-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2017-12-12
2017-11-22
Dotychczas nie zetknęłam się jeszcze z literaturą Kasie West. Dużo pozytywnych opinii pojawiło się w internecie odnośnie poprzednich książek tej autorki, więc kiedy usłyszałam, że mogę zrecenzować dla Was jej nową książkę, nie zastanawiałam się długo. Staram się być na czasie z literaturą młodzieżową, więc i z tym chciałam się zmierzyć.
"Szczęście w miłości" to historia osiemnastoletniej nieszczególnie popularnej Maddie, której rodzina powoli rozpada się, a brat schodzi na złą drogę. Kiedy kończy osiemnaście lat pod wpływem impulsu kupuje los i wygrywa na loterii 30 milionów dolarów. Czy wygrane pieniądze zapewnią jej lepsze życie? W końcu stać ją na wymarzone studia, rodzice przestają się kłócić, a inni zwracają na nią uwagę. Jednak czy wszystkim może ufać, czy poradzi sobie z zarządzaniem taką sumą pieniędzy i czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości?
"Kto powiedział, że pieniądze nie dają szczęścia? Kupiłabym temu komuś drobiazg lub dwa, od razu by zrozumiał."
Oczywiście, jak w każdej młodzieżówce nie do przeskoczenia jest wątek relacji damsko-męskiej. Maddie pracuje w zoo wraz z Sethem. Z biegiem historii ta dwójka zbliża się do siebie coraz bardziej, ale dziewczyna wciąż nie chce przyznać się chłopakowi do swojej wygranej. Właśnie tutaj ukazała mi się pierwsza wada powieści. Seth musiałby żyć w piwnicy, aby nie zauważyć zmian w życiu młodej milionerki. Maddie pojawia się w gazetach, w telewizji, w internecie, a Seth nadal nie widzi zmian.
Niestety, jestem wyraźnie zawiedziona twórczością Kasie West. Całość jest okrutnie przewidywalna, od początku do końca nie zaskakuje mnie nic. Sama główna bohaterka jest okrutnie źle wykreowana. Pod wpływem wygranej jej postać zmienia się w głupią, rozrzutną osobę, której pieniądze uderzają do głowy.
"-Czasem, niezależnie od tego, czego pragniemy, realia biorą górę."
Jedynym wątkiem, który do mnie przemówił jest wątek rodziny Maddie. Sytuacja zmienia się diametralnie za sprawą pieniędzy. Kasie West ukazuje wady społeczeństwa i wpływ pieniędzy na życie każdego z nas. Wydaje mi się, że to właśnie miało być przesłanie całej historii, ale ginie to w biegu głupich, nieszczególnie ambitnych wydarzeń.
Zdaję sobie sprawę, że jest to książka młodzieżowa, która w zamyśle ma być literaturą lekką. Jednak nie sądzę, że literatura lekka powinna być denna. Jeżeli chodzi o ten gatunek, czytałam wiele lepszych, ale też sporo gorszych. Nie sądzę, że książka jest tragiczna, ale zdecydowanie nie jest dobra.
Ocena: 4/10
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 406
Tłumaczenie: Jarosław Irzykowski
Za egzemplarz recenzencki dziękuję księgarni dadada.pl
Dotychczas nie zetknęłam się jeszcze z literaturą Kasie West. Dużo pozytywnych opinii pojawiło się w internecie odnośnie poprzednich książek tej autorki, więc kiedy usłyszałam, że mogę zrecenzować dla Was jej nową książkę, nie zastanawiałam się długo. Staram się być na czasie z literaturą młodzieżową, więc i z tym chciałam się zmierzyć.
"Szczęście w miłości" to historia...
2017-11-19
2017-11-15
Coraz częściej zdarza mi się odkładać nieprzeczytane książki na później. "Moją Lady Jane" odsuwałam w czasie dość długo. Wydawało mi się, że może jednak nie jest to powieść dla mnie, że znudzi mnie i będzie dla mnie zbyt infantylna.
Szesnastoletnia Lady Jane Grey, mająca niebawem wyjść za zupełnie obcego mężczyznę, wplątuje się w konspirację, celem której jest obalenie jej kuzyna, króla Edwarda. Ale Jane nie zawraca sobie głowy takimi błahostkami, skoro ma niebawem zostać królową Anglii.
"Każdemu głupcowi wydaje się, że jest mędrcem, tymczasem tylko mędrzec wie, ze jest głupcem."
Autorki, pisząc powieść, inspirowały się prawdziwą historią rodu Tudorów. Oczywiście powieść nie jest całkowicie oparta na prawdziwych zdarzeniach, ale znajdziemy w niej nazwiska, które przewijają się na kartach brytyjskiej historii. Henryk VIII, Edward, Elżbieta, Maria, sama Lady Jane i wiele innych bohaterów to alter ego kolejnych osób.
