-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-12
2019-12
2019-12
2013-12-11
2019-09-09
2019-07-26
2019-07-18
2019-08-15
2019-08-14
2019-08-12
Sebastian Bergman jest, jaki jest. W życiu zdążył wiele nabroić i nie zostało mu już zbyt wielu sprzymierzeńców. W tej części robi to, co wychodzi mu najlepiej - rozwiązuje zagadki kryminalne, zagląda w głąb duszy świadkom i podejrzanym, a także koncertowo psuje sobie relacje z innymi ludźmi. "Najwyższa sprawiedliwość" nie jest może aż tak świetna jak poprzednie części - widać w niej pewną powtarzalność i utarte schematy - ale nadal bardzo dobrze się czyta. O ile jeszcze nie znielubiliście Vanji (mnie ta sztuka udała się już przy pierwszej części), jest spora szansa, że nastąpi to podczas czytania tej właśnie książki. Jak zwykle na pierwszy plan wysuwa się życie prywatne ekipy policyjnej, w tym głównie jeden z wątków, na kontynuację którego czekał chyba każdy po piorunującym zakończeniu poprzedniej części. Jednak sprawa kryminalna również jest bardzo interesująca, szczególnie że dotyczy bardzo aktualnego problemu. Na plus zasługuje niejednoznaczne pokazanie tej kwestii i brak wyraźnego podziału na dobro i zło, szkoda tylko, że nie poświęcono temu zagadnieniu więcej uwagi. Tak czy inaczej, czekam jak zawsze na kolejną część. Oby krócej niż trzy lata...
Sebastian Bergman jest, jaki jest. W życiu zdążył wiele nabroić i nie zostało mu już zbyt wielu sprzymierzeńców. W tej części robi to, co wychodzi mu najlepiej - rozwiązuje zagadki kryminalne, zagląda w głąb duszy świadkom i podejrzanym, a także koncertowo psuje sobie relacje z innymi ludźmi. "Najwyższa sprawiedliwość" nie jest może aż tak świetna jak poprzednie części -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-08
2019-07-09
2019-06-30
2019-06-09
Siedmioro ludzi, których życiowa loteria umieściła w różnych miejscach na Ziemi. W zależności od tego, gdzie się urodzili, tak będzie wyglądało ich życie. Niby nic dziwnego, to samo przecież dotyczy każdego z nas. A jednak to nie tylko kwestia ślepego losu. To suma ich wyborów życiowych złoży się na to, kim się staną i jaka czeka ich przyszłość. To tylko wycinki, które zdecydował się nam pokazać autor. Migawki, obrazy. Również od nas zależy, co z nimi zrobimy - czy potraktujemy je jako inspirację, czy docenimy nasze w gruncie rzeczy banalnie proste życie, czy zechcemy zmienić nasze życiowe nawyki, choćby odrobinę, wierząc, że może to być jedną z miliona kropel drążących skałę, czy też pozostaniemy jedynie biernymi obserwatorami, zaglądającymi przez dziurkę od klucza do cudzego życia. Wiele w tej książce refleksji, niektóre mogą się wydać dość banalne i oczywiste, ale tym bardziej są prawdziwe i aktualne. I znów to czytelnik sam musi zdecydować, co zrobi z tym, co podsunął mu autor.
Przez te kilkaset stron niepostrzeżenie zżyłam się z bohaterami opowieści. Chciałabym wiedzieć, jak potoczyły się ich dalsze losy, ale książka urywa się i pozostawia ich historie otwarte. Bardzo wymowne jest też kilkanaście ostatnich stron, które pozostawiono puste - czy po to, żeby czytelnik sam dopowiedział sobie, co stało się z tymi ludźmi? Czy może po to, aby sam spisał na nich własną historię, warunki, które go ukształtowały, uczyniły z niego tę osobę, którą się stał? A może to miejsce na nasze wnioski, przemyślenia, może postanowienia? Tego już autor nie precyzuje. Jedynie uśmiecha się zagadkowo. On sam też nie wie, co zrobimy z opowieścią, którą nam zaprezentował.
