Las nie uprzedza

- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2016-08-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-08-10
- Liczba stron:
- 112
- Czas czytania
- 1 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380493353
- Tagi:
- Czeczenia historia kultura literatura faktu Maroko mentalność wojna literatura polska
- Inne
Czeczenia – kraj przeorany okrutną wojną. Maroko – raj dla turystów z Europy. W książce Krzysztofa Środy te dwie odległe krainy stają się częścią jednej opowieści o naturze świata, o przenikaniu się brutalności i delikatności, strachu i odurzenia. To proza pełna historii, które chciałoby się zapomnieć zaraz po przeczytaniu, oraz opowieści całkiem innych, jak choćby ta o Janie Potockim, autorze Rękopisu znalezionego w Saragossie i podróżniku, który pragnął zrozumieć ludzką naturę, badając zwyczaje egzotycznych ludów i dzieje dawnych cywilizacji.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
O delikatności ludzi wojny
Trudno zaklasyfikować tę książkę: to esej i zarazem rodzaj dziennika z podróży pomiędzy Marokiem a Mongolią – trochę po śladach Wacława Potockiego, którego „Podróże”, wydane po polsku w 1959 autor wozi ze sobą. Innym spoiwem tak odległych światów jest islam Czeczenów i Arabów. I trwający od dziesięcioleci permanentny stan wojny, w którym żyją.
Do Maroka Środa jeździ, by znaleźć spokój – by pisać. Zatrzymuje się w hotelikach małych miast, chodzi do fryzjera i na kawę, jak miejscowi. Dziś i w takich ustronnych miejscach, mimo powierzchownego spokoju, wręcz zastoju czasu, odczuwalne jest napięcie – Europejczyk rzuca się od razu w oczy. Wbrew jakimkolwiek obawom zwykle autor zaskakiwany jest uprzejmością nawet młodych muzułmanów, która wobec podróżnych była niegdyś zwyczajowym prawem – jak polski nakaz gościnności i nietykalności gościa w naszym domu. To dzięki tej powszechnej życzliwości wobec podróżnych karawany kupców mogły kiedyś podróżować, przywozić przyprawy z odległych Indii, przebywać nieprawdopodobne odległości jedwabnego szlaku.
Czeczeni wojnę znają od stuleci, nauczyli się z nią żyć. Chodzą ostrożnie po świecie, wyczuwają jej oznaki, reagują jak czułe membrany, jak doświadczeni stalkerzy (Strugackich, a może bardziej Tarkowskiego?) na najmniejsze zawirowania Strefy. Różdżkarze wojny. Wyczuleni na nią jak zwierzęta na trzęsienie ziemi. Małomówni, dzielą się przecież z autorem swymi obawami.
- To Rosjanie strącili wam ten samolot – mówi.
- Który? – pytam, bo rozmawialiśmy właściwie o czymś innym.
- Ten z waszym prezydentem.
Śmieję się. A potem długo przekonuję go, że to nieprawda. Bez skutku. W końcu zadaję rozstrzygające moim zdaniem pytanie:
- Asłam, a na ch... oni mieliby to robić?
On jednak nie ma żadnego kłopotu z odpowiedzią.
- Żebyście wiedzieli, że mogą – mówi bez chwili wahania. (s.28)
Autor stara się być racjonalnym, bagatelizuje ich ostrzeżenia, ale i czytelnik wyczuwa tego robaka, który po takich słowach gdzieś w nas tkwi: a co, jeśli rzeczywiście tu przyjdą?
- Jest taka przepowiednia – Asłam mówi dalej – że Rosjanie dojdą do Włoch, do Watykanu.
- Po co do Watykanu? – pytam.
- Nie wiem. Ale dojdą.
No tak. On wierzy w te wszystkie proroctwa. W tych świętych starców z gór (...),którzy widują przyszłość. I w sny, w których widzi się ją samemu. Ja wciąż patrzę na te rzeczy inaczej. Czyli wcale nie patrzę. A jeśli, to co najwyżej tak, jak się ogląda historie pokazywane w kinie”. (s.40)
Czeczeni do Polski przyjeżdżają sami. Narrator ich po prostu spotyka („Bóg tak chciał” mówią Czeczeni, choć być może nie wierzą w Boga). Pomaga im, ale też uczy się. Bo Czeczeni przynoszą nieznane nam doświadczenie, przynoszą swe przeczucia i sny. I instynkt zwierzyny łownej, która wie, jak wyczuć niebezpieczeństwo. W dowolnym miejscu zamieszkania. Wiedzą, że gdy się mieszka przy lesie, wróg może podejść bez uprzedzenia.
