-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-08
2019-08
Niewielka książeczka, która z jednej strony opisuje rzeczy, jakie intuicyjnie "wiadomo". Nie da się zetknąć z filmem, serialem lub książką opisującą przełom XIX i XX wieku, żeby nie zauważyć i nie przyjąć jako elementu tamtego świata tych rojów służących, tej przynajmniej jednej pokojówki do wszystkiego nawet w skromnych mieszczańskich domach i jednocześnie nie wyobrazić sobie koszmarnych ilości pracy, jakie trzeba było wykonywać bez pomocy sprzętów AGD.
Dla uważnego czytelnika starych powieści książka nie będzie zaskoczeniem, stanowi jednak przepiękną kopalnię źródeł, soczystych cytatów i barwnych opowiastek. Prywatnie nie wymagałam od niej niczego więcej, także o rozczarowaniu nie ma mowy, jednak temat sam w sobie niezbyt ciekawy i więcej niż 5 gwiazdek nie będzie.
Niewielka książeczka, która z jednej strony opisuje rzeczy, jakie intuicyjnie "wiadomo". Nie da się zetknąć z filmem, serialem lub książką opisującą przełom XIX i XX wieku, żeby nie zauważyć i nie przyjąć jako elementu tamtego świata tych rojów służących, tej przynajmniej jednej pokojówki do wszystkiego nawet w skromnych mieszczańskich domach i jednocześnie nie wyobrazić...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08
Seria "World Outlook 1900-1965", której częścią jest też ta publikacja, to zestaw "podręczników" dla uczniów i taki też mniej więcej jest jej poziom. To znaczy, żeby nie było, książka jest bardzo rzetelna, wyważona, miejscami krytyczna, miejscami z ambicjami na porównawczą i zachęcającą młodego czytelnika do własnych obserwacji, ale mimo wszystko dość skrótowa.
W sześciu rozdziałach autor opisuje okoliczności wstąpienia na tron króla Bertiego, niebywałą rozrzutność złotego wieku brytyjskiej arystokracji, solidną pozycję klasy średniej, gorszy niż kiedykolwiek los biedoty miejskiej, wreszcie nowe idee społeczne, jakie powoli zaczynały kiełkować w świecie dużych różnic ekonomicznych i politycznych, zarówno w kraju, jak i zagranicą.
Historia jest zatem przystępna, ale nie uproszczona; socjologia poddana przemyconej między wierszami krytyce; ekonomia logiczna i w pełni zrozumiała, a kultura organicznie powiązana z warunkami życia - słowem, idealna, bez zarzutu, koszmarnie nudna książka.
Cztery gwiazdki tylko dlatego, że na bezrybiu i rak ryba.
Seria "World Outlook 1900-1965", której częścią jest też ta publikacja, to zestaw "podręczników" dla uczniów i taki też mniej więcej jest jej poziom. To znaczy, żeby nie było, książka jest bardzo rzetelna, wyważona, miejscami krytyczna, miejscami z ambicjami na porównawczą i zachęcającą młodego czytelnika do własnych obserwacji, ale mimo wszystko dość skrótowa.
W sześciu...
2019-02
Do lektury też książki naprawdę przydaje się bardzo dobra znajomość topografii Warszawy albo przynajmniej mapka - bo tej wydawca nie dostarczył. Józef Galewski zna bowiem Warszawę jak nikt inny, pamięta niemal każdy dom na większości ulic dzisiejszego Śródmieścia i Pragi, opisuje podwórka, fasady; teatry, teatrzyki i varietes; aleje, ogrody i parki; miejsca eleganckich rozrywek i miejsca zabaw nieco mniej eleganckich, ale bardziej swobodnych.
Trochę brakuje tym opowieściom żywego charakteru i barwnych opisów, trochę przytłacza je ilość szczegółów dla kogoś mniej znającego Warszawę trudnych do przyswojenia. Gdybym jednak miała pisać powieść o przedwojennym mieście, to byłby mój przewodnik.
Do lektury też książki naprawdę przydaje się bardzo dobra znajomość topografii Warszawy albo przynajmniej mapka - bo tej wydawca nie dostarczył. Józef Galewski zna bowiem Warszawę jak nikt inny, pamięta niemal każdy dom na większości ulic dzisiejszego Śródmieścia i Pragi, opisuje podwórka, fasady; teatry, teatrzyki i varietes; aleje, ogrody i parki; miejsca eleganckich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02
Podobno książeczka ta jest wielkim rarytasem, jako że z oryginalnego wydania zostały dwa egzemplarze. Pamiętnik został wydany z okazji 60 urodzin autora, potentata dorożkarskiego w Warszawie XIX wieku, a następnie - prawdopodobnie - starannie zniszczony przez potomków autora, zawstydzonych niskim pochodzeniem seniora rodu.
Gottlieb Langner rzeczywiście pochodził z mało szczęśliwej rodziny, osierocony został wcześnie i szybko musiał sam zacząć zarabiać na swoje utrzymanie, a do tego wciąż troszczył się o liczne rodzeństw, z którym los regularnie go rozdzielał.
