-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-19
2024-04-13
"Życie jest darem, który ma wyjątkowo krótki termin ważności. Nie doceniamy go, choć przecież wiemy jak bardzo jest kruche"
"Winter Flower" to historia poruszająca nawet najtwardsze serca i pokazująca, że każdy dzień należy cenić, bo nigdy nie wiemy, kiedy stanie się tym ostatnim.
Destiny posiada dar - ma zdolność widzenia duchów i komunikowania się z nimi. Odtrącona przez przyjaciół trzyma się na uboczu i stara się nikomu nie wchodzić w drogę. Pragnie jedynie skończyć szkołę i zacząć żyć na nowo. Do jej klasy dołącza nowy uczeń - Nicholas, który nie przejmuje się zasadami i opinią innych. Ta dwójka to kompletne przeciwieństwa, ale dziwnym trafem stają sobie na drodze. Niewinna przyjaźń z wielkim wsparciem zmienia się w głębsze uczucia.
Dziewczyna miała kiedyś wszystko: rodzinę i przyjaciół. Ale nadszedł dzień, w którym cały jej świat zniknął. Ona poradziła sobie na tyle ile umiała. I choć świat był dla niej zły, Destiny starała się dostrzegać w ludziach dobro.
"Winter Flower" na pierwszy rzut oka może wydawać się łatwą do przeczytania książką, o której szybko się zapomina. Nic bardziej mylnego. Jest to powieść, która głęboko porusza i nie raz skłania do refleksji. Pokazuje, że warto żyć "bardziej", poznawać ludzi a nie oceniać powierzchownie. Autorka porusza ważne tematy jak motyw pożegnania z kimś ważnym dla nas, problemy nastolatków i samobójstwa. Uświadamia nam, że każdy potrzebuje pomocy i zrozumienia bez względu na to jaki jest. Słodko-gorzka historia dająca do myślenia.
Przy jej czytaniu przeżyłam pełen wachlarz emocji...był zachwyt i uśmiech, był smutek i łzy, była złość i przekleństwa. Ciężko było mi się pozbierać po zakończeniu. Na pewno na długo zapadnie mi w pamięć. Polecam każdemu, bo warto przeczytać!!!
"Życie jest darem, który ma wyjątkowo krótki termin ważności. Nie doceniamy go, choć przecież wiemy jak bardzo jest kruche"
"Winter Flower" to historia poruszająca nawet najtwardsze serca i pokazująca, że każdy dzień należy cenić, bo nigdy nie wiemy, kiedy stanie się tym ostatnim.
Destiny posiada dar - ma zdolność widzenia duchów i komunikowania się z nimi. Odtrącona...
2024-03-26
..."Chcę tak wpływać na ludzi muzyką. Wzruszać, zachwycać. Być blisko nich. Sprawiać, że będą wracać do domu szczęśliwi. Rezonować z ich duszami. To jest to, co chcę robić"...
Gloria jest dziewczyną, która dopiero wchodzi w dorosłość. Jej atutem jest piękny głos, którym urzeka słuchaczy. Muzyka to jej świat, bez którego nie wyobraża sobie życia. Dlatego z ogromną radością przyjmuje ofertę nauki śpiewu u znanej krakowskiej nauczycielki. Ta decyzja zmienia jej życie. Dziewczyna dzień po dniu pnie się po szczeblach kariery. Jednak w pewnym momencie orientuje się, że cena za sławę jaką przyjdzie jej zapłacić będzie wysoka.
Z przyjemnością zaglądałam za kulisy oraz podglądałam życie prywatne i zawodowe gwiazd muzyki. Ich życie wcale nie jest usłane różami, bo oprócz ciężkiej pracy ukierunkowanej na sukces, to czeka na nich wiele pułapek jak alkohol i narkotyki, które mogą sprowadzić na dno.
Paula Uzarek przedstawiła historię nie tylko Glorii, ale i kuzynki Sandry i babki Honoraty. Każda z nich miała swoje marzenia i pasje. Podjęły decyzje, które nie zawsze były trafne, ale podyktowane były potrzebą serca.
"Lemon Lady" to dobra książka ukazująca realia sławy. Nie jest cukierkowo, tylko prawdziwie. Słychać muzykę, czuć emocję i doświadcza się klimatu lokali. Postacie są namacalne, zachowania realne, przez co książka nabiera autentyczności. Do tego autorka sprawnie posługuje się piórem, przez co czyta się płynnie.
Polecam!
..."Chcę tak wpływać na ludzi muzyką. Wzruszać, zachwycać. Być blisko nich. Sprawiać, że będą wracać do domu szczęśliwi. Rezonować z ich duszami. To jest to, co chcę robić"...
