Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Mam słabość do Gospodinowa. Po "Fizyce smutku" dałabym mu dziesiątkę za wszystko, nawet za debiut, który siłą rzeczy nie może być aż tak dobry... ale jednak moim zdaniem jest. Czyta się go melancholijnie, rozmyślania i ironiczno-smutne obserwacje przeplatają się ze wspomnieniami czy to z dzieciństwa, czy poprzedniego życia. Tęsknota, samotność są obecne cały czas, smutek jest przejmujący. Uwielbiam zanurzać się w jego przemyśleniach.

Mam słabość do Gospodinowa. Po "Fizyce smutku" dałabym mu dziesiątkę za wszystko, nawet za debiut, który siłą rzeczy nie może być aż tak dobry... ale jednak moim zdaniem jest. Czyta się go melancholijnie, rozmyślania i ironiczno-smutne obserwacje przeplatają się ze wspomnieniami czy to z dzieciństwa, czy poprzedniego życia. Tęsknota, samotność są obecne cały czas, smutek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pogarda głównego bohatera w stosunku do świata, do innych ludzi i w ogóle do wszystkiego, jest po trosze w każdym z nas (niektórzy o tym trąbią, niektórzy nie chcą się przyznać ;). Jednak nadmiar czegoś, prawie zawsze wychodzi bokiem – i tu właśnie trochę za dużo tego. Autor pokazuje nam nasze odbicie, niezmierzone pokłady szyderstwa w stosunku do innych. Ale jednocześnie to odbicie wzbudza współczucie – no właśnie, chyba powinniśmy wszyscy sobie współczuć ;).
Bardzo lubię to, że w książkach autora jest zawsze coś nieoczywistego, w pewnym momencie okazuje się, że coś idzie innym torem, niż się człowiek spodziewał.

Pogarda głównego bohatera w stosunku do świata, do innych ludzi i w ogóle do wszystkiego, jest po trosze w każdym z nas (niektórzy o tym trąbią, niektórzy nie chcą się przyznać ;). Jednak nadmiar czegoś, prawie zawsze wychodzi bokiem – i tu właśnie trochę za dużo tego. Autor pokazuje nam nasze odbicie, niezmierzone pokłady szyderstwa w stosunku do innych. Ale jednocześnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dziwnie się czuję kończąc tę walkę... Dopiero ostatni tom uświadomił mi, jak wielką cenę zapłacił Karl Ove za swój eksperyment. Myślę, że ta część zasługuje na pełną dziesiątkę, za monumentalizm, za to, że pomimo 1100 stron człowiek chciałby jeszcze. Nawet pomimo czterystu stronicowej wkładki – rozważań o Hitlerze, literaturoznawczych wywodów/esejów... no cóż. Były potrzebne samemu autorowi, chciał się nimi podzielić, coś udowodnić, coś wytłumaczyć, znaleźć rozwiązania, opisać relacje między jednostką a społeczeństwem. Chciał wpleść albo nawet przemycić swoje rozmyślania nad sensem istnienia i poszukiwanie znaczenia.
Trzeba mu to wybaczyć ;)

Szanuję go za próbę stworzenia normalnego życia z osobą cierpiącą na chorobę dwubiegunową.

Szanuję go za dogłębne pokazanie, że negatywne cechy, o których nie bardzo lubimy mówić, a co dopiero opisywać je – że te właśnie cechy tworzą z nas ludzi – egoizm, obawa przed wyśmianiem, agresja, próżność i wiele innych.

Szanuję go za pokazanie lęków dziecka w dorosłym człowieku – obawa przed rozgniewaniem innych, próby życia tak, aby wszystkich zadowolić... Myśląc o Karlu Ove, mam zawsze przed oczami małego Karla Ove, który potrafi rozpłakać się w każdej sytuacji.
I właśnie za to, że zechciał to wszystko tak bezkompromisowo opisać – pełna dziesiątka.

