-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2023-12-20
2023-09-11
To jedna z najlepszych książek tego roku, bez dwóch zdań!
Kiedy młodzi budowali Hutę Katowice, nie stawiali jedynie budynków - byli pewni, że budują dla siebie lepszą przyszłość. Razem z pierwszą surówką z pieca wyszły bowiem ich marzenia, nadzieje i oczekiwania, które miała spełnić huta. Starcie z szarą i pozbawioną złudzeń rzeczywistością nie miało dla wielu z nich litości. Przed Wami portret wielkich marzycieli i wielkich przegranych odmalowane w książce „Ciało huty”.
Anna Cieplak w swojej najnowszej książce buduje obraz dwóch pokoleń - tego, które budowało, oraz tego które chce wyjść z cienia zmodernizowanej i przejętej już dawno huty. Naprzemienna narracja pozwala nam poznać losy bohaterów lat 70, ale i ich dzieci, które stoją przed podobnymi wyzwaniami. Szukają lepszych perspektyw i własnego miejsca w świecie, który nie stawia przed nimi żadnych granic. Ten kontrast Anna Cieplak pokazuje w sposób bardzo naturalny i prawdziwy, a emocjonalny wydźwięk tej historii naprawdę do mnie trafił.
To jest i nie jest zarazem obraz który możecie już znać z innych powieści południowej Polski. Ale w pisaniu autorki jest coś wyjątkowego i jeśli tylko się wahacie, z całego czytelniczego serca polecam.
To jedna z najlepszych książek tego roku, bez dwóch zdań!
Kiedy młodzi budowali Hutę Katowice, nie stawiali jedynie budynków - byli pewni, że budują dla siebie lepszą przyszłość. Razem z pierwszą surówką z pieca wyszły bowiem ich marzenia, nadzieje i oczekiwania, które miała spełnić huta. Starcie z szarą i pozbawioną złudzeń rzeczywistością nie miało dla wielu z nich...
2023-12-30
O „Strużkach” można powiedzieć na dwa sposoby. To z jednej strony kolejna powieść o stawaniu się i budowaniu siebie w cieniu drugiej osoby, a w końcu twardym starciu z rzeczywistością. Ale to też spojrzenie na dojrzewającą dziewczynę, która gubi siebie więcej niż jeden raz. Zakłada niewygodne maski, kreuje, sprawdza. Ale wraca w końcu do miejsca, w którym po raz pierwszy sama siebie nie poznała. Do miejsca znanego, które nie przynosi oczekiwanej otuchy.
„Strużki” to dla mnie początki. Raz spływające po gładkiej powierzchni, raz napotykające na przeszkody i rozbijające się o siebie i inne, obce, płynące ciurkiem kawałki żyć.
O „Strużkach” można powiedzieć na dwa sposoby. To z jednej strony kolejna powieść o stawaniu się i budowaniu siebie w cieniu drugiej osoby, a w końcu twardym starciu z rzeczywistością. Ale to też spojrzenie na dojrzewającą dziewczynę, która gubi siebie więcej niż jeden raz. Zakłada niewygodne maski, kreuje, sprawdza. Ale wraca w końcu do miejsca, w którym po raz pierwszy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-10
Fenomen współczesnej literatury brazylijskiej, objawienie, lektura obowiązkowa. Dla mnie jest to na pewno powieść zachwycająca konceptem pierwszych stron i nieco zwalniająca w środku. Jej zakończenie (a właściwie kilka zakończeń) wraca do mnie wielokrotnie w myślach i burzy spokój. To wystarczający powód, żeby polecić Wam „Krzywym pługiem” od Wydawnictwa GlowBook.
Itamar Vieira Junior to nie tylko pisarz, ale i naukowiec zajmujący się badaniami etnicznymi i afrykanistycznymi. To zaplecze czuć wyraźnie, kiedy autor opisuje życie zniewolonych Afrykańczyków w epoce kolonialnej. Brazylia staje się ich „drugim” domem, w którym starają się kultywować swoje tradycje i czcić znanych sobie bogów.
Belonizja i Bibiana są siostrami, ale i córkami uzdrowiciela, a ich opowieść rozpoczyna się zamilknięciem jednej z nich. Obserwujemy trudne, codzienne życie współczesnych niewolników, w którym próżno szukać sprawiedliwości i godnego traktowania. Życie całej społeczności uzależnione jest od kaprysów pogody i urodzajności gleby, a zmieniający się właściciele hacjendy zdają się dziedziczyć po sobie nie tylko ziemie, ale i upodobanie do przemocy czy oszustwa.
Wspólnotę trawią również problemy wewnętrzne, takie jak przemoc domowa, bieda i systemowe wykluczenie. Połączone nicią siostrzanej więzi bohaterki stają przed wyzwaniami, które kształtują ich osobowość i siłę tak potrzebną w finale powieści.