Bohaterowie wykreowani są genialnie, uwielbiałam ich, razem z ich pasjami, poczuciem humoru, z kolejnymi emocjami. Bardzo chętnie zaprzyjaźniłabym się z zakochaną w księgach Lady Jane, mimo to Gifford pozostaje moim ulubionym bohaterem ze względu na to, że jego charakter zbudowany jest na skrajnościach.
"- Czy to był koński żart?
- Gdzie-e-e-e tam - zarżała."
Zawsze z przymrużeniem oka traktuję ocenianie książek pod względem ich śmieszności. Nigdy przy czytaniu nie zdarzyło się, abym śmiała się w głos. Być może od czasu do czasu zagości na mojej twarzy znikomy uśmieszek. W przypadku "Mojej Lady Jane" było jednak wyjątkowo. Humor autorek doprowadzał mnie do szerokiego uśmiechu i rozluźniał całą historię. Zaufajcie mi książka jest dokładnie tak prześmieszna, jak zapewnia nas jej opis.
"A najbardziej na świecie kochała to, w jaki sposób książki przenosiły ją gdzieś daleko, poza obręb przyziemnego, dusznego życia, i pozwalały jej doświadczać setek innych żyć. Książki były jej bramą do innych światów."
Książka jest w pewien sposób infantylna. Jednak jest to bardzo klimatyczne i urocze. Całość przypomina mi stylem "Rywalki", czy "Pamiętnik księżniczki". Być może nie jest to literatura najwyższych lotów, ale świetnie spełnia funkcję rozrywkową.
Ocena 7/10
Coraz częściej zdarza mi się odkładać nieprzeczytane książki na później. "Moją Lady Jane" odsuwałam w czasie dość długo. Wydawało mi się, że może jednak nie jest to powieść dla mnie, że znudzi mnie i będzie dla mnie zbyt infantylna.
Szesnastoletnia Lady Jane Grey, mająca niebawem wyjść za zupełnie obcego mężczyznę, wplątuje się w konspirację, celem której jest obalenie jej...
2017-11-11
Dzisiaj opowiem Wam o książce, której nie znajdziecie na półkach największych księgarń. "Miłość odmieniana przez przypadki", to powieść, która wpadła w moje ręce w ramach ciekawej współpracy. Jeśli jesteście zainteresowani, co mam Wam do powiedzenia w związku z tą historią, zapraszam!
Wioletta Klinicka opowiada historię kobiety, która wplątuje się w znajomość internetową z powodu jednej przypadkowej wiadomości. Zafascynowana przystojnym Nieznajomym z coraz większym zainteresowaniem wymienia kolejne wiadomości. Sama nie może sobie poradzić z emocjami, które budzą się w niej wraz z kolejnymi wiadomościami. Rodząca się namiętność i narastające napięcie między dwoma dojrzałymi osobami, prowokuje kobietę do przemyśleń związanych z miłością, mężczyznami i bliskością.
"Odmieniasz słowo "miłość" przez wszystkie przypadki, w nadziei, że coś więcej się za nim kryje? A może jednak w zdaniu: "Ja też chcę poznać Cię w realu" kryje się cała paleta głębokich uczuć lub emocji seksualnych?"
Niezaprzeczalnym plusem powieści jest to, że czytając ją mamy wrażenie, że autorka opisuje bardzo bliską sobie historię. Mamy wrażenie, że właśnie Pani Klinicka znalazła się w takiej relacji i że doskonale rozumie każdą budzącą się w bohaterce emocję. Strasznie doceniam autorkę za to, w jaki sposób dodaje tej historii wiarygodności. Jednak pisarka zaznacza, że wszystkie postaci i wydarzenia są fikcyjne.
Nie ukrywam, że temat znajomości internetowych jest dla mnie naprawdę osobisty i uwielbiam, kiedy odnajduję ten motyw w powieści. Niestety, często autorzy nie potrafią odzwierciedlić wszystkich uczuć kłębiących się w ludziach oddalonych od siebie setki, czasem tysiące kilometrów. Pani Wioletta Klinicka świetnie odzwierciedla niepewność, która jest nieodłączna przy takiej relacji.
"Każdy marzy o miłości i o tym, aby oddać się danej chwili tak bez granic, w nadziei, że koniec nie nastąpi."
Niestety każda książka ma swoje wady, a w tym przypadku odnajduję ich kilka. Często w powieści znajdowałam niesubtelne przemycanie złotych myśli autorki, przez co niektóre dialogi wydawały się oderwane od rzeczywistości. Już na pierwszych stronach odnalazłam kilka fajnych przemyśleń, jednak przekazane w inny sposób byłyby one o wiele przyjemniejsze w odbiorze.
