-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2020-05-07
2020-03-14
To taka drobnostka książkowa, pięknie wydana, od okładki nie można oderwać wzroku - Ginczanka w koronie z liści wywołuje obłędne wrażenie. Jednocześnie ta książka to taki cymes literacki, cacko językowe, ciekawostka. Dla lubujących się w uczuciach, w fascynacjach, bo Zuzanna Ginczanka to fascynacja autora, a ta książka to tylko trochę próba jej “odnalezienia”, trochę odkrycia dla innych, zatrzymania.
To taka drobnostka książkowa, pięknie wydana, od okładki nie można oderwać wzroku - Ginczanka w koronie z liści wywołuje obłędne wrażenie. Jednocześnie ta książka to taki cymes literacki, cacko językowe, ciekawostka. Dla lubujących się w uczuciach, w fascynacjach, bo Zuzanna Ginczanka to fascynacja autora, a ta książka to tylko trochę próba jej “odnalezienia”, trochę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-24
Co za odkrycie i niespodzianka! Nie spodziewajcie się jakiegoś arcydzieła, ale jednocześnie tak – spodziewajcie się arcydzieła, bo od tej książki nie można się oderwać.
Zaczyna się tak po prostu bardzo bardzo lekko, coś jak pamiętnik nastolatki, ale jeżeli nie lubicie infantylnych wyznań młodej dziewczyny, nie zrażajcie się, dajcie się wciągnąć i oczarować.
Moment gdy bohaterka budzi się na Shibui jest magiczny - mi przyszedł do głowy od razu „Dzień świstaka”, choć tu mamy zupełnie inny rodzaj pułapki czasu/miejsca/przestrzeni/życia. Ale czujecie to - pułapka czasu... To tak fascynujący temat, że dla niego samego warto sięgnąć po tę książkę. Nie wiem jak wy ale ja często marzę, żeby przydarzyło mi się coś takiego :).
Ale mało tego, mamy tu do czynienia z nieznanym japońskim pisarzem, którego życiorys tworzy autorka, mamy powieść w powieści, mamy po prostu fascynującą historię. Ta książka ma w sobie coś przyciągającego, bardzo polecam.
Co za odkrycie i niespodzianka! Nie spodziewajcie się jakiegoś arcydzieła, ale jednocześnie tak – spodziewajcie się arcydzieła, bo od tej książki nie można się oderwać.
Zaczyna się tak po prostu bardzo bardzo lekko, coś jak pamiętnik nastolatki, ale jeżeli nie lubicie infantylnych wyznań młodej dziewczyny, nie zrażajcie się, dajcie się wciągnąć i oczarować.
Moment gdy...
2020-07-22
Każde spotkanie z ilustracjami Iwony Chmielewskiej to niesamowite wzruszenie i zaskoczenie tym, jak Ona potrafi bawić się różnymi materiami i jak wiele znaczeń potrafi w nich ukryć. Każdy picturebook Iwony Chmielewskiej to dzieło sztuki a połączenie z tekstem Agaty Tuszyńskiej sprawia, że mamy tu do czynienia ze zjawiskowym rarytasem książkowym.
Każde spotkanie z ilustracjami Iwony Chmielewskiej to niesamowite wzruszenie i zaskoczenie tym, jak Ona potrafi bawić się różnymi materiami i jak wiele znaczeń potrafi w nich ukryć. Każdy picturebook Iwony Chmielewskiej to dzieło sztuki a połączenie z tekstem Agaty Tuszyńskiej sprawia, że mamy tu do czynienia ze zjawiskowym rarytasem książkowym.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-09
Bardzo, ale to bardzo uwielbiam tego pana. „Antykruchość…” podobała mi się mocniej niż „Czarny Łabędź”, bardziej mnie inspirowała. Główne myśli są proste i znane. Nałożenie ich na życie też wydaje się proste, ale mam wrażenie, że może się tak tylko wydawać. Możemy o czymś doskonale wiedzieć, tylko czemu tak nie postępujemy?
Świetna jest myśl z końcówki:
„Pamiętajcie, że jedzenie nie miałoby smaku, gdyby nie głód; osiągnięcia nie mają żadnego sensu bez wysiłku, tak jak radość bez smutku, a przekonania bez niepewności; życie nie może być etyczne, jeśli jest odarte z osobistego ryzyka”.
