-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-02
2023-10-15
"Czarnobyl. To wojna nad wojnami. Człowiek nigdzie się nie ukryje. Ani na ziemi, ani w wodzie, ani w niebie".
Gdyby nie katastrofa, która się wydarzyła w tamtejszej elektrowni atomowej, byłoby to jedno z wielu anonimowych miast na Ukrainie. Jednak wydarzenia z 26 kwietnia 1986 roku przyniosły mu niechlubny rozgłos. Przyznaje, że sama nazwa wywołuje we mnie nieprzyjemne uczucia. To, co się wówczas wydarzyło znam z relacji moich rodziców, z programów telewizyjnych i artykułów internetowych.
Z tym większym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę. Autorka zawarła w niej kilkadziesiąt wypowiedzi osób dotkniętych skutkami tragedii. To zresztą celowy i zrozumiały zabieg. Aby dotrzeć do ludzkich serc i je poruszyć, warto przedstawić dramatyczne wydarzenia oddając głos ich świadkom.
Przedstawia historię, która się dokonała i pochłonęła określoną liczbę ofiar. To też zapis ludzkich dramatów oraz krzyk ich niemocy. Dzięki "Czarnobylskiej modlitwie" zostanie po nich trwały ślad, co okaże się istotne zwłaszcza w momencie, kiedy już ich zabraknie. Jest to także swego rodzaju przestroga dla potomnych.
Przeżyłam spore zaskoczenie, kiedy zorientowałam się, że z książki wyłania się obraz społeczeństwa poddawanego wieloletniej indotrynacji. Według oficjalnych przekazów radzieckie elektrownie atomowe były na tyle bezpieczne, że mogły nawet stać na Placu Czerwonym! Zresztą pierwsze medialne doniesienia o wybuchu reaktora były równie irracjonalne. Informowano, że sytuacja jest niegroźna, a pożar ugaszono. Komunistyczny aparat władzy wszystko utajniał i głuchy był na apele rozsądnych i inteligentnych ludzi.
To niezwykła książka, o życiowej mądrości prostych ludzi, którzy byli mocno związani ze swoją ziemią, że nie chcieli jej opuścić. O bohaterskich strażakach, żołnierzach i górnikach, którzy często przeczuwali, że idą na pewną śmierć, ale wiedzieli, że tak trzeba. Że ich ofiara pozwoli ocalić tysiące istnień. O dzieciach, które nie rozumieją dlaczego są inne od swoich rówieśników. I o systemie totalitarnym, systemie absurdu, pogardy i nieporadności, w którym decyzje podejmuje garstka tępych półgłówków. Książka Aleksijewicz to zapiski pełne emocji, które głęboko zapadają w pamięć.
Świetny reportaż! Warty każdej minuty nad nim spędzonej.
"Czarnobyl. To wojna nad wojnami. Człowiek nigdzie się nie ukryje. Ani na ziemi, ani w wodzie, ani w niebie".
Gdyby nie katastrofa, która się wydarzyła w tamtejszej elektrowni atomowej, byłoby to jedno z wielu anonimowych miast na Ukrainie. Jednak wydarzenia z 26 kwietnia 1986 roku przyniosły mu niechlubny rozgłos. Przyznaje, że sama nazwa wywołuje we mnie nieprzyjemne...
2023-09-08
Kto z nas nie słyszał o anoreksji? O chęci bycia lekkim jak piórko? Bycia chudym? Problem został opisany w książce Hedi Hassenmuller "W sidłach anoreksji".
Maja była zawsze wyjątkowa na swój sposób. Była inteligentna, szczupła i delikatna. Aż zaczął się okres dojrzewania. To normalna rzecz, więc czemu się tak bała? Gdy dostała pierwszej miesiączki, zaczęła się odchudzać. Nie chciała być taka jak te dziewczyny, które dojrzewają. Ona chciała być taka jak teraz.
Niestety bardzo łatwo jest przekroczyć tę niewidzialną, cienką granicę. Anoreksja jest chorobą psychiczną. Ten problem leży głęboko w duszy. Maja jest idealnym przykładem. Robiła wszystko, żeby zadowolić swoją matkę.
Nikt nie myśli o tym poważnie, zawsze anorektyczki są obiektem kpin i poniżeń...bo jak można się do takiego stanu doprowadzić. Z tej choroby ciężko jest wyjść. To nie jest tak, jak wiele osób mówi, że wystarczy tylko jeść.
Ogólnie książka godna uwagi i zainteresowania. W sumie dobrze, że wpadła mi w ręce.
Kto z nas nie słyszał o anoreksji? O chęci bycia lekkim jak piórko? Bycia chudym? Problem został opisany w książce Hedi Hassenmuller "W sidłach anoreksji".
Maja była zawsze wyjątkowa na swój sposób. Była inteligentna, szczupła i delikatna. Aż zaczął się okres dojrzewania. To normalna rzecz, więc czemu się tak bała? Gdy dostała pierwszej miesiączki, zaczęła się odchudzać....
2023-08-23
Książka "Miastowi. Slow food i aronia losu" jest zbiorem 21 historii ludzi, którzy po wielu latach egzystencji w wielkim mieście, zdecydowali się na życie na wsi. Opowieść o odwadze, pracy i sile realizacji marzeń, o życiu z pasją i poszukiwaniu sensu.
Można nazwać ich różnie; niepoprawni optymiści czy marzyciele. Ich historie zapalają jednak światełko w ciemnym tunelu, szczególnie jeżeli wydaje nam się, że nasze istnienie jest bez sensu, a wszelkie fantazje i pragnienia nigdy się nie spełnią.
Autorka, żeby poznać odpowiedź na pytanie: jak się żyje "miastowym" na wsi - żeby dotrzeć do prawdy - przemierzyła po Polsce tysiące kilometrów. Ta książka inspiruje do wyborów: stylu życia i miejsca życia, do odważnych decyzji, do zmian. Każda z tych 21 opowieści jest ciekawa i każda czegoś uczy. Jedna trafiają bardziej do czytelnika inne mniej.
"Miastowi..." - to lektura, która może stać się inspiracją, popchnąć do działania. Opisane w niej historie uświadamiają, że łamanie schematów i dążenie do celu, połączone z dużą determinacją, mają szansę zakończyć się sukcesem i sprawić, że odnajdziemy swoje miejsce na ziemi.
Książkę czyta się jednym tchem. Bohaterowie odpowiadają szczerze i konkretnie, a wszystko to z pięknymi zdjęciami oraz opisami.
Serdecznie polecam, szczególnie tym z Was, którzy są na życiowym zakręcie, nie wierzą w swoje możliwości i boją się realizacji marzeń. Warto próbować. Zawsze może się udać.
