-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2024-06-08
2023-12-26
„Lilie królowej” to seria, w której poznajemy trzy główne bohaterki: ośmioletnią Mildę - Litwinkę, cudem unikającą śmierci podczas napaści krzyżaków na jej rodzinną wioskę, Amalię - jej rówieśniczkę, która wiedzie spokojne życie jako dwórka młodziutkiej królewny Jadwigi, oraz samą Jadwigę, przed i po koronacji. Trzy dziewczyny, trzy różne światy, trzy odmienne charaktery, trzy inne statusy społeczne, które w pewnym momencie połączy przyjaźń. Czytelnik już od pierwszego tomu obserwuje życie tych trzech osobowości, po cichutku podgląda ich świat, wzloty, upadki, okres dojrzewania, wejście w dorosłość, czy jak w przypadku Jadwigi - objęcie władzą Polski. To seria przede wszystkim o kobietach, ich prawach, marzeniach, celach, czy nakazach i zakazach, jakie były im narzucane w czasach średniowiecza, przeplatana polityczno-społecznymi wątkami, oraz prawdziwymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w tamtym okresie. To seria o samym życiu. Pięknych i tragicznych momentach, prawdziwych i niespełnionych miłościach, bólu, nadziei, czasach beztroski, oraz przyjaźni wystawionej na ogromną próbę. Historia nasączona emocjami, napisana z ogromnym rozmachem, porywająca, oryginalna. Powieść, przy której zdecydowanie nie ma czasu na nudę! Autorka w tej serii wykreowała niesamowicie barwne, silne, ale i pokrzywdzone przez życie bohaterki, które pokochacie już od pierwszych stron! Klimatyczna, fantastyczna, piękna, wielowątkowa, pouczająca, nieprzewidywalna i na maksa wciągająca historia, którą koniecznie musicie poznać. To zdecydowanie jedna z tych serii, obok której nie można przejść obojętnie. Jestem zachwycona, nie tylko cudowną fabułą, ale i wspaniałym piórem Autorki, które przenosi czytelnika w samo centrum średniowiecznych zwyczajów, zabobonów, i całej tej aury, jaka panowała w tamtej epoce. Dbałość o szczegóły, ciekawostki historyczne i autentyczność tej historii powoduje, że po skończeniu pierwszego tomu, poczujesz ogromną potrzebę, aby sięgnąć po kolejny! Bardzo, a to bardzo polecam! I z niecierpliwością czekam na kolejną część. Dawno nie czytałam tak fenomenalnej historyczno-obyczajowej serii. Bez dwóch zdań skradła moje serce. ❤️
„Lilie królowej” to seria, w której poznajemy trzy główne bohaterki: ośmioletnią Mildę - Litwinkę, cudem unikającą śmierci podczas napaści krzyżaków na jej rodzinną wioskę, Amalię - jej rówieśniczkę, która wiedzie spokojne życie jako dwórka młodziutkiej królewny Jadwigi, oraz samą Jadwigę, przed i po koronacji. Trzy dziewczyny, trzy różne światy, trzy odmienne charaktery,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-26
2023-12-26
2023-12-26
„Spacerujący z książkami” to kolejna opowieść, która skradła moje serce!
Carl Kollhoff to księgarz niezwykły. Jego bezgraniczna miłość do książek może zawstydzić niejednego mola książkowego. Carl co wieczór, podczas spaceru roznosi książki swoim klientom. Klientom, których totalnie nie zna, ale stanowią dla niego ważną część jego skromnego życia. Pewnego dnia podczas jednej z wędrówek, przyczepia się do niego Schascha - na maksa wygadana dziewczynka, która nie daje spokoju starszemu mężczyźnie. Carl, w pewnym momencie ma dość jej towarzystwa. Lecz Schascha się nie poddaje. Jak się później okaże - to dziecko diametralnie zmieni jego życie.
„Spacerujący z książkami” to wybitna i niezwykle otulająca powieść, która rozkocha w sobie niejednego czytelnika. Głównym motywem tej pozycji, jak łatwo można się spodziewać - są książki. Ale nie tylko! Carsten Henn w swojej powieści skupia się przede wszystkim na relacjach międzyludzkich i więzi, jaka może zacisnąć się wokół zupełnie obcych sobie ludzi. Ukazuje obraz pięknej przyjaźni, zrodzonej ze wspólnej pasji. Dobrą wisienką na torcie stanowi tutaj także kreacja głównych bohaterów. Carl to starszy mężczyzna, człowiek o wspaniałym sercu i dobrych manierach. Człowiek, który każdego dnia wręcza książki innym ludziom, wywołując przy tym uśmiech na ich twarzy. Schascha natomiast to dziewięcioletnia, rozgadana, ale i mądra, oraz rezolutna dziewczynka, która pragnie spacerować z Carlem. Księgarzowi nie do końca podoba się ten pomysł, bowiem już pierwszego dnia ta mała istota burzy cały jego uporządkowany harmonogram, oraz spokój i życie jego klientów. Powoli jednak, z pomocą tej energicznej dziewczynki, zaczyna dostrzegać rzeczy, których przedtem nie widział. Dzięki niej zauważa, że jego klienci to pokrzywdzeni przez życie ludzie. Ludzie, którzy uciekają do krainy książki, aby odwrócić wzrok od otaczającej ich rzeczywistości. Rzeczywistości przepełnionej smutkami, niepowodzeniami, przykrymi sytuacjami, czy toksycznymi relacjami. Carl wraz z Schaschą przeprowadza czytelnika przez samo życie. Życie, które niejednokrotnie zaskoczy i zmusi do wielu refleksji.
„Spacerujący z książkami” to piękna, kojąca, ciepła, wartościowa, wesoła, ale również i momentami bardzo smutna opowieść, o przemyślanej i idealnie nakreślonej fabule, od której nie sposób się oderwać. To lektura skupiająca się na człowieku i jego uczuciach. Autor porusza tutaj również temat przemocy domowej, samotności, ułomności, wstydu, bezradności, lęków, czy śmierci. Ale mimo całej tej otoczki, czuć w niej aurę życzliwości i dobroci, która daje nadzieję na lepsze jutro. To zdecydowanie jedna z TYCH WYJĄTKOWYCH opowieści, obok której nie można przejść obojętnie. Uśmiech przez łzy, emocje, samo życie. Cudowna bajka dla dorosłych, nasączona magicznym klimatem. Polecam!
„Spacerujący z książkami” to kolejna opowieść, która skradła moje serce!
Carl Kollhoff to księgarz niezwykły. Jego bezgraniczna miłość do książek może zawstydzić niejednego mola książkowego. Carl co wieczór, podczas spaceru roznosi książki swoim klientom. Klientom, których totalnie nie zna, ale stanowią dla niego ważną część jego skromnego życia. Pewnego dnia podczas...
2022-10-18
„Dziewczyna z Berlina” to kolejna świetna książka, z motywem II Wojny Świtowej, jaką miałam okazję przeczytać. Tym razem przed czytelnikiem dramat wojenny, w zupełnie innej odsłonie - bo przedstawiony oczami niemieckiej dziewczynki żyjącej w Berlinie. Na rynku wydawniczym pojawia się masa tytułów opartych na tym motywie, lecz z książki na książkę wielbiciele gatunku nie czują już tego „momentu zaskoczenia”. Tutaj jest inaczej, bowiem „dziewczyna z Berlina” to coś zupełnie nowego, świeżego. Coś, czego jeszcze na pewno nie mieliście okazji czytać. Kate Hewitt wykonała kawał świetnej roboty, skupiając się nie tylko na uczuciach, ale i samym człowieku. Bo to właśnie człowiek jest najważniejszym atrybutem tej powieści.