Szczególnie etyka nałożona na osobiste ryzyko – jakże sugestywne w obecnych czasach. Właściwie w każdych czasach.
Taleb to gość, który wie wszystko na każdy temat a każdy, kto się z nim nie zgadza to właściwie idiota :). To typ człowieka, który odnalazłby się w każdym punkcie i miejscu świata. Mógłby zbijać kasę nawet jako trener osobisty czy specjalista od odchudzania. Mnie ta jego zarozumiałość w ogóle nie przeszkadza. U ludzi, którzy moim zdaniem mają rację i potrafią o nią walczyć, zarozumiałość jak najbardziej akceptuję.
Bardzo, ale to bardzo uwielbiam tego pana. „Antykruchość…” podobała mi się mocniej niż „Czarny Łabędź”, bardziej mnie inspirowała. Główne myśli są proste i znane. Nałożenie ich na życie też wydaje się proste, ale mam wrażenie, że może się tak tylko wydawać. Możemy o czymś doskonale wiedzieć, tylko czemu tak nie postępujemy?
Świetna jest myśl z końcówki:
„Pamiętajcie, że...
2020-01-26
2020-02-16
Napisana tak, że ja czytałam wręcz z napięciem i nie mogłam się doczekać co będzie dalej :)) Dodatkowo zachciało mi się czegoś nauczyć. Zaraz tu sobie ogarnę jakiś temat - niesamowity ten Kotarski, że tak wpływa na człowieka, że tak sam z siebie chce się pogrążać w zdobywaniu wiedzy.
No i niby te fiszki to przecież wiadomo, że się stosuje. Notatki? No przecież wiadomo, że jak się je zrobi to lepiej niż jak się ich nie robi. Pałac pamięci - też o tym wiedziałam. No i co z tego jak w ogóle tego nie stosowałam. A Kotarski jakoś to tak fajnie przekazał, że aż chce się wykorzystać niecnie wszystkie te metody.
Napisana tak, że ja czytałam wręcz z napięciem i nie mogłam się doczekać co będzie dalej :)) Dodatkowo zachciało mi się czegoś nauczyć. Zaraz tu sobie ogarnę jakiś temat - niesamowity ten Kotarski, że tak wpływa na człowieka, że tak sam z siebie chce się pogrążać w zdobywaniu wiedzy.
No i niby te fiszki to przecież wiadomo, że się stosuje. Notatki? No przecież wiadomo, że...
2020-02-22
Dla mnie rewelacja. Lubię taki sposób pisania - poplątane czasy, taki twórczy słowotok, jeżeli tak to mogę nazwać, roztrząsanie swoich stanów, rozkładanie na czynniki pierwsze odczuć... na przykład ze spotkań z nietypowymi ludźmi :) Blisko mi do myślenia autora.
Dla mnie rewelacja. Lubię taki sposób pisania - poplątane czasy, taki twórczy słowotok, jeżeli tak to mogę nazwać, roztrząsanie swoich stanów, rozkładanie na czynniki pierwsze odczuć... na przykład ze spotkań z nietypowymi ludźmi :) Blisko mi do myślenia autora.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-31
Joanna Bator to jedna z moich ulubionych autorek. Gdyby nie to, że na okładce widnieje jej nazwisko, raczej bym podziękowała tej historii, bo kwiaty w takiej formie w żaden sposób nie są w stanie mnie przyciągnąć. Z jednej strony są dla mnie trochę symbolem kiczu, z drugiej trochę bronią się mrocznym tłem… ale jednak jestem na nie.
Za to treść… o matko i córko! Powala mnie umiejętność Joanny Bator do snucia opowieści, rozbraja mnie jej dar do tworzenia magicznych historii, zdumiewa mnie moja skłonność do zapadania się w świat przez nią stworzony – jak pięknie potrafi wciskać w nas małe/wielkie dramaty, groteskowe i tragiczne, często godne pożałowania, czasem godne współczucia. I choć jak dla mnie to smutku nigdy za wiele, to jednak w pewnym momencie karykaturalne życie Violetty (przez V i dwa t) dawało już nieźle popalić mojej tolerancji na pretensjonalność. Ale jednak cała historia zachwyca.
