Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To moja ulubiona z trzech książek Marty. Są klasyki z tradycyjnej kuchni, ale niektóre podkręcone w ciekawy sposób. Od razu chce się próbować przepisów.

To moja ulubiona z trzech książek Marty. Są klasyki z tradycyjnej kuchni, ale niektóre podkręcone w ciekawy sposób. Od razu chce się próbować przepisów.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna książka - przepięknie i ciekawie wydana, większość produktów zawiera łatwo dostępne i lokalne produkty. Bardzo ciekawy podział - zamiast standardowego podziału na "zupy" "sałatki" jest podział na województwa. Autor przedstawia historię potraw, skąd wzięły się w danym regionie. Można się zainspirować i spróbować czegoś nowego.

Świetna książka - przepięknie i ciekawie wydana, większość produktów zawiera łatwo dostępne i lokalne produkty. Bardzo ciekawy podział - zamiast standardowego podziału na "zupy" "sałatki" jest podział na województwa. Autor przedstawia historię potraw, skąd wzięły się w danym regionie. Można się zainspirować i spróbować czegoś nowego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Spodziewałam się czegoś więcej - mam już spory staż w wegańskim gotowaniu i wiele przepisów dla mnie było oczywistych i mało interesujących. W dodatku przepisów w porównaniu do innych książek kucharskich nie ma za wielu, wstęp również jest przydługi. Polecam dla osób, które uczą się dopiero gotować (nie tylko wegańskich przepisów)

Spodziewałam się czegoś więcej - mam już spory staż w wegańskim gotowaniu i wiele przepisów dla mnie było oczywistych i mało interesujących. W dodatku przepisów w porównaniu do innych książek kucharskich nie ma za wielu, wstęp również jest przydługi. Polecam dla osób, które uczą się dopiero gotować (nie tylko wegańskich przepisów)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny pomysł, który z biegiem akcji staje się coraz bardziej absurdalny i miałam wrażenie, że wymknął się autorowi spod kontroli. O ile pierwsze sto stron przeczytałam z zaciekawieniem, czując dreszczyk emocji, tak później czytałam momentami na siłę, byle dojść do rozwiązania historii.

Świetny pomysł, który z biegiem akcji staje się coraz bardziej absurdalny i miałam wrażenie, że wymknął się autorowi spod kontroli. O ile pierwsze sto stron przeczytałam z zaciekawieniem, czując dreszczyk emocji, tak później czytałam momentami na siłę, byle dojść do rozwiązania historii.

Pokaż mimo to

Okładka książki Autor przychodzi wieczorem Joanna Bator, Max Cegielski, Tadeusz Cegielski, Ryszard Ćwirlej, Andrzej Czcibor-Piotrowski, Mariusz Czubaj, Joanna Fabicka, Marek Kochan, Krystyna Kofta, Włodzimierz Kowalewski, Marek Krajewski, Zygmunt Miłoszewski, Marta Mizuro
Ocena 5,4
Autor przychod... Joanna Bator, Max C...

Na półkach:

Jak to ze zbiorami opowiadań bywa, jedne są lepsze, inne gorsze. Z jednej strony- ciekawe podejście do 20-lecia istnienia wydawnictwa, jednak mam wrażenie, iż większość autorów potraktowała temat "czytelnik, autor, książka" bardzo dosłownie i przez to, czytając kilka opowiadań tuż po sobie, można się zwyczajnie znudzić. Dla mnie najciekawszą częścią było opowiadanie Marcina Wrońskiego, za które dałabym dużo wyższą ocenę, ale cała reszta nie zachwyca. Podobały mi się też opowiadania Bator i Miłoszewskiego.

Jak to ze zbiorami opowiadań bywa, jedne są lepsze, inne gorsze. Z jednej strony- ciekawe podejście do 20-lecia istnienia wydawnictwa, jednak mam wrażenie, iż większość autorów potraktowała temat "czytelnik, autor, książka" bardzo dosłownie i przez to, czytając kilka opowiadań tuż po sobie, można się zwyczajnie znudzić. Dla mnie najciekawszą częścią było opowiadanie Marcina...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na wstępie zaznaczę, że ocena "gwiazdkowa" nieco różni się w tym wypadku od ocen innych książek. Zaznaczyłam "rewelacyjna", bo nie oceniałam tu literackiego poziomu, a raczej moje własne odczucia do historii czyjegoś życia.

