-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać14
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2018-08-26
2018-07-31
Mieszkańcy Scardale są wstrząśnięci, kiedy Alison Carter znika 11 grudnia 1963 roku. Zgłoszenie o jej zaginięciu dostaje George Bennet, bardzo zaangażowany w swoją pracę glina – natychmiast wyrusza do wioski, by rozpocząć śledztwo. Mieszkańcy są wstrząśnięci a chłodna zimowa aura wcale nie pomaga w śledztwu. Nikt nie wierzy w jej ucieczkę, wielu ochotników pomaga przeszukać lasy i wrzosowiska. Alison Carter zniknęła i minie wiele, wiele lat, nim Bennet dowie się, co tak naprawdę się tam stało.
Fani kryminałów z pewnością powinni sięgnąć po ten tytuł. Dlaczego? A no dlatego, że w tej historii nic nie jest oczywiste. Możemy się domyślać, ale tak naprawdę nigdy nie rozwiążemy całej zagadki zaginięcia trzynastoletniej Alison Carter. Powinniście przeczytać tę książkę, jeśli lubicie mroczne i chłodne opowieści, pełne tajemnic i zagadek. Wejdź do świata Scardale, a zostaniesz do niego na zawsze wciągnięty. Realizm całej historii to najmocniejszy punkt Val McDermid, nawet jeśli nie ma tu rozlewu krwi.
fragment recenzji pochodzi z mojego bloga:
http://miastoatramentowychslow.blogspot.com/2018/07/val-mcdermid-miejsce-egzekucji.html
Mieszkańcy Scardale są wstrząśnięci, kiedy Alison Carter znika 11 grudnia 1963 roku. Zgłoszenie o jej zaginięciu dostaje George Bennet, bardzo zaangażowany w swoją pracę glina – natychmiast wyrusza do wioski, by rozpocząć śledztwo. Mieszkańcy są wstrząśnięci a chłodna zimowa aura wcale nie pomaga w śledztwu. Nikt nie wierzy w jej ucieczkę, wielu ochotników pomaga przeszukać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-18
W książce pani Czykierdy-Grabowskiej znajdziemy wszystko. Smutek, żal, gniew, miłość, przyjaźń, tajemnicę oraz niesprawiedliwości losu. Mogłabym się przyczepić do lekkiej cukierkowatości pojawiającej się na kartach powieści i zbyt poważnych dialogów między bohaterami, ale absolutnie nie przysłania to ani kształtu ani odbioru książki. Dla mnie jest to jedna z najlepszych powieści swojego gatunku i cieszę się, że wypłynęła spod pióra właśnie polskiej autorki. Uważam, że gdyby puścić tę książkę na rynek zagraniczny, to doskonale by sobie poradziła.
więcej o książce na: http://miastoatramentowychslow.blogspot.com/2018/07/agata-czykierda-grabowska-adam.html
oraz YT: Miasto Atramentowych Słów
W książce pani Czykierdy-Grabowskiej znajdziemy wszystko. Smutek, żal, gniew, miłość, przyjaźń, tajemnicę oraz niesprawiedliwości losu. Mogłabym się przyczepić do lekkiej cukierkowatości pojawiającej się na kartach powieści i zbyt poważnych dialogów między bohaterami, ale absolutnie nie przysłania to ani kształtu ani odbioru książki. Dla mnie jest to jedna z najlepszych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-10
fragment recenzji pochodzi z bloga:
www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
Poznaliśmy już opowieść Sary, a także jej przyjaciółki Kaśki. Teraz pora na Elzę, która w żaden sposób nie przypomina Królowej Lodu. Jednakże jej historia mrozi krew, sprawia, że człowiek czuje się przytłoczony. Oto przed Wami trzecia (i niestety ostatnia) część cudownej trylogii od Martyny Senator, czyli ‘Z nicości’.
Autorka w cudowny, pastelowy sposób pokazuje jak wielka jest siła miłości. Zwraca nam uwagę, że każdy z nas popełnia jakieś błędy, ale nie zawsze chce być oceniany na ich podstawie. Toż to jeden moment słabości nie świadczy o całym człowieku, a raczej o jego sile i tym, że mimo wszystko wstaje i próbuje żyć dalej i lepiej. Każdy z nas zasługuje na drugą szansę i o tym właśnie jest ta książka.
Jeżeli czytaliście poprzednie książki tej autorki, ‘Z nicości’ z pewnością chwyci Was za serce i sprawi, że zapragniecie więcej, chociaż to już ostatnia książka z tej serii – niesamowicie ubolewam nad tym faktem. Uczucia, jakie mi towarzyszyły podczas czytania były cudowne, właśnie takich emocji oczekuję za każdym razem, gdy czytam książkę, szczególnie z gatunku young adult. I bardzo cieszę się, że to historia spod pióra naszej polskiej autorki.
fragment recenzji pochodzi z bloga:
www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
Poznaliśmy już opowieść Sary, a także jej przyjaciółki Kaśki. Teraz pora na Elzę, która w żaden sposób nie przypomina Królowej Lodu. Jednakże jej historia mrozi krew, sprawia, że człowiek czuje się przytłoczony. Oto przed Wami trzecia (i niestety ostatnia) część cudownej trylogii od Martyny...
2018-04-09
Autor ma specyficzny styl i podkreślam, że jest to debiut. Konsekwentnie podąża do przodu, stawiając postaci w coraz to nowych sytuacjach. Bo kiedy pojawia się pierwszy trup to wiadomo, że lekko nie będzie. Wraz z kolejnymi rozdziałami powieść nabiera tempa, co sprawia, że wciąga. Czytelnik pożera ją dosłownie na jeden haps. Tym bardziej, że Richard Schwarz na kartach swojej książki nie boi się niczego, i tak jak George R. R. Martin nie pozwala nam się przywiązywać do postaci – nim się obejrzysz pada kolejny trup.
