Biblioteczka
2024-04-23
2024-04-23
2024-04-22
2024-04-19
2024-04-17
2024-04-17
2024-04-16
2024-04-15
2024-04-06
Sięgając po lekturę „Wioska wdów. Szokująca historia morderczyń”, byłam bardzo nastawiona na reportaż, bo po pierwsze na faktach, po drugie temat mocno wstrząsający więc forma zastosowana przez autorkę trochę mnie męczyła. Jak wspomniałam powyższa pozycja jest literatura piękną. I niestety, pisarka chyba zapomniała, iż temat zbrodni najlepiej opisać prostym językiem, nawet szorstkim, wtedy następuje najmocniejszy przekaz. Pani McCracken zechciała zastosować język bardzo literacki, w którym zginęły i treść, i wydźwięk. Autorka posługuje się językiem w sposób trochę udziwniony, trudny w odbiorze, ale dla czytelników, którzy lubią poetyckość w prozie może być to zaleta. Niestety, w moim przypadku do odbioru języka przyczyniła się także tłumaczka, która chyba nie do końca uważała, kiedy w jej klasie na języku polskim omawiano gramatykę (cóż, przyznaję, że ja tez nie zawsze). Może nie umiem czytać ze zrozumieniem, ale w którymś fragmencie wyszło mi, że wymiotował nocnik, a nie człowiek.
Podobnie jak treść rozczarowały mnie też postaci. W mojej ocenie tylko jedna osoba została wykreowana wystarczająco, aby można ją było odróżnić od szarego tłumu: główna bohaterka Cioteczka Zsuzsa. No owszem, należało ją uwypuklić, stała w centrum wydarzeń, ale i pozostałe kobiety odegrały ważne role, a są ledwie zarysowane, istnieją chyba jedynie za sprawą imion. Temat mężczyzn został potraktowany jeszcze bardziej po macoszemu. Tak więc podczas lektury wcale nie odczuwałam ani napięcia, ani grozy, ani nawet jakiegoś niesmaku. Książka wyprana jest z emocji, na czym traci niepomiernie.
Ogromnym plusem książki są za to szczególiki, które powieści nadają klimatu. Może autorka niepotrzebnie skupia się na tych konkretnych, może ja osobiście położyłabym nacisk na inne, ale wyłonił się z nich klimat bardzo realistyczny. Chociaż i tutaj McCracken chwilami popadała w przesadę i więcej skupiała się na ruchach rąk, fałdach ubrania czy zachowaniach zwierząt z otoczenia niż na istotnych informacjach.
Podsumowując książka o powyższej tematyce zyskałaby, gdyby „ubrać ją” w formę reportażu a nie literatury pięknej. Ponadto męczący jest chaos tematyczny, niby chronologicznie, ale jakoś mało przejrzyście. Nie przysłużyły się powieści także niedomówienia wynikające zastosowania wspomnianej poetyckiej maniery przekazu, która w pewnym momencie doprowadziła do lekkiego przerostu formy nad treścią. Oczywiście książka zawiera fragmenty rekompensujące powyższe braki, ale temat aż się prosi o poważne potraktowanie.
Sięgając po lekturę „Wioska wdów. Szokująca historia morderczyń”, byłam bardzo nastawiona na reportaż, bo po pierwsze na faktach, po drugie temat mocno wstrząsający więc forma zastosowana przez autorkę trochę mnie męczyła. Jak wspomniałam powyższa pozycja jest literatura piękną. I niestety, pisarka chyba zapomniała, iż temat zbrodni najlepiej opisać prostym językiem, nawet...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-14
2024-04-14
2024-04-13
2024-04-12
2024-04-11
2024-04-11
2024-04-10
2024-04-07
2024-04-07
2024-04-04
2024-04-02
Biorąc do ręki książkę pt. „Bratny. Hamlet rozstrzelany” spodziewałam się typowej biografii pisarza Romana Bratnego, znanego chyba najbardziej z powieści „Kolumbowie. Rocznik 20”. Czy dostałam to, czego oczekiwałam? Niekoniecznie. Czy czuję się rozczarowana? W pierwszych chwilach lektury chyba czułam się zawiedziona, potem postanowiłam delektować się tym, co ofiarowała mi książka, niezależnie od oczekiwań.