Siedmioro ludzi, których życiowa loteria umieściła w różnych miejscach na Ziemi. W zależności od tego, gdzie się urodzili, tak będzie wyglądało ich życie. Niby nic dziwnego, to samo przecież dotyczy każdego z nas. A jednak to nie tylko kwestia ślepego losu. To suma ich wyborów życiowych złoży się na to, kim się staną i jaka czeka ich przyszłość. To tylko wycinki, które...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-06-02
2019-04-16
2019-04-04
2019-03-29
2019-03-26
2019-03-19
Pierwszy raz przeczytałam tę książkę jako nastolatka i pamiętam, że wywarła ona na mnie ogromne wrażenie. Teraz, kiedy przeczytałam ją ponownie jako dorosła osoba, nadal uważam, że pomysł autora był bardzo dobry, mam jednak sporo zastrzeżeń do samego sposobu poprowadzenia opowieści. Postacie są strasznie płaskie, autor zdradza nam od razu ich sposób myślenia, nie pozostawiając niczego domysłom czytelnika, a do tego od razu dzieląc ich grubą krechą na tych dobrych i tych złych. Zacieśnianie więzi dzieje się za szybko, co wypada bardzo nienaturalnie. Książka wiele by zyskała, gdyby było w niej nieco więcej akcji, a mniej wewnętrznych przemyśleń postaci - i mówię to nie dlatego, że nie lubię zaglądać do wnętrza bohaterów, ale inaczej się zagląda tam, gdzie jest jakaś głębia, a inaczej tam, gdzie można jedynie podrapać papier. I te cięte riposty, którymi wymieniają się postacie w książce - to byłoby zabawne, gdyby pojawiało się od czasu do czasu, a tutaj mamy tego zdecydowanie za dużo, co sprawia, że historię czyta się czasem tak, jakby oglądało się jakiś stand-up.
Co by jednak nie mówić, pomysł autora jest rewelacyjny. Czy rzeczywiście stał się inspiracją do serialu Stranger Things? Nie wiem, ale rzeczywiście jest wiele wspólnych elementów. Scena z radiem to nadal jedna z moich ulubionych scen w powieściach grozy, i choćby z jej powodu nie mogę tej książki ocenić niżej.
Pierwszy raz przeczytałam tę książkę jako nastolatka i pamiętam, że wywarła ona na mnie ogromne wrażenie. Teraz, kiedy przeczytałam ją ponownie jako dorosła osoba, nadal uważam, że pomysł autora był bardzo dobry, mam jednak sporo zastrzeżeń do samego sposobu poprowadzenia opowieści. Postacie są strasznie płaskie, autor zdradza nam od razu ich sposób myślenia, nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Uwielbiam Stephena Kinga. Jego książki są doskonałą odtrutką na grafomańskie wyczyny wielu autorów, którym wydaje się, że napisanie kobylastej powieści z akcją rozciągniętą do granic możliwości zrobi z nich wielkiego pisarza. King zazwyczaj pisze książki długie, ale zawsze są one wypełnione treścią. 330-stronicowy "Joyland" to w jego przypadku krótkie opowiadanie, wręcz miniatura. Mimo to, zawarł w nim wiele treści i jeszcze więcej emocji. "Joyland" nie jest, jak by się to mogło wydawać, horrorem, choć okładka sugeruje, że czytelnika czeka jakaś smakowita masakra w wesołym miasteczku. Bliżej mu do thrillera, choć osobiście zaklasyfikowałabym go jako powieść obyczajową z wątkiem kryminalnym. Tak, w tej krótkiej książce wcale nie to, kto zabił i dlaczego, ma największe znaczenie, znacznie ważniejsi są ludzie, ich uczucia, motywy, a także mozolna droga ku dojrzałości - przynajmniej w przypadku tych, którym dane będzie jej zakosztować. Stephen King jest w tej powieści zaskakująco sentymentalny i wzruszający, dostarczając emocji, których prędzej spodziewałabym się po książkach Jodi Picoult. Jednak w "Joylandzie" zdecydowanie działa to na plus i, co tu dużo mówić, niektórym potrzebne będą chusteczki. Nie wchodźcie do "Joylandu", jeśli macie ochotę na krwawy festyn, latające mózgi i pompony zrobione z ludzkich jelit. Nie znajdziecie tutaj także wielu zapisanych drobnym maczkiem stron, pełnych nabzdyczonych i nadętych farmazonów z użyciem wyszukanego języka. Tylko prawdziwe emocje, prawdziwe wzruszenia i prawdziwie dobrą opowieść.
Uwielbiam Stephena Kinga. Jego książki są doskonałą odtrutką na grafomańskie wyczyny wielu autorów, którym wydaje się, że napisanie kobylastej powieści z akcją rozciągniętą do granic możliwości zrobi z nich wielkiego pisarza. King zazwyczaj pisze książki długie, ale zawsze są one wypełnione treścią. 330-stronicowy "Joyland" to w jego przypadku krótkie opowiadanie, wręcz...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to