Mam też swoje "ale", jeśli chodzi o wydanie książki. Okładka... Niestety, okładka to bardzo słaba część wydania. Autorka umieszczona na okładce? Zdjęcie ze słabym filtrem, napis i już jest oprawa książki. Nieważne, co powiecie, zawsze to książka ma zachęcać do sięgnięcia po powieść, tutaj niestety odrzuca. W środku znajdziecie również umieszczone cytaty (chyba są to słowa autorki, lub gdzieś zasłyszane, nie mam pewności), które wypisane są wielkimi literami nawet w środku zdania. Zdecydowanie ciekawiej byłoby, gdyby były one umieszczane na początku rozdziału. Zdaję sobie jednak sprawę, że Pani Wioletta Klinicka sama wydawała swoją książkę, więc przymknę na to oko.
"Dorosłości nie mierzy się latami. Dorosłość to stan umysłu."
Podsumowując "Miłość odmieniana przez przypadki" to powieść o wzajemnej fascynacji dwojga dojrzałych ludzi. O czym jest ta książka? O tęsknocie, o pragnieniu miłości, o byciu blisko siebie, jednocześnie będąc daleko, o wiecznych niedopowiedzeniach i uczuciu, które rodzi się wbrew człowiekowi.
Jeśli chcecie kupić tę książkę to zajrzyjcie na stronę www.miloscodmienianaprzezprzypadki.pl. Dodatkowo 10% ze sprzedaży książki trafi do podopiecznych fundacji Spełnionych Marzeń.
Dzisiaj opowiem Wam o książce, której nie znajdziecie na półkach największych księgarń. "Miłość odmieniana przez przypadki", to powieść, która wpadła w moje ręce w ramach ciekawej współpracy. Jeśli jesteście zainteresowani, co mam Wam do powiedzenia w związku z tą historią, zapraszam!
Wioletta Klinicka opowiada historię kobiety, która wplątuje się w znajomość internetową z...
2017-10-25
W księgarniach najczęściej mijam dział z książkami pisanymi przez coachów sporym łukiem. Być może szufladkuję te książki, ale często spotykam się w nich z oczywistymi radami. Każdy z nas te rady zna, po co je zapisywać? Nikt i tak mi nie wytłumaczy, jak zmusić się, aby wprowadzić je w życiu. Jednak sięgnęłam po "Od stresu do sukcesu". Jakie są moje wrażenia?
Sam tytuł książki mówi wiele o jej treści, więc nie musimy się chyba zastanawiać, o czym ona jest. "Od stresu do sukcesu" to książka, która ma nauczyć czytelnika, jak zrobić ze stresu swojego sojusznika. Agata Limanówka mówi o tym, jak zamienić negatywny stres na ten motywujący. Okładka obiecuje również, że w środku odnajdziemy 9 sposobów na szczęśliwe życie.
Na początku chcę powiedzieć, że bardzo cieszę się, że tę książkę napisała osoba kompetentna, z doświadczeniem w coachingu i wykształceniem potrzebnym w tym temacie. Za motywację coraz częściej biorą się osoby nieodpowiednie. Coraz więcej ludzi sądzi, że to oni odnaleźli sposób na szczęście i muszą podzielić się nim ze światem. Niestety, pisać nie każdy może. Jeśli macie sięgnąć po książkę tego gatunku, to niech będzie ona napisana przez autora pokroju Pani Agaty Limanówki.
"Człowiek musi przebywać z samym sobą, powinien więc zadbać, aby było to dobre towarzystwo."
Charles Hughes
W książce znajdziecie nie tylko sposoby na radzenie sobie ze stresem, ale może to być dla Was pewnego rodzaju dziennik. W "Od stresu do sukcesu" znajdziecie wiele zadań, pytań, tabelek, które możecie wypełniać. Wewnątrz znajdziecie nawet kolorowanki, do których wypełnienia zachęca autorka.
Bardzo podoba mi się podejście autorki do czytelnika. Zdaje sobie ona sprawę, że nie wszystkie informacje mogą być interesujące dla każdego i pisze wprost: "Jeśli Cię to nie interesuje, to przejdź do kolejnego rozdziału.". Ja sama nie ukrywam, że pominęłam naukowe definicje dotyczące stresu. Specjalistyczne słownictwo zlewa się w mojej głowie w jeden wielki bełkot i czytanie tego fragmentu byłoby dla mnie stratą czasu.
Co sądzę o radach, które daje nam autorka? Niektóre z nich wydawały mi się zbyt oczywiste, a niektóre postaram się wcielić w życie. Nie chcę zdradzać Wam sposobów przedstawionych przez autorkę, ale jestem pewna, że niektóre z nich mogą Wam pomóc. Nie ukrywam jednak, że kilka z tych sposobów znałam już wcześniej.
W moim przypadku problem pojawia się, kiedy wszystkie zasady staram się wprowadzić w życie. Agata Limanówka nie nakazuje nam wprowadzać wszystkiego na raz. Na początek doradza wybrać wyłącznie jedną metodę, ja swoją wybrałam i codziennie próbuję się pilnować, aby dotrzymać danej swojej obietnicy.