Gloria jest dziewczyną, która dopiero wchodzi w dorosłość. Jej atutem jest piękny głos, którym urzeka słuchaczy. Muzyka to jej świat, bez którego nie wyobraża sobie życia. Dlatego z ogromną radością...
2024-03-18
Nie muszę nikomu przedstawić Marii Nurowskiej - to pisarka o ugruntowanej pozycji, uwielbiana przez wielu, ale także mająca swoich zaciekłych przeciwników. Ja mam już kilka jej książek za sobą.
Marta Kohn nie miała łatwego życia - brak matczynej miłości, noce spędzone na balkonie w towarzystwie silniejszej i zaborczej siostry bliźniaczki, molestowane seksualnie, sierociniec. Na tym nie koniec wyliczanki, bo dorosłość wcale nie przyniosła jej szczęścia. Lata mijają. Marta staje się znaną malarką, dźwiga jednak przy tym brzemię trudne do zniesienia. Ukojenia i odpoczynku szuka w Bieszczadach i niespodziewanie dla samej siebie, zostaje na stałe. Tam odnajduje swoją drogę, miłość - psy, którym pomaga w każdy możliwy sposób.
Marta opowiada nam o przeszłości, nie mogąc odbiec jednak od swojego obecnego położenia. Jest uwięziona w piwnicy w Doniecku. Chciała tylko przewieźć jedzenie dla psów przez ukraińską granicę. Pół roku spędzi w towarzystwie śledczego, katolickiego księdza oraz swoimi przemyśleniami. Bohaterka jest doskonałą przedstawicielką ludzi prowadzących przeciętne życie. Życie polegające na zdobyciu wykształcenia i wykonywaniu pracy z nim związanej. Poślubieniu odpowiedniego kandydata na męża i wychowaniu z nim potomka. Byciu wyrozumiałą żoną i cierpliwą matką. Pracowaniu uczciwie i ciężko. Jak to się mówi byle do przodu. W pewnej chwili bagaż, jaki ze sobą niesie zaczyna jej zbytnio ciążyć. Następuje moment, w którym to dobre i normalne życie staje się nie do wytrzymania. I Marta wyrywa się na wolność. Niestety każda magia ma swoją cenę.
Bohaterka powieści jest bardzo ciekawa i nie ma wątpliwości, że to kobieta z krwi i kości, z którą życie nie obeszło się najlepiej, ale ona nie zamierza się skarżyć.
"Wariatka z Komańczy" jest dziełem swoistym, gdzie na niewielkiej liczbie stron znajduje się masa treści...akcji, przemyśleń, refleksji nad elementarnymi aspektami życia, analiz emocjonalnych i psychologicznych. Czasy współczesne i przeszłość mieszają się ze sobą, wyjaśniając dlaczego Marta się tak zachowuje.
To jedna z tych książek, po których przeczytaniu czujemy się mądrzejsi o doświadczenie choć nie swoje. Nie zawiera kwiecistych opisów, nie ma w niej wyszukanych wydarzeń ani zapierających dech w piersi wyznań, a główna postać nie jest bohaterką ani męczennicą. Wszystko zdaje się wskroś zwyczajne. Trafia jednak prosto w serce i w rozum, zmusza do analiz i wyciągania wniosków. Czyta się błyskawicznie i przeżywa niezwykle intensywnie.
Polecam serdecznie jako bardzo ciekawy eksperyment pokazujący, jak głęboko można wniknąć we własną psychikę.
Nie muszę nikomu przedstawić Marii Nurowskiej - to pisarka o ugruntowanej pozycji, uwielbiana przez wielu, ale także mająca swoich zaciekłych przeciwników. Ja mam już kilka jej książek za sobą.
Marta Kohn nie miała łatwego życia - brak matczynej miłości, noce spędzone na balkonie w towarzystwie silniejszej i zaborczej siostry bliźniaczki, molestowane seksualnie,...
2023-11-19
Lubię dawać szansę autorom, po których wcześniej nie sięgałam. Jestem pewna, że większość z was słyszała o książkach tej autorki. Katarzyna Berenika Miszczuk zawojowała polski rynek wydawniczy słowiańskimi klimatami. Postanowiłam sprawdzić, co takiego niezwykłego jest w tej serii.
Popuść wodze wyobraźni i pomyśl, co by było, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu...Seria "Kwiat Paproci" to opowieść o alternatywnej wersji Polski, gdzie pomimo XXI wieku wierzenia słowiańskie maja się bardzo dobrze. Budzik z odgłosem piania koguta, kosmetyki sprowadzane od szeptuchy, wiara w licznych bogów i hucznie obchodzone święta.