Książka "Miastowi. Slow food i aronia losu" jest zbiorem 21 historii ludzi, którzy po wielu latach egzystencji w wielkim mieście, zdecydowali się na życie na wsi. Opowieść o odwadze, pracy i sile realizacji marzeń, o życiu z pasją i poszukiwaniu sensu.
Można nazwać ich różnie; niepoprawni optymiści czy marzyciele. Ich historie zapalają jednak światełko w ciemnym tunelu,...
2023-08-16
"Ania" to książka, która z pewnością znajdzie się na półce każdego fana autorki.
Dwa ostatnie wieczory spędziłam w towarzystwie świetnej babeczki. Patrzyłam jak z małej łobuziary zmienia się w piękną kobietę, jak łamie serca, zachwyca reżyserów swoją naturalnością przed kamerą, jak staje się matką trójki dzieci. Jak zmaga się z trudną codziennością w Łodzi, jak kipi szczęściem w Turcji i jaki spokój bije od niej gdy jest w rodzinnej Gdyni. Jak ustawia pracę zawodową pod to, co dla niej najważniejsze - rodzina.
Przybylska była jedną z pierwszych ofiar tabloidów, która szczególnie doświadczyła ich wścibstwa. Im mocniej ją prześladowali, tym bardziej chroniła swoją prywatność, nie pozwalała na fotografowanie dzieci i wystawanie pod ich przedszkolem.
Książka jest zapisem wydarzeń i emocji Anny Przybylskiej. Zarówno tych dobrych, kiedy odnosiła sukcesy, jak i tych złych, kiedy np. mężczyźni, z którymi się wiązała ograniczali jej karierę zawodową lub wręcz zabraniali pracować. Są też historię związane nieprzemyślanymi decyzjami samej aktorki. Spora część biografii poświęcona jest także rodzinie, czyli Jarkowi i dzieciom. To był jej priorytet. Kiedy była w ciąży znikała z filmu i życia medialnego. To był czas dla niej i dla dziecka, które ma przyjść na świat.
Ania odeszła cichutko i spokojnie, przy mężu, mamie i siostrze. Była człowiekiem, z którym chce się przebywać. Który swoją obecnością i uśmiechem ubarwia nasze życie. Ta "łobuziara z urodą nastolatki i głosem Jana Himilsbacha" śpieszyła się. Jakby chciała jeść jak najwięcej w życiu przeżyć. Zdążyć...
Książka Grzegorza Kubickiego i Macieja Drzewieckiego daje taką szansę. Ania to była mądra, radosna i piękna kobieta. Taką widzimy ją też w tej książce.
Historia opowiedziana przez bliskich Ani skłania do refleksji życia - o tym, co jest najważniejsze w życiu...o tym, że życie trzeba wziąć we własne ręce i z niego korzystać, no i że nigdy nie wiadomo kiedy nas dopadnie coś, co nam je odbierze. Do tej pory jestem wstrząśnięta i ciągle myślą, co mogłabym zmienić w swoim życiu.
Właśnie takie powinny być książki. Gorąco polecam!!!!!
"Ania" to książka, która z pewnością znajdzie się na półce każdego fana autorki.
Dwa ostatnie wieczory spędziłam w towarzystwie świetnej babeczki. Patrzyłam jak z małej łobuziary zmienia się w piękną kobietę, jak łamie serca, zachwyca reżyserów swoją naturalnością przed kamerą, jak staje się matką trójki dzieci. Jak zmaga się z trudną codziennością w Łodzi, jak kipi...
2023-08-12
To kolejna pozycja Beaty Sabały-Zielińskiej o tematyce tatrzańskiej po książce poświęconej TOPR-owi. Tym razem autorka skupia się na schronisku w Dolinie Pięciu Stawów.
"Pięć Stawów. Dom bez adresu" to opowieść o tym, jak powstało kultowe schronisko w Tatrach. Najwyżej położone w polskiej części Tatr, oblegane przez tatromaniaków i wspinaczy, jest miejscem magicznym, którym od dziesięcioleci zarządza jedna rodzina. I o tym, jak wygląda zarządzanie takim obiektem.
W stu procentach zgadzam się z autorką książki, że wędrówka, chodzenie po górach, bycie sam na sam z naturą to "podróż w głąb siebie".
Wygląda na to, że nie tylko dolina jest wyjątkowa, ale i schronisko. Jedyne po polskiej stronie, do którego nie da się dojechać, ale też prowadzone przez szczególną rodzinę. Od kilku pokoleń Krzeptowscy tworzą to miejsce - zarządzają nim, mieszkają tam, przekazują wiedzę swoim dzieciom, wymyślają kolejne usprawnienia. Mam wrażenie, że to książka przede wszystkim o ludziach, którzy na swój dom wybrali to przepiękne miejsce. Anegdotki dotyczące poszczególnych osób przeplatają się z opisami codziennych obowiązków. Do tego garść opowieści o wojnie, ratowaniu ludzi, zakochaniach i niedźwiedziach.
W książce znajdziecie opisane szczęśliwe chwile jak i te tragiczne. Góry nie są bezpieczne, zwłaszcza zimą. Góry pochłonęły nie jedno istnienie. Jeden głupi błąd i nie ma człowieka. Dlatego apelują o rozwagę w górach i o odpowiedni strój.
Książka godna polecenia ze względu na cudowne zdjęcia. Piękna, twarda okładka przyciąga oko. Doskonale napisana. Piękna opowieść o pięknych ludziach. Mi dostarczyła wielu emocji. Uśmiałam się i wzruszyłam. Polecam każdemu, a zwłaszcza miłośnikom Tatr. Ja z ogromną przyjemnością kiedyś się tam wybiorę.
To kolejna pozycja Beaty Sabały-Zielińskiej o tematyce tatrzańskiej po książce poświęconej TOPR-owi. Tym razem autorka skupia się na schronisku w Dolinie Pięciu Stawów.
"Pięć Stawów. Dom bez adresu" to opowieść o tym, jak powstało kultowe schronisko w Tatrach. Najwyżej położone w polskiej części Tatr, oblegane przez tatromaniaków i wspinaczy, jest miejscem magicznym, którym...
2023-07-14
W trakcie urlopu naszło mnie, żeby przeczytać jakąś książkę o górach, wspinaniu i himalaistach. Zachęcona tytułem "Lhotse 89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki" sięgnęłam po publikację Elżbiety i Dariusza Piętaków.
Celem Kukuczki było zdobywanie nowych dróg. Był drugim po Włochu Messnerze człowiekiem na świecie, który zdobył wszystkie położone w Himalajach i Karakorum 14 szczytów o wysokości powyżej ośmiu tysięcy metrów. Naprzeciw wielkiej sławy himalaistom, wyposażonych w ogromne pieniądze, stanął skromny, wiecznie uśmiechnięty Polak, którego jedynymi atutami była niesłychana wola walki i nieprawdopodobne umiejętności.