Jego droga do majątku i dostatku była kręta i niełatwa, znaczona lichwiarskimi pożyczkami, dramatami osobistymi, nietrafionymi inwestycjami i... łutem szczęścia, wspomaganego pracowitością i zapobiegliwością.
Z punktu widzenia pasjonata XIX wieku jako pamiętnik jest to pozycja nieciekawa. Niewiele jest tu dawnej Warszawy, niewiele kolorytu lokalnego. Zaciekawić może postać, charakter i mentalność głównego bohatera opowieści; człowieka bardzo skromnego, do bólu uczciwego i rzetelnego, na swój sposób heroicznego.
Jeśli ta książeczka wpadnie na was w bibliotece, lektura nie zajmie więcej niż jeden dzień. jeśli jej nie spotkacie, szukać nie warto.
Podobno książeczka ta jest wielkim rarytasem, jako że z oryginalnego wydania zostały dwa egzemplarze. Pamiętnik został wydany z okazji 60 urodzin autora, potentata dorożkarskiego w Warszawie XIX wieku, a następnie - prawdopodobnie - starannie zniszczony przez potomków autora, zawstydzonych niskim pochodzeniem seniora rodu.
Gottlieb Langner rzeczywiście pochodził z mało...
2018-12
"Ziemia obiecana. Miasto i nowoczesność" jest najlepszym dowodem na to, że historycy nie powinni pisać książek na temat kultury. Książka ta jest katalogiem wystawy w Muzeum Historii Polski i pewien kontekst historyczny dla zgromadzonych na niej eksponatów.
Rzecz w tym, że eseje zebrane w tym tomie są najzwyczajniej w świecie nudne, operują statystykami i liczbami, odwołują się do wydarzeń historycznych, ale tak naprawdę nie wychodzą poza schematy znane z licealnych podręczników do historii. Coś się ziało, jakieś zmiany były, ale wszystko to jest bardzo abstrakcyjne, jakby miasto było tylko kanalizacją, drogami, warunkami mieszkalnymi i konspiracyjną walką z zaborcą.
Tom podzielony jest na dwie części. W pierwszej znajdują się wspomniane już eseje, w drugiej z kolei zgromadzono bogaty materiał ikonograficzny, prezentujących miasta z ich kulturą materialną.
Przejrzeć warto, kupić niekoniecznie.
"Ziemia obiecana. Miasto i nowoczesność" jest najlepszym dowodem na to, że historycy nie powinni pisać książek na temat kultury. Książka ta jest katalogiem wystawy w Muzeum Historii Polski i pewien kontekst historyczny dla zgromadzonych na niej eksponatów.
Rzecz w tym, że eseje zebrane w tym tomie są najzwyczajniej w świecie nudne, operują statystykami i liczbami, odwołują...
2018-09
Lee Jackson jest pasjonatem historii XIX-wiecznego Londynu oraz realiów życia w tym mieście. Ta książka jest po prostu fenomenalnym zbiorem fragmentów z pamiętników, poradników i instrukcji, publicystyki, raportów miejskich, wszelkiej maści wycinków prasowych i innych wspaniałości, z których wyłania się obraz mieszkańców Londynu sprzed stu lat: rozrywkowych, zapracowanych, przedsiębiorczych, zepsutych, jednym słowem: żywych.
Jackson nie koncentruje się na nadającej ton arystokracji, ale na najliczniejszej grupie: mieszczanach, urzędnikach, drobnych przemysłowcach, rzemieślnikach, pracownikach fabryk; "pisze" o miejskiej biedocie, o marynarzach i pomocach domowych, "pisze" o targowiskach, o przedmieściach, o pociągach, metrze i omnibusach; pisze o pubach, "public houses", o "pijaniach ginu" i jego jakości; "pisze" o mieście.
Można się przy tym śmiać do łez albo do łez wzruszać, można się rozmarzyć na przepiękne impresje londyńskich flaneurów, a można też z niedowierzaniem czytać o brudzie i nędzy, które dziś nie mieszczą się w głowie.
Wspaniała książka, również dlatego, że jej bohaterowie wydają się bliżsi niż to prawdopodobne. Plus nieocenione źródło wiedzy.
Lee Jackson jest pasjonatem historii XIX-wiecznego Londynu oraz realiów życia w tym mieście. Ta książka jest po prostu fenomenalnym zbiorem fragmentów z pamiętników, poradników i instrukcji, publicystyki, raportów miejskich, wszelkiej maści wycinków prasowych i innych wspaniałości, z których wyłania się obraz mieszkańców Londynu sprzed stu lat: rozrywkowych, zapracowanych,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11
Elżbietę Kowecką znam z doskonałej monografii "W salonie i w kuchni", więc z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po książeczkę poświęconą handlowi warszawskiemu lat 30-70 XIX wieku (Wokulski!).
