-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2020-11-02
2020-09-24
2020-04-01
2020-04-07
Płaska Ziemia, pamięć wody, homeopatia, antyszczepionkowcy... Ekstremalna audiofilia? Hipnotyczne powiększanie piersi? Spis treści książki Lamży to spacer po gabinecie osobliwości i przyznam, że mimo bycia koneserką tego typu ciekawostek, natknęłam się w nim na parę zdumiewających okazów. Dziwa dziwami, czego jednak mogą nauczyć nas przykłady teorii spiskowych i pseudonauk? I czy Światy równoległe faktycznie ten temat wyczerpują?
(tę i inne teksty przeczytasz ładniejszą czcionką na czymkolwiek.blogspot.com)
Pozwolę sobie oszczędzić napięcia i od razu przejść do rzeczy - moim zdaniem ta nieco ponad dwustustronicowa książeczka absolutnie nie wyczerpuje rozległego tematu jakim są teorie spiskowe, ich wyznawcy, promotorzy i mechanizmy nimi rządzące. Nie spodziewałabym się zresztą, że w tak niewielkiej objętości uda się to zrobić, jednak pobieżność z jaką potraktowano niektóre z tematów zaskakuje. I tak na przykład, mimo zapowiedzi w którymś z wcześniejszych rozdziałów i wspomnienia, że przygotowanie materiału poprzedziła rozmowa z Jerzym Ziębą, cały rozdział o magicznych właściwościach wysokich dawek witaminy C zajmuje bagatela piętnaście stron i słowa wspomnianego wyżej nie pojawiają się w nim w żadnym momencie. Po co w takim razie było się chwalić?
Nie chodzi oczywiście bynajmniej o to, by argumentacja przeprowadzona przez autora Ukrytych Terapii czy innego płaskoziemcę miała czytelnika przekonać - zrozumiałym jest, że głównym celem książki będzie raczej rozprawianie się z mitami naukowymi. Nie wnikając jednak między szeregi zwolenników tych teorii, autor odbiera sobie tym samym możliwość uchwycenia i nazwania całego szeregu mechanizmów społecznych i poznawczych, które sprawiają, że ludzie w ogóle interesują się i wierzą w tego typu rzeczy. Umykają heurystyki, umyka to, jak organizują się społeczności wyznawców Jerzego Zięby i innych szarlatanów; choć w erze internetu wnikanie do tych społeczności nie powinno być szczególnie trudne, autor nie podejmuje takiej próby, co szczególnie uwidacznia się w rozdziale o płaskoziemcach (tj. zwolennikach teorii płaskiej Ziemi) - część rozdziału to dywagacje, czy rzeczona społeczność w ogóle faktycznie istnieje, czy raczej jest formą internetowego żartu i jedyne odpowiedzi, których dostarcza na ten temat są zapożyczone z literatury, a nie z własnych obserwacji. A szkoda, bo mechanizmy działające tak na pojedynczych spiskowców, jak na ich grupy pozostają aktualne również dla tych z nas, którzy znajdują się poza zasięgiem szalonych teorii i trafne ich rozpoznanie i wypunktowanie na tak jaskrawych przykładach mogłoby zdziałać nieco dobrego.
Nie jest też jednak tak, że Światy równoległe to książka nieudana, do spisania na straty i nie warto do niej zaglądać, wręcz przeciwnie - świetnie sprawdzi się jako przegląd czołowych teorii spiskowych dla nowego w internetach i mocnych na nie kontrargumentów. Niewątpliwie punktuje też rozdziałem o hipnotycznym powiększaniu piersi, który może być największym zaskoczeniem lektury i który stanowi zgrabny przykład tego, o czym autor mówi wielokrotnie, czyli, że świat jest okrutnie skomplikowany i nie zawsze rzeczy nielogiczne na pierwszy rzut oka faktycznie takie są. Oprócz tego - humorek. Delikatne kpienie było chyba nie do uniknięcia, choć autor na wstępie się od niego odżegnuje, humorek nigdy jednak nie przekracza tej granicy i nie przeistacza się pogardę dla zwolenników choćby najbardziej zwariowanej teorii. Właściwie więc jako przyjemna, niepozbawiona polotu lektura, Światy równoległe sprawią się doskonale, z tym jednak zastrzeżeniem, że do hucznie zapowiadanego blurbem alfabetu pseudonauki jednak trochę im brakuje.
Zabrakło mi też reptilian.