Temat niewolnictwa, ciężkiej pracy i ziemi, która zdaje się być jedyną sprawiedliwą w starciu człowieka z naturą/życiem poruszano wielokrotnie. Mam jednak wrażenie, że Itamar Vieira Junior ma wciąż dużo do opowiedzenia . Warto więc poszukać noża z rączką z kości słoniowej, zatańczyć z duchami przodków, powitać na świecie nowego, zniewolonego człowieka. A w końcu znaleźć w sobie siłę żeby zamknąć to błędne koło i napisać nowy rozdział o wolnych ludziach.
Fenomen współczesnej literatury brazylijskiej, objawienie, lektura obowiązkowa. Dla mnie jest to na pewno powieść zachwycająca konceptem pierwszych stron i nieco zwalniająca w środku. Jej zakończenie (a właściwie kilka zakończeń) wraca do mnie wielokrotnie w myślach i burzy spokój. To wystarczający powód, żeby polecić Wam „Krzywym pługiem” od Wydawnictwa GlowBook.
Itamar...
2023-12-04
Dzięki Wydawnictwu WAB doczekaliśmy się wznowienia dwóch ważnych i bardzo aktualnych reportaży: „Wytępić całe to bydło” oraz „Terra Nullius”. Szwedzki dziennikarz, Sven Lindqvist, przedstawił w nich misję z jaką zachodni człowiek dotarł na tereny Afryki i Australii poszerzając swoje terytorium.
Nie była to jednak misja niosąca kaganek oświaty do miejsc, w których kultura białego człowieka jeszcze nie dotarła. Było to brutalne zawłaszczenie ziem, wymordowanie zamieszkującej tam ludności i pogwałcenie wszelkich praw. Ludobójstwo, które wielokrotnie wraca w historii świata miało kiedyś swój początek. I dzięki tej książce dowiecie się, jak wyglądały jego korzenie i jaką chorą inspirację czerpali z tego kolejni ludzie.
„Wytępić całe to bydło” to obraz przerażający dla patrzącego świadomie na świat współczesnego człowieka. Czy jednak tak bardzo odległy? Sytuacja dziejąca się dziś, obok nas, w Palestynie poddaje w wątpliwość wiele zdawałoby się tak odległych i niedopuszczalnych rozwiązań.
Uważam, że każdy powinien wiedzieć jak wyglądał świat przed ekspansją zachodu. Jak łatwo było zniszczyć porządek dawnego świata przemocą, gwałtem i rozlewem krwi. I jak wydarzenia te zostają zapamiętane przez historię.
Jedyny zarzut jaki mogę mieć do tej książki to jej zapis, który szczególnie w pierwszej części jest chaotyczny i dla mnie osobiście dość trudny w odbiorze. Jeśli jednak mowa o treści, tutaj nie mam zastrzeżeń. Bierzcie jednak pod uwagę, że to brutalny i tekst, który nie niesie nadziei.
Po co czytać „Wytępić całe to bydło”?
Żeby zobaczyć jak dobry, biały człowiek niosący światło niszczył wszystko, co spotkał na swojej drodze. Mordował i zawłaszczał. Zakopał kulturę nieprzydatnych mu miejsc i ludzi pod warstwą ziemi. To przerażający obraz wielkich odkryć i badań naukowych, które niosły chwałę jednym, a śmierć tym drugim, słabszym.
Dzięki Wydawnictwu WAB doczekaliśmy się wznowienia dwóch ważnych i bardzo aktualnych reportaży: „Wytępić całe to bydło” oraz „Terra Nullius”. Szwedzki dziennikarz, Sven Lindqvist, przedstawił w nich misję z jaką zachodni człowiek dotarł na tereny Afryki i Australii poszerzając swoje terytorium.
Nie była to jednak misja niosąca kaganek oświaty do miejsc, w których kultura...
2023-01-04
Dla mnie tytułowe rozdroża to TEN moment w życiu, w którym każda podjęta decyzja generuje pewną stratę. Wybór to w końcu strata opcji których nie mieliśmy szansy wybrać.
Bohater Eliasza Chmiela jest w drodze. Drodze do poznania siebie, swoich możliwości i pasji. Posmakowania pierwszej i drugiej miłości, dzięki której poczuje ten wewnętrzny wybuch. Podróżuje po świecie pchany wciąż do przodu przez podejmowane decyzje, świadome wybory i (nie)świadome straty. I ta część podobała mi się bardzo, bo rola czytelnika-towarzysza, który może dostrzec więcej była bardzo intrygująca. Spotkania z doświadczeniami podobnych do bohatera studentów z Erasmusa jak i przypadkowo spotkanych obywateli świata dodawały kolorytu. Dużo tu jednak duchowości, którą uzupełniają wielkie prawdy głoszone nad puszką piwa - nie zawsze to do mnie trafia.
Nie przekonał mnie początkowy chaos - powieść rozpoczynają historie przodków, w których ciężko było mi znaleźć zaczepienie. Łatwo zgubić środek ciężkości, zanim tak naprawdę ruszymy, a to może naprawdę zniechęcać.
Czy warto więc czytać „Rozdroża 1999”? Warto szukać w nich swojej interpretacji, ale nie oczekiwać zbyt wiele. Odbiór tej powieści będzie też zależeć od punktu w życiu, w którym się znajdujemy - z pewnością młodszy czytelnik weźmie stąd dla siebie więcej.