Czego się z niej dowiemy? Przede wszystkim autorka kreśli tło społeczne i ekonomiczne Warszawy tego okresu, informuje nas, jak rozwijało się miasto i gdzie robiło się zakupy przed powstaniem wielkich domów handlowych. Dowiadujemy się, kto produkował jakie przedmioty, jakie branże się rozwijały, a jakie przeżywały regres, jak organizowali się i szkolili kupcy, i wreszcie o tym, co było nowinką handlową.
Kowecka pisze zatem o meblach, sprzętach oświetleniowych, rodzajach i typach świec. Przedstawia zmianę w sprzętach kuchennych podyktowanych pojawieniem się kuchni "angielskich" (czyli z fajerkami) - naczynia metalowe stopniowo wypierały gliniane. Nie zabraknie też informacji o zastawie stołowej (porcelana ćmielowska wcale nie była wtedy luksusowa), bieliźnie stołowej i pościelowej, pościeli jako takiej i wreszcie - o przedmiotach zbytku, dekoracyjnych drobiazgach, fortepianach. Mnie osobiście urzekły informacje o takich nowościach, jak pierwsze "lodówki", "pralki", wyżymaczki i maszyny do szycia, traktowane zresztą przez współczesnych z dużym sceptycyzmem.
Całość nie jest może lekturą, jaką pochłania się z wypiekami na twarzy, ale miłośnicy "staroci" docenią na pewno przedruki reklam i obszerne cytaty anonsów prasowych, zawiadamiających prześwietną publiczność o powstaniu nowego sklepu, którego adres opatrzony jest także wskazówką, że "stróż Paweł wskaże".
Za stróża Pawła zatem ocena trochę wyższa, niż się należy. Ostatecznie reklama jest dźwignią handlu, nie?
Elżbietę Kowecką znam z doskonałej monografii "W salonie i w kuchni", więc z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po książeczkę poświęconą handlowi warszawskiemu lat 30-70 XIX wieku (Wokulski!).
Czego się z niej dowiemy? Przede wszystkim autorka kreśli tło społeczne i ekonomiczne Warszawy tego okresu, informuje nas, jak rozwijało się miasto i gdzie robiło się zakupy przed...
2016-11
Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz czytałam tak złą książkę i chyba... była to jedna z pozycji wydanych przez PWN. Dwie niezwykle popularne serie tegoż wydawnictwa, o "miastach retro" oraz o kulturze 20-lecia są pięknie wydane, owszem, przykuwają uwagę, owszem, niewątpliwie są produktem świetnego marketingu - i nieodmienne (z naprawdę małymi wyjątkami) stoją na fatalnym poziomie.
"Londyn w czasach Sherlocka Holmesa" - chodliwy tytuł, nie? Tymczasem Holmes "narodził się" raczej u schyłku panowania królowej Wiktorii i "zmarł" zanim epoka edwardiańska zdołała się na dobre rozkręcić, więc tytuł nie do końca odpowiada dwóm epokom, które autorka próbuje omówić. Próbuje, bo co więcej można zrobić na ledwie trzystu stronach, z czego połowa i tak wypada na zdjęcia?
Zaczyna się oczywiście od wstąpienia Wiktorii na tron - po czym następuje ślub z Albertem, śmierć Alberta i diamentowy jubileusz. Tyle dowiadujemy się na temat 60-letniego panowania tej władczyni oraz skądinąd ważnych wydarzeniach historycznych czy zmianach, jakie przeszła w tym czasie sama Anglia. Dlaczego dowiadujemy się z rozdziału pierwszego to, co już wiemy? Bo autorka wie tyle samo, co i my, a jedyne, co robi, to mieli, mieli, w nieskończoność mieli papkę z innych popularnych opracowań. Jak mamy zrozumieć, co uczyniło wiejski Albion industrialnym Zjednoczonym Królestwem, skoro autorka koncentruje się na powierzchownych celebryckich szczegółach?
Mamy zatem rozdzialik o artystach, w którym 90% miejsca zajmują celebryckie szczegóły: biogramy pisarzy tamtej epoki - nie chcę być złośliwa, ale połowa brzmi jak żywcem wycięta z Wikipedii. Do tego dwa słówka o aktorach i o sztuce, przy czym o prerafaelitach znacznie mniej niż o Arts and Crafts (czy ktoś z czytelników spotkał się ze zwyczajem tłumaczenia tej nazwy?). Dlaczego mecenasi sztuki sąsiadują w tym samym rozdziale z socjalistami? Bo jedna mecenaska stała się socjalistką. Co z tego, że jedna?
Kogo mamy opisanego w słynnych kobietach? Skłodowską-Curie, która w Londynie bawiła kilka dni, oraz sławną kucharkę. O Florence Nightingale i Emmeline Pankhurst za dużo się nie dowiemy. O czym to przeczytamy w zbrodni i karze? Tak, oczywiście, że o Kubie Rozpruwaczu i Oskarze Wildzie, bo jakoś... no wszystkim to właśnie przychodzi do głowy, kiedy padają hasła "Wiktoria" i "przestępca". Nie dowiemy się za to absolutnie nic ani o rozwodach, ani o procesach o długi, ani tym bardziej NICZEGO o sądownictwie i zakładach penitencjarnych.