Joanna Bator to jedna z moich ulubionych autorek. Gdyby nie to, że na okładce widnieje jej nazwisko, raczej bym podziękowała tej historii, bo kwiaty w takiej formie w żaden sposób nie są w stanie mnie przyciągnąć. Z jednej strony są dla mnie trochę symbolem kiczu, z drugiej trochę bronią się mrocznym tłem… ale jednak jestem na nie.
Za to treść… o matko i córko! Powala mnie...
2020-12-23
No cóż… no takie właśnie dyrdymałki, nic ponad to. No można sięgnąć. Na przykład dla odprężenia, do przekartkowania, można popodziwiać szatę graficzną, którą stworzył ten sam Pan, który projektował “A ja żem jej powiedziała” Nosowskiej. I podobnie jak przy Nosowskiej, tu też podobała mi się tylko i wyłącznie grafika.
No cóż… no takie właśnie dyrdymałki, nic ponad to. No można sięgnąć. Na przykład dla odprężenia, do przekartkowania, można popodziwiać szatę graficzną, którą stworzył ten sam Pan, który projektował “A ja żem jej powiedziała” Nosowskiej. I podobnie jak przy Nosowskiej, tu też podobała mi się tylko i wyłącznie grafika.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-20
2020-12-13
2020-12-13
Fantastyczna kobieta w rewelacyjnym wywiadzie. Takie książki warto czytać. Takich ludzi warto poznawać. Anne Applebaum z inteligencją, błyskotliwością i polotem charakteryzuje najważniejsze tematy i współczesne problemy: sytuacja polityczna, kościół, kultura, podejście do historii, inteligencja (a właściwie jej brak tam gdzie dobrze by było, żeby jednak była ;)).
Nie trzeba się zgadzać w całości z jej poglądami, oczywiste jest, że momentami będzie jednostronnie, wszak to żona Radosława Sikorskiego, kobieta o silnej osobowości i mocno określonych poglądach. Jednocześnie ma świadomość swoich ograniczeń. Mądra kobieta.
Fantastyczna kobieta w rewelacyjnym wywiadzie. Takie książki warto czytać. Takich ludzi warto poznawać. Anne Applebaum z inteligencją, błyskotliwością i polotem charakteryzuje najważniejsze tematy i współczesne problemy: sytuacja polityczna, kościół, kultura, podejście do historii, inteligencja (a właściwie jej brak tam gdzie dobrze by było, żeby jednak była ;)).
Nie...
2020-10-16
Godne podziwu... W takim wieku mieć tę jasność umysłu, mądrość i energię. Być tak bardzo świadomym świata, otaczającej nas nieprzyzwoitości. Chcieć uczestniczyć i być częścią wydarzeń kulturalnych i nie tylko kulturalnych. Podziwiam.
Godne podziwu... W takim wieku mieć tę jasność umysłu, mądrość i energię. Być tak bardzo świadomym świata, otaczającej nas nieprzyzwoitości. Chcieć uczestniczyć i być częścią wydarzeń kulturalnych i nie tylko kulturalnych. Podziwiam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-24
2020-11-22
No dobra… Wisi mi ta książka na półce „teraz czytam” od stycznia 2018. Stwierdziłam ostatnio, no bez jaj, trzeba w końcu zakończyć tę „przygodę”. I trochę jestem rozdarta. Z jednej strony uważam, że ta książka jest cholernie źle napisana. Że coś w niej jest nie tak. Słyszę i czytam, że ktoś tam nie zrozumiał, nie przekonało go i najbardziej podoba mi się argument, że trzeba do niej dojrzeć, że trzeba czytać w odpowiednim czasie, żeby zrozumieć i docenić :))). Gówno prawda. Ogromna część tej książki jest skierowana właśnie do młodych dziewczyn, które już na początku swojej drogi powinny choć spróbować przyswoić sobie prawdy w niej zawarte. Bo tam jest naprawdę cała masa mądrych rzeczy, ale według mnie Autorka używa okropnego, wręcz odrzucającego języka. Ta książka to kwintesencja pretensjonalnego, górnolotnego, momentami infantylnego wręcz języka. Ale. No właśnie. Jest też druga strona. Jestem wdzięczna Autorce za zebranie tylu opowieści – te wszystkie baśnie, legendy, mity – dla nich było warto. Podobały mi się pełne metafor, magii i ogromnej możliwości