Polecam tę książkę miłośnikom fantasy, a także tym, którzy dopiero stawiają swoje pierwsze kroki w tym temacie. Zapewniam Was, że nie będziecie się nudzić, a gdy zamknięcie tę książkę będziecie się wiercić, wyczekując kolejnego tomu.
więcej o książce na blogu: www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
Autor ma specyficzny styl i podkreślam, że jest to debiut. Konsekwentnie podąża do przodu, stawiając postaci w coraz to nowych sytuacjach. Bo kiedy pojawia się pierwszy trup to wiadomo, że lekko nie będzie. Wraz z kolejnymi rozdziałami powieść nabiera tempa, co sprawia, że wciąga. Czytelnik pożera ją dosłownie na jeden haps. Tym bardziej, że Richard Schwarz na kartach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-18
‘Fałszywy pocałunek’ to młodzieżowa przygodówka z elementami fantasy, chociaż tego ostatniego jest tak niewiele, że niemal tego nie zauważamy. Autorka operuje narracją pierwszoosobową, przeplatając ją pomiędzy różnymi bohaterami, o których nie wiemy zbyt wiele. Księżniczka Arabella jest totalnym zaprzeczeniem, jeśli chodzi o dziecięce marzenia by nosić koronę i piękne suknie. Ona tego nie chce, więc ucieka. To definiuje ją jako silną postać kobiecą, totalnie niezależną od nikogo, która ma własne zdanie, a do tego jest odważna. Jej ucieczka oczywiście nie może przejść bez echa, dlatego w pogoń za nią ruszają dwie męskie postacie, o których zbyt dużo nie wiemy. Wiemy, że jeden z nich to książę, a drugi zabójca. W ten sposób autorka bawi się z nami, podsycając tę ciekawość kto jest kim, jednak ja dość szybko rozwikłałam tę zagadkę i to nie na zasadzie jakiejś dedukcji. W którymś momencie, nie wiem, czy to błąd autorki, czy tekstu, czy czegoś dopatrzyłam się pewnej wyraźnej wskazówki, więc to szybko popsuło mi zabawę w detektywa.
Książka ma 500 stron, ale dynamizm akcji to jej najsłabsza strona. Są momenty, które czyta się z zapartym tchem, jednakże są rozdziały – szczególnie, gdy Arabella staje się jeńcem, które bardzo się dłużą i ta cała jej podróż jest troszkę na siłę rozwlekana. Poza tym są w tej książce ciekawe elementy, takie jak wspomniana wcześniej magia, która pewnie w kolejnych tomach nabiera o wiele większego kształtu. ‘Fałszywy pocałunek’ to pierwszy tom trylogii, więc pozostaje mi się jedynie domyślać, co może rozegrać się w dalszych rozdziałach tej historii. Czyta się ją lekko i szybko, pomimo tych 500 stron. Ma to swoje plusy, bo lektura definitywnie wciąga w swój świat i wojnę pomiędzy trzema królestwami.
Recenzja pochodzi z bloga: Miasto Atramentowych Słów
więcej o książce: http://miastoatramentowychslow.blogspot.com/2018/04/mary-e-pearson-faszywy-pocaunek.html
‘Fałszywy pocałunek’ to młodzieżowa przygodówka z elementami fantasy, chociaż tego ostatniego jest tak niewiele, że niemal tego nie zauważamy. Autorka operuje narracją pierwszoosobową, przeplatając ją pomiędzy różnymi bohaterami, o których nie wiemy zbyt wiele. Księżniczka Arabella jest totalnym zaprzeczeniem, jeśli chodzi o dziecięce marzenia by nosić koronę i piękne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-12
‘Jej wysokość, P’ to książka idealna na oderwanie się od rzeczywistości. Rozrywkowa, dowcipna, a przy tym też bardzo inteligentna. Strasznie podoba mi się ta gra słów, jeśli chodzi o tytuł książki, bo z monarchią ma naprawdę mało wspólnego. Payton to postać, której imię nie do końca mi się podoba, ale to nie jest jakby kategoria, która miałaby położyć tę książkę na łopatki… więc Payton to postać, z którą człowiek od razu się utożsamia. Bo przecież to niekoniecznie musi być wzrost (w jej przypadku metr osiemdziesiąt cztery), ale jakaś inna ułomność, która nam przeszkadza, przez którą mamy kompleksy. Na przykład za duży nos, więc tak jakby od samego początku gdzieś tam się zżyłam z tą postacią, bo ja też mam w swoim ciele coś, co inni zauważają od razu i często bywa to obiektem wielu komentarzy. Nauczyłam się z tym żyć, wiadomo, ale gdzieś tam na dnie świadomości jednak mi to przeszkadza.
Książka jest troszkę przewidywalna i schematyczna, bo w końcu zdajemy sobie sprawę z tego, że ten zakład nie przyniesie wcale za dużo dobrego. Że przyjmując go, Payton podpisuje na siebie jakiś tam wyrok i nie wszystko pójdzie tak, jakby tego chciała. Wiemy też, że Jay Young to nie przypadkowy koleś, który akurat się napatoczył, tylko postać, która odegra większą rolę w całej książce. My to wszystko wiemy, ale to i tak nie ujmuje nam przyjemności czytania. Książka wciąga i jest przy tym dowcipna, a dla mnie to idealne połączenie. Szczególnie, gdy na horyzoncie pojawiają się inne wątki, które dodają temu wszystkiemu więcej kolorów, to te schematy nie rzucają się aż tak bardzo w oczy, a książka może być inspiracją dla czytelników.
recenzja pochodzi z bloga: www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
‘Jej wysokość, P’ to książka idealna na oderwanie się od rzeczywistości. Rozrywkowa, dowcipna, a przy tym też bardzo inteligentna. Strasznie podoba mi się ta gra słów, jeśli chodzi o tytuł książki, bo z monarchią ma naprawdę mało wspólnego. Payton to postać, której imię nie do końca mi się podoba, ale to nie jest jakby kategoria, która miałaby położyć tę książkę na łopatki…...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-09
FRAGMENT RECENZJI POCHODZI Z BLOGA:
WWW.MIASTOATRAMENTOWYCHSLOW.BLOGSPOT.COM
Myślałam, że to będzie zwykła książka opowiadająca o drodze do poznania swojej biologicznej matki, ale autor zabiera czytelnika w o wiele ciekawszą podróż opartą na pewnym zapomnianym wydarzeniu z historii, które jest dla książki fantastycznym tłem. I choć zaledwie jest to pewnego rodzaju interpretacja wydarzeń tamtych lat, nie zapominajmy, że William Andrews to pisarz, a nie historyk, starał się bardzo wiernie oddać klimat tamtej Korei. I mimo, że próbował pisać pewne sceny z należytym szacunkiem i jak najmniej brutalnie, w trakcie czytania tej powieści wielokrotnie zadrży Wasze serce.
Z początku współcześnie śledzimy losy Anny pragnącej poznać biologiczną matkę, wkrótce jak za pomocą czarodziejskiej różdżki przeniesiemy się do lat czterdziestych ubiegłego wieku do Korei. Młodziutka dziewczynka Jae-hee w wieku 13 lat zamiast do fabryki butów gdzie miała rozpocząć pracę, trafia do strefy komfortu, by być kobietą do towarzystwa dla japońskich żołnierzy i oficerów. W paskudnych warunkach, zupełnie nieświadomie przyjdzie jej pożegnać się z niewinnością a nawet przeżyć śmierć najbliższej osoby. Doświadcza wielu upokorzeń, gwałtów, rękoczynów, biedy, ubóstwa, strachu, lecz mimo tego nie poddaje się w tym, by przeżyć. Nigdy nie zapomni tego, co widziały jej oczy, a jej ciało nigdy nie zapomni tego, co czuło.