Zupełnie nie żałuję czasu poświęconego lekturze, jak i słuchaniu towarzyszącej ścieżki dźwiękowej - ona również prowadzi nas przez barwną kulturę Ameryki Południowej, Afryki i Europy. Jesteś kanapowym podróżnikiem i oglądanie szczególnie Brazylii oczami autora i bohatera była ciekawym doświadczeniem.
Dla mnie tytułowe rozdroża to TEN moment w życiu, w którym każda podjęta decyzja generuje pewną stratę. Wybór to w końcu strata opcji których nie mieliśmy szansy wybrać.
Bohater Eliasza Chmiela jest w drodze. Drodze do poznania siebie, swoich możliwości i pasji. Posmakowania pierwszej i drugiej miłości, dzięki której poczuje ten wewnętrzny wybuch. Podróżuje po świecie...
2023-05-27
Jeśli Wasze tęgie głowy potrzebują historycznych faktów, „Miau. Kompletna historia kota” Laury A. Vocelle zachwyci Was nie tylko treścią, ale i formą jej podania wzbogaconą licznymi ilustracjami. Towarzyszymy kotom od starożytności aż po czasy współczesne, w których koty z roli bóstw przeszły do roli gwiazd mediów społecznościowych. Jeśli więc ciekawi Was ta długa i usiana licznymi zmianami droga, to idealna książka dla Was. Ja z przyjemnością będę jeszcze do niej zaglądać. Wiedza podana w tak ciekawy i niepozbawiony żartu sposób na pewno znajdzie wielu odbiorców.
Jeśli Wasze tęgie głowy potrzebują historycznych faktów, „Miau. Kompletna historia kota” Laury A. Vocelle zachwyci Was nie tylko treścią, ale i formą jej podania wzbogaconą licznymi ilustracjami. Towarzyszymy kotom od starożytności aż po czasy współczesne, w których koty z roli bóstw przeszły do roli gwiazd mediów społecznościowych. Jeśli więc ciekawi Was ta długa i usiana...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-28
Co tu dużo mówić… do przygód Sofji Kluk i Tymiana Drakowa wróciłam z ogromną przyjemnością! Pierwszy tom - „Agla. Alef” wprowadził mnie w wyobrażony świat Radka Raka, misternie spleciony, wielowątkowy, pełen magicznych reguł, które są nam znajome; zarówno te polityczne, jak i społeczne. Z czystym sumieniem mogę chwalić, tak początek jak i doskonałą kontynuację.
„Agla. Aurora” od pierwszych stron przekłada środek ciężkości na polityczne zmiany i rewolucyjne nadzieje. Sofja zesłana na Daleką Północ zmierzyć musi się z prawdą o ekspedycji ojca. Tymian przyciąga do siebie nowe kłopoty,l i z trudem znaleziony azyl staje się początkiem jego najtrudniejszego wyzwania. Stanie po dobrej stronie nie jest bowiem łatwe.
Jeśli pierwszy tom nie do końca Was przekonał, kontynuacja - moim zdaniem - jest jeszcze lepsza. Komplikuje sprawy, rozwiązuje zawiązane wcześniej supły i stawia wiele ważnych pytań. Gdzie kończy się człowiek, w zaczyna bestia? I czy każde nieludzkie stworzenie jest tak naprawdę pozbawione uczuć? Można się zatrzymać, zastanowić, a potem zaśmiać rubasznie i w pełnym brawury zwrocie akcji iść dalej. Do celu, który tak szybko potrafi tracić i zyskiwać na znaczeniu. Wszystko zależy przecież od nas.
Po co czytać „Aglę”?
Żeby przeżyć niezwykłą przygodę wśród goblinów, magicznych zwierząt, raków i Jomów. Radek Rak tworzy świat osobny, w którym uważny czytelnik znajdzie wiele tropów prowadzących do realnego, współczesnego jak i bardziej odległego świata. Ja już czekam na kolejny tom i serdecznie polecam Wam zarówno czytanie, jak i słuchanie Agli w audiobooku - m.in. na Legimi.
Co tu dużo mówić… do przygód Sofji Kluk i Tymiana Drakowa wróciłam z ogromną przyjemnością! Pierwszy tom - „Agla. Alef” wprowadził mnie w wyobrażony świat Radka Raka, misternie spleciony, wielowątkowy, pełen magicznych reguł, które są nam znajome; zarówno te polityczne, jak i społeczne. Z czystym sumieniem mogę chwalić, tak początek jak i doskonałą kontynuację.
„Agla....
2023-04-12
Emilie Pine już raz pojawiła się w moim czytelniczym życiu, zostawiajac po sobie bardzo wyraźny ślad. O zbiorze esejów „O tym się nie mówi” nie sposób nie mówić, ciężko też zapomnieć. Pierwsza powieść autorki jest zupełnie inna, w końcu to powieść, to TYLKO fikcja. Mimo wielu obaw przyznaję, że nie czuję się zawiedziona, choć to nieco inne emocje. Pytam więc: znacie już książki Emilie Pine?