Morgi, co już wielokrotnie zostało tu zaznaczone, jest legendą skoków narciarskich, postacią przesympatyczną, która budziła duże zainteresowanie opinii publicznej. Dla wszystkich kibiców tego sportu będzie to bardzo ciekawa historia, pokazująca inną perspektywę także na to, co dzieje się w bieżącym roku w skokach narciarskich.
Thomas opowiada przede wszystkim historię od ostatniego upadku na skoczni w Kulm, do powrotu na Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Morgi zwraca uwagę na to, co często się pomija, oglądając skoki przed telewizorem- na ogromne niebezpieczeństwo, jakie jest wpisane w tę dyscyplinę. Mam wrażenie, że ostatnio dyskusja wokół sportu koncentruje się przede wszystkim na kwestiach psychologicznych. Oczywiście, one też są niezwykle istotne, ale trochę pomija się ten aspekt, jakim jest sama istota skoków- to, że sportowcy za każdym razem, jakby nie patrzeć, igrają z naturą.
To Morgi zwracał uwagę wielokrotnie na bezpieczeństwo zawodników i ta książka pozwala zrozumieć, skąd jego motywacja, by coś zmienić w organizacji zawodów.

Bardzo ciekawa możliwość zapoznania się ze światem, który widzowie poznają z reguły tylko powierzchownie.

Na wstępie zaznaczę, że ocena "gwiazdkowa" nieco różni się w tym wypadku od ocen innych książek. Zaznaczyłam "rewelacyjna", bo nie oceniałam tu literackiego poziomu, a raczej moje własne odczucia do historii czyjegoś życia.

Morgi, co już wielokrotnie zostało tu zaznaczone, jest legendą skoków narciarskich, postacią przesympatyczną, która budziła duże zainteresowanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna, wymownie smutna, nastrojowa i tajemnicza. Nie będę się rozpisywać nad legendą, powiem tylko, że to jedna tych książek, których popularność nie jest ani odrobinę niezasłużona. Ponadczasowy klasyk.

Piękna, wymownie smutna, nastrojowa i tajemnicza. Nie będę się rozpisywać nad legendą, powiem tylko, że to jedna tych książek, których popularność nie jest ani odrobinę niezasłużona. Ponadczasowy klasyk.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To było moje pierwsze spotkanie z Alice Munro i z pewnością niedługo sięgnę po coś jeszcze z dorobku autorki.
"Coś, o czym chciałam ci powiedzieć" to zbiór opowiadań, które musiałam przeplatać lekturą innych książek, bo niestety po przeczytaniu trzech ciągiem, zrobiły się bardzo monotonne. Pierwsze, tytułowe opowiadanie zachwyciło mnie całkowicie, lecz niestety potem lektura nie wciągnęła mnie aż tak, jak oczekiwałam po początku.
Nie chcę i nie mogę powiedzieć, że w całokształcie nie podobał mi się ten zbiór opowiadań. Oceniam całość pozytywnie, ale bez specjalnego zachwytu. Mam nadzieję, że kolejne opowiadania Munro będą nieco ciekawsze i bardziej zróżnicowane.

To było moje pierwsze spotkanie z Alice Munro i z pewnością niedługo sięgnę po coś jeszcze z dorobku autorki.
"Coś, o czym chciałam ci powiedzieć" to zbiór opowiadań, które musiałam przeplatać lekturą innych książek, bo niestety po przeczytaniu trzech ciągiem, zrobiły się bardzo monotonne. Pierwsze, tytułowe opowiadanie zachwyciło mnie całkowicie, lecz niestety potem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najnowsza z książek Moniki Jaruzelskiej, która bardzo dobrze zamyka trylogię. Po dwóch śmieszno-gorzkich przyszedł czas na nostalgiczną, refleksyjną, jednak nie smutną w swoim ogólnym wymiarze.

"Oddech" to etap życia Jaruzelskiej niedługo po śmierci ojca. Autorka pisze więcej o sobie i o swoich emocjach, niż w poprzednich częściach, jednak jest to dla mnie oczywiste i zrozumiałe, bo to już nie opowieść o rodzinie, a bardziej o tym, jak nauczyć się żyć od nowa. A może nie od nowa, ale jak rozpocząć kolejny etap. Podziwiam autorkę za pokazanie wielu słabości, za po prostu szczerą rozmowę z czytelnikiem, która tylko pogłębiła moją sympatię dla Moniki Jaruzelskiej.