Sądzę, że książka jest odpowiednia dla każdego, kto chce coś zmienić. Nie oczekujcie, że po przeczytaniu tej pozycji nie będziecie się stresować. Wszytko wymaga pracy, ale przecież jesteśmy dla siebie najważniejszymi osobami na świecie, więc możemy poświęcić sobie dużo czasu. Możemy, a nawet musimy.
Ocena: 6/10
W księgarniach najczęściej mijam dział z książkami pisanymi przez coachów sporym łukiem. Być może szufladkuję te książki, ale często spotykam się w nich z oczywistymi radami. Każdy z nas te rady zna, po co je zapisywać? Nikt i tak mi nie wytłumaczy, jak zmusić się, aby wprowadzić je w życiu. Jednak sięgnęłam po "Od stresu do sukcesu". Jakie są moje wrażenia?
Sam tytuł...
2017-10-21
2017-10-19
Już na początku powiem Wam, że czekałam z niecierpliwością na tę książkę. Miałam nadzieję, że będzie to urocza historia w stylu "Prawo Mojżesza" lub "Making faces". Niestety ta recenzja jest raczej o tym, czego ja w książkach nie lubię. Nie lubię pisać złych opinii, ale tym razem nie przeczytacie wielu pochwał, zapraszam.
Po tajemniczym wypadku November przeprowadza się do swojego ojca i zrywa wszelkie kontakty ze swoją matką. W poszukiwaniu spokoju i bezpieczeństwa znajduje nową pracę, i poznaje nowych ludzi. W klubie striptizu, w którym pracuje jako księgowa poznaje bezczelnego, ale zabójczo przystojnego Ashera. Rodzi się między nimi wielka namiętność, ale niestety na November nadal czyha wiele niebezpieczeństw.
Tym razem sama nie wiem od czego zacząć. Kiedy sięgnęłam po książkę i przeczytałam kilka pierwszych rozdziałów, to moją uwagę przykłuła ogromna liczba wulgaryzmów. Zdaję sobie sprawę, że Young Adult to gatunek, w którym są przekleństwa i sceny o zabarwieniu erotycznym. Jednak nie rozumiem aż takiej wulgaryzacji języka. Bardzo ciężko czyta mi się dialogi, w których w co drugim zdaniu padają przekleństwa.
Akcja jest bardzo szybka, cała książka ma zaledwie 250 stron. Autorka chciała zawrzeć tyle wydarzeń, że w żadne z nich nie udało mi się wciągnąć. Poznają się na jednej stronie, dwie strony dalej rodzi się między nimi uczucie, a dwie strony dalej już razem mieszkają. Dosłownie nie da się zaangażować w tę książkę i kolejne wydarzenia w niej następujące.
Powieść jest na tyle skondensowana, że nie udało się również rozwinąć bohaterów. Są okropnie papierowi i nawet Asher nie jest idealnym facetem z książek typu Young Adult. Nie znajdziecie wielu tak beznadziejnych mężczyzn w książkach tego gatunku, nie mogłam znieść tego jak ogranicza główną bohaterkę.
Jednak jeśli chodzi o całą historię o niebezpieczeństwach czyhających na naszą bohaterkę, to widzę w niej bardzo duży potencjał. Sam pomysł jest naprawdę dobry, ale czułam się jakbym czytała wyłącznie konspekt całości. Nie mówię, że męczyłam się czytając tę powieść. Jest to jedna z tych odmóżdżających, cienkich książeczek, które połkniecie w jeden, dwa wieczory.
Niestety, nie rozumiem wielu zachwytowów nad tą książką. Dla mnie jest to bardzo słaba propozycja, nawet jeśli wziąć pod uwagę cechy gatunkowe. Nie sięgnę po kolejny tom i pewnie nikomu nie polecę. Sądzę, że na podstawie pomysłu związanego z całą tajemnicą, można było zrobić naprawdę fajną, ciekawą historię, ale niestety, nie udało się.
Ocena 4/10
Już na początku powiem Wam, że czekałam z niecierpliwością na tę książkę. Miałam nadzieję, że będzie to urocza historia w stylu "Prawo Mojżesza" lub "Making faces". Niestety ta recenzja jest raczej o tym, czego ja w książkach nie lubię. Nie lubię pisać złych opinii, ale tym razem nie przeczytacie wielu pochwał, zapraszam.
Po tajemniczym wypadku November przeprowadza się do...
Cześć! Ostatnio coraz częściej mam styczność z polską literaturą i naprawdę mnie to cieszy. Sama czasem łapałam się na degradowaniu książek pisanych przez Polaków, ale mam nadzieję, że teraz ostatecznie przełamuję wszystkie swoje pory i polski rynek książki będę śledzić równe uważnie, jak ten zagraniczny.
