-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2019-04-26
2019-04-05
2019-04-20
Krótka, ale jakże treściwa książka w formie dramatu.
Na dwóch szalach wagi połóż 164 i 70 tys. ludzkich istnień i zobacz, w którą stronę się przechyli. Czy życie tych ze stadionu waży więcej, bo większa jest ich liczba?
Von Schirach w „Terrorze” zadaje fundamentalne pytania o to, czy powinniśmy kierować się swoją moralnością i rozsądkiem czy z góry ustalonymi zasadami i przepisami. Czy życie ludzkie waży tyle samo niezależnie od tego, czy po jednej stronie mamy jednostkę, a po drugiej masę? Czy można zabić jednych niewinnych ludzi w celu ratowania innych niewinnych ludzi? A jeśli to nie jest anonimowa grupa ludzi (jak w zestrzelonym samolocie), ale pojedynczy człowiek, dajmy na to umierający ranny w szpitalu, kiedy na sali obok na pilny przeszczep czeka trojka innych ludzi. Czy tego pierwszego możemy zabić, żeby uratować tych pozostałych? Prawo do życia względem prawa do życia.
Von Schirach zadaje pytania, a czytelnik musi odpowiedzieć sobie na nie sam. Albo i nie musi. Naturalne jest jednak to, że poszukujemy rozwiązań i jasnych wyroków, potrzebujemy tego aby zachować jasny i uporządkowany wewnętrzny obraz świata. Pisarz nie poda nam jednak odpowiedzi na fundamentalne pytanie: winny czy niewinny, na tacy. Uruchomi natomiast nasze zwoje mózgowe do pracy i zmusi do krytycznego myślenia.
Gorąco polecam na jeden dłuższy i spokojny wieczór. Książkę się połyka na raz, ponieważ akacja posuwa się bardzo dynamicznie, a autor cały czas trzyma w żelaznym uścisku uwagę czytelnika. Jeśli w jakikolwiek sposób ciekawią was kwestie moralności oraz nie odstręczają prawne zagadnienia – czytajcie.
Krótka, ale jakże treściwa książka w formie dramatu.
Na dwóch szalach wagi połóż 164 i 70 tys. ludzkich istnień i zobacz, w którą stronę się przechyli. Czy życie tych ze stadionu waży więcej, bo większa jest ich liczba?
Von Schirach w „Terrorze” zadaje fundamentalne pytania o to, czy powinniśmy kierować się swoją moralnością i rozsądkiem czy z góry ustalonymi zasadami i...
2019-04-23
mniej i bardziej ciekawe migawki z oddziału psychiatrycznego.
może zbyt znajome są mi te obrazki, żeby robiły na mnie wrażenie. budziły wspomnienia i momentami śmiech, bo widzę, że niezależnie od szpitala, klimat i problemy (zalana łazienka, zatkany odpływ, ktoś ukradl mi jogurt, fajki, gdzie fajki, infantylizjące zajęcia grupowe, żarcie, etc.) są i-den-ty-czne.
może jeśli ktoś nie zna realiów szpitala psychiatrycznego, a większośc czytelników zapewne nie zna, to robić to może jakieś wrażenie, jednak literacko to na pewno nie jest dla mnie książka na 5 gwiazdek.
mało treści w tej książce. trochę jest tak, że autorka napisała tak krotką książkę, pozbwioną fabuły, że niebardzo jest się na czym wyłożyć i pokazać ewentualne braki. ja może fabuły akurat w kontekście tych tematów nie oczekuję, ale faktycznie ta książka nie mogła się nie udać, bo niewiele w niej jest.
nie wiem, czy jest to czymś więcej niż zbiorem luźnych notatek z psychiaryka. momentami ciekawe zdania i nakreślone obrazy, ale chyba nic więcej. natomiast ciekawa jestem kolejnej książki autorki i trzymam kciuki za jej napisanie (jeśli ma ona taki plan).
mniej i bardziej ciekawe migawki z oddziału psychiatrycznego.
może zbyt znajome są mi te obrazki, żeby robiły na mnie wrażenie. budziły wspomnienia i momentami śmiech, bo widzę, że niezależnie od szpitala, klimat i problemy (zalana łazienka, zatkany odpływ, ktoś ukradl mi jogurt, fajki, gdzie fajki, infantylizjące zajęcia grupowe, żarcie, etc.) są i-den-ty-czne.
może jeśli...
2019-01-13
“Bezsenność w czasie karnawału” to zbiór tekstów Janusza Głowackiego pisanych na krótko przed śmiercią pisarza. Przechadza się on po warszawskim Krakowskim Przedmieściu, którego różne zaułki stanowią pretekst do snucia dygresji i wspomnień. Skupia się na światku artystycznym czasów PRLu w Polsce oraz życiu na emigracji. Odnosi się momentami również do sytuacji naszego kraju w chwili obecnej (2017).
Są w książce fragmenty naprawdę dobre, błyskotliwe, celne, dowcipne, tragiczne - cały Głowacki. Są jednak również obok nich te chaotyczne, nieco dłużące się, rozmemłane, zbyt prywatne.