Emil Marat, autor biografii Romana Mularczyka, znanego czytelnikom jako właśnie Roman Bratny, popełnił dzieło pod wieloma względami wielkie. Wychodząc z miejsca, gdzie centralnym punktem jest Bratny, przedstawił rewelacyjny obraz życia najpierw w przedwojennej Polsce, potem w czasach okupacji, na koniec w PRL-u. Można powiedzieć, że nie on pierwszy i nie on ostatni. I to prawda. Temat omawiano już wcześniej, jednak Marat przedstawił go z zupełnie innej perspektywy. Przede wszystkim autor dla poszczególnych wydarzeń z życia rodziny Mularczyków szukał odbicia w twórczości Bratnego, wskazywał na wzorce bohaterów wśród ludzi z najbliższego otoczenia. Omówił także całą twórczość pisarza ze wskazaniem na odbiór i odzew wśród współczesnych mu czytelników.
Przy okazji opisywania lat powojennych Marat przedstawił i przenikliwie opisał PRL-owski świat literacki i kulturalny tych czasów.
Zaletą książki jest niewątpliwie solidne, dogłębne potraktowanie tematu. Na kartach książki znaleźli się zarówno znajomi Romana Bratnego jak i jego rodzina. Wszyscy zostali potraktowani w miarę jednakowo, ich losy opisano ogólnikowo, ale już ich odbicia w utworach pisarza zostały prześledzone wręcz wyczerpująco. Podobnie rzecz ma się z wydarzeniami, które Bratny wykorzystał w swojej twórczości.
„Bratny. Hamlet rozstrzelany” to na pewno idealne źródło informacji dla osoby poszukującej wiedzy na temat literackiego światka komunistycznej Polski. Marat drobiazgowo przedstawił koleje nawet nie losów, a myśli i poglądy Bratnego i pisarzy mu współczesnych, przy czym zdobył się na coś wielkiego, mianowicie na obiektywizm. Przedstawiał fakty, rzadziej opinie, ale zgodne z historią, nie sympatiami czy modną ideologią. I czynił to zarówno wtedy, gdy omawiał twórczość autora „Kolumbowie . Rocznik 20”, jak też przedstawiając myśli i poglądy innych twórców tamtych czasów.
Żeby jednak nie było tak słodko, napiszę, że w tej książce zabrakło mi czegoś. Mianowicie w „Bratnym…” brakowało mi troszkę Bratnego. Owszem, wyłonił się obraz Romana Mularczyka/ Bratnego, ale niezbyt niewyraźny i jakiś niepełny. Czuję niedosyt człowieka.
Podsumowując więc, biografia „Bratny. Hamlet rozstrzelany” to pozycja bardzo solidnie napisana, z dopracowanym materiałem, w którym Emil Marat bezstronnie przedstawił świat Romana Mularczyka: w pewnym stopniu rodzinny, dużo lepiej literacki. Zaprezentował wydarzenia, jakie zainspirowały literata do napisania poszczególnych wątków w opowiadaniach czy powieściach i wytypował osoby, które zainspirowały Bratnego do wykreowania swoich bohaterów. Wszystko w dodatku oparł na solidnych źródłach i materiałach.
Wisienką na tym torcie jest piękny, literacki język, którego coraz bardziej brakuje mi w dzisiejszej literaturze. I tylko chciałabym więcej szczegółów o samym bohaterze, jego dniu codziennym i drobnych, zwyczajnych czynnościach.
Biorąc do ręki książkę pt. „Bratny. Hamlet rozstrzelany” spodziewałam się typowej biografii pisarza Romana Bratnego, znanego chyba najbardziej z powieści „Kolumbowie. Rocznik 20”. Czy dostałam to, czego oczekiwałam? Niekoniecznie. Czy czuję się rozczarowana? W pierwszych chwilach lektury chyba czułam się zawiedziona, potem postanowiłam delektować się tym, co ofiarowała mi...
więcej Pokaż mimo to