Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Macie jakiś swój ulubiony teleturniej, który oglądacie albo który wspominacie z tęsknotą?

Kto z nas nie pamięta legendarnego Koła Fortuny czy Idź na całość! Kto z nas nie zastanawiał się jak wyglądają kulisy powstawania poszczególnych odcinków? Ja robiłam to wiele razy i dlatego z tym większą przyjemnością sięgnęłam po tę książkę.

Roman Czejarek w swojej publikacji opowiada o początkach popularności poszczególnych teleturniei, o tym skąd były brane ( a również podbieranie) pomysły na nie. Na 250 stronach autor zebrał wspomnienia graczy oraz prowadzących. Do tego w tej publikacji znajdziemy kilka niezłych smaczków na temat wpadek i nieujawnionych wcześniej faktów.

Dla mnie lektura tej książki to był cudowny czas wspomnień oraz poznawania zabawnych historii. Bardzo przypadło mi również do gustu wydanie tej książki. Półtwarda oprawa, całkiem sporą ilość fotografii i przyjemna szata graficzna powoduje, że z przyjemnością trzyma się tę książkę w dłoni i można do niej powracać jak do ulubionego albumu. Jeśli szukacie pomysłu na ciekawy prezent nie tylko dla ogromnych fanów teleturniei ta pozycja sprawdzi się doskonale!

Ja do tej pozycji mam tylko jedno zastrzeżenie. Chciałabym więcej!

Macie jakiś swój ulubiony teleturniej, który oglądacie albo który wspominacie z tęsknotą?

Kto z nas nie pamięta legendarnego Koła Fortuny czy Idź na całość! Kto z nas nie zastanawiał się jak wyglądają kulisy powstawania poszczególnych odcinków? Ja robiłam to wiele razy i dlatego z tym większą przyjemnością sięgnęłam po tę książkę.

Roman Czejarek w swojej publikacji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając tę książkę nieustannie miałam w głowie myśl „o matko, co mnie podkusiło!” Przecież, ja nie sięgam po takie historie. Panicznie się ich boję… Dewiacje seksualne i przemoc w stosunku do kobiet, to tematy, których unikam. Czemu więc nie przerwałam lektury tej powieści? Z prostej przyczyny. Naprawdę mocno wkręciłam się w tę historię i w moim poczuciu „Incel” to dobra książka, choć miejscami miałam ochotę czytając ją zamknąć oczy.

Sięgając po tę powieść musicie mieć na uwadze, że to faktycznie tak jak obiecuje wydawca „przerażający thriller o najciemniejszej stronie ludzkiej natury”. Już od samego początku czytelnik zostaje wciągnięty w mroczny i napawający lękiem świat. Autor nie stosuje taryfy ulgowej (choć po części na to liczyłam). Nie mam jednak Panu Wiktorowi tego za złe. Szczególnie, że tę książkę pomimo jej obszerności (ponad 500 stron) czyta się niezwykle sprawnie i z ogromną ciekawością. Co prawda ja musiałam robić sobie przerwy w jej lekturze, ale to już moja indywidualna sprawa związana z emocjami, które we mnie wywoływała.

Na plus zapisuję nie tylko pomysł na fabułę, ale także wbrew pozorom właśnie sposób jej przekazania. Bo choć miejscami faktycznie było dla mnie zbyt mocno i przerażająco to uważam, że czytelnicy o mocniejszych nerwach będą usatysfakcjonowani. Szczególnie, że każdy z tych mocniejszych fragmentów wnosi coś ważnego do tej historii i wszystko składa się w spójną i klarowną całość.

Podsumowując:

„Incel” to powieść z którą spędziłam swój czas ciekawie, ale także niepokojąco. Pomimo, że czasem czułam, że nie do końca jestem najlepszym odbiorcą tej powieści, nie żałuję spędzonego z nią czasu. Choć przyznaję, że raczej chwilę potrwa nim znów zdobędę się na odwagę by sięgnąć po historię osadzoną wokół tej tematyki.

kochamciemojezycie.blogspot.com

Czytając tę książkę nieustannie miałam w głowie myśl „o matko, co mnie podkusiło!” Przecież, ja nie sięgam po takie historie. Panicznie się ich boję… Dewiacje seksualne i przemoc w stosunku do kobiet, to tematy, których unikam. Czemu więc nie przerwałam lektury tej powieści? Z prostej przyczyny. Naprawdę mocno wkręciłam się w tę historię i w moim poczuciu „Incel” to dobra...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wizyta” to jedna z najdziwniejszych powieści, które miałam przyjemność czytać. Jest to również książka, która wymaga od czytelnika ogromnego zaangażowania i skupienia. Szczególnie, że w wielu momentach nawet uważnego czytania, czytelnik nie może mieć pewności co jest prawdą a co możliwym wymysłem zmęczonej kobiety. Do tego ta historia i zachowanie Molly wydaje się być pozbawione sensu i logiki. A jednak czym dłużej siedziałam w tej historii, czym mocniej wchodziłam w świat głównej bohaterki i jej głowę tym we mnie pojawiało się coraz więcej wątpliwości odnośnie tego co postrzegamy jako logiczne. Tym bardziej, że Molly jest postacią, z która może utożsamiać się wiele kobiet.
Muszę Wam przyznać, że zasiadając do tej książki, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Czy jestem wiec zawiedziona? I tak i nie. Tak – bo cieszyłam się z duchu na lekturę, którą sobie wyobraziłam. Nie – bo ta książka okazała się dla mnie naprawdę ciekawym czytelniczym doświadczeniem.
„Wizyta” to jedna z tych historii, którą trzeba w sobie przepracować, zastanowić się nad nią. Przy tym jest w niej pewna świeżość i wiele miejsca na interpretację. Do tego autorce doskonale udało się utrzymać napięcie niemal przez cała powieść a nie ukrywam, że to dla mnie dość istotny element.

