Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Połknęłam tę książkę na raz. Inaczej się tego nie da określić. Już dawno nie miałam tak intensywnej sesji czytania. I nawet nie wiem dlaczego. To zdecydowanie nie jest arcydzieło, nie wyróżnia się fabułą czy stylem na tle innych powieści z gatunku paranormal romance. A mimo to śledziłam perypetie Katy i Daemona z wypiekami na twarzy, szeroko otwartymi oczami i ogromnym podekscytowaniem.
Wyjątkowość tej powieści polega chyba na tym, że autorka odchodzi nieco od utartego schematu: spotkanie -> tajemnica -> miłość -> kłopoty -> rozstania i powroty (niekoniecznie zawsze w tej kolejności). Buduje napięcie między dwójką bohaterów do tego stopnia, że gdy w końcu dochodzi między nimi do zbliżenia jestem nieco zawiedziona, że to już, tak szybko. Na próżno szukać tu poetyckich wyznań miłości, słodkich słówek i deklaracji. Bohaterowie się nie znoszą i przez to iskrzy między nimi jak w czasie pokazu sztucznych ogni 4 lipca. Sekret skrywany przez Daemona i jego rodzinę, mimo, że dla czytelnika oczywisty, sprawia, że interakcje tej dwójki są jeszcze bardziej emocjonujące. Co prawda na intensywną akcję trzeba czekać do niemalże samego końca, ale jest ona wartka i zajmująca.
Kilka słów o głównych bohaterach: Katy wzbudziła moją sympatię. Jest bystra, zadziorna, niezależna, ale przy tym bardzo ludzka i łatwa do utożsamiania się z nią. Za to Daemon to typowy bohater paranormali, przynajmniej pod względem wyglądu. Poza tym jest niemiły, chamski, wulgarny, i zdaje się, że ma rozdwojenie jaźni. Można go kochać i nienawidzić, tak jak Katy.
Moim głównym zarzutem wobec autorki jest to, że nie rozwinęła mitologii świata przedstawionego. Napomknęła o rasie z której pochodzi Daemon i jego pobratymcy, ale nie zagłębiła się w szczegóły i genezę. wyczekuję tego w kolejnych częściach.
Książkę zaliczam do tych z rodzaju "gulity pleasures". Była naprawdę świetnym czytadłem, sprawiła mi dużo radości i zaciekawiła do tego stopnia, że już zamówiłam resztę części w oryginale. Ale nie mam zamiaru wmawiać ani sobie, ani nikomu innemu, że trafiłam na arcydzieło, które każdy koniecznie musi przeczytać. Po prostu, to idealna pozycja na leniwe, letnie popołudnia, których w najbliższym czasie wielu osobom nie będzie brakować.

Połknęłam tę książkę na raz. Inaczej się tego nie da określić. Już dawno nie miałam tak intensywnej sesji czytania. I nawet nie wiem dlaczego. To zdecydowanie nie jest arcydzieło, nie wyróżnia się fabułą czy stylem na tle innych powieści z gatunku paranormal romance. A mimo to śledziłam perypetie Katy i Daemona z wypiekami na twarzy, szeroko otwartymi oczami i ogromnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cealena w swoim żywiole, więc i ja jestem zachwycona! Kocham Sarah J. Mass za to, że postanowiła jeszcze bardziej przybliżyć nam sylwetkę Zabójczyni Adarlanu, bo to zdecydowanie postać warta każdej zapisanej strony.
Autorka zawarła w 98-stronnicowej nowelce akcję, tajemnice, interakcje między bohaterami, Cealenę, a i tak nic nie wydaje się pospieszane czy zaniedbane. Poznajemy bliżej postać Sama, dowiadujemy się, że jego droga do przyjaźni z panną Sardothien była dosyć burzliwa, aczkolwiek owocna.
Fabuła kręci się wokół Cealeny i jej chęci uwolnienia niewolników więzionych przez piratów. Szlachetność innej głównej bohaterki byłaby zapewne odebrana przeze mnie jako niedorzeczna i przesłodzona, ale Cealena mówi sama "Jestem zabójczynią, nie morderczynią.". I ja się z tym zgadzam.
Polecam wszystkim fanom "Szklanego tronu" jako wspaniałe uzupełnienie dla świata przedstawionego w powieści, a ja zabieram się za kolejne nowelki.