24 października 1989 roku podczas zdobywania południowej ściany Lhotse zginął Jerzy Kukuczka. Po trzech dekadach od tamtego smutnego wydarzenia jedna z uczestniczek wyprawy postanowiła po raz pierwszy opublikować swoje prywatne zapiski. Książka Elżbiety Piętak nie rzuca wprawdzie nowego światła na przyczyny odpadnięcia polskiego himalaisty od ściany, ale jest dobra lekturą podróżniczą, która przypadnie do gustu przede wszystkim górskim nowatorom.
Polska ekspedycja liczyła 13 osób, nie licząc Nepalczyków. Jedyną kobietą w tym gronie była właśnie Elżbieta Piętak. Reporterka miała przygotować film dokumentalny z próby przejścia ściany, która do tamtej pory pozostawała niezdobyta. Dla Kukuczki było to wielkie marzenie i chciał je urzeczywistnić. Dziennikarka notowała wszystko skrzętnie w trakcie swojego pobytu.
To wszystko składa się na bogato ilustrowaną książkę, która przybliża ostatnie wielkie wyzwanie w karierze Kukuczki. Książka to swego rodzaju pamiętnik Elżbiety Piętak z wyprawy na Lhotse. Autorka zrywa z pomnikowymi wizerunkami himalaistów i w swoich wspomnieniach skupia się na pozytywnych, jak i negatywnych cechach charakterów członków ekipy. Znajdziemy tu mnóstwo informacji na temat życia codziennego w bazie pod szczytem, które nie jest usłane różami i w głównej mierze skupia się na zabijaniu nudy.
A Kukuczki w książce jest jak na lekarstwo. Jeśli spodziewacie się po tej publikacji czegoś więcej o himalaiście z Katowic to się zawiedziecie. To bardziej książka o wyprawie pod Lhotse.
Ale i tak polecam miłośnikom gór.
W trakcie urlopu naszło mnie, żeby przeczytać jakąś książkę o górach, wspinaniu i himalaistach. Zachęcona tytułem "Lhotse 89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki" sięgnęłam po publikację Elżbiety i Dariusza Piętaków.
Celem Kukuczki było zdobywanie nowych dróg. Był drugim po Włochu Messnerze człowiekiem na świecie, który zdobył wszystkie położone w Himalajach i Karakorum 14...
2023-06-28
Książka "Bóg nigdy nie mruga" Reginy Brett to przewodnik po pułapkach ludzkiej egzystencji. Brett przedstawia nam swoje rady i przemyślenia, do których doszła po ciężkich doświadczeniach, jakie zgotował jej los. Czasem daje delikatne wskazówki, czasem po prostu zwraca uwagę na drobne sprawy, które w natłoku codziennych obowiązków gdzieś nam umykają.
Książkę czyta się bardzo szybko. Poszczególne rozdziały mają zaledwie kilka stron, więc jest to idealna lektura do poczytania równolegle z innymi książkami w międzyczasie. Mimo, że niektóre felietony zawarte w książce traktują o poważnych chorobach czy trudnych chwilach w życiu, każdy z nich zawiera jakąś optymistyczną nutę. Jeśli zagłębić się w biografii autorki, trudnych chwil w jej życiu nie brakowało. Jak sama przyznaje dopiero choroba nowotworowa, na którą zapadła okazała się momentem przełomowym, kiedy zaczęła żyć pełnią życia.
Dzieło autorki napisane jest prostym językiem i zrozumiałym dla zwykłego czytelnika. Książkę poleciłabym każdemu, kto narzeka, marudzi, jest chory, ma ambicje, ale brak sił do realizacji marzeń. Młodemu człowiekowi, człowiekowi w kwiecie wieku, staremu człowiekowi, bo nigdy nie jest za późno na spełnianie się w każdej roli.
Książka "Bóg nigdy nie mruga" Reginy Brett to przewodnik po pułapkach ludzkiej egzystencji. Brett przedstawia nam swoje rady i przemyślenia, do których doszła po ciężkich doświadczeniach, jakie zgotował jej los. Czasem daje delikatne wskazówki, czasem po prostu zwraca uwagę na drobne sprawy, które w natłoku codziennych obowiązków gdzieś nam umykają.
Książkę czyta się...
2016-07-21
Książkę przeczytałam jednym tchem. Jestem zafascynowana postawą księdza Jana, jego podejściem do życia, wiary, swobodą i prawdziwością wypowiedzi.Nie boi się krytykować tego co złe w kościele,ale pomaga wzmocnić wiarę tym niezdecydowanym.Szanuję go za podejście do chorych i szacunek jakim obdarza chorych i ich rodziny.
Ksiądz Kaczkowski to fenomen w polskim kościele. Idol, głos mądrości i miłości oraz zrozumienia, którego bardzo mi brakowało. Jest oparciem dla wielu chorych, nie tylko na nowotwory. Jego nieustępliwa wiara i równie twarda walka z chorobą są przyczyną, że książka jest rozchwytywana. Zarazem ksiądz Kaczkowski jest przykładem kapłana, który żyje dla innych - zbudował hospicjum w Pucku - i nie ogląda się na żadne zaszczyty czy oklaski tłumów.
Książka genialna. Poglądy ciekawe, aczkolwiek odrobin kontrowersyjne. Bardzo otwarty i inaczej patrzący na życie kapłan. Niesamowicie wciągająca i wylewająca z siebie osobowość człowieka który zmaga się nie tylko z codziennością ale i spoglądającą mu w oczy śmiercią.
Polecam z czystym sercem !!!!
Książkę przeczytałam jednym tchem. Jestem zafascynowana postawą księdza Jana, jego podejściem do życia, wiary, swobodą i prawdziwością wypowiedzi.Nie boi się krytykować tego co złe w kościele,ale pomaga wzmocnić wiarę tym niezdecydowanym.Szanuję go za podejście do chorych i szacunek jakim obdarza chorych i ich rodziny.
Ksiądz Kaczkowski to fenomen w polskim kościele. Idol,...
2023-04-26
Miała dziesięć lat, gdy rozpoczęła się wojna i na Warszawę spadły pierwsze bomby. Jako czternastolatka wstąpiła do Szarych Szeregów, a jako piętnastolatka poszła do powstania. Wtedy stała się "Wirą". Wtedy też zginęła jej najbliższa rodzina: matka i starsza siostra.
"Wira" była łączniczką w kompanii Baonu "Miłosz". W książce opowiada o swojej służbie, powstańczej codzienności, głodzie, strachu, śmierci przyjaciół z którymi ramię w ramię walczyła i nadziei, która cały czas powstańcom towarzyszyła.