Na początku autor zwierza się, że chciał właściwie napisać książkę dla chłopców w wieku 8-13 lat. To czas, kiedy człowiek jest ciekawy świata, gdy samo poznawanie go - bez podtekstów, dla samej ciekawości – jest najważniejsze i brane na serio. Ale tę radość poznania odnajduje również w pamiętniku Potockiego. Zachowali ją też Czeczeni. Zachowali też wyjątkową, dziecięcą szczerość, która istnieje tylko w przyjaźni: Wiesz, jak gdzieś jest za dużo muzułmanów, prędzej czy później muszą być kłopoty. Czyżby sami nie byli wyznawcami islamu, można by się zdziwić. Nasz islam jest inny niż arabski – podkreślają – (...) My jesteśmy sufitami. Mamy własne obyczaje. Bardzo dawne. Starsze niż islam. Dawniejsze niż Mahomet (s.50). Według nich rodzina jest ważniejsza niż teologia. Jeśli ktoś z pobudek religijnych, jako przekonany salafita, uchybił rodzinie, nie może liczyć na litość. Ani na obronę współwyznawców.
Ostatecznie nie powstała książka dla dzieci, lecz dla dorosłych. Dla dorosłych jednak, którzy chcą pamiętać czas, kiedy byli chłopcami. Bo do poznania siebie ważne jest nie tylko by wiedzieć, kim się jest, ale trzeba by także pamiętać, kim się było. Niewielka książeczka o naszych czasach, którą można czytać (z przyjemnością) wiele razy, wciąż odnajdując w niej nowe rzeczy.
Arkady Cencora
Książka na półkach
- 214
- 131
- 29
- 9
- 4
- 3
- 3
- 3
- 3
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Refleksyjna proza wybitnego intelektualisty - ale bez zadęcia, czasem spotykanego u innych – który jakiś czas temu zaprzyjaźnił się z uchodźcą z Czeczenii.
A to jakoś nie było wtedy źle widziane – tak jak dziś (pytanie: jak długo?) nie jest źle widziane popieranie Wolnej Ukrainy przeciw agresji zbrodniarza wojennego.
Bardzo lubię takie intymne zapiski mądrych ludzi, choć - co tu dużo mówić - wspomnienia uchodźcy z Czeczenii mrożą krew w żyłach (nb. uciekinier chyba bardziej niż Rosjan obawiał się wahabitów oraz kadyrowców).
W tym kontekście Środa wspomina pewien film z internetu, którego wolałby nie zobaczyć, a który pewnie wciąż jest w sieci „Nie będę próbował I nikomu nie radzę…”. A choć i tak sporo napisał o tym, co widział, to zarazem zastrzegł, ze nie opowiedział wszystkiego.
Ale może lepiej wiedzieć, co tam się działo, skoro zaraz to samo może się rozgrywać tuż u naszych granic, a nie gdzieś na jakimś tam dalekim „dzikim i azjatyckim” Zakaukaziu, czy tez Przedkaukaziu…
„A ty Krzysztof, co zrobisz, jak tu wjadą Rosjanie? Będziesz walczył? ”” – pyta Autora Czeczen. Gdy ten niejako w odpowiedzi zawozi go do domku na Mazurach, chwaląc się jego odosobnieniem w lesie, Czeczen odpowiada, że niby miejsce dobre., ale broń by tu się przydała. Zapytany o powód, odpowiada zagadkowo: ”Bo las nie uprzedza….” „Ludzie w czasie wojny się zmieniają. Widziałem to. Przestają być ludźmi.” – mówi.
A w tych dniach wszyscy nabieramy tej właśnie gorzkiej świadomości, która już od ładnych kilkunastu lat jest udziałem tegoż Czeczena… Nb. Autor dziwił się wtedy tej jego uwadze, ale jednak zdecydował uczynić z niej tytuł książki z 2016 r.