Jest to mocna książka oparta na opowieściach, dokumentach oraz faktach. Ten szokujący obraz okrucieństwa mężczyzn kontrastuje z niewinnością i strachem dla tamtych kobiet. Andrews nie oszczędzi realistycznych obrazów gwałtu, poniżania a nawet samobójstwa. Ta książka to hołd autora dla dwustu tysięcy niewolnic seksualnych Cesarskiej Armii Japonii. Historia z kart ‘Córek Smoka’ na długo zostanie mi w pamięci. Na zmianę czułam ból, złość i nienawiść. Zdecydowanie nie jest to książka dla młodszych odbiorców. Po drugiej stronie szali mamy również polityczny obraz Korei, w której mogłoby dzisiaj być inaczej, gdyby nie to że przez lata była kaleczona i okupowana przez Japonię i Rosję. Na całym kraju odcisnęło to piętno, którego echa widzimy po dziś dzień.
FRAGMENT RECENZJI POCHODZI Z BLOGA:
WWW.MIASTOATRAMENTOWYCHSLOW.BLOGSPOT.COM
Myślałam, że to będzie zwykła książka opowiadająca o drodze do poznania swojej biologicznej matki, ale autor zabiera czytelnika w o wiele ciekawszą podróż opartą na pewnym zapomnianym wydarzeniu z historii, które jest dla książki fantastycznym tłem. I choć zaledwie jest to pewnego rodzaju...
2018-02-17
Jeśli chcecie znać moje zdanie, to mam co do tej historii mieszane uczucia. Z jednej strony mimo wszystko mnie wciągnęła, a z drugiej strony zgadzam się, że ma w sobie kilka dość konkretnych błędów logicznych. Dużo osób zarzuca jej, że jest przewidywalna i że tego głównego plottwistu można się bardzo szybko domyślić, ale myślę, że to nie jest główny cel powieści. Ja także domyśliłam się, co mogło się stać już bardzo bardzo wcześnie. Ale dla mnie ważniejszym pytaniem było: jak w ogóle do tego doszło. ‘Kłamczucha’ skupia się na psychologii głównej bohaterki Jule. I myślę, że to był główny cel: nie ujawnienie tego plottwistu, ale portret psychologiczny, a doskonale też wiemy, że Jule West Williams to postać tajemnicza, choć bardzo chętnie opowiada o sobie. Jule chodziła do Stanford, straciła rodziców w okropnym wypadku, ma blond włosy, uważa, że najlepszym sposobem by nie mieć złamanego serca to udawać, że w ogóle go nie ma. Jak to się stało, że znalazła się w meksykańskim kurorcie?
więcej o książce:
https://www.youtube.com/watch?v=tycIcjdFXOI&feature=youtu.be
http://miastoatramentowychslow.blogspot.com/2018/03/e-lockhart-kamczucha.html
Jeśli chcecie znać moje zdanie, to mam co do tej historii mieszane uczucia. Z jednej strony mimo wszystko mnie wciągnęła, a z drugiej strony zgadzam się, że ma w sobie kilka dość konkretnych błędów logicznych. Dużo osób zarzuca jej, że jest przewidywalna i że tego głównego plottwistu można się bardzo szybko domyślić, ale myślę, że to nie jest główny cel powieści. Ja także...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-21
To kolejna książka Wydawnictwa Niezwykłe, która wpadła mi w ręce i niestety jest tą najsłabszą. Spodziewałam się fajnego young adult, które mnie odmóżdży, z którym miło spędzę czas, ale tak się nie stało. I to wszystko przez główną bohaterkę, bo o ile jeszcze historię friendzone zakorzenionego już w pierwszych chwilach życia jestem w stanie przeżyć i zrozumieć, tak główni bohaterowie strasznie mnie wkurzali
W pewnym momencie czułam, jakby mnie ktoś wrzucił w jakąś wyjątkowo monotonną i ciągnącą się w nieskończoność telenowelę. Ani trochę nie pomagało to, że historia przedstawiona jest z perspektywy Amandy. Jej rozważania, tok myślenia miejscami był niesamowicie żałosny. Szczególnie w tym okresie, gdy była nastolatką. Bo musicie wiedzieć, że w tych 400 stronach mamy powieść, drogę, w której widzimy życie tych dwojga od momentu narodzin aż do dorosłych lat w collegu. Noah i Amanda grają pierwsze skrzypce. Są najlepiej zarysowanymi postaciami, bo reszta drugoplanowych została potraktowana po macoszemu, są zaledwie muśnięci jedną cechą charakteru po to, żeby byli. Styl pisania autorki też jakoś mnie nie powalił, choć myślę, że tworząc taką postać jak Amanda nie mogła po prostu w pełni zaprezentować swoich pisarskich umiejętności. Książka jest napisana przyzwoicie, ale czytałam lepsze.
więcej o książce na: www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
To kolejna książka Wydawnictwa Niezwykłe, która wpadła mi w ręce i niestety jest tą najsłabszą. Spodziewałam się fajnego young adult, które mnie odmóżdży, z którym miło spędzę czas, ale tak się nie stało. I to wszystko przez główną bohaterkę, bo o ile jeszcze historię friendzone zakorzenionego już w pierwszych chwilach życia jestem w stanie przeżyć i zrozumieć, tak główni...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-26
Fiona Sussman napisała książkę, w której nic nie jest proste, a bohaterowie będą musieli przejść długą i ciężką drogę. Będą mieć chwile zwątpienia, momenty, w których naprawdę miękną nogi, a serce bije mocniej. Tekst wciąga, ani na chwilę się nie dłuży. To dramat po którego zamknięciu czytelnik długo w wyobraźni będzie widział, co tu się wydarzyło. Bardzo się cieszę, że mogłam tę historię poznać bo nauczyła mnie, jak drapieżne i niebezpieczne bywają konsekwencje tego, co mówimy i co robimy.
Czytając tę książkę czułam różne emocje. Najważniejszym dowodem dla mnie, że jest to historia godna uwagi to to, że przeczytałam ją przy jednym posiedzeniu. To, co rozgrywało się na moich oczach na kartach tej książki przerosło mnie niejednokrotnie. Widząc walkę tych bohaterów z własnymi demonami próbowałam przeanalizować, dlaczego tak naprawdę muszą to robić. I jak mogło dojść do takiej ogromnej tragedii.