Cealena w swoim żywiole, więc i ja jestem zachwycona! Kocham Sarah J. Mass za to, że postanowiła jeszcze bardziej przybliżyć nam sylwetkę Zabójczyni Adarlanu, bo to zdecydowanie postać warta każdej zapisanej strony.
Autorka zawarła w 98-stronnicowej nowelce akcję, tajemnice, interakcje między bohaterami, Cealenę, a i tak nic nie wydaje się pospieszane czy zaniedbane....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ugh... To było straszne. Richelle Mead - co się stało?! Czytało się to tak jakby autorka obudziła się pewnego od dnia i stwierdziła "koniec z barwnymi postaciami, czas na pretensjonalnych, przesłodzonych do bólu bohaterów". Okej, ja też czekałam przez trzy części (a nawet i dłużej) na zejście się Adriana i Sydney, bo kibicowałam im już w ostatniej części "Akademii...", ale ich perypetie miłosne w tej części były nie do zniesienia, między innymi dlatego, że pochłaniały większą część fabuły. W zasadzie to nie wiem o czym była ta książka, bo jakakolwiek akcja była tam wpleciona tylko po to by zamydlić nam oczy, że Autorka skupia się na czymś więcej niż sprawy łóżkowe tej dwójki. Żałuję, że musiałam przez to przebrnąć by wystawić ocenę i skomentować. I nadal jestem w szoku jaki spadek formy zaliczyła pani Mead. Aż się w głowie nie mieści...

Ugh... To było straszne. Richelle Mead - co się stało?! Czytało się to tak jakby autorka obudziła się pewnego od dnia i stwierdziła "koniec z barwnymi postaciami, czas na pretensjonalnych, przesłodzonych do bólu bohaterów". Okej, ja też czekałam przez trzy części (a nawet i dłużej) na zejście się Adriana i Sydney, bo kibicowałam im już w ostatniej części...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Mroczne umysły" postawiły mnie w niejednoznacznej sytuacji: jestem zarówno zaintrygowana jak i zawiedziona tym co przeczytałam. Prawdą jest, że książka wciągnęła mnie niesamowicie, tak jak zapewniały fragmenty recenzji na okładce, ale nie potrafiłam też pozbyć się potrzeby wytykania niedociągnięć fabularnych autorce, co nieco zaburza mój entuzjazm.
Mam jeden ogromny problem z fabułą, który rzuca cień na wszystko co mi się w niej podobało, mianowicie - wydaje mi się ona zlepkiem kilku książek z gatunku YA. Już po przeczytaniu streszczenia trafiło mnie podobieństwo do "Niezgodnej" (dzieciaki, podział na "frakcje", utajnianie swojej prawdziwej tożsamości). Później doszło porównywanie do serii "Jutro" (ukrywanie się grupki młodych ludzi przed rządem, organizacja, która tylko pozornie chce pomóc, podróż po opustoszałych ulicach miasta). Poza tym protagonistka, a także jeden z głównych bohaterów przypominają mi postacie z "Shatter Me". Pomimo to brnęłam w tę historię, starałam się nią cieszyć, co często mi się udawało, głównie dzięki postaci Pulpeta, który zaskarbił sobie moją sympatię dzięki nieprzeciętnemu poczuciu humoru i wiedzy, którą potrafił wykorzystać w określonych sytuacjach. Cieszę się także, że Autorka nie zapomniała o tym by przedstawić nam genezę zdarzeń. Robi to co prawda w sposób nieco lakoniczny, odkrywając karty powoli, ale gdyby kompletnie zaniechała informowania nas o polityce państwa książka nie nadawałaby się do czytania. Jednakże nadal nie wiemy nic o tym skąd wzięła się "choroba" na którą zapadły dzieci. Mam nadzieję, że zostanie to omówione w kolejnych częściach. Kiedy pisze się o dzieciakach, które nagle umierają lub zostają obdarzone super mocami trzeba zadać sobie trochę trudu i wyjaśnić genezę pochodzenia takiego zjawiska.
Kreacja głównej bohaterki, Ruby, także pozostawia wiele do życzenia. Na samym początku książki nawet przypadła mi do gustu, ale wydaje mi się, że jej charakter nie został przemyślany. Najbardziej uderzyła mnie jej niebywała wiedza w zakresie muzyki. Sześć lat w obozie, gdzie jedynym co słyszała były maszyny, Biały Szum i poniżające krzyki, a ona jest w stanie nazwać każdą piosenkę, na którą natrafi w radiu. Wraz z zespołem. Dla mnie było to nieco niedorzeczne. Podobnie jak jej szybka adaptacja do otoczenia. Lubię kiedy postać rozwija się i zmienia pod wpływem zdarzeń, ale u Ruby przebiegło to zdecydowanie zbyt szybko i bezboleśnie. Nie tak zachowuje się osoba przetrzymywana w zamknięciu od 10 roku życia.
Zdecydowanie lepiej nakreśloną postacią jest Zu. Czułam autentyczne współczucie dla tej małej osóbki i troszczyłam się o jej losy. Także Liam wzbudził moją sympatię, ale mam wrażenie, że Ruby nieco stłamsiła go, gdy bardziej się do siebie zbliżyli.
Najbardziej boli mnie to, że książka miała zadatki na naprawdę dobrą powieść, gdyby Autorka przyłożyła się bardziej do omówienia świata przedstawionego i zerwała ze wzorcem większości powieści młodzieżowych. Jednakże zakończenie pozostawiło pod znakiem zapytania los niektórych postaci, dlatego myślę, że sięgnę po kolejną część z wrodzonej ciekawości, z nadzieją na poprawę.