Ruth stoi przed trudną decyzją. Czy mimo bólu, mimo wielkiego zawodu powinna ratować swoje małżeństwo? Czy ma jeszcze siłę na rozmowy o przyszłości? Czy potrafi z nim nadal rozmawiać? Świadomość pewnej niekompletności stoi na drodze i nie pozwala ruszyć do przodu. Czas wyrzucić z siebie wszystkie niewypowiedziane dotąd słowa. Czas żyć.
Po drugiej stronie tej historii stoi Pen. Bycie nastolatką nie jest proste, a bycie nastolatką w spektrum to wyzwanie. Osobiste pragnienia, uczucia których nie sposób do końca nazwać i ryzyko, którym obarczone jest wyznanie prawdy. Tu również nie ma łatwych odpowiedzi.
Dwie nieznajome i jeden dzień w Dublinie. Dzień, który może zmienić wszystko i nie zmienić niczego. Ktoś kogoś zaczyna kochać, ktoś przestaje. Strajk klimatyczny i pozostawiony po nas ślad węglowy. Rodzicielstwo z wyboru i brak możliwości wyboru. Zdrowie psychiczne, polityka, rola kobiety i najtrudniejsze, rozmowy o uczuciach.
Emilie Pine porusza wiele ważnych i aktualnych tematów. Podobno jest ich za dużo, podobno historia Ruth i Pen traci przez to na autentyczności. Gdy jednak zastanowimy się ile na co dzień problemów nas dotyka, ile spraw nas angażuje - rachunek wyjdzie tożsamy. Pędzimy naprzód nie zauważając nawet jak zapełnia się nasza lista otwartych tematów.
Polubiłam Ruth, kibicowałam młodziutkiej Pen. Uwierzyłam w ich emocje, a samo zakończenie bardzo mnie poruszyło. Bez wymuszeń, bez pisarskich trików. To świetna współczesna powieść, którą serdecznie Wam polecam. Czytajcie.
Emilie Pine już raz pojawiła się w moim czytelniczym życiu, zostawiajac po sobie bardzo wyraźny ślad. O zbiorze esejów „O tym się nie mówi” nie sposób nie mówić, ciężko też zapomnieć. Pierwsza powieść autorki jest zupełnie inna, w końcu to powieść, to TYLKO fikcja. Mimo wielu obaw przyznaję, że nie czuję się zawiedziona, choć to nieco inne emocje. Pytam więc: znacie już...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-20
Wstręt.
Ten największy, odczuwany do siebie i budowany przez najbliższych; tych, dla których nigdy nie była wystarczająca. Ciężko bowiem docenić swoją wartość kiedy wszyscy wokół zdają się być lepsi od nas. Jeśli jesteście gotowi na prawdziwą i odczuwaną blisko pod skórą polską prozę, sięgajcie po „Wstręt” bez wahania.
Bohaterka najnowszej książki Malwiny Pająk cierpi na poważne zaburzenia odżywiania. Dla niej to jednak uwalniające i piękne, tak minimalizować swoje ciało, ograniczać je, poniżać. Izę napędza złość i niezgoda na to, co dorastając zostawia za sobą - pełen napięć i przemocy dom rodzinny, pierwszą prawdziwą miłość i dziwne lata 90. W drodze do dorosłości i odnalezienia siebie będzie gubić drogę, odwracać się od ciała, tracić kolejne szanse. I zyskiwać nowe, bo przecież nawet niewielka nadzieja daje światło.
Już w „Lukrze” autorka pokazała, że potrafi pisać i brawurowo posługiwać się językiem. „Wstręt” to potwierdza i stawia poprzeczkę jeszcze wyżej. Jest boleśnie, riposty są celne, a obrazy i smaki dobrze mi znane. Bardzo wyraźnie odmalowany patriarchat 20 lat później zamienia się w popfeminizm. Nawiązania do popkultury to dodatkowe smaczki, które z przyjemnością wyłapywałam - w końcu bohaterka jest niewiele starsza ode mnie. I chociaż nie dzielimy tego samego losu, to byłam z nią do samego końca. A może raczej nowego początku.
Polecam, jeśli jeszcze macie wątpliwości. Bo to naprawdę dobra i warta poświęconej na czytanie chwili powieść. Bardzo prawdziwa, bez wyjątku odarta z cukierkowej, słodkiej skorupki. Realne problemy jak najbardziej realnych i zwyczajnych ludzi. Potrzebowałam właśnie takiej książki, takiego świeżego spojrzenia.
TW: przemoc psychiczna, przemoc fizyczna, zaburzenia odżywiania, autoagresja, narkomania
Wstręt.
Ten największy, odczuwany do siebie i budowany przez najbliższych; tych, dla których nigdy nie była wystarczająca. Ciężko bowiem docenić swoją wartość kiedy wszyscy wokół zdają się być lepsi od nas. Jeśli jesteście gotowi na prawdziwą i odczuwaną blisko pod skórą polską prozę, sięgajcie po „Wstręt” bez wahania.
