-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2022-09
2022-08
2022-08-08
2022-08-06
"Wieczna Wojna między Maridriną a Valcottą trwa od wielu pokoleń, tysiące rodaków Zarrah podczas niej zginęło lub zostało sierotami. Kiedy więc Zarrah zostaje dowódcą garnizonu w granicznym mieście Nerastis, jest gotowa zrobić wszystko, co konieczne, by zniszczyć wrogie siły Maridriny. Jak również zabić księcia Velianta, który nimi dowodzi.
Przypadkowe spotkanie z anonimowym – i przystojnym – Maridrinem skłania ją jednak do zastanowienia się, czy przemoc, jakiej się dopuszczała, była aktem sprawiedliwości czy zbrodnią. Podczas kolejnych nocnych spotkań z bezimiennym mężczyzną odkrywa, że wiele ich łączy, także gorąca namiętność."
Danielle L Jensen ponownie nie zawiodła. W "Niechcianym następcy" dostajemy kolejną część świetnie wykreowanego świata, bardzo dobrze poprowadzone relacje między bohaterami (jak i samych bohaterów) oraz intrygi polityczne, które śledzi się z wielką przyjemnością!
W tym tomie obserwujemy wydarzenia, które dzieją się równolegle z tymi w "Zdradzieckiej królowej" i widzimy je oczami Kerisa i Zarrah, których mieliśmy okazję poznać w poprzednich częściach. O fabule nie mogę dużo powiedzieć z oczywistych powodów, ale powiem tylko, że jak zawsze jest fantastycznie! Ktoś może pomyśleć, że skoro znamy już dużą część wydarzeń to będzie nudno, ale nic tych rzeczy, dla mnie to było wręcz jeszcze ciekawsze, czytanie najważniejszy scen z tej drugiej perspektywy było naprawdę fajne i dodało całej serii "tego czegoś" czego brakowało mi po skończeniu pierwszych dwóch tomów.
Z całą pewnością mogę również stwierdzić, że Keris i Zarrah stają się moją ulubioną parą bohaterów z książek Danielle, zaraz obok Lidii i Killiana oraz Cecile i Tristana ♡ Uwielbiam to jak Keris jest gotowy zrobić wszystko dla osób, które kocha i jaką Zarrah jest silną, wojowniczą bohaterką.
Pierwszy raz muszę też powiedzieć o czymś co mi się nie podobało - sceny erotyczne. Chociaż wbrew temu co słyszałam, nie ma ich dużo i nie są złe (poza jedną 🥴) to kiedy już się pojawiają to jakoś tak wytrącają mnie z rytmu czytania i po prostu totalnie mi nie leżą. Wiem, że Danielle mówiła, że idzie w stronę książek 18+ mimo wszystko trochę mnie to smuci bo książki Jensen nigdy nie potrzebowały spicy scen, żeby być bardzo dobre. Książkę oczywiście polecam, chociaż tym razem tylko osobom pełnoletnim ;)
"Wieczna Wojna między Maridriną a Valcottą trwa od wielu pokoleń, tysiące rodaków Zarrah podczas niej zginęło lub zostało sierotami. Kiedy więc Zarrah zostaje dowódcą garnizonu w granicznym mieście Nerastis, jest gotowa zrobić wszystko, co konieczne, by zniszczyć wrogie siły Maridriny. Jak również zabić księcia Velianta, który nimi dowodzi.
Przypadkowe spotkanie z...
2022-08-12
2020-03
2022-07
2022-02-28
2022-02
Snując zmierzch jest udaną kontynuacją historii, którą poznaliśmy w pierwszej części, choć muszę przyznać, że Tkając świt trochę bardziej chwycilo mnie za serce bo tak jak pierwszy tom był bardzo bajkowy, a ja lubię wszystko co bajkowe i baśniowe, tak w drugim, mimo, że mamy zaczarowane nożyczki i magiczne suknie, wkraczamy w moment gdzie rozpoczyna się wojna. Jest poważniej, mamy intrygi i narastający strach o to jaki los czeka Maie, naszą główna bohaterkę, a uwierzcie mi, ja do samego końca nie byłam pewna jak to sie wszystko skończy.
Snujac zmierzch czytało się bardzo szybko, obawiałam się, że mogę nie wciągnąć się tak jak w poprzednią, ale jak tylko zaczęłam czytać, tak odłożyłam ją dopiero jak skończyłam. Elizabeth Lim potrafi tak pisać, że nawet jeśli mamy poważniejsze i cięższe fragmenty, przez jej książki się płynie.
Z niecierpliwością czekam na kolejne książki pani Lim!