‘Ostatni raz gdy rozmawialiśmy’ to też opowieść o przebaczeniu. Przebaczeniu, na które nie ukrywajmy ciężko się zdobyć. Duma to zmora naszych czasów. Nie chcemy pomocy, nie pozwalamy ludziom zaglądać do swojego świata. A czy potrafimy przebaczać? Jaką najgorszą rzecz bylibyście w stanie wybaczyć drugiej osobie?
więcej o książce: http://miastoatramentowychslow.blogspot.com/2018/02/jedno-sowo-za-duzo-ostatni-raz-gdy.html
Fiona Sussman napisała książkę, w której nic nie jest proste, a bohaterowie będą musieli przejść długą i ciężką drogę. Będą mieć chwile zwątpienia, momenty, w których naprawdę miękną nogi, a serce bije mocniej. Tekst wciąga, ani na chwilę się nie dłuży. To dramat po którego zamknięciu czytelnik długo w wyobraźni będzie widział, co tu się wydarzyło. Bardzo się cieszę, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-20
Jaka jest definicja książki dla mnie? Otóż musi mnie wciągnąć. A tu już od pierwszej strony czułam ten ewidentny magnez, który przykleił mi tę powieść do ręki i kazał czytać, dopóki nie skończę. Świetne portrety bohaterów, szpitalne tło, tragedia, zagadka i to coś, czego nie może dostrzec ludzkie oko, co medycyna dopiero odkrywa. Coś co nie jest namacalne, a wzbudza tak wielkie emocje, że drętwieją nogi. Bo czy jest możliwe, że faktycznie wraz z jakimś organem przejmujemy także cechy charakteru jej poprzedniego właściciela? To tylko teoria, ale jak się okazuje prawdziwa.
To, co w tej książce zachwyciło mnie najbardziej oprócz tematu, to narracja, która jest bardzo rytmiczna, jednocześnie podzielona między różnych bohaterów powieści. To sprawia, że możemy poznać o wiele więcej szczegółów całej historii, wejść w portrety psychologiczne nie tylko Evie i jej matki, ale także postaci drugoplanowych, które jak się okazuje odgrywają nie mniej istotną rolę w całej konstrukcji. Nadaje to całej książce wiarygodności, która jeszcze bardziej pobudza do czytania.
Nie nazwałabym ‘Tkanek’ thrillerem, ale dramatem z elementami thrillera. Ta książka wciąga, fascynuje i dostarcza naprawdę wielu, wielu emocji. Spokojnie polecam ją nie tylko fanom powieści medycznych, ale także wszystkim, którzy lubią dreszczyk emocji i historię obyczajową, która pochłania bez reszty. Poznajcie losy Evie i Finyi, które tak bardzo różne, mają ze sobą wiele wspólnego.
więcej na: http://miastoatramentowychslow.blogspot.com/2018/02/dominika-van-eijkelenborg-tkanki.html
Jaka jest definicja książki dla mnie? Otóż musi mnie wciągnąć. A tu już od pierwszej strony czułam ten ewidentny magnez, który przykleił mi tę powieść do ręki i kazał czytać, dopóki nie skończę. Świetne portrety bohaterów, szpitalne tło, tragedia, zagadka i to coś, czego nie może dostrzec ludzkie oko, co medycyna dopiero odkrywa. Coś co nie jest namacalne, a wzbudza tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-12
Historia opisana w książce jest autentyczna, szczera, ale także ciepła. Wywołuje uśmiech na twarzy, a plastyczne pióro Martyny Senator dodaje jej uroku. W kilku miejscach udało mi się westchnąć, zatrzymać się na chwilę by pomyśleć, uśmiechnąć się, a nawet uronić łzę. Jest to powieść na jeden wieczór, który z zimnego chłodnego wieczoru upstrzonego śniegiem może zamienić się w ciepły czas z cudowną historią, która daje nadzieję.
Polecam fanom twórczości autorki, jak i miłośnikom literatury YA. To nasze rodzime podwórko i jest równie dobre jak i te zagraniczne.
więcej na: https://www.youtube.com/watch?v=225a_LHKS2Q&t=16s
Historia opisana w książce jest autentyczna, szczera, ale także ciepła. Wywołuje uśmiech na twarzy, a plastyczne pióro Martyny Senator dodaje jej uroku. W kilku miejscach udało mi się westchnąć, zatrzymać się na chwilę by pomyśleć, uśmiechnąć się, a nawet uronić łzę. Jest to powieść na jeden wieczór, który z zimnego chłodnego wieczoru upstrzonego śniegiem może zamienić się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-05
MÓJ PATRONAT!
Lektura tej książki była dla mnie sprawdzianem. To coś, czego nie czytam zazwyczaj, ale opis zaciekawił mnie na tyle, że musiałam zawalczyć o egzemplarz do recenzji. Morskie głębiny zawsze mnie fascynowały ze względu na swój ogrom, lecz także to, co można znaleźć na ich dnie. Wraki zaginionych, zatopionych statków, szczątki ludzkich historii, skarby, a może nawet tajemnice, które nie są jeszcze pojęte przez człowieka.
Michael C. Grumley w swojej powieści odważnie wkracza w świat biologów morskich, rządku, prezydenta Stanów Zjednoczonych, grupy badaczy, a nawet stawia pewne kroki na Antarktydzie. Fabuła powieści podzielona jest na trzy główne wątki, których losy będą się splatać ze sobą wraz z akcją książki. Rozdziały prowadzone są z perspektywy różnych bohaterów, a jednym z nich jest inteligentna i niesamowicie błyskotliwa pani Alison Shaw. Wraz ze swoim zespołem pracują nad tłumaczem, który mógłby pomóc im porozumieć się z dwoma delfinami – Dirkiem i Sally. Gdy im się to udaje, jest to odkrycie na skalę światową, a możliwość rozmowy z innym gatunkiem daje im niesamowite możliwości. Oni chcą to wykorzystać do dobrych celów, ale niestety znajdą się też ci pochodzący spod ciemnej gwiazdy, widzący w tym odkryciu o wiele większe zyski.
Lektura tej książki niesamowicie wciąga, pomimo wielu informacji, którymi częstuje autor. Buduje świat swojej powieści bardzo dokładnie i szczegółowo, widać, że musiał dużo czytać, fascynować się biologią, a nawet powiedziałabym, że Michael C. Grumley był bardzo dobrym uczniem. Zabiera czytelników w niesłychanie ciekawą podróż, gdzie każda kolejna strona jeszcze bardziej podsysa atmosferę. Jego pióro jest bardzo lekkie i przyjemne, co jest wielkim plusem dla książki, bo czyta się ją naprawdę z zabójczym tempie. Dialogi między bohaterami ozdobione są często terminami i definicjami zaczerpniętymi z fizyki, chemii, biologii, a więc w tej powieści odnajdą się na pewno ci, którzy uwielbiają naukę i odkrywać świat.
więcej o książce na blogu: www.miastoatramentowychslowblogspot.com
MÓJ PATRONAT!
