-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1173
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać419
Biblioteczka
2015-01-04
2015-03-09
Mój przyjaciel mrok to drugi tom cyklu o niewielkim miasteczku Hollows leżącym gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Jego mieszkańcy tworzą jedną wielką rodzinę, znają się od lat, choć nie zawsze żyją w dobrych stosunkach. Spotykamy tu wielu bohaterów, którzy zmagają się z przeróżnymi problemami, a wszystko to dzieje się właśnie w Hollows.
Głównym wątkiem powieści jest sprawa zaginionej przed laty kobiety, której teraz, po śmierci ojca, poszukuje syn Michael. Plotki głoszą, że była nieszczęśliwa w małżeństwie i pewnego dnia spakowała walizkę, wsiadła do czarnego samochodu i uciekła z kochankiem porzucając męża i dwójkę dzieci. Jednak jej syn w to nie wierzy i próbuje poznać prawdę. Uważa, że matka nie była typem osoby, która z dnia na dzień zostawia całe swoje życie, a przede wszystkim dzieci, które darzyła ogromną miłością. Czy kobieta rzeczywiście uciekła? A może przydarzyło jej się coś okropnego, coś, co na zawsze zmieni życie jej syna?
Życie w niewielkim Hollows nie jest idyllą. Tak jak w innych miejscach na świecie ludzie mają swoje problemy i autorka mówi o tym w swojej powieści. Poznajemy w niej emerytowanego policjanta Jonesa Coopera, który nie może pogodzić się z koszmarami z przeszłości oraz tym, że nie wykonuje już pracy, która była jednocześnie jego największą pasją. Z polecenia żony chodzi do psychologa, ale dopiero pomoc w prywatnym śledztwie dotyczącym poszukiwań matki Michaela napędza go do działania, dopiero wtedy czuje, że jego życie ma jakiś sens i nie jest miałką papką.
"Na tym polega hipokryzja dorosłości: nie chcesz, by dzieci, o które się troszczysz, robiły rzeczy, które sam robiłeś, kiedy nie miałeś pojęcia, jak kruche jest życie."
W Hollows od niedawna mieszka także pisarka Bethany Graves razem ze swoją nastoletnią córką Willow. Kobieta chciała uciec od zgiełku Nowego Jorku i przenieść się do niewielkiej mieściny, w której będzie miała święty spokój i poświęci się tworzeniu i wychowywaniu córki. Dziewczyna natomiast nie czuje się dobrze w nowym miejscu, myśli tylko o tym, że chciałaby wrócić do poprzedniego życia.
Na kartach powieści poznajemy również Paulę Carr - niegdyś przebojową i pełną życia kobietę, teraz matkę dwójki dzieci, nieustannie zastraszaną i kontrolowaną przez męża. Nie stosuje on wobec niej przemocy fizycznej, ale psychiczną, przez co kobieta czuje się jak w klatce - nie może samodzielnie wykonać ani jednego kroku.
Losy bohaterów nieustannie splatają się ze sobą, przez co podczas lektury nie mamy wrażenia, że przytłacza nas ilość wątków. Wszystkie one tworzą jedną, spójną historię, która naprawdę wciąga. Narracja przeskakuje w każdym rozdziale od jednej osoby do drugiej, przez co miałam wrażenie, że muszę przeczytać jeszcze jeden rozdział, bo a nuż w kolejnym dowiem się, jak potoczyły się losy bohaterów z rozdziału poprzedniego.
Okładka jest mroczna i tajemnicza, co wprowadza w przeświadczenie, że będziemy mieli do czynienia z horrorem lub thrillerem. Nic bardziej mylnego - moim zdaniem Mój przyjaciel mrok to przede wszystkim powieść obyczajowa, w której możemy zobaczyć, że nie tylko nasze życie nie jest kolorowe, że każdy człowiek, niezależnie od statusu majątkowego, prędzej czy później będzie miał w swoim życiu trudne momenty. Jeśli chodzi o wątek dotyczący zaginięcia matki Michaela, moim zdaniem zakończył się w ciekawy sposób, nieprzewidywalny dla mnie i pokazuje jak pokręcona jest ludzka psychika. Natomiast ogólnie zakończenie wszystkich wątków było dla mnie zbyt poprawne, zbyt grzeczne, wolałabym żeby coś potoczyło się źle lub żeby "polała się krew". Utwierdziło mnie ono w przekonaniu, że raczej jest to powieść obyczajowa niż mocny thriller.
Mój przyjaciel mrok to pozycja, wobec której miałam odmienne oczekiwania. Otrzymałam coś innego, ale nie znaczy, że gorszego. Bardzo mi się spodobała, chętnie po nią sięgałam, a po jej odłożeniu historia cały czas siedziała mi gdzieś z tyłu głowy. Mam teraz zamiar sięgnąć po poprzedni tom tego cyklu oraz po inne wydane w Polsce dzieła Lisy Unger.