Historia ta rozgrywa się w 1936 roku, w nazistowskim Berlinie. To właśnie tutaj poznamy Liesel - młodą dziewczynę, żyjącą w pięknym domu, gdzie spędza beztroskie lata swojego dzieciństwa. Jej życie jest idealne. Ma wszystko, czego może sobie zapragnąć. A to za sprawą jej ojca - chemika, który z dnia na dzień staje się coraz to ważniejszą osobowością dla Rzeszy. Liesel nie rozumie dlaczego jej ojciec tak ochoczo spędza czas z najwyżej postawionymi niemieckimi oficerami. W momencie jej spotkania z Rosą - córką ich żydowskiej gosposi, Liesel zauważa, że coś jest nie tak. Ale nadal nie rozumie: dlaczego? Fabuła tej powieści przenosi czytelnika także do 1946 roku, gdzie we Frankfurcie poznajemy amerykańskiego kapitana Sama Houghtona, tropiącego nazistów, którzy mają stanąć przed sądem. Sam zatrudnia tłumaczkę Annę. Ich relacja staje się coraz to bardziej zażyła, lecz jak się okazuje, główna bohaterka ma swoje sekrety, które wiążą się z nazistami…
„Dziewczyna z Berlina” to fenomenalna powieść, od której naprawdę ciężko było mi się oderwać! Autorka kreśli niebywale poruszającą, chwytającą za serce, w jakiś sposób uświadamiającą i niesamowicie wstrząsającą historię, przepełnioną determinacją, żalem i trudem wojennego życia. Główne skrzypce gra tutaj Liesel, świetnie wykreowana osobowość, która z początku jest nieświadoma tego, co dzieje się wokół niej. Zderzenie z rzeczywistością odbiera jej całą radość z dotychczasowego życia. Prawda rani, zabija od środka, a ona pełna determinacji robi wszystko, aby temu zapobiec. Profil psychologiczny tej postaci, jak i jej poczynania to zdecydowanie najmocniejszy punkt tej książki. Czytelnik wraz z bohaterką krąży jej ścieżkami, obserwuje jej okres dojrzewania, a także jest świadkiem myśli, które ta analizuje na każdym, możliwym kroku. To pozwala spojrzeć na to wszystko oczami niemieckiej dziewczynki, uczącej się życia, co także stanowi fascynujący element tej opowieści. Pozostali bohaterowie także stanowią ważne ogniwo tej historii. Anna to cicha, zamknięta w sobie, trochę strachliwa kobieta, skrywająca sekret, który pozostawił ogromne piętno na jej psychice. Ciężar, jaki nosi na swoich barkach potrafi przygnieść emocjonalnie nawet najwytrwalszego czytelnika. No i najważniejsze - ojciec Liesel. Postać nad wyraz ciekawa i intrygująca. Oraz szokująca. Kolejnym ważnym aspektem tej historii jest otoczka nazistowskiej propagandy. Autorka idealnie ukazuje, w jaki sposób i z jaką intensywnością jeden człowiek był w stanie zmanipulować całym niemieckim społeczeństwem. To były naprawdę interesujące, ale i szokujące fragmenty, nadające tej powieści niesamowitej autentyczności. Fabularnie także było dobrze. Nawet bardzo dobrze. To powieść, w której ciągle coś się dzieje, nie ma w niej czasu na nudę. Autorka operuje przyjemnym piórem, wplątując czytelnika raz za razem w coraz to większy splot dramatycznych, jak i tych szczęśliwych wydarzeń. Jedyny problem mam do zakończenia. Ckliwe i przewidywalne. Lecz na tle całej tej powieści stanowi najmniej ważny element. Bowiem w tej książce chodzi o coś zupełnie innego, niż to właśnie zakończenie.
„Dziewczyna z Berlina” to powieść, o której mogłabym pisać i pisać. Z tej historii można wyciągnąć naprawdę wiele. Trud życia, manipulacje, kłamstwa, dylematy, czy zdrada nie są tutaj pojęciami obcymi. Autorka przedstawia historię przepełnioną emocjami. Żalem, bólem i rozpaczą. Lecz znajdzie się też czas na uśmiech i miłe momenty. To powieść, którą powinien przeczytać każdy. Aby zrozumieć, że każdy człowiek jest po prostu tylko człowiekiem.
„Dziewczyna z Berlina” to kolejna świetna książka, z motywem II Wojny Świtowej, jaką miałam okazję przeczytać. Tym razem przed czytelnikiem dramat wojenny, w zupełnie innej odsłonie - bo przedstawiony oczami niemieckiej dziewczynki żyjącej w Berlinie. Na rynku wydawniczym pojawia się masa tytułów opartych na tym motywie, lecz z książki na książkę wielbiciele gatunku nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-03-25
„Siła kobiet” to moje kolejne spotkanie z Autorką. Po „narzeczonej nazisty” wiedziałam, że kolejne książki Pani Wysoczańskiej będę brała w ciemno. I tym razem się nie zawiodłam. Ta powieść totalnie mnie poruszyła. Z ogromną premedytacją zagrała na najczulszych punktach mojej wrażliwości.
W tej powieści poznamy Rozalię Lubowidzką, młodą wdowę po Ignacym, który był bardzo cenionym i szanowanym posłem na sejm II Rzeczypospolitej. Smierć męża okazała się dla Rozalii nową szansą na lepsze życie, bowiem małżeństwo z Ignacym stanowiło dla niej istne piekło. Jeszcze większy ból nadchodzi wraz z listem od kochanki jej nieżyjącego męża, z błaganiem o pomoc dla jej chorej córeczki. Tymczasem do Warszawy przyjeżdża Ada Lubowidzka, siostra dwóch szanowanych braci. Chce pożegnać życie na prowincji i zawalczyć o lepszą przyszłość. Jak potoczą się losy wszystkich tych kobiet?
Trzy kobiety i jeden mężczyzna. Mężczyzna, który połączy je na wieki. Mężczyzna, który był wspaniałym człowiekiem dla publiczności, ale tyranem dla własnej żony. Przykładny brat i syn. Despota za zamkniętymi drzwiami. Jego smierć dla niektórych była ogromną stratą, dla innych wybawieniem. Rozalia, Ada i Zuzanna. „Siła kobiet” to ich historia. Historia przepełniona emocjami, traumatycznymi przeżyciami, ale i uśmiechem ukrywającym się pomiędzy wierszami. Historia niezłomnych kobiet, walczących o swoje prawa, o której na pewno szybko nie zapomnicie!
„Siła kobiet” to niebywale poruszająca, fascynująca, przepięknie napisana i chwytająca za serce opowieść, od której nie sposób się oderwać. Autorka po raz kolejny czaruje piórem, ukazując przy tym piękno, ale i tragizm ludzkiej natury. Ukazuje walkę kobiet o lepsze jutro. Lepsze życie. Walkę o własną godność, poczucie wartości, szacunek. Historia o kobietach, dla kobiet, przepełniona zapachem perfum, które Rozalia tworzy w swojej własnej pracowni. Historia o miłości, tej pięknej i niespełnionej, powieść opierająca się na przyjaźni, pasji, trudnych decyzjach i wyborach, ciężkiej przeszłości, przemocy, skomplikowanych relacjach rodzinnych, ale też dobroci i chęci niesienia pomocy, otulona przykładnym obrazem człowieczeństwa. Powieść ukazująca codzienność odrodzonej Polski, na czele z władzą polityczną rządzącą w tamtym okresie. To książka, która potrafi czarować na każdej możliwej stronie. Nie da się jej odłożyć chociaż na moment. Jestem zachwycona - nie tylko przemyślaną, zgrabną, świetnie poprowadzoną fabułą, ale i stylem, jakim została napisana ta książka. Autorka już w swojej debiutanckiej powieści z ogromną precyzją przeniosła czytelnika w czasie i tym razem również jej się to udało.
Jestem oczarowana i śmiało mogę powiedzieć, że Barbara Wysoczańska od dziś zalicza się do grona moich ulubionych pisarek! A Wam polecam jak najszybciej zapoznać się z tą historią. To coś pięknego. Coś, czego nie da się opisać słowami. Musicie przeczytać, żeby zrozumieć jej fenomen. Uwierzcie mi, że warto.
„Siła kobiet” to moje kolejne spotkanie z Autorką. Po „narzeczonej nazisty” wiedziałam, że kolejne książki Pani Wysoczańskiej będę brała w ciemno. I tym razem się nie zawiodłam. Ta powieść totalnie mnie poruszyła. Z ogromną premedytacją zagrała na najczulszych punktach mojej wrażliwości.
W tej powieści poznamy Rozalię Lubowidzką, młodą wdowę po Ignacym, który był bardzo...
2022-02-04
To moje drugie spotkanie z Autorką. Po bardzo udanej lekturze, jaką było „Idealne dziecko”, wiedziałam, że kolejne książki Lucindy Berry będę brała w ciemno! Po raz kolejny się nie zawiodłam, a to, co dostałam na kartkach tej powieści, totalnie przeszło moje oczekiwania.
Giną młode dziewczyny. Sprawca wybiera swoje kandydatki poprzez media społecznościowe, gdzie śledzi ich życiowe poczynania. Spośród wielu uprowadzonych, tylko dwóm dziewczynkom udaje się ujść z życiem. Po ucieczce, Sarah i Ellie trafiają do szpitala, a policja robi wszystko, aby znaleźć i złapać zwyrodnialca, który odebrał im wiele lat młodości. Obie dziewczynki są kluczem do rozwiązania tej sprawy. Niestety, nie mówią wszystkiego.