Od tamtych lat minęło ponad 70 lat, a ona nadal pamięta te ogłuszające dni i płonące noce. Obrazy, dźwięki i zapachy. Śmierć była wszędzie, ale życie miało niepowtarzalny smak. To był czas zawieszony, pełen krwi, ognia i ruin miasta, które odchodziło w przeszłość.
Wyemigrowała do Wielkiej Brytanii jako szesnastoletnia dziewczyna po tym jak ludzie generała Maczka wyzwolili obóz jeniecki, w którym się znajdowała. Od tamtej pory nie odwiedziła swojej Ojczyzny, aż do lat 60-tych.
Książka jest o dziewczynie, która w powstaniu straciła wszystko. Do Polski nie miała dla kogo wracać. Jej bliscy wojny nie przeżyli. Tragiczne wspomnienia nie odebrały jej radości życia, zakochała się szczęśliwie, doczekała dzieci i wnuków. Młode lata i początki jej małżeństwa były to lata ciężkie. Tak trudno było walczyć o godne życie w powojennej Wielkiej Brytanii tak nieprzyjaznej dla byłych sojuszników. A jednak dała radę.
"Wira z Powstania. Wspomnienia" to jedna z tych publikacji, które nie pozostawiają obojętnym. Losy kobiety-żołnierza powstańczej Warszawy widziane z perspektywy losów emigracyjnych wzruszają, ale i zmuszają do zadumy. Ciekawa faktografia przeplata się z gorzkimi refleksjami, ważnymi nie tylko dla historyków, ale dla wszystkich Polaków.
Zachęcam do lektury.
Miała dziesięć lat, gdy rozpoczęła się wojna i na Warszawę spadły pierwsze bomby. Jako czternastolatka wstąpiła do Szarych Szeregów, a jako piętnastolatka poszła do powstania. Wtedy stała się "Wirą". Wtedy też zginęła jej najbliższa rodzina: matka i starsza siostra.
"Wira" była łączniczką w kompanii Baonu "Miłosz". W książce opowiada o swojej służbie, powstańczej...
2023-03-29
Zacznę od tego, że uwielbiam tematykę himalaizmu i tematykę górską. Więc jak tylko napotkałam ją w bibliotece to stwierdziłam, że muszę ją przeczytać.
"Spod zamarzniętych powiek" to historia Adama Bieleckiego, młodego chłopaka z Tychów, w którym zaczęła kiełkować pasja i pewnego dnia postanowił, że zostanie Himalaistą. I tutaj zwykłość historii się nie kończy, bo okazuje się, że chłopak oprócz dziecięcych i nastoletnich marzeń o dokonaniu rzeczy wielkich, miał jeszcze kilka innych cech. Determinacje, upór w dążeniu do celu i umiejętność szukania rozwiązań.
Książka to również przyjemny w odbiorze fragment historii wypraw wysokogórskich, w tym historii Polaków w Himalajach i Karakorum. Historia Adama sprytnie przeplata się z historią największym zdobywców, do grona których Adam Bielecki dołącza, zapisując się w historii jako pierwszy zimowy zdobywca Gaszerbrum I i Broad Peak. Możemy też zobaczyć te wyprawy od kulis.
Dzięki książce możemy rzeczywiście zajrzeć do świata wysokogórskich wypraw, zobaczyć całą masę zdjęć pięknych widoków i zdjęć przedstawiających kulisy wypraw. Świetnym pomysłem było umieszczenie w książce kodów QR zawierających linki do nagrań. Naszą wyobraźnię pobudza dzięki temu coś więcej niż słowo pisane i nieruchomy obraz. Dostajemy dostęp do tego, jak wygląda świat spod zamarzniętych powiek.
Czytanie tej książki wywarło na mnie ogrom emocji. Nikt nie miał łatwych początków, dotyczy to także Bieleckiego. Musiał się wiele napracować na pierwsze "wyprawy", gdzie trudno nazwać dobrym sprzętem czy ubiorem to co ze sobą zabierał. Opisywał komiczne sytuacje jakich doświadczył w pracy w chociażby Londynie, gdzie dorabiał na wyjazdy.
Potem było już nieco gorzej. Wszyscy dobrze wiemy, że świat wspinania to ciężki kawałek chleba. Wyścig, rywalizacja, walka o szczyt. Nie ma co ukrywać, Adam bardzo szczegółowo opisuje relacje ze swoimi partnerami od wspinaczki.
Adam Bielecki ma dopiero trzydzieści trzy lata, a wspina się od około dwudziestu lat. Jest autorem wielu trudnych przejść w Tatrach, Alpach, a przede wszystkim Himalajach. Wszedł na takie ośmiotysięczniki jak Makalu, K2, Gaszerbrum i Broad Peak. Co więcej jest pierwszym zimowym zdobywcą dwóch ostatnich. I chociaż po lekturze książki sądzę, że tylko cudem w młodości się nie zabił, to jednak historia jego życia jest niezwykle imponująca.
Pomimo bogatego CV Bielecki nie ma najlepszej reputacji w polskim środowisku górskim. Często można usłyszeć negatywne opinie o jego współpracy z partnerami wspinaczkowymi w Himalajach. Głosy te stały się szczególnie słyszalne po tragedii na Broak Peaku, kiedy ogromny sukces polskiego himalaizmu zimowego został przykryty tragiczną śmiercią Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego.
Książka pięknie wydana, niezbyt masywna, ale ładnie usztywniona, zawierająca wiele zdjęć Adama Bieleckiego. Po drugie książka została napisana w przemyślany i bardzo ciekawy sposób. Świetna i przejmująca. Godna polecania.
Zacznę od tego, że uwielbiam tematykę himalaizmu i tematykę górską. Więc jak tylko napotkałam ją w bibliotece to stwierdziłam, że muszę ją przeczytać.
"Spod zamarzniętych powiek" to historia Adama Bieleckiego, młodego chłopaka z Tychów, w którym zaczęła kiełkować pasja i pewnego dnia postanowił, że zostanie Himalaistą. I tutaj zwykłość historii się nie kończy, bo okazuje...
2023-01-12
Depresja dotyka tak wielu osób, że nie sposób nie mieć chociaż jednej książki o niej. Nie wystarczy powiedzieć komuś "weź się w garść" - aby problem zniknął. Książka wyjaśnia mechanizm powstawania depresji, podaje wiele odcieni tej choroby duszy i proponuje konkretne rozwiązania, jak sobie z nią radzić, przede wszystkim jak odzyskać łączność z naszym ciałem i nauczyć się rozpoznawać fizyczne objawy naszych emocji.