Magda z pozoru jest zwykłą nastolatką, wypełnia swoje obowiązki domowe oraz pracuje w małej księgarni. Jednak nie spotyka się ze swoimi rówieśnikami, jest raczej uważana za dziwną. Magda skrywa jednak ogromną tajemnicę, w wolnym czasie razem ze swoim wujem tropi upiory rodem ze słowiańskich wierzeń. Jej wuj Feliks jest żniwiarzem, jest jedną z niewielu osób, które potrafią odesłać dusze tam, skąd przybyły. Jak ułoży się życie Magdy w tym szalonym świecie?
"Podziwiam cię, że wiedząc o tym wszystkim, potrafisz wieść jeszcze normalne życie."
Na wstępie muszę zaznaczyć, że bardzo mi się podoba użycie polskich imion i polskich nazw miejscowości. Od jakiegoś czasu panował trend nadawania bohaterom obcobrzmiących imion i nazwisk. Nie rozumiem dlaczego w polskiej literaturze zapanował stereotyp, że słowa w naszym języku są mniej "cool". Strasznie się cieszę, że coraz więcej autorów odchodzi od tej mody.
"Żniwiarz" to powieść, która bazuje na słowiańskich legendach. Jeżeli jesteście zainteresowanie duchami, upiorami i zjawami, to zdecydowanie jest to powieść dla Was. Sama nie jestem obeznana w tej dziedzinie, więc niestety nie jestem w stanie Wam określić, jak wiele nawiązań znajdziecie na stronach tej powieści.
Bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani. Już po kilkudziesięciu stronach żyłam tą historią razem z nimi. Najbardziej przypadł mi do gustu Mateusz, który przez przypadek wplątuje się w całą tajemnicę i stara się zrozumieć na nowo to, co go otacza. Jednak domyślam się, że to zadziorny Feliks może wzbudzać większą sympatię czytelników.
"Czasem zastanawiało ją, jak to możliwe, że choć współczesnym ludziom tak bardzo brakowało czasu, to całe godziny siedzieli przed ekranem. Miała wrażenie, że nikt już nie potrafi docenić chwili spędzonej w pozornie bezczynnym siedzeniu, kiedy to można było zajrzeć w głąb siebie, zastanowić się nad różnymi problemami, albo poobserwować innych ludzi bądź przyrodę. "
Cała historia jest bardzo dobrą młodzieżówką fantastyczną. Fabuła biegnie w przyjemnym tempie, nie nudzimy się, ale też nie mamy problemu z jakimiś niedopowiedzeniami i odnalezieniem się w "Pustej nocy". Jednak największym dopełnieniem jest spora dawka humoru, w wielu dialogach znajdziemy żartobliwe kwestie dzięki, którym na mojej twarzy nieraz pojawił się mały uśmiech.
Z niecierpliwością oczekuję aż w moje ręce trafi drugi tom tej powieści. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz usłyszę o Pani Paulinie Hendel i że jej książki kolejno będą pojawiały się na mojej półce. Mroczny klimat naprawdę przypadł mi do gustu, choć to nie w moim stylu. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki, to mam nadzieję, że jak najszybciej po nią sięgniecie.
Ocena: 7/10
Cześć! Ostatnio coraz częściej mam styczność z polską literaturą i naprawdę mnie to cieszy. Sama czasem łapałam się na degradowaniu książek pisanych przez Polaków, ale mam nadzieję, że teraz ostatecznie przełamuję wszystkie swoje pory i polski rynek książki będę śledzić równe uważnie, jak ten zagraniczny.
Magda z pozoru jest zwykłą nastolatką, wypełnia swoje obowiązki...
"Buntowniczka z pustyni" to historia nastoletniej Amani, której życie toczy się pośrodku pustyni. Dziewczyna ma niedługo zostać wydana za mąż, ale nie zgadza się z otaczającą rzeczywistością. Buntowniczka wierzy, że dzięki talentowi w posługiwaniu się bronią, uda jej się uciec od despotycznej rodziny. Na swojej drodze spotyka tajemniczego i przystojnego Jina, z którym postanawia odbyć swoją dalszą podróż. Kim tak naprawdę jest Jin i co czeka Amani w kolejnych nieznanych miejscach?
"Nieważne, gdzie się znajdujemy, nic nie zmieni tego kim jesteśmy (...). Jeśli tutaj byliśmy bezwartościowi, dlaczego miałoby to się zmienić gdzieś indziej?"
Alwyn Hamilton na pewno tworzy coś innego. Rzadko w literaturze młodzieżowej spotykamy się ze światem stylizowanym na Bliski Wschód. Razem z bohaterami przemierzamy przez bezkresną pustynię. Pierwszą część serii można nazwać powieścią przygodową, ponieważ akcja skupia się głównie na drodze, którą przemierza Amani wraz z Jinem.
Główna bohaterka doświadcza świata pełnego magii, o którym dotychczas słyszała wyłącznie z regionalnych legend. Razem z nią wchodzimy w świat pełen tajemnic i czarów. Odkrywamy kolejne informacje o świecie i brutalnych rządach w kraju naszych bohaterów.
"Jeśli ciągnęłam Jina przez pół pustyni tylko po to, żeby tu umarł, to chyba go zabiję."
