-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
„Wiem, jak wygląda piekło” to książka, którą przeczytałam niemal jednym tchem. W historii Pani Aliny jest coś magnetycznego a przede wszystkim szalenie wzruszającego. To co najbardziej urzekło mnie w tej pozycji, to ukazanie obozowego życia z zupełnie innej strony. Pani Alina sama przyznała, że gdy trafiła do Auschwitz, na własne oczy zobaczyła, jak wygląda piekło. W swoim pobycie w obozie chciała widzieć jednak jakiś większy sens. Sama przyjęła, że takie było jej przeznaczenie. Z tego trudnego doświadczenia wyniosła tyle ile mogła. Naukę języków, czytanie książek a przede wszystkim pamięć o szczęśliwych chwilach. W obozie zagłady, takie chwile bowiem również Pani Alinie się zdarzały. I to na nich w swoich wspomnieniach w wielkiej mierze skupia się bohaterka. Pierwszy raz spotkałam się z takim podejściem. Tym większe ta książka wywarła na mnie wrażenie. Tym mocniej na mnie oddziaływała jej lektura.
„Wiem, jak wygląda piekło” to fascynująca opowieść o życiu niezwykłej kobiety. I to życie czuć niemal na każdej stronie tej publikacji. Książka napisana jest w sposób niesamowicie ciekawy i spójny. Niezwykle wzruszającym elementem było również zamieszczenie w publikacji listów które Pani Alina pisała do bliskich i które bliscy pisali do Pani Aniny.
Trochę zabrakło mi miejscami rozwinięcia niektórych wątków z życiorysu bohaterki. Zdaje sobie jednak sprawę, że Pani Alina zdradziła w rozmowie, dokładnie tyle ile chciała. Mimo to ja w tym zakresie czuję lekki niedosyt. Tak czy inaczej na mnie ta książka zrobiła ogromne wrażenie. Jestem pewna, że jej lektura pozostanie ze mną jeszcze bardzo długo.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Wiem, jak wygląda piekło” to książka, którą przeczytałam niemal jednym tchem. W historii Pani Aliny jest coś magnetycznego a przede wszystkim szalenie wzruszającego. To co najbardziej urzekło mnie w tej pozycji, to ukazanie obozowego życia z zupełnie innej strony. Pani Alina sama przyznała, że gdy trafiła do Auschwitz, na własne oczy zobaczyła, jak wygląda piekło. W swoim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Choć narracja powieści „Sekret mojego męża” prowadzona jest w trzeciej osobie to stanowi ona rozpisaną na trzy głosy opowieść o sekrecie, który niszczy życie wielu rodzin. Szalenie podobała mi się złożoność tej historii i ukazanie sieci powiązań pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami i decyzjami, które podejmowali bohaterowie. Pomimo blisko pięciuset stron ja dosłownie nie mogłam się oderwać od jej lektury i pochłonęłam ją niemal w jeden dzień. Nie bacząc na to, że kilku kwestii się domyślałam, to i tak do końca pozostawałam w napięciu, bo autorka naprawdę umiejętnie wplatała w fabułę nowe elementy, które zaskakiwały i kazały w inny sposób spojrzeć na dotychczasowe wydarzenia. Wbrew tej złożoności, całość wydaje się być doskonale zaplanowana i spójna. Jedną z większych zalet tej powieści jest jej logiczność. Wszystko w tej fabule miało swoje miejsce i swój sens. Choć wątek męża i kuzynki Tess pozostawia trochę do życzenia to niestety wierzę, że coś takiego może się wydarzyć również w realnym życiu.
Bardzo przypadły mi do gustu również kreacje bohaterów tej książki. Nie wszyscy są pozytywni i miałam w stosunku do nich różne odczucia, ale nie sposób odmówić im realności i charakteru. Każda z postaci skrywa swoje tajemnice, każda zmaga się również z różnymi problemami oraz dylematami moralnymi. Do tego Cecilia, Rachel i Tess to kobiety, w których życiu całkiem sporo się dzieje, ale także ich postawy wywołują w czytających wiele pytań o to jak sami postąpilibyśmy w momencie próby. To co jeszcze zasługuje na szczególną uwagę, to niezmiernie rozwinięta warstwa psychologiczna tej powieści. Znajdziemy tu bowiem wątki dotyczące zdrady, żałoby, sekretów, które niszczą, poczucia winy czy przejmującej straty i chęci zemsty.
Bardzo podobały mi się również nawiązania w powieści do muru berlińskiego. Jest ich niewiele, ale one również mają swój udział w tej powieści.
Podsumowując: „Sekret mojego męża” to moje trzecie spotkanie z twórczością Liane Moriarty i muszę Wam powiedzieć, że jak na razie, jest to zdecydowanie spotkanie najlepsze. Książka nie tylko wzbudziła we mnie wiele emocji, ale pozostawiła we mnie całkiem sporo pytań. Ja dosłownie nie mogłam oderwać się od jej lektury i mam wrażenie, że zostanie ona we mnie na dłużej.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
Choć narracja powieści „Sekret mojego męża” prowadzona jest w trzeciej osobie to stanowi ona rozpisaną na trzy głosy opowieść o sekrecie, który niszczy życie wielu rodzin. Szalenie podobała mi się złożoność tej historii i ukazanie sieci powiązań pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami i decyzjami, które podejmowali bohaterowie. Pomimo blisko pięciuset stron ja dosłownie nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Wróbel w getcie” to kolejna po „Motyl i skrzypce” lektura Kristy Cambron, która dosłownie przepełniona jest emocjami, ranami, ale przede wszystkim ogromną nadzieją. Teraźniejszość przeplata się w niej z trudną przeszłością a tajemnice odkrywane po latach wcale nie tracą na swoim znaczeniu.