Depresja paraliżuje człowieka na tyle, że nie ma on siły, ani chęci, by podjąć swoją normalną aktywność. Dopóki jest w depresji nie widzi sensu w podejmowaniu żadnych dalszych wysiłków. Przeszkadza w codziennej i wpływa na relacje międzyludzkie. Powoduje też różne schorzenia fizyczne.
To poważna choroba, którą należy leczyć. Jest to bardzo długotrwały proces. W książce są wskazówki jak wspierać swoich bliskich, którzy się z nią zmagają i gdzie szukać konkretnej pomocy.
Naprawdę polecam. Mi wyjaśniło naprawdę kilka dręczących mnie kwestii.
Depresja dotyka tak wielu osób, że nie sposób nie mieć chociaż jednej książki o niej. Nie wystarczy powiedzieć komuś "weź się w garść" - aby problem zniknął. Książka wyjaśnia mechanizm powstawania depresji, podaje wiele odcieni tej choroby duszy i proponuje konkretne rozwiązania, jak sobie z nią radzić, przede wszystkim jak odzyskać łączność z naszym ciałem i nauczyć się...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-16
Książka Beaty Sabały-Zielińskiej otworzy nam oczy na pracę ratowników tatrzańskiego pogotowia ratunkowego. W trakcie czytania będzie towarzyszyć Wam wiele emocji. Ta książka dała mi wiele do myślenia.
Mam ogromny szacunek do ratowników. Uważam, że trzeba być niesamowicie sprawnym, silnym, rozsądnym i odpornym psychicznie człowiekiem, żeby móc się zajmować ratownictwem górskim. Zawsze podziwiałam jak szybko, sprawnie potrafią działać toprowcy w skrajnie trudnych warunkach, na wysokości 2000metrów, w pionowej ścianie czy śniegu po kolana. Ale po przeczytaniu tej książki podziwiam ich jeszcze bardziej. Na co dzień wiemy tylko o tych spektakularnych akcjach, tj. działania w Jaskini Śnieżnej czy po burzy na Giewoncie. Jednak ratownicy wyruszają w teren prawie 700 razy rocznie! A w górach nawet najprostsza z pozoru akcja może okazać się trudna.
Powstałe w 1909 roku Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe nigdy dotąd nie doczekało się tak wyczerpującego opisu swojej działalności jak w tej książce wydanej w 2018 roku. To opowieść nie tylko o historii, ale o samych jej członkach, ich rodzinach, trudnych decyzjach i trudnościach, z którymi muszą walczyć, by na każde wezwanie - bez względu na porę roku, dnia i stan pogody - stawić się w oznaczonym miejscu.
Hart ciała i ducha, wychodzenia w góry na akcje w warunkach , kiedy inni z nich uciekają, ciągłe i ciężkie szkolenia i egzaminy, praca w ogromnym stresie i zagrożeniu życia, całkowite zaufanie do kolegów z zespołu to cechy ratownictwa i ratowników TOPR. Czytelnik dowiaduje się, że każdy ratownik niezależnie od tego czy jest świetnym wspinaczem, narciarzem, grotołazem czy nurkiem, musi znać się dobrze na wszystkich dziedzinach ratownictwa w Tatrach i z każdej z tych dziedzin musi się szkolić. Umiejętności i przygotowanie kondycyjne wszystkich aktywnych członków są na bieżąco sprawdzane .
Oprócz opisu specyfiki ratownictwa ścianowego, lawinowego, śmigłowcowego, jaskiniowego, nurkowego, medycznego i przytoczenia takowych akcji ratowniczych poznamy również inne aspekty pracy ratowników, jakby choćby trudną konieczność pogodzenia intensywnej i niebezpiecznej działalności z życiem rodzinnym.
Książka napisana rzetelnym i uczciwym językiem dziennikarskim. O poświęceniu i niesamowitej pasji tych, którzy są zawsze gotowi iść w góry z pomocą. W świetny sposób przybliża specyfikację Tatr w różnych warunkach atmosferycznych i porach roku. Przeplatana opowieściami czasem śmiesznymi, czasem tragicznymi, innym razem skłaniającymi do refleksji. Przesycona niezwykłą pokorą i szacunkiem do gór tych niezwyciężonych Rycerzy Błękitnego Krzyża. Opowieść o odwadze i poświęceniu oraz cenie jaką ratownicy płacą za swoją pasję i miłość do gór. Trudno oderwać się od lektury.
Gorąco polecam!!!
Książka Beaty Sabały-Zielińskiej otworzy nam oczy na pracę ratowników tatrzańskiego pogotowia ratunkowego. W trakcie czytania będzie towarzyszyć Wam wiele emocji. Ta książka dała mi wiele do myślenia.
Mam ogromny szacunek do ratowników. Uważam, że trzeba być niesamowicie sprawnym, silnym, rozsądnym i odpornym psychicznie człowiekiem, żeby móc się zajmować ratownictwem...
2022-11-01
Beata Sabała-Zielińska jest autorką książki, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Góry są piękne i magnetyczne. Przyciągają coraz większe rzesze fanów i turystów. Niestety, mało kto jest świadom ich niebezpieczeństwa. Tak niewiele trzeba, aby przyjemny spacer, wspinaczka czy zwiedzanie jaskiń zakończyło się tragedią. Wychodząc w góry ciężko jest stwierdzić czy nadciąga burza, deszcz. Pogoda w górach potrafi zmienić się z minuty na minutę. Książka pokazuje, że nawet osoby doświadczone mogą wpaść w pułapkę, z której nie ma wyjścia i przypłacają tym największą cenę - życie.
w górach rzadko zdarzają się masowe wypadki. Największy z nich miał miejsce 22.08.2019 roku na Giewoncie. Brało w nim udział prawie 200 osób. Cztery osoby zmarły na miejscu - w tym dwoje dzieci. W tym samym czasie wydarzenie w Jaskini Śnieżnej, gdzie odbyła się trudna akcja ratowania dwóch uwięzionych grotołazów. O TOPRze i o Tatrach mówiła cała Polska.
W środku książki możemy znaleźć wkładki ze zdjęciami akcji. To świetny dodatek do historii opowiadanych w książce. Pozwala zobaczyć jak to wygląda i że w tej jaskini jest naprawdę tak ciasno. Więcej zdjęć jest właśnie z jaskini, ale nie powinno to dziwić. W końcu działania trwały codziennie od 17 sierpnia do 5 września. A akcja na Giewoncie trwała zaledwie kilka godzin i była zdecydowanie bardziej dynamiczna, więc nie było okazji robienia zdjęć.
Żadne z akcji ratunkowych nie należało do łatwych. Ratownicy bardzo często narażają własne zdrowie i życie, aby pomóc ludziom w niebezpieczeństwie.