"Szeptucha" to pierwszy tom "Kwiatu Paproci". Poznajemy Gosławę Brzózkę, która właśnie ukończyła studia. Teraz czas na roczną praktykę, która ku jej rozpaczy odbędzie się u szeptuchy w jej rodzinnej wsi. Gosia, która marzy o byciu lekarzem, nie wyobraża sobie spędzenia dwunastu miesięcy gdzieś w środku lasu, zbierając zioła i przygotowując magiczne specyfiki.
Podczas nauk dziewczyna poznaje ludowe wierzenia, tradycje i obrzędy. Zaprzyjaźnia się z uczniem lokalnego żercy - Mieszkiem. Szybko okaże się, że świat naszej bohaterki wywróci się do góry nogami. Niewiara Gosi zostanie skonfrontowana z brutalną rzeczywistością, w której leszy, ubożęta i wąpierze to nie tylko mistyczne stwory do straszenia dzieci, a słowiańscy bogowie nie dość, że istnieją i kroczą między ludźmi, to jeszcze mają wobec Gosławy ściśle określone plany, bo tylko ona może odnaleźć kwiat paproci.
Katarzyna Berenika Miszczuk zgrabnie połączyła polską historię i wierzenia naszych przodków ze znaną nam teraźniejszością - to, że po ulicach jeżdżą samochody, wcale nie wyklucza tego, aby kierowcy czcili Welesa i innych słowiańskich bogów, z problemami zdrowotnymi udawali się do szeptuchy, wierzyli w leczniczą moc nalewek i obchodzili Jare Gody. Wszystko zgrywa się ze sobą na tyle dobrze, że nie budzi w czytelniku nieprzyjemnego odczucia, pozwalając czerpać z obcowania z wydarzeniami w książce.
"Szeptucha" to rewelacyjna odskocznia od szarej rzeczywistości i piękna, romantyczna przygoda. Powieść jest przezabawna, pełna bezceremonialnej dawki humoru, który idealnie dopełnia całość historii.
Potraktowałam ją jako rozrywkę i nie szukałam pod lupą niedoskonałości. To nie "Stara Baśń". Jedyne wymagania jakie miałam od tej książki to dobrze spędzić czas. I to mi właśnie dała. Także polecam - na wakacje, do zatłoczonego autobusu lub na piątkowy wieczór.
Lubię dawać szansę autorom, po których wcześniej nie sięgałam. Jestem pewna, że większość z was słyszała o książkach tej autorki. Katarzyna Berenika Miszczuk zawojowała polski rynek wydawniczy słowiańskimi klimatami. Postanowiłam sprawdzić, co takiego niezwykłego jest w tej serii.
Popuść wodze wyobraźni i pomyśl, co by było, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu...Seria...
2023-10-26
„-Każdy ma swój Błękitny Zamek, tak mi się wydaje – powiedziała Cissy cichutko. – Tylko, że każdy nazywa go inaczej.”
Valancy Stirling żyje w samolubnej i egoistycznej rodzinie z surowymi zasadami i regułami. Apodyktyczna matka i inni członkowie rodziny od zawsze uważają Valancy za nudną, niezbyt ładną istotę bez osobowości i charakteru. Bohaterka jest niedowartościowana i nieszczęśliwa – trudno się dziwić, krewni faworyzują jej kuzynkę – Olive. W dzieciństwie bohaterki nie można by się doszukać ani jednej szczęśliwej chwili. Teraz ma 29 lat, a nadal nie umie się sprzeciwiać i walczyć o jakieś przywileje. Kielich goryczy przelewa się, kiedy wszyscy zaczynają uważać, że do końca życia Valency zostanie starą panną. Jedynym pocieszeniem dziewczyny jest jej Błękitny Zamek. Od dziecka w świecie fantazji i wyobraźni żyje w Błękitnym Zamku. Zamku, który jest przesycony radością i szczęściem. Pewnego dnia, po wizycie u lekarza, Valency dowiaduje się, że jest śmiertelnie chora. Pożyje jeszcze najwyżej rok. Po tej wiadomości coś w niej się przełamało. Postanawia nikomu nie przekazywać informacji o chorobie oraz ostatni rok życia godziwie przeżyć. Ma dość stale otaczającego ją strachu przed rodziną. Kiedyś musi postawić na swoim – i właśnie nadeszła odpowiednia pora. Wyprowadza się do Ryczącego Abla aby opiekować się jego chorą córką – Cecil. Rodzina uważa, że oszalała, gdyż Abel i jego córka nie cieszą się dobrą reputacją. Prawdziwym ciosem dla Stirlingów jest znajomość Valency z Barneyem Snaithem – osobowością z tajemniczą, niekoniecznie piękną, przeszłością. Czy rodzina w końcu zrozumie, że Valency jest wrażliwą, kochaną i inteligentną osobą, której zawsze brakowało w życiu miłości i szczęścia?