Dziwnie się czuję kończąc tę walkę... Dopiero ostatni tom uświadomił mi, jak wielką cenę zapłacił Karl Ove za swój eksperyment. Myślę, że ta część zasługuje na pełną dziesiątkę, za monumentalizm, za to, że pomimo 1100 stron człowiek chciałby jeszcze. Nawet pomimo czterystu stronicowej wkładki – rozważań o Hitlerze, literaturoznawczych wywodów/esejów... no cóż. Były...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Trochę smutno, bo piąta część przygód cudownych mieszkańców Hotelu Dziwnego przyniosła spore rozczarowanie. A taki piękny tytuł – Wyspa Lawapali, wydawałoby się, że otworzy drzwi do kolejnej rozkosznej przygody. Narobił mi nadziei na ucztę, w dodatku po doskonałym poprzednim tomie "Duchy w chmurach" moje oczekiwania wznosiły się mocno ponad chmury. A tu totalny klops – fabuła taka sobie, morał taki sobie, i ani jednej zachwycającej ilustracji (chodzi oczywiście o coś ponad, o coś wyjątkowego – ogólnie cała seria jest narysowana świetnie i również tej części nie można odmówić pięknych ilustracji, ale brakło tej takiej choćby jednej wyjątkowej, która zapada w serce, brakło... smaczków! Jak np. z poprzednich tomów Pan Leclair czytający rabusiom, Marietta przeglądająca księgę gości w poszukiwaniu Pana Snarfa... czy wiele wiele innych. W tym tomie kompletnie nic...).
Mam nadzieję, że to był taki mały chwilowy dołek, a autorzy wzniosą się jednak wyżej przy kolejnych tomach...

Trochę smutno, bo piąta część przygód cudownych mieszkańców Hotelu Dziwnego przyniosła spore rozczarowanie. A taki piękny tytuł – Wyspa Lawapali, wydawałoby się, że otworzy drzwi do kolejnej rozkosznej przygody. Narobił mi nadziei na ucztę, w dodatku po doskonałym poprzednim tomie "Duchy w chmurach" moje oczekiwania wznosiły się mocno ponad chmury. A tu totalny klops –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

U Concejo kwiaty są gwiazdami, czy ulicznymi latarniami. Dostrzegamy samotne literki, maleńkie budynki między ogromnymi ludźmi – jakby mniej ważne dzięki temu, roślinkę w szufladzie, czy rybki w zupie.
I jak zwykle w tego typu książkach, dostajemy przepiękną i bardzo prostą myśl, aby zatrzymać się i dostrzec kogoś ważnego obok nas.

U Concejo kwiaty są gwiazdami, czy ulicznymi latarniami. Dostrzegamy samotne literki, maleńkie budynki między ogromnymi ludźmi – jakby mniej ważne dzięki temu, roślinkę w szufladzie, czy rybki w zupie.
I jak zwykle w tego typu książkach, dostajemy przepiękną i bardzo prostą myśl, aby zatrzymać się i dostrzec kogoś ważnego obok nas.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niesamowicie się cieszę, że skończyłam! W połowie chciałam machnąć ręką, zaczęłam czytać inne rzeczy, wracałam, zaś się wkurzałam, bo po dłuższych przerwach mało co pamiętałam 😁
Do mnie zdecydowanie Rękopis nie przemówił aż tak jak się spodziewałam, choć przepodobały mi się niektóre części – głosy Zota czy Velasqueza chyba najbardziej zapadły mi w pamięć.
Natomiast film....! Majstersztyk! Samo to, że Has pokusił się o próbę przeniesienia niemożliwej do przeniesienia na ekran książki sprawia, że mój podziw sięga szczytów. Oddał swoją wizję Rękopisu i zrobił to przepięknie. Poza tym klimat tamtego kina, tych aktorów... nie do prześcignięcia. Co prawda Has wzorował się na wersji przeredagowanej po swojemu i z fantazją przez tłumacza Edmunda Chojeckiego, ale nic to – dzięki temu nabiera to wszystko jeszcze większego smaczku. Historia z tłumaczeniami Rękopisu jest wprost fascynująca.
Każdemu kto pokusi się czytać to tomiszcze, życzę wytrwałości! :))

Niesamowicie się cieszę, że skończyłam! W połowie chciałam machnąć ręką, zaczęłam czytać inne rzeczy, wracałam, zaś się wkurzałam, bo po dłuższych przerwach mało co pamiętałam 😁
Do mnie zdecydowanie Rękopis nie przemówił aż tak jak się spodziewałam, choć przepodobały mi się niektóre części – głosy Zota czy Velasqueza chyba najbardziej zapadły mi w pamięć.
Natomiast...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Miłosz Szymański tak jak świetnie opowiada tak i świetnie pisze – bardzo wyszedł mu debiut w formie książki. Jest dużo historii Mołdawii, jest wiele ciekawych postaci, zwykłych ludzi próbujących jeszcze jakoś żyć w tym smutnym kraju. Jest też poruszająca historia dziadka z okładki – Gheorgha, który "przetrwał wojnę, głód, deportację, Stalina i wreszcie sam Związek Radziecki". Czuć tu duże emocje i nie ukrywam, że ta historia najbardziej zapadła mi w serce.
Autor stworzył swoistą Mołdawię w pigułce, którą warto poznać.