interpretacyjnej opowieści. Ale nie podobały mi się pełne pompatyczności objaśnienia tych opowieści, ciągnące się czasami przez wiele stron, trochę masło maślane, trochę nadinterpretacja według mnie. Czytam na co dzień całą masę bajek i baśni, uwielbiam je i szalenie doceniam drugie dno, które pojawia się w niektórych (nie wszystkich oczywiście, bo bajkę z drugim dnem też trzeba odnaleźć). Swoją drogą szkoda, że ludzie nie doceniają samych bajek czy baśni, dopiero jak są zebrane w „poważną” pozycję książkową, to uważają, że warto je poznać. W przypadku „Biegnącej z wilkami” Autorka zrobiła kawał świetnej roboty, zbierając w jednym miejscu te wszystkie opowieści i formując niezwykle celne przekazy ważne dla każdej kobiety. Ale samo wykonanie jest według mnie odrzucające. Moja rada – można popróbować, czytać tak gdzieś co piąty akapit, albo na wyrywki – sens i tak do nas dotrze, a nie zatrujemy się zbyt mocno pretensjonalnym językiem.
No dobra… Wisi mi ta książka na półce „teraz czytam” od stycznia 2018. Stwierdziłam ostatnio, no bez jaj, trzeba w końcu zakończyć tę „przygodę”. I trochę jestem rozdarta. Z jednej strony uważam, że ta książka jest cholernie źle napisana. Że coś w niej jest nie tak. Słyszę i czytam, że ktoś tam nie zrozumiał, nie przekonało go i najbardziej podoba mi się argument, że trzeba...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-13
Bardzo cenię dziennikarzy, którzy nie próbują dominować w rozmowach. Pokazują, że najważniejszy jest autor, ale jednocześnie są mistrzami w umiejętnym dobieraniu pytań. Potrafią prowadzić rozmowę z głową, broń boże według jednego schematu – tu każdy autor wymagał wręcz osobistego schematu. A właśnie – iluż tu autorów, których w ogóle nie znałam, ile tu książek, o których nawet nie wiedziałam, że o nich nie wiem ;). Wiedziałam za to, że lektura tej cegły skończy się zakupem kolejnych książek i tym specyficznym dreszczem, że przede mną jeszcze tyle tego...
Bardzo cenię dziennikarzy, którzy nie próbują dominować w rozmowach. Pokazują, że najważniejszy jest autor, ale jednocześnie są mistrzami w umiejętnym dobieraniu pytań. Potrafią prowadzić rozmowę z głową, broń boże według jednego schematu – tu każdy autor wymagał wręcz osobistego schematu. A właśnie – iluż tu autorów, których w ogóle nie znałam, ile tu książek, o których...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-04
Tak już ma Kącki, że bardziej interesuje go mroczna strona miast. A Poznaniowi mrocznych historii odmówić nie można. Czytało się świetnie, rewelacyjny warsztat, płynęłam sobie po kolejnych stronach i nawet nie wiem, kiedy skończyłam. Wiele ciekawych informacji, ale z drugiej strony jakby czegoś brakło, nie powaliło mnie. Letnio.
Tak już ma Kącki, że bardziej interesuje go mroczna strona miast. A Poznaniowi mrocznych historii odmówić nie można. Czytało się świetnie, rewelacyjny warsztat, płynęłam sobie po kolejnych stronach i nawet nie wiem, kiedy skończyłam. Wiele ciekawych informacji, ale z drugiej strony jakby czegoś brakło, nie powaliło mnie. Letnio.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-31
Niesłychanie ciężka ale też bardzo warta zaangażowania książka. Genialny styl Włodzimierza Odojewskiego sprawia, że już od samego początku dostajemy obuchem w głowę i musimy porządnie wytężyć nasze zmysły aby wgryźć się w strumień świadomości głównego bohatera, cierpliwie wsłuchać się w ten wewnętrzny monolog i wyłuskać wszystko to, co potrzebujemy. Bo konkrety będą rozbite, chronologia z lekka kuleje, dialogów brak - to nie lektura dla zwolenników dynamicznej akcji, nie czytajcie tego jeśli waszym celem jest tylko rozrywka. Jeśli nie lubicie się dołować, popadać w melancholię, współodczuwać, męczyć się na równi z bohaterem.
