-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2014-07-24
2013
2011
2013-03-29
2014-06-17
2014-06-06
2014-06-03
Ogromna książka (prawie 800 stron w oryginale) = ogromne emocje. Errr! Źle! Najgorsza książka Cassandry Clare. Największą przyjemność czerpałam z nawiązań do serii "The Infernal Devices". Kompletnie straciłam serce do głównych bohaterów TMI, którzy są już tylko własnym cieniem. Może oprócz Simona i Isabelle, których nadal darzę sympatią (ale oczywiście i to zostało na koniec nieco stłamszone przez obrót zdarzeń). Szkoda, że bukmacherzy nie przyjmują książkowych zakładów, bo zgarnęłabym niezłą sumkę przewidując nie tyle zakończenie, co większość "zwrotów" akcji. Dawno już się tak nie zawiodłam żadną książką, szczególnie, że "Mechaniczna księżniczka" była idealnym zwieńczeniem TID, miała wspaniałe, słodko-gorzkie, melancholijne zakończenie, które zwaliło mnie z nóg. No ale TID to ogółem dużo lepsza seria.
Cassandra Clare zapowiedziała jeszcze trzy serie z Nocnymi Łowcami. Z sentymentu na pewno sięgnę po tę, której data premiery jest najbliżej, czyli "The Dark Artifices" z Emmą Carstairs i Julianem Blacthornem w rolach głównych. Oni są jednym z niewielu małych plusików w "Mieście Niebiańskiego Ognia", który pozwolił mi nie spisać Autorki na straty.
Ogromna książka (prawie 800 stron w oryginale) = ogromne emocje. Errr! Źle! Najgorsza książka Cassandry Clare. Największą przyjemność czerpałam z nawiązań do serii "The Infernal Devices". Kompletnie straciłam serce do głównych bohaterów TMI, którzy są już tylko własnym cieniem. Może oprócz Simona i Isabelle, których nadal darzę sympatią (ale oczywiście i to zostało na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011
2013-07
2014-06-08
OPINIA ZAWIERA NIEWIELKIE, NIEDOSŁOWNE SPOILERY!
Kiedy dorosnę chcę być taka jak Celaena Sardothien. Postanowione!
Sarah J. Mass już w "Szklanym tronie" udowodniła, że potrafi stworzyć bohaterów z krwi i kości,a wszystko okrasić tajemnicą i wartką akcją, ale dzięki "Koronie w mroku" przyklepuje sobie miejsce na liście moich nowych ulubionych autorów.
Dawno się nie zdarzyło żebym zapałała do głównej bohaterki bezwarunkową sympatią. Zawsze było jakieś "ale"... A to protagonistka była zbyt bezmyślna lub wrażliwa, czy zwyczajnie nudna. Ale nie Cealena! Ta kobieta to mieszanka wybuchowa. Nie potrafię znaleźć na nią innego określenia niż angielskie "badass".
Także panowie radzą sobie bardzo dobrze. Wątek Doriana zwalił mnie z nóg. Nie przepadałam za nim w pierwszej części, wydawał mi się mało interesujący i nie potrzebny. Ale okazuje się, że jego zdolności mogą mieć ogromne znaczenie dla przyszłości królestwa i nie tylko. Och, jak bardzo mam nadzieję, że utrze nosa swojemu przebrzydłemu ojcu. Królowi przydałby się konkretny łomot.
Chaol już wcześniej był moim faworytem. Przez pierwszą połowę książki sprawy między nim a Cealeną toczyły się po mojej myśli, tęcze i jednorożce, wata cukrowa, wspaniałości. Dlatego pytanie brzmiało nie "czy?", a "kiedy?" to wszystko szlag trafi. No i długo nie trzeba było czekać. Jednak nadal trzymam za nich kciuki.
Końcówka książki to szalony rollercoaster emocji i akcji. Dowiadujemy się więcej o polityce Adarlanu, związku króla z magią, a także czegoś o Cealenie co mnie zaskoczyło ogromnie, ponieważ było tak oczywiste, że odrzuciłam tę możliwość już na początku. Mam nadzieję, że Sarah J. Mass nie poprzestanie na trylogii, bo wątki, które zaczęła rozwijać mają zadatki na przynajmniej pięciotomową serię. Na którą będę czekać z niecierpliwością.
OPINIA ZAWIERA NIEWIELKIE, NIEDOSŁOWNE SPOILERY!
Kiedy dorosnę chcę być taka jak Celaena Sardothien. Postanowione!