Najpierw byłam rozczarowana, w połowie zastanawiałam się o czym właściwie on pisze. Pomyślałam sobie, że to wygląda jak plik nieco luźnych notatek, fragmentów prywatnych zapisków, które jednak nie nadają się do publikacji w takiej formie, że to nie jest całość.
Potem jednak zrozumiałam, że to książka człowieka, który się żegna i żegna się z bardzo różnymi wspomnieniami, z różnymi postaciami z przeszłości, z sobą samym z tamtych odległych czasów. Ostatecznie - nie jest to już forma jak w “Z głowy”, ale wciąż miło się go czyta i wielka szkoda, że nic już nie napisze.
Inna rzecz jest taka, że książka została wydana już po śmierci pisarza. Nasuwa się pytanie, czy ostateczna forma książki to została ustalona jeszcze za jego życia, czy też ktoś potem to wszystko złożył w całość według własnego uznania i opublikował. Mam wrażenie, że to drugie.
“Bezsenność w czasie karnawału” to zbiór tekstów Janusza Głowackiego pisanych na krótko przed śmiercią pisarza. Przechadza się on po warszawskim Krakowskim Przedmieściu, którego różne zaułki stanowią pretekst do snucia dygresji i wspomnień. Skupia się na światku artystycznym czasów PRLu w Polsce oraz życiu na emigracji. Odnosi się momentami również do sytuacji naszego kraju...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-10
Kiedy czytam sobie opinie o "O zmierzchu" to myślę sobie, że: mhm, byłoby dobrze jakby to właśnie o tym było. Tyle że nie jest.
Generalnie - ani ta książka nie jest dobrze napisana, ani oryginalna, ani odkrywcza, ani to powieść feministyczna. Nic nowego (w kontekście światka uniwersyteckiego czy artystycznego) pani Bohman nie powiedziała, coś tam próbowała pokazać po łebkach. Nawrzucała do powieści zupełnie niepotrzebne pseudonaukowe fragmenty, "watę słowną", jeszcze bardziej się rozdrabniając. Ostatecznie wyszła jakaś przedziwna mieszanka treści, obraz kobiety, która jest chodzącą niespójnością, z jednej strony ma, jak rozumiem, uchodzić za silną, niezależną, wykształconą, etc., z drugiej - jej uwieszenie na mężczyznach przyprawia o lekkie mdłości.* Nie łamie żadnych stereotypów, a za taką bohaterkę uchodzi w czytanych przeze mnie recenzjach.
*Jak teraz to piszę to pomyślałam sobie, że tę jej niespójność można uznać w sumie za jedyny udany motyw powieści. Jeśli uznać to za efekt zamierzony. Bardziej jednak prawdopodobne, że to po prostu zła konstrukcja postaci.
I ostatnia rzecz - ta książka to dla mnie historia, która nigdy się na dobre nie zaczęła. Lekko rozmemłany wstęp przeciągnął się aż do ostatniej strony. Za dużo tam chaosu, niepotrzebnych pseudonaukowych i artystycznych wtrąceń, które ani to czegoś czytelnika uczą, ani coś wnoszą do fabuły, a za mało świadomości, co się właściwie chce przekazać. Niespójna, słaba literatura moim zdaniem.
Kiedy czytam sobie opinie o "O zmierzchu" to myślę sobie, że: mhm, byłoby dobrze jakby to właśnie o tym było. Tyle że nie jest.
Generalnie - ani ta książka nie jest dobrze napisana, ani oryginalna, ani odkrywcza, ani to powieść feministyczna. Nic nowego (w kontekście światka uniwersyteckiego czy artystycznego) pani Bohman nie powiedziała, coś tam próbowała pokazać po...
2018-12-22
2018-03-24
2018-08-24
2018-09-15
Historia miasteczka bardzo ciekawa, ale sposób opowiadania autora mało porywający. Pod koniec już byłam znużona.
Historia miasteczka bardzo ciekawa, ale sposób opowiadania autora mało porywający. Pod koniec już byłam znużona.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-01-17
2017-07-18
2017-06-02
2017-05-01
2016-09-15
2016-07-28
2016-02-26
"Miniaturzystka" to jednak powieść z potencjałem, z dobrym pomysłem na fabułę, ale kiepsko zrealizowana. Skłania mnie do refleksji nad współczesną literaturą angielską i amerykańską i ....postrzeganiem czasu. więcej na blogu : http://www.parapetliteracki.pl/miniaturzystka-jessie-burton
"Miniaturzystka" to jednak powieść z potencjałem, z dobrym pomysłem na fabułę, ale kiepsko zrealizowana. Skłania mnie do refleksji nad współczesną literaturą angielską i amerykańską i ....postrzeganiem czasu. więcej na blogu : http://www.parapetliteracki.pl/miniaturzystka-jessie-burton
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-29
2015-07-22
„Jestem przerażony, że jestem uwięziony w tym jednym życiu, w jednym czasie i jednym ciele, i że nie będzie już innych czasów ani innych ciał.”