kochamciemojezycie.blogspot.com

„Wizyta” to jedna z najdziwniejszych powieści, które miałam przyjemność czytać. Jest to również książka, która wymaga od czytelnika ogromnego zaangażowania i skupienia. Szczególnie, że w wielu momentach nawet uważnego czytania, czytelnik nie może mieć pewności co jest prawdą a co możliwym wymysłem zmęczonej kobiety. Do tego ta historia i zachowanie Molly wydaje się być...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, czy w ostatnim czasie czytałam powieść, która byłaby tak przepełniona ludzkimi dramatami wewnętrznymi jak „Nie mówiąc nikomu” Danuty Awolusi. Lektura tej książki była dla mnie dosłownie jak obieranie cebuli. Za każdym razem gdy byłam wręcz pewna, że autorka odsłoniła przed czytelnikami już wszystkie warstwy problemów i tajemnic toczących tę rodzinę, to okazywało się, że oni jeszcze głębiej skrywają jeszcze bardziej bolesne dramaty. A przy tym wszystko co napisała Pani Danuta jest niezwykle realistyczne, bardzo prawdziwe i ukazujące te ukrywane przed światem strony życia. Bo choć problemy, które każdy z nas przeżywa są inne, to jestem przekonana, że nawet pod obrazem najszczęśliwszych rodzin jest jakiś ukrywany cień. W tej rodzinie jest ich całkiem sporo.
To co najbardziej urzekło mnie w tej powieści, to jej ogromna dojrzałości i niejako spokój, który dało się z niej wyczuć i to pomimo dramatów w niej opisanych. Czytając tę książkę miałam poczucie, jakby autorka obdarzyła swoich bohaterów ogromnym szacunkiem a przy tym wydobyła z nich każdą dobrą cechę, którą dało się wydobyć pomimo popełnianych przez nich błędów. Nie zawsze zgadzałam się z decyzjami, które podejmowali Laura i Max, ale nie chciałam i nie osądzałam ich. Uważam, że to zasługa ogromnego talentu autorki.
Chciałam Wam też napisać, że nie myślcie proszę, że to historia dołująca. W żadnym razie. „Nie mówiąc nikomu” to wbrew pozorom ciepła, pełna życia i mądra historia. Jest w niej miejsce na melancholię, na refleksję, ale nie zabrakło w niej również jasnych stron.
Podsumowując: Lektura tej książki, zajęła mi stosunkowo dużo czasu. Odkładałam ją, analizowałam zapisaną w niej historię i wracałam do niej na nowo jakby mądrzejsza o te przemyślenia. Myślę również, że to jedna z nielicznych powieści, do których chciałabym kiedyś powrócić.
Ze swojej strony chciałabym też podziękować autorce za zakończenie tej powieści. Nie mogę Wam go oczywiście zdradzić, ale całym sercem jestem nim usatysfakcjonowana.

kochamciemojezycie.blogspot.com

Nie wiem, czy w ostatnim czasie czytałam powieść, która byłaby tak przepełniona ludzkimi dramatami wewnętrznymi jak „Nie mówiąc nikomu” Danuty Awolusi. Lektura tej książki była dla mnie dosłownie jak obieranie cebuli. Za każdym razem gdy byłam wręcz pewna, że autorka odsłoniła przed czytelnikami już wszystkie warstwy problemów i tajemnic toczących tę rodzinę, to okazywało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Sen o okapi” to jedna z tych powieści, z którymi nie tylko cudownie spędza się czas, ale przede wszystkim, która zostawia w czytelniku trwały, niezwykle pozytywny ślad.

W tej historii tak naprawdę niewiele się dzieje, jej akcja skupia się jednak wokół tego co najważniejsze, wokół magii codzienności, więzi oraz poszukiwania swojej drogi. Mimo tego, jest w tej powieści coś, co totalnie pochłania, co wciąga czytelnika w niesamowity, wręcz bajkowy świat, z którym dosłownie było mi żal się rozstawać.

Bardzo przypadł mi do gustu klimat, który w swojej opowieści wykreowała Mariana Leky. Ta historia jest bardzo intymna, ciepła, jest w niej miejsce zarówno na nostalgię, ale także na radość. Niesamowicie mocno zżyłam się również z bohaterami tej książki. Od pierwszych stron czułam z nimi głęboką więź i miałam poczucie jakbym znała się z nimi od dawna. Nie są oni pozbawieni wad, ale tworzą niesamowicie realistyczną społeczność. Przy tym są naprawdę intrygujący i to oni stanowią trzon tej historii.

Do tego autorka ma ogromny dar opowiadania. „Sen o okapi” czyta się lekko i z prawdziwą przyjemnością. Mariana Leky dosłownie otula czytelników słowem. Ta opowieść jest wręcz stworzona do tego by się nią delektować, by ją sobie dawkować i cieszyć się jej bliskością. Ja jestem nią totalnie zafascynowana i jeszcze mocniej oczarowana.

Podsumowując: ja z tą książką przeżyłam cudowną i niepowtarzalną czytelniczą przygodę. Z ogromną niecierpliwością i ciekawością w sercu będę wyglądała kolejnych powieści Mariany Leky.

kochamciemojezycie.blogspot.com

„Sen o okapi” to jedna z tych powieści, z którymi nie tylko cudownie spędza się czas, ale przede wszystkim, która zostawia w czytelniku trwały, niezwykle pozytywny ślad.

W tej historii tak naprawdę niewiele się dzieje, jej akcja skupia się jednak wokół tego co najważniejsze, wokół magii codzienności, więzi oraz poszukiwania swojej drogi. Mimo tego, jest w tej powieści coś,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Winni jesteśmy wszyscy” to piąta powieść autora skierowana do dorosłych czytelników i również piąta, którą miałam przyjemność przeczytać. Jak już kilka razy Wam pisałam mam ogromną słabość do rodzimych twórców, szczególnie tych kryminalnych. Uwielbiam ten „swojski” klimat, opisy miejsc, które brzmią znajomo i bohaterów, których moglibyśmy spotkać gdzieś na ulicy czy w sklepie. Dokładnie to odnalazłam w najnowszej powieści Bartosza Szczygielskiego.

To, co zrobiło na mnie największe wrażenie w tej książce to właśnie jej swojski, duszny i miejscami wręcz brudny klimat. Tytułową winę oraz niepokój czuć niemal w całej powieści. Czytając tę historię nieustannie miałam poczucie, że to co odkryje bohater będzie mocne i nie pomyliłam się. Droga Łazara do poznania prawdy była bowiem nie tylko zagmatwana, ale także pełna mroku. Pomimo, że znajdziecie w tej powieści kilka brutalniejszych momentów, w pewnym momencie naszła mnie myśl, że autor trochę złagodniał w opisywanych przez siebie historiach. Nie ukrywam, że mi akurat bardzo to odpowiada.