"Mroczne umysły" postawiły mnie w niejednoznacznej sytuacji: jestem zarówno zaintrygowana jak i zawiedziona tym co przeczytałam. Prawdą jest, że książka wciągnęła mnie niesamowicie, tak jak zapewniały fragmenty recenzji na okładce, ale nie potrafiłam też pozbyć się potrzeby wytykania niedociągnięć fabularnych autorce, co nieco zaburza mój entuzjazm.
Mam jeden ogromny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ogromna książka (prawie 800 stron w oryginale) = ogromne emocje. Errr! Źle! Najgorsza książka Cassandry Clare. Największą przyjemność czerpałam z nawiązań do serii "The Infernal Devices". Kompletnie straciłam serce do głównych bohaterów TMI, którzy są już tylko własnym cieniem. Może oprócz Simona i Isabelle, których nadal darzę sympatią (ale oczywiście i to zostało na koniec nieco stłamszone przez obrót zdarzeń). Szkoda, że bukmacherzy nie przyjmują książkowych zakładów, bo zgarnęłabym niezłą sumkę przewidując nie tyle zakończenie, co większość "zwrotów" akcji. Dawno już się tak nie zawiodłam żadną książką, szczególnie, że "Mechaniczna księżniczka" była idealnym zwieńczeniem TID, miała wspaniałe, słodko-gorzkie, melancholijne zakończenie, które zwaliło mnie z nóg. No ale TID to ogółem dużo lepsza seria.
Cassandra Clare zapowiedziała jeszcze trzy serie z Nocnymi Łowcami. Z sentymentu na pewno sięgnę po tę, której data premiery jest najbliżej, czyli "The Dark Artifices" z Emmą Carstairs i Julianem Blacthornem w rolach głównych. Oni są jednym z niewielu małych plusików w "Mieście Niebiańskiego Ognia", który pozwolił mi nie spisać Autorki na straty.

Ogromna książka (prawie 800 stron w oryginale) = ogromne emocje. Errr! Źle! Najgorsza książka Cassandry Clare. Największą przyjemność czerpałam z nawiązań do serii "The Infernal Devices". Kompletnie straciłam serce do głównych bohaterów TMI, którzy są już tylko własnym cieniem. Może oprócz Simona i Isabelle, których nadal darzę sympatią (ale oczywiście i to zostało na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