Chaos, niekonsekwencja, papkowata treść rodem z bloga, gdzie kolejny z bożej łaski "copywriter" jest opłacany za "przeredagowanie treści" znalezionych w "źródłach internetowych". Te kilka ciekawostek rzuconych na okrasę nie jest w stanie zrównoważyć tych głupich, nic nie wnoszących przypisów ("City jest bogate - mieszczą się tam sztabki złota" albo "Zadok the priest D-dur" żywcem wzięte z polskiej - i tylko polskiej! - Wikipedii) albo uroczych sformułowań w stylu kuchni wspomnianej tu już kucharki Rosy Lewis, która miała "podbić żołądki gości" - nie jestem pewna, czy kuchnia podbijająca żołądek nie jest raczej średnią rekomendacją, ale że jest błędem językowym, to pewne.
Moim absolutnym faworytem pozostaje jednak fragmencik kończący rozdział poświęcony sportowi, a dotyczącym Gustava Hamela, lotnika:
"Hamel, który wykonywał spirale i inne akrobatyczne figury, raz omalże rozbił się na Colindale Avenue. 23 maja miał wziąć udział w 'powietrznych derby' w Hendon. Czekano na niego długo. Ustalono później, że wyleciał z Boulogne, ale nigdy nie dotarł do Anglii". Czy tylko ja tu czegoś nie rozumiem, czy Gustav Hamel rozbił się na Colindale Avenuse i dlatego 23 maja nie dotarł na "powietrzne derby" w Hendon? Czy naprawdę nie da się pisać bardziej przejrzyście i zrozumiale?
Wnikliwym czytelnikom, którzy mają za dużo czasu, gorąco rekomenduję szukanie podobnych kwiatków w papce pani Kaplan. Jest to rozrywka niewinna, prosta, która nie przynosi żadnej frustracji poza chwilami, kiedy pomyśli się o lasach. Czytelnikom, którzy czasu mają niewiele, a głód wiedzy większy, polecam solidne opracowanie zamiast tego steku bzdetów.
Do wszystkich czytelników apeluję, aby w ciągu roku kupować dwie wartościowe pozycje wydane przez PWN. Wydawnictwo żyć z czegoś musi, a w intencji dobra publicznego powinniśmy dbać, aby nie psuło sobie opinii i dobrego imienia wypuszczaniem takich gniotów w celach czysto zarobkowych.
Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz czytałam tak złą książkę i chyba... była to jedna z pozycji wydanych przez PWN. Dwie niezwykle popularne serie tegoż wydawnictwa, o "miastach retro" oraz o kulturze 20-lecia są pięknie wydane, owszem, przykuwają uwagę, owszem, niewątpliwie są produktem świetnego marketingu - i nieodmienne (z naprawdę małymi wyjątkami) stoją na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-01
Kto zetknął się z książkami wydawanymi przeszło trzy dekady temu w serii "Życie codzienne w..." albo chociaż czytał doskonałe "W salonie i w kuchni" zrozumie, dlaczego po książce Napierały, o której tak marzyłam, czuję pewien niedosyt.
Niby wszystko jest: garść wiadomości praktycznych o cenach, lokalach, klimacie politycznym, niezwykle przecież istotnym, ale w tej monografii kompletnie nieobecne jest miasto, stroje, potrawy, zwyczaje, mentalność, etykieta, to wszystko, o czym myśli się, mówiąc o życiu codziennym jako takim. Owszem, w całej książce można wyłapać trochę smaczków, ciekawostek, zaskakujących faktów, ale jednak za mało, żeby lektura zostawiła wrażenia tylko pozytywne. Zaciążyły nad monografią naukowe zainteresowania autora (myśl i kultura polityczna), trudno było też oprzeć się wrażeniu, że nie wszystko jest tu przemyślane i potrzebne: co ma wnosić do wiedzy o życiu codziennym londyńczyka doby Walpole'a cały rozdział poświęcony kolejom życia Haendla? Trochę czuć jeszcze pisarską niedojrzałość autora, ale nie mogę zarzucić nic stylowi.
Dużo natomiast należy zarzucić sobie odpowiedzialnej za korektę i skład - jestem w stanie znieść spapraną typografię, jestem w stanie tolerować błędy interpunkcyjne (aczkolwiek autor, jako doktorant i człowiek z wyższym wykształceniem nie wystawia sobie dobrego świadectwa taką fuszerką) ale błędy ortograficzne? "...przyjęła go para królewska karząc (!) wykonać arię Haendla"? (s.93). "Zimą nie było świerzego (!) mięsa"? (s.127). Przecież to poprawia każdy edytor tekstu ze słownikiem!