Bardzo przypadła mi również do gustu kreacja głównego bohatera. Konrad Łazar pozostaje do samego końca bohaterem, którego ciężko rozszyfrować i przypisać mu jasne intencje. To wrażenie potęgują jeszcze wydarzenia, w które się wplątuje i w które zostaje wplątany. Ja osobiście bardzo lubię takich bohaterów.

Poza tym powieść czyta się niezwykle sprawnie. Książka napisana jest ciekawym, żywym i dynamicznym językiem. Do tego mocno przypadł mi do gustu zabieg przeniesienia części narracji na innego bohatera a raczej bohaterkę. Ten zabieg zdecydowanie wprowadził dodatkowe zamieszanie w tę historię i dodał jej atrakcyjności.

Podsumowując: „Winni jesteśmy wszyscy” to bardzo dobrze skonstruowany, ciekawie napisany i trzymający w napięciu kryminał. Ja z tą książką spędziłam swój czas niezwykle interesująco. Do tego najnowsza powieść Bartosza Szczygielskiego jest kolejnym przykładem na to, że polska powieść kryminalna ma się nie tylko coraz lepiej, ale wręcz doskonale.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

„Winni jesteśmy wszyscy” to piąta powieść autora skierowana do dorosłych czytelników i również piąta, którą miałam przyjemność przeczytać. Jak już kilka razy Wam pisałam mam ogromną słabość do rodzimych twórców, szczególnie tych kryminalnych. Uwielbiam ten „swojski” klimat, opisy miejsc, które brzmią znajomo i bohaterów, których moglibyśmy spotkać gdzieś na ulicy czy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Odruch” to jedna z tych powieść od których nie da się oderwać i która zostaje w głowie na długo. Autorka niezwykle wnikliwie i poruszająco ukazuje problem trudnego macierzyństwa i tego jak wpływa ono na kolejne pokolenia. Do tego dostajemy wnikliwy obraz rodziny i małżeństwa, które zaczyna się rozpadać.

Bardzo podobało mi się oddanie narracji głównej bohaterce. Dzięki temu ta historia nabiera bardziej intymnego charakteru. Przypadła mi również do gustu kreacja postaci Blythe. Jest skomplikowana, zmaga się z demonami swojej rodzinnej przeszłości, zmaga się z demonami swojej teraźniejszości a do tego czytelnicy będą świadkami demonów, które dopadną Blythe w przyszłości. W czasie retrospekcji poznajemy także trudną relację Blythe z własną matką, w czasie teraźniejszym natomiast jej trudną relację z córką. Te zabiegi dają czytelnikowi niemal kompletny jej obraz i pozwalają wiele zrozumieć.

Bardzo doceniam również konstrukcję tej powieści. Niemal od pierwszych jej kart aż po sam finał czułam w sobie napięcie i niepokój o to co jeszcze w życiu tej rodziny się wydarzy. Niemal całą sobą odczuwałam wszystkie wątpliwości, które wręcz buzują w głównej bohaterce. Było w tym coś hermetycznego, dusznego, coś co nie pozwala złapać głębszego oddechu. Uwielbiam takie emocje.

Przy tym wszystkim powieść napisana jest niezwykle przystępnie i czyta się ją dość szybko i sprawnie. Autorka pisze dynamicznie, bardzo klarownie i lekko, pomimo, że kaliber tej historii jest bardzo ciężki.

Podsumowując: powieść Ashley Audrian nie tylko porusza niebanalny temat, jakim jest trudne macierzyństwo, ale także ukazuje tę historię w niezwykle umiejętny sposób. Ja tę książkę przeczytałam niemal jednym tchem i jestem pewna, że zostanie ona we mnie na dłużej. Na pewno zostawiła mnie też z wieloma pytaniami, które zrodziły się we mnie w trakcie lektury. Mocno to doceniam. Mnie ta historia porwała całkowicie. Z niecierpliwością będę wyglądała kolejnej powieści autorki.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

„Odruch” to jedna z tych powieść od których nie da się oderwać i która zostaje w głowie na długo. Autorka niezwykle wnikliwie i poruszająco ukazuje problem trudnego macierzyństwa i tego jak wpływa ono na kolejne pokolenia. Do tego dostajemy wnikliwy obraz rodziny i małżeństwa, które zaczyna się rozpadać.

Bardzo podobało mi się oddanie narracji głównej bohaterce. Dzięki...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry i Meghan. Chcemy być wolni Carolyn Durand, Omid Scobie
Ocena 6,0
Harry i Meghan... Carolyn Durand, Omi...

Na półkach:

Gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach wydawcy informacje o tej książce wiedziałam, że musze po nią sięgnąć. Zasiadając do jej lektury, miałam w stosunku do niej ogromne oczekiwania, ale także całkiem spore obawy związane z tym, czy nie otrzymam sporej dawki plotek na temat pary. Moje obawy nie były bezpodstawne w końcu wokół Harrego i Meghan trwa nieustanna medialna nagonka. Tak się jednak nie stało. Wręcz przeciwnie. Ta publikacja to trochę taka laurka wystawiona przez autorów dla pary. Nie piszę tego jednak w negatywnym znaczeniu. Carolyn Duran oraz Omid Scobie wykazali się po prostu ogromną życzliwością, zrozumieniem i delikatnością w stosunku do Harrego i Meghan. Nie brakuje w tej książce, trudnych, czasem zapalnych wręcz momentów. Nie o nich jednak jest ta historia. Ta książka to opowieść o dwojgu młodych ludziach, doświadczonych przez zbyt wielką popularność. Nie bez znaczenia myślę jest fakt, że autorzy są dziennikarzami związanymi z dworem królewskim.

Książkę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Dzięki autorom poznajemy kulisy poznania się książęcej pary oraz ich walkę o uczucie, które rodziło się między nimi. Miejscami jest może zbyt cukierkowato, ale chyba lepiej tak niż gdyby miało być w niej wiele niepotrzebnej sensacji.

