Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat? Chris Taylor 7,4
ocenił(a) na 76 lata temu Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Należałoby ją podzielić na dwie części, tą która opisuje historię przed premierą pierwszego z filmów i ciąg dalszy. Następnie część pierwszą należałoby wyrzucić. Pierwszych 150-200 stron to historia o tym jak Lucas kształtował się jako "Stwórca", jak dochodził do pomysłu stworzenia Gwiezdnych Wojen. Historia opowiedziana z kronikarską dokładnością i kronikarską nudą. Zabawa zaczyna się gdy docieramy do pierwszych szkiców scenariusza Nowej Nadziei, od tego momentu warto zapiąć pasy, bo fan Gwiezdnych Wojen znajdzie tam wiele smaczków i mniej lub bardziej znanych faktów.
Z jednej strony jestem pod ogromnym wrażeniem pracy wykonanej przez autora przy gromadzeniu źródeł i zbieraniu informacji, z drugiej strony w kilku miejscach Taylor tak skacze po linii czasowej i wydarzeniach z ostatnich 40 lat, że osoba nieobeznana z tematem może się zgubić. W pewnym momencie z tekstu wynika, że najpierw otrzymaliśmy papierową serię Dziedzictwo, a później premierę miała Zemsta Sithów. W trakcie czytania znalazłem też kilka błędów merytorycznych i dat które nie mają prawa być prawdziwe. Słyszałem, że jest to w pewnym stopniu kwestia rodzimego wydania i błędów popełnionych przy tłumaczeniu, jednak oceniam książkę taką jaka jest.
Przy wszystkich tych ułomnościach jest to równocześnie pozycja którą warto przeczytać. Rzuca wiele światła na historię Gwiezdnych Wojen, na to jak mogłaby wyglądać Oryginalna Trylogia gdyby Lucasowi nie pomogło kilka osób dzisiaj nieco już zapomnianych. Warto przeczytać jaki wpływ na Sagę ma nastawienie fanów, jak Lucas podchodził do swojego dzieła i co było dla niego najważniejsze przy Oryginalnej Trylogii, co przy Trylogii Prequeli a dlaczego w ogóle pomyślał o epizodach VII-IX. Przede wszystkim warto z dzisiejszej perspektywy zastanowić się czy przejęcie marki przez Disney'a to na prawdę taki zły pomysł? Bo wbrew obiegowej opinii, być może właśnie ten ruch uratował Gwiezdne Wojny dla nas i kolejnych fanów, bo może gdyby nie to, to innych Gwiezdnych Wojen by nie było w ogóle?