Akcja „Błękitnego Zamku” dzieje wiele, wiele lat temu. Ludzie mają inne poglądy oraz zachowują się inaczej niż aktualnie. Można by pomyśleć, że książka jest pesymistyczna oraz niezbyt ciekawa, ale gwarantuję Wam, że tak nie jest. Postacie nie są bezbarwne, a każda z nich dzięki opisom L.M. Montgomery wydaje się nam znana. Początkowo smutne i zgorzkniałe życie bohaterki może przygnębiać, ale po przemianie Valancy stronice książki przepełnione są pięknymi opisami i zdarzeniami – nie raz chciało mi się śmiać. Czytając „Błękitny Zamek” wszystkie zdarzenia ‚widziałam’ w głowie, jak na filmie. Jest to książka o poszukiwaniu szczęścia i prawdziwego życia :) Polecam!
„-Każdy ma swój Błękitny Zamek, tak mi się wydaje – powiedziała Cissy cichutko. – Tylko, że każdy nazywa go inaczej.”
Valancy Stirling żyje w samolubnej i egoistycznej rodzinie z surowymi zasadami i regułami. Apodyktyczna matka i inni członkowie rodziny od zawsze uważają Valancy za nudną, niezbyt ładną istotę bez osobowości i charakteru. Bohaterka jest niedowartościowana i...
2023-09-08
Kto z nas nie słyszał o anoreksji? O chęci bycia lekkim jak piórko? Bycia chudym? Problem został opisany w książce Hedi Hassenmuller "W sidłach anoreksji".
Maja była zawsze wyjątkowa na swój sposób. Była inteligentna, szczupła i delikatna. Aż zaczął się okres dojrzewania. To normalna rzecz, więc czemu się tak bała? Gdy dostała pierwszej miesiączki, zaczęła się odchudzać. Nie chciała być taka jak te dziewczyny, które dojrzewają. Ona chciała być taka jak teraz.
Niestety bardzo łatwo jest przekroczyć tę niewidzialną, cienką granicę. Anoreksja jest chorobą psychiczną. Ten problem leży głęboko w duszy. Maja jest idealnym przykładem. Robiła wszystko, żeby zadowolić swoją matkę.
Nikt nie myśli o tym poważnie, zawsze anorektyczki są obiektem kpin i poniżeń...bo jak można się do takiego stanu doprowadzić. Z tej choroby ciężko jest wyjść. To nie jest tak, jak wiele osób mówi, że wystarczy tylko jeść.
Ogólnie książka godna uwagi i zainteresowania. W sumie dobrze, że wpadła mi w ręce.
Kto z nas nie słyszał o anoreksji? O chęci bycia lekkim jak piórko? Bycia chudym? Problem został opisany w książce Hedi Hassenmuller "W sidłach anoreksji".
Maja była zawsze wyjątkowa na swój sposób. Była inteligentna, szczupła i delikatna. Aż zaczął się okres dojrzewania. To normalna rzecz, więc czemu się tak bała? Gdy dostała pierwszej miesiączki, zaczęła się odchudzać....
2023-06-04
Książka Małgorzaty Wardy "Jak oddech" przyciągnęła mnie do siebie specyficzną tematyką. W Polsce wciąż jest aktualny problem zaginięć osób w niewyjaśnionych okolicznościach.
W powieści poznajemy dwoje młodych ludzi - Jasmin i Staszka, którzy od dziecka przyjaźnią się i spędzają ze sobą wiele czasu. Ich matki łączy to, że obie zostały wychowane w rodzinach zastępczych, stąd też potrafią znaleźć wspólny język pomimo zupełnie różnych charakterów. Między Jasmin i Staszkiem zaczyna się rodzić uczucie. Gdy tworzy się poważny związek, chłopak nagle znika bez śladu. Wiadomo jedynie, że wyszedł tego dnia do pracy i od tego momentu nikt nie ma pojęcia co się z nim dzieje. Na dodatek ktoś podrzuca pod drzwi matki Jasmin drastyczne zdjęcie. Czy chodzi o porwanie? Może coś zupełnie innego? Zrozpaczona rodzina stawia rozmaite hipotezy, przypuszczenia. Są w szoku i nie potrafią zrozumieć tego, co się stało. Jasmin jest przekonana, że Staszek żyje, dlatego postanawia skorzystać z pomocy jasnowidza, detektywa i policji. Ta cała bezsilność, wielka niewiadoma ich przytłacza. Cierpią, popadają w rozpacz i zastanawiają się czy nie popełnili jakiegoś błędu we wzajemnych relacjach.