Bohaterka najnowszej książki Malwiny Pająk cierpi...
2023-08-16
Dzisiejsza premiera od Filii może złamać Wam serce. Najpierw je złamać, potem poskładać i łamać ponownie, bo przyglądanie się nieuniknionemu nie pozostawia obojętnym. Historia Amy Bloom i Briana zostawiła po sobie wiele pytań związanych z tą ostatnią drogą, do której - jeśli dopisze nam szczęście - będziemy mogli się przygotować.
Amy i Brian dla swojej dość późnej miłości zakończyli poprzednie związki, zawiązując nową rodzinę. Kiedy po 12 latach na ich wspólnej drodze staje diagnoza szybko postępującej choroby Alzheimera podejmują jedną z najtrudniejszych decyzji. Brian, odnoszący sukcesy architekt, świadomy i obdarzony wysokim poziomem inteligencji absolwent Yale chce zakończyć swoje życie przed utratą samego siebie. Wspomnieniowa książka jego żony „W imię miłości” to zapis drogi jaką przebyli, od diagnozy aż po nieuniknione pożegnanie.
Historie tak osobiste nie powinny podlegać niczyjej ocenie. Można jednak docenić szczerość i prostotę zapisu tak wielu emocji, które nosiła w sobie Amy i z którymi radziła sobie raz lepiej, a raz gorzej. Jej zmieniający się mąż, uciekające wspomnienia i strach przed końcem - tym planowanym i tym, który być może ich czeka jeśli procedury nie zostaną spełnione. Przy ogromnym ładunku emocjonalnym czytało mi się „W imię miłości” tak, jakbym słuchała samej autorki siedzącej obok i wspominającej jak szybko zmieniło się jej życie, jak szybko traciła swojego męża.
Jeśli jesteście gotowi na tak trudne doświadczenia i próbę pogodzenia się z utratą, to lektura dla Was.
Dzisiejsza premiera od Filii może złamać Wam serce. Najpierw je złamać, potem poskładać i łamać ponownie, bo przyglądanie się nieuniknionemu nie pozostawia obojętnym. Historia Amy Bloom i Briana zostawiła po sobie wiele pytań związanych z tą ostatnią drogą, do której - jeśli dopisze nam szczęście - będziemy mogli się przygotować.
Amy i Brian dla swojej dość późnej miłości...
2023-08-28
Weszłam dość niepewnie do nieznanego mi dotąd świata i mimo obaw cyberpunk okazał się miejscem również dla mnie. Pełne brudu i mroku dzielnice Night City nie pozwalały mi się oderwać od lektury najnowszej książki Rafała Kosika - „Bez przypadku”.
Ścierająca się ze sobą sztuczna inteligencja, technologia zastępująca ciało i duszę człowieka, klęska klimatyczna, brak perspektyw. To główny budulec świata, przez który zmierza sześcioro nieznajomych. Przypadkowy gang nieudaczników przeprowadza niemożliwy napad, a my z każdą kolejną stroną poznajemy motywacje członków grupy. Skorumpowana policja staje po stronie tych, którzy płacą, a potężne korporacje nie mają najmniejszych skrupułów względem ludzi. Czy w takim świecie można jeszcze mieć nadzieję?
Powiem szczerze - zafascynowało mnie uniwersum gry Cyberpunk 2077, w którym została osadzona powieść Rafała Kosika. Zmodyfikowane ciała, bioniczne wszczepy, polityczna gra i totalny upadek świata, który rządzi się swoimi prawami. Bohaterowie są zagubieni, niemoralni, skupieni na przetrwaniu, a ja śledziłam ich losy z ogromną ciekawością i bawiłam się świetnie! To pełen akcji thriller SF, którego zakończenie przynosi wiele pytań odnoszących się do naszego świata, stojącego w cieniu wielu podobnych zagrożeń - wojny, inwigilującej nas władzy, kryzysu klimatycznego i braku zwyklej ludzkiej bliskości. Widać jak ważne dla autora stają się pytania nie tylko o kondycję przedstawionego świata, ale przede wszystkim żyjącego w nim człowieka.
Znacie grę stworzoną przez polskie studio @cdpred? A może Cyberpunk 2077 chcecie poznać dzięki książce Rafała Kosika? Ja ze swojej strony polecam „Bez przypadku” jeśli szukacie rozrywki, w której akcja pozwala szybko przerzucać kolejne strony.
Weszłam dość niepewnie do nieznanego mi dotąd świata i mimo obaw cyberpunk okazał się miejscem również dla mnie. Pełne brudu i mroku dzielnice Night City nie pozwalały mi się oderwać od lektury najnowszej książki Rafała Kosika - „Bez przypadku”.
Ścierająca się ze sobą sztuczna inteligencja, technologia zastępująca ciało i duszę człowieka, klęska klimatyczna, brak...
2023-12-15
Wieść o kolejnym wznowieniu i uzupełnieniu książki Marty Dzido za sprawą Wydawnictwa Relacja naprawdę mnie ucieszyła. Dlatego „Kobiety Solidarności. Materiały odrzucone” przeczytałam szybko i nosiłam je w sobie dłuższą chwilę.