[www.zaczytanawksiazkach.blogspot.com]
Mój przyjaciel mrok to drugi tom cyklu o niewielkim miasteczku Hollows leżącym gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Jego mieszkańcy tworzą jedną wielką rodzinę, znają się od lat, choć nie zawsze żyją w dobrych stosunkach. Spotykamy tu wielu bohaterów, którzy zmagają się z przeróżnymi problemami, a wszystko to dzieje się właśnie w Hollows.
Głównym wątkiem powieści jest sprawa...
2015-02-24
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, jakby to było, gdybyście mogli ponownie porozmawiać ze swoimi zmarłymi bliskimi? Usłyszeć ich głos, znów poczuć ich obecność... Na pewno nie raz o tym myśleliście. Temat ten podejmuje Mitch Albom w swojej najnowszej powieści Pierwszy telefon z nieba.
Coldwater to niewielka amerykańska mieścina, w której wszyscy znają wszystkich od pokoleń. Mieszkańcy wiodą spokojne, nudnawe życie i nic nie zwiastuje burzy, która rozpętuje się pewnego dnia. Do kilku osób niemalże w tej samej chwili dzwonią ich bliscy zmarli. Jak to możliwe? W jaki sposób kontaktują się z nimi i w jakim celu? A może to wszystko jedna wielka ściema? Nie wiadomo, czy to prawda, faktem jest jednak to, iż życie wszystkich mieszkańców Coldwater diametralnie się zmienia: do miasteczka przybywa prasa, telewizja i przede wszystkim ludzie mocno wierzący w to, iż są świadkami cudu. Zaczynają koczować pod domami "wybranych", modlić się, kościoły pękają w szwach. Wszyscy wydają się być nawróconymi chrześcijanami pragnącymi również usłyszeć głos swoich bliskich.
"Każde życie ma dwie historie: tę, którą człowiek przeżywa, i tę, którą opowiadają inni."
Jedyną, wydawać by się mogło normalną, osobą w całym tym cyrku jest Sully - mężczyzna po przejściach, niesłusznie osadzony w więzieniu, który po wyjściu z niego próbuje zacząć życie od nowa - wychowując małego synka i próbując pozbierać się po śmierci żony. Nie wierzy w mistyczną moc telefonów, uważa, że jest to czyjś sprytny zabieg, dzięki któremu może manipulować tysiącami ludzi - zarówno adresatów jak i pielgrzymów przybywających do Coldwater. Rozpoczyna własne śledztwo, w którym próbuje udowodnić innym, sobie a przede wszystkim synkowi czekającemu na telefon od zmarłej mamusi, że wszystko to jest jedną wielką mistyfikacją. Podczas lektury razem z bohaterami możemy zastanawiać się jak zakończy się ta historia i czy telefony z nieba okażą się prawdziwe.
"Żywi nie mogą rozmawiać ze zmarłymi! Myślicie, że gdyby mogli, to ja bym tego nie robił? Czy nie zamieniłbym kolejnych stu oddechów na jedno słowo od swojej zony? To nie możliwe. Nie ma Boga, który robi takie rzeczy. W Coldwater nie ma żadnego cudu. To jakaś sztuczka, oszustwo, wymysł, bujda na resorach!."
Kilka miesięcy temu miałam okazję zapoznać się z poprzednią powieścią Mitcha Alboma pod tytułem Zaklinacz czasu. Zwróciłam wtedy uwagę na specyficzny, charakterystyczny dla niego styl, na temat, który poruszał oraz na mnóstwo ciekawych i godnych zapamiętania cytatów. Uważam, że była ok, nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, ale utkwiła mi w pamięci. Dlatego też postanowiłam sięgnąć po najnowszą powieść Alboma. Autor zachował swój styl, ponownie mamy kilku głównych bohaterów i również w tej historii umieścił sporo godnych zanotowania cytatów i pozwala zastanowić się nam, czytelnikom, jak byśmy zachowali się, gdybyśmy byli na miejscu bohaterów powieści.
Pierwszy telefon z nieba to opowieść pełna religijnych frazesów i przemyśleń dotyczących życia po śmierci z punktu widzenia katolików. Nie przepadam za wątkami religijnymi i przyznam szczerze, że momentami męczyły mnie wręcz fanatyczne zachowania bohaterów. Ciekawa jest natomiast reakcja Kościoła na wydarzenia mające miejsce w Coldwater, który nie wierzy w prawdziwość telefonów i traktuje tych ludzi jako "nadwrażliwych parafian".