Lotnisko w Monachium, to książka o mnie, o tobie, o dojmującej samotności.
Daje do myślenia, zostaje jakiś czas z czytelnikiem i pyta: a ty? czy możesz powiedzieć, że nie jesteś taki? że to cię nie dotyczy?
Zapraszam na recenzję na mojego bloga: http://www.parapetliteracki.pl/lotniskowmonachium/
:)
„Jestem przerażony, że jestem uwięziony w tym jednym życiu, w jednym czasie i jednym ciele, i że nie będzie już innych czasów ani innych ciał.”
Lotnisko w Monachium, to książka o mnie, o tobie, o dojmującej samotności.
Daje do myślenia, zostaje jakiś czas z czytelnikiem i pyta: a ty? czy możesz powiedzieć, że nie jesteś taki? że to cię nie dotyczy?
Zapraszam na recenzję...
2015-05-04
Historie z Podlasia udały się dość słabo.
Z jednej strony autorka podaje czytelnikowi 10 rozdziałów o... no właśnie i już tutaj się zacinam. Bo w sumie nie wiem o czym.
Zaczyna się od opowieści o tym, jak autorka w tytułowym Orzeszkowie wylądowała i skręca ona od razu w bardzo kameralne i zbyt, jak dla mnie, prywatne rejony, które mnie zwyczajnie nie interesują. Z początku brzmi to więc jak książka pisana dla samej siebie. Potem odpływa w rozdział, w którym pisze o tym jak kwitną kwiatki i wieje wiatr, a ja zaczynam ze zniecierpliwieniem stukać paznokciem w czytnik i przeskakiwać co drugie zdanie, bo jednak ani to poezja, ani to ciekawe.
A później, trochę nieprzygotowana, wskakuję w "dużą" historię Podlasia, a przede wszystkim w historię białoruskiej mniejszości na tych terenach. Pojawia wspomnienie Bieżeństwa, morderczej wędrowki w tę i z powrotem. Autorka kreśli pobieżnie dramatyczne losy Białorusinów po II wojnie, kiedy tzw. żołnierze wyklęci czyszczą "Polskę dla Polaków" ze wszelkich możliwych "wrogów ojczyzny" i potencjalnych zdrajców, i naturalnie bogu ducha winni obcy spod wschodniej granicy (polscy Białorusini, polscy Żydzi, polscy Tatarzy) się w tych kategoriach mieszczą. Czyszczą więc, "pacyfikując wsie białoruskie", i to czyszczą tak, że w przyszłości czyny te będą klasyfikować się w kategoriach zbrodni przeciwko ludzkości, lecz nie przeszkodzi to do dzisiaj temu, aby w Hajnówce 1 marca paradowano z portretem "Burego" jako bohatera. Bohatera, który mordował dziadów i sąsiadów tych zakutych pał, ale kto by się tam historią przejmował. Polska dla Polaków - wiadomo.
Autorka ma zrywy, kiedy wręcz zalewała mnie nazwami własnymi, których ani się nie zapamiętuje, ani nie są one tak naprawdę do niczego potrzebne, i szczegółami absolutnie absurdalnymi, jak długość jakiś elementów stalowych składających się na tory i tym podobnymi kwestiami.
Z kolei w innych momentach brakowało mi doprecyzowania pewnych tematów (np. pisze o symbolice w prawosławiu i o jednym napisze, o innym napisze, że "nie wie", kiedy można było się jednak dowiedzieć).
Ale przede wszystkim brakowało mi tego Orzeszkowa. Brakowało ludzi w tej książce, małych historii ludzkich istnień, dla których głównie czytam reportaże. Spodziewałam się, że autorka opowie mi o postaciach mieszkających w Orzeszkowie, roztoczy przede mną historie opuszczonych domów, szkoły, stacji kolejowej, cerkwi. Tak, jest o tym trochę, ale bardzo, bardzo mało.
Anna Romaniuk wymieszała wielką historię z tą bardzo kameralną i wyszło to niestety dość słabo. Rozdział o historii powojennej tych terenów jest stosunkowo najlepszy, bo przynajmniej można się z niego czegoś nauczyć, natomiast to trochę za mało, żeby tę książkę ocenić pozytywnie.
Z jednej strony za dużo sentymentalizmu, a drugiej za mało konkretu, a przede wszystkim, jak napisałam wyżej, za mało historii ludzi i za mało Orzeszkowa w "Orzeszkowie".
Historie z Podlasia udały się dość słabo.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZ jednej strony autorka podaje czytelnikowi 10 rozdziałów o... no właśnie i już tutaj się zacinam. Bo w sumie nie wiem o czym.
Zaczyna się od opowieści o tym, jak autorka w tytułowym Orzeszkowie wylądowała i skręca ona od razu w bardzo kameralne i zbyt, jak dla mnie, prywatne rejony, które mnie zwyczajnie nie interesują. Z początku...