„Złe uczynki” to jeden z lepszych thrillerów, jaki miałam okazję przeczytać! Historia ta została opowiedziana z perspektywy dwóch uprowadzonych dziewczynek, przez co czytelnik bardzo precyzyjnie może zaobserwować pewne dramatyczne sytuacje ich oczami, oraz wejść w głąb ich psychiki, owianej traumatycznymi przeżyciami. Mało tego, akcja powieści rozgrywa się również na przestrzeni dwóch ram czasowych, gdzie teraźniejszość miesza się z przeszłością. Uwielbiam taki zabieg w literaturze, bowiem prowadzi on do pewnej tajemniczości, jak i zabawy z czytelnikiem. Tutaj sprawdziło się to wyśmienicie. Lucinda Berry już od samego początku gra na emocjach. Już sam temat uprowadzenia jest ciężki do przełknięcia, a to dopiero początek. Narracja, jaką obrała autorka okazała się strzałem w dziesiątkę! Sama fabuła także nie zawodzi. W tej powieści nic nie jest tak oczywiste, jakby się mogło z początku wydawać. Akcja od początku do końca trzyma w ogromnym napięciu. Nie zabraknie w niej również wielu momentów zaskoczenia, niespodziewanych zwrotów akcji, dreszczyku emocji i niepewności, a szok, oraz niedowierzenie także stanowią nieodłączny element tej historii. Jestem zachwycona nie tylko pomysłem, ale i wykonaniem.
„Złe uczynki” to mocna, momentami brutalna, obrzydliwa, życiowo autentyczna, emocjonująca i dająca do myślenia historia, z motywem syndromu Sztokholmskiego, którą koniecznie musicie przeczytać! Emocje i złość na otaczający nas świat zalewają każdą przeczytaną stronę, a frustracja i bezsilność także nie są tutaj pojęciami obcymi. To może przytłoczyć niejednego czytelnika, ale mimo wszystko polecam przeczytać. I przede wszystkim zastanowić się nad tym, czy faktycznie w sieci jest coś takiego, jak „anonimowość”. Internet to wygoda, ale też i okno na niebezpieczny świat. Szczególnie dla dzieci. Dawno nie czytałam historii, która w taki sposób przeorałaby mi głowę.
To moje drugie spotkanie z Autorką. Po bardzo udanej lekturze, jaką było „Idealne dziecko”, wiedziałam, że kolejne książki Lucindy Berry będę brała w ciemno! Po raz kolejny się nie zawiodłam, a to, co dostałam na kartkach tej powieści, totalnie przeszło moje oczekiwania.
Giną młode dziewczyny. Sprawca wybiera swoje kandydatki poprzez media społecznościowe, gdzie śledzi...
2021-12-28
2021-12-28
2021-09-12
Kolejna część sagi o Fjällbace za mną! „Kamieniarz” to trzeci tom, zachwycający z każdej możliwej strony. W tej części przed policją kolejne trudne zadanie, bowiem w jeziorze, przez pewnego rybaka zostaje wyłowione ciało małej dziewczynki. Wypadki się zdarzają, jednak podczas sekcji, w płucach dziewczynki zostaje wykryta obecność słodkiej wody i mydła. Policja nie ma wątpliwości, że doszło do morderstwa. Kto i dlaczego mógł zamordować małe dziecko? Rozwiązanie tej sprawy wcale nie będzie proste..
Ale to było dobre! Książka liczy ponad 500 stron, a ja tak się wciągnęłam, że połknęłam ją w dwa wieczory! Im dalej lecę z tą serią, tym bardziej mi się podoba, a Autorka z każdą kolejną częścią udowadnia, że można stworzyć jeszcze lepszą intrygę niż jej poprzedniczka. Ten tom to petarda! tyle sie działo, że nie wiadomo od czego zacząć. Głównym wątkiem jest oczywiście odnalezienie zabójcy małej dziewczynki. Czytelnik podczas tej sprawy poznaje masę nowych i świetnie wykreowanych bohaterów, zmagających się z różnorodnymi trudami życiowymi, czy demonami przeszłości. Wątek obyczajowy jest zatem bogaty w masę tajemnic i pomówień, a w dopełnieniu z tym kryminalnym tworzy świetną całość, zapewniającą multum momentów zaskoczenia, niespodziewanych zwrotów akcji, oraz dreszczyku emocji. Mnogość tych bohaterów na początku może trochę przytłoczyć, lecz im dalej w las, tym lepiej. W tej powieści każda postać odgrywa jakąś rolę, każda z nich z biegiem czasu staje się podejrzana, więc ze strony na stronę ciekawość tymi wydarzeniami nie pozwala odłożyć książki chociażby na moment, bowiem odnalezienie mordercy i poznanie motywu jest tak silne, że kartki przerzucają się niemalże automatycznie. W tej części czytelnik przenosi się również do 1923 roku, gdzie pozna świetnie wykreowaną, ale i bardzo kontrowersyjną postać, której poczynania potrafią zapewnić całą gamę emocji. I te odległe wstawki naprawdę intrygują, bowiem czytelnik do samego końca nie wie, co tak odległa przeszłość ma wspólnego z teraźniejszością i martwą dziewczynką wyłowioną z jeziora. To okazało się naprawdę świetnym i mega przemyślanym dopełnieniem historii. Intrygującym i bardzo tajemniczym.
„Kamieniarz” to historia, która poza świetnym i oryginalnym wątkiem kryminalnym kreśli również otoczkę samego człowieka - jego problemów, trudu, dylematów i przede wszystkim samej psychiki. W tej powieści czytelnik zderzy się z dobrymi i złymi stronami macierzyństwa, samym rodzicielstwem, potrzebą kochania i bycia kochanym, odrzuceniem, stratą, przemocą - nie tylko tą fizyczną, ale i psychiczną. Manipulacje, tajemnice, chęć zemsty, dramat rodzinny, zdrady, również nie są tutaj pojęciami obcymi. Autorka bardzo precyzyjnie udowadnia, że przeszłość dziecka ma ogromna znaczenie na tle budowania jego przyszłości. Mimo, że to typowy kryminał, książka daje naprawdę dużo do myślenia, bowiem rozbudowany wątek obyczajowy nadaje tej powieści ogromnego autentyzmu, a pewne sytuacje zawarte w tej książce, mogą spotkać nie tylko nas samych, ale i naszych bliskich. Koniec końców uważam, że to naprawdę świetna i niebywale pochłaniająca pozycja, która daje wszystko, czego czytelnik oczekuje od tego gatunku. Znajdzie się w niej kilka rzeczy, które nie do końca przypadły mi do gustu, chociażby sama niekompetencja policji, czy lekko flegmatyczny Patrick, który już od samego początku trochę mi wadzi, lecz to tylko drobne mankamenty. Jako całość wyszła z tego totalnie wciągająca i nieodkładalna powieść, której zakończenie może nie do końca wbija w fotel (bowiem już pod koniec domyśliłam się, z czym to się je), lecz na pewno zadziwia i w jakiś sposób zaskakuje. Camilla Läckberg potrafi pisać, bawiąc się przy tym z czytelnikiem na każdej możliwej płaszczyźnie. Mając wgląd na „księżniczkę z lodu” w tej części widać, że warsztat literacki Autorki uległ poprawie, co bardzo cieszy. Cóż, podziwiam za całą przemyślaną i oryginalną intrygę. Wielkie brawa! Zastanawiam się, co przyniesie kolejny tom!
