Twoja twarz jutro. Trucizna, cień i pożegnanie Javier Marías 8,2

ocenił(a) na 1032 tyg. temu Proust, Dostojewski, Myśliwski, Marias – co łączy tych na pozór różnych autorów: trafne odszyfrowanie czy też odczarowywanie rzeczywistości. Ich nie zmyli banalność, bałamuctwo i utarte frazesy. Wyobrażam ich sobie jako uczonych ślęczących w pocie czoła, nocami, z piórem nad kartką papieru i śledzących każdy atom ludzkiej egzystencji, każdy symptom zagmatwanego charakteru człowieka. Oczywiście są różni: Proust znajduje piękno, Myśliwski szuka rozsądku, Marias próbuje uporządkować to co zdaje się chaosem a Dostojewski rozgrzesza i zadaje pokutę, ale jako pisarze nie zatrzymują się, idą tak sprawnie i szybko, że powodują u czytelnika zadyszkę, wymagają od niego maksymalnego skupienia. Jeden z bohaterów Twojej twarzy jutro od czasu do czasu zadaje pytanie: (cytuję z pamięci) co jeszcze widziałeś, co zaobserwowałeś, a może jeszcze coś utkwiło ci w pamięci?, mówi: nie należy poprzestawać na tym co powierzchowne, to co głębiej jest znacznie bardziej interesujące. I ci czterej pisarze wskazują czytelnikowi drogę do wnętrza człowieka, oczywiście można tą drogą pójść albo i nie, na tym polega ich wielkość, że nie narzucają się czytelnikowi.
Marias odżegnuje się od Dostojewskiego, lecz trudno nie zauważyć, że operują w tej samej materii, dobra i zła, tam gdzie zacierają się granice moralne. U obu dobro i zło mieszają się ze sobą w jednym ciele, stąd operacja jest długotrwała i mozolna oraz kosztowana, bez jednoznacznego rezultatu, to znaczy ani dobro ani zło nie są jednoznaczne.
Narrator powieści, Jacobo Deza, jest zatrudniony w budynku bez nazwy, pracując nad ściśle tajnymi zleceniami. Za zadanie ma rozpracowywanie osobowości, czyli ściąganie z obserwowanych osób masek, z tym zastrzeżeniem, że ma określić ich zachowania w przyszłości, czyli odkryć ich twarz jutro. Te poszukiwania dla głównego bohatera okazują się drogą do stopniowego poznawania swojej osobowości, ze smutną konkluzją, że najtrudniej jest zdjąć maskę z siebie i że sam nie wiesz człowieku, co za bestia w tobie siedzi. Prawda, dojście do poznania samego siebie zajęło bohaterowi 1600 stron i zapewne to nie jedyna niedogodność tego dzieła, czy też brak pisarski, ale skoro chcemy czytać idealne książki, to musimy przerzucić się na produkty pisarskie robotów, obecnie nazywanymi sztuczną inteligencją, które ta inteligencja dopasuje do naszych wyjątkowych oczekiwać. Ale czy naprawdę w ten sposób poznamy siebie? A czy poznamy świat? Czy zdejmiemy maskę sobie i temu światu?
P.S.
Dygresja o sztucznej inteligencji pochodzi ode mnie i nie ma żadnego związku z dziełem Mariasa.