Miłosz Szymański tak jak świetnie opowiada tak i świetnie pisze – bardzo wyszedł mu debiut w formie książki. Jest dużo historii Mołdawii, jest wiele ciekawych postaci, zwykłych ludzi próbujących jeszcze jakoś żyć w tym smutnym kraju. Jest też poruszająca historia dziadka z okładki – Gheorgha, który "przetrwał wojnę, głód, deportację, Stalina i wreszcie sam Związek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ajjjjj to było dobre! Popieprzone i absurdalne, kpina i melancholia totalnie przemieszane.
I nie chodzi o to, ile tam jest prawdy, a ile zmyślenia.
Oczywiście, że mocno podkoloryzowane, pod publiczkę podkręcone, ale jak dobrze! Przecież chodzi o to, żeby się zatrzymać i coś fajnego poczuć.

Ajjjjj to było dobre! Popieprzone i absurdalne, kpina i melancholia totalnie przemieszane.
I nie chodzi o to, ile tam jest prawdy, a ile zmyślenia.
Oczywiście, że mocno podkoloryzowane, pod publiczkę podkręcone, ale jak dobrze! Przecież chodzi o to, żeby się zatrzymać i coś fajnego poczuć.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To stanowczo nie ten Klimko-Dobrzaniecki, który w ostatnich powieściach mnie zachwycił. W tej historii, a właściwie historiach znalazłam tylko antypatyczne postacie, zarówno kobiety jak i mężczyźni byli wręcz przesyceni skazami.
Samotność, niezrozumienie, melancholia to tematy, z którymi najbardziej mi po drodze w książkach, ale tu brakło mi w tych postaciach takiego wewnętrznego dobra, odrobiny, choć grama takiego ludzkiego jakby to nazwać... honoru, poczucia tego co właściwe.
Ale napisane jest świetnie, bardzo lubię styl autora, dlatego też przeczytałam do końca.

To stanowczo nie ten Klimko-Dobrzaniecki, który w ostatnich powieściach mnie zachwycił. W tej historii, a właściwie historiach znalazłam tylko antypatyczne postacie, zarówno kobiety jak i mężczyźni byli wręcz przesyceni skazami.
Samotność, niezrozumienie, melancholia to tematy, z którymi najbardziej mi po drodze w książkach, ale tu brakło mi w tych postaciach takiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Piąty tom walki Knausgårda wywołał we mnie niesamowicie rozbieżne emocje – z jednej strony ten okres życia Karla Ove był żałosny, to wieczne chlanie, zdrady i chorobliwe skupienie się na sobie (co oczywiście jest normalne – nikt z nas nie ustrzegł się żałosności w młodości – po prostu męcząco się to czyta). Z drugiej strony poruszył we mnie jakieś takie pozytywne emocje, otwarcie się na coś... nie potrafię jeszcze tego sprecyzować.

Głównym wątkiem jest pragnienie pisania, a jednocześnie niemoc literacka. Nasz bohater nie potrafi stworzyć niczego naprawdę dobrego, zżera go zazdrość o kolegów, którzy zostali "wydani", czuje frustrację i ciężko pogodzić mu się z tym, że jednak nie będzie pisał.
Ciekawym smaczkiem było to, że młodego studenta uczył noblista Jon Fosse, którego Karl Ove tak opisuje:
"Fosse był nieśmiały, lecz jednocześnie wręcz ekstremalnie pewny siebie, dobrze znał swoją wartość i wiedział, co potrafi, a jego nieśmiałość przypominała raczej płaszcz, którym się owinął". Pojawiają się też inne norweskie nazwiska, przewinął się Tarjei Vesaas czy Lars Saabye Christensen.