Kolejna część sagi o Fjällbace za mną! „Kamieniarz” to trzeci tom, zachwycający z każdej możliwej strony. W tej części przed policją kolejne trudne zadanie, bowiem w jeziorze, przez pewnego rybaka zostaje wyłowione ciało małej dziewczynki. Wypadki się zdarzają, jednak podczas sekcji, w płucach dziewczynki zostaje wykryta obecność słodkiej wody i mydła. Policja nie ma...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-14
„Suknia, opowieść o królewskim ślubie” to kolejna perełka, jaka zadomowiła się w mojej biblioteczce, za co serdecznie dziękuje Wydawnictwu Literackie takie egzemplarze czyta się z ogromną przyjemnością. Po tytule wiele osób spodziewa się pewnie historii rodziny królewskiej, jednak nie do końca tak jest. Ten motyw jest tylko tłem na fali wydarzeń, jakie rozgrywają się między trzema cudownymi i ciepłymi bohaterkami. Na kartkach tej powieści czytelnik przeniesie się do roku 1945, w uliczki powojennego Londynu, gdzie spotka Ann i Miriam, oddane przyjaciółki, pracujące jako hafciarki w domu mody Normana Hartnella. Przed kobietami życiowa szansa, gdyż obie mają możliwość pracowania przy sukni ślubnej dla księżniczki Elżbiety. Kobiety są z tego powodu przeszczęśliwe, bowiem taka szansa zdarza się raz w życiu. Jednak to życie przygotuje dla przyjaciółek również sporo innych niespodzianek. Czy kobiety dadzą radę się w tym odnaleźć? Aby było jeszcze ciekawiej, Autorka otwiera przed czytelnikiem świat czasów współczesnych w Toronto, gdzie pozna Heather, która po śmierci babci odnajduje w jej rzeczach tajemniczą paczuszkę podpisaną jej imieniem. Jaki sekret skrywa ten niespodziewany prezent? Heather postanawia wyruszyć w podróż do przeszłości, aby iść śladami babci i odkryć jej życiową drogę, o której ta nigdy jej nie opowiedziała…to, co odkryje, w jakiś sposób zmieni jej życie.
„Suknia” to niesamowicie piękna, emocjonująca i cudownie napisana powieść obyczajowa, która rozkocha w sobie niejednego czytelnika! Historia ta rozgrywa się na przestrzeni dwóch ram czasowych, ukazując trzy bohaterki pełne miłości, przyjaźni, jak i cierpienia. Rozegranie akcji w powojennym Londynie okazało się strzałem w dziesiątkę, bowiem z ogromną precyzją i świetnie oddanym realizmem ujrzymy codzienność ludzi dotkniętych wojną, przepełnioną strachem, głodem, oraz dramatycznymi przeżyciami. Autorka z niesamowitą precyzją ukazuje powojenne realia panujące w tym kraju, co jest nie tylko świetną dawką historyczną, ale i niemałą lekcją życiową, chwytającą za serce. Ta powieść kreśli nie tylko ludzkie cierpienie i ciężką przeszłość, ale i urokliwość świata ukrytą pod warstwą marzeń i pięknych momentów. Na kartkach tej powieści czytelnik zderzy się z bajecznymi, oraz malowniczymi opisami haftów, materiałów i koronek. I mimo, że kompletnie mnie to nie interesuje, niebywałe pióro autorki potrafi zaczarować, tworząc przed oczami czytelnika niemalże filmowe kadry, a tworzenie przepięknej sukni ślubnej stanowi małą wisienkę na torcie pobudzającą wyobraźnię. I można by pomyśleć, że to typowo cukierkowa powieść, jednak nie do końca, bowiem w tej powieści znajdziemy emocjonujące fragmenty. Fragmenty wydobywające uczucia, począwszy od uśmiechu, kończąc na smutku i łzach. Wątki zmuszające do przemyśleń, zastanowienia się, czym tak naprawdę jest życie i samo człowieczeństwo.
„Suknia, opowieść o królewskim ślubie” to historia o bólu, nadziei, marzeniach, życiowych przeszkodach, niesprawiedliwości, okrucieństwie, ciężkiej przeszłości, ale i miłości oraz szacunku. Książka skupiająca się nie tylko na motywie II WŚ, ale i tragedii samego człowieka, walki z samym sobą i wydarzeniami, które bezpowrotnie potrafią zmienić życie. Powieść o stracie, dobitnie ukazująca, że niektóre spotkania mogą okazać się cichym i ostatnim pożegnaniem. To historia, która płynie powolnym nurtem, jednak ta powolność ma w sobie coś pięknego, ujmującego i przyciągającego, a dzwony kościelne dźwięczące pomiędzy wierszami nadają tej nietuzinkowej powieści niesamowicie magicznego klimatu. To książka, przez którą niemalże się płynie, a kiedy czytelnik orientuje się, że ta przygoda dobiega końca - czuje lekką pustkę. Więc jeśli ktoś z Was lubi takie melancholijne, proste, subtelne, piękne, słodko-gorzkie historie - „Suknia” okaże się dobrym wyborem. Jestem oczarowana, nie tylko świetnym piórem Autorki, ale i precyzją, z jaką powstała ta historia. Uczta literacka w pięknej postaci. Na pewno nie jest to tytuł dla każdego. Mimo wszystko polecam, wierzę, że ta powieść oczaruje niejednego czytelnika. Dla mnie, to było coś GENIALNEGO.
„Suknia, opowieść o królewskim ślubie” to kolejna perełka, jaka zadomowiła się w mojej biblioteczce, za co serdecznie dziękuje Wydawnictwu Literackie takie egzemplarze czyta się z ogromną przyjemnością. Po tytule wiele osób spodziewa się pewnie historii rodziny królewskiej, jednak nie do końca tak jest. Ten motyw jest tylko tłem na fali wydarzeń, jakie rozgrywają się między...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-28
Bardzo lubię motyw II wojny światowej w literaturze. Romanse połączone z tą tematyką nie zawsze spełniają moje oczekiwania i trochę się obawiam po nie sięgać. Jednak ta książka tak mnie w sobie rozkochała, że ciężko mi będzie o niej kiedykolwiek zapomnieć.
Polka Hania Wolińska, na codzień studentka germanistyki, jest damą do towarzystwa zamożnej hrabiny. Pewnego dnia poznaje wnuka swojej pracodawczyni - hrabiego Johanna von Richtera. Zaczyna się rodzić między nimi pewna fascynacja. W rodzinnej posiadłości von Richterów w Monachium, Hania naocznie spotyka się z hitlerowskim fanatyzmem, który ogarnia całe Niemcy. Mimo nadciągającej wojny Hania i Johann zakochują się w sobie bez pamięci. Dziewczyna wkracza w świat nazistów jako narzeczona hrabiego, poznając najwyższych przywódców Rzeszy. Mało tego, polskie władze zmuszają ją do przekazywania tajnych informacji na temat planów Hitlera dotyczących Polski i Europy. Czy miłość do ojczyzny okaże się silniejsza niż miłość do drugiego człowieka? Jak poradzi sobie z tym sama Hania? I czy można w ogóle mówić o miłości do kogoś, kto nosi mundur Wehrmachtu?
„Narzeczona nazisty” to historia, przez którą niemalże się płynie. Autorka tworzy niebywale autentyczny i namacalny świat, który przenosi czytelnika do czasów przedwojennych, gdzie pozna Hanię i innych jej życiowych towarzyszy. W tej powieści zderzymy się z masą świetnie wykreowanych bohaterów, nietuzinkowymi osobowościami, pełnymi polotu i różnorodnych charakterów. Ludźmi, którzy żyją swoją codziennością, snują plany i marzenia, unosząc się w wirze miłości i szczęśliwych momentów, nie mając świadomości, że to, czego pragną niedługo zniszczy wojna, która pozbawi ich namiastki normalności. Wątek obyczajowy potrafi niesamowicie zahipnotyzować, wydobyć emocje, całkowicie wciągnąć w wir pewnych wydarzeń, wydobywając w czytelniku uśmiech na twarzy i pustkę w sercu. Poza świetną kreacją bohaterów i przedwojennego świata, Autorka bardzo precyzyjnie kreśli również podłoże psychologiczne postaci, przez co odbiorca w najdrobniejszych szczegółach pozna wszystkie myśli i analizy bohaterów dotyczące ideologii Hitlera, nie tylko z perspektywy Polaków, ale i Niemców. Sam wątek miłości także spełnia oczekiwania. Na początku trochę się przeraziłam widząc na pierwszych kartkach sformułowanie „miłość od pierwszego wejrzenia”, bowiem nienawidzę tego zabiegu w literaturze, a tym bardziej w powieściach wojennych, jednak Autorka dała radę, a sami bohaterowie musieli przejść niełatwą drogę, aby po raz kolejny paść sobie w ramiona.