Warto też wspomnieć, że Amani, jako kobieta, nie ma łatwego życia w męskim świecie. Wielokrotnie musi udawać mężczyznę, aby brano jej umiejętności na poważnie i swoją odważną postawą przypomina mi Mulan z mojej ukochanej bajki Disneya. Jest silną bohaterką i rzadko miewa wątpliwości, jest spontaniczna, i zdecydowanie da się lubić.
Jeśli jednak mam być zupełnie szczera, to klimat stworzony przez autorkę nie należy do moich ulubionych. Doceniam jednak to, jak wykreowany jest ten świat i sądzę, że "Buntowniczka z pustyni" wnosi coś nowego do świata literatury młodzieżowej. Seria Alwyn Hamilton jest powiewem świeżości na rynku książki.
"Jeśli wiedza była władzą, wówczas niewiedza była największą słabością istot nieśmiertelnych."
Kolejny raz nie mogę się powstrzymać, żeby nie powiedzieć o okładce książki. Czwarta Strona ostatnio przoduje w moich okładkowych rankingach. Niedawno zachwyciło mnie "The Call", a teraz pięknie połyskująca okładka "Buntowniczki z pustyni". Jeszcze bardziej cieszy mnie to, że okładki kolejnych części również mają te piękne złote elementy!
Mimo tego, że nie do końca odnajduję się w pustynnych klimatach, to zdecydowanie sięgnę po kolejne części serii. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobnym pomysłem na powieść, a to jest dla mnie ogromnym plusem. Oryginalność tej serii to wielka zaleta, którą doceni każdy fan powieści młodzieżowych.
Ocena: 6/10
Na więcej recenzji zpraszam na mojego bloga pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com
"Buntowniczka z pustyni" to historia nastoletniej Amani, której życie toczy się pośrodku pustyni. Dziewczyna ma niedługo zostać wydana za mąż, ale nie zgadza się z otaczającą rzeczywistością. Buntowniczka wierzy, że dzięki talentowi w posługiwaniu się bronią, uda jej się uciec od despotycznej rodziny. Na swojej drodze spotyka tajemniczego i przystojnego Jina, z którym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-18
2017-09-20
"The Call. Wezwanie" to pierwsza część kolejnej dystopijnej serii. Na tylniej części okładki możemy przeczytać, że za sprawą tej książki powinniśmy zapomnieć o kultowych już "Igrzyskach śmierci" i "Więźniu labiryntu". Czy wśród fali powieści tego gatnuku, jest jeszcze coś, co może zaskoczyć?
Co byś zrobił, gdybyś wiedział, że w każdym momencie możesz zniknąć ze świata na 3 minuty i wrócić martwy? Nastolatkowie powieści Peadara całe dzieciństwo przygotowują się do tego momentu, przygotowują się, aby przetrwać te trzy minuty i przechytrzyć łowców bezwględnego ludu Sidhe. Nessa, Megan i Anto to tylko trójka z pechowców, którym przyszło żyć w tym okrutnym świecie. Jednak Nessa nie może biegać, czy mimo porażenia nóg ma szanse na przeżycie, kiedy przyjdzie pora na jej Wezwanie?
"Akceptuj dyskomfort, ale bądź świadomy szkód."
Brzmi, jak typowa dystopia, prawda? Też tak myślałam, ale w momencie, w którym zagłębiłam się w świat stworzony przez autora zrozumiałam, czym ta książka się wyróżnia. Rzeczywistość wykreowana przez O'Guiliana jest nadzwyczajnie okrutna i przerażająca. Uwierzcie, do tej pory nie czytaliście tak bezwzględnej dystopii. Dziesiątki zabijanych dzieci, przerażające stwory i wieczna niepewność bohaterów, to tylko kilka cech, które tworzą mroczny klimat tej powieści.
Początkowo miałam spory problem z wdrożeniem się w powieść. Autor stworzył świat na tyle złożony, że przez pierwsze kilkadzdiesiąt stron barzo trudno odnaleźć się w tej historii. Jednak im dalej brnęłam w powieść, tym bardziej pochłaniała mnie nieustająca akcja.
"Teraz nie ma już ucieczki z Szaroziemi, tylko śmierć, a może być ona szybka lub straszliwa ponad wszelkie wyobrażenie."
Niestety, "The Call. Wezwanie" nie jest w pełni dopracowaną powieścią. Duży problem stanowią nierozwinięte portrety psychologiczne wszystkich bohaterów. Bardzo trudno polubić któregoś z nich, ponieważ wśród kolejnych wydarzeń nie ma miejsca na opisywanie emocji towarzyszących bohaterom. Jednak muszę wyróżnić Anto, który wierny swoim ideałom wyróżnia się z pośród pozostałych. Niestety, z czasem dowiadujemy się o jego losie coraz mniej.