Reasumując: po dokonaniu słusznej egzekucji na Annie Brynkus-Weder odpowiedzialnej za takie żenujące wpadki, lektura jest umiarkowaną przyjemnością na całkiem przyzwoitym poziomie merytorycznym, ale na pewno nie wartą czterdziestu złotych.
Kto zetknął się z książkami wydawanymi przeszło trzy dekady temu w serii "Życie codzienne w..." albo chociaż czytał doskonałe "W salonie i w kuchni" zrozumie, dlaczego po książce Napierały, o której tak marzyłam, czuję pewien niedosyt.
Niby wszystko jest: garść wiadomości praktycznych o cenach, lokalach, klimacie politycznym, niezwykle przecież istotnym, ale w tej...
2012-02
Trudno oprzeć się wrażeniu, że "zwyczajna" kuchnia epoki georgiańskiej, potrawy podawane w średniozamożnych domach, dziś mogą być szczytem wyrafinowania, luksusu i oryginalności, ale to właśnie sugeruje książka kucharska oparta na notatniku wżenionej w rodzinę Austen Marthy Lloyd, której przepisy stanowią trzon tej publikacji. Największym atutem są oryginalne przepisy z XVIII wieku - oczywiście opatrzone przepisami możliwymi do zastosowania dziś - chociaż można odnieść wrażenie, że ówczesna sztuka kulinarna opierała się głównie na czerwonym mięsie, maśle, pomarańczach, cytrynach i gałce muszkatołowej.
To, co mnie zainteresowało najbardziej, to pierwsza część książki kucharskiej, poświęcona kulturze jedzenia, ucztowania i przygotowywania potraw w XVIII wieku, oraz funkcji, jaką jedzenie pełniło w powieściach Austen: dokładnie to, czego zabrakło w książce Napierały o XVIII-wiecznym Londynie!
Trudno oprzeć się wrażeniu, że "zwyczajna" kuchnia epoki georgiańskiej, potrawy podawane w średniozamożnych domach, dziś mogą być szczytem wyrafinowania, luksusu i oryginalności, ale to właśnie sugeruje książka kucharska oparta na notatniku wżenionej w rodzinę Austen Marthy Lloyd, której przepisy stanowią trzon tej publikacji. Największym atutem są oryginalne przepisy z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-09-01
Doskonała biografia, krytyczna, pozbawiona taniego sentymentalizmu i źle maskowanej sympatii, poddająca wnikliwej analizie kobietę, żonę, matkę, wreszcie królową w potocznym mniemaniu będącą jedną z największych władczyń Europy - i skutecznie to mniemanie obalająca. Wyjątkowa lektura, mimo mało zachęcającej formy.
Doskonała biografia, krytyczna, pozbawiona taniego sentymentalizmu i źle maskowanej sympatii, poddająca wnikliwej analizie kobietę, żonę, matkę, wreszcie królową w potocznym mniemaniu będącą jedną z największych władczyń Europy - i skutecznie to mniemanie obalająca. Wyjątkowa lektura, mimo mało zachęcającej formy.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-08-01
Doskonała - z oddaniem tła społecznego i obyczajowego, z wnikliwym porterem psychologicznym, z naświetleniem sytuacji politycznej, z takimi drobnymi, barwnymi epizodami, które uczyniły lekturę tej książki prawdziwą przyjemnością.
Doskonała - z oddaniem tła społecznego i obyczajowego, z wnikliwym porterem psychologicznym, z naświetleniem sytuacji politycznej, z takimi drobnymi, barwnymi epizodami, które uczyniły lekturę tej książki prawdziwą przyjemnością.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-08-01
Bardzo skrótowa, mało wyczerpująca, pozbawiona głębszej analizy, z oceną postaci raczej powierzchowną, co najwyżej dobry wstęp do bardziej szczegółowych monografii.
Bardzo skrótowa, mało wyczerpująca, pozbawiona głębszej analizy, z oceną postaci raczej powierzchowną, co najwyżej dobry wstęp do bardziej szczegółowych monografii.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-02
Miałam nieprzyjemność czytać książkę tego samego Banacha o jego podróży do Japonii i ciężko ją odchorowałam. Teraz zastanawiam się, czy Andrzej Banach nie był komunistycznym specjalistą od wszystkiego, gotowym pisać na każdy temat - jaki dokładnie to i tak bez różnicy, bo żadnego trzymać się ściśle nie zamierza.
Wartość tej książki pod względem naukowym i merytorycznym jest w zasadzie żadna, bo wszystkie informacje czysto naukowe toną w powozi dygresji, luźnych uwag, wrażeń autora i kompletnego pustosłowia. Jedyne, co sprawia, że ta książka zasługuje na uwagę, to ilustracje - przy czym osoba odpowiedzialna za podpisy pod nimi i konieczność szukania daty i nazwy grawiur w opasłym indeksie na końcu książki powinna odpowiedzieć przed sądem.
Miałam nieprzyjemność czytać książkę tego samego Banacha o jego podróży do Japonii i ciężko ją odchorowałam. Teraz zastanawiam się, czy Andrzej Banach nie był komunistycznym specjalistą od wszystkiego, gotowym pisać na każdy temat - jaki dokładnie to i tak bez różnicy, bo żadnego trzymać się ściśle nie zamierza.