„Narzeczona nazisty” to historia, w której ciągle coś się dzieje. Nie ma tutaj czasu na nudę, bowiem akcja nie zwalnia nawet na moment, czy to w wątku obyczajowym, miłosnym, czy tym wojennym. Autorka wykazała się nie tylko świetną pomysłowością jeśli chodzi o fabułę i bieg wydarzeń, ale również i wiedzą na temat IIWŚ, przez co książka jest dopracowana niemalże w każdym aspekcie, co na debiut jest bardzo zadziwiające i godne podziwu. To historia nie tylko o miłości, ale również dobroci, oddaniu, szacunku, odwadze, miłości do ojczyzny oraz rozterkach moralnych i bezsilności. Powieść o nienawiści, bólu, stracie, walce nie tylko o kraj, uczucie, ale i życie. „Narzeczona nazisty” to przede wszystkim historia o człowieku, samym człowieczeństwie i często skomplikowanych relacjach międzyludzkich. To książka, która wydobywa multum emocji, trzyma w napięciu i zmusza do wielu głębszych przemyśleń. Książka o prawdziwej i bezgranicznej namiętności, która chwyta za serce i rozkocha w sobie niejednego czytelnika! Jestem oczarowana, nie tylko samą historią, ale i precyzją, z jaką została napisana ta powieść. Totalnie dałam się uwieść tej historii, uroniłam kilka łez i żałuję, że ta przygoda dobiegła już końca! Jedynym minusem są dialogi, momentami zbyt cukierkowe, jednak mnie ta lekkość zauroczyła i książkę będę polecać dalej. To jeden z lepszych debiutów, jaki wpadł w moje ręce. Polecam!
Premiera 30 czerwca.
Bardzo lubię motyw II wojny światowej w literaturze. Romanse połączone z tą tematyką nie zawsze spełniają moje oczekiwania i trochę się obawiam po nie sięgać. Jednak ta książka tak mnie w sobie rozkochała, że ciężko mi będzie o niej kiedykolwiek zapomnieć.
Polka Hania Wolińska, na codzień studentka germanistyki, jest damą do towarzystwa zamożnej hrabiny. Pewnego dnia...
2021-06-24
O tej książce zostało już chyba powiedziane wszystko, więc nie będę oryginalna, kiedy napiszę, że to jeden z lepszych thrillerów tego roku i absolutnie najlepszy debiut wszech czasów, jaki pojawił się na rynku wydawniczym w tej kategorii. Jestem zachwycona, nie tylko świetną i zaskakującą fabułą, ale również i niesamowicie intrygującą kreacją bohaterów, jak i warsztatem literackim Autora.
Elissa, trzynastoletnia i utalentowana szachistka bierze udział w najważniejszym wydarzeniu szachowym swojego życia. W trakcie turnieju zostaje porwana i budzi się w podziemnej celi. Jej przerażenie nasila się, z każdą spędzoną tam minutą, ale kiedy pojawia się Elijah - dwunastoletni chłopiec, który zna okolicę jak własną kieszeń, Elissa liczy na to, że nowy znajomy pomoże jej uciec z tego okropnego i ponurego miejsca. Jednak Elijah nie chce, aby dziewczynka uciekła z lasu. Z biegiem czasu Elijah zaczyna zachowywać się coraz to dziwniej. Elissa jest przerażona, lecz zaprzyjaźnienie się z tym samotnym chłopcem jest jedyną nadzieją na przetrwanie. Dziewczynka próbuje go przechytrzyć i właśnie w tym momencie zaczyna się niebezpieczna rozgrywka szachowa, która odsłoni drastyczną i okrutną prawdę.
Nie wiem nawet co napisać. Ta książka była tak dobra, że aż brakuje mi słów. Sam Lloyd stworzył niebywale intrygującą i przerażającą powieść, owianą dusznym, niemalże groteskowym klimatem. Początek powieści okazał się lekko toporny, bowiem nie potrafiłam się w to wkręcić. Jednak ze strony na stronę fascynacja stworzonym przez Autora światem nasiliła się do tego stopnia, że książka stała się automatycznie nieodkładalna. Przepadłam. Elissa to dziewczynka, którą spotkał okropny los. Porwanie, zamknięcie i skucie jej łańcuchem w obskurnej i ciemnej celi już samo w sobie tworzy koszmarny klimat. Pojawienie się Elijah’a jeszcze bardziej to nasila. Ta postać potrafi przerazić. Czytając wątki z jego udziałem czuć lęk, bowiem ten na pozór normalny chłopiec roztacza wokół siebie niepokojącą aurę. Jego osobowość nadaje tej powieści psychodelicznego charakteru. Elissa robi wszystko, aby zjednać się ze swoim przypadkowym towarzyszem, wierzy, że ten dzieciak popełni jakiś błąd i uwolni ją z rąk jej oprawcy. Czytelnik przez całą powieść zastanawia się, jaki jest cel tego zagubionego i szukającego towarzystwa chłopca. Jego zachowanie pozostawia w głowie milion pytań, na które nie dam Wam odpowiedzi, ale zdradzę, że profile psychologiczne Elissy i Elijah’a to mieszanka wybuchowa, soczysta uczta literacka dla miłośnika thrillerów, a zabawa w Jasia i Małgosię, gdzieś pośrodku lasu Pamięci w chatce z piernika to najpyszniejsza wisienka na torcie!
„Schronisko” to fenomenalna, szokująca, nieszablonowa i niebywale wstrząsająca powieść, od której nie sposób się oderwać. Motyw porwania, szachów, koncepcja bajki i postawienie na drodze Elissy Elijah’a tworzy niebywale szaleńczy i obłędny klimat, gdzie dreszczyk emocji i szybsze bicie serca trzyma się kurczowo czytelnika do ostatnich stron powieści. To historia, w której ciągle coś sie dzieje, nie tylko pod względem fabularnym, ale i psychologicznym bohaterów, a sam finał powoduje, że zbieranie szczęki z podłogi będzie nieuniknione. Dawno nie miałam tak „przeoranego mózgu” podczas czytania lektury. Nadal mam dreszcze, kiedy o niej myślę. Aż ciężko uwierzyć, że to debiut! Ta książka to mistrzostwo. Te emocje, ten strach towarzyszący podczas czytania.. wielkie brawa i ukłon w stronę Autora. Na pewno szybko nie zapomnę o tej książce. To taka powieść, która zostaje z czytelnikiem na bardzo, bardzo długo. Zabrakło mi jedynie głębszego rozwinięcia względem rodziców samej porwanej. Niestety mamie Elissy poświecono zaledwie pare zdań. A szkoda, bo gdyby przelać na kartkę jej uczucia, ta historia byłaby jeszcze bardziej emocjonująca i mocniejsza.
O tej książce zostało już chyba powiedziane wszystko, więc nie będę oryginalna, kiedy napiszę, że to jeden z lepszych thrillerów tego roku i absolutnie najlepszy debiut wszech czasów, jaki pojawił się na rynku wydawniczym w tej kategorii. Jestem zachwycona, nie tylko świetną i zaskakującą fabułą, ale również i niesamowicie intrygującą kreacją bohaterów, jak i warsztatem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-17
„Odruch” to historia, po której czuję się niemalże przeżuta, wypluta i sponiewierana psychicznie. Od jej przeczytania minęło kilka dni, a ona nadal siedzi w mojej głowie i czuję, że szybko jej nie opuści.
„Odruch” to historia Blythe, kobiety, która nigdy nie miała w życiu łatwo. Już pierwsze lata dzieciństwa udowodniły jej, czym jest brak matczynej miłości i zainteresowania. Jako dziecko nigdy nie zaznała tego uczucia, a piętno pewnych rodzinnych wydarzeń nie opuszcza jej także w dorosłym życiu. Kiedy Blythe zachodzi w ciążę - wierzy, że będzie dobrą i troskliwą matką, taką, której sama nigdy nie miała. Życie bywa jednak niesprawiedliwe, bowiem kobieta nie czuje tej więzi, a w pierwszych latach dzieciństwa małej Violet, dochodzi do wniosku, że z jej córką jest coś nie tak. Dziewczynka nie zachowuje się tak, jak większość dzieci. A może to tylko jej wyobraźnia? Może to z Blythe jest problem? Ostatnia warstwa więzi między matką, a córką doszczętnie się wyciera, kiedy Violet staje się coraz bardziej krnąbrna i obojętna na własną matkę. Mąż Blythe - Fox uważa, że żona przesadza i ma rożnego rodzaju przewidzenia. Czy aby na pewno? Dopiero gdy rodzi się Sam, kobieta odkrywa całą radość macierzyństwa. Jednak szczęście nie trwa długo, bowiem radosne chwile tej nieidealnej rodziny przekreśla pewien incydent, który odsłoni okrutną prawdę…
„Odruch” to niesamowicie poruszająca powieść, ukazująca trud życia codziennego w aspekcie macierzyństwa i relacji partnerskiej. Czytelnik na kartkach tej powieści spotka się z odrzuceniem, brakiem miłości i traumatycznymi przeżyciami, które odbijają się na dorosłym człowieku ze zdwojoną mocą. Historia Blythe idealnie udowadnia, że przeszłość ma ogromne znaczenie na tle budowania przyszłości, a traumatyczne dzieciństwo zawsze ma ogromny wpływ na kształtowanie człowieka w jego dorosłym życiu. Blythe to bardzo intrygująca i ciekawa postać o świetnie nakreślonym profilu psychologicznym. Główna bohaterka przez całą powieść zwraca się bezpośrednio do swojego męża, opowiadając mu o swoich wątpliwościach krążących w jej głowie. Coś w rodzaju osobistej spowiedzi. Ta narracja nie każdemu może przypaść do gustu, niemniej na mnie zrobiła wrażenie i to właśnie dzięki niej ta książka potrafi wydobyć w czytelniku multum emocji, poznając przy tym wszystkie myśli, analizy i wewnętrzne rozterki bohaterki, która nie potrafi poradzić sobie z pewnymi życiowymi schematami. Zagubienie i brak zrozumienia także nie są dla niej pojęciami obcymi. To książka, która potrafi chwycić za serce, zmiażdżyć i pozostawić czytelnika w ogromnym osłupieniu. Autorka w tej powieści tworzy duszny, niemalże groteskowy klimat, przepełniony emocjami, ukazując przy tym nie tylko problem macierzyństwa i miłości, ale i dramat rodzinny, który niespodziewanie puka do drzwi głównych bohaterów.