Jeśli spodziewacie się reportażu rozliczeniowego, który przybliży Wam historię Solidarności i pierwszych obrad Okrągłego Stołu - to nie jest dobry trop. Dzido nie ocenia decyzji podjętych po roku 1980, nie rozlicza Wałęsy, nie tłumaczy historii. Skupia się na roli kobiet, o których doskonała większość z nas nie ma pojęcia. Bo kto miałby nam o nich opowiedzieć?
Wałęsa z wielbicielkami. Taki podpis nosi jedno ze zdjęć na którym znany wszystkim przywódca strajkujących stoczniowców pozuje z nieznanymi kobietami. To Anna Walentynowicz, Ewa Ossowska, Janina Jankowska czy może Grażyna Staniszewska? Ich nazwisk próżno szukać w kronikach czy nagraniach magazynowanych w pudłach z napisem „materiały odrzucone”. Same siebie nie zawsze rozpoznają na zdjęciach, minęło już dużo czasu i wiele przeżytych żyć.
Kobiety sprowadzone do roli tła znikają z filmu Wajdy zastąpione męskim aktorem. Wymazane z pamięci zbiorowej gubią się czasem same, bo to już nie jest ta Solidarność, a życie po wielkich zmianach politycznych dostatecznie je doświadczyło. Zobaczymy je jednak wyraźnie dzięki materiałom Marty Dzido w powyższym reportażu i filmie „Solidarność według kobiet”. Można się wkurzyć, można opuścić z bezsilności gardę, można szukać wytłumaczenia. Warto jednak przeczytać, obejrzeć i spojrzeć na ten ważny dla Polski moment nieco inaczej.
Po co czytać „Kobiety Solidarności”?
Żeby mieć świadomość, że za legendą stoją odważne kobiety, o których źródła milczą. I nikt tu nie umniejsza roli Wałęsy, nikt nie podważa jego zaangażowania i przywódczej siły. Warto jednak wiedzieć jak łatwo zapomina się o wielu z nas w historii.
Wieść o kolejnym wznowieniu i uzupełnieniu książki Marty Dzido za sprawą Wydawnictwa Relacja naprawdę mnie ucieszyła. Dlatego „Kobiety Solidarności. Materiały odrzucone” przeczytałam szybko i nosiłam je w sobie dłuższą chwilę.
Jeśli spodziewacie się reportażu rozliczeniowego, który przybliży Wam historię Solidarności i pierwszych obrad Okrągłego Stołu - to nie jest dobry...
2023-11-11
„Kiedy nikt nie patrzy jestem sobą”
Michalina Tańska na instagramowym profilu potrafi dzięki swoim grafikom trafić w samo sedno. Odpowiedzieć na nasze lęki, obawy i w sposób zabawny wypowiedzieć to, co głęboko w nas siedzi. Taki jest właśnie wsparciownik szkicownik, czyli „Uczucia nie ma się czego bać”.
Autorka już na wstępie otwarcie mówi o sobie i swoich emocjach oraz o tym, czym tak naprawdę są dla niej rysunki. I czym mogą stać się dla nas, jeśli pozwolimy sobie czuć więcej.
Rysunki uzupełnia krótki tekst podzielony na konkretne emocjonalne strefy: dom, szkołę, depresję, manię, związki, terapię czy przekleństwa. I chociaż nie jest to poradnik jakich na rynku wiele, to określenie wsparciownik jest tu jak najbardziej na miejscu.
Michalina Tańska daje nam znać że po drugiej stronie kartki jest ktoś, kto czuje jak my. Czasami czuje się super, czasami nie czuje się wcale. Czasami jego emocje leżą smętnie pod kocem, żeby innego dnia zdobywać świat. I każda z tych opcji jest w porządku. Warto jednać mieć świadomość i kontrolę, którą nie zawsze jesteśmy w stanie przejąć sami. Wtedy wyciągnięcie ręki po pomoc to najlepsze co możemy zrobić.
Po co czytać „Uczucia”?
Żeby być bliżej siebie. Niekiedy lekka i przystępna forma działa lepiej niż naukowe opracowanie. A czasami to tylko wstęp do analizy własnych emocji, do dalszej pracy, do czego serdecznie Was zachęcam. Przyjemnie spędziłam czas z autorką i jej rysunkami, więc jeśli nie liczycie na „książkową terapię” - sięgajcie śmiało.
„Kiedy nikt nie patrzy jestem sobą”
Michalina Tańska na instagramowym profilu potrafi dzięki swoim grafikom trafić w samo sedno. Odpowiedzieć na nasze lęki, obawy i w sposób zabawny wypowiedzieć to, co głęboko w nas siedzi. Taki jest właśnie wsparciownik szkicownik, czyli „Uczucia nie ma się czego bać”.
Autorka już na wstępie otwarcie mówi o sobie i swoich emocjach oraz...