Lektura tej książki była dla mnie sprawdzianem. To coś, czego nie czytam zazwyczaj, ale opis zaciekawił mnie na tyle, że musiałam zawalczyć o egzemplarz do recenzji. Morskie głębiny zawsze mnie fascynowały ze względu na swój ogrom, lecz także to, co można znaleźć na ich dnie. Wraki zaginionych, zatopionych statków, szczątki ludzkich historii, skarby, a może...
2017-11-15
Gdy zobaczyłam w zapowiedziach okładkę ‘48’ od razu wiedziałam, że prędzej czy później po nią sięgnę. Od dawna jestem fanką thrillerów psychologicznych. Zaburzenia w nich opisane często przyprawiają mnie o zawroty głowy, kiedy uświadamiam sobie jak krucha jest ludzka psychika. Często wystarczy jakiś drobny epizod, zły rodzic, gnębienie w szkole, by zakiełkowało ziarenko, które kiedyś przerodzi się w potwora.
W ‘48’ poznajemy młodą policjantkę Sabine Nemez, która wraz z ekipą rusza do katedry, by rozwikłać zagadkę morderstwa, które tam zostało dokonane. Na miejscu okazuje się, że oprawca miał naprawdę niezłą wyobraźnię, a ofiarą jest matka Sabine uduszona przez atrament wlany do płuc. Szybko okazuje się, że to nie jedyna ofiara, a odkrycie schematu i motywu zbrodni naprawdę graniczy z cudem. Równocześnie do pewnej innej kobiety, Helen przychodzi tajemnicza przesyłka, w której odnajduje odcięty palec. Za chwilę dzwoni telefon. Ktoś po drugiej stronie zadaje jej zagadkę: kogo uprowadziłem i dlaczego. Helen ma 48 godzin na znalezienie odpowiedzi, w przeciwnym razie ofiara zginie. Wszystkie te wydarzenia wkrótce zbiegną się w jedno, a rozwiązanie wstrząśnie nie tylko każdą z postaci ale także czytelnikiem.
Od początku czułam inspiracje autora, Kodem Leonarda da Vinci, gdyż pierwsza ofiara zostaje znaleziona w murach katedry przy dźwiękach organ, a także Millenium, szczególnie pierwszą częścią, której tytuł ‘Mężczyźni którzy nienawidzą kobiet’ idealnie pasuje do treści ‘48’.
Jeżeli lubicie literaturę grozy to ta pozycja jest w sam raz dla was. Nawet jeżeli jesteście stałymi bywalcami w tym temacie.
fragmenty recenzji pochodzą z bloga: www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
Gdy zobaczyłam w zapowiedziach okładkę ‘48’ od razu wiedziałam, że prędzej czy później po nią sięgnę. Od dawna jestem fanką thrillerów psychologicznych. Zaburzenia w nich opisane często przyprawiają mnie o zawroty głowy, kiedy uświadamiam sobie jak krucha jest ludzka psychika. Często wystarczy jakiś drobny epizod, zły rodzic, gnębienie w szkole, by zakiełkowało ziarenko,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-12-03
Trzymając się postanowienia, że chcę poznawać jak najwięcej polskich autorów, w moje ręce wpadła powieść Małgorzaty Kalicińskiej pt. ,Trzymaj się, Mańka’. Ukazała się ona 27 września nakładem Wydawnictwa Burda, któremu serdecznie dziękuję za podesłanie książki do recenzji. ‘Trzymaj się, Mańka’ to kontynuacja ‘Lilki’, której niestety nie czytałam, ale bez problemu połapałam się w tym co i jak. Co prawda ja nastolatką już nie jestem, ale dojrzałą kobietą także. Jestem gdzieś pomiędzy tymi dwoma pojęciami, patrząc w przyszłość z podniesioną głową. Dlaczego więc zainteresowała mnie ta powieść? Żeby udowodnić sobie, że jeszcze nie jestem stara. Że mam czas, że choć bardzo się zmieniłam, pewne rzeczy jeszcze mogę zrobić. I wiecie co? Mańka to był strzał w dziesiątkę!
Mańka to żywiołowa, wesoła babka 40+, która ma w głowie pełno życiowych anegdotek. Niestety przez śmierć swojej ukochanej siostry trochę przyblakła, ucichła i można by powiedzieć zakotwiczyła się w jakimś dziwnym życiowym impasie. Wszystko wokół niej jakby tętni życiem: ojciec znajduje sobie Anulkę, która staje się kimś więcej niż opiekunką poczciwego starca, a Mańka zwyczajnie jest o to zazdrosna. Na dodatek zalewa jej mieszkanie i wszystkie oszczędności pakuje w remont. W międzyczasie klika także z dawno poznanym niejakim Antonim, który wyniósł się z Polski do Korei, dlatego że tutaj dla niego, jako stoczniowca nie było pracy. I tak jakoś się złożyło, że Antek proponuje Mańce wizytę u siebie. I to mnie najbardziej zadziwiło: Mańka pakuje manatki i wyjeżdża, żeby na nowo móc odetchnąć. Oczywiście czeka ją po drodze dużo przygód, a my poznajemy ją od każdej strony: jej poglądy, życiowe anegdotki, jej spojrzenie na świat.
‘Trzymaj się, Mańka’ to powieść obyczajowa z gatunku tych, co dobrze się je czyta gdy na dworze mróz i plucha. Kubek gorącej herbaty, czy co tam wolicie, koc i Mańka to serio dobry pomysł na idealne popołudnie. Trzymając tę książkę w rękach niejednokrotnie śmiałam się, by potem na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad tym, co właśnie przeczytałam. Biorąc pod uwagę, że autorka Małgorzata Kalicińska jest już babcią, sugeruje, że jest to pióro dojrzałej kobiety, która niejedno w życiu widziała. Styl jest lekki, pełen fajnych neologizmów, analogi i przeróżnych skojarzeń, np. opisów typu ‘chcę coś sensownego powiedzieć, ale w moim mózgu wieje wiatr’, książka jest ciepła, niesamowicie przy tym kojąca. ‘Trzymaj się, Mańka!’ to pięknie napisana powieść, niezwykle dojrzała, taka powiedziałabym z dystansem do otaczającego nas świata. Znajdziemy tu wiele ciekawych wątków takich oczywiście jak miłość, przyjaźń, emigracja, czy pisania maili, które odgrywają w powieści bardzo dużą rolę. Same opisy Korei są niezwykle plastyczne i dokładne jakby sama autorka tam była i to wszystko czuła i widziała. Niektóre opisy sprawiły, że miałam wrażenie iż sama tam jestem i oddycham tym ciężkim powietrzem.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Burda.