W przypadku tej książki nie mogę też zapomnieć o pięknym polskim wydaniu. Wydawnictwo Czwarta Strona przebiło wszystkie zagraniczne egzemplarze. Już sama okładka stanowi idealne odniesienie do brutalnej treści i jeśli raz rzucicie na nią okiem, będziecie chcieli mieć ją w swojej prywatnej biblioteczce.
"Chcemy przeżyć prawdziwą żałobę, a nigdy, nigdy nie mamy takiej szansy, prawda?"
Podsumowjąc, sądzę, że podobnej powieści nie było jeszcze na rynku książki. Wydaje mi się, że szczególnie mężczyzn porwałaby ta powieść, ale fani "Igrzysk śmierci" również nie pownni być zawiedzeni. Z pewnością sięgnę po kolejną część cyklu, ale za bohaterów obniżam ocenę do 6.
Ocena: 6/10
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 352
Tłumaczenie: Piostr Chojnacki i Katarzyna Bażyńska-Chojnacka
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
Na więcej recenzji zapraszam na bloga pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com
"The Call. Wezwanie" to pierwsza część kolejnej dystopijnej serii. Na tylniej części okładki możemy przeczytać, że za sprawą tej książki powinniśmy zapomnieć o kultowych już "Igrzyskach śmierci" i "Więźniu labiryntu". Czy wśród fali powieści tego gatnuku, jest jeszcze coś, co może zaskoczyć?
Co byś zrobił, gdybyś wiedział, że w każdym momencie możesz zniknąć ze świata na 3...
2017-09-10
Dzisiaj mam dla Was recenzję przedpremierową. Dawno nie miałam okazji pisać dla Was o czymś przed wydaniem, ale dzisiaj za sprawą wersji elektronicznej miałam tę możliwość.
Jakub Małecki opowiada dwie historie. Szymka oraz jego babci Tośki, która pamięcią wraca do lat swojej młodości. "Rdza" to powieść o przyjaźni, o przeszłości, miłości i rodzinie. Sami tak naprawdę musicie przekonać się, o czym jest ta książka.
Styl Jakuba Małeckiego jest niezmienny. Nadal bardzo specyficzny przypadnie do gustu tylko niektórym. Ja po przeczytaniu "Śladów" byłam absolutnie nim zachwycona, niestety w tej powieści niekoniecznie się sprawdził. W krótkich opowiadaniach jego styl był dla mnie czarujący. Jednak kiedy przyszedł czas na dłuższą powieść zaczęły męczyć mnie poszczególne opisy.
"To jest wielkie szczęście, bać się, Szymuś. Tylko wtedy można pokazać, że się jest odważnym."
Wielokrotnie w internecie czytałam, że "Rdza" to powieść o przyjaźni. Mam jednak co do tego pewne wątpliwości. Wydaje mi się, że cały nacisk położony tu jest na wpływ przeszłości na teraźniejszość. W związku z tym bardzo podoba mi się dobór tytułu. Bardzo symbolicznie, krótko, z dobrym odniesieniem w treści książki. Oczywiście pojawia się również wspomniana przyjaźń, ale nie wydaje mi się ona najważniejszym motywem.
"Z tymi co się tam spalili to może jest tak samo jak z tą broną co po niej została rdza. Może oni też trochę tu zostali i trochę jeszcze gdzieś tu są?"
Akcja książki rusza właściwie od 200. strony. Tak jak przez resztę powieści nie byłam zaangażowana w tę historię, tak od 200. strony nie mogłam się oderwać od "Rdzy". Jakub Małecki na ostatnich stu stronach zawarł tak wiele, że moje końcowe wrażenia zupełnie się zmieniły. Z nudnej powieści, "Rdza" stała się dla mnie bardzo symboliczną, dobrą historią.
Autor w każdej kolejnej książce zaskakuje mnie swoją mądrością i swoimi przemyśleniami. Za każdym razem odnajduje uniwersalną prawdę o świecie i dzieli się z nią w niebanalny sposób. Sądzę, że Jakub Małecki jest jednym z najlepszych i najbardziej obiecujących polskich autorów.
"Tak nas jest na świecie dużo, że jeden człowiek wart jest właściwie niewiele, a jeden martwy człowiek tym bardziej, nawet jeśliby zabił niedźwiedzia."
Jakub Małecki jest dla mnie mistrzem tytułów i metafory, całe jego powieści zmierzają do kulminacyjnego punktu, który wyjaśnia wszystkie poprzednie wydarzenia i nadaje całości zupełnie inny sens. Nie dajcie się zwieść. "Rdza" jest kolejną powieścią na poziomie "Śladów" czy "Dygotu", czyli "Rdza" jest kolejną powieścią, którą musicie przeczytać.
Ocena:7/10
Dzisiaj mam dla Was recenzję przedpremierową. Dawno nie miałam okazji pisać dla Was o czymś przed wydaniem, ale dzisiaj za sprawą wersji elektronicznej miałam tę możliwość.