Tak bardzo trudna w odbiorze książka, która przede wszystkim wzrusza i opisuje sytuacje, które budzą przerażenie. Poruszyły mnie wspomnienia osób, które przebywały tego feralnego dnia na Giewoncie i które widziały rzeczy, których nie zapomną do końca życia. Także akcja w jaskini i wydobycia ciał grotołazów, którzy utknęli w w jednym z korytarzy, dostarcza wielu emocji. Rozdziały dobrze pokazują trud pracy ratownika TOPRu i budzi we mnie duży podziw dla zawodu. TOPR to bardzo elitarna, specyficzna i zamknięta jednostka.
Znajdziecie tu mnóstwo wzruszających zwierzeń zarówno ratowników, ich rodzin, poszkodowanych i rodzin ofiar.
Góry są nieprzewidywalne. Będąc na wczasach w górach warto słuchać prognoz pogody. Nie wybierajcie się na wspinaczki, kiedy zapowiadają burze. Pamiętajcie również, że pogoda w górach jest inna niż na dole.
Rewelacyjna książka. Napisana w taki sposób, że czyta się ją jednym tchem. Z całego serca polecam.
Beata Sabała-Zielińska jest autorką książki, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Góry są piękne i magnetyczne. Przyciągają coraz większe rzesze fanów i turystów. Niestety, mało kto jest świadom ich niebezpieczeństwa. Tak niewiele trzeba, aby przyjemny spacer, wspinaczka czy zwiedzanie jaskiń zakończyło się tragedią. Wychodząc w góry ciężko jest stwierdzić czy nadciąga...
2022-09-29
Rinke Rooyensa nie trzeba nikomu przedstawiać. To producent, reżyser i scenarzysta oraz założyciel firmy medialnej Rochstar. Urodził się w Holandii, ale od 1998 roku mieszka i pracuje w Warszawie. Ten lubiany i popularny artysta spędził miesiąc za kratami - zajmował się kręceniem dokumentu o Zakładzie Karnym w Krzywańcu.
Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda życie w więzieniu? Mnie jakoś nigdy specjalnie to nie interesowało. Zawsze trzymałam się od tego środowiska jak najdalej i nie myślałam o tym jak wygląda życie codzienne skazańców. Postanowiłam jednak przeczytać książkę, która powstała w trakcie pracy nad serialem dla telewizji Polsat o tym samym tytule.
Rinke opowiada o ludziach, z którymi spotkał się podczas swojego pobytu w więzieniu. Rozmowy z więźniami nie były łatwe. Potrzebował czasu, by zdobyć ich zaufanie. Czekanie opłaciło się. Dowiedział się, za co trafili za kratki. Usłyszał o tym, czego oczekują od życia, jakie mają pragnienia i czego się boją. Przedstawił także wizerunki pracujących w więzieniu funkcjonariuszy. Odbiegają zdecydowanie od wyobrażeń jakie o nich miałam. Nie każdy z więźniów był zły. Czasem o losie poszczególnej jednostki zdecydowało złe towarzystwo albo zwykły przypadek.
Rinke pokazał zupełnie inne oblicze więzienia. Przedstawił nie tylko więźniów ale i więźniarki. Losy kobiet wstrząsnęły mną bardziej niż losy mężczyzn. Może dlatego, że sama nie wyobrażałabym sobie życia z dala od mojego dziecka. Za kratami. Z wyrokiem. Bez perspektywy na przyszłość.
Nie jest to łatwa lektura, ale czytało się ją dosyć szybko. Autor nikogo nie potępia, nie przekreśla tylko dlatego, że komuś powinęła się noga. Wysłuchuje każdego i stara się pomóc na tyle, na ile jest to możliwe.
Ta książka zwraca uwagę na pewien ważny aspekt w polskim systemie penitencjarnym. Brakuje odpowiedniej resocjalizacji. Większość więźniów po wyjściu ponownie do niego powróci. Taka jest smutna prawda. Nikt nie stara się by im pomóc odnaleźć się w nowej rzeczywistości poza kratami.
"Rinke za kratami" to poruszająca książka. Autor staje się przewodnikiem po świecie za bramą więzienia i łamie stereotypy panujące na jego temat. A przede wszystkim - sprawia, że przestajemy widzieć przestępców, a zaczynamy widzieć...ludzi.
Polecam!
Rinke Rooyensa nie trzeba nikomu przedstawiać. To producent, reżyser i scenarzysta oraz założyciel firmy medialnej Rochstar. Urodził się w Holandii, ale od 1998 roku mieszka i pracuje w Warszawie. Ten lubiany i popularny artysta spędził miesiąc za kratami - zajmował się kręceniem dokumentu o Zakładzie Karnym w Krzywańcu.
Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda życie w...
2022-06-22
Jeśli chodzi o moje odczucia po przeczytaniu, a raczej po wymęczeniu tej książki to z ciężkim sercem przyznać muszę, iż żałuję, że po nią sięgnęłam. Cenię autorkę za odwagę na uchylenia rąbka tajemnicy i wpuszczenie czytelników do swojego prywatnego świata. Odsłania ona przed nami swoje słabości, opowiada o poszukiwaniu własnej ścieżki w życiu, o swoim dzieciństwie jak i o rodzinie, którą sama tworzy.
Autobiografia jak autobiografia. Nie powaliła mnie ani nie wniosła żadnej inspirującej ciekawostki.
Jeśli chodzi o moje odczucia po przeczytaniu, a raczej po wymęczeniu tej książki to z ciężkim sercem przyznać muszę, iż żałuję, że po nią sięgnęłam. Cenię autorkę za odwagę na uchylenia rąbka tajemnicy i wpuszczenie czytelników do swojego prywatnego świata. Odsłania ona przed nami swoje słabości, opowiada o poszukiwaniu własnej ścieżki w życiu, o swoim dzieciństwie jak i o...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-30
Zemplin to najdalej wysunięty na wschód region historyczny i etnograficzny Słowacji. Sama nazwa Zemplin pochodzi od dwóch słów: zem (ziemia) i plna (płodna) czyli oznacza płodną ziemię.
Niestety dzisiejszy Zemplin stał się ziemią zapomnianą...
Z Bánem zwiedzamy Słowację począwszy od krańców wschodnich, od dawnej granicy czechosłowacko-radzieckiej, gdzie niszczeje węzeł kolejowy w Czernej, wsławiony negocjacjami komunistów z Pragi i Moskwy w 1968 roku. Potem objeżdżamy miasteczka i wsie, oglądając je trochę jakby zza szyby autokaru. Tu usłyszymy o lokalnym biznesmenie gangsterze, o burmistrzyni z dyktatorskimi zapędami czy spojrzymy na zalew, pod którym spoczywają rusińskie wsie, albo zwiedzimy Mikulasz, gdzie narodziła się słowacka świadomość narodowa.