Wartość tej książki pod względem naukowym i merytorycznym...
2014-07
Bez rozczarowania, ale i bez rewelacji, co sugerowała imponująca objętość tej książki. Trzeba też przyznać, że autorka wykonała pracę mrówczą i budzącą podziw: już sama ilość cytowanych źródeł poradnikowych naprawdę robi wrażenie.
Książka wyraźnie rozpada się na trzy części: pierwsza to bardzo szczegółowa analiza edukacji kobiet w XIX wieku z uwzględnieniem wszystkich warstw społecznych, druga traktuje o życiu kobiety od narodzin do śmierci w świetle ówczesnych poradników, a trzecia, najkrótsza, to aneks obejmujący oryginalne wierszowane porady z omawianego okresu. Brzmi doskonale, prawda?
Jeśli ktoś oczami wyobraźni widzi już te wszystkie perwersyjne XIX-wieczne smaczki o dziwnych praktykach medycznych i kosmetycznych lub innych temu podobnych, niech szybko je porzuci. Przodkowie współczesnych poradników szafowali tymi samymi przestrogami i podpowiedziami, co dziś. Jesteś młoda? Nie przesadzaj z dbaniem o siebie i kształć się, abyś nie musiała liczyć na utrzymanie męża i nie nudziła się sama ze sobą, ani tym bardziej nie nudziła innych. Jesteś mężatką? Staraj się pozostać dla niego atrakcyjna i pamiętaj, że małżeńska sypialnia to nie jest pole bitwy. Jesteś dojrzałą kobietą? Nie udawaj młodszej i pamiętaj, że sen i dobre samopoczucie najlepiej zachowują promienną cerę. I tak dalej, i tak dalej...
Współczesny czytelnik nie będzie zaskoczony poradami naszych prababek. Zaskoczony może być raczej tym, że poradniki, szczególnie autorów rodzimych, a nie przekłady z Francji i Anglii, namawiają kobiety do aktywności. Na każdym polu. Pewnie, że wciąż dom i rodzina są najważniejsze, syndrom matki-Polki rośnie w siłę, a pokora, skromność i niewinność są poczytywane za cnoty. Tyle tylko, że ta pokorna, skromna i cnotliwa kobieta ma być wykształcona, ma umieć prowadzić i zarządzać całym gospodarstwem, ma mieć swoje zdanie i swój rozum, ma być silna, a historia kobiecych organizacji wspomagających walki powstańcze dobitnie wskazuje, że Polki w XIX-wieku raczej dalekie były od ideału laleczki z morskiej pianki.
Spodziewałam się więc dążenia do ideału niewolnicy w gorsecie, a tymczasem dostałam obraz kobiety, z której jej wnuczki i prawnuczki mogą być naprawdę dumne.
Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, nie dotyczy samej książki czy autorki, której doprawdy niewiele można zarzucić, ale tematu: żałuję, że okazał się tak mało odkrywczy, tak mało zaskakujący i - powiem to - tak mało egzotyczny. Cała reszta zasługuje na pewne, mocne cztery.
Bez rozczarowania, ale i bez rewelacji, co sugerowała imponująca objętość tej książki. Trzeba też przyznać, że autorka wykonała pracę mrówczą i budzącą podziw: już sama ilość cytowanych źródeł poradnikowych naprawdę robi wrażenie.
Książka wyraźnie rozpada się na trzy części: pierwsza to bardzo szczegółowa analiza edukacji kobiet w XIX wieku z uwzględnieniem wszystkich...
2016-11
Dawno już żadna książka nie sprawiła mi takiej czytelniczej satysfakcji. Chociaż podtytuł "o modzie i obyczajach" w kontekście zaledwie 300 stron może budzić obawy o to, że albo modę, albo obyczaj autorki potraktują po macoszemu, nic takiego się nie dzieje.
W kolejnych rozdziałach autorki szczegółowo omawiają przemiany w strojach damskich i męskich, pojawianie się nowych fasonów (i nowych wynalazków) oraz triumfalne powroty dawnych modeli. Historycy mody i krawcy być może odczują niedosyt technicznych szczegółów, ale śmiem twierdzić, że ciekawość przeciętnego czytelnika zostanie zaspokojona. Autorki informują, jak krojone były nawet bardziej skomplikowane sztuki odzieży, jak wykańczane, jakie kolory uważano za stosowne dla jakich grup wiekowych i do jakich okazji.
To, co spodobało mi się najbardziej, to płynność, z jaką autorki przechodzą od przemian obyczajowych - świetne ilustrowanych cytatami z poradników savoir-vivre, pamiętników i korespondencji - do tego, jak zmieniała się moda i jak odpowiadała na przemiany ówczesnego świata.
No i ilustracje. Komu się nie chce czytać, niech poogląda obrazki. Gwarantuję, że ochota do lektury pojawi się natychmiast.
