-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-03
2019-03-08
Bywa tak, że i genialne (a bez zbytniej emfazy: przynajmniej wartościowe) powieści odpływają w niebyt i zapomnienie. Ba! Cały dorobek autora idzie w przysłowiową "odstawkę" i pokrywa się kurzem w bibliotekach i antykwariatach. Podobnie sytuacja wygląda z "Hotelem <Savoy>" Josepha (Józefa) Rotha. Niesłusznie, tym bardziej, że i sam nowelista uważał ten utwór za swój najlepszy.
Nie jest to książka o Łodzi, choć bez wątpienia akcja powieści właśnie w Łodzi się dzieje: opis wąskiej ulicy, przy której "niczym olbrzym" stoi tytułowy hotel, widok z okna na podwórza i "krzywe dachy" wrastające łagodnie w cień, opis kominów i pyłu pokrywającego miasto - nie ma wątpliwości, w którym mieście znajduje się "Savoy" pełniący rolę "bram Europy", jak stwierdza główny bohater. A jednocześnie w opisach wędrówek, żydowskiego cmentarza, pogrzebu z osłem w tle jest coś z ducha bliskiego onirycznej prozie Brunona Schultza: przestrzeń nieumiejscowiona, wyobrażona.
I Hotel - przekrój przez społeczeństwo, zmęczone, wyczekujące zmian, zastygłe i chaotyczne.
Przywołane przez Rotha obrazy ciężko wyrzucić z głowy, tak sugestywna potrafi być ta oszczędna i skromna w środkach wyrazu powieść. A cudeńko to istne, klimat idealny do Teatru Telewizji.
Szkoda, że w literaturze nie stał się "Hotel <Savoy>" tym, czym "Hotel California" zespołu Eagles dla muzyki popularnej: ostatecznie, nad oboma hotelami ciąży ta sama klątwa.
Bywa tak, że i genialne (a bez zbytniej emfazy: przynajmniej wartościowe) powieści odpływają w niebyt i zapomnienie. Ba! Cały dorobek autora idzie w przysłowiową "odstawkę" i pokrywa się kurzem w bibliotekach i antykwariatach. Podobnie sytuacja wygląda z "Hotelem <Savoy>" Josepha (Józefa) Rotha. Niesłusznie, tym bardziej, że i sam nowelista uważał ten utwór za swój...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-03-03
Z kontynuacjami udanych tytułów bywa różnie. Niejednemu autorowi powinęła się noga, a obniżony poziom ciągu dalszego przysparzał jedynie zarzutów o odcinanie kuponów i "skoki na kasę".
Tym większą niespodzianką jest "Nowy dom na Wyrębach". Udaje się Dardzie utrzymać oniryczny klimat Lubelszczyzny, wyczarowany w poprzednim tomie. Przenosi on jednocześnie środek ciężkości snutej historii z mozolnego nieco tworzenia zagęszczającej się atmosfery na rzecz czegoś na kształt śledztwa. Wychodzi to powieści na dobre - nie powiela autor tego samego patentu, zdając sobie sprawę z tego, że drugi raz nie zaskoczy nas w jednakowym stopniu. W konsekwencji, czytelnik zaczyna zastanawiać się, którą drogą podąży opowieść, albowiem założenie typowe dla kontynuacji, czyli coś w stylu "a klątwa działała dalej", to tylko punkt wyjścia dla "Nowego domu na Wyrębach".
Choć, nieco ironizując, zarzut o kasę musi się pojawić, bo - skubany - podzielił powieść na dwa tomy. Nawet jeśli zrobił to w swoim stylu.
Z kontynuacjami udanych tytułów bywa różnie. Niejednemu autorowi powinęła się noga, a obniżony poziom ciągu dalszego przysparzał jedynie zarzutów o odcinanie kuponów i "skoki na kasę".
Tym większą niespodzianką jest "Nowy dom na Wyrębach". Udaje się Dardzie utrzymać oniryczny klimat Lubelszczyzny, wyczarowany w poprzednim tomie. Przenosi on jednocześnie środek ciężkości...
2018-10-15
2018-06-17
2019-02-24
2015-07-19
Wiele złego Muminkom uczyniła polska, animowana adaptacja serii ich (oraz całej otaczającej trolle kompanii) przygód. I mogła sobie autorka, Finka pisząca po szwedzku, Tove Jansson, twierdzić, że odcinki zrealizowane w łódzkim studiu Se-Ma-For oddają ducha jej książkom, dla zdecydowanej większości widzów rzecz była toporna, wręcz nudna i statyczna.