Interesująca jest również reakcja ludzi na tajemnicze telefony. Zauważyć można, jak wielką potrzebę mamy by porozmawiać z bliskimi, jak bardzo za nimi tęsknimy, nawet wiele lat po ich odejściu. Mieszkańcy Coldwater niczym w kolejce po karpia w Lidlu pchali się do sklepu z telefonami, aby za wszelką cenę zakupić ten sam model, który miała jedna z osób otrzymujących telefony.
Pierwszy telefon z nieba to powieść, po której nie możemy oczekiwać pędzącej akcji. Początek i końcówka są bardziej dynamiczne niż pozostała część, gdzie wszystko toczy się dosyć monotonnie. Ogromnym atutem tej książki jest wątek sensacyjny i śledztwo prowadzone przez Sully'ego. Zresztą Sully to świetnie wykreowany bohater, którego najbardziej polubiłam w całej tej historii, głównie dlatego, że jest realistyczny i niepapierowy.
"Jeżeli znajdziesz w życiu jednego prawdziwego przyjaciela, jesteś bogatsza niż większość ludzi. Jeżeli ten prawdziwy przyjaciel jest twoim mężem, to spotkało cię błogosławieństwo. A jeżeli tym jedynym prawdziwym jest twoja siostra, niech ci nie będzie przykro. Ona przynajmniej nie może się z tobą rozwieść."
Jeśli znacie poprzednie dzieła Mitcha Alboma, to uważam, że nie zawiedziecie się na Pierwszym telefonie z nieba. To pozycja, która skłania do refleksji i pozwala uzmysłowić sobie, do jak wielkiego chaosu może doprowadzić jeden człowiek. A czy Wy chcielibyście otrzymać telefon z nieba? Czy może jesteście zdania, że zmarłych należy pozostawić w spokoju?
[www.zaczytanawksiazkach.blogspot.com]
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, jakby to było, gdybyście mogli ponownie porozmawiać ze swoimi zmarłymi bliskimi? Usłyszeć ich głos, znów poczuć ich obecność... Na pewno nie raz o tym myśleliście. Temat ten podejmuje Mitch Albom w swojej najnowszej powieści Pierwszy telefon z nieba.
Coldwater to niewielka amerykańska mieścina, w której wszyscy znają wszystkich od...
2015-08-04
2015-05-10
2015-12-31
2015-12-29
2015-12-18
2015-12-13
2015-12-03
2015-11-25
2015-11-13
2015-11-06
2015-11-01
2015-10-26
2015-10-24
2015-10-21
2015-10-15
2015-10-02
2015-09-28
[geim] to debiutancka powieść szwedzkiego pisarza Andersa de la Motte, byłego oficera policji, obecnie konsultanta do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego. Swą wiedzą podzielił się z czytelnikami, kreując postać Rebekki - kobiety zajmującej się ochroną najważniejszych osób w państwie. Dzięki temu pokrótce możemy się dowiedzieć, jak trudna i wymagająca jest to profesja. Ale cała historia opowiada o czymś innym - o Grze, która potrafi wywrócić ludzkie życie do góry nogami.
Henrik Pettersson - leń i kombinator, znajduje w pociągu wypasiony TELEFON. Nie byłby sobą, gdyby go nie zwinął; niemal natychmiast zaczyna kalkulować, ile by na nim zarobił. Postanawia jednak go zatrzymać, gdyż na ekranie komórki wyświetla się komunikat: "Wanna play a game?". Po kilku chwilach wahania, HP odpowiada YES i rozpoczyna rozgrywkę. Początkowo otrzymuje proste zadania, jednak z biegiem czasu stają się one coraz trudniejsze i coraz bardziej ryzykowne. Gra zaczyna wpływać na jego życie. Jego postępy są monitorowane i oceniane przez innych graczy, a Przywódca czyli osoba zarządzająca całym przedsięwzięciem wypłaca "szczęśliwcom" odpowiednią sumę gotówki, zależnie od poziomu wykonywanego zadania. Na czym one polegają i jaką cenę poniesie Henrik za dołączenie do Gry? I kto jest jej pomysłodawcą? Odpowiedzi na te pytania chcemy poznać my, czytelnicy, ale również główny bohater.
W powieści pojawia się także Rebecca Normen - trzydziestokilkuletnia policjantka, o której wspomniałam na początku. To kobieta, która w przeszłości doświadczyła cierpienia i przeżyła wiele dramatycznych chwil. Wstąpienie do policji było formą jej własnej terapii, pozwoliło poczuć się bezpiecznie i niezależnie. Jest całkowitym przeciwieństwem Henrika - pracowita, poważna, samowystarczalna, tajemnicza... Wybudowała wokół siebie mur, którego teoretycznie nikt i nic nie jest w stanie przebić. Ktoś jednak wie, co przeżyła i nie daje jej o tym zapomnieć, pozostawiając w jej szafce w pracy tajemnicze wiadomości...