Uważam, że ta publikacja mogłaby zawierać trochę więcej fotografii, ale to nie mam akurat większego wpływu na odbiór tej książki. Dla mnie jej lektura okazała się nie tylko interesująca, ale także bardzo przyjemna.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

Gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach wydawcy informacje o tej książce wiedziałam, że musze po nią sięgnąć. Zasiadając do jej lektury, miałam w stosunku do niej ogromne oczekiwania, ale także całkiem spore obawy związane z tym, czy nie otrzymam sporej dawki plotek na temat pary. Moje obawy nie były bezpodstawne w końcu wokół Harrego i Meghan trwa nieustanna medialna nagonka....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Tuż za ścianą” to pierwsza powieść Louise Candlish, którą miałam przyjemność poznać. Nie do końca wiedziałam więc czego mogę spodziewać się po tej historii a jednak muszę stwierdzić, że byłam nią dość pozytywnie zaskoczona.

Bardzo podobał mi się zabieg a właściwie ciąg zabiegów, które zastosowała w narracji Louise Candlish. Po pierwsze dowiadujemy się już na samym początku, że na ulicy doszło do tragedii i w trakcie lektury poznajemy czynniki, które do tego zdarzenia doprowadziły. I jak już czytelnikowi zaczyna układać się w głowie scenariusz wydarzeń autorka odsłania karty, które wiele zmieniają. Do tego historia opowiedziana jest z perspektywy kilku bohaterów, dzięki czemu mamy szerszy ogląd sytuacji i łatwiej poznawać nam ich tajemnice. Tych jak na tak małą społeczność jest całkiem sporo. Okazuje się bowiem dość szybko, że mieszkańcy nie są tak nieskazitelni jak mogłoby się wydawać.

Niestety, żaden z bohaterów tej książki nie zapadnie mi jakoś szczególnie w pamięci. Pomimo różnych frontów, stanowią oni zbiorowość, niczym nie wyróżniających się postaci. Szkoda, bo liczyłam, że chociaż Darren wzbudzi we mnie jakieś większe emocje. Niestety ten brak charakteru wpłynął również w moich oczach na utratę intensywności klimatu tej książki, opartego na zamkniętej, małomiasteczkowej społeczności. I o to mam trochę żal. Bardzo lubię powieści, których akcja osadzona jest w zamkniętych społecznościach. Tu jednak czegoś mi zabrakło.

Podsumowując: mi osobiście trochę zabrakło w tej powieści emocji i szczególnego charakteru. Muszę jednak przyznać, że bardzo przyjemnie spędziłam z tą książką swój czas. Dzięki dość krótkim rozdziałom i licznym zwrotom akcji powieść czyta się niezwykle szybko i sprawnie. Dla mnie to jedna z tych lektur, przy której ciekawie można wypocząć.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

„Tuż za ścianą” to pierwsza powieść Louise Candlish, którą miałam przyjemność poznać. Nie do końca wiedziałam więc czego mogę spodziewać się po tej historii a jednak muszę stwierdzić, że byłam nią dość pozytywnie zaskoczona.

Bardzo podobał mi się zabieg a właściwie ciąg zabiegów, które zastosowała w narracji Louise Candlish. Po pierwsze dowiadujemy się już na samym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Dlaczego właśnie ja” to już druga książka duetu pisarzy tworzących pod pseudonimem E. G. Scott. Dla mnie to było jednak pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarskiej pary.

To co najbardziej przykuło moją uwagę w tej powieści, to ciekawy klimat, pełen niewiadomych i nieustającej niepewności dotyczącej tego co faktycznie mogło mieć miejsce. Muszę Wam powiedzieć, że dość szybko i mocno wkręciłam się w nurt wydarzeń opisanych w tej książce. Ciekawym zabiegiem było także opowiedzenie tej historii z różnych perspektyw. Miejscami odnosiłam wręcz wrażenie, jakbym poznawała dwie różne prawdy. Dzięki temu zabiegowi mój poziom zainteresowania utrzymywał się do samego końca na dość wysokim poziomie.

Nie do końca przypadła mi do gustu postać głównej bohaterki. Miejscami miałam wrażenie, że życiowe zagubienie Charlotte osiąga taki poziom, że aż ciężko uwierzyć w autentyczność jej dyplomów… Przez jej postać, ciężko było mi również tak na sto procent uwierzyć w tę historię. Już dawno żadna bohaterka nie wzbudzała we mnie tak wielkiej irytacji jak Charlotte.

Na wielki plus zapisuję jednak kryminalną intrygę, która z każdym kolejnym rozdziałem wydaje się być jeszcze bardziej zawiła aż po zaskakujący finał, który nie jednego czytelnika może zaskoczyć. A przecież w sumie na to właśnie liczymy sięgając po thrillery prawda?

Podsumowując: ja bardzo przyjemnie spędziłam z tą książką swój czas. Może nie było w niej tylu emocji, ile oczekiwałabym po tej historii, ale te kilka zwrotów akcji skutecznie utrzymywało moje zainteresowanie tą powieścią.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

„Dlaczego właśnie ja” to już druga książka duetu pisarzy tworzących pod pseudonimem E. G. Scott. Dla mnie to było jednak pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarskiej pary.

To co najbardziej przykuło moją uwagę w tej powieści, to ciekawy klimat, pełen niewiadomych i nieustającej niepewności dotyczącej tego co faktycznie mogło mieć miejsce. Muszę Wam powiedzieć, że dość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Łowczyni” to jedna z tych historii, którą jestem totalnie zauroczona. Od pierwszych stron niezwykle mocno pochłonęła mnie jej lektura i autentycznie było mi żal, gdy dobiegła końca. Autorka z niesamowitą starannością oddała klimat zarówno wojennych wydarzeń jak i czasów, gdy wojenny kurz zdążył już opaść i ludzie byli zmęczeni samymi wspomnieniami o tym co się wydarzyło i najchętniej wymazali by ze swoich pamięci zbrodnie, które wtedy miały miejsce. Na szczęście nie wszyscy potrafią zapomnieć i tak poznajemy niemal od kuchni pracę łowców nazistów. Wątki powiązane z ich żmudną i miejscami nawet nudną wręcz pracą wydawały mi się najbardziej fascynujące.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

Bardzo przypadło mi do gustu podzielenie narracji na bohaterki i czasy. Dzięki temu czytelnik ma możliwość poznawać niemal jednocześnie dwie zupełnie różne historie, które dopiero po jakimś czasie łączą się w jedną całość.