"Jak oddech" to druga książka autorki, którą przeczytałam. Każda z nich jest wyjątkowa na swój sposób. W każdej jest poruszony poważny temat społeczny.
Na pewno o tej książce nie można zapomnieć. Pojawia się szereg hipotez, które jednak nie znajdują swojego potwierdzenia w rzeczywistości. Autorka nie podaje nam niczego na srebrnej tacy. Zmusza do analizowania wydarzeń, stawiania własnych pytań i szukania na nie odpowiedzi.
Książkę mogę polecić wszystkim, którzy lubią historię pełne zagadek oraz niedomówień. Jest pełna emocji, po jej przeczytaniu w głowie ma się gonitwę myśli trudne do ogarnięcia. Polecam...
Książka Małgorzaty Wardy "Jak oddech" przyciągnęła mnie do siebie specyficzną tematyką. W Polsce wciąż jest aktualny problem zaginięć osób w niewyjaśnionych okolicznościach.
W powieści poznajemy dwoje młodych ludzi - Jasmin i Staszka, którzy od dziecka przyjaźnią się i spędzają ze sobą wiele czasu. Ich matki łączy to, że obie zostały wychowane w rodzinach zastępczych, stąd...
2023-05-26
Maria Nurowska jest najbardziej cenioną przeze mnie polską pisarką. Jej książki są mocne, często kontrowersyjne i nigdy nie są łatwe. Każdą kolejną wyszukuję z niecierpliwością i zaintrygowaniem - jaki temat poruszy tym razem.
Jerzego Ziarnickiego poznajemy w 1976 roku, gdy niespodziewanie otrzymuje bilet do Teatru Wielkiego na "Toscę" w wykonaniu berlińskiej opery. Jakież jego zdziwienie, gdy w Evie Meier, odtwórczyni głównej roli rozpoznaje swą zaginioną tuż po Powstaniu Warszawskim żonę - Zofię.
Ich spotkanie po latach, przyniesie ogromne zmiany w życiu starszego już architekta, samotnie żyjącego w mieście budzącym ogrom wspomnień. Okazuje się bowiem, że Zofia w chwili rozstania była w ciąży, a kiedy na świat przyszła ich córka Anna, samotnie wychowywała ją w Niemczech, gdzie po wojnie znalazła schronienie. Niestety Anna trafiła do więzienia w zachodnich Niemczech za kontakty z terrorystyczną Frakcją Czerwonej Armii. W głowie Jerzego, oraz jego przyjaciół z czasów powstania, Feliksa i Ola, pojawia się plan odbicia dziewczyny...
Fabuła książki jest w sumie wciągająca. Mamy wątek miłosny, kryminalny, historyczny, dramatyczny i to wszystko na niespełna 250 stronach. Tematyka świetna, ale wykonanie niestety może rozczarować. Brak tu bowiem pochylenia nad relacjami oraz emocjami, a także szerokiego wachlarza przemyśleń i rozterek...do czego przyzwyczaiła nas Nurowska.
Powstańcy i ich życie stanowią trzon powieści. Różnorodność ich losów, a także diametralnie inne spojrzenia na przeszłość, to niezwykły walor tej książki. Jerzy - spokojnie dożywający starości architekt, Olo - lekarz żyjący w Afryce ze znacznie starszą od siebie miłośniczką dzikich zwierząt, oraz Feliks - nadal waleczny, a nawet garnący się do polityki. Każdy z nich inaczej wspomina Powstanie i inaczej poradził sobie z nową rzeczywistością. Jedno co pozostało niezmienne, to przyjaźń i wspólne przeżycia, które połączyły ich na zawsze. Z ogromną przyjemnością czytamy o takich ludziach, tym bardziej, że autorka ma talent obserwatora oraz umiejętność przelewania na papier swoich spostrzeżeń.
W czterdziestoletniej karierze Marii Nurowskiej zawsze znajdą się książki, które mniej lub bardziej będą zachwycać. Niezmiennie na pewno będą "o czymś ważnym".