Najnowsza z książek Moniki Jaruzelskiej, która bardzo dobrze zamyka trylogię. Po dwóch śmieszno-gorzkich przyszedł czas na nostalgiczną, refleksyjną, jednak nie smutną w swoim ogólnym wymiarze.

"Oddech" to etap życia Jaruzelskiej niedługo po śmierci ojca. Autorka pisze więcej o sobie i o swoich emocjach, niż w poprzednich częściach, jednak jest to dla mnie oczywiste i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O Monice Jaruzelskiej wiedziałam wcześniej, że jest kimś pokroju "blogerki modowej" i obejrzałam odcinek programu Kuby Wojewódzkiego z jej udziałem. No i oczywiście wiem, kim jest, czy raczej był, jej ojciec. Ale to wszystko.
Już oglądając program Wojewódzkiego, zaczęłam żywić do Jaruzelskiej pozytywne uczucia, pokazała się jako błyskotliwa, inteligentna kobieta. Babka z klasą. I z jajami!

Sięgnęłam po tę książkę bez większych oczekiwań. Kolejna biografia, może kilka anegdotek, rodzinne opowieści na historycznym tle. Opowieść składa się z krótkich epizodów, scenek porozrzucanych w czasie, jednak ogólnie zachowujących konwencję od dzieciństwa do współczesnych czasów. Myślę, że dzięki temu nie jest to nudna i nużąca historia, a bardzo żywa, dokładnie taka jak większość naszych wspomnień- fragmentaryczna.
Spodobał mi się sposób narracji Moniki Jaruzelskiej, dynamiczny, inteligentny i absorbujący. I spodobała mi się jej postawa i argumentacja.
Mogę sobie tylko wyobrażać, jakie konsekwencje niesie ze sobą nazwisko "Jaruzelska". Ale autorka nie koncentruje się tu na wadach, raczej mówi o budowaniu swojego własnego wizerunku, mając właśnie taki fundament.

Widząc generała Jaruzelskiego i jego żonę, a także wiele postaci istotnych dla komunizmu z perspektywy Jaruzelskiej, można odnaleźć inną perspektywę. Nie ma tu nic szokującego, czy skandalicznego. Niektórych może zaskoczyć to wyważenie, jednak wydaje mi się, że przeczytanie tej książki dobrze zrobi osobom, zajmującym skrajne stanowiska w sprawie Jaruzelskiego.

Mogę tylko polecić. Czyta się bardzo przyjemnie, a przy okazji mona sobie wiele spraw przemyśleć.

O Monice Jaruzelskiej wiedziałam wcześniej, że jest kimś pokroju "blogerki modowej" i obejrzałam odcinek programu Kuby Wojewódzkiego z jej udziałem. No i oczywiście wiem, kim jest, czy raczej był, jej ojciec. Ale to wszystko.
Już oglądając program Wojewódzkiego, zaczęłam żywić do Jaruzelskiej pozytywne uczucia, pokazała się jako błyskotliwa, inteligentna kobieta. Babka z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Odyseja rodziny Wajdenfeldów to historia wielu polskich rodzin- deportowanych na wschód, na Sybir, w nieznane. Wydawać by się mogło, że po amnestii Polaków powrót z miejsca zesłania będzie już tylko formalnością, jednak w ZSRR nic nie mogło być proste i oczywiste. Tułaczka rodziny i znajomych, przerzucanie z miejsca do miejsce, niepewność komu można zaufać, obawa przed Rosjanami...
Niepojęta jest dla mnie siła Wajdenfeldów i wielu innych w podobnej sytuacji. Rodzina Stefana przetrwała, zdołali utrzymać się razem i przy tym- nie stracić nadziei i wiary w przyszłość. Autor książki i właściciel zawartych w niej wspomnień napisał przy tym powieść lekkim językiem, przystępnym każdemu, a mimo tego nie zgubił jej esencji- zatrważających poczynań Rosjan.
To nie jest książka tylko dla wielbicieli historii, rzekłabym, że jest nawet na odwrót. Ktoś, kto wcześniej nie interesował się tym tematem, może w łatwy sposób poznać losy Polaków w trakcie II wojny światowej.