Bardzo podobały mi się również kreacje bohaterów. Co prawda początkowo, trochę się gubiłam w zależnościach między nimi, ale i tak myślę dość szybko udało mi się załapać kto jest kim. Niemniej każdy z bohaterów ma w sobie coś co przyciąga uwagę, co każe zastanowić się nad jego intencjami. I pomimo, że teoretycznie wszystko wydaje się być czarno-białe, ta historia z premedytacją ukazuje również wiele innych barw.

To co dodatkowo, przychodzi mi na myśl w stosunku do tej powieści to niezwykła sprawność, z którą napisana jest ta historia. Porusza ona niebanalny, trudny wręcz temat a mimo to jest w tym pewna lekkość. Ja byłam tą historią autentycznie zachwycona.

„Łowczyni” to jedna z tych historii, którą jestem totalnie zauroczona. Od pierwszych stron niezwykle mocno pochłonęła mnie jej lektura i autentycznie było mi żal, gdy dobiegła końca. Autorka z niesamowitą starannością oddała klimat zarówno wojennych wydarzeń jak i czasów, gdy wojenny kurz zdążył już opaść i ludzie byli zmęczeni samymi wspomnieniami o tym co się wydarzyło i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Kolorowe szkiełka” to jedna z tych powieści, po które się sięga, gdy potrzebuje się odnaleźć w lekturze ukojenie, spokój oraz pogodę ducha, taką na przekór wszystkiemu. Książka chwyta za serce od samego początku i tak jest już do samego jej końca. Przede wszystkim jest w niej wiele dobra, ciepła i wrażliwości. Jest w niej także ogromna mądrość. Ale nie myślcie jednak, że jest to słodka historia. Zdecydowanie tak nie jest! W tej powieści jest bowiem również wiele bólu, cierpienia i dramatów. Jakby cała złożona była z kolorowych szkiełek pełnych różnorodnych emocji.

Najbardziej w tej powieści przypadło mi do gustu to z jaką wrażliwością autorka opisała tę wcale nie łatwą historię. Jest w tym niezwykły urok, serdeczność i wiele serca w stosunku do uczestników opisywanych wydarzeń. Ja osobiście pokochałam bohaterów tej książki całą sobą. Ich postawa wzbudzała mój ogromny podziw. Muszę Wam też zaznaczyć, że autorka po mistrzowsku ukazała złożoność ich sytuacji, problemów z którymi się borykają a także złożoność ich intencji. Dzięki temu w tej powieści znajdziemy kilka niezwykle interesujących zwrotów akcji. Ja kilka razy poczułam się mocno zaskoczona tym co serwowała Pani Kareta swoim czytelnikom.

„Kolorowe szkiełka” to nie jest łatwa powieść, ale jej lektura przychodziła mi z prawdziwą łatwością. Czyta się tę książkę niezwykle przyjemnie. Wszystko w niej wydaje się spójne i poukładane. A kolejne wydarzenia, jeszcze mocniej skłaniają do refleksji.

Najmocniej urzekło mnie zakończenie tej powieści. Całą sobą chciałam co prawda by ta historia zakończyła się w inny sposób, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że to zakończenie jest takie jak być powinno by ta lektura wywołała takie a nie inne emocje. To zakończenie właśnie najmocniej we mnie wybrzmiało i tak jak cała powieść mocno dało do myślenia.

Podsumowując: ja jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści. Cudownie spędziłam z nią swój czas i jestem pewna, że zostanie ona we mnie na dłużej. Tym samym „Kolorowe szkiełka” to moja ukochana książka Mirosławy Karety.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

„Kolorowe szkiełka” to jedna z tych powieści, po które się sięga, gdy potrzebuje się odnaleźć w lekturze ukojenie, spokój oraz pogodę ducha, taką na przekór wszystkiemu. Książka chwyta za serce od samego początku i tak jest już do samego jej końca. Przede wszystkim jest w niej wiele dobra, ciepła i wrażliwości. Jest w niej także ogromna mądrość. Ale nie myślcie jednak, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Muszę się Wam przyznać, że choć swojego czasu często sięgałam po powieści adresowane do młodszych czytelników tak ostatnio miałam dość dużą przerwę w lekturach tego gatunku. Z przyjemnością zasiadłam więc do tej historii i miałam w stosunku do niej dość duże oczekiwania. Niestety, chyba trochę już się odzwyczaiłam od abstrakcyjnych historii, bo lektura tej powieści była dla mnie trudna w ogarnięciu tego, co się w niej wydarzyło. Miejscami miałam nawet wrażenie, że nie do końca nadążam nad wydarzeniami w niej opisywanymi. Dla mnie to była taka trochę jazda bez trzymanki. „Era zero” to nie jest łatwa i przyjemna lektura na jedno popołudnie. Książka wymaga od czytelnika skupienia, zaangażowania a także gotowości do negowania tego co jest nam doskonale znane i wydaje się nam bezpieczne. Niemniej uważam, że warto tej historii to zaangażowanie poświęcić. Jeśli przyzwyczaimy się już do dynamiki i lekkiego chaosu (uzasadnionego) który w niej panuje odkryjemy w pewien sposób głębię, którą ta powieść skrywa i która daje do myślenia nie tylko na temat otaczającego nas świata, zasad, ale także nas samych. Największą w moim poczuciu zaletą tej historii jest właśnie jej nieoczywistość i to drugie a może nawet trzecie dno, które skrywa.

Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów tej książki. Wzbudzali oni we mnie różne emocje, nie zawsze było mi z nimi po drodze a jednak zdecydowanie przykuwają oni uwagę. Do tego myślę, że młodsi czytelniczy mogą odnaleźć w Spice część siebie a przynajmniej w tym co się w niej kotłuje. Właściwie jej postać złożona jest ze wszystkich cech które krążą wokół nastolatków. I jak nie do końca Spika stała mi się bliska, tak muszę przyznać, że ja lubię takich bohaterów.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

Muszę się Wam przyznać, że choć swojego czasu często sięgałam po powieści adresowane do młodszych czytelników tak ostatnio miałam dość dużą przerwę w lekturach tego gatunku. Z przyjemnością zasiadłam więc do tej historii i miałam w stosunku do niej dość duże oczekiwania. Niestety, chyba trochę już się odzwyczaiłam od abstrakcyjnych historii, bo lektura tej powieści była dla...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wiem, jak wygląda piekło Alina Dąbrowska, Wiktor Krajewski
Ocena 7,3
Wiem, jak wygl... Alina Dąbrowska, Wi...

Na półkach: , , ,

„Wiem, jak wygląda piekło” to książka, którą przeczytałam niemal jednym tchem. W historii Pani Aliny jest coś magnetycznego a przede wszystkim szalenie wzruszającego. To co najbardziej urzekło mnie w tej pozycji, to ukazanie obozowego życia z zupełnie innej strony. Pani Alina sama przyznała, że gdy trafiła do Auschwitz, na własne oczy zobaczyła, jak wygląda piekło. W swoim pobycie w obozie chciała widzieć jednak jakiś większy sens. Sama przyjęła, że takie było jej przeznaczenie. Z tego trudnego doświadczenia wyniosła tyle ile mogła. Naukę języków, czytanie książek a przede wszystkim pamięć o szczęśliwych chwilach. W obozie zagłady, takie chwile bowiem również Pani Alinie się zdarzały. I to na nich w swoich wspomnieniach w wielkiej mierze skupia się bohaterka. Pierwszy raz spotkałam się z takim podejściem. Tym większe ta książka wywarła na mnie wrażenie. Tym mocniej na mnie oddziaływała jej lektura.

„Wiem, jak wygląda piekło” to fascynująca opowieść o życiu niezwykłej kobiety. I to życie czuć niemal na każdej stronie tej publikacji. Książka napisana jest w sposób niesamowicie ciekawy i spójny. Niezwykle wzruszającym elementem było również zamieszczenie w publikacji listów które Pani Alina pisała do bliskich i które bliscy pisali do Pani Aniny.

Trochę zabrakło mi miejscami rozwinięcia niektórych wątków z życiorysu bohaterki. Zdaje sobie jednak sprawę, że Pani Alina zdradziła w rozmowie, dokładnie tyle ile chciała. Mimo to ja w tym zakresie czuję lekki niedosyt. Tak czy inaczej na mnie ta książka zrobiła ogromne wrażenie. Jestem pewna, że jej lektura pozostanie ze mną jeszcze bardzo długo.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

„Wiem, jak wygląda piekło” to książka, którą przeczytałam niemal jednym tchem. W historii Pani Aliny jest coś magnetycznego a przede wszystkim szalenie wzruszającego. To co najbardziej urzekło mnie w tej pozycji, to ukazanie obozowego życia z zupełnie innej strony. Pani Alina sama przyznała, że gdy trafiła do Auschwitz, na własne oczy zobaczyła, jak wygląda piekło. W swoim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Katarzyna Bonda przyzwyczaiła już czytelników do tego, że do pisania swoich powieści podchodzi niesamowicie poważnie i z ogromnym zaangażowaniem. To czuć również w najnowszej historii, która wyszła spod pióra autorki. Niemal każda strona tej powieści wydaje się zaplanowana i dopracowana co do literki. Dzięki temu pomimo ponad siedmiuset stron czyta się tę książkę bardzo sprawnie. Niestety ja nie jestem targetem dla obszernych powieści. Męczy mnie siedzenie zbyt długo w jednej historii. Muszę jednak po części przyznać, że w najnowszej powieści Katarzyny Bondy nie ma miejsca na nudę. Wydarzenia mkną w niej bowiem dość dynamicznie. I jak początkowo lekko przerażała mnie złożoność tej powieści, wielość bohaterów i wątków, tak jak już ułożyłam sobie w głowie ten oszałamiający zbiór zaczęłam odczuwać całkiem sporą przyjemność z jej lektury.

Bardzo przypadła mi do gustu kreacja postaci Daniela Skalskiego i ukazanie jak łatwo przychodziło oszustowi manipulowanie ludźmi. Z uwagi na jego charakter czytelnikowi ciężko go polubić z drugiej strony muszę przyznać, że w pewien sposób nie brakuje mu ogromnej zdolności roztaczania wokół ofiar swojego uroku. Moim zdaniem Katarzyna Bonda stworzyła tę postać fenomenalnie i z bezwzględną dokładnością ukazała złożoność charakteru Skalskiego.

Spodobał mi się również klimat tej książki, który mocno kojarzył mi się z klasycznymi kryminałami. Autorka ciekawie ukazała również tło społeczne lat dziewięćdziesiątych. Przy tym powieść napisana jest w wyrazistym i rozpoznawalnym dla Pani Bondy stylu.

Podsumowując: „Miłość czyni dobrym” to powieść wielowątkowa, w której dosłownie aż gęsto od postaci i wątków. Dzięki czemu nie sposób się podczas jej lektury nudzić. I chociaż jedne wątki podobały mi się bardziej, inne mniej to całość czytało mi się znakomicie. Ja wieczory spędzone z ta powieścią uważam za niezwykle udane. Co prawda nie porwała mnie ta lektura tak mocno jak na to liczyłam, ale uważam, że zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Autorka kolejny raz udowadnia, że prawda potrafi być bardziej przerażająca i szokująca niż fikcja. „Miłość czyni dobrym” to nie jest łatwa lektura. Pióro autorki raczej zmusza czytelnika do zaangażowania a jej wielowątkowa fabuła wymaga mocnego skupienia, jednak ja jestem zdania, że watro tę ważność i skupienie jej poświecić.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