Brakowało mi w tym tomie odniesień starszego Karla Ove, komentarza, jakiejś myśli z perspektywy dojrzałego Karla, który patrzy w przeszłość. Takie wstawki w poprzednich tomach genialnie spajały psychologiczne zależności pomiędzy wychowaniem a dojrzałością.
Pomimo tego czytało mi się znakomicie. Został mi ostatni, szósty tom – i jestem niesamowicie go ciekawa, szczególnie sposobu zakończenia...

Piąty tom walki Knausgårda wywołał we mnie niesamowicie rozbieżne emocje – z jednej strony ten okres życia Karla Ove był żałosny, to wieczne chlanie, zdrady i chorobliwe skupienie się na sobie (co oczywiście jest normalne – nikt z nas nie ustrzegł się żałosności w młodości – po prostu męcząco się to czyta). Z drugiej strony poruszył we mnie jakieś takie pozytywne emocje,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Hubert Klimko-Dobrzaniecki znowu mnie porwał w jakieś w rejony odczuwania trochę depresyjnego, smutnego, ale cóż poradzić – po prostu lubię to. Melancholia i samotność przebija się mocno, ale jednocześnie jest kumpelskość, autor pięknie oddał hołd dwójce swoich przyjaciół. Jest też miejsce na miłość – ten wątek jest taki muśnięty, idealnie skrojony, jak wszystko w tej krótkiej opowieści.
Pięknie napisane, oddające próby życia po swojemu, przypominające co jest ważne, skłaniające do zatrzymania się i zastanowienia – bosz... ależ popadam w pretensjonalność, ale tu trzeba, bo ta opowieść była naprawdę dobra.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki znowu mnie porwał w jakieś w rejony odczuwania trochę depresyjnego, smutnego, ale cóż poradzić – po prostu lubię to. Melancholia i samotność przebija się mocno, ale jednocześnie jest kumpelskość, autor pięknie oddał hołd dwójce swoich przyjaciół. Jest też miejsce na miłość – ten wątek jest taki muśnięty, idealnie skrojony, jak wszystko w tej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Hotel Dziwny. Duchy w chmurach Florian Ferrier, Katherine Ferrier
Ocena 7,2
Hotel Dziwny. ... Florian Ferrier, Ka...

Na półkach: , , , ,

Ta część jest moim faworytem! Jeżeli macie w sobie choć odrobinę tej specyficznej, dziecięcej iskry, to wiecie doskonale, że:
"W każdym wieku przyjemnie jest
pozwolić poprowadzić się fantazji" (to sam Proust).

Zawsze w takich historiach rozbraja mnie chęć niesienia pomocy przyjacielowi, nikt nie waha się wyruszyć w niebezpieczną podróż dla bliskiej osoby (albo ducha ;). Problemy wydawałoby się nie do rozwiązania, zostają po prostu rozwiązane. A co najważniejsze – w tej części zwycięża... czytanie :D
Wszystkie szczegóły, począwszy od balonu, w którym nie mogło zabraknąć roślinek, przez Mariettę w zwariowany sposób przeglądającą Księgę Gości, aż po ubranka więzienne naszych bohaterów – są po prostu rozkoszne! I to jest najlepsze określenie na te komiksy – rozkoszne!

Ta część jest moim faworytem! Jeżeli macie w sobie choć odrobinę tej specyficznej, dziecięcej iskry, to wiecie doskonale, że:
"W każdym wieku przyjemnie jest
pozwolić poprowadzić się fantazji" (to sam Proust).

Zawsze w takich historiach rozbraja mnie chęć niesienia pomocy przyjacielowi, nikt nie waha się wyruszyć w niebezpieczną podróż dla bliskiej osoby (albo ducha ;)....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Hotel Dziwny. Jego Wysokość Król Grzybów Florian Ferrier, Katherine Ferrier
Ocena 7,3
Hotel Dziwny. ... Florian Ferrier, Ka...

Na półkach: , , , , ,

Jesień, moja ulubiona pora roku, a w Hotelu Dziwnym oczywiście dzieją się dziwne rzeczy. Trzecia powieść o jego uroczych mieszkańcach, była jak zwykle przefantastyczna, ale daje troszkę niższą ocenę za mniej elementów książkowych – Pan Leclair tym razem nie popisał się zbytnio, choć Kaki ukrywający się w książkach po prostu rozbraja ;)) Dodatkowo golutkie grzyby są przerozkoszne.