To co najbardziej zwróciło moją uwagę w tej książce, to niesamowicie ciekawe kreacje głównych bohaterek. Zarówno Kaja jak i Sera charakteryzują się niezwykłą siłą i determinacją by walczyć o szczęście a przede wszystkim o dobro swoich bliskich. Między innymi z tego powodu „Wróbel w getcie” to dla mnie książka, którą czyta się niemal jednym tchem. Wydarzenia w niej opisane są trudne a mimo to autorka przedstawiła je w sposób niezwykle subtelny. Co absolutnie nie znaczy, że te wydarzenia zostały pozbawione siły oddziaływania. Wprost przeciwnie.
Muszę też przyznać, że ta powieść podobała mi się bardziej od swojej poprzedniczki. Niemal od razu poczułam więź z jej bohaterkami i z ogromnym zainteresowaniem śledziłam ich losy. I jak wydarzenia związane z Serą nie porwały mnie tak mocno jak na to liczyłam, tak historia Kai pochłonęła mnie całkowicie. Na plus zapisuję autorce również nawiązanie w swojej historii do zdarzeń, które faktycznie miały miejsce. Bardzo przypadła mi do gustu również część opisująca codzienność w Terezinie i nawet trochę mam żal do autorki, że nie rozwinęła tego tematu.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Wróbel w getcie” to kolejna po „Motyl i skrzypce” lektura Kristy Cambron, która dosłownie przepełniona jest emocjami, ranami, ale przede wszystkim ogromną nadzieją. Teraźniejszość przeplata się w niej z trudną przeszłością a tajemnice odkrywane po latach wcale nie tracą na swoim znaczeniu.
To co najbardziej zwróciło moją uwagę w tej książce, to niesamowicie ciekawe...
Harlan Coben jest jednym z tych autorów po którego powieści mogę sięgać właściwie w ciemno. Gdy więc zobaczyłam informacje o tej pozycji w zapowiedziach wydawcy wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Niestety, tym razem, odczuwam po lekturze tej książki lekki niedosyt. Nieustannie miałam bowiem poczucie, że za mało Cobena w tym Cobenie. Żeby jednak nie było, muszę przyznać, że powieść przypadła mi do gustu, niemniej autor przyzwyczaił mnie i myślę wielu czytelników do zupełnie innego poziomu.
To, za co najbardziej mam żal do autora, to niewystarczające w moim poczuciu rozwinięcie wątku chłopca z lasu. Ten wątek wydał mi się szalenie intrygujący, ale niestety autor potraktował go lekko po macoszemu, przez co stracił w moich oczach na znaczeniu. A szkoda, bo naprawdę liczyłam na jego rozwinięcie.
Bardzo przypadł mi jednak do gustu klimat tej książki. Hermetyczny, tajemniczy z ciekawą zagadką z przeszłości, ale również bardzo interesującym wątkiem teraźniejszego śledztwa.
Bardzo podobały mi się również kreacje bohaterów. Jest w nich coś niezwykle realistycznego, szczególnie że nie są pozbawieni wad. Najbardziej moją uwagę przykuła adwokatka, która pomaga Wildowi odnaleźć nastolatkę. Uwielbiam takie kobiece postacie i uważam, że jest ich niestety w literaturze bardzo mało.
Moją uwagę zwróciła również społeczna strona tej historii związana ze szkolną przemocą, nękaniem i odrzuceniem. Bardzo mi się spodobało, że autor poświęcił jej cześć tej powieści.
Podsumowując: „Chłopiec z lasu” to bardzo przyzwoity thriller psychologiczny, z którym przyjemnie można spędzić czas. Niestety, ta książka nie zachwyciła mnie tak bardzo jak na to liczyłam. Niemniej muszę przyznać, że Coben nawet w lekko słabszej formie pisze ciekawie, błyskotliwie i tworzy książki, które czyta się jednym tchem.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
Harlan Coben jest jednym z tych autorów po którego powieści mogę sięgać właściwie w ciemno. Gdy więc zobaczyłam informacje o tej pozycji w zapowiedziach wydawcy wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Niestety, tym razem, odczuwam po lekturze tej książki lekki niedosyt. Nieustannie miałam bowiem poczucie, że za mało Cobena w tym Cobenie. Żeby jednak nie było, muszę przyznać,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Do tej pory moimi ulubionymi powieściami Remigiusza Mroza były te wchodzące z skład cyklu Vestmanna, który autor wydał jako Ove Logmansbo. Teraz jednak muszę stwierdzić, że to właśnie „W cieniu prawa” zajęła aktualnie to zaszczytne miejsce. Ta historia łączy w sobie elementy kryminału retro z domieszką thrillera prawniczego oraz powieść obyczajową z elementami romansu. To wszystko osadzone jest w rewelacyjnym klimacie obyczajności za czasów początku XX wieku, który czuć niemal na każdej karcie tej powieści i to właśnie stanowi w moim poczuciu największą zaletę tej powieści.
Bardzo przypadły mi do gustu również kreacje bohaterów tej powieści. Są wielowymiarowi, pełni charakteru, choć nie zawsze jest on tylko pozytywny. Mam im sporo do zarzucenia a jednocześnie, jest w nich coś co nieustannie wzbudzało moje zainteresowanie.
Bardzo podobał mi się również sposób narracji. Momentami było może mniej dynamicznie, ale za to ciekawe zwroty akcji umożliwiały pozostawanie w nieustannym zainteresowaniu fabułą. Dzięki temu naprawdę ciężko było mi oderwać się od jej lektury i przeczytałam tę książkę niemal jednym tchem. Do tego nie sposób zwrócić uwagi na ciekawe i błyskotliwe dialogi i niezwykle trafne spostrzeżenia, do których w swoich powieściach przyzwyczaił mnie już Remigiusz Mróz.