„Odruch” to historia, w której ciagle coś się dzieje, początek zachęca, a im dalej w las tym pod względem psychologicznym bardziej mroczno i okrutnie. Tło psychologiczne zostało rozegrane po mistrzowsku, przez co książka osadza się w każdym zakamarku ludzkiego umysłu. Nie jest to łatwa lektura, jednak niesamowite pióro Autorki pozwala przez nią niemalże płynąć i z bolącym sercem czytać o trudach, jakie spotykają matki i kobiety z trudną przeszłością. To fikcja literacka, która na pewno ma przekład w życiu realnym, bowiem takich kobiet jak Blythe jest wiele, lecz nie każda potrafi się do tego przyznać i mówić o tym głośno. Opinie o tej powieści są różne, nie wiem nawet dlaczego tak mocno zareagowałam na tę książkę. Wywołała ona jednak we mnie dużą dawkę poruszenia, czytałam ją ze smutkiem i ogromnym ściskiem serca. Może dlatego, że sama mam oparcie we własnej mamie, która jest również moją przyjaciółką i zawsze szkoda mi ludzi, którzy nie znają tego uczucia? Może dlatego, że wiem na własnej skórze co to znaczy być porzuconym i niechcianym przez rodzica? Nie wiem, wiem jednak, że te emocje z mojej strony sięgnęły zenitu. Koniec końców to książka, którą na pewno warto przeczytać! Autorka operuje nie tylko świetnym językiem i oryginalną narracją, ale i zgrabną oraz ciekawą fabułą, która wciąga w ten wir rodzinnego dramatu, zaskakując raz za razem. Przez całą powieść czytelnik zastanawia się, czy to faktycznie problemem jest sama matka, czy może jej dziecko. Finał potrafi zaskoczyć, choć spodziewałam się czegoś lepszego po tak emocjonującej lekturze. Mniej jednak książka okazała się świetna! To duszna, mroczna, poruszająca, szczera i psychicznie brutalna powieść, zmuszająca do refleksji i niesienia pomocy. Zdecydowanie to jeden z lepszych tytułów, jaki udało mi się przeczytać w tym roku.
„Odruch” to historia, po której czuję się niemalże przeżuta, wypluta i sponiewierana psychicznie. Od jej przeczytania minęło kilka dni, a ona nadal siedzi w mojej głowie i czuję, że szybko jej nie opuści.
„Odruch” to historia Blythe, kobiety, która nigdy nie miała w życiu łatwo. Już pierwsze lata dzieciństwa udowodniły jej, czym jest brak matczynej miłości i...
2021-05-04
„Jaskółki z Czarnobyla” to chyba jeden z lepszych debiutów, jaki wpadł w moje ręce. W Prypeci, na terenie dawnej zony zostaje znalezione zmasakrowane ciało mężczyzny, w którym znajduje się... wypchana jaskółka. Para policjantów - Josif Menlyk i Galina Nowak, ustalają, że ciało należy do niejakiego Leonida Sokołowa, syna niegdysiejszego wysokiego funkcjonariusza partii w Prypeci. Były gliniarz, Aleksander Rybałko przejmuje prywatne zlecenie od Wiktora Sokołowa, gdzie na własną rękę ma rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci jego syna. Jak się okazuje, morderstwo Leonida przypomina zbrodnię dokonaną przed laty w noc wybuchu reaktora jądrowego numer cztery. Czy te dwie sprawy mają ze sobą jakieś powiązanie?
„Jaskółki z Czarnobyla” to historia, której akcja rozgrywa się jakby dwutorowo. Autor obsadził fabułę na Ukraine, jak i w Rosji, co okazało się naprawdę świetnym i intrygującym posunięciem. Mało tego, historia toczy się nie tylko w czasach współczesnego Czarnobyla, ale i wraca pamięcią do tragicznego wybuchu z 1986 roku. Ta historyczna dawka wiedzy także stała się świetnym wzbogaceniem całej powieści. Zabójstwo przed jakim stoi dwójka ukraińskich policjantów i działający na własną rękę rosyjski detektyw, trzyma w napięciu już od pierwszej strony. W tej powieści nic nie jest tak oczywiste, jakby się mogło wydawać, więc momenty zaskoczenia i dreszczyk emocji stają się nieodłącznym elementem tej oto historii. Wątek kryminalny jak najbardziej spełnił moje oczekiwania, wszak na kartkach tej powieści dostałam świetną, wciągającą, oryginalną i niebywale interesującą intrygę, która do samego końca potrafi trzymać w niepewności, pogrywając z czytelnikiem na każdej możliwej stronie. „Jaskółki z Czarnobyla” to historia nie tylko o świetnie skonstruowanym spisku, ale również i bardzo emocjonującym wątku obyczajowym, który w połączeniu z tym kryminalnym tworzy świetną i nieprzewidywalną całość. Język jakim posługuje się Autor bardzo przypadł mi do gustu. Jego pióro powoduje, że przez tę powieść niemalże się płynie, a świetna kreacja bohaterów jeszcze bardziej angażuje czytelnika w lekturę.
„Jaskółki z Czarnobyla” to powieść, którą na pewno warto polecić, bowiem ta niebanalna intryga, z idealnie poprowadzoną zagadką kryminalną, owianą promieniotwórczym obszarem Ukrainy staje się niemalże nieodkładalna! Mocne wątki, twarde i nieszablonowe postaci, czy problemy dnia codziennego zapewniają jazdę bez trzymanki. Tutaj zasada „jeszcze tylko jeden rozdział” całkowicie się nie sprawdza. Nie odłożysz, dopóki nie skończysz. Także wielkie brawa dla Autora! Z miłą chęcią sięgnę po inne powieści spod jego pióra.
„Jaskółki z Czarnobyla” to chyba jeden z lepszych debiutów, jaki wpadł w moje ręce. W Prypeci, na terenie dawnej zony zostaje znalezione zmasakrowane ciało mężczyzny, w którym znajduje się... wypchana jaskółka. Para policjantów - Josif Menlyk i Galina Nowak, ustalają, że ciało należy do niejakiego Leonida Sokołowa, syna niegdysiejszego wysokiego funkcjonariusza partii w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-17
Kolejna świetna książka Chrisa Cartera za mną. Główny bohater - Robert Hunter i jego partner Carlos Garcia muszą zmierzyć się z następnym sadystycznym mordercą, krążącym po ulicach LA. Zabawa zaczyna się w momencie, kiedy policjanci znajdują na zapleczu nieczynnego sklepu mięsnego zwłoki młodej kobiety z zszytymi ustami i kroczem. Do sekcji zwłok przystępuje doktor Winston i jego młodszy asystent. Tragiczny finał oględzin wywołuje niemałą panikę wśród jednostki policji, a pojawiająca się kolejna ofiara nie początkuje niczego dobrego. Obaj detektywi odkrywają wkrótce, że prowadzone przez nich śledztwo łączy się ze sprawą porwania, prowadzoną przez prywatną detektyw - Whitney Meyers. Hunter jest przekonany, że sadystyczny morderca mógł porwać o wiele więcej kobiet. Jego teoria się sprawdza, gdy znika kolejna kobieta.