Dawno już żadna książka nie sprawiła mi takiej czytelniczej satysfakcji. Chociaż podtytuł "o modzie i obyczajach" w kontekście zaledwie 300 stron może budzić obawy o to, że albo modę, albo obyczaj autorki potraktują po macoszemu, nic takiego się nie dzieje.
W kolejnych rozdziałach autorki szczegółowo omawiają przemiany w strojach damskich i męskich, pojawianie się nowych...
2016-08
Żeby na samym początku wyjaśnić nieścisłości: to nie jest książka o lesbijkach. To jest książka o kobietach i ich relacjach - o przyjaźniach, relacjach matka-córka, o związkach lesbijskich i niekoniecznie z nimi tożsamych związkach małżeńskich między kobietami.
I jest to książka doskonała. Miejscami trudna, miejscami wymagająca, ale doskonała, zwłaszcza jeśli chodzi o aparat badawczy oraz o ilość przeanalizowanych materiałów, a także jeśli chodzi o wyciągane wnioski, miejscami zaskakujące, miejscami zmuszające do rewizji zastanych stereotypów, miejscami wręcz obrazoburcze. Warto zadać sobie trud "przebrnięcia" przez tę pozycję - ja osobiście nie pamiętam książki, która tak wiele mogłaby powiedzieć o wiktoriańskiej Anglii, bez frazesów, komunałów i stereotypów.
Pierwsza część poświęcona jest kobiecym przyjaźniom. Autorka przez analizę tekstów kultury i literackich świadectw epoki, w tym także powieści - śmiem twierdzić - słabiej znanych polskiemu czytelnikowi, pokazuje, jak ważną rolę pełniła kobieca przyjaźń - również przyjaźń homoerotyczna - w podtrzymaniu, rozwijaniu i zapewnianiu ciągłości tego, co niektórzy badacze i badaczki zwykli przedstawiać jako opresyjną, heteronormatywną, tworzoną przez mężczyzn kulturę dręczącą kobiety i represjonujących ich seksualność.
Ten rozdział przyszło mi przeczytać z buźką otwartą z zaskoczenia, a kolejny czytałam - przyznaję bez bicia - z wypiekami, ponieważ dotyczył złożonych relacji matka-córka, znacznie dalszych od niewinności, niż chcemy to przyznać, myśląc o purytańskich i jednocześnie perwersyjnych "wiktorianach". Przepięknie pokazane jest, że to, co kojarzy się ze zniewoleniem kobiet, a więc moda i gorsety, było dla nich również polem do realizacji swojej kobiecości i potężnym nośnikiem homoerotycznych fascynacji.
Ostatni rozdział dotyczy kobiecych małżeństw i jeśli któraś z pań czytających tę recenzję jest z założenia przeciwna legalizacji związków LGBT, a cieszy się z możliwości rozdzielności majątkowej i niezależności prawnej w małżeństwie, zachęcam do przeczytania, jak kobiece małżeństwa, traktowane w tej dobie jako rzecz pospolita - nie naturalna, ale pospolita właśnie - przyczyniły się do zmiany "od wewnątrz" społecznego znaczenia małżeństwa i układu sił między małżonkami.
Jak pisałam, każdy z rozdziałów poza szeroką analizą tekstów kultury zawiera także analizę wybranych dzieł literackich. Ostatni rozdział przynosi omówienie "Can you forgive her" Trollope'a - przyznaję, że pisarza tego cenię wyjątkowo nisko, ale tak dobrej analizy krytycznej nie czytałam już dawno i ciekawym polecam dla samej rozrywki umysłowej.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Jakiś czas piałam tu z zachwytu nad książką Gromkowskiej-Melosik o medykalizacji kobiet i ich seksualności w wiktoriańskiej Anglii. Jestem gotowa podtrzymać tamte zachwyty, jednak to, co zwraca uwagę, to zupełna różnica podejść obu autorek, którą zauważyłam dopiero teraz.
Podczas gdy polska badaczka zdaje się już przed rozpoczęciem pracy mieć pewien ugruntowany obraz kobiet - niewolonych, krzywdzonych, dręczonych i ograniczanych na dosłownie każdym kroku swojego życia - tak Sharon Marcus zrywa z postrzeganiem wiktoriańskich kobiet jako ofiar tylko dlatego, że przykładamy do nich miarę naszej umownej XX-wiecznej "swobody" (wysoce zresztą dyskusyjnej).
Prawdy zapewne nigdy nie poznamy, ale zetknąć się z innym punktem "badawczego" widzenia zawsze warto.
Żeby na samym początku wyjaśnić nieścisłości: to nie jest książka o lesbijkach. To jest książka o kobietach i ich relacjach - o przyjaźniach, relacjach matka-córka, o związkach lesbijskich i niekoniecznie z nimi tożsamych związkach małżeńskich między kobietami.
I jest to książka doskonała. Miejscami trudna, miejscami wymagająca, ale doskonała, zwłaszcza jeśli chodzi o...