Sarah J. Mass już w "Szklanym tronie" udowodniła, że potrafi stworzyć bohaterów z krwi i kości,a wszystko okrasić tajemnicą i wartką akcją, ale dzięki "Koronie w mroku" przyklepuje sobie miejsce na liście moich nowych ulubionych autorów.
Dawno się nie...
"Mroczne umysły" postawiły mnie w niejednoznacznej sytuacji: jestem zarówno zaintrygowana jak i zawiedziona tym co przeczytałam. Prawdą jest, że książka wciągnęła mnie niesamowicie, tak jak zapewniały fragmenty recenzji na okładce, ale nie potrafiłam też pozbyć się potrzeby wytykania niedociągnięć fabularnych autorce, co nieco zaburza mój entuzjazm.
Mam jeden ogromny problem z fabułą, który rzuca cień na wszystko co mi się w niej podobało, mianowicie - wydaje mi się ona zlepkiem kilku książek z gatunku YA. Już po przeczytaniu streszczenia trafiło mnie podobieństwo do "Niezgodnej" (dzieciaki, podział na "frakcje", utajnianie swojej prawdziwej tożsamości). Później doszło porównywanie do serii "Jutro" (ukrywanie się grupki młodych ludzi przed rządem, organizacja, która tylko pozornie chce pomóc, podróż po opustoszałych ulicach miasta). Poza tym protagonistka, a także jeden z głównych bohaterów przypominają mi postacie z "Shatter Me". Pomimo to brnęłam w tę historię, starałam się nią cieszyć, co często mi się udawało, głównie dzięki postaci Pulpeta, który zaskarbił sobie moją sympatię dzięki nieprzeciętnemu poczuciu humoru i wiedzy, którą potrafił wykorzystać w określonych sytuacjach. Cieszę się także, że Autorka nie zapomniała o tym by przedstawić nam genezę zdarzeń. Robi to co prawda w sposób nieco lakoniczny, odkrywając karty powoli, ale gdyby kompletnie zaniechała informowania nas o polityce państwa książka nie nadawałaby się do czytania. Jednakże nadal nie wiemy nic o tym skąd wzięła się "choroba" na którą zapadły dzieci. Mam nadzieję, że zostanie to omówione w kolejnych częściach. Kiedy pisze się o dzieciakach, które nagle umierają lub zostają obdarzone super mocami trzeba zadać sobie trochę trudu i wyjaśnić genezę pochodzenia takiego zjawiska.
Kreacja głównej bohaterki, Ruby, także pozostawia wiele do życzenia. Na samym początku książki nawet przypadła mi do gustu, ale wydaje mi się, że jej charakter nie został przemyślany. Najbardziej uderzyła mnie jej niebywała wiedza w zakresie muzyki. Sześć lat w obozie, gdzie jedynym co słyszała były maszyny, Biały Szum i poniżające krzyki, a ona jest w stanie nazwać każdą piosenkę, na którą natrafi w radiu. Wraz z zespołem. Dla mnie było to nieco niedorzeczne. Podobnie jak jej szybka adaptacja do otoczenia. Lubię kiedy postać rozwija się i zmienia pod wpływem zdarzeń, ale u Ruby przebiegło to zdecydowanie zbyt szybko i bezboleśnie. Nie tak zachowuje się osoba przetrzymywana w zamknięciu od 10 roku życia.
Zdecydowanie lepiej nakreśloną postacią jest Zu. Czułam autentyczne współczucie dla tej małej osóbki i troszczyłam się o jej losy. Także Liam wzbudził moją sympatię, ale mam wrażenie, że Ruby nieco stłamsiła go, gdy bardziej się do siebie zbliżyli.
Najbardziej boli mnie to, że książka miała zadatki na naprawdę dobrą powieść, gdyby Autorka przyłożyła się bardziej do omówienia świata przedstawionego i zerwała ze wzorcem większości powieści młodzieżowych. Jednakże zakończenie pozostawiło pod znakiem zapytania los niektórych postaci, dlatego myślę, że sięgnę po kolejną część z wrodzonej ciekawości, z nadzieją na poprawę.
"Mroczne umysły" postawiły mnie w niejednoznacznej sytuacji: jestem zarówno zaintrygowana jak i zawiedziona tym co przeczytałam. Prawdą jest, że książka wciągnęła mnie niesamowicie, tak jak zapewniały fragmenty recenzji na okładce, ale nie potrafiłam też pozbyć się potrzeby wytykania niedociągnięć fabularnych autorce, co nieco zaburza mój entuzjazm.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMam jeden ogromny...