2023-12-17
2023-12-05
„Siedem życzeń. Rozmowy o źródłach nadziei” to w mojej ocenie książka dobra na dzisiejszy dzień i nie tylko. Polsce życzyć trzeba odwagi, trzeba życzyć przyszłości i niepodległości. Śmiechu, spokoju, bogactwa i - a może przede wszystkim - szacunku. Tego właśnie życzą rozmówcy/współautorzy tej książki. Podkreślają oni nie tylko potrzebę politycznych zmian, ale też potrzebę krytycznej oceny stanu środowiska czy nas samych, naszego podejścia do świata i ludzi.
Na pewno nie znajdą tu miejsca osoby z drugiej strony politycznej przepychanki, bo krytyka przemijającej już władzy widoczna jest na każdej stronie. Ale argumenty są zdroworozsądkowe, poparte faktami z którymi nie sposób dyskutować. Zaproszeni do rozmowy zostali m.in. Jurek Owsiak, Agnieszka Holand i Dorota Masłowska. Ważne słowa padają z ust prof. Szymona Malinowskiego, dr Jarosława Kuisza, prof. Andrzeja Ledera i prof. Joanny Tyrowicz.
Warto przeczytać „Siedem życzeń”, warto dyskutować na własnych, małych polach z najbliższymi. Warto mieć świadomość co dzieje się nie tylko z naszym krajem. Serdecznie polecam każdemu.
„Siedem życzeń. Rozmowy o źródłach nadziei” to w mojej ocenie książka dobra na dzisiejszy dzień i nie tylko. Polsce życzyć trzeba odwagi, trzeba życzyć przyszłości i niepodległości. Śmiechu, spokoju, bogactwa i - a może przede wszystkim - szacunku. Tego właśnie życzą rozmówcy/współautorzy tej książki. Podkreślają oni nie tylko potrzebę politycznych zmian, ale też potrzebę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-28
„Złe kobiety” to najnowsza książka Marii Hesse, w której ilustratorka w bardzo osobisty sposób staje w obronie kobiet. Mity, religie, przekazywane z pokolenia na pokolenie historie kobiet upadłych najczęściej opowiadane przez mężczyzn nie są wcale gorsze od tych współczesnych. To jaki obraz staje nam przed oczami kiedy myślimy o macochach budowany był przez stulecia i niełatwo z nim zerwać. Dlaczego jednak wciąż pozwalamy powielać pewne utarte wzorce?
Kobiety złe, kobiety upadłe to w końcu buntowniczki. Nieposłuszne mężczyznom zjadają zakazany owoc, kochają śmiertelników lub bogów, wybierają własną karierę, uciekają z przemocowego domu lub mają siłę głośno powiedzieć NIE. Ale jeśli raz jeszcze przyjrzymy się baśniowym księżniczkom, boginiom i królowym, ich prawda została zakopana pod grubą warstwą narzuconej męskiej narracji. Kreowanie wizerunku kobiet nie zależało bowiem od głównych zainteresowanych. Maria Hesse stara się pokazać na nowo siłę i odwagę wielu potępionych, poniżonych i odrzuconych w kulturze kobiet w sposób wrażliwy i wyjątkowy, ale i pełen gniewu. Jeśli ilustracje Hesse przekonały Was już wcześniej, z pewnością nie zawiodą Was również „Złe kobiety”. Bardzo podoba mi się również ten osobisty aspekt tekstu i pole do rozmowy, które otwiera ta książka. Serdecznie polecam nastoletnim jak i dorosłym, złym i zbuntowanym, a przede wszystkim mającym własne zdanie; nie tylko kobietom.
„Złe kobiety” to najnowsza książka Marii Hesse, w której ilustratorka w bardzo osobisty sposób staje w obronie kobiet. Mity, religie, przekazywane z pokolenia na pokolenie historie kobiet upadłych najczęściej opowiadane przez mężczyzn nie są wcale gorsze od tych współczesnych. To jaki obraz staje nam przed oczami kiedy myślimy o macochach budowany był przez stulecia i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-08
Literatura młodzieżowa, fantastyka, romantasy? Jeśli chodzi o gatunkowe szufladki żyję w totalnej dezorganizacji. Dość o meblach gdyż przeczytałam debiut młodej, bydgoskiej autorki i to o nim chcę Wam opowiedzieć.
Lubicie rozpoznawać odbicia znanych Wam miejsc na kartach powieści? Sama za tym przepadam. Bydgošč w „Złodziejce artefaktów” jest mroczna, oblepiona ciężką mgłą i rządzi się swoimi prawami. Wśród zwykłych ludzi znaleźć można zmysłowników, kolekcjonerów sztuki, czarownice a nawet uśpione demony.
Zora Muškatova pracuje dla brutalnego gangu Krakavców. Jej umiejetność „znikania” stała się bardzo przydatna, a zaciągnięty przez brata Zory dług musi zostać spłacony. Nowe zlecenie kradzieży znanego artefaktu zdaje się być dość proste, ale wtedy wszystko idzie źle. Zora zaczyna niebezpieczną grę na kilku frontach - dobro rodziny, gangu, a może kolekcjonera sztuki Leviego, który wchodzi z butami w jej niespokojne życie?