Katarzyna Bonda przyzwyczaiła już czytelników do tego, że do pisania swoich powieści podchodzi niesamowicie poważnie i z ogromnym zaangażowaniem. To czuć również w najnowszej historii, która wyszła spod pióra autorki. Niemal każda strona tej powieści wydaje się zaplanowana i dopracowana co do literki. Dzięki temu pomimo ponad siedmiuset stron czyta się tę książkę bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgając po tę książkę, miałam w stosunku do niej naprawdę ogromne oczekiwania. Jej fabuła zapowiadała się niezwykle interesująco i miałam nadzieję, że jej lektura trochę mnie przerazi a nawet lekko przeczołga. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło. Muszę Wam powiedzieć, że początkowo nawet dość mocno wkręciłam się w tę historię. Później niestety było jednak już gorzej. Miejscami łapałam się nawet na tym, że nie czuję totalnie żadnej adrenaliny. A przecież właśnie na to sięgając po tę książkę liczyłam. W rezultacie wyszło na to, że autorowi nie udało się utrzymać mnie w zainteresowaniu zbyt długo, choć muszę przyznać, że powieść miała kilka ciekawych momentów. Niestety w moim poczuciu, można było te momenty rozwinąć trochę bardziej. Szkoda. Bo muszę Wam przyznać, że byłam mocno zdeterminowana i do końca wierzyłam, że za chwilę, za momencik wydarzy się coś, co totalnie odmieni postrzeganie przeze mnie tej powieści. Niestety, tak się tym razem nie stało.

To co przypadło mi do gustu, to ciekawy sposób narracji podzielony na różne perspektywy czasowe a co za tym idzie ponadczasowe spojrzenie na pragnienie nieśmiertelności. Muszę przyznać, że to niezwykle ciekawy motyw i daje on mocno do myślenia.

Przypadł mi również do gustu klimat tej książki i myślę, że w przyszłości dam jeszcze szansę autorowi. Pomimo zastrzeżeń, które mam do tej historii widzę jednak całkiem spory potencjał w tym co stworzył Wojciech Uszok. Szczególnie, że warsztat pisarski autora wydał mi się bardzo spójny z tym interesującym klimatem, który wykreował w powieści. Bo jak w fabule zabrakło mi grozy, tak sposób pisania autora jest tej grozie bardzo bliski.

Podsumowując: „Manuskrypt” to pozycja dla czytelników lubiących powieści z mrocznym klimatem i rozciągnięte w czasie. Ja nie jestem tą historią zachwycona, ale zwalam to na karb debiutu i nadal dostrzegam potencjał autora.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

Sięgając po tę książkę, miałam w stosunku do niej naprawdę ogromne oczekiwania. Jej fabuła zapowiadała się niezwykle interesująco i miałam nadzieję, że jej lektura trochę mnie przerazi a nawet lekko przeczołga. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło. Muszę Wam powiedzieć, że początkowo nawet dość mocno wkręciłam się w tę historię. Później niestety było jednak już gorzej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Choć narracja powieści „Sekret mojego męża” prowadzona jest w trzeciej osobie to stanowi ona rozpisaną na trzy głosy opowieść o sekrecie, który niszczy życie wielu rodzin. Szalenie podobała mi się złożoność tej historii i ukazanie sieci powiązań pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami i decyzjami, które podejmowali bohaterowie. Pomimo blisko pięciuset stron ja dosłownie nie mogłam się oderwać od jej lektury i pochłonęłam ją niemal w jeden dzień. Nie bacząc na to, że kilku kwestii się domyślałam, to i tak do końca pozostawałam w napięciu, bo autorka naprawdę umiejętnie wplatała w fabułę nowe elementy, które zaskakiwały i kazały w inny sposób spojrzeć na dotychczasowe wydarzenia. Wbrew tej złożoności, całość wydaje się być doskonale zaplanowana i spójna. Jedną z większych zalet tej powieści jest jej logiczność. Wszystko w tej fabule miało swoje miejsce i swój sens. Choć wątek męża i kuzynki Tess pozostawia trochę do życzenia to niestety wierzę, że coś takiego może się wydarzyć również w realnym życiu.

Bardzo przypadły mi do gustu również kreacje bohaterów tej książki. Nie wszyscy są pozytywni i miałam w stosunku do nich różne odczucia, ale nie sposób odmówić im realności i charakteru. Każda z postaci skrywa swoje tajemnice, każda zmaga się również z różnymi problemami oraz dylematami moralnymi. Do tego Cecilia, Rachel i Tess to kobiety, w których życiu całkiem sporo się dzieje, ale także ich postawy wywołują w czytających wiele pytań o to jak sami postąpilibyśmy w momencie próby. To co jeszcze zasługuje na szczególną uwagę, to niezmiernie rozwinięta warstwa psychologiczna tej powieści. Znajdziemy tu bowiem wątki dotyczące zdrady, żałoby, sekretów, które niszczą, poczucia winy czy przejmującej straty i chęci zemsty.

Bardzo podobały mi się również nawiązania w powieści do muru berlińskiego. Jest ich niewiele, ale one również mają swój udział w tej powieści.

Podsumowując: „Sekret mojego męża” to moje trzecie spotkanie z twórczością Liane Moriarty i muszę Wam powiedzieć, że jak na razie, jest to zdecydowanie spotkanie najlepsze. Książka nie tylko wzbudziła we mnie wiele emocji, ale pozostawiła we mnie całkiem sporo pytań. Ja dosłownie nie mogłam oderwać się od jej lektury i mam wrażenie, że zostanie ona we mnie na dłużej.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

Choć narracja powieści „Sekret mojego męża” prowadzona jest w trzeciej osobie to stanowi ona rozpisaną na trzy głosy opowieść o sekrecie, który niszczy życie wielu rodzin. Szalenie podobała mi się złożoność tej historii i ukazanie sieci powiązań pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami i decyzjami, które podejmowali bohaterowie. Pomimo blisko pięciuset stron ja dosłownie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Wróbel w getcie” to kolejna po „Motyl i skrzypce” lektura Kristy Cambron, która dosłownie przepełniona jest emocjami, ranami, ale przede wszystkim ogromną nadzieją. Teraźniejszość przeplata się w niej z trudną przeszłością a tajemnice odkrywane po latach wcale nie tracą na swoim znaczeniu.

To co najbardziej zwróciło moją uwagę w tej książce, to niesamowicie ciekawe kreacje głównych bohaterek. Zarówno Kaja jak i Sera charakteryzują się niezwykłą siłą i determinacją by walczyć o szczęście a przede wszystkim o dobro swoich bliskich. Między innymi z tego powodu „Wróbel w getcie” to dla mnie książka, którą czyta się niemal jednym tchem. Wydarzenia w niej opisane są trudne a mimo to autorka przedstawiła je w sposób niezwykle subtelny. Co absolutnie nie znaczy, że te wydarzenia zostały pozbawione siły oddziaływania. Wprost przeciwnie.