Snując zmierzch jest udaną kontynuacją historii, którą poznaliśmy w pierwszej części, choć muszę przyznać, że Tkając świt trochę bardziej chwycilo mnie za serce bo tak jak pierwszy tom był bardzo bajkowy, a ja lubię wszystko co bajkowe i baśniowe, tak w drugim, mimo, że mamy zaczarowane nożyczki i magiczne suknie, wkraczamy w moment gdzie rozpoczyna się wojna. Jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-29
2022-07-18
2022-06
2022-07
2022-06
2022-05-18
2022-05-21
2021-04
2022-05-02
Sięgając po "Tokyo ever after" chciałam czegoś co będzie lekkie i przyjemne w czytaniu. Dostałam coś więcej.
Pod historią, którą na pierwszy rzut oka można określić mianem japońskiej wersji "Pamietnika księżniczki" kryje się historia dziewczyny, która próbuje poznać samą siebie jednocześnie, wchodząc w nowy, obcy dla niej świat, chcę znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Izumi jest bohaterką, której nie da się nie polubić. Jest sympatyczna, ale zadziorna. Jej życie zmienia się w ciągu kilku dni o 180° i pomimo trudności pozostaje zabawną i charyzmatyczną dziewczyną. To samo można powiedzieć o innych bohaterach i to bez znaczenia czy mowa o nowo poznanym ojcu czy osobistym ochroniarzu Izumi.
Obserwując jak świeżo upieczona księżniczka wchodzi w świat rodziny cesarskiej bawiłam się wyśmienicie. Kiedy uczyła się języka japońskiego, ja robiłam to razem z nią i choć książka jest fikcją dowiedziałam się ciekawych faktów np. na temat tego jak nadawane są imiona członków rodziny cesarkiej.
Nie mogę nie wspomnieć o wątku romantycznym. Choć był zdecydowanie drugoplanowy, podobał mi się, uśmiechałam się pod nosem kiedy bohaterowie się przedrzeźniali, późniejsze pojawienie się wierszy rozczuliło mnie totalnie, a bardzo dobre zakończenie całego wątku sprawiło, że choć nie płakałam to oczy mi się zaszkliły :)
A jak już mówimy o zakończeniu... było wyborne ;D leciutko hollywoodzkie, ale w dobrą stronę. Ponownie pokazujące jak dobrą bohaterką jest Izumi.
Sięgając po "Tokyo ever after" chciałam czegoś co będzie lekkie i przyjemne w czytaniu. Dostałam coś więcej.
Pod historią, którą na pierwszy rzut oka można określić mianem japońskiej wersji "Pamietnika księżniczki" kryje się historia dziewczyny, która próbuje poznać samą siebie jednocześnie, wchodząc w nowy, obcy dla niej świat, chcę znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Izumi...
2022-04-25
"Dziewczyna, która skoczyła do morza" jest książką, na której wydanie czekałam jak tylko się dowiedziałam, że takowe będzie. Jest to tytuł, który wiedziałam, że mogę pokochać, ba! bardzo tego chciałam ;) Sądząc po tym jak promowana była ("połączenie Spirited away z koreańską mitologią") stwierdziłam, że na obecną chwilę nie ma bardziej idealnej dla mnie książki.
Pierwsza połowa książki była naprawdę bardzo dobra, pełna magii, ale mimo to bez wielkich zachwytów. To druga sprawiła, że zaczęłam przewracać kartki z jeszcze większymi emocjami. Mieliśmy tutaj akcje, skrytobójców, więcej magii oraz wątek romantyczny delikatny jak kwiat lotosu *wink* sprawiający, że uśmiechałam się pod nosem :) Dodam również, że mimo tego, że dość szybko domyśliłam się pewnych wątków, główny plot twist mnie zszokował i śmieję się trochę z siebie jakim cudem w ogóle na to nie wpadłam ^^ Podczas czytania bawiłam się świetnie, a końcówka wzruszyła mnie na tyle, że kończyłam książkę ze łzami w oczach. Chętnie zobaczyłabym ekranizację tego tytułu (patrzę na was Ghibli ;))
Tak więc, czy moje przypuszczenia się sprawdziły i pokochałam tę książkę? Myślę, że tak.
"Dziewczyna, która skoczyła do morza" jest książką, na której wydanie czekałam jak tylko się dowiedziałam, że takowe będzie. Jest to tytuł, który wiedziałam, że mogę pokochać, ba! bardzo tego chciałam ;) Sądząc po tym jak promowana była ("połączenie Spirited away z koreańską mitologią") stwierdziłam, że na obecną chwilę nie ma bardziej idealnej dla mnie książki.
Pierwsza...
2022-01-16
Przepełniona śniegiem Ruś, ziemie, na których stare wierzenia łączą się z nową wiarą, a ludzie przed rozpoczęciem modlitwy, zostawiają dary domowym czartą. Miejsce, w którym dzieciom opowiadane są bajki o czarach, a wśród ośnieżonych drzew na swojej białej klaczy, przemierza krainę pewien demon zimy.