Podsumowując: „W cieniu prawa” to ciekawa i niezwykle wciągająca lektura idealna na długie zimowe wieczory. Ja spędziłam z nią swój czas rewelacyjnie i liczę na to, że autor podąży jeszcze drogą, którą przemierzał pisząc tę powieść.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
Do tej pory moimi ulubionymi powieściami Remigiusza Mroza były te wchodzące z skład cyklu Vestmanna, który autor wydał jako Ove Logmansbo. Teraz jednak muszę stwierdzić, że to właśnie „W cieniu prawa” zajęła aktualnie to zaszczytne miejsce. Ta historia łączy w sobie elementy kryminału retro z domieszką thrillera prawniczego oraz powieść obyczajową z elementami romansu. To...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Czas burz” to rozpisana na trzy tomy, wielopokoleniowa saga, ukazująca burzliwe losy rodu Dombergów na tle historycznych wydarzeń. To co niezmiennie zachwyca mnie w tej sadze, to ukazanie silnych, niezależnych i niezwykle upartych kobiet. I jak początkowo nie do końca ich kreacje wzbudzały we mnie zachwyt, tak z każdym kolejnym tomem coraz mocniej doceniałam ich charaktery. Z każdym kolejnym tomem nabierały też w moich oczach większego realizmu. Nadal nie pałam do nich miłością, ale chyba się do nich w jakiś sposób przywiązałam.
Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, czy dopracowania stylu pisania autorki, ale trzeci tom również bardziej odpowiadał mi warsztatowo. Jak się okazało w oryginale te powieści zostały wydane już dawno, więc i styl pisarki na przestrzeni tych kilku dekad uległ zmianie. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo byłam bardzo ciekawa jak potoczą się dalej losy bohaterów tej sagi i teraz mogłam się oddać poznaniu tej historii z niemałą przyjemnością.
Niestety, nadal uważam, że z sagami nie do końca jest mi po drodze. Podczas lektury „Niespokojnego nieba” nadal czułam się lekko przytłoczona nadmiarem bohaterów, wydarzeń i lekko przeciąganych wątków. Znacznie bliżej jest mi do kameralnych historii. Fanów sag pewnie po części to właśnie zachwyca, ale ja jestem raczej książkowym krótkodystansowcem.
Muszę jednak przyznać autorce, że finał tej sagi bardzo mnie usatysfakcjonował. To właśnie ta część trafiła do mnie najmocniej. Najbliżej było mi z emocjami, które wzbudzała i nawet trochę poczułam żal, że to już koniec tej historii.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Czas burz” to rozpisana na trzy tomy, wielopokoleniowa saga, ukazująca burzliwe losy rodu Dombergów na tle historycznych wydarzeń. To co niezmiennie zachwyca mnie w tej sadze, to ukazanie silnych, niezależnych i niezwykle upartych kobiet. I jak początkowo nie do końca ich kreacje wzbudzały we mnie zachwyt, tak z każdym kolejnym tomem coraz mocniej doceniałam ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Paprocany” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pauliny Świst i byłam szalenie ciekawa powodów ogromnej popularności tej autorki. Muszę, przyznać, że mnie najbardziej zachwyciło sprawne połączenie kryminału i romansu erotycznego w jednym. Uważam bowiem, że jak mam sięgać po romans, to powinien on mieć jakąś konkretną fabułę i w tym przypadku to właśnie otrzymałam. Poza erotyką i romansem znajdziemy tu całkiem ciekawą intrygę kryminalną z mocnym przesłaniem i akcentem społecznym.
Niemal od samego początku mocno intrygowały mnie również kreacje głównych bohaterów. Są wyraziści, ciekawi i w trakcie ich poznawania w pewien sposób się nawet do nich przywiązywałam. Trzeba też przyznać, że stanowią oni wręcz doskonały duet. Ona – to twarda sztuka z ciętym językiem, która udaje przed światem, że jest samowystarczalna. I jak to bywa właśnie wtedy w jej życiu pojawia się on – facet do rany przyłóż, któremu również jak dość szybko się okazuje nie brakuje charakteru.
Kolejnym akcentem, który zwrócił moją uwagę jest niebanalny humor występujący w tej powieści. Dzięki temu ta książka nabiera pewnej błyskotliwości i dodatkowego charakteru a także, lżejszego kalibru.
Podsumowując: „Paprocany” to w moim odczuciu powieść właściwie na jeden wieczór, z którą całkiem przyjemnie spędzimy czas balansując pomiędzy kryminalną intrygą oraz scenami około łóżkowymi. Jedyne co czasami mnie uwierało, to swoista wulgarność. Nie do końca się w tym odnajduje. Niemniej ja pomimo tych zastrzeżeń całkiem ciekawie spędziłam z tą książką swój czas. Przyjemność z jej lektury dopełniało słuchanie jej oryginalnej produkcji Empik Go w genialnym wykonaniu Olgi Bołądź i Grzegorza Damięckiego.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Paprocany” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pauliny Świst i byłam szalenie ciekawa powodów ogromnej popularności tej autorki. Muszę, przyznać, że mnie najbardziej zachwyciło sprawne połączenie kryminału i romansu erotycznego w jednym. Uważam bowiem, że jak mam sięgać po romans, to powinien on mieć jakąś konkretną fabułę i w tym przypadku to właśnie otrzymałam. Poza...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Chciałbym cię nigdy nie poznać” to publikacja, która moim zdaniem nie podlega ocenie. Jak wymierzyć bowiem coś, co się czuje? Opowiem Wam dziś więc tylko, czym dla mnie okazała się lektura tej niewielkiej rozmiarowo, ale wielkiej treścią książki.
Wspomnienia Wiktora Krajewskiego to była dla mnie dosłownie eksplozja uczuć, wrażeń i tego co zwyczajnie nieokreślane. Bo czym jest tak przejmująca żałoba po członku rodziny a zarazem najlepszym życiowym przyjacielu? Czy da się tę pustkę zapełnić słowami?
To na co przede wszystkie zwróciłam uwagę, to fakt, że w jednym człowieku, mężczyźnie znalazło się tyle często sprzecznych uczuć. Mało tego, Wiktor Krajewski potrafił w niezwykle przejmujący sposób zebrać te wszystkie uczucia w całość, nadać im znaczenie i niesamowicie przystępnie podjąć próbę wytłumaczenia czytelnikom czemu czuje, to co czuje i czemu zadaje sobie pytanie czy może lepiej byłoby nigdy nie poznać swojej babci.