"Zachowanie Rebekki było tylko fasadą, rodzajem gry, która zdradzała, że opakowanie nie do końca pasuje do zawartości." [s. 40]
Od początku byłam ciekawa, w jaki sposób autor połączy wątki Henrika i Rebekki. Nie ukrywam, że zaskoczył mnie, bo takiego rozwiązania w życiu bym się nie domyśliła. Nie będę oczywiście zdradzać szczegółów, ale uważam to pewnego rodzaju niedopowiedzenie za plus.
Henrik jest typem mężczyzny, z którym nie chciałaby się związać chyba żadna kobieta. Nie ma stałej pracy, zajmuje się drobnymi kradzieżami, byciem na zasiłku lub pożycza pieniądze od znajomych. To stuprocentowy egoista - myśli tylko i wyłącznie o sobie, nie przejmuje się nikim i niczym i czasem miałam ochotę potrząsnąć nim mocno, żeby wreszcie się ogarnął i wziął się w garść. Wygląd również pozostawia wiele do życzenia. Jego życie jest monotonne i nieciekawe, a sukcesy i pochwały innych w Grze sprawiają, że czuje się doceniony i zauważony, a na dodatek zdobywa pieniądze, dzięki czemu nie musi zajmować się niczym innym. W ogóle Anders de la Motte w bardzo ciekawy sposób opisał, co uzależnienie (bo inaczej nie mogę tego nazwać) potrafi zrobić z ludzkim mózgiem, mam na myśli nieracjonalne wręcz zachowanie HP, gdy mimo mnóstwa czyhających, a nawet bezpośrednio dotykających jego znajomych niebezpieczeństw, nie potrafił się oprzeć Grze i dalej uparcie nie chciał z niej zrezygnować, nie mógł też uświadomić sobie, co zrobiła z jego życiem.
"Wmawiał sobie, że jest supergwiazdą, a był tylko jednym z pionków. Szeregowcem, którego bez skrupułów można poświęcić, żeby Gra toczyła się dalej." [s.158]
Za Rebeccą początkowo nie przepadałam i gdybym poznała ją w rzeczywistości, to też raczej byśmy się nie zaprzyjaźniły. Odniosłam wrażenie, że trudno nawiązuje kontakty i że żyje w swoim świecie, nie dopuszczając do niego nikogo z zewnątrz. W miarę upływu czasu i stron zrozumiałam przyczyny jej zachowania, ale mimo wszystko nie opuszczało mnie uczucie, że nie ma w niej żadnych ciepłych, pozytywnych emocji, a jej życie i postrzeganie świata jest takie... czarno-białe.
Tak jak napisałam wcześniej, bardzo interesujące jest to, co Gra czyniła z ludzkim umysłem, ale nie spodobało mi się już to, czym w efekcie się okazała (a przynajmniej takie podejrzenia mieli bohaterowie, autor zostawił otwartą furtkę, bo przecież mamy jeszcze kolejne tomy serii). Mam nadzieję, że nie okaże się to ostatecznym rozwiązaniem, bo choć sam pomysł na Grę jest oryginalny, to jej cel brzmiał zbyt nieprawdopodobnie i przypominał mi inne historie. Brzmię pewnie nieco tajemniczo, ale nie będę zdradzać zbyt wiele z fabuły, a chcę wspomnieć o tym, co mi w niej nie pasowało ;)
[geim] to pozycja, w której pełno jest przekleństw i niemało brutalnych, jeśli mogę to tak nazwać, sytuacji, dlatego odradzam ją młodszym czytelnikom. Podobało mi się jak autor wykreował postać Henrika, bo choć nie przepadam za nim jako człowiekiem, to paradoksalnie uważam, że jest świetnym bohaterem, który genialnie kontrastuje z Rebekką. Końcówka powieści była ekscytująca, rodem z filmów akcji i pozostawiła we mnie apetyt na kolejne tomy, które z pewnością przeczytam. Jestem ciekawa, jak ta historia się potoczy. A czy Wy chcecie razem ze mną dołączyć do Gry?
[www.zaczytanawksiazkach.blogspot.com]
[geim] to debiutancka powieść szwedzkiego pisarza Andersa de la Motte, byłego oficera policji, obecnie konsultanta do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego. Swą wiedzą podzielił się z czytelnikami, kreując postać Rebekki - kobiety zajmującej się ochroną najważniejszych osób w państwie. Dzięki temu pokrótce możemy się dowiedzieć, jak trudna i wymagająca jest to profesja. Ale...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to