Odyseja rodziny Wajdenfeldów to historia wielu polskich rodzin- deportowanych na wschód, na Sybir, w nieznane. Wydawać by się mogło, że po amnestii Polaków powrót z miejsca zesłania będzie już tylko formalnością, jednak w ZSRR nic nie mogło być proste i oczywiste. Tułaczka rodziny i znajomych, przerzucanie z miejsca do miejsce, niepewność komu można zaufać, obawa przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam "Najgorętsze lato" tuż po lekturze "Jasnych dni" Zsuzsy Bank i może to właśnie to porównanie z pierwszą książką sprawiło, że nie odnalazłam w tych opowiadaniach tego, co chciałam. Są napisane w pięknym stylu Bank i na pewno ich literacki poziom nadal zachwyca, ale może to kwestia długości opowiadań. Krótkie spotkania z postaciami, o których niby coś wiemy, a nie wiemy praktycznie niczego... Za dużo postaci, za dużo wątków, za mało stron o każdym z nich. Wolałabym dwa, trzy opowiadania i jednak wniknięcie w psychikę bohaterów, niczym z "Jasnych dni", gdzie autorka popisała się prawdziwym kunsztem i znajomością mechanizmów rządzących człowiekiem. Trochę szkoda, ale wciąż bardzo ładne.

Przeczytałam "Najgorętsze lato" tuż po lekturze "Jasnych dni" Zsuzsy Bank i może to właśnie to porównanie z pierwszą książką sprawiło, że nie odnalazłam w tych opowiadaniach tego, co chciałam. Są napisane w pięknym stylu Bank i na pewno ich literacki poziom nadal zachwyca, ale może to kwestia długości opowiadań. Krótkie spotkania z postaciami, o których niby coś wiemy, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To piękna opowieść o dzieciństwie i przyjaźni, które wraz z biegiem czasu nieuchronnie ewoluują, zmieniając nas samych. Seri, Aja i Karl dorastają w małym miasteczku. Pozornie nic nie powinno tych dzieci ze sobą połączyć, a jednak. Nić między nimi związała ich na tyle mocno, że razem idą przez życie. Zsusa Bank opowiada historię o zwykłym życiu, z jego rozczarowaniami i dramatami. Każdy z bohaterów nosi w sobie bolesne wspomnienia, kładące się cieniem na ich jasnych dniach dzieciństwa, czas rozwiązuje jedne z zagadek, a inne wciąż pozostają nierozwiązane. Autorka stworzyła bardzo krzepiący obraz życia, w którym kłamstwa można przezwyciężyć miłością i przyjaźnią.

To piękna opowieść o dzieciństwie i przyjaźni, które wraz z biegiem czasu nieuchronnie ewoluują, zmieniając nas samych. Seri, Aja i Karl dorastają w małym miasteczku. Pozornie nic nie powinno tych dzieci ze sobą połączyć, a jednak. Nić między nimi związała ich na tyle mocno, że razem idą przez życie. Zsusa Bank opowiada historię o zwykłym życiu, z jego rozczarowaniami i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Sven Hannawald. Tryumf. Upadek. Powrót do życia Sven Hannawald, Ulrich Pramann
Ocena 7,1
Sven Hannawald... Sven Hannawald, Ulr...

Na półkach:

Jako miłośniczka skoków narciarskich nie mogłam nie przeczytać tej książki. Postać Svena Hannawalda kojarzy każdy, kto tym sportem zainteresował się choć trochę. Postać niezwykle ciekawa i dość tragiczna.

Trudno oceniać tę książkę, bo przecież odjęcie punktów za "fabułę" lub za "rozwój wydarzeń" byłoby niedorzecznością. Mimo że wiedziałam, jak potoczyły się losy tego niemieckiego skoczka, to jednak lektura zapewniła mi dreszczyk emocji i adrenaliny.
Narracja książki prowadzona jest prostym językiem, ale to jej atut. Sven rozpoczyna swoją opowieść od triumfalnego skoku, dzięki któremu jako pierwszy w historii Turnieju Czterech Skoczni, wygrał zarówno turniej, jak i zawody na wszystkich czterech skoczniach. Jest to moment, w którym jak sam Sven przyznaje, coś się zmieniło. Tak ważne i doniosłe wydarzenie w historii sportu musiało odbić się na psychice młodego chłopaka, który nagle stał się medialnym bohaterem i ikoną skoków.
Potem wraz ze Svenem wędrujemy od czasów jego dzieciństwa, przez początki kariery do momentu triumfu. Hannawald, który pochodził i wychował się w NRD, opowiada jak we wschodnich Niemczech zorganizowana była machina szkolenia młodych zawodników, opowiada o surowej dyscyplinie i o samodzielności, której bardzo szybko musiał się nauczyć.
Początki kariery to lata drobnych sukcesów i porażek, stopniowego budowania swojej pozycji i przede wszystkim- ciągłego stawiania sobie wyzwań, życia w ciągłym napięciu, stosowania ostrej diety i samokontroli.
Wszystko to doprowadza w końcu do triumfu i eksplozji formy niemieckiego skoczka, ale przynosi mu także załamanie psychiczne, a walka z własną psychiką okazuje się dla Svena o wiele większym wzywaniem, niż sportowe treningi.