więcej o książce tu: http://miastoatramentowychslow.blogspot.com/2018/01/magorzata-kalicinska-trzymaj-sie-manka.html
i tu: https://www.youtube.com/watch?v=fC_lzMbgqJA&feature=youtu.be
Trzymając się postanowienia, że chcę poznawać jak najwięcej polskich autorów, w moje ręce wpadła powieść Małgorzaty Kalicińskiej pt. ,Trzymaj się, Mańka’. Ukazała się ona 27 września nakładem Wydawnictwa Burda, któremu serdecznie dziękuję za podesłanie książki do recenzji. ‘Trzymaj się, Mańka’ to kontynuacja ‘Lilki’, której niestety nie czytałam, ale bez problemu połapałam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-30
Jesteśmy ludźmi. Oprócz zmartwień, zwykłych szkolnych czy codziennych spraw dźwigamy także coś więcej. Tajemnice. Chowamy je głęboko, staramy się zapomnieć albo wyciszyć. Nie chcemy o nich rozmawiać. To może być jakaś historia, drobny epizod z życia, coś, z czego nie jesteśmy dumni, nieszczęśliwe zrządzenie losu. Nie chcemy by ludzie dowiedzieli się jak bardzo zadrwił z nas los, jak zostaliśmy wystawieni do wiatru, często chcieliśmy dobrze a wyszło tak jakbyśmy byli najbardziej naiwnymi osobami na świecie. Tajemnice. Każdy je ma.
‘Z popiołów’ to moje pierwsze spotkanie z twórczością Martyny Senator i miałam chęć na tę książkę już od KTK 2017. Wtedy jednak skopałam temat, bo gdy zdecydowałam się już w końcu kupić tę książkę na stoisku Czwartej Strony, okazało się, że wszystkie zostały wykupione. Dwa tygodnie później jednak już trzymałam tę książkę w dłoniach, bo mój ukochany postanowił mi ją sprezentować. Wiecie, przede wszystkim zainteresował mnie temat książki. Bo nawet jeżeli dźwigamy w sobie różne tajemnice, to nie każdy z nas jest w stanie ruszyć dalej i żyć tak, jakby te powiedzmy, przykre wydarzenia nigdy nie miały miejsca.
‘Z popiołów’ ma swój własny styl. Nie czytałam innych książek tej autorki, ale zerkając na opisy wiem, że na pewno by mnie zainteresowały. Ta książka jest dla mnie takim troszkę dłuższym opowiadaniem, bo czyta się bardzo szybko, nie mamy jakichś bardzo rozwleczonych opisów, powiedziałabym że wszystko jest tak treściwie, krótko i na temat. Mimo to bardzo polubiłam dwie postaci drugoplanowe, czyli już wspomnianą Kaśkę, która jest moim totalnym przeciwieństwem i podczas gdy ja wszystko w kuchni dosłownie palę, ona z każdego dania potrafi zrobić dzieło sztuki. Świetną postacią jest także babcia Sary, która jest takim trochę Dumbledorem, zawsze wiedzącą co powiedzieć, a jej rady zawsze świecą niezwykłą mądrością.
To wszystko składa się na naprawdę miłą opowieść, z której możemy wynieść jakąś lekcję. Jest niejako hołdem dla osób prześladowanych i to naprawdę niesamowicie mnie urzekło. Fajnie, że jest to pierwsza część serii i kolejne już niedługo ukażą się nakładem wydawnictwa Czwarta Strona. Naprawdę jestem ich ogromnie ciekawa i nie mogę się doczekać aż się ukażą.
więcej na: www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
https://www.youtube.com/watch?v=for7wyRPyXM&feature=youtu.be
Jesteśmy ludźmi. Oprócz zmartwień, zwykłych szkolnych czy codziennych spraw dźwigamy także coś więcej. Tajemnice. Chowamy je głęboko, staramy się zapomnieć albo wyciszyć. Nie chcemy o nich rozmawiać. To może być jakaś historia, drobny epizod z życia, coś, z czego nie jesteśmy dumni, nieszczęśliwe zrządzenie losu. Nie chcemy by ludzie dowiedzieli się jak bardzo zadrwił z nas...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-15
KSIĄŻKA, KTÓRĄ MIASTO ATRAMENTOWYCH SŁÓW MA ZASZCZYT OBJĄĆ PATRONATEM!
‘To ciało należało kiedyś do mnie’
Myfanwy Thomas budzi się w pewnym parku w Londynie, wśród innych ciał noszących lateksowe rękawiczki. Kompletnie nie wie, co się dzieje, a na domiar złego w kieszeni płaszcza znajduje list… od dawnej właścicielki swojego ciała. Poprzedniej Myfawnwy wymazano pamięć, a musicie wiedzieć, że była dość ważną osobistością w Checquy Tajnej Organizacji do spraw Niezwykłych, walczących z nadnaturalnymi siłami w Wielkiej Brytanii. Myfanwy musi odkryć, kto ją zdradził, więc podąża śladami swojej poprzedniczki, która skrupulatnie punkt po punkcie opisuje jej świat, w jakim się znalazła.
Nowa Myfanwy trafia w środek piekła, odkrywając spisek, który może kosztować ją bardzo wiele, bo ktoś pragnie jej śmierci.
I w zasadzie to wszystko, co powinniście wiedzieć, bo najlepiej odkrywać tę książkę samemu.
Zacznijmy od głównej postaci: Myfanwy Thomas, niesamowicie silna i niezależna. Pewnego dnia budzi się bez żadnych wspomnień, ale okazuje się, że nie jest sama. Bowiem poprzednia Mywany zostawiła jej wszystko, co potrzeba, by mogła w miarę normalnie funkcjonować i odszukać zdrajcę, który pragnie jej śmierci. Myfanwy jest dobra w papierkowej robocie, dlatego też w Checquy postawiono ją na najwyższym szczeblu i jest właśnie tytułową Wieżą. Po utracie pamięci musi zachowywać się tak jakby wcale do tej sytuacji nie doszło, więc tak jakby wciska ludziom kit, że tak naprawdę nic się nie zmieniło.
To prowadzi do kolejnego punktu świeżości, jaki oferuje nam Daniel O’Malley. Powieść nietuzinkowa, wyjątkowa i naprawdę bombowa, jeśli chodzi o to co ma nam do zaserwowania. Wyobraźcie sobie, że Checquy funkcjonuje mniej więcej tak, jak figury w szachach. Do tego co niektórzy mają nawet nadprzyrodzone zdolności. Czy nie brzmi ciekawie?
W tej książce dużą sprawą jest narracja.
Główne światła skierowane są na Myfanwy, która straciła pamięć, i z jej punktu widzenia toczy się większość akcji w trzecioosobowej narracji, natomiast bardzo dużą robotę robią listy, które zostawiła jej jej poprzedniczka. To właśnie z tych listów dowiadujemy się wszystkich najważniejszych rzeczy i wskazówek. To przewodnik dla Myfanwy, ale także dla nas. Razem poznajemy świat, o którym bohaterka po prostu zapomniała. Mamy tak jakby dwie narratorki z przeszłości i z teraźniejszości. I obie są świetne!