Niesłychanie ciężka ale też bardzo warta zaangażowania książka. Genialny styl Włodzimierza Odojewskiego sprawia, że już od samego początku dostajemy obuchem w głowę i musimy porządnie wytężyć nasze zmysły aby wgryźć się w strumień świadomości głównego bohatera, cierpliwie wsłuchać się w ten wewnętrzny monolog i wyłuskać wszystko to, co potrzebujemy. Bo konkrety będą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-07
Mamy wiele pięknych historii w naszej literaturze, napisanych oszałamiającym językiem - owszem trudnym ale bez przesady - to w końcu nasz rodzimy język i w tym przypadku wymagana jest jedynie odrobina skupienia. A jeżeli podejmiemy ten trud to czeka nas niezapomniana językowa uczta. Czeka nas też ogromne wzruszenie, bo autor w niesamowity sposób przedstawił miłość na tle cierpienia, miłość, której zakończenie nawiązuje do pewnego mitu - zabieg, który zostaje w pamięci. A kanwą do snucia tych jego odurzających myśli jest pamięć o zbrodni wołyńskiej, i obawa, że tak naprawdę pamięć niczego nas nie uczy... bo człowiek zawsze będzie pragnął podporządkowywać sobie innych.
Mam nadzieję, że książki Odojewskiego nie znikną w czeluściach bibliotecznych regałów i znajdą się czytelnicy, którzy odkryją go dla siebie.
Mamy wiele pięknych historii w naszej literaturze, napisanych oszałamiającym językiem - owszem trudnym ale bez przesady - to w końcu nasz rodzimy język i w tym przypadku wymagana jest jedynie odrobina skupienia. A jeżeli podejmiemy ten trud to czeka nas niezapomniana językowa uczta. Czeka nas też ogromne wzruszenie, bo autor w niesamowity sposób przedstawił miłość na tle...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
A tak sobie czytam komentarze innych, nie tylko tu ale też i tam i gdzie indziej… i jest super, bo masa ludzi docenia takie rzeczy ale i tak sobie trochę śmieszkuję do siebie, szukając jednego zdania… i jest! Coś w stylu, że jak to - “tylko jedna strona tekstu? Za tyle pieniędzy?” :)) Noooo - fajnie, że tego tekstu jest choć jedna strona ;) Myślałam, że w Polsce picturebooki już się tak całkiem przyjęły, że się oswoiliśmy, że wiemy, że nie chodzi w nich o to, żeby się w nich zaczytać, ale o to, że to są po prostu piękne rzeczy, małe arcydzieła, dzieła sztuki ilustratorskiej - podobnie jak czasami kupujemy rzeczy, żeby sobie stały, żeby na nie patrzeć i podziwiać.
Oczywiście nie są to książki tylko dla dzieci, nie wiem czy w ogóle są dla dzieci. Moim zdaniem bardziej dla dorosłych - takich trochę wrażliwców, wiecznie czegoś szukających.
W przypadku “Zgubionej duszy”, Tokarczuk pięknie dała zaczątek pomysłowi a boska Concejo pięknie uchwyciła całość w obrazie.
A ja, jak przeczytałam zdanie “nareszcie - powiedziała zdyszana [dusza]” to miałam ciarki.
Nie twierdzę oczywiście, że każdemu ma się podobać. Ale nie zgadzam się na ignorancję i niezrozumienie zamysłu picturebooków.
A tak sobie czytam komentarze innych, nie tylko tu ale też i tam i gdzie indziej… i jest super, bo masa ludzi docenia takie rzeczy ale i tak sobie trochę śmieszkuję do siebie, szukając jednego zdania… i jest! Coś w stylu, że jak to - “tylko jedna strona tekstu? Za tyle pieniędzy?” :)) Noooo - fajnie, że tego tekstu jest choć jedna strona ;) Myślałam, że w Polsce...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to