W tle – jak gdyby dla swoistej równowagi - innym tematem Środy jest Maroko z - jak nieprzypadkowo chyba podkreśla – całą jego delikatnością.
Zarazem samokrytycznie opisuje pewną sytuację z Maroka z kilkoma mężczyznami, w której zaczyna nabierać pewnych hmmm… podejrzeń (zapewne mając pod powiekami opowieści Czeczena). Z finału tej opowieści wynika, ze Środa musiał czuć się mocno zawstydzony swymi supozycjami. Ale bez wstydu opisał to, że nawet on - wyrafinowany intelektualista – uległ w jakimś tam stopniu uprzedzeniom wobec ludzi, o których nie ma pojęcia. To cóż dopiero….. nieintelektualiści.
Uczciwa narracja, która nie mizdrzy się do czytelnika.
W bonusie ciekawe watki marokańskie Jana Potockiego (tego od „Rękopisu znalezionego w Saragossie”).
Refleksyjna proza wybitnego intelektualisty - ale bez zadęcia, czasem spotykanego u innych – który jakiś czas temu zaprzyjaźnił się z uchodźcą z Czeczenii.
więcej Pokaż mimo toA to jakoś nie było wtedy źle widziane – tak jak dziś (pytanie: jak długo?) nie jest źle widziane popieranie Wolnej Ukrainy przeciw agresji zbrodniarza wojennego.
Bardzo lubię takie intymne zapiski mądrych ludzi,...
Dobra, ale zdecydowanie za krótka. Mocna, ale zbyt szybko znika z pamięci, zostają zaledwie urywki, które być może są właśnie najważniejsze. Reportaż inny, taki, jak lubię, choć zdecydowanie zbyt szybko musiałam go zakończyć.
Dobra, ale zdecydowanie za krótka. Mocna, ale zbyt szybko znika z pamięci, zostają zaledwie urywki, które być może są właśnie najważniejsze. Reportaż inny, taki, jak lubię, choć zdecydowanie zbyt szybko musiałam go zakończyć.
Pokaż mimo toWow. Początkowo książka irytowała mnie swoim brakiem jednoznacznego ukierunkowania. Przyzwyczajona do twardego schematu, że słowo pisane powinno mieć przysłowiowe: wstęp - rozwinięcie - zakończenie, ten wyłamujący się ze schematów styl pisania trochę mnie dezorientował. Kiedy już myślałam, że książka będzie o Czeczeni, typ wyjeżdża z Maroko a to wszystko przeplecione bardzo osobistymi przemyśleniami i wspomnieniami. Z czasem jednak przyzwyczaiłam się do nietypowego stylu a potem nawet go polubiłam. No i ten Potocki... Czy tylko ja miałam wrażenie jakby autor chciał powiedzieć, że czuje się kolejnym wcieleniem potockiego albo przynajmniej czuje z nim jakieś wyjątkowe konekszyn? No i najważniejsze... Spina o patyk! Dawno mnie nic tak nie rozbawiło xD Bardzo zdziwiłam się gdy na koniec autor wspomniał, że ma ponad 50 lat bo ja miałam wrażenie, że czytam swobodne rozmyślania jakiegoś 20/30-latka ;) Ah! I ta końcówka, w której autor kilka razy wspomina "miałem już nie pisać, ale..." tak mnie to rozczuliło, że było mi autentycznie żal, gdy w pewnym momencie dopisywane akapity się skończyły ;)
Wow. Początkowo książka irytowała mnie swoim brakiem jednoznacznego ukierunkowania. Przyzwyczajona do twardego schematu, że słowo pisane powinno mieć przysłowiowe: wstęp - rozwinięcie - zakończenie, ten wyłamujący się ze schematów styl pisania trochę mnie dezorientował. Kiedy już myślałam, że książka będzie o Czeczeni, typ wyjeżdża z Maroko a to wszystko przeplecione bardzo...
