-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2018-09-29
2018-04-09
2018-02-24
Czasem trafiam na książkę, o której trudno coś napisać. Na książkę, która jest tak ważna, że nie potrafię znaleźć słów, które mogą wyrazić to, jak mnie ona poruszyła. Dzisiaj właśnie o takiej książce, o książce, po którą sięgnąć musicie.
Sonya, Trisha i Marin to trzy siostry, których drogi ponownie przecinają się nad łóżkiem nieprzytomnego ojca. Każda z nich ukształtowała swoje życie w inny sposób, Sonya szukała swojego miejsca na świecie, uciekając przed demonami przeszłości, Trisha odnalazła się w perfekcyjnym domu, a Marin założyła rodzinę i skupiła się na karierze zawodowej. Obserwując ojca, muszą zmierzyć się z mrocznymi wspomnieniami, ale co jeśli to właśnie najbliższy im mężczyzna był sprawcą ich koszmaru?
"Kiedy twoje życie jest mroczną dziurą, wierzysz, że wszystko mija bez żadnego wpływu na ciebie. To, że rozpacz mojej siostry sprawia, że chcę się położyć i płakać, daje mi do zrozumienia, że nie jestem tak bezwartościowa, jak myślałam. Może ojciec nie zabrał mi wszystkiego."
Czytając opis na okładce, umknęły mi słowa "sprawca okrutnej przemocy". Kiedy zaczęłam czytać, myślałam, że będzie to lekka i niewymagająca historia. Jak bardzo myliłam się odnośnie tej powieści. Przemoc domowa to temat bardzo trudny. Jak opisać ten problem, aby nie przekroczyć granicy dobrego smaku, zrobić to dosadnie, ale nadal subtelnie?
Sejal Bandi przedstawia nam 4 bardzo silne bohaterki, każda z nich z mocnym odrębnym charakterem. Nie da się nie podziwiać kobiet przedstawionych w tej książce, ale moją uwagę szczególnie przykłuła postać Marin, perfekcjonistki, która w pracy odnajduje sposób na zapomnienie, a przez to jej relacje z nastoletnią córką pozostawiają wiele do życzenia. Ze wszystkich kobiet to ona najskrzętniej ukrywa swoje emocje i sprawia wrażenie najsilniejszej, chociaż wewnętrze również toczy walkę z przeszłością.
"Zrobiła to dlatego, że nie wierzyła, by córka pokochała ją taką, jaką jest, bez maski, którą stworzyła. Marin nie kochała swojego prawdziwego ja wystarczająco mocno, aby uwierzyć, że ktoś inny ją pokocha."
Mam bardzo duży problem z napisaniem czegoś o tej książce. Rozmiary problemu opisanego w powieści są wielkie, a mówienie o nim nadal jest trudne. Autorka genialnie opisuje uczucia, które ktłują się w głowach ofiar przemocy domowej i chociaż nikt, kogo ten problem nie dotknął, nie może zrozumieć tych kobiet, to i tak Sejal Bandi nas do tego przybliża. Budzi empatię, wstrząsa nie przekraczając granicy oraz ukazuje problem takim, jakim jest.
"Ślad po złamanych skrzydłach" to tak poruszająca książka, że nawet teraz, pisząc to, nie mogę się otrząsnąć. Jestem pewna, że historia wykreowana przez tę pisarkę zostanie w mojej głowie na długo i nie da o sobie zapomnieć. To książka, którą będę polecać każdemu, książka, którą każdy przeczytać powinien. Mam nadzieję, że i na Waszych półkach niedługo się pojawi, ponieważ dawno żadna książka nie wzruszyła mnie w ten sposób.
Ocena:9/10
Czasem trafiam na książkę, o której trudno coś napisać. Na książkę, która jest tak ważna, że nie potrafię znaleźć słów, które mogą wyrazić to, jak mnie ona poruszyła. Dzisiaj właśnie o takiej książce, o książce, po którą sięgnąć musicie.
Sonya, Trisha i Marin to trzy siostry, których drogi ponownie przecinają się nad łóżkiem nieprzytomnego ojca. Każda z nich ukształtowała...
2017-12-12
Jakuba Małeckiego chyba już jakiś czas temu ogłosiłam moim ulubionym polskim pisarzem. Jego popularność rozpoczęła się właśnie od głośnego "Dygotu". Ja jednak czytałam wcześniej "Ślady" i "Rdzę", a samego "Dygotu" dorwać nie mogłam. W końcu mam, w końcu przeczytałam i w końcu Małecki zachwycił mnie po raz trzeci.
"Dygot" to historia dwóch rodzin, Łabendowiczów i Geldów. Jan Łabendowicz odmawia uciekającej Niemce pomocy, kobieta przeklina mężczyznę i wkrótce na świat przychodzi jego dziecko, białe jak śnieg. Prowincjonalna społeczność nie potrafi zaakceptować odmieńca. Nieszczęście przydarza się również Geldom, których ściga klątwa Cyganki. Córeczka Bronka w wieku kilku lat zostaje ciężko poparzona w wyniku wybuchu granatu. Rodziny zespaja miłość dwojga odmieńców.