Muszę Wam też przyznać, że pomimo mojej niezachwianej wiary, że w ludziach znajdują się niewyczerpane pokłady miłości wszelakich, tak jestem skłonna przyznać, że tak intensywnie, można kochać tylko raz.
Bardzo przypadła mi do gustu, forma tej publikacji, stanowiąca urywki myśli i wspomnień, opowiedzianych niemal szeptem i z pewnym namaszczeniem. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autor w tej książce dopuścił mnie do swojego niezwykle intymnego, często bolesnego, ale także pełnego miłości świata. Po lekturze tej książki, jestem pewna, że nigdy nie byłam i raczej nieprędko będę tak blisko z żadnym pisarzem, czy jak w przypadku Wiktora Krajewskiego reportażystą. Bo choć mam świadomość, że istnieją przemilczenia i granice, mimo to autor naprawdę rewelacyjnie potrafił nawiązać więź emocjonalną z czytelnikiem. A może jest też tak, że ten czytelnik w swoim życiu może taką bliskość poczuć tylko raz? Jeśli tak, myślę, że to miejsce w moim czytelniczym sercu zajął właśnie autor tych wspomnień.
Muszę się też Wam przyznać, że pomimo ogromnego bólu po stracie, całą sobą zazdroszczę autorowi tej relacji. Ja w wieku 6 lat, nie miałam już możliwości poznawać swoich dziadków inaczej niż przez opowieści bliskich, których do tej pory nieustannie o nich podpytuje. Miałam też ogromne szczęście, bo w swoim życiu miałam kilka przyszywanych babć i dziadków. Niestety, te relacje również są już w czasie przeszłym. Moje straty więc choć są zwielokrotnione, rozłożyły się w czasie i niejako przestrzeni…
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Chciałbym cię nigdy nie poznać” to publikacja, która moim zdaniem nie podlega ocenie. Jak wymierzyć bowiem coś, co się czuje? Opowiem Wam dziś więc tylko, czym dla mnie okazała się lektura tej niewielkiej rozmiarowo, ale wielkiej treścią książki.
Wspomnienia Wiktora Krajewskiego to była dla mnie dosłownie eksplozja uczuć, wrażeń i tego co zwyczajnie nieokreślane. Bo czym...
„Pamiętniki Ptaszka Staszka” to zbiór krótkich tekstów satyrycznych o życiu ptaków, w kontekście zwyczajów i wydarzeń, które toczą się wokół współczesnego społeczeństwa. Niektóre, z tych tekstów są na miarę orła, niektóre raczej wróbelka, ale w sumie każdy ma inne potrzeby, prawda? Muszę, jednak Wam napisać, że jako obserwatorka instagramowego profilu tego ornicelebryty, spodziewałam się po tej publikacji czegoś innego. A może zwyczajnie w ostatnim czasie, zabrakło we mnie potrzebnej dozy dystansu? A może po prostu wolę Staszka w jego bardziej komiksowej wersji. Sama nie wiem…
Bardzo przypadło mi do gustu wydanie tej książki nawiązujące do znanego nam ze Staszkowych profili społecznościowych wzorca. Dzięki temu bardzo przyjemnie poznawało mi się tę pozycję.
Niemniej muszę przyznać, że ja z tą pozycją spędziłam swój czas całkiem sympatycznie. Teksty napisane są z ogromnym przymrużeniem oka i niektóre naprawdę trafiają w punkt i dają do myślenia. Były też teksty, które szczerze mnie rozbawiły a o to chyba między innymi chodziło autorowi.
Na szczególną uwagę zasługują moim zdaniem rozdziały opowiadające o zagrożeniach, które stwarza ptakom człowiek jak między innymi kwestia dokarmiania kaczek chlebem czy strzelania w niebo fajerwerkami.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Pamiętniki Ptaszka Staszka” to zbiór krótkich tekstów satyrycznych o życiu ptaków, w kontekście zwyczajów i wydarzeń, które toczą się wokół współczesnego społeczeństwa. Niektóre, z tych tekstów są na miarę orła, niektóre raczej wróbelka, ale w sumie każdy ma inne potrzeby, prawda? Muszę, jednak Wam napisać, że jako obserwatorka instagramowego profilu tego ornicelebryty,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Sięgając po tę książkę miałam w stosunku do niej lekkie obawy. Ile bowiem może trwać dobra pasja? Z twórczością Marcela Mossa mam tak, że dokładnie każda kolejna powieść autora podoba mi się jeszcze bardziej od poprzedniej. Każda robi na mnie coraz większe wrażenie. Niezwykle się cieszę, iż „Nie krzycz” nie zaburzyła tej stałej. Jak do tej pory (bo już za momencik na rynek wyjdzie kolejna pozycja czytelnicza autora) ta książka również jest w moim poczuciu najlepszą z dotychczasowych. Wydała mi się także najmocniejsza. Zdecydowanie nie jest to lektura dla ludzi o słabych nerwach. Muszę Wam bowiem zdradzić, że książka ta zawiera takie momenty, które czytałam trochę przez palce. Nie chcę Wam pisać dokładnie o co chodzi, bo nie chcę spojlerować. Nie ma tych momentów też jakoś znacznie dużo, jednak i tak mnie one trochę psychicznie poturbowały.
Niemniej „Nie krzycz” to genialnie skrojony, dobrze rozplanowany i dokładnie przemyślany thriller psychologiczny. Ja przeczytałam go niemal za jednym podejściem i okazało się, że to jedna z nielicznych pozycji, dla której bez żadnych wyrzutów sumienia zarwałam noc. (Choć to akurat nie był dobry pomysł, bo najwięcej trudnych dla mnie do przebrnięcia momentów było właśnie w jej drugiej części). Marcel Moss ma ogromny talent do ukazywania ludzkich demonów i choć intryga tej powieści jest niezwykle ciekawa, to właśnie te psychologiczne obrazy ludzkiej natury zrobiły na mnie największe wrażenie. Dzięki temu bohaterowie tej książki są wyraziści, pełni charakteru i przede wszystkim, co mi osobiście najbardziej się podobało niejednoznaczni.