Słowacja jawi się jako kraj, w którym właściwie kontakty polityczne zapewniają bezkarność i bogactwo, gdzie panują korupcja i strach. Nikt się nie sprzeciwi lobby myśliwskiemu, a policja nie będzie reagować, gdy potężny i dobrze ustawiony biznesmen zagarniać cudze pole, by pobierać za nie unijne fundusze, za to nader chętnie funkcjonariusze pobiją niepokornego Roma, bo uprzedzenia wobec nich wciąż mają się dobrze. Oprócz tych dużych tematów Bán zauważa wiele zjawisk drobniejszych: choćby próby ratowania pamięci o rusińskich wsiach zniszczonych pod budowę zalewu czy gromadkę słowackich pustelników próbujących samowystarczalności. Podkreśla niechęć Słowaków do przybyszów, do inności, a równocześnie brak dbałości o własny język.
Autor robi wszystko w finezyjny sposób. W reportażu nie brakuję komizmu i poczucia absurdu. Dostajemy więc instrukcję jak pozyskać dotację rolniczą na asfaltowy parking, oraz historię o tym, że policja interweniowała w sprawie zwłok...zająca, a biznesmen z Novégo Mesta zapragnął kupić słonia.
Andrej Bán jest wobec swojego kraju bardzo krytyczny, ale też w pewien sposób czuły. Pokazuje nam jacy są Słowacy i jak się im żyje w ich własnym kraju. To swojego rodzaju podróż w czasie i przestrzeni.
Po jej przeczytaniu część czytelników jest zszokowana, a druga część mile zaskoczona. Książka z powodu nieprzyjemnego tematu jest dosyć smutna, ale prawdziwa. Dlatego warto przeczytać.
Zemplin to najdalej wysunięty na wschód region historyczny i etnograficzny Słowacji. Sama nazwa Zemplin pochodzi od dwóch słów: zem (ziemia) i plna (płodna) czyli oznacza płodną ziemię.
Niestety dzisiejszy Zemplin stał się ziemią zapomnianą...
Z Bánem zwiedzamy Słowację począwszy od krańców wschodnich, od dawnej granicy czechosłowacko-radzieckiej, gdzie niszczeje węzeł...
2021-10-13
Beata Pawlikowska znana podróżniczka, która inspiruje nas do odkrywania nowych horyzontów. Autorka wielu książek podróżniczych oraz kursów do nauki języków obcych. Drobna blondynka o powalającym uśmiechu i dobrych oczach. Kobieta, która niczego się nie boi podróżując często samotnie na inne kontynenty.
Tą podróż też odbywa sama, do Gwatemali - krainy zaginionych Majów. Podąża po najbardziej niebezpiecznym kraju świata tropem tajemnicy, odkrywając prawdę na temat legendarnych Kryształowych Czaszek, Atlantydy, kalendarza Majów oraz końca świata. Trasa podróży wiedzie przez Rzekę Skorpionów, Dom Ognia, Lodu, Ciemności i Ostrzy, przez Jaskinię Nietoperzy i Krainę Strachu.
Beata opowiada bardzo ciekawie. Zwraca się do czytelnika jak do dobrego znajomego i operuje zwykłym, prostym językiem. Książkę polecam wszystkim tym, którzy kochają podróże, ale również domatorom ciekawym świata i marzącym o szerokim świecie.
Beata Pawlikowska znana podróżniczka, która inspiruje nas do odkrywania nowych horyzontów. Autorka wielu książek podróżniczych oraz kursów do nauki języków obcych. Drobna blondynka o powalającym uśmiechu i dobrych oczach. Kobieta, która niczego się nie boi podróżując często samotnie na inne kontynenty.
Tą podróż też odbywa sama, do Gwatemali - krainy zaginionych Majów....
2021-02-09
"Łowca nastolatek" to jedna z najgłośniejszych pozycji 2020 roku. Przedstawia historię Krystiana "Krystka" W. opowiedzianą z innej strony i bez ogródek. Autor ukazuje fakty z życia gwałciciela jakie udało mu się zdemaskować.
Nigdy nie słyszałam o historiach , które zostały opisane w książce. Gdzieś mi po prostu umknęło. Więc gdy zobaczyłam pozycję w empiku uznałam, że muszę ją przeczytać.
Pozycja zaczyna się od rozmowy dziennikarza z matką Anaid. która z determinacją walczyła cały czas żeby sprawa córki nie została zamieciona pod dywan, co chciała zrobić policja. To właśnie ona znalazła więcej dziewczyn poszkodowanych przez "Krystka".
Cała akcja dzieje się głównie na Pomorzu, w tętniącym życiem Sopocie, który przyciąga bardzo wiele młodych ludzi z całej Polski, kojarzący się z luksusem, bogactwem i nieskończonymi możliwościami. Na łamach książki odwiedzimy również Wejherowo, Gdańsk i wiele innych miast, które są powiązane z tym procederem.
Dorosły mężczyzna upodobał sobie nastolatki, które uwodził chwaląc się drogimi samochodami, Vip-owskim wstępem do najpopularniejszych sopockich klubów i znajomością z Marcinem T. właścicielem Zatoki Sztuki, dzięki której kusił swoje ofiary wizją dobrze płatnej pracy w lokalach "dyskotekowego barona". Zaraz po powiązaniu Krystiana W. ze słynnym Marcinem T. za obronę Zatoki Sztuki wzięli się sławni polscy aktorzy, muzycy i inni dziennikarze. Szybko zaczęli zmienić swoje zdanie po ujawnieniu kolejnych faktów, jednak nikt nie przeprosił ofiar za to jak zostały potraktowane. Jakby ich w ogóle nie było. Jakby liczył się tylko zysk i dobre imię przebywających w Zatoce Sztuki osób.
Reportaż doprowadził w końcu do postawieniu zarzutów "Krystkowi" oraz Marcinowi T. Jest to pewien mały sukces. Jednak nie jest tajemnicą, że "dyskotekowy baron" nigdy nie trafił do aresztu i odpowiada z wolnej stopy, chociaż oskarżony jest między innymi o pedofilię. Jest oburzającym i przerażającym fakt, że w Polsce broni się praw oprawców, a zapomina o ofiarach i ich rodzinach.
Książka jest historią dziennikarskiego śledztwa, w której przeczytamy wstrząsające opisy wykorzystywania nieletnich dziewczyn, często w trudnej sytuacji życiowej. Opowieści są z pierwszej ręki, od samych pokrzywdzonych, które zdecydowały się mówić i ujawnić prawdę po śmierci Anaid. Opisy czynów "dyskotekowego barona" i "Krystka" przerażają, ale bulwersujących fragmentów jest więcej i dotyczą one nie tylko celebrytów i zwykłych obywateli, którzy postanowili wydać wyrok. Na ofiary, a nie sprawców.