Myślę, że biografia Hannawalda powinna ucieszyć każdego miłośnika skoków narciarskich lub generalnie sportu. To opowieść nie tylko o samej dyscyplinie skoków narciarskich, ale może przede wszystkim o funkcjonowaniu sportowca, o olbrzymiej presji i wielkich ambicjach. Historia Svena może pokazać każdemu, nie tylko sportowcom, że nie zawsze trzeba być najlepszym .

Jako miłośniczka skoków narciarskich nie mogłam nie przeczytać tej książki. Postać Svena Hannawalda kojarzy każdy, kto tym sportem zainteresował się choć trochę. Postać niezwykle ciekawa i dość tragiczna.

Trudno oceniać tę książkę, bo przecież odjęcie punktów za "fabułę" lub za "rozwój wydarzeń" byłoby niedorzecznością. Mimo że wiedziałam, jak potoczyły się losy tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sama nie wiem, co mi w tej książce nie pasuje. A jednak... bardzo trudno mi było przez nią przebrnąć. Uważam, że autor momentami naprawdę błyszczy świetną narracją, pięknymi, poetyckimi opisami, ale w całokształcie powieść jest dość nudna.

Sama nie wiem, co mi w tej książce nie pasuje. A jednak... bardzo trudno mi było przez nią przebrnąć. Uważam, że autor momentami naprawdę błyszczy świetną narracją, pięknymi, poetyckimi opisami, ale w całokształcie powieść jest dość nudna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Poradnik pozytywnego myślenia" ma tę magiczną cechę, która sprawia, że nawet zatwardziali życiowi pesymiści po lekturze zaczną zastanawiać się nad tym, czy faktycznie wszystko musi zawsze być złe. Bo w zasadzie wystarczy przyjąć inny punkt widzenia, punkt widzenia, którego zawzięcie broni Pat, pomimo depresji i innych psychiatrycznych dolegliwości. Choć jest to powieść pełna humoru, nadaje się także, a może przede wszystkim do refleksji. I zostawia człowieka z umysłem przepełnionym wiarą i właśnie optymizmem. Na letnie dni nie ma lepszej książki.

"Poradnik pozytywnego myślenia" ma tę magiczną cechę, która sprawia, że nawet zatwardziali życiowi pesymiści po lekturze zaczną zastanawiać się nad tym, czy faktycznie wszystko musi zawsze być złe. Bo w zasadzie wystarczy przyjąć inny punkt widzenia, punkt widzenia, którego zawzięcie broni Pat, pomimo depresji i innych psychiatrycznych dolegliwości. Choć jest to powieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była dla mnie słodko-gorzka lektura. Głównego bohatera powieści poznajemy, gdy w trakcie podróży metrem doświadcza prawie całkowitej utraty pamięci. Prawie całkowitej, bo wie, jak się poruszać, jak mówić, wie, co to metro. Ale zapomniał kim jest, czym się zajmuje i jakie jest jego życie. Vaughan nie pamięta, że właśnie rozwodzi się ze swoją żoną. W dodatku nie pamięta, że ich małżeństwo było nieudane, a on sam nie sprawdził się w roli męża. Vaughan dostaje szanse, by zmienić swoje życie. Losy bohatera potrafią rozbawić do łez, choćby kiedy przypomina sobie, że jest też ojcem lub gdy wsiada za kierownicę i próbuje prowadzić. Z drugiej strony czytelnik zastanawia się nad tym, jak trudne musi być odnalezienie się na nowo w starej rzeczywistości. Z czystym sumieniem polecam tę książkę na przynajmniej dwa długie wieczory.