W przeciwieństwie do ich literackich odpowiedników. Ze świecą szukać historii napisanych z myślą o dzieciach, ale nie tylko dla dzieci napisanych, w których iskrzy się od inteligentnego humoru, niekiedy mocno zgryźliwego, w którym postaci, pomimo tego, że baśniowe, to zbudowane z mocnym zapleczem psychologicznym. Nad całością unosi się prawdziwy duch przygody, wolności (tę uosabia najlepiej Włóczykij), dojrzewania i... dorosłości. Tu nie ma ściemy, że rodzice są zawsze cierpliwi i kochani - kiedy Muminek i jego ferajna działa na nerwy matce, ta ich bezceremonialnie wyrzuca z domu. Idyllicznie nie jest. A mimo to, w dolinie Muminków czytelnik ma ochotę przebywać jak najdłużej, umiejscawiając siebie w tej malowniczej krainie.
O dziwo, ze wszystkich bohaterów książki na postać z pazurem wyrasta Migotek - kiedy trzeba sarkastyczny, kiedy indziej pomocny.
"W dolinie Muminków" to rzecz, którą można czytać bez względu na wiek - można nawet rzec, im człowiek starszy, tym bardziej osobiście tę książkę odbiera. Bo przecież świat nasz roi się od Paszczaków, Piżmowców no i energetycznych Buk.
Wiele złego Muminkom uczyniła polska, animowana adaptacja serii ich (oraz całej otaczającej trolle kompanii) przygód. I mogła sobie autorka, Finka pisząca po szwedzku, Tove Jansson, twierdzić, że odcinki zrealizowane w łódzkim studiu Se-Ma-For oddają ducha jej książkom, dla zdecydowanej większości widzów rzecz była toporna, wręcz nudna i statyczna.
W przeciwieństwie do ich...
2018-02-26
Jeśli miałbym podać przykład poezji prozą, to książki Andrzeja Stasiuka byłyby pierwszymi, które przyszłyby mi do głowy. To, w jaki sposób pisarz posługuje się językiem, nie tylko bardzo wysoko ustawia poprzeczkę dla innych reportażystów, ale - przede wszystkim - pozostaje wysokiej klasy eseistyką. Bo tak naprawdę nie o relację z podróży chodzi, ale o refleksje, jakie jej towarzyszą, o obrazki, które, choć ulotne, to w magiczny sposób pojawiają się nam przed oczami, prowokując do przemyśleń.
"Jadąc do Babadag" to zaproszenie do niezwykłego świata. Niezwykłego, bo osobistego. Bo niedoskonałego. Bo przepoczwarzającego się bez określonego kierunku. Po prostu - niczym w zen - będącego. I Stasiuk wkracza w ten po prostu istniejący świat - i też po prostu jest.
Zazdroszczę panu Andrzejowi tych obrazków, tych doświadczeń, tej odwagi samotnych podróży. Ale też muszę zaznaczyć - choć absolutnie nie taki zapewne towarzyszył autorowi zamysł - mam też do czynienia ze swoistą literaturą motywacyjną: "Jadąc do Babadag" motywuje mnie do przełamywania obaw i zachęca do wypłynięcia w świat.
Dziękuję, panie Andrzeju.
Jeśli miałbym podać przykład poezji prozą, to książki Andrzeja Stasiuka byłyby pierwszymi, które przyszłyby mi do głowy. To, w jaki sposób pisarz posługuje się językiem, nie tylko bardzo wysoko ustawia poprzeczkę dla innych reportażystów, ale - przede wszystkim - pozostaje wysokiej klasy eseistyką. Bo tak naprawdę nie o relację z podróży chodzi, ale o refleksje, jakie jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-24
2018-06-17
2018-06-17
2018-06-17
Żywy, wręcz dynamiczny język powieści idealnie pasuje do opisu współczesnego świata Paryża, choć - w moim odczuciu - to uniwersalny obraz wielkich miast. Puste międzyludzkie relacje, hedonizm w zwulgaryzowanej postaci, a przede wszystkim ta samotność, samotność która jest najwierniejszym towarzyszem społeczeństwa.
Vernon Subutex tak naprawdę przypomina żuczka, biernego, który przewrócony na plecy macha odnóżami i nieudolnie próbuje wrócić na właściwy bieg. Tylko - właśnie - czy Vernon próbuje wrócić? Ta postać to jedynie papierek lakmusowy, obnażający otoczenie bohatera.
Ale książka Despentes to przede wszystkim brudny, drapieżny, miejscami zabawny (choć to wybitnie czarny humor) ale najczęściej przerażający obraz drogi na dno. A może na tym dnie znajduje się wyzwolenie?
Żywy, wręcz dynamiczny język powieści idealnie pasuje do opisu współczesnego świata Paryża, choć - w moim odczuciu - to uniwersalny obraz wielkich miast. Puste międzyludzkie relacje, hedonizm w zwulgaryzowanej postaci, a przede wszystkim ta samotność, samotność która jest najwierniejszym towarzyszem społeczeństwa.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toVernon Subutex tak naprawdę przypomina żuczka, biernego,...