Jesień, moja ulubiona pora roku, a w Hotelu Dziwnym oczywiście dzieją się dziwne rzeczy. Trzecia powieść o jego uroczych mieszkańcach, była jak zwykle przefantastyczna, ale daje troszkę niższą ocenę za mniej elementów książkowych – Pan Leclair tym razem nie popisał się zbytnio, choć Kaki ukrywający się w książkach po prostu rozbraja ;)) Dodatkowo golutkie grzyby są...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Królik po islandzku Grzegorz Kasdepke, Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Ocena 6,7
Królik po isla... Grzegorz Kasdepke, ...

Na półkach: , , , ,

Opowieści łajdackie to dobre określenie na ten zbiorek. Niektóre z nich są lepsze niektóre gorsze... Nie niosą zbytu wielu głębokich myśli, były li tylko rozrywką. O jedzeniu czytać nie lubię, więc wiele fragmentów po prostu ominęłam. Świetne ilustracje – Ola Cieślak genialnie oddała klimacik.

Opowieści łajdackie to dobre określenie na ten zbiorek. Niektóre z nich są lepsze niektóre gorsze... Nie niosą zbytu wielu głębokich myśli, były li tylko rozrywką. O jedzeniu czytać nie lubię, więc wiele fragmentów po prostu ominęłam. Świetne ilustracje – Ola Cieślak genialnie oddała klimacik.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ta książka to dwie historie, napisane zupełnie różnym stylem. Nieważne, od której się zacznie, choć ja uważam, że lepiej od "Domu Róży", by dopiero później poznać historię małej Róży w przejmującym opowiadaniu "Krýsuvik" – nie wszystko musi być zawsze chronologicznie, czasami lepiej zacząć inaczej.

O ile już zdążyłam poznać twórczość Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, to również w tej książce wiele daje ze swojego życia, ale to wszystko nie jest jednoznaczne – możemy się tylko domyślać, i współodczuwać – samotność, i chęć ucieczki: "najdalej gdzie można było, najdalej gdzie można było uciec od wspomnień z dzieciństwa".

Spotkać taką Różę w swoim życiu, która poruszy w nas jakieś struny, obudzi coś... Piękna opowieść, pomimo ogromu dramatów i tragedii ludzkich.

Ta książka to dwie historie, napisane zupełnie różnym stylem. Nieważne, od której się zacznie, choć ja uważam, że lepiej od "Domu Róży", by dopiero później poznać historię małej Róży w przejmującym opowiadaniu "Krýsuvik" – nie wszystko musi być zawsze chronologicznie, czasami lepiej zacząć inaczej.

O ile już zdążyłam poznać twórczość Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lubię krótkie formy i te dziwne opowiadania bardzo mi podeszły. Choć momentami były po prostu obleśne, ale poziom obleśności do zaakceptowania. Autor nabija się z wielu rzeczy, a jednocześnie tym nabijaniem się uderza we wzorce, fundamenty, ironizuje i burzy różne wyobrażenia. Jest tu wiele ciekawych trafień.
Intryguje mnie wątek matki – tu potraktowany zupełnie inaczej niż w dopiero co przeczytanej przeze mnie Fisharmonii – świetnie jest poznawać tak różne twarze autora.

Lubię krótkie formy i te dziwne opowiadania bardzo mi podeszły. Choć momentami były po prostu obleśne, ale poziom obleśności do zaakceptowania. Autor nabija się z wielu rzeczy, a jednocześnie tym nabijaniem się uderza we wzorce, fundamenty, ironizuje i burzy różne wyobrażenia. Jest tu wiele ciekawych trafień.
Intryguje mnie wątek matki – tu potraktowany zupełnie inaczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Fisharmonia. Snówpowiązałka – tytuł zachwyca, a historia rodzinna opowiedziana przez autora wywołuje całą gamę emocji – można się pośmiać, można się powkurzać (matka bohatera szczególnie potrafi rozdrażnić), a na koniec mocno się wzruszyć. To galeria dziwaków, i najfajniejszy problem z autorem jest taki, że bohaterowie jego książek, mają bardzo dużo z autora i realnych postaci, ale oczywiście nie wiadomo ile, coś tam wymyśla, coś ubarwia, tworzy postać której daje coś z siebie, ale czasami zastrzega, że ej to nie jestem całkiem ja. Książka żyje swoim życiem i każdy bierze z niej coś innego.
A ja nadrabiam poznawanie twórczości Huberta, bo jego sposób pisania to jest coś, co mnie porywa, gdybym umiała pisać, to tak właśnie chciałabym to robić.