2016-05
Generalnie rzecz biorąc nie cierpię książek, które powstają z niczego i po nic. W tym wypadku "z niczego" oznacza z jednego pamiętniczka pannicy na wydaniu, która spędziła jeden karnawał na zabawach, oraz kupki listów "szarych" ludzi, których jedynym tytułem do sławy jest to, że żyli sto lat temu. Ani pamiętniczki, ani listy, ani wspomnienia zacytowane w tej książeczce nie przyciągają uwagi niczym ciekawym - no, chyba że ktoś żywi nabożny kult dla zakurzonych pamiątek po anonimowych ludziach.
Ponieważ autorka najwyraźniej chciała uniknąć długich bibliotecznych kwerend i szukania innych źródeł, skupiła się tylko na tym, do czego miała dostęp, to znaczy do rodzinnego kuferka z pamiątkami. Pamiątek za dużo nie było, więc trzeba było szczegółowo omówić wszystkie, stąd też cokolwiek chaotyczny układ treści - karnawały opisane chronologicznie przeplatają się z arbitralnym podziałem autorki na "udane", "przerwane" i "prawie nieobecne, bo powstanie albo wojna".
W ten sposób z dwustu stron dowiedziałam się, że bale karnawałowe były okazją do spotkania przyszłego współmałżonka, obowiązywała na nich ścisła etykieta i określony układ tańców, o jakość zabawy dbał wodzirej, a poza tym bale mogły być prywatne albo publiczne, chyba że trwała żałoba narodowa, to bali się nie organizowało. No niemożliwe!
Dobre badania źródłowe, dobry edytor, dobry redaktor i trochę mniej snobistycznego wzdychania, że świat chyli się ku upadkowi, bo nie bawimy się jak nasi pradziadkowie (ci obyci, oczywiście) i byłoby co czytać.
Książka do zapomnienia.
Generalnie rzecz biorąc nie cierpię książek, które powstają z niczego i po nic. W tym wypadku "z niczego" oznacza z jednego pamiętniczka pannicy na wydaniu, która spędziła jeden karnawał na zabawach, oraz kupki listów "szarych" ludzi, których jedynym tytułem do sławy jest to, że żyli sto lat temu. Ani pamiętniczki, ani listy, ani wspomnienia zacytowane w tej książeczce nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05
Wyjątkowo w tej książce tytuł zgadza się z zawartością - dla wszystkich, którzy piszą opowiadania czy powieści historyczne, ta książka będzie prawdziwym skarbem. Przedstawia niemal wszystkie dziedziny życia - od oświetlenia, elektryfikacji i kanalizacji do utrzymania służby domowej i urządzenia mieszkania; od rodzajów sądów i spraw, jakie rozpatrywały, do polityki monetarnej państwa; od organizacji armii do organizacji pracy; od etykiety zaproszeń na wieś do bali i zabaw tanecznych.
Ilość pieczołowicie zebranych szczegółów, dokładnych danych o tym, kiedy i jakie zmiany nastąpiły w historii danego prawa, zwyczaju czy choćby urządzenia, naprawdę robią wrażenie. Nie wszystko czyta się co prawda łatwo i przyjemnie (szczególnie prawnicze roztrząsania potrafią znużyć), a niektóre rozdziały mogłyby właśnie być dłuższe i bardziej wyczerpujące (meble i moda - chociaż rozumiem, że na ten temat można znaleźć inne opracowania), ale jako pomoc przy pisaniu jest to książka nieoceniona.
Wyjątkowo w tej książce tytuł zgadza się z zawartością - dla wszystkich, którzy piszą opowiadania czy powieści historyczne, ta książka będzie prawdziwym skarbem. Przedstawia niemal wszystkie dziedziny życia - od oświetlenia, elektryfikacji i kanalizacji do utrzymania służby domowej i urządzenia mieszkania; od rodzajów sądów i spraw, jakie rozpatrywały, do polityki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Po lekturze angielskiej wersji z ciekawości zerknęłam też do polskiej, dla czystej przyjemności porównania i tak jak oryginalne wydanie zebrało 5 gwiazdek za bycie lekturą łatwą, niewymagającą i niewiele wnoszącą, tak polska wersja powinna dostać gwiazdek zdecydowanie mniej za ordynarne i głupie błędy w tłumaczeniu.
Bellona kojarzy mi się z książkami, które podejmują ciekawe tematy, będąc jednocześnie wpadkami jeśli chodzi o edycję i tłumaczenie, a ta publikacja nie jest wyjątkiem.
Po lekturze angielskiej wersji z ciekawości zerknęłam też do polskiej, dla czystej przyjemności porównania i tak jak oryginalne wydanie zebrało 5 gwiazdek za bycie lekturą łatwą, niewymagającą i niewiele wnoszącą, tak polska wersja powinna dostać gwiazdek zdecydowanie mniej za ordynarne i głupie błędy w tłumaczeniu.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBellona kojarzy mi się z książkami, które podejmują...