Jakub Małecki opowiada dwie historie. Szymka oraz jego babci Tośki, która pamięcią wraca do lat swojej młodości. "Rdza" to powieść o przyjaźni, o przeszłości, miłości i rodzinie. Sami tak naprawdę...
Jakuba Małeckiego chyba już jakiś czas temu ogłosiłam moim ulubionym polskim pisarzem. Jego popularność rozpoczęła się właśnie od głośnego "Dygotu". Ja jednak czytałam wcześniej "Ślady" i "Rdzę", a samego "Dygotu" dorwać nie mogłam. W końcu mam, w końcu przeczytałam i w końcu Małecki zachwycił mnie po raz trzeci.
"Dygot" to historia dwóch rodzin, Łabendowiczów i Geldów. Jan Łabendowicz odmawia uciekającej Niemce pomocy, kobieta przeklina mężczyznę i wkrótce na świat przychodzi jego dziecko, białe jak śnieg. Prowincjonalna społeczność nie potrafi zaakceptować odmieńca. Nieszczęście przydarza się również Geldom, których ściga klątwa Cyganki. Córeczka Bronka w wieku kilku lat zostaje ciężko poparzona w wyniku wybuchu granatu. Rodziny zespaja miłość dwojga odmieńców.
"Nigdy nie oczekiwała odwzajemnienia miłości. Gdyby tak się stało, zapewne czułaby się rozczarowana. Kochanie podobało jej się samo w sobie i dobrze czuła się z tym w samotności. Czasami jednak zastanawiała się, dlaczego jeszcze nikt nie zakochał się w niej."
Wiecie już, że zakochuję się w każdej historii tego autora, ale dlaczego? Jakub Małecki nie skupia się na wielkiej historii, która dzieje się za oknem. Ważne są dla niego rozmowy między braćmi, między kochankami, między rodzicem a dzieckiem. Interesują go relacje i to one podkreślane są w każdej jego książce. Tutaj mamy dwójkę wykluczaną ze społeczeństwa ze względu na swoją wizualną odmienność. Odrzucani odnajdują miłość, która niestety ciągle naznaczona jest nieszczęściem.
"Dygot" to historia o życiu, które zatacza koło. O przodkach, których błędy i życie powielamy, o wielu krzywdach, o których zapomnieć nie potrafimy pomimo mijających lat. O ludzkich słabościach i obsesjach.
"Musiał być jakimś zasranym jękiem świata, jakby ten świat potrzebował jeszcze jednego jęku, jakby nie miał ich już wystarczająco dużo."
Początkowo trudno było mi wdrożyć się w całą opowieść, ale z czasem zaczęła wciągać mnie bardziej i bardziej. Rozumiałam wątpliwości i słabe strony bohaterów, kibicowałam im, czując, jak to wszystko się skończy. Absolutnie intrygującą postacią była dla mnie Irena, która zatraciła się w książkach i z całych sił próbowała trzymać swoją rodzinę w ryzach, chociaż jej serce wyrywało w przeciwną stronę.
"Irena popadała w nałóg. Kiedy Janek nauczył ją czytać, rzuciła się na książki z taką żarłocznością jakby lata czytelniczej abstynencji wytworzyły w niej uczucie głodu, którego nie sposób zaspokoić. To co robiła nie było nawet czytaniem- odurzała się i popadała w obłęd. Ugniatała rzeczywistość jak ciasto i formowała z niej światy. (...) Kiedy chodziła po domu, tak naprawdę przemierzała pałacowe korytarze. Żyła w Piołunowie i tysiącu innych miejscach jednocześnie."
Jakub Małecki upodobał sobie prowincję, jako miejsce dla jego historii. Doskonale rozumiem dlaczego. Nigdzie jak tam ludzie nie nienawidzą i nie kochają, z jednej strony jest to społeczeństwo nadzwyczaj okrutne, ale jednak bardzo ekspresywne. Ludzie na prowincji obnażają słabości innych, obdzierając ich z masek.
Uwierzcie mi, że jeśli nadal macie zaległości odnośnie książek tego autora, to koniecznie musicie je nadrobić. Jakub Małecki to polska literatura na najwyższym poziomie, to literatura na poziomie światowym, która odnajdzie swoje miejsce w sercu każdego zagorzałego czytelnika. Być może, "Rdza" i "Ślady" porwały mnie bardziej, ale "Dygot" nadal zasługuje na najwyższe noty.
Ocena:9/10
Jakuba Małeckiego chyba już jakiś czas temu ogłosiłam moim ulubionym polskim pisarzem. Jego popularność rozpoczęła się właśnie od głośnego "Dygotu". Ja jednak czytałam wcześniej "Ślady" i "Rdzę", a samego "Dygotu" dorwać nie mogłam. W końcu mam, w końcu przeczytałam i w końcu Małecki zachwycił mnie po raz trzeci.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Dygot" to historia dwóch rodzin, Łabendowiczów i Geldów....