Maria Nurowska jest najbardziej cenioną przeze mnie polską pisarką. Jej książki są mocne, często kontrowersyjne i nigdy nie są łatwe. Każdą kolejną wyszukuję z niecierpliwością i zaintrygowaniem - jaki temat poruszy tym razem.
Jerzego Ziarnickiego poznajemy w 1976 roku, gdy niespodziewanie otrzymuje bilet do Teatru Wielkiego na "Toscę" w wykonaniu berlińskiej opery....
2023-05-18
Akcja książki "Włoskie zaręczyny" angielskiej pisarki Santy Montefiore rozgrywa się na południu Włoch, w malowniczym miasteczku Incantellaria.
Głównymi bohaterami są Luca, który po rozwodzie rzuca posadę w banku i przyjeżdża do palazzo Montelimone, by spędzić wakacje w posiadłości rodziców i odpocząć od przeszłości, oraz Cosima, mieszkanka urokliwej miejscowości, która jest w żałobie po śmierci sześcioletniego syna Francesca.
Początkowo znajomość tych dwojga nie rysuje zbyt optymistycznie. Pogrążona w smutku kobieta unika kontaktów z Lucą. Jednak gdy okazuje się, że mężczyzna jako jedyny widuje jej zmarłe dziecko, nawiązuje się między nimi nić porozumienia.
"Włoskie zaręczyny" to piękna, metafizyczna i jakże ciepła opowieść, gdzie dwa światy realny i duchowy stapiają się w jedną przestrzeń. Może są momenty naiwne, banalne, ale jak bardzo potrzebujemy takich właśnie chwil! Wystarczy przeczytać tę książkę, by odnieść wrażenie, że za mało w naszym życiu dobra i banalności, zapachu fig i aromatu cytryn.
Nie mam porównania z innymi książkami tej autorki, ponieważ ta jest moją pierwszą. Ale według mnie warta przeczytania. Przeniesie nas w deszczowe dni w piękne strony przesycone słońcem i pięknymi widokami.
Akcja książki "Włoskie zaręczyny" angielskiej pisarki Santy Montefiore rozgrywa się na południu Włoch, w malowniczym miasteczku Incantellaria.
Głównymi bohaterami są Luca, który po rozwodzie rzuca posadę w banku i przyjeżdża do palazzo Montelimone, by spędzić wakacje w posiadłości rodziców i odpocząć od przeszłości, oraz Cosima, mieszkanka urokliwej miejscowości, która...
2023-04-23
"Zaginęłam dwanaście lat temu w pierwszym tygodniu grudnia w mieście O. Po raz ostatni mnie i moją przyjaciółkę, która zaginęła w tym samym czasie co ja, widziano na pewno - tak uznała policja i taką informację przekazano mediom - na klatce schodowej jej domu w piątek pierwszego grudnia około osiemnastej trzydzieści"
Takimi słowami rozpoczyna się poruszająca powieść Anji Snellman, która w swoich dziełach idealnie łączy psychologię z opisem współczesnej obyczajowości i diagnozę ważnych problemów społecznych.
Pisarka przedstawia nam historię dziewczynki z dobrego domu, która z pełną premedytacją zaczyna się starszym panom. Na samym początku nikt niczego nie podejrzewa. Nastolatka systematycznie uczestniczy w różnego rodzaju kółkach zainteresowania, a w wolnym czasie podejmuje się pracy przy opiece nad zwierzętami. Wszystko wychodzi na jaw, kiedy Sara Martin wraca z tygodniowej delegacji i okazuje się, że jej córka przez ostatni tydzień nie przebywała pod opieką u swoich dziadków. Szybko okazuje się, że Jasmin ze swoją przyjaciółką zaniedbały szkołę i od dłuższego czasu nikt ich nie widział. Matki dziewczynek postanawiają zgłosić sprawę na policję. Jakiś czas później stróże prawa odnajdują ciało Lindy.
"Dziewczynki ze świata maskotek" to poruszająca opowieść, której narratorką jest sama Jasmin Martin. To właśnie ona opowiada czytelnikom o funkcjonowaniu podziemnego seksbiznesu z udziałem nieletnich. Krok po kroku przeprowadza nas przez swoją historię, która jest straszna i dramatyczna. Bohaterka dokładnie obrazuje nam moment, w którym zaczęła się oddawać starszym mężczyznom, a następnie jak przez dwanaście lat przebywała w domu swojego porywacza. Jak sama wspomina życie z Chrzcicielem nie należało do najłatwiejszych zwłaszcza, że przez długi czas zabraniał jej korzystania z czegokolwiek. Z czasem mężczyzna poluźniał łączące ich więzi, jednak w dalszym ciągu kontrolował swoją podopieczną na każdym kroku. W powieści poznajemy go w momencie, gdy jest u kresu swojego życia.