Jestem również pewna, że historia opisana w tej książce zostanie ze mną na dłużej. Szczególnie, że mocno daje ona do myślenia nad tym w jakich czasach żyjemy i jakie niesie to zagrożenia. Marcel Moss po raz kolejny udowadnia, że świat wirtualny za sprawą ludzi siedzących przed ekranami bywa niewyobrażalnie okrutny.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
Sięgając po tę książkę miałam w stosunku do niej lekkie obawy. Ile bowiem może trwać dobra pasja? Z twórczością Marcela Mossa mam tak, że dokładnie każda kolejna powieść autora podoba mi się jeszcze bardziej od poprzedniej. Każda robi na mnie coraz większe wrażenie. Niezwykle się cieszę, iż „Nie krzycz” nie zaburzyła tej stałej. Jak do tej pory (bo już za momencik na rynek...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Powiem tylko raz” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Lisy Gardner i muszę się Wam przyznać, że początkowo nawet się nie zorientowałam, że jest to już dziesiąty tom serii. Tak więc już na wstępie powiem Wam, że zdecydowanie możecie po tę powieść sięgnąć bez znajomości poprzednich tomów.
Na mnie najnowsza książka tej jak się okazało bardzo poczytnej amerykańskiej autorki, zrobiła ogromne wrażenie. Niemal od jej pierwszych stron dałam się ponieść emocjom, które wywołuje. Bardzo przypadło mi do gustu również tempo tej powieści. Z jednej strony w czasie rzeczywistym niewiele się w tej historii dzieje, choć aktualne wydarzenia mają ogromne znaczenie. Z drugiej jednak ta lektura jest niesamowicie dynamiczna i bogata w wątki. Lisa Gardner stworzyła niezwykle złożoną, wartką i intrygującą powieść, która czytało mi się z ogromną przyjemnością. Bardzo odpowiadał mi także styl narracji podzielony na bohaterki i poprowadzony w niewymuszony, lekki sposób. Myślę, że nie bez powodu popularność autorki nie maleje. Z przyjemnością sięgnę w przyszłości również po inne powieści Lisy Gardner.
W trakcie lektury tego nie zauważyłam, gdy jednak zdałam sobie sprawę, że jest to już dziesiąty tom serii opowiadającej o detektyw D. D. Warren, mam poczucie, że tej bohaterki w książce jest zdecydowanie zbyt mało. A może po prostu najwięcej w jej życiu już się wydarzyło? Niemniej muszę przyznać, że bardzo podobało mi się wykreowanie przez autorkę oraz skupienie fabuły wokół trzech silnych, pełnych charakteru kobiet. Z ciekawością obserwowałam wydarzenia, w które zostały wplątane.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Powiem tylko raz” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Lisy Gardner i muszę się Wam przyznać, że początkowo nawet się nie zorientowałam, że jest to już dziesiąty tom serii. Tak więc już na wstępie powiem Wam, że zdecydowanie możecie po tę powieść sięgnąć bez znajomości poprzednich tomów.
Na mnie najnowsza książka tej jak się okazało bardzo poczytnej amerykańskiej...
Muszę się wam przyznać, że po ogromnej ilości świątecznych, w znacznym stopniu lekko cukierkowych lektur, zdecydowanie miałam ochotę na coś mocniejszego. Wybór padł na horror „Winda”. I powiem Wam, że ten przeskok dosłownie ściął mnie z nóg. Przez całą powieść czułam bowiem otaczający mnie brud, smród i mrok blokowej klatki, tuż po tym jak zgasną światła. Do tego ani na chwilę nie opuściło mnie to swoiste i niepokojące mrowienie na plecach sugerujące, że za chwilę wydarzy się coś jeszcze bardziej strasznego. Tak też się stało, bo finał tej historii dosłownie mnie zmiażdżył. Zakładam, że czytelnicy lubujący się w horrorach pewnie nie odczują tej powieści tak intensywnie. Miejcie jednak na uwadze, że ja dopiero poznaję się z gatunkiem i na mnie niektóre sceny naprawdę robią duże wrażenie. W tej powieści takich scen jest zresztą całkiem sporo.
Bardzo przypadła mi do gustu swoista równowaga pomiędzy wydarzeniami a tym co działo się na poziomie bardziej podświadomym. Poza tym miałam wrażenie, że Tomasz Sablik doskonale przemyślał sobie tę historię i bardzo konstruktywnie ją rozpisał. Pomijając trudniejsze w odbiorze momenty, jakże charakterystyczne dla gatunku, tę powieść czyta się bardzo dobrze, płynnie i bez większych zgrzytów. Z początku myślałam również, że spędzę z ta książką trochę więcej czasu, ale pochłonęła mnie na tyle, że nawet się nie zorientowałam jak dobrnęłam do jej finału. Muszę też Wam powiedzieć, że ta historia wydała mi się mocno uzależniająca. Z jednej strony były momenty, kiedy miałam jej dość, z drugiej czułam się niesamowicie pochłonięta przez jej świat i dosłownie ciężko było mi przerwać jej lekturę. Myślę, że to również zasługa stylu pisania Tomasza Sablika, który okazał się niezwykle prosty w odbiorze i spójny.