To była dla mnie słodko-gorzka lektura. Głównego bohatera powieści poznajemy, gdy w trakcie podróży metrem doświadcza prawie całkowitej utraty pamięci. Prawie całkowitej, bo wie, jak się poruszać, jak mówić, wie, co to metro. Ale zapomniał kim jest, czym się zajmuje i jakie jest jego życie. Vaughan nie pamięta, że właśnie rozwodzi się ze swoją żoną. W dodatku nie pamięta,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje pierwsze spotkanie z Jakubem Ćwiekiem i może dlatego ta książka bardzo mi się spodobała. Nie miałam konkretnego nastawienia przed lekturą. Akurat w bibliotece „Dreszcz” rzucił mi się w oczy i przypomniałam sobie, że kiedyś coś o autorze i jego wytworach słyszałam i zaplanowałam, że dowiem się, o co chodzi.
Głównym bohaterem jest Rysiek, zwany też Zwierzem, podstarzały rockman, który z biegiem lat ani myśli porzucić rozrywkowego stylu życia. Zamiast do pracy Zwierz wędruje grywać na gitarze w parku. Pewnego dnia Zwierza trafia piorun i mężczyzna zyskuje nadprzyrodzone moce. Co z nimi zrobi, jak się zachowa, czy zostanie superbohaterem- to wszystko musicie przeczytać sami.
Ja mogę powiedzieć, że przeczytać warto. Czyta się szybko i przyjemnie, z racji mojego uwielbienia dla rock’n’rolla uprzyjemniłam sobie czytanie odpowiednim zestawem muzycznym i bardzo dobrze się całość komponowała. Rychu to świetna postać, bardzo dobrze wykreowana. W niektórych opiniach pojawiają się opinie, że śląska gwara, którą mówi przyjaciel Zwierza, Alojzy, utrudnia lekturę. Dla mnie to kompletna bzdura i właśnie ta cecha działa na korzyść książki. Lubię, gdy postaci mają indywidualny język i właśnie gwara, tak często spotykana w Katowicach, dodaje bohaterowi charakteru.
Nie wiem, czy przeczytam „Kłamcę”, bo to jednak nie do końca moja literatura. Ale pierwsze spotkanie z Jakubem Ćwiekiem zdecydowanie było udane.

To moje pierwsze spotkanie z Jakubem Ćwiekiem i może dlatego ta książka bardzo mi się spodobała. Nie miałam konkretnego nastawienia przed lekturą. Akurat w bibliotece „Dreszcz” rzucił mi się w oczy i przypomniałam sobie, że kiedyś coś o autorze i jego wytworach słyszałam i zaplanowałam, że dowiem się, o co chodzi.
Głównym bohaterem jest Rysiek, zwany też Zwierzem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta powieść to samo życie. Może właśnie dlatego momentami wydaje się zbyt monotonna, wręcz nudna. A jednak pomimo tych cech- "Adieu. Przypadki Księdza Grosera" czyta się bardzo dobrze.
Wydaje mi się, że to dobra powieść dla zupełnych laików w dziedzinie życia księży. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy Kościół kojarzy się często tylko ze skandalami i chciwością.
Ksiądz Groser jest księdzem bardzo ludzkim. W dodatku- wyobraźcie sobie!- przyjaciele i znajomi mówią do niego per Wacek. A biskup nosi imię Zdzisio. W dodatku księża mają swoje zainteresowania- wspinaczkę górską, muzykę. Autor powieści pokazuje też drugą stronę medalu, czyli samotność, walkę z pokusą lub z uzależnieniami.
Polecam tę powieść, bowiem dotyczy ona oryginalnej tematyki, została napisana lekkim i przyjemnym językiem. Ja po lekturze tej części na pewno pokuszę się o przeczytanie kontynuacji losów Grosera.

Ta powieść to samo życie. Może właśnie dlatego momentami wydaje się zbyt monotonna, wręcz nudna. A jednak pomimo tych cech- "Adieu. Przypadki Księdza Grosera" czyta się bardzo dobrze.
Wydaje mi się, że to dobra powieść dla zupełnych laików w dziedzinie życia księży. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy Kościół kojarzy się często tylko ze skandalami i chciwością.
Ksiądz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Muchy w zupie i inne dramaty" jest świetną propozycją na książkę do zrelaksowania się. To zapiski z codziennego życia, migawki zwyczajnych losów polskiej rodziny. Nie ma tu żadnego wydumania, zadumania. Jest za to olbrzymia porcja poczucia humoru, niczym wspomniany przez autorkę bigos z kapusty ważącej 5 kilo!

"Muchy w zupie i inne dramaty" jest świetną propozycją na książkę do zrelaksowania się. To zapiski z codziennego życia, migawki zwyczajnych losów polskiej rodziny. Nie ma tu żadnego wydumania, zadumania. Jest za to olbrzymia porcja poczucia humoru, niczym wspomniany przez autorkę bigos z kapusty ważącej 5 kilo!

Pokaż mimo to