Muszę też przyznać, że ta powieść podobała mi się bardziej od swojej poprzedniczki. Niemal od razu poczułam więź z jej bohaterkami i z ogromnym zainteresowaniem śledziłam ich losy. I jak wydarzenia związane z Serą nie porwały mnie tak mocno jak na to liczyłam, tak historia Kai pochłonęła mnie całkowicie. Na plus zapisuję autorce również nawiązanie w swojej historii do zdarzeń, które faktycznie miały miejsce. Bardzo przypadła mi do gustu również część opisująca codzienność w Terezinie i nawet trochę mam żal do autorki, że nie rozwinęła tego tematu.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

„Wróbel w getcie” to kolejna po „Motyl i skrzypce” lektura Kristy Cambron, która dosłownie przepełniona jest emocjami, ranami, ale przede wszystkim ogromną nadzieją. Teraźniejszość przeplata się w niej z trudną przeszłością a tajemnice odkrywane po latach wcale nie tracą na swoim znaczeniu.

To co najbardziej zwróciło moją uwagę w tej książce, to niesamowicie ciekawe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Harlan Coben jest jednym z tych autorów po którego powieści mogę sięgać właściwie w ciemno. Gdy więc zobaczyłam informacje o tej pozycji w zapowiedziach wydawcy wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Niestety, tym razem, odczuwam po lekturze tej książki lekki niedosyt. Nieustannie miałam bowiem poczucie, że za mało Cobena w tym Cobenie. Żeby jednak nie było, muszę przyznać, że powieść przypadła mi do gustu, niemniej autor przyzwyczaił mnie i myślę wielu czytelników do zupełnie innego poziomu.

To, za co najbardziej mam żal do autora, to niewystarczające w moim poczuciu rozwinięcie wątku chłopca z lasu. Ten wątek wydał mi się szalenie intrygujący, ale niestety autor potraktował go lekko po macoszemu, przez co stracił w moich oczach na znaczeniu. A szkoda, bo naprawdę liczyłam na jego rozwinięcie.

Bardzo przypadł mi jednak do gustu klimat tej książki. Hermetyczny, tajemniczy z ciekawą zagadką z przeszłości, ale również bardzo interesującym wątkiem teraźniejszego śledztwa.

Bardzo podobały mi się również kreacje bohaterów. Jest w nich coś niezwykle realistycznego, szczególnie że nie są pozbawieni wad. Najbardziej moją uwagę przykuła adwokatka, która pomaga Wildowi odnaleźć nastolatkę. Uwielbiam takie kobiece postacie i uważam, że jest ich niestety w literaturze bardzo mało.

Moją uwagę zwróciła również społeczna strona tej historii związana ze szkolną przemocą, nękaniem i odrzuceniem. Bardzo mi się spodobało, że autor poświęcił jej cześć tej powieści.

Podsumowując: „Chłopiec z lasu” to bardzo przyzwoity thriller psychologiczny, z którym przyjemnie można spędzić czas. Niestety, ta książka nie zachwyciła mnie tak bardzo jak na to liczyłam. Niemniej muszę przyznać, że Coben nawet w lekko słabszej formie pisze ciekawie, błyskotliwie i tworzy książki, które czyta się jednym tchem.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

Harlan Coben jest jednym z tych autorów po którego powieści mogę sięgać właściwie w ciemno. Gdy więc zobaczyłam informacje o tej pozycji w zapowiedziach wydawcy wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Niestety, tym razem, odczuwam po lekturze tej książki lekki niedosyt. Nieustannie miałam bowiem poczucie, że za mało Cobena w tym Cobenie. Żeby jednak nie było, muszę przyznać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Do tej pory moimi ulubionymi powieściami Remigiusza Mroza były te wchodzące z skład cyklu Vestmanna, który autor wydał jako Ove Logmansbo. Teraz jednak muszę stwierdzić, że to właśnie „W cieniu prawa” zajęła aktualnie to zaszczytne miejsce. Ta historia łączy w sobie elementy kryminału retro z domieszką thrillera prawniczego oraz powieść obyczajową z elementami romansu. To wszystko osadzone jest w rewelacyjnym klimacie obyczajności za czasów początku XX wieku, który czuć niemal na każdej karcie tej powieści i to właśnie stanowi w moim poczuciu największą zaletę tej powieści.

Bardzo przypadły mi do gustu również kreacje bohaterów tej powieści. Są wielowymiarowi, pełni charakteru, choć nie zawsze jest on tylko pozytywny. Mam im sporo do zarzucenia a jednocześnie, jest w nich coś co nieustannie wzbudzało moje zainteresowanie.

Bardzo podobał mi się również sposób narracji. Momentami było może mniej dynamicznie, ale za to ciekawe zwroty akcji umożliwiały pozostawanie w nieustannym zainteresowaniu fabułą. Dzięki temu naprawdę ciężko było mi oderwać się od jej lektury i przeczytałam tę książkę niemal jednym tchem. Do tego nie sposób zwrócić uwagi na ciekawe i błyskotliwe dialogi i niezwykle trafne spostrzeżenia, do których w swoich powieściach przyzwyczaił mnie już Remigiusz Mróz.

Podsumowując: „W cieniu prawa” to ciekawa i niezwykle wciągająca lektura idealna na długie zimowe wieczory. Ja spędziłam z nią swój czas rewelacyjnie i liczę na to, że autor podąży jeszcze drogą, którą przemierzał pisząc tę powieść.

cała opinia - kochamciemojezycie.blogspot.com

Do tej pory moimi ulubionymi powieściami Remigiusza Mroza były te wchodzące z skład cyklu Vestmanna, który autor wydał jako Ove Logmansbo. Teraz jednak muszę stwierdzić, że to właśnie „W cieniu prawa” zajęła aktualnie to zaszczytne miejsce. Ta historia łączy w sobie elementy kryminału retro z domieszką thrillera prawniczego oraz powieść obyczajową z elementami romansu. To...

więcej Pokaż mimo to