więcej Pokaż mimo toKolejna krótka, niewielka objętościowo porcja przedziwnej prozy Krzysztofa Środy. Opowieść o Maroku, Czeczenii, Polsce, byciu tu i tam, zbiegach okoliczności, podskórnych przeczuciach, mistycznych niemalże przepowiedniach 'starików' z górskich aułów, piętnie przemocy i wojny, świetle i mgle Magrebu. Jak zwykle Środa daje popis estetycznego wyczucia, mistrzowskiego panowania nad literacką materią, z której lepi prostą, choć skrzącą się erudycją opowieść o niczym,... i o wszystkim. Niewielu autorów potrafi zajmująco pisać o tak prostych, zwyczajnych czynnościach jak picie herbaty z miętą w marokańskiej czajchanie czy wędrówce po plaży i przyglądaniu się przeróżnym odpadom i śmieciom wyrzuconym przez ocean. Proza trochę jak u Stasiuka, tylko subtelniejsza i - no właśnie- delikatniejsza, ni to eseistyka, proza podróżna, impresje, wspomnienia, a gdzieś tam przewija się nieustannie postać Jana Potockiego, jako swoiste 'alter ego' autora. Warto oddać się lekturze i powoli 'sączyć' opowieść strona po stronie, czerpiąc niewymawialną przyjemność z prostego obcowania z literacką opowieścią: w książce tej Krzysztof Środa nieraz powtarza-jak refren, a może jak memento- czasami lepiej przeczytać o czymś, niż to zobaczyć...
Kolejna krótka, niewielka objętościowo porcja przedziwnej prozy Krzysztofa Środy. Opowieść o Maroku, Czeczenii, Polsce, byciu tu i tam, zbiegach okoliczności, podskórnych przeczuciach, mistycznych niemalże przepowiedniach 'starików' z górskich aułów, piętnie przemocy i wojny, świetle i mgle Magrebu. Jak zwykle Środa daje popis estetycznego wyczucia, mistrzowskiego panowania...
więcej Pokaż mimo toBardzo dojrzała, nienachalna proza. Chętnie sięgnę po inne pozycje tego autora. Polecam.
Bardzo dojrzała, nienachalna proza. Chętnie sięgnę po inne pozycje tego autora. Polecam.
Pokaż mimo toTa książka nie ma sensu
Ta książka nie ma sensu
Pokaż mimo toAutor mowil, ze nie bedzie to ksiazka przyjemna, a ona wlasnie byla dla mnie bardzo przyjemna - troche migawki, troche sen, troche jawa. Ma sie ochote isc pusta ulica w jakims dalekim kraju (Maroku?) i nucic pod nosem.
Autor mowil, ze nie bedzie to ksiazka przyjemna, a ona wlasnie byla dla mnie bardzo przyjemna - troche migawki, troche sen, troche jawa. Ma sie ochote isc pusta ulica w jakims dalekim kraju (Maroku?) i nucic pod nosem.
Pokaż mimo toBardzo to jest ładne. Delikatne - to słowo wielokrotnie przewija się w tekście. Zapleść Czeczenię z Marokiem i kapkami wahabizmu, w celu pokazania współczesnej sytuacji islamu to pomysł karkołomny, a tutaj i udany, i nieudany. Powiódł się, bo jak już wspomniałam, to jest bardzo ładne. Nie powiódł, bo jednak okropnie powierzchowne, wrażeniowe i naskórkowe. Zwłaszcza, że autor w Maroko nie pyta, niemal nie rozmawia z ludźmi. Z czego buduje swój obraz? Z domysłów i wrażeń. Z przedmiotów. I z tego, co przetworzyli i zrozumieli inni. Ale jednak jest coś prawdziwego w tej opowieści. Może obserwator? Może właśnie nasza, współczesna, europejska percepcja? Niby podróż jest teraz łatwiejsza i dostępna niemal dla każdego, tylko w jaki sposób ją konsumujemy? Co z niej bierzemy? Jeszcze na własnym, pewnym gruncie rozmowa z innym (jakby z góry) jest możliwa. Ale na obcym gruncie już nie. Bo może trzeba by wejść w rolę tego słabszego? Tego nieporadnego, który nie wie i nie rozumie? Który musi wykonać więcej pracy niż ci, co wiedzą, bo tu się urodzili. O ile łatwiej jest zwiedzać, snuć się po kawiarniach i projektować swoje doświadczenia i przekonania na napotkane obrazy.