Autor bawi się stylami i widać że sprawia mu to ogromną frajdę i co warto zaznaczyć, to jego debiut. Popularne schematy zmienia o sto osiemdziesiąt stopni, sprawiając że są one nieszablonowe. Tekst jest niesamowicie rytmiczny. Od pierwszych akapitów strzela do nas wszystkim co ma, a potem ani trochę nie zmienia tempa. I to jest niesamowite, bo zazwyczaj jest odwrotnie: świetny początek, a potem równia pochyła. Nie tutaj! Daniel O’Malley doskonale radzi sobie piórem, nawet jeśli w roli głównego bohatera obsadził kobietę.
Zbudowanie postaci w oparciu o figury szachowe to pomysł, z którym raczej nigdzie indziej się nie spotkamy. To nadaje powieści świeżości, wiemy, że czegoś takiego jeszcze nie było, czytamy więc z zapartym tchem nie mając pojęcia, co tak naprawdę czeka na nas na kolejnej stronie: radioaktywne pająki? Proszę bardzo. Postać z czterema ciałami? Proszę bardzo.
Oczywiście główna oś fabuły to klasyczna dobra walka ze złem, ale przyprawiona tak wyśmienicie, że człowiek bawi się świetnie do ostatniej strony. Ja czytając tę książkę miałam wrażenie, że oglądam wyjątkowo odjechane anime w połączeniu z X-Menami oraz elementami powieści postapokaliptycznej. Naprawdę w tej książce jest wszystko, thriller, dystopia, komedia, Urban fantasy, elementy si-fi,dlatego to pierwsza książka od dawna na moim kanale, w której zakochają się także panowie.
Kochani polecam Wam tę książkę ze względu na atmosferę, język, genialny styl, świetnych bohaterów oraz twisty fabularne, które serio zwalają z nóg. Po tej książce mam ochotę w końcu nauczyć się grać w szachy!
recenzja pochodzi z bloga: www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
Dwa egzemplarze do zgarnięcia: https://www.youtube.com/watch?v=39iZzLQLOnI&feature=youtu.be
KSIĄŻKA, KTÓRĄ MIASTO ATRAMENTOWYCH SŁÓW MA ZASZCZYT OBJĄĆ PATRONATEM!
‘To ciało należało kiedyś do mnie’
Myfanwy Thomas budzi się w pewnym parku w Londynie, wśród innych ciał noszących lateksowe rękawiczki. Kompletnie nie wie, co się dzieje, a na domiar złego w kieszeni płaszcza znajduje list… od dawnej właścicielki swojego ciała. Poprzedniej Myfawnwy wymazano pamięć, a...
2017-11-19
Słyszeliście kiedyś o Kopciuszku z mechaniczną stopą?
Cinder to pierwsza część bestsellerowej Sagi Księżycowej, która za oceanem zrobiła prawdziwą furorę. U nas próbowano już tę serię wydać, ale wówczas Wydawnictwo Egmont, które tym się zajmowało przerwało w połowie. I właśnie wtedy miałam tę przyjemność, by czytać tę książkę pierwszy raz. Już wówczas wiedziałam, że jest to lektura niesamowicie wciągająca, a teraz, gdy Papierowy Księżyc podjął się wznowienia tych książek, jestem im ogromnie wdzięczna. Bo mimo, że jestem już starsza, mam swoje czytelnicze wymagania to wiedziałam, że ponowne spotkanie z Cinder będzie świetną zabawą!
Już od pierwszej strony powieść wciąga swoim klimatem, nietuzinkową główną bohaterką, świetnie zbudowanym alternatywnym światem i tym przeczuciem, że kiedyś Ziemię faktycznie zamieszkają cyborgi i androidy, a człowiek będzie sobie swobodnie podróżował na Księżyc. Cinder jest także taką bohaterką, do której człowiek z miejsca się przywiązuje i mimo iż znamy standardową historię Kopciuszka i widać tutaj te odniesienia to i tak śledzimy jej losy nie raz obgryzając paznokcie. Nie jest ona typową księżniczką, ma w sobie cechy wojowniczki. Jest inteligentna, bystra, i przede wszystkim mimo mechanicznej stopy bardzo ludzka.
Połączenie fantasy, szczypty dystopii oraz tej bajkowości znanej nam z dzieciństwa to strzał w dziesiątkę. Te sentymentalne odniesienia sprawiły że znowu byłam nastoletnią dziewczynką wierzącą, że mój książę któregoś dnia się zjawi (co prawda się zjawił, ale to inna historia). I chociaż czasami możemy się domyślić, co takiego się stanie i co tak naprawdę ma do zrobienia Cinder, to i tak bardzo miło się to czyta. To naprawdę fajny retelling oprawiony w nowe kolory, posypany szczyptą zupełnie innej, nie znanej braciom Grimm magii.
Ja mam tylko nadzieję, że morał pozostanie ten sam: że prawdziwa miłość pokona wszelkie przeszkody.
recenzja pochodzi z: www.miastoatramentowychslow.blogspot.com a także uzupełnia ją wideo na kanale YT: Miasto Atramentowych Słów
Słyszeliście kiedyś o Kopciuszku z mechaniczną stopą?
Cinder to pierwsza część bestsellerowej Sagi Księżycowej, która za oceanem zrobiła prawdziwą furorę. U nas próbowano już tę serię wydać, ale wówczas Wydawnictwo Egmont, które tym się zajmowało przerwało w połowie. I właśnie wtedy miałam tę przyjemność, by czytać tę książkę pierwszy raz. Już wówczas wiedziałam, że jest...
2017-11-07
Spośród wielu powieści, w których poruszane są trudne tematy, często te tabu, w moje ręce wpadła ‘Terapia’ Kataryn Perez, pierwsza książka Wydawnictwa Niezwykłe, której premiera zapowiedziana jest na 22 listopada (ale już możecie ją przedpremierowo zakupić, wszystkie linki w opisie). Wzięłam tę książkę do ręki nie za bardzo wiedząc, czego się spodziewać bo opis z tyłu to tylko strzępki myśli głównej bohaterki, kompletnie wyrwane z kontekstu.
Powieść nie jest lekka, nie jest też wesoła. Pełno w niej ciężkich, wręcz drastycznych momentów. Ma też kilka ciekawych rozwiązań fabularnych, bo tak naprawdę możemy się domyślać zakończenia, ale po drodze autorka serwuje nam kilka twistów, przez które już tak naprawdę nie jesteśmy pewni, jak to się zakończy.