Jestem właśnie po dwóch tomach Trylogii Zimowej Nocy, są to książki niezwykle baśniowe, opierające się na starych rosyjskich wierzeniach i idealnie nadające się do czytania zimą. Czytając o zaśnieżonej Rusi jestem w stanie poczuć chłodny wiatr i mróz szczypiący policzki. Ciepła tej historii nadają jednak bohaterowie, a konkretnie nasza Wasia, dziewczyna pełna życia, odważna, posiadająca zdolność widzenia więcej i pragnąca wolności. Towarzyszy jej Morozko, bóg śmierci, demon zimy, pojawiający się w książce tak rzadko jak to tylko możliwe, ale zabieg ten sprawia, że czytając chcemy go jeszcze więcej 😋 Relacja jaka łączy tę dwójkę jest intensywna i skomplikowana, widać to bardzo wyraźnie w tomie drugim. Dużą część historii odgrywają również inni bohaterowie, rodzeństwo Wasi, Sasza i Olga czy Ojciec Konstanty, którego mam ochotę uderzyć 😅
Tom pierwszy był jednym wielkim wstępem, w tomie drugim akcja się bardziej rozkręca chociaż nie jestem w stanie przewidzieć co czeka mnie w kolejnym. Na myśl o Zimie czarownicy przebieram nogami
Przepełniona śniegiem Ruś, ziemie, na których stare wierzenia łączą się z nową wiarą, a ludzie przed rozpoczęciem modlitwy, zostawiają dary domowym czartą. Miejsce, w którym dzieciom opowiadane są bajki o czarach, a wśród ośnieżonych drzew na swojej białej klaczy, przemierza krainę pewien demon zimy.
Jestem właśnie po dwóch tomach Trylogii Zimowej Nocy, są to książki...
Trzy lata temu rodzina Tannera Scotta przeprowadziła się z Kalifornii do mormońskiego Provo, przez co biseksualny nastolatek zdecydował się wrócić do szafy. Teraz jego przyjaciółka Autumn rzuca mu wyzwanie w postaci udziału w zajęciach, na których mają za zadanie napisać własną książkę.
Napisanie książki w cztery miesiące brzmi prosto. Problem w tym, że czas jest rzeczą względną - szczególnie dla zakochanych. Bo Tannerowi wystarczy sekunda, by stracić głowę dla Sebastiana Brothera, przystojnego mentora jego kursu i jednocześnie konserwatywnego mormona. Pytanie jednak, czy uczucie zostanie odwzajemnione…
Autoboyography to hiatoria o akceptowaniu samego siebie i trudnej miłości, trudnej bo nie dla wszystkich zrozumiałej.
Podobało mi się to, że książka nie była przesłodzona, tzn. nie żeby mi to jakoś wybitnie przeszkadzało, ale nie tego szukałam w tym tytule. Oczywiście nie brakuje uroczysz scen, ale poza tym mamy ukazaną smutną część tej historii, szczególnie widać to u Sebastiana. Chłopak pochodzi z mormońskiej rodziny, na dodatek jego ojciec jest biskupem. Autorki bardzo dobrze pokazały nam jego wątpliwości i rozdarcie między wiarą i rodziną, a tym co czuje i kim jest. Podczas czytania jesteśmy w stanie poczuć ból i ciężar jaki dźwiga młody chłopak.
W powieści podobał mi się wątek dotyczący mormonów i ich wiary, nigdy wcześniej nie spotkałam się z nim w książkach, nie ukrywam, wzbudziło to moją ciekawość tym bardziej, że sama wiem o niej niewiele i jak się okazuje (podobnie jak u Tannera) moja wiedza opiera się głównie na stereotypach.
Książkę czytało się bardzo dobrze, pochłonęłam ją na raz, droga, którą musieli przejść bohaterowie była ciężka i wyboista, ale to sprawiało, że człowiek chciał wiedzieć co dalej. Była tak dobra, że po jej skończeniu, kiedy obudziłam się następnego dnia to moim pierwszym odruchem było sięgnąć po nią i kontynuować czytanie ;)
Chociaż obawiałam się, że zakończenie będzie hollywoodzkie... I w sumie trochę takie jest to jest jednocześnie słodko-gorzkie. Sprawia, że pomimo happy endu, zostaje z nami niewielka kropelka smutku.
Nie będzie to mój all time favourite, ale polecam ją całą sobą i gwarantuję, że po przeczytaniu zostanie z wami jeszcze na długo.
⛰️
Yours always,
Między Bukami
Trzy lata temu rodzina Tannera Scotta przeprowadziła się z Kalifornii do mormońskiego Provo, przez co biseksualny nastolatek zdecydował się wrócić do szafy. Teraz jego przyjaciółka Autumn rzuca mu wyzwanie w postaci udziału w zajęciach, na których mają za zadanie napisać własną książkę.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNapisanie książki w cztery miesiące brzmi prosto. Problem w tym, że czas jest rzeczą...