Książka daje wiele powodów do przemyśleń. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, że wokół nas prostytucja nieletnich może istnieć. Narkotyki, seks, wagary, prostytucja, kradzieże... Co tak naprawdę czeka w dzisiejszym świecie młodzież? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na młode i naiwne dziewczyny? świetna książka! Zapraszam do tej kontrowersyjnej pod względem tematyki lektury.
"Zaginęłam dwanaście lat temu w pierwszym tygodniu grudnia w mieście O. Po raz ostatni mnie i moją przyjaciółkę, która zaginęła w tym samym czasie co ja, widziano na pewno - tak uznała policja i taką informację przekazano mediom - na klatce schodowej jej domu w piątek pierwszego grudnia około osiemnastej trzydzieści"
Takimi słowami rozpoczyna się poruszająca powieść Anji...
2022-03-31
"Czasu nie można spakować, przewiązać wstążką i złożyć pod choinką bożonarodzeniowy poranek. Czasu nie można dostać. Ale można go dzielić!"
Wyobraźcie sobie, że moglibyście być jednocześnie w dwóch miejscach na raz. Jedna część was mogłaby spać, podczas gdy druga zajmowałaby się pracą, albo w moim przypadku - jedna by czytała, a druga ogarniałaby całą resztę.
Lou Suffern jest pracoholikiem, zaniedbuje rodzinę i wiecznie się gdzieś śpieszy. Wykonuje dwie czynności na raz: bierze prysznic i odpisuje na maile, rozmawia z żoną i czyta gazetę, je obiad i planuje kolejny dzień. Zdaje się nie dostrzegać tego, jak wielką przykrość sprawia swoim bliskim. Pewnego dnia spotyka bezdomnego, którego postanawia zatrudnić w firmie, w której pracuje. Gabe odmienia jego życie, a w zamian za wyciągnięcie do niego ręki, pozwala mu być w dwóch miejscach jednocześnie. Podarował mu najlepszy prezent, jaki Lou mógł sobie wyobrazić. CZAS.
Główny bohater jest arogancki, zbyt pewny siebie i narcystyczny. Nie zdołałam go polubić. Nawet jego przemiana w kolejnych częściach książki nie sprawiła, że zyskał moją sympatię, a raczej więcej mojego współczucia. Ale chyba nie o litość czytelnika powinno chodzić Lou.
O wiele lepiej prezentował się Gabe, którego największą zaletą była tajemniczość i to, że jak silny wpływ miał na Lou. Sprawiał, że ten wątpił w swoją niezwykłość i zaczął dostrzegać życie wokół siebie. To dzięki niemu Suffern został odpowiednio wykorzystać dany sobie czas. Gabe to żebrak, który od początku roztacza wokół siebie aurę niezwykłości. Ubogi, a jednak wyposażony w ogromną mądrość, pozornie potrzebuje pomocy, a jednak ją ofiarujący. Bohater, który balansuje na granicy wiarygodności a iluzji, sprawiający wrażenie jawy i snu, tego, co staje się rzeczywistością a wyobrażeniem. Kim tak naprawdę jest?
Można powiedzieć, że historia Lou Sufferna to opowieść uniwersalna. W postać Lou można wcielić wiele współczesnych pracoholików, mężów szukających przygód poza małżeństwem, ojców, którzy nie uczestniczą w wychowaniu i dorastaniu swoich dzieci.
Plusem opowieści są liczne przemyślenia na temat tego, co ważne w życiu. O tym, jakie znaczenie ma rodzina, jaką stanowi siłę i wsparcie. Zdarzyły mi się dwa momenty, kiedy autentycznie zrobiło mi się smutno, a do oczu napłynęły łzy. Klimat stworzony przez panią Ahern oddał ducha świąt, miło było przenieść się do tego grudniowego czasu.
Ostatnie zdanie powieści zawiera ponadczasową prawdę o kruchości i przemijalności ludzkiego życia. Przypomina, że to co z nim zrobimy - czy wykorzystamy każdą jego chwilę jak najpiękniej czy też je zmarnujemy zależy tylko od nas.
Język książki jest prosty, słownictwo bogate, a operowanie słowem na tyle dobre, by stworzyć naturalne sceny i przejrzyście ukazać całość.
"Podarunek" to opowieść sympatyczna, jednak niepozbawiona smutku i dramatu. Dobrze wykreowane postaci oraz przemyślana fabuła sprawiają, że przez książkę przechodzi się bardzo szybko.