Płaska Ziemia, pamięć wody, homeopatia, antyszczepionkowcy... Ekstremalna audiofilia? Hipnotyczne powiększanie piersi? Spis treści książki Lamży to spacer po gabinecie osobliwości i przyznam, że mimo bycia koneserką tego typu ciekawostek, natknęłam się w nim na parę zdumiewających okazów. Dziwa dziwami, czego jednak mogą nauczyć nas przykłady teorii spiskowych i pseudonauk?...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-18
2020-03-02
2020-03-04
2020-02-05
2019-12-25
2019-09-08
2019-08-05
2019-04-15
2019-01-31
2019-01-27
2018-12-11
2018-10-26
2018-10-01
2018-09-22
2018-08-28
2018-08-18
Gdybym miała kiedykolwiek napisać coś o Bieszczadach, bardzo bym chciała, żeby moje pisanie było choć odrobinę podobne do tego, jak pisze Robiński. Bo to niełatwa sprawa - nie wpaść w sidła zastawione legendą, nie pisać o tych okolicach jak o rodzimym Dzikim Zachodzie, a jednocześnie nie zgubić uważności i wrażliwości na piękno przyrody, pisać o tym pięknie obszernie i nie wpaść w kliszę.
(ten i inne teksty przeczytasz ładniejszą czcionką na czymkolwiek.blogspot.com)
Legenda, wywiedziona z rzucania tego wszystkiego i opowieści o bieszczadzkich zakapiorach, każe Robińskiemu odwołać się do innej krainy wyobrażonej - Patagonii opowiedzianej przez Bruce'a Chatwina. I tak, jak rzucających się na Patagonię po lekturze In Patagonia czekało gorzkie rozczarowanie, tak rozczarowani będą ci, których w Bieszczady pociągną opowieści rodem ze Stachury i odbiją się od drzwi Siekierezady obleganej przez turystów. Przy całej melancholii zrodzonej przez ten punkt widzenia, udaje się jednak autorowi nie wpaść również w gorzkie kiedyś to było - pisze nie tylko o historycznych zawirowaniach, takich jak wysiedlenia w ramach Akcji Wisła (wiedziałam), czy historia bieszczadkich Greków (nie wiedziałam), ale i przypomina, że wcale nie tak dawno temu nikomu do głowy by nie przyszło iść w góry dla widoków - bo i po co?
Na te opowiastki nakłada się płynnie opis samej włóczęgi, bo autor bez żadnego konkretnego planu snuje się po terenach przygranicznych i dużo w jego narracji jest samego przemieszczania się, przemierzania kilometrów i związanych z tym obserwacji, częstokroć dość ponurych, związanych ze zrywkami, którymi przeorane są bieszczadzkie lasy, z eksploatacyjną gospodarką leśną, ze znikającymi drzewami, bronionymi stanowiskami orlika i kłusowanymi wilkami. Jednocześnie pisze jednak o gubieniu się w gęstwie lasu i natykaniu się na tropy ich dzikich lokatorów. Słowem - pisze przyrodę niejednoznaczną, krzywdzoną i eksploatowaną, a jednocześnie wciąż witalną.
Co boli, to skrótowość i powierzchowność niektórych epizodów podróży - o już nieistniejącym w tym miejscu festiwalu Goa Dupa autorowi udaje się napisać cały jeden akapit, co, choć związane bezpośrednio z okolicznościami, pozostawia uczucie niedosytu. Szczególnie ubodła mnie pod tym względem relacja z łupkowskiej chatki na Końcu Świata, która pozostaje moim nieosiągniętym celem i do której autor dociera, lecz pisze o niej, jak na mój gust, zdecydowanie zbyt mało. Mając świadomość, że jest to związane ze specyfiką opowieści, którą nam autor serwuje, a która zakłada ciągłe bycie w drodze, chciałabym się jednak w niektórych z miejsc, które mija, zatrzymać na dłużej, a niektórych z rozmówców, których spotyka, bardziej pociągnąć za język.
Wciąż jest to jednak coś, czego o Bieszczadach jeszcze nie czytałam - reportaż, ale nie wykaz faktów, zaznajamiający z historią, ale nią nieprzytłaczający. Relacja, która nie pozwala sobie na wpadnięcie w ton zakapiorsko-hippisowskiej legendy o włóczędze, ale jednocześnie zdradza pokłady czułości, sentymentu i uwagi dla stron, w których nie tylko ja, a jak twierdzi Robiński w podziękowaniu, co piąty Polak wchodził w dorosłość, a co dziesiąty nie wyobraża sobie bez nich życia.
Gdybym miała kiedykolwiek napisać coś o Bieszczadach, bardzo bym chciała, żeby moje pisanie było choć odrobinę podobne do tego, jak pisze Robiński. Bo to niełatwa sprawa - nie wpaść w sidła zastawione legendą, nie pisać o tych okolicach jak o rodzimym Dzikim Zachodzie, a jednocześnie nie zgubić uważności i wrażliwości na piękno przyrody, pisać o tym pięknie obszernie i nie...
więcej Pokaż mimo to