"Nigdy nie oczekiwała odwzajemnienia miłości. Gdyby tak się stało, zapewne czułaby się rozczarowana. Kochanie podobało jej się samo w sobie i dobrze czuła się z tym w samotności. Czasami jednak zastanawiała się, dlaczego jeszcze nikt nie zakochał się w niej."
Wiecie już, że zakochuję się w każdej historii tego autora, ale dlaczego? Jakub Małecki nie skupia się na wielkiej historii, która dzieje się za oknem. Ważne są dla niego rozmowy między braćmi, między kochankami, między rodzicem a dzieckiem. Interesują go relacje i to one podkreślane są w każdej jego książce. Tutaj mamy dwójkę wykluczaną ze społeczeństwa ze względu na swoją wizualną odmienność. Odrzucani odnajdują miłość, która niestety ciągle naznaczona jest nieszczęściem.
"Dygot" to historia o życiu, które zatacza koło. O przodkach, których błędy i życie powielamy, o wielu krzywdach, o których zapomnieć nie potrafimy pomimo mijających lat. O ludzkich słabościach i obsesjach.
"Musiał być jakimś zasranym jękiem świata, jakby ten świat potrzebował jeszcze jednego jęku, jakby nie miał ich już wystarczająco dużo."
Początkowo trudno było mi wdrożyć się w całą opowieść, ale z czasem zaczęła wciągać mnie bardziej i bardziej. Rozumiałam wątpliwości i słabe strony bohaterów, kibicowałam im, czując, jak to wszystko się skończy. Absolutnie intrygującą postacią była dla mnie Irena, która zatraciła się w książkach i z całych sił próbowała trzymać swoją rodzinę w ryzach, chociaż jej serce wyrywało w przeciwną stronę.
"Irena popadała w nałóg. Kiedy Janek nauczył ją czytać, rzuciła się na książki z taką żarłocznością jakby lata czytelniczej abstynencji wytworzyły w niej uczucie głodu, którego nie sposób zaspokoić. To co robiła nie było nawet czytaniem- odurzała się i popadała w obłęd. Ugniatała rzeczywistość jak ciasto i formowała z niej światy. (...) Kiedy chodziła po domu, tak naprawdę przemierzała pałacowe korytarze. Żyła w Piołunowie i tysiącu innych miejscach jednocześnie."
Jakub Małecki upodobał sobie prowincję, jako miejsce dla jego historii. Doskonale rozumiem dlaczego. Nigdzie jak tam ludzie nie nienawidzą i nie kochają, z jednej strony jest to społeczeństwo nadzwyczaj okrutne, ale jednak bardzo ekspresywne. Ludzie na prowincji obnażają słabości innych, obdzierając ich z masek.
Uwierzcie mi, że jeśli nadal macie zaległości odnośnie książek tego autora, to koniecznie musicie je nadrobić. Jakub Małecki to polska literatura na najwyższym poziomie, to literatura na poziomie światowym, która odnajdzie swoje miejsce w sercu każdego zagorzałego czytelnika. Być może, "Rdza" i "Ślady" porwały mnie bardziej, ale "Dygot" nadal zasługuje na najwyższe noty.
Ocena:9/10
Jakuba Małeckiego chyba już jakiś czas temu ogłosiłam moim ulubionym polskim pisarzem. Jego popularność rozpoczęła się właśnie od głośnego "Dygotu". Ja jednak czytałam wcześniej "Ślady" i "Rdzę", a samego "Dygotu" dorwać nie mogłam. W końcu mam, w końcu przeczytałam i w końcu Małecki zachwycił mnie po raz trzeci.
"Dygot" to historia dwóch rodzin, Łabendowiczów i Geldów....
2017-11-19
2017-09-18
2017-08-26
2017-08-16
Od pewnego czasu miałam kłopot ze znalezieniem powieści, która na nowo odblokuje moją miłość do czytania, którą uda mi się przeczytać w zaledwie kilka dni i zostanę pochłonięta przez kolejną historię. "O wiele więcej" to właśnie ta książka, która ponownie zbudziła moją miłość do czytania, to właśnie ta książka, którą przeczytacie w zabójczym tempie, ale w głowie pozostanie Wam zdecydowanie na dłużej.
"O wiele więcej" to prawdziwa celebracja rodzicielstwa. Czytając tę powieść, stajemy się członkiem rodziny nadzwyczajnie ciepłej i zgranej. Na kolejnych stronach jesteśmy świadkami ich codziennego życia i odbiorcami tej cudownej atmosfery. Nie można nie rozkoszować się miłością wszechobecną w domu tej rodziny.
Historia nie zwalnia ani na chwilę, autorka nie pozwala nam na nudę i wrzuca nas w wir wydarzeń, które wystawiają bohaterów na kolejne próby. Nadszedł czas, kiedy książkę skierowaną dla dorosłych można napisać z lekkością znaną dotychczas głównie z powieści młodzieżowych. Dodatkowo lekturę możecie umilić sobie playlistą, którą autorka zamieściła na ostatnich stronach książki.