Bardzo podobała mi się również złożona kreacja głównego bohatera. Nie wzbudził on mojej sympatii, ale jego życiowa sytuacja i skutki poszczególnych wydarzeń, nie pozwoliły mi go definitywnie skreślić.
cała opinia -kochamciemojezycie.blogspot.com
Muszę się wam przyznać, że po ogromnej ilości świątecznych, w znacznym stopniu lekko cukierkowych lektur, zdecydowanie miałam ochotę na coś mocniejszego. Wybór padł na horror „Winda”. I powiem Wam, że ten przeskok dosłownie ściął mnie z nóg. Przez całą powieść czułam bowiem otaczający mnie brud, smród i mrok blokowej klatki, tuż po tym jak zgasną światła. Do tego ani na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Gdy zobaczyłam informację o tej książce w zapowiedziach wydawcy, wiedziałam, że to zdecydowanie pozycja, po którą będę chciała sięgnąć. Uwielbiam bowiem współczesną poezję, w jej krótkiej, nowoczesnej formie. Dawno nie miałam jednak w dłoniach zbioru, który równocześnie byłby swoistym poradnikiem. Z ogromną ciekawością sięgnęłam więc po tę publikację i nie zawiodłam się.
„Inward. Podróż w głąb siebie” to książka, którą moglibyśmy poznać w kilka godzin. Ja jednak uważam, że jej lekturę powinno się podzielić na wiele odrębnych części, delektować się nią, dać sobie czas na rozważania i na odbycie podróży do tego co najważniejsze - do naszego wnętrza.
Bardzo przypadła mi do gustu niezwykle minimalistyczna forma tego zbioru opierająca się na krótkich tekstach, po jednym na stronie, z uwzględnieniem również jej angielskiej wersji oraz kilku rycinach. Nie sposób nie zwrócić również uwagi na wydanie tej książki. Bo choć nie ocenia się lektury po jej okładce, to ja jednak jestem trochę taką okładkową sroką a ta pozycja zdecydowanie wpisuje się w mój gust. Jej twarda oprawa i to minimalistyczne wnętrze powodują, że z ogromną przyjemnością trzymałam tę publikację w swoich czytelniczych dłoniach.
Do tego przesłanie tej książki jest niezwykle ważne i dotyczy każdego z nas. I oczywiście, jak to często bywa z takimi pozycjami, nie wszystkie sentencje są odkrywcze, niemniej nawet i te sztampowe czasem myśli warto sobie przypomnieć i rozważyć w sobie na nowo.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
Gdy zobaczyłam informację o tej książce w zapowiedziach wydawcy, wiedziałam, że to zdecydowanie pozycja, po którą będę chciała sięgnąć. Uwielbiam bowiem współczesną poezję, w jej krótkiej, nowoczesnej formie. Dawno nie miałam jednak w dłoniach zbioru, który równocześnie byłby swoistym poradnikiem. Z ogromną ciekawością sięgnęłam więc po tę publikację i nie zawiodłam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Co powiesz na spotkanie” to już czwarta pozycja z serii „Mała czarna”. Popularność tego cyklu udowadnia, że Ezra zdecydowanie nie ma racji i wiele czytelniczek i czytelników nadal potrzebuje komedii romantycznych. Ja zdecydowanie jestem jedną z takich osób. Cudownie spędziłam czas z tą książką. Wiele razy jej lektura wywołała uśmiech na mojej twarzy a nie obeszło się również bez wzruszeń. Z przyjemnością także zobaczyłabym tę historię na wielkim ekranie.
Evie to wręcz doskonała bohaterka komedii romantycznej. Z pozoru niewiele wyróżnia ją z tłumu. Z pozoru, bo dość szybko okazuje się, że dziewczyna ma naprawdę wiele do zaoferowania światu i czytelnikom. Jest w niej również coś niezwykle urzekającego. Z przyjemnością śledziłam jej poczynania i kibicowałam jej z całych sił, by udało jej się wykonać założony przez nią plan. Do tego przebywając z Evie zdecydowanie nie może być nudno! Szczególnie, że w otoczeniu dziewczyny nie brakuje naprawdę ciekawych i szalenie barwnych postaci. Na szczególną uwagę zasługują pewien tajemniczy fotograf Ben i jego niezwykle urocza i rezolutna córka Anette.
To na co jeszcze zwróciłam uwagę, to naprawdę ciekawe, niewymuszone i doskonale wpisane w fabułę dialogi. Muszę zresztą przyznać, że Rachel Winters pisze niezwykle sprawnie, dynamicznie i z ogromnym wdziękiem. Dzięki temu książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. W moim poczuciu nawet zbyt szybko. Z ogromną ciekawością będę wyglądała kolejnych powieści autorki.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Co powiesz na spotkanie” to już czwarta pozycja z serii „Mała czarna”. Popularność tego cyklu udowadnia, że Ezra zdecydowanie nie ma racji i wiele czytelniczek i czytelników nadal potrzebuje komedii romantycznych. Ja zdecydowanie jestem jedną z takich osób. Cudownie spędziłam czas z tą książką. Wiele razy jej lektura wywołała uśmiech na mojej twarzy a nie obeszło się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Nie pozwól światłu zgasnąć” to dwutomowa, rozpisana z rozmachem historia o miłości, poświęceniu i brudzie wielkiego muzycznego świata. Muszę Wam powiedzieć, że choć zupełnie się tego nie spodziewałam, ta historia wciągnęła mnie niemal od jej samego początku. Przede wszystkim zaskoczył mnie styl kreślenia historii przez autorkę. Odnalazłam w tej powieści rasowy romans a z drugiej strony w tej historii jest całkiem sporo delikatności i subtelności. Przede wszystkim jednak całkiem sporo się w tej książce dzieje i to zarówno w czasie teraźniejszym jak i w retrospekcjach. Niestety, nie wszystkie wydarzenia wydały mi się realne, ale w końcu nie zawsze wszystko musi być tylko rzeczywiste prawda?
Spodobały mi się również psychologiczne sylwetki głównych bohaterów. To jakie przemiany w nich zachodziły, jak odkrywali nie tylko siebie nawzajem, ale również siebie samych, to kim są i co jest dla nich najważniejsze. Bardzo emocjonalnie podchodziłam do tego co ich spotkało a i niejeden raz odczuwałam złość na ich postępowanie. Zdecydowanie zarówno Neven jak i Willow wywoływali we mnie całkiem sporo emocji.