Tylko Chris Carter potrafi stworzyć historię, przerażającą w całej swojej okazałości, gdzie szybsze bicie serca nie jest w stanie opuścić czytelnika do ostatniej kartki powieści. Autor po raz kolejny posługuje się swoim schematycznym wzorem tworzenia rozdziałów, bowiem każde jego zakończenie przedstawia kolejne tropy, których wyjaśnienie znajdziemy na kolejnych stronach powieści. Ten obrany przez autora cel ma pewien sens- prowadzi to do automatycznego przerzucania kartek, a co za tym idzie: zasada „jeszcze tylko jeden rozdział” całkowicie się tu nie sprawdza, przez co książka nadaje się na jedno posiedzenie. Carter po raz kolejny zaskoczy oryginalną i świetną fabułą, zapewniającą dreszcze emocji i strachu, oraz momenty zaskoczenia otoczone mrocznym klimatem i gęstą mgłą, idealną kryjówką dla psychopatycznego mordercy, zabijającego bez skrupułów kolejne kobiety. Wątek kryminalny daje wszystko, czego czytelnik może oczekiwać od dobrej powieści grozy, a łączący się z nienachalnym, ale interesującym wątkiem obyczajowym, tworzy świetną i logiczną całość, pobudzającą zmysły. Wierzę, że znajdą się osoby, które tak jak ja, po przeczytaniu paru wątków, zaczną się zastanawiać, czy aby na pewno są same w domu. Chris Carter daje radę powtórnie wciągnąć w stworzony przez siebie świat, umiejętnie manipulując czytelnikiem.
„Nocny prześladowca” to książka, która może nie przeraża swoją brutalnością aż tak, jak jej poprzedniczki, jednak nadal zalicza się do bardzo dobrej literatury, a towarzyszący podczas czytania strach będzie tego świetnym przykładem. Autor ponownie stworzył niesamowicie dobrą i wciągającą historię, podsuwając raz za razem kolejne wskazówki, tworzące zawiłą fabułę, pogrywającą z czytelnikiem na milion sposobów, aby na koniec wejść w tę historię z wielkim przytupem i walnąć takim zakończeniem, że szczena na podłodze murowana. Muszę przyznać, że motyw morderstw seryjnego zabójcy bardzo mi się podobał i w życiu bym nie wpadła na to, co czekało na mnie na ostatnich kartkach powieści.
To książka, którą warto polecić. Zdecydowanie ten tom trzyma poziom tych poprzednich, więc jeśli przypadły wam do gustu, na tym również się nie zawiedziecie. Jedynym minusem jest postać Huntera. Uwielbiam faceta całym sercem, ale czy w końcu znajdzie się coś, czego nie potrafi? Albo coś, czego nie wie? Jego cukierkowy idealizm momentami trochę przekreśla jego realizm. A szkoda, bo to naprawdę świetna postać. Może w kolejnych tomach zacznie popełniać błędy jak każdy normalny człowiek?
Kolejna świetna książka Chrisa Cartera za mną. Główny bohater - Robert Hunter i jego partner Carlos Garcia muszą zmierzyć się z następnym sadystycznym mordercą, krążącym po ulicach LA. Zabawa zaczyna się w momencie, kiedy policjanci znajdują na zapleczu nieczynnego sklepu mięsnego zwłoki młodej kobiety z zszytymi ustami i kroczem. Do sekcji zwłok przystępuje doktor Winston...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-03-01
Kurczę ale to była rewelacyjna książka! Pierwsza część okazała się już świetna i nie sądziłam, że można napisać coś lepszego. A jednak! „Sfora” moim zdaniem pobiła dosłownie wszystko!
W Zielonej Górze znowu wrze. Po ostatnich wydarzeniach policja liczyła na zasłużony urlop i chwile błogości. Szczęście jednak nie trwa długo, bowiem nieopodal tego miasta zostaje znaleziona ludzka ręka. Wstępne oględziny wskazują na to, że została ona odgryziona przez człowieka. W mediach zaczynają się pojawiać pogłoski o grasującym w okolicach wilkołaku. Niedługo potem śledczy trafiają na zmasakrowane zwłoki zamordowanej zakonnicy, której ciało zostało rozgryzione przez wilki. Inspektor Romuald Czarnecki powołuje specjalną grupę dochodzeniowo-śledczą, w której skład wchodzi Igor Brudny, oraz jego przyjaciółka, Julia Zawadzka. Żadne z nich nie spodziewa się, z czym przyjdzie im się zmierzyć.
To był tak dobry, przerażający i wciągajacy kryminał, że aż brakuje mi słów. W tej części Autor skupia się na kolejnych brutalnych morderstwach, oraz powraca do ciężkiej i traumatycznej przeszłości Igora Brudnego. Mogłoby się wydawać, że temat sierocińca został już zamknięty, jednak jak się okazuje to dopiero początek. Czy Igor Brudny da radę stawić temu czoła? Muszę przyznać, że Autor w tej części bardzo umiejętnie i precyzyjnie pociągnął wątek obyczajowy. Jest on tak emocjonujący, że momentami brakuje tchu. Ten motyw potrafi zmiażdżyć nawet najwytrwalszego czytelnika, a uczucia targające Igorem odbijają się na czytającym ze zdwojoną mocą. Postaci w tej części również nie straciły swojego polotu, nadal mamy przed sobą twardo stąpających po ziemi bohaterów z krwi i kości, wykreowanych z taką precyzją, że nie da się ich nie lubić. Wątek kryminalny natomiast to już jazda bez trzymanki, gdzie akcja pędzi jak szalona, a smierć goni smierć. Do tego pojawiające się stado wilków, ciemny i mroczny las niosący echem ich wycie doprowadza do szybszego bicia serca, a obraz zabójcy grasującego pomiędzy drzewami, przerażającego i pożerającego swoje ofiary jak najpyszniejszy deser wywołuje ciarki na całym ciele! Ta książka zdecydowanie pobudza wyobraźnię, a świetne pióro Autora, które niesamowicie oddaje realność tej powieści powoduje, że podczas czytania czytelnik ma te sceny przed oczami i już na kilometr potrafi poczuć to przerażenie.
„Sfora” to na dzień dzisiejszy jeden z lepszych kryminałów, z jakim miałam styczność w ostatnim czasie. Autor zaskakuje na każdej możliwej stronie, nie tylko w tym wątku kryminalnym, ale również i obyczajowym, który swoją drogą bardzo precyzyjnie łączy się z tym pierwszym. Jest przerażająco, duszno, mroczno, obrzydliwie, ale i fascynująco, ciekawie oraz intrygująco. Nie ma tutaj nudnych i nic nie wnoszących do fabuły opisów, wręcz przeciwnie - wszystko w tej książce ma pewne znaczenie, które po czasie łączy się w jedną, logiczną całość. Finał tej powieści jak najbardziej wyszedł Panu Piotrowskiemu niesamowicie dobrze, mimo, że już wcześniej można się zorientować jak to wszystko się skończy. Niemniej w żaden sposób nie psuje to odbioru książki, a sam Autor w tym aspekcie udowodnił, że jest mistrzem w tworzeniu oryginalnej, logicznej i zaskakującej intrygi. Jeśli „piętno” wywarło na Was pozytywne wrażenie, „sfora” spodoba Wam się jeszcze bardziej! Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć „przyjemnej” lektury :). Uprzedzam tylko, że to naprawdę mocna powieść.
Kurczę ale to była rewelacyjna książka! Pierwsza część okazała się już świetna i nie sądziłam, że można napisać coś lepszego. A jednak! „Sfora” moim zdaniem pobiła dosłownie wszystko!
W Zielonej Górze znowu wrze. Po ostatnich wydarzeniach policja liczyła na zasłużony urlop i chwile błogości. Szczęście jednak nie trwa długo, bowiem nieopodal tego miasta zostaje znaleziona...
2021-02-13
„Trzydziesta pierwsza” to trzecia część dość popularnej sagi o Lipowie. Nie wiem dlaczego porzuciłam tę historię na drugim tomie. Sięgając po tę pozycję zdałam sobie sprawę, że trochę tęskniłam za tą sielską wioseczką.
W Lipowie nastały święta. Mogłoby się wydawać, że czas zatrzymał się w miejscu, a mieszkańcy tego miasteczka odzyskali spokój i radość. Ukojenie jednak nie trwa wiecznie, bowiem jak się okazuje, już za kilka dni do Lipowa ma powrócić morderca.. Daniel Podgórski ma szczególne powody, aby nienawidzić tego mężczyzny - sprawcy pożaru, w którym bohatersko zginął ojciec policjanta. Mało tego, do wioski przybywa także rodzeństwo ze Szwecji, które grozi jednemu z mieszkańców. Podgórski stara się panować nad sytuacją, jednak nie spodziewa się, że to, co nastąpi wkrótce, ponownie zakłóci spokój nie tylko lipowskiej policji, ale również i miejscowych.