Bardzo podobają mi się wstawki z ‘dziennika’ Jess, w którym dziewczyna w bardzo poetycki sposób wyraża swoje myśli. Niektóre z jej wpisów mogłyby spokojnie zostać zamienione w tekst piosenki i słuchałoby się tego z głęboką refleksją. Styl pisania autorki jest bardzo przyjemny w odbiorze, czasami tylko delikatnie wkurzały mnie przekleństwa padające z ust bohaterów, ale nie było to aż tak bardzo rażące. Oczywiście muszę też wspomnieć o tym, jak bardzo podoba mi się okładka i jestem bardzo wdzięczna Wydawnictwu Niezwykłemu, że zgodzili się podesłać mi prebooka, gdyż lektura tej książki była czystą i naprawdę wyjątkową przyjemnością.
I wiecie co, mogłoby się wydawać, że to co czytamy w tej powieści już gdzieś tam było i że to kolejna powieść która ma tylko zagrać na naszych uczuciach, ale wszystko tak naprawdę zmienia się, gdy czytamy notkę od autorki, umieszczoną na końcu. Okazuje się, że ta historia nie jest wyssana z palca, a wręcz przeciwnie jej autorka przeszła przez coś podobnego i właśnie wydarzenia z jej życia stały się inspiracją dla tej historii. W podziękowaniach pada również nazwisko Colleen Hoover, która jest bliską przyjaciółką autorki. Więc jeśli lubicie książki pani Hoover, z pewnością zapamiętacie także tę historię.
Spośród wielu powieści, w których poruszane są trudne tematy, często te tabu, w moje ręce wpadła ‘Terapia’ Kataryn Perez, pierwsza książka Wydawnictwa Niezwykłe, której premiera zapowiedziana jest na 22 listopada (ale już możecie ją przedpremierowo zakupić, wszystkie linki w opisie). Wzięłam tę książkę do ręki nie za bardzo wiedząc, czego się spodziewać bo opis z tyłu to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Historia Marshalla, z którego perspektywy poprowadzona jest narracja, nie należy do najłatwiejszych. Ten dwudziestoośmiolatek ma za sobą naprawdę ciężkie przeżycia i wcale mu się nie dziwię, że jego marzeniem było zacząć od nowa. Żeby zejść z oczu swoim rodzicom, a także zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach z przeszłości przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie zatrudnia się w jednostce strażackiej, a jego zajęciem jest mycie samochodów. W ten sposób poznaje swojego przyjaciela Asha, który pomaga Marshallowi znaleźć mieszkanie. Wkrótce na drodze bohatera staje Sara, dziewczyna, która pozbawia go tchu, z którą połączy go namiętny romans, jednak mrok skrywający jej serce może się okazać zbyt potężny dla tego uczucia. Sara prowadzi życie na krawędzi, gdy Marshall odkrywa jej tajemnice postanawia za wszelką cenę jej pomóc.
‘Zapomnij o mnie’ to pierwsza książka K.N. Haner, która wpadła mi w ręce, choć to nazwisko jest na polskim rynku doskonale znane. Młodziutka autorka dziewięciu gorących książek – to już samo za siebie mówi, że w tej powieści można spodziewać się prawdziwej emocjonalnej bomby. Czy tak było?
Zacznę od narracji, wyjątkowo poprowadzonej z perspektywy faceta, któremu już niedługo stuknie trzydziestka. Nie jest więc nastolatkiem, a lekko pogubionym w życiu mężczyzną, który żeby się odnaleźć wyjechał do Nowego Jorku. To w pewien sposób jest dla mnie nowością, bo w takich książkach wątek jest poprowadzony kobiecym okiem, co często ma na celu wywołać łzy i nieprzespane noce. Facet niby trochę inaczej jest skonstruowany niż kobieta, więc wydawać by się mogło, że jego emocje mieszczą się w łyżeczce od herbaty, ale okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Marshall to facet, który czuje i myśli, choć często niestety tą złą częścią ciała. Ale jest pełen empatii i siły, której w wielu przypadkach brakuje kobiecym bohaterkom. Marshall jest całkowicie niezależny i powolutku odbudowuje swoje ja. To mi się w tej postaci najbardziej podobało. W momencie, gdy poznaje Sarę niestety troszkę traci grunt pod nogami.
Sama Sara jest moją traumą, po przeczytaniu ‘Zapomnij o mnie’. Wątek romantyczny między tymi bohaterami totalnie wypruł ze mnie wszystkie emocje, a wnętrzności totalnie poskręcał. Takiej karuzeli zupełnie się nie spodziewałam. Sara, jako postać kobieca, całkowicie mnie wymęczyła, a sama jej obecność sprawiała, że czułam się bardzo źle. Nie tylko dlatego, co robiła z Marshallem, ale ogólnie jej historia naprawdę potrafi sprawić ból. Sądziłam też, że autorka pochwyci się o znane schematy i tu (cudownie!) mnie zaskoczyła. To, co serwuje młodym bohaterom, te twisty fabularne, te niespodziewane wydarzenia to coś, czego się w takich książkach szuka. Podczas, gdy na rynku mamy wysyp utartych schematów nieszczęśliwej miłości, tutaj dramat goni dramat i choć momentami jest delikatnie przerysowany i jak dla mnie za dużo tego patosu, to i tak czyta się tę historię obgryzając paznokcie.
Oczywiście znajdziemy w tej powieści znane motywy, takie jak chociażby trójkąt miłosny, toksyczną miłość, obecność w szpitalu, strzelanki, czy tradycyjne picie piwa przed telewizorem (wiem, że to nie jest motyw, ale to takie fajne, jak bohaterowie siadają przed TV z popcornem i piją piwo). K.N. Haner jednak doskonale radzi sobie z dawkowaniem emocji i odkrywaniem kolejnych kart. Trójkąt miłosny wcale nie jest taki oczywisty, toksyczna miłość nie próbuje udawać, że jest inaczej. Książka więc broni się wieloma fajnymi scenami, bo Marshall zdecydowanie za dużo myśli ma w głowie, przez co Czytelnik może mieć go dość.
Końcowe rozdziały zwalają z nóg i tutaj muszę przyznać, że zaczynając czytać tę książkę w życiu nie wpadłabym na to, jak ta historia się skończy. To tylko świadczy o tym, jak bardzo jest poplątana, jak wiele wątków zawiera i nieoczywistych twistów fabularnych. Zakończenie totalnie złamało mi serce i dla niego warto przeczytać tę książkę.
recenzja pochodzi z bloga: www.miastoatramentowychslow.blogspot.com
Historia Marshalla, z którego perspektywy poprowadzona jest narracja, nie należy do najłatwiejszych. Ten dwudziestoośmiolatek ma za sobą naprawdę ciężkie przeżycia i wcale mu się nie dziwię, że jego marzeniem było zacząć od nowa. Żeby zejść z oczu swoim rodzicom, a także zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach z przeszłości przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie zatrudnia...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to