Warto przyjrzeć się swojemu życiu i zobaczyć czy naprawdę jest tym o czym zawsze marzyliśmy. I zmienić to, póki mamy czas... Bo tak naprawdę nikt z nas nie wie, ile go nam jeszcze zostało.
Książka wywarła na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Polecam głównie dojrzałym kobietom, ale i mężczyznom - tym zabieganym, goniącym za pieniądzem, bezskutecznie szukającym szczęścia. Jako przerywnik w wypełnionym obowiązkami dniu, niech stanie się pożyteczną lekcją , ponieważ obok tej treści trudno przejść obojętnie. Zapadająca w pamięć, piękna i prawdziwa, chociaż także magiczna.
"Czasu nie można spakować, przewiązać wstążką i złożyć pod choinką bożonarodzeniowy poranek. Czasu nie można dostać. Ale można go dzielić!"
Wyobraźcie sobie, że moglibyście być jednocześnie w dwóch miejscach na raz. Jedna część was mogłaby spać, podczas gdy druga zajmowałaby się pracą, albo w moim przypadku - jedna by czytała, a druga ogarniałaby całą resztę.
Lou Suffern...
2021-11-13
"Misjonarka" to niesympatyczna powieść o dwóch Niemkach, które w wiele lat po wojnie wciąż wspominają koszmar przymusowych wysiedleń. Bohaterki twierdzą, że Polacy okazali się nie lepsi od Hitlera. Wyrzucali Niemców z majątków i zamków, okradali, gwałcili, mordowali, wieźli w bydlęcym wagonie...Odebrali bohaterkom rodzinę, wiarę w ludzi, zdolność do miłości. To przez nich Eliza i Marianna stały się oschłe i nieprzystępne, czuły się jak bezpańskie psy, bały się mężczyzn.
Dwie kobiety: Eliza i Marianna. Jedna jest dobrze sytuowaną mieszkanką domu spokojnej starości, druga misjonarką w Afryce. I chociaż są rodziną, to od ponad 50 lat czyli od zakończenia II wojny światowej nie utrzymują ze sobą kontaktu. Dopiero będąc na łożu śmierci jedna z nich postanawia wrócić pamięcią do trudnych czasów i wytłumaczyć nie tylko sobie , ale i drugiej z kobiet, co naprawdę sprawiło, że ich wzajemne relacje w zasadzie nie istnieją. Kobiety dzieli mur upiorów z przeszłości, a także niedopowiedzeń, pretensji i skutków decyzji podjętych pół wieku wcześniej.
W zasadzie to powieść, która dotyka wielu problemów: trudnych relacji rodzinnych, niespełnionej miłości, niezawinionych krzywd wojennych, wypędzeń, ale również polityki Jana Pawła II wobec Afryki i problemów z jakimi zmagają się na Czarnym Lądzie misjonarze.
I chociaż przemyśleń co do tej książki mam wiele, to jednak trudno ubrać je w słowa. Bo z jednej strony historię wymyśloną przez Nurowską czyta się gładko, szybko i zainteresowaniem, to jednak z drugiej strony mam wrażenie, że nie wszystko mi w niej grało. Niektóre wątki były zbyt naciągane, inne zaledwie muśnięte lub słabo przedstawione, a jeszcze inne za mało kontrowersyjnie zbudowane, by móc o nich więcej debatować.
Pomimo tego, że powieść nie była szczególnie porywająca to nie zmienia to faktu, że książkę czytało się dobrze. Spokojnie mogę ją wrzucić do kategorii dobrego czytadła, ale jednak tylko...czytadła.
"Misjonarka" to niesympatyczna powieść o dwóch Niemkach, które w wiele lat po wojnie wciąż wspominają koszmar przymusowych wysiedleń. Bohaterki twierdzą, że Polacy okazali się nie lepsi od Hitlera. Wyrzucali Niemców z majątków i zamków, okradali, gwałcili, mordowali, wieźli w bydlęcym wagonie...Odebrali bohaterkom rodzinę, wiarę w ludzi, zdolność do miłości. To przez nich...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-12
"(...) nie należy nikogo sądzić po pozorach. Jeśli ktoś trzyma w ręku zakrwawiony nóż, to nie znaczy, że kogoś zabił".
"Zabójca" to kolejna książka Marii Nurowskiej, którą przeczytałam. Nie będę ukrywała, że sam tytuł i okładka bardzo mnie zaintrygowały i byłam niesamowicie ciekawa, co też moja ulubiona autorka zaoferowała swoim czytelnikom. Kiedy rozpoczęłam czytać jak zwykle