Bardzo przypadło mi do gustu, że autorka wiele miejsca poświęciła na budowanie relacji a nie same zbliżenia obojga bohaterów. Dzięki czemu w powieści iskrzy od emocji, ale są one raczej czułe i wywarzone, co niezwykle mi się podobało. Dzięki temu spędziłam z tymi książkami bardzo przyjemny i niezobowiązujący czas.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Nie pozwól światłu zgasnąć” to dwutomowa, rozpisana z rozmachem historia o miłości, poświęceniu i brudzie wielkiego muzycznego świata. Muszę Wam powiedzieć, że choć zupełnie się tego nie spodziewałam, ta historia wciągnęła mnie niemal od jej samego początku. Przede wszystkim zaskoczył mnie styl kreślenia historii przez autorkę. Odnalazłam w tej powieści rasowy romans a z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Dorzuć mnie do prezentu” to stosunkowo niewielka (200stron) lektura do przeczytania w jeden wieczór. Niestety, jej początek nie przypadł mi do gustu. Zupełnie rozminęłam się z Mają. Jej postać lekko mnie irytowała i powiem szczerze, że trochę obawiałam się tego co znajdę w tej książce dalej. Niepotrzebnie, bo kolejne rozdziały i opowiadane w nich historie spodobały mi się zdecydowanie bardziej. To co najbardziej chwyciło mnie za serce w tej książce, to ukazanie tej mniej magicznej i bardziej niestety realistycznej strony przedświątecznego czasu. Historie opisane przez Agnieszkę Błażyńską ukazują bowiem to, co jest zwyczajnie nieidealne. Znajdziemy w tych opowiadaniach samotność, niezrozumienie, porzucenie, zmaganie się z tym, co przerasta. W związku z tym, nie jest to tak do końca łatwa i przyjemna lektura, ale moim zdaniem jest warta poznania. Nie myślcie sobie jednak, że nie ma w tej książce lżejszych i cieplejszych momentów. W moim poczuciu jest ich po prostu znacznie mniej niż w innych świątecznych powieściach.
„Dorzuć mnie do prezentu” to pierwsza powieść Pani Agnieszki, którą miałam przyjemność przeczytać, ale z chęcią sięgnę również po inne tytuły pisarki. Bardzo odpowiada mi bowiem lekki styl autorki niepozbawiony błyskotliwości i wyczucia. Myślę również, że w tej książce, wielu czytelników znajdzie coś dla siebie. Ja wyciągnęłam z niej kilka lekcji.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Dorzuć mnie do prezentu” to stosunkowo niewielka (200stron) lektura do przeczytania w jeden wieczór. Niestety, jej początek nie przypadł mi do gustu. Zupełnie rozminęłam się z Mają. Jej postać lekko mnie irytowała i powiem szczerze, że trochę obawiałam się tego co znajdę w tej książce dalej. Niepotrzebnie, bo kolejne rozdziały i opowiadane w nich historie spodobały mi się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Najważniejszy” to powieść, która totalnie zachwyciła mnie swoim zimowym klimatem. Odnalazłam w niej nie tylko wzruszenie, ale także, przede wszystkim niesamowite ciepło i cały ogrom nadziei. Niemal od pierwszych stron cudownie odnalazłam się w tej historii, w jej nastroju, w jej tempie i wśród jej bohaterów, którzy stali mi się bardzo bliscy. I tu muszę zaznaczyć, że Magdalena Majcher stworzyła naprawdę niesamowitą ich galerię. Właściwie każda z postaci występujących w tej książce wzbudziła moją ogromną sympatię. Każdy z bohaterów wnosi coś do tej historii. Pomimo, że nie zawsze było mi po drodze z Martyną, to kibicowałam jej całą sobą by udało jej się rozliczyć przeszłość i ułożyć swoje życie na nowo. Myślę, że wiele czytelniczek może odnaleźć w jej postaci odrobinę siebie. Dziewczyna bowiem zdecydowanie ma swój charakter a jej potrzeba bycia kochaną jest przecież niezwykle uniwersalna. Bardzo przypadli mi również do gustu bohaterowie drugoplanowi tej powieści. Jest w nich taka zwyczajna, życiowa życzliwość do świata i do siebie nawzajem. Dzięki temu ta książka zdawała się być przepełniona takim światełkiem dobroci. Niestety, byłam niesamowicie zawiedziona finałem tej powieści. Z całego serca liczyłam na to, że sprawy potoczą się jednak inaczej. Z przyjemnością dopisałam jednak w swojej głowie inne zakończenie tej historii.
Podsumowując: „Najważniejszy” to nie jest typowa cukierkowa historia. Znajdziecie w niej wiele gorzkawych elementów. Niemniej ta historia zdecydowanie rozgrzeje Wasze serce w zimowe, długie wieczory. Ja cudownie spędziłam z nią swój czas.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Najważniejszy” to powieść, która totalnie zachwyciła mnie swoim zimowym klimatem. Odnalazłam w niej nie tylko wzruszenie, ale także, przede wszystkim niesamowite ciepło i cały ogrom nadziei. Niemal od pierwszych stron cudownie odnalazłam się w tej historii, w jej nastroju, w jej tempie i wśród jej bohaterów, którzy stali mi się bardzo bliscy. I tu muszę zaznaczyć, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Cud grudniowej nocy” to bardziej gorzka niż słodka historia o tym co w życiu jest naprawdę ważne. Więcej w tej powieści smutku niż radości, ale ta ostatnia jak żadna inna smakuje piernikową nadzieją, na to, że w Święta wszystko jest możliwe.