Pod tym dość przewidywalnym wątkiem romansowym w „Złodziejce artefaktów” można znaleźć dobrze opowiedzianą historię młodych, zagubionych i rozczarowanych życiem ludzi. Pochodzą z innych światów, mają różne doświadczenia, a jednak starają się zrozumieć swoje motywacje i to ich jednoczy. Nie rozwiązałam zagadki przed Zorą i Levim, być może zabrakło mi kilku dobrze rozwiniętych… zmysłów. Ale bawiłam się naprawdę dobrze, a mój apetyt na przygodę został zaspokojony.
Podsumowując. Złapałam za Złodziejkę w poszukiwaniu dobrej, prostej rozrywki i to właśnie dostałam. Językowo mogłoby być nieco lepiej, ale pamietajmy że to debiut i czasami zabrakło zwykłej korekty. Nie wiem czy będę kontynuować przygodę z Zorą Muškatovą, ale z pewnością kibicuję jej autorce - niech Twoja Bydgošč pięknie się rozwija.
Literatura młodzieżowa, fantastyka, romantasy? Jeśli chodzi o gatunkowe szufladki żyję w totalnej dezorganizacji. Dość o meblach gdyż przeczytałam debiut młodej, bydgoskiej autorki i to o nim chcę Wam opowiedzieć.
Lubicie rozpoznawać odbicia znanych Wam miejsc na kartach powieści? Sama za tym przepadam. Bydgošč w „Złodziejce artefaktów” jest mroczna, oblepiona ciężką mgłą...
2023-11-26
Najlepsza - w mojej ocenie - biografia kończącego się roku. Rzetelna, dobrze napisana, wzbogacona o zdjęcia Vivian jak i dokumenty dotyczące jej życia. Przepięknie wydana. Na taką książkę czekałam długo i warto było czekać!
„Vivian Maier. Niania, która zmieniła historię fotografii” Ann Marks to opowieść o niezwykle utalentowanej i niedocenionej dziewczynie z francuskiej prowincji. Vivian całe dorosłe życie pracowała jako niania z aparatem w ręku. Najczęściej kojarzone z nią autoportrety uchwycone w wystawach sklepowych lub lustrach to tylko haczyk, na który polecam Wam się złapać. Jej zdjęcia stanowią nie tylko dowód na to jak zmieniał się otaczający ją świat i ludzie. To również odbicie wewnętrznego świata emocji i pewnego braku, który nosiła w sobie aż do śmierci w 2009 roku.
Vivian Maier nie była kobietą wpisującą się w schematy swoich czasów. Była niepokorna, czasami niegrzeczna, ale jej niepojęta wrażliwość pozwoliła patrzeć na świat w wyjątkowy sposób. Warto zatrzymać się na dłuższą chwilę, poczuć dźwięki i klimat tamtego Nowego Jorku. Spojrzeć na ludzi, których w większości już nie ma, a których utrwaliła na kliszy.
Bez żadnego ALE polecam Wam biografię Maier napisaną przez Ann Marks. I mam nadzieję, że której wydawnictwo pokusi się o wydanie albumu poświęconego jej twórczości - niech to będzie moje małe, noworoczne życzenie.
Najlepsza - w mojej ocenie - biografia kończącego się roku. Rzetelna, dobrze napisana, wzbogacona o zdjęcia Vivian jak i dokumenty dotyczące jej życia. Przepięknie wydana. Na taką książkę czekałam długo i warto było czekać!
„Vivian Maier. Niania, która zmieniła historię fotografii” Ann Marks to opowieść o niezwykle utalentowanej i niedocenionej dziewczynie z francuskiej...
2023-01-14
Dosłownie tytuł książki Andrzeja Muszyńskiego przywodzi na myśl drut kolczasty, zasieki, oddzielające jedno od drugiego. „Koncertina” to na przekór temu spotkanie, próba poznania człowieka z drugiej strony barykady. Sarwat i Talal to syryjskie rodzeństwo uciekające przed wojną, które życiowe doświadczenie zbiera na obcej, nieprzychylnej ziemi. Muszyński szuka drogi do Syrii, sposobu na dostanie się do skonfliktowanego miejsca w czasie, kiedy inni z niego uciekają. Zestawienie ze sobą życia autora z życiem rodzeństwa stanowi ciekawy zabieg.
Wychodząc od reporterskiej pracy na granicy polsko-białoruskiej autor zabiera nas w krótką, fragmentaryczną podróż po kilku życiach. Tekst uzupełnia niepokojąca poezja i obrazy Sarwat. Wielki plus całości.
Dosłownie tytuł książki Andrzeja Muszyńskiego przywodzi na myśl drut kolczasty, zasieki, oddzielające jedno od drugiego. „Koncertina” to na przekór temu spotkanie, próba poznania człowieka z drugiej strony barykady. Sarwat i Talal to syryjskie rodzeństwo uciekające przed wojną, które życiowe doświadczenie zbiera na obcej, nieprzychylnej ziemi. Muszyński szuka drogi do...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to