Książkę czyta się bardzo szybko, ponieważ napisana jest lekkim i prostym dziennikarskim stylu. Jednocześnie trzeba być szczerym, nie jest to jakieś wybitnie ambitna lektura. To raczej interesujące materiały prasowe, spięte jedną okładką. Autor ostatecznie zrobił kawał dobrej roboty i to dzięki niemu też prawdopodobnie sprawa w końcu się ruszyła.
Ja ze swojej strony polecam...ku przestrodze i dla ludzi o mocnych nerwach.
"Łowca nastolatek" to jedna z najgłośniejszych pozycji 2020 roku. Przedstawia historię Krystiana "Krystka" W. opowiedzianą z innej strony i bez ogródek. Autor ukazuje fakty z życia gwałciciela jakie udało mu się zdemaskować.
Nigdy nie słyszałam o historiach , które zostały opisane w książce. Gdzieś mi po prostu umknęło. Więc gdy zobaczyłam pozycję w empiku uznałam, że...
2021-03-16
..."W najgorszych chwilach udręki wydawało mi się, że odkryłem głębokie znaczenie istnienia, którego dotychczas nie byłem świadomy. Zrozumiałem, że lepiej być lojalnym niż silnym. Na ciele noszę znamię gehenny. Zostałem uratowany i zdobyłem wolność. Ta wolność, której nigdy nie stracę, dała mi pewność i spokój spełnionego człowieka. Dała mi rzadką radość kochania tego, czego niegdyś nie doceniałem. Rozpoczęło się dla mnie nowe wspaniałe życie"...
Annapurna, ten mieszczący się w centralnym Neapolu szczyt mierzy 8091 m n.p.m. i jest dziesiątym, co do wielkości wierzchołkiem Ziemi. Choć zaliczany jest do tak zwanych niskich ośmiotysięczników, uznawany jest za jedną z niebezpiecznych gór świata. Nic więc dziwnego, że wejście na jego szczyt kusi nie jednego wytrawnego himalaistę, jej zdobycie zapewnia nie tylko swego rodzaju prestiż, ale i pewne miejsce na kartach historii. Jak potwierdzają dane statystyczne do 2007 roku, zarejestrowano 153 ataki szczytowe. 58 z nich skończyło się śmiercią himalaisty.
Kiedy w roku 1950 francuska wyprawa pod przewodnictwem Maurice'a Herzoga i Luisa Lachenala wyruszyła w Himalaje, zdobycie Annapurny zdawało się być szczytem marzeń. Dysponujący prymitywnymi i mało dokładnymi mapami terenu, pozbawieni butli tlenowych i lin wspinaczkowych, o górze i warunkach nań panujących wiedzieli tak naprawdę niewiele. Urzekająca i intrygująca góra, której zdobycie wymagało nie lada zacięcie, odwagi i hartu ducha. Oraz szczęścia.
A szczęścia ekspedycji nie zabrakło. Pomimo trudnych warunków atmosferycznych. licznych problemów psycho-fizycznych w dniu 3 czerwca 1950 roku ekipie udało się zdobyć szczyt i pomyślnie z niego wrócić. W wyniku odmrożeń Herzog stracił jednak wszystkie palce u nóg i większość u rąk. Dzięki zawziętości himalaisty, szczyt Annapurny przestał być przysłowiowym lądem dziewiczym, a jego nazwisko na trwałe zapisało się na kartach historii.
Książkę czyta się dziś jako rozczulająco anachroniczne świadectwo minionej epoki, jak pomnik wystawiony pierwszym zdobywcom gór najwyższych. Tekst wzbogacony jest licznymi fotografiami, które świetnie oddają atmosferę opowieści, ukazują piękno i grozę Himalajów. Lodowce, seraki i granie dokumentują dokonania pierwszych zdobywców, a także pokazują ich cierpienie po dokonaniu tego, co w latach pięćdziesiątych XX wieku wydawało się ludziom niewykonalne.
Lektura "Annapurny" skłania do refleksji nad tym, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić, oddając się w pełni swojej pasji. Czy kalectwo, widmo niepełnosprawności do końca życia nie jest zbyt wysoką ceną za dokonanie niewyobrażalnego? "Każdy ma swoją Annapurnę" - tak na to pytanie odpowiadał Herzog.
Naprawdę polecam i nie tylko miłośnikom gór!!!
..."W najgorszych chwilach udręki wydawało mi się, że odkryłem głębokie znaczenie istnienia, którego dotychczas nie byłem świadomy. Zrozumiałem, że lepiej być lojalnym niż silnym. Na ciele noszę znamię gehenny. Zostałem uratowany i zdobyłem wolność. Ta wolność, której nigdy nie stracę, dała mi pewność i spokój spełnionego człowieka. Dała mi rzadką radość kochania tego,...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Nie ma i nigdy nie było rzeczywistości innej niż ta, którą zastaliśmy. To jesteś ty - zbudowana, zbudowany właśnie z takich historii i takich ran, z takich wydarzeń i takich doświadczeń. Albo to przyjmiesz i zaakceptujesz, albo będziesz wieść życie na wojnie, przede wszystkim ze sobą. Każdy z nas stoi przed takim wyborem: dorosnąć lub pozostać dzieckiem".
Tą niezwykłą książkę powinien mieć każdy w swoim domu. Każdy kto ma trudności w życiu lub chce uzdrowić siebie, by móc począć nowe życie i przepracować swoje dawne rany, traumy, przeżycia z dzieciństwa i jeszcze wcześniej...
"Początek wszystkiego" to napisana przez Mariannę Gierszewską książka od której totalnie nie mogłam się oderwać. Przeczytałam w jeden dzień.
Autorka pisze w sposób tak ujmujący, że nawet jeśli nigdy nie mieliście do czynienia z tym tematem to gwarantuję, że pochłonie on was bez reszty.
To przepiękna lektura i zawarte w niej treści są niezwykle trudne, ale i piękne. Pokazuje nam, że należy zacząć mówić głośno o trudnych emocjach, sytuacjach, zranieniach i by tego nie ukrywać.
Polecam bardzo książkę Marianki. To moja mentorka od ciała i duszy. Żałuję, że nie było tej książki wcześniej w moim życiu.
"Nie ma i nigdy nie było rzeczywistości innej niż ta, którą zastaliśmy. To jesteś ty - zbudowana, zbudowany właśnie z takich historii i takich ran, z takich wydarzeń i takich doświadczeń. Albo to przyjmiesz i zaakceptujesz, albo będziesz wieść życie na wojnie, przede wszystkim ze sobą. Każdy z nas stoi przed takim wyborem: dorosnąć lub pozostać dzieckiem".
więcej Pokaż mimo toTą niezwykłą...