To co urzekło mnie najmocniej w tej książce, to jej przejmujący realizm. Życiowe problemy bohaterek wywołały we mnie wiele emocji. Pomimo ich różnorodności każdy z tych problemów wydaje się istotny. Bardzo polubiłam się z bohaterkami tej powieści. Nie zawsze postępowały one mądrze, ale starałam się ich nie oceniać. Dzięki ich kreacjom, które stworzyła Magdalena Majcher muszę przyznać, że przyszło mi to z łatwością. Z uwagi na różnorodność bohaterek myślę też, że wiele czytelniczek może odnaleźć w którejś z nich, cząstkę siebie. Niestety, czasem trochę gubiłam się w tej ilości postaci i początkowo ciężko było mi określić o której bohaterce aktualnie czytam. Z czasem jednak przychodziło mi to coraz łatwiej.
Bardzo przypadł mi do gustu również klimat tej książki. Z jednej strony ocierający się o święta z drugiej czasowo uniwersalny. W końcu opisywane w powieści historie mogą zdarzyć się w każdym czasie. Przed wigilią zdaje się jednak ta historia być szczególnie przejmująca z uwagi na tragedię Magdaleny, ale nie tylko.
Podsumowując: „Cud grudniowej nocy” to książka, która wywołała we mnie wiele emocji i z którą spędziłam czas pełen zadumy nad tym co w życiu naprawdę istotne. Muszę się Wam przyznać, że to dla mnie największa zaleta tej historii. Na mnie jej lektura zrobiła ogromne wrażenie a wydarzenia w niej opisane na pewno zostaną we mnie na dłużej.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Cud grudniowej nocy” to bardziej gorzka niż słodka historia o tym co w życiu jest naprawdę ważne. Więcej w tej powieści smutku niż radości, ale ta ostatnia jak żadna inna smakuje piernikową nadzieją, na to, że w Święta wszystko jest możliwe.
To co urzekło mnie najmocniej w tej książce, to jej przejmujący realizm. Życiowe problemy bohaterek wywołały we mnie wiele emocji....
„Świąteczny trop” to lekka, zabawna i niezwykle sympatyczna historia z kryminałem w tle. To co najmocniej mnie urzekło w tej książce, to fakt, że autor zawarł w tej historii wiele elementów, które są ważne społecznie a które związane są z bezdomnością i stresem pourazowym weteranów. Uważam, że to wbrew całej otoczce niezwykle istotny element tej historii.
Niestety, cała reszta jest już mocno amerykańska. Przez co mi osobiście wydała się nierealna i miejscami przesadnie podkoloryzowana. Niemniej muszę przyznać, że powieść Davida Rosenfelta czyta się ciekawie, szybko i sprawnie. Znalazłam w niej kilka momentów, które spowodowały uśmiech na mojej twarzy ale również i takie, gdy akcja trochę nabiera intrygujących elementów. Trochę, bo pomimo kryminalnej intrygi, to raczej w większości spokojna historia. Trzeba jednak przyznać, że jej akcja skutecznie się rozwija aż po satysfakcjonujący w moim poczuciu finał.
Trochę niestety, zabrakło mi też w tej historii Świąt a muszę się Wam przyznać, że patrząc na tę cudowną okładkę mocno na ten klimat liczyłam. Jak się jednak chwilę nad tym zastanowić znajdziemy w tej pozycji kilka elementów, które doskonale w ten trend się wpisują.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
„Świąteczny trop” to lekka, zabawna i niezwykle sympatyczna historia z kryminałem w tle. To co najmocniej mnie urzekło w tej książce, to fakt, że autor zawarł w tej historii wiele elementów, które są ważne społecznie a które związane są z bezdomnością i stresem pourazowym weteranów. Uważam, że to wbrew całej otoczce niezwykle istotny element tej historii.
Niestety, cała...
Muszę się Wam przyznać, że choć swojego czasu często sięgałam po powieści adresowane do młodszych czytelników tak ostatnio miałam dość dużą przerwę w lekturach tego gatunku. Z przyjemnością zasiadłam więc do tej historii i miałam w stosunku do niej dość duże oczekiwania. Niestety, chyba trochę już się odzwyczaiłam od abstrakcyjnych historii, bo lektura tej powieści była dla mnie trudna w ogarnięciu tego, co się w niej wydarzyło. Miejscami miałam nawet wrażenie, że nie do końca nadążam nad wydarzeniami w niej opisywanymi. Dla mnie to była taka trochę jazda bez trzymanki. „Era zero” to nie jest łatwa i przyjemna lektura na jedno popołudnie. Książka wymaga od czytelnika skupienia, zaangażowania a także gotowości do negowania tego co jest nam doskonale znane i wydaje się nam bezpieczne. Niemniej uważam, że warto tej historii to zaangażowanie poświęcić. Jeśli przyzwyczaimy się już do dynamiki i lekkiego chaosu (uzasadnionego) który w niej panuje odkryjemy w pewien sposób głębię, którą ta powieść skrywa i która daje do myślenia nie tylko na temat otaczającego nas świata, zasad, ale także nas samych. Największą w moim poczuciu zaletą tej historii jest właśnie jej nieoczywistość i to drugie a może nawet trzecie dno, które skrywa.
Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów tej książki. Wzbudzali oni we mnie różne emocje, nie zawsze było mi z nimi po drodze a jednak zdecydowanie przykuwają oni uwagę. Do tego myślę, że młodsi czytelniczy mogą odnaleźć w Spice część siebie a przynajmniej w tym co się w niej kotłuje. Właściwie jej postać złożona jest ze wszystkich cech które krążą wokół nastolatków. I jak nie do końca Spika stała mi się bliska, tak muszę przyznać, że ja lubię takich bohaterów.
cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com
Muszę się Wam przyznać, że choć swojego czasu często sięgałam po powieści adresowane do młodszych czytelników tak ostatnio miałam dość dużą przerwę w lekturach tego gatunku. Z przyjemnością zasiadłam więc do tej historii i miałam w stosunku do niej dość duże oczekiwania. Niestety, chyba trochę już się odzwyczaiłam od abstrakcyjnych historii, bo lektura tej powieści była dla...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to