Cała historia zwaliła mnie z nóg, dosłownie targała moimi emocjami i kazała przeżywać wszystko razem z bohaterami. Kim Holden jest kolejną autorką, która zapewniła mi emocjonalny rollercoaster. Jestem pewna, że "O wiele więcej" to powieść uniwersalna. Chętnie przeczytałam ją ja, ale chętnie przeczyta ją na pewno również moja mama.
Powieść stawia pytania ważne. Rozważa nad miłością, rodzicielstwem, karierą, chorobą, przeszłością i przyszłością. "O wiele więcej", to o wiele więcej niż banalny romans, to o wiele więcej niż zwykła młodzieżówka, to o wiele więcej niż moglibyście się spodziewać.
Na szczegółową recenzję zapraszam na mojego bloga pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com
Od pewnego czasu miałam kłopot ze znalezieniem powieści, która na nowo odblokuje moją miłość do czytania, którą uda mi się przeczytać w zaledwie kilka dni i zostanę pochłonięta przez kolejną historię. "O wiele więcej" to właśnie ta książka, która ponownie zbudziła moją miłość do czytania, to właśnie ta książka, którą przeczytacie w zabójczym tempie, ale w głowie pozostanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-17
Podobno najuważniej słucha się osób, które opowiadają z pasją. Mam nadzieję, że dzisiaj ja, pisząc o tej książce opowiem o niej z pasją. Mam nadzieję, że z tych liter, które teraz wystukam na klawiaturze swojego laptopa, będzie można wyczytać moją fascynację i zachwyt, bo ta książka zasługuje na najlepsze słowa.
Klemens - chłopiec-mężczyzna, ograniczony przez swój umysł, zakochany w przedmiotach, zagubiony w świecie. Olga - młoda kobieta, przejmująco samotna i równie zagubiona jak on. Po przypadkowym spotkaniu Klemens uporczywie wraca do jej myśli. Co się stanie, jeśli ich losy przetną się ponownie? Czy relacja z niemym chłopakiem pozwoli Oldze wznieść się na nowo?
"Olga czuła jak te słowa unoszą się w powietrzy wokół nich, jak osiadają na meblach, na skórze. Gdyby mogła, wyłapałaby teraz je wszystkie i zgniotła albo schowała z powrotem w siebie, byle tylko ich nie widzieli, ale już nic nie dało się zrobić."
Jakub Małecki całą historię przedstawia nam w strzępach. Poznajemy wspomnienia bohaterów wyrywkowo, otrzymujemy niedopowiedziane fragmenty ich życia i sami składamy sobie ich historie w całość, dopisując w głowie to, czego nie napisał autor. Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się ten sposób podania powieści. Jest delikatnie bardziej wymagający, ale nadal wszystko jest jasne.
Za co tak bardzo cenię Małeckiego? Za jego bohaterów, którym nie brakuje zupełnie niczego. Klemens, Olga i Igor to już nie postacie opisane na kartach, w mojej głowie to już najzwyczajniejsi ludzie. Igor pojawia się właściwie gdzieś w tle, jego obraz maluje się we wspomnieniach Olgi, która zawsze mówi o nim z czułością i tęsknotą. Igor skradł nie tylko serce Olgi, ale również moje. Jest jednym z najprostszych bohaterów tej powieści, jest osobą, która nie wszystko rozumie, jest naznaczony rodzinnym nieszczęściem, całkowicie pochłonięty przez swoją pasję i pięknie kochający.
"Ratować kogoś kosztem siebie, nie pytając, czy ten ktoś w ogóle chce być ratowany."
No dobrze, ale o czym tak naprawdę jest "Nikt nie idzie"? Dla mnie jest to powieść o mocy niewypowiedzianych zdań i niezadanych pytań, które chowamy głęboko w głowie i przerabiamy każdego wieczoru, pytając siebie, co by było gdyby. Bohaterowie chcą nauczyć się latać, ale przez swoje lęki sami na siebie nakładają kolejne ograniczenia, odbierając sobie szansę na szczęście. Poruszająca do głębi i bardzo prawdziwa. "Nikt nie idzie" to historia o walce z ogromną samotnością, albo może właśnie o walce z wielką miłością.
"Tą drogą
nikt nie idzie
tego dzisiejszego wieczoru"
Jakub Małecki pisze o prozie życia, o szarych problemach szarych ludzi. "Nikt nie idzie" to bardzo kameralna powieść, w której być może nie znajdziecie pędzącej akcji, ani przewrotów w fabule, ale znajdziecie w niej ogromny nakład emocji. Na koniec powiem coś, co Jakub Małecki uważa za największy komplement: TAKIEJ KSIĄŻKI JESZCZE NIE CZYTALIŚCIE.
Ocena: 10/10
Podobno najuważniej słucha się osób, które opowiadają z pasją. Mam nadzieję, że dzisiaj ja, pisząc o tej książce opowiem o niej z pasją. Mam nadzieję, że z tych liter, które teraz wystukam na klawiaturze swojego laptopa, będzie można wyczytać moją fascynację i zachwyt, bo ta książka zasługuje na najlepsze słowa.
więcej Pokaż mimo toKlemens - chłopiec-mężczyzna, ograniczony przez swój umysł,...