Fisharmonia. Snówpowiązałka – tytuł zachwyca, a historia rodzinna opowiedziana przez autora wywołuje całą gamę emocji – można się pośmiać, można się powkurzać (matka bohatera szczególnie potrafi rozdrażnić), a na koniec mocno się wzruszyć. To galeria dziwaków, i najfajniejszy problem z autorem jest taki, że bohaterowie jego książek, mają bardzo dużo z autora i realnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Moje odkrycie! Hubert Klimko-Dobrzaniecki ma dar, który uwielbiam – takiego fajnego bajdurzenia o życiu, wplątywania swoich przemyśleń w klimat miejsca, tu akurat Islandii. Poznajemy autora, poznajemy Wyspę – choć w sposób nieoczywisty, nie ma tu typowych opisów kraju. Są ludzie, ich zachowania, zwyczaje, a to wszystko związane z bardzo osobistymi przeżyciami autora, ze wspomnieniami z dzieciństwa, z marzeniami, nadziejami. Są fascynacje filmem, muzyką, literaturą. To nie jest przewodnik. To jest opowieść.

Moje odkrycie! Hubert Klimko-Dobrzaniecki ma dar, który uwielbiam – takiego fajnego bajdurzenia o życiu, wplątywania swoich przemyśleń w klimat miejsca, tu akurat Islandii. Poznajemy autora, poznajemy Wyspę – choć w sposób nieoczywisty, nie ma tu typowych opisów kraju. Są ludzie, ich zachowania, zwyczaje, a to wszystko związane z bardzo osobistymi przeżyciami autora, ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Idealizm leży bardzo blisko głupoty, czego idealnym odzwierciedleniem jest don Kichot. Współczujemy mu, rozumiemy tragizm, trochę doceniamy, i podśmiechujemy się z jego obłędu. Chyba wolałabym jednak zostać z jakimś moim wyobrażeniem tej ponadczasowej opowieści, naznaczonej mocno obłędnym – nomen omen – charakterem obrazów Honoré Daumiera, w które mogę wpatrywać się i nieustannie zachwycać.
Jednak przyszedł czas, kiedy zachciało mi się poznać historię nieszczęsnego Rycerza Smętnego Oblicza... niestety nie znaleźliśmy wspólnego języka i drugi tom musi poczekać na lepsze czasy ;).

Idealizm leży bardzo blisko głupoty, czego idealnym odzwierciedleniem jest don Kichot. Współczujemy mu, rozumiemy tragizm, trochę doceniamy, i podśmiechujemy się z jego obłędu. Chyba wolałabym jednak zostać z jakimś moim wyobrażeniem tej ponadczasowej opowieści, naznaczonej mocno obłędnym – nomen omen – charakterem obrazów Honoré Daumiera, w które mogę wpatrywać się i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Hotel Dziwny. Śpiew Skrzekowyjca Florian Ferrier, Katherine Ferrier
Ocena 7,1
Hotel Dziwny. ... Florian Ferrier, Ka...

Na półkach: , , , , ,

Drugi tom Hotelu Dziwnego jest równie uroczy jak pierwszy. Świat stworzony przez francuskie małżeństwo jest odzwierciedleniem marzeń nostalgicznego dorosłego o pięknym, dobrym, kolorowym miejscu – i trochę dziwnym – czyli idealnie. Rabusie okazują się fajnymi dziwakami, wielki Skrzekowyjec nie jest wcale taki straszny, a czytanie i muzyka łagodzą obyczaje – scena, gdy Pan Leclair czyta do snu rabusiom, jest kwintesencją czytelniczego raju.
Proste prawdy przekazane w prosty sposób, ale warto docenić mądrą prostotę. Bo jak nie... to będzie szłit ;).

Drugi tom Hotelu Dziwnego jest równie uroczy jak pierwszy. Świat stworzony przez francuskie małżeństwo jest odzwierciedleniem marzeń nostalgicznego dorosłego o pięknym, dobrym, kolorowym miejscu – i trochę dziwnym – czyli idealnie. Rabusie okazują się fajnymi dziwakami, wielki Skrzekowyjec nie jest wcale taki straszny, a czytanie i muzyka łagodzą obyczaje – scena, gdy Pan...

więcej Pokaż mimo to