„Trzydziesta pierwsza” to niebywale tajemnicza historia, o świetnie nakreślonym wątku nie tylko kryminalnym, ale również i obyczajowym, oraz społecznym. Czytelnik po raz kolejny spotka się z bohaterami poprzednich tomów, obserwując z boku ich problemy i inne perypetie. Nie zabraknie również i nowych postaci. W lipowskim komisariacie pojawi się pewna kobieta. Emilia Strzałkowska. Ta postać wniesie do tej powieści barwny powiew świeżości, przez co wątek lipowskiej komendy stanie się bardziej ciekawy i przyciągający. Wątek obyczajowy w tej historii jak najbardziej potrafi spełnić wszelkie oczekiwania. W tym tomie czytelnik dowie się, w jaki sposób doszło do śmierci ojca Daniela Podgórskiego. Ten temat przewijał się już w dwóch pierwszych częściach, jednak tutaj Autorka bardzo precyzyjnie wyjaśnia, jak doszło do tego tragicznego wypadku. To rozdrapywanie przeszłości zapoczątkuje kolejny splot wydarzeń, przed jakim stanie nie tylko sam Podgórski, ale również i jego koledzy z komisariatu. A do tego pojawienie się mordercy i rodzeństwa ze Szwecji nie wróży niczego dobrego. Nie zabraknie kolejnych zagadek, morderst, kłamstw, manipulacji i pomówień. Zaintrygowani?
W porównaniu z dwoma poprzednimi częściami, ta jak dla mnie okazała się do tej pory najlepsza. Rzadko się zdarza, aby kolejny tom powieści był lepszy niż poprzedni. Pani Puzyńskiej się to udało. Wątek kryminalny w tej części został rozegrany po mistrzowsku. Autorka operuje tak świetnym piórem i intrygą, że książkę czyta się niemalże jednym tchem. Śmiało można powiedzieć, że „trzydziesta pierwsza” to świetnie przemyślana i idealnie nakreślona historia, zapewniająca szybsze bicie serca i dreszczyk emocji trzymający w napięciu do samego końca. Ta historia intryguje i zaskakuje już od pierwszych stron, wciąga w swoje sidła i nie pozwala się z nich wydostać. Do tego przewijający się wątek sekty nie tylko przyciąga, ale również i wprowadza nuty mrocznego, a zarazem przerażającego klimatu.
Podsumowując, „trzydziesta pierwsza” to na pewno nietuzinkowa, fascynująca, oryginalna i emocjonująca powieść, od której ciężko się oderwać. Wątek kryminalny w tej powieści był tak genialny i dopracowany, że przeszło to moje najśmielsze oczekiwania, a w połączeniu z tym obyczajowym, powstała z tego fenomenalna historia! Finał tej opowieści niebywale potrafi zaskoczyć. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, moje przypuszczenia okazały się mylne, a Autorka udowodniła, że jest mistrzynią zwrotów akcji i manipulacji czytelnikiem. Także wielkie brawa.
Nie pozostaje mi nic innego jak z czystym sumieniem polecić tę powieść. Dawno nie czytałam czegoś, co by mnie tak wciągnęło i porwało. Jedyny minus to liczne powtórzenia. Momentami potrafi to irytować, jednak patrząc na całokształt można przymknąć na to oko.
„Trzydziesta pierwsza” to trzecia część dość popularnej sagi o Lipowie. Nie wiem dlaczego porzuciłam tę historię na drugim tomie. Sięgając po tę pozycję zdałam sobie sprawę, że trochę tęskniłam za tą sielską wioseczką.
W Lipowie nastały święta. Mogłoby się wydawać, że czas zatrzymał się w miejscu, a mieszkańcy tego miasteczka odzyskali spokój i radość. Ukojenie jednak nie...
2021-03-15
Pani Magdalena Witkiewicz znowu to zrobiła! Rozkochała mnie w kolejnej swojej powieści, nafaszerowała po drodze niesamowitymi emocjami i wyboistą drogą głównych bohaterów, która dotknęła najczulszych punktów mojej wrażliwości, oraz zmusiła do zastanowienia się nad pewnymi aspektami dotyczącymi własnego życia. Dała mi wszystko, czego mogłam sobie zapragnąć.
W tej powieści poznajemy Zosię, kobietę, która przeszła w życiu naprawdę wiele. Jako dziecko nigdy nie mogła liczyć na wsparcie swoich rodziców. Jej młodość opierała się na nakazach i zakazach, a poczucie bezpieczeństwa i rodzicielska miłość były dla niej pojęciem obcym. Jej życie obrało zupełnie inny kierunek, w momencie poznania pewnej starszej kobiety. To ona zobaczyła w Zosi cudownego i wartościowego człowieka. To dzięki niej Zosia poczuła się potrzebna i zrozumiana. Relacja obu kobiet opierała się na wielu godnych pozazdroszczenia wartościach. Starsza kobieta zdecydowała się nawet przepisać Zosi w testamencie swój dworek. Dworek, wokół którego kręci się cała ta historia. Ta szczęśliwa, smutna, ociekająca krzykiem, ale również i spełnieniem, oraz obietnicą na lepsze jutro powieść, która poruszy serce niejednego czytelnika.
„Czereśnie zawsze muszą być dwie” to obyczajówka, skupiająca się na samym człowieku - jego tragediach, miłości, ciężkiej przeszłości, demonach powracających jak bumerang, stracie, rodzinnych tragediach, szczęściu i nieszczęściu, powieść o miłości i życiu, które pisze własne scenariusze. Czytając to, pewnie wam się wydaje, że to kolejna opowiastka, niewyróżniająca się niczym szczególnym na tle innych powieści. Może i tak, choć ja odnoszę zupełnie inne wrażenie. Owszem, Magdalena Witkiewicz w tej opowieści wykorzystuje motywy pojawiające się w praktycznie każdej historii z tego gatunku, ale robi to w tak fantastyczny i oryginalny sposób, że aż brakuje mi słów. Autorka w swojej książce przedstawia nam Zosię, kobietę zmagającą się z różnymi problemami, oraz Szymona - dźwigającego na barkach własny bagaż doświadczeń. Mało tego, pomiędzy tym wszystkim czytelnik poznaje opowieść dworku Zosi, której początek sięga czasów lat trzydziestych. Bardzo lubię książki, których akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku ram czasowych, bowiem prowadzi to do pewnej tajemniczości. Tego typu zbiegi często intrygują i pobudzają ciekawość. W tym przypadku krok ten okazał się być strzałem w dziesiątkę, niesamowicie emocjonującym dopełnieniem całej tej trudnej, ale i zarazem pięknej powieści. Historia przedstawiona z kilku perspektyw także podsyca zainteresowanie czytelnika. Poza Zosią i Szymonem poznajemy poboczne osobowości, które także odgrywają kluczową rolę na tle całej tej powieści. Tutaj każdy bohater wnosi coś zupełnie innego do tej historii. Każdy z nich nosi inną parę butów, które przemierzyły drogę wielu wzlotów i upadków. Drogę pełną licznych zakrętów. Drogę, zwaną życiem.
„Czereśnie zawsze muszą być dwie” to powieść, o której mogłabym pisać i pisać, lecz niestety, nie chcę zdradzać Wam za dużo. Powiem tylko tyle, że to fantastyczna, nietuzinkowa, wartościowa, słodko-gorzka i przede wszystkim - bardzo autentyczna opowieść, napisana przyjemnym i lekkim piórem, którą koniecznie musicie przeczytać. Emocje, jakie jej towarzyszą na pewno zostaną z Wami na dłużej, a refleksja płynąca z tej opowieści zmusi Was do wielu przemyśleń. Takie książki czyta się z ogromną przyjemnością.
Pani Magdalena Witkiewicz znowu to zrobiła! Rozkochała mnie w kolejnej swojej powieści, nafaszerowała po drodze niesamowitymi emocjami i wyboistą drogą głównych bohaterów, która dotknęła najczulszych punktów mojej wrażliwości, oraz zmusiła do zastanowienia się nad pewnymi aspektami dotyczącymi własnego życia. Dała mi wszystko, czego mogłam sobie zapragnąć.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW tej powieści...