OPINIA ZAWIERA NIEWIELKIE, NIEDOSŁOWNE SPOILERY!
Kiedy dorosnę chcę być taka jak Celaena Sardothien. Postanowione!
Sarah J. Mass już w "Szklanym tronie" udowodniła, że potrafi stworzyć bohaterów z krwi i kości,a wszystko okrasić tajemnicą i wartką akcją, ale dzięki "Koronie w mroku" przyklepuje sobie miejsce na liście moich nowych ulubionych autorów.
Dawno się nie zdarzyło żebym zapałała do głównej bohaterki bezwarunkową sympatią. Zawsze było jakieś "ale"... A to protagonistka była zbyt bezmyślna lub wrażliwa, czy zwyczajnie nudna. Ale nie Cealena! Ta kobieta to mieszanka wybuchowa. Nie potrafię znaleźć na nią innego określenia niż angielskie "badass".
Także panowie radzą sobie bardzo dobrze. Wątek Doriana zwalił mnie z nóg. Nie przepadałam za nim w pierwszej części, wydawał mi się mało interesujący i nie potrzebny. Ale okazuje się, że jego zdolności mogą mieć ogromne znaczenie dla przyszłości królestwa i nie tylko. Och, jak bardzo mam nadzieję, że utrze nosa swojemu przebrzydłemu ojcu. Królowi przydałby się konkretny łomot.
Chaol już wcześniej był moim faworytem. Przez pierwszą połowę książki sprawy między nim a Cealeną toczyły się po mojej myśli, tęcze i jednorożce, wata cukrowa, wspaniałości. Dlatego pytanie brzmiało nie "czy?", a "kiedy?" to wszystko szlag trafi. No i długo nie trzeba było czekać. Jednak nadal trzymam za nich kciuki.
Końcówka książki to szalony rollercoaster emocji i akcji. Dowiadujemy się więcej o polityce Adarlanu, związku króla z magią, a także czegoś o Cealenie co mnie zaskoczyło ogromnie, ponieważ było tak oczywiste, że odrzuciłam tę możliwość już na początku. Mam nadzieję, że Sarah J. Mass nie poprzestanie na trylogii, bo wątki, które zaczęła rozwijać mają zadatki na przynajmniej pięciotomową serię. Na którą będę czekać z niecierpliwością.

OPINIA ZAWIERA NIEWIELKIE, NIEDOSŁOWNE SPOILERY!
Kiedy dorosnę chcę być taka jak Celaena Sardothien. Postanowione!
Sarah J. Mass już w "Szklanym tronie" udowodniła, że potrafi stworzyć bohaterów z krwi i kości,a wszystko okrasić tajemnicą i wartką akcją, ale dzięki "Koronie w mroku" przyklepuje sobie miejsce na liście moich nowych ulubionych autorów.
Dawno się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kolejne spotkanie z Penryn w Świecie Po okazało się jeszcze bardziej wciągające niż za pierwszym razem. Bohaterka nie straciła nic ze swojego charakterku, nadal jest tą samą sarkastyczną młodą damą. I potrafi skopać nie jednego wstrętnego anioła. Uwielbiam sposób w jaki Susan Ee prowadzi akcję. Pozornie powoli, krótkimi rozdziałami przeprowadza nas przez post-apokaliptyczne ulice San Francisco (i nie tylko), ale zachowuje przy tym niezwykłą dokładność i precyzję. Poza tym niesamowicie buduje napięcie, bo kiedy wydaje nam się, że już nic złego nie może się zdarzyć następuje nagły zwrot akcji i obiecywanie sobie "jeszcze tylko jeden rozdział" na nic się zdaje. Bardzo trafnym pomysłem jest też opóźnianie w czasie pojawienia się Raffego, obiektu westchnień głównej bohaterki. To Penryn i jej zmagania z utrzymaniem rodziny przy życiu są najważniejsze w tej historii i autorka wyraźnie nie chce, by coś odciągało od tego naszą uwagę. Jednak kiedy Anioł zostaje w końcu wpleciony bezpośrednio w losy Penryn nie mamy poczucia wymuszenia jego roli. Wszystko mknie bardzo szybko i intensywnie, nie ma czasu na rozterki miłosne bohaterów dłuższe niż 2-3 strony. A nawet wtedy wszystko poprowadzone jest zgrabnie i z wyczuciem. Taką "szczyptę romansu" to ja rozumiem. Zakończenie zawieszone w powietrzu (dosłownie i w przenośni) sprawiło, że czekam z niecierpliwością na kolejną część, chociaż mam wrażenie, że to nie może skończyć się dobrze.

Kolejne spotkanie z Penryn w Świecie Po okazało się jeszcze bardziej wciągające niż za pierwszym razem. Bohaterka nie straciła nic ze swojego charakterku, nadal jest tą samą sarkastyczną młodą damą. I potrafi skopać nie jednego wstrętnego anioła. Uwielbiam sposób w jaki Susan Ee prowadzi akcję. Pozornie powoli, krótkimi rozdziałami przeprowadza nas przez post-apokaliptyczne...

więcej Pokaż mimo to