Bardzo to jest ładne. Delikatne - to słowo wielokrotnie przewija się w tekście. Zapleść Czeczenię z Marokiem i kapkami wahabizmu, w celu pokazania współczesnej sytuacji islamu to pomysł karkołomny, a tutaj i udany, i nieudany. Powiódł się, bo jak już wspomniałam, to jest bardzo ładne. Nie powiódł, bo jednak okropnie powierzchowne, wrażeniowe i naskórkowe. Zwłaszcza, że...
więcej Pokaż mimo toLubię tę szkołę reportażu, gdzie dominują krótkie zdania. Krzysztof Środa wypuszcza je jak strzały. Pojedynczo lub seriami, często celnie. "Las nie uprzedza" to zbiór refleksji, których źródłem są spotkania pisarza z Czeczenami i jego podróże po Maroku. Autor ze swobodą szermuje kontrastem. Opisy ulic, budynków skąpanych w nieskazitelnym świetle, rytuał zaparzania herbaty, a z drugiej strony opary wojny i sprawy, o których lepiej nie pamiętać. Delikatność i brutalność. Piękno, a pod spodem niepokój. Bliskość i niepewność zarazem. Taka jest dla mnie ta książka. Opowiada o życiu, które jest ambiwalentne.
Lubię tę szkołę reportażu, gdzie dominują krótkie zdania. Krzysztof Środa wypuszcza je jak strzały. Pojedynczo lub seriami, często celnie. "Las nie uprzedza" to zbiór refleksji, których źródłem są spotkania pisarza z Czeczenami i jego podróże po Maroku. Autor ze swobodą szermuje kontrastem. Opisy ulic, budynków skąpanych w nieskazitelnym świetle, rytuał zaparzania herbaty,...
więcej Pokaż mimo toRaz Maroko, raz Mongolia.
Krzysztofowi Środzie tym razem chodzi o coś więcej niż podróżowanie. To zapiski z tego co ma się zdarzyć, ale wcale się tego nie chce. Wręcz człowiek szuka odwrotu od takich sytuacji, a najlepiej gdyby w ogóle do nich nie doszło. Esejowi to bliskie jest, ale nim nie jest. Bywa, w kilku miejscach. Głównym tematem jest zło uosobione w postaci wojny. Czeczen, który tu jest główną postacią, wieszczy rychłe jej nadejście. Autor niechętnie w to wierzyć chce, odsuwa swe myśli, a z czasem pała niechęcią do dalszych spotkań z tym człowiekiem. Zajmują połączenia opowieści Asłama o wojnie w Czeczenii z podróżami Środy do Maroka. Niewątpliwie to pozostawia czytelnikowi pole manewru w obrębie interpretacji książki.
W trakcie nawiązuje do twórczości Jana Potockiego. Niby ma być idylla, ale jednak autor „Rękopisu…” strzelił sobie w głowę. I tu zachodzi nieporządek myśli autora, że jak to możliwym było. Nie on jeden nad tym rozważał. Pięknie pisana jest to proza. Środa umiejętnie zestawia wyrazy obok siebie, aby nas oczarować, ale i dotknąć umiejętnie, podrażnić we właściwe miejsca. Pytania Asłama o broń, o sytuację gdyby Rosjanie weszli do Polski brzmią bardzo złowrogo i jakoś tak blisko. Niepokoju autor zaznaje również w Maroku, gdzie jako Europejczyk staje się widoczny. Znakomita proza. Rzadka okoliczność do rozważań o rzeczach istotnych.
Inne: http://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
Raz Maroko, raz Mongolia.
więcej Pokaż mimo toKrzysztofowi Środzie tym razem chodzi o coś więcej niż podróżowanie. To zapiski z tego co ma się zdarzyć, ale wcale się tego nie chce. Wręcz człowiek szuka odwrotu od takich sytuacji, a najlepiej gdyby w ogóle do nich nie doszło. Esejowi to bliskie jest, ale nim nie jest. Bywa, w kilku miejscach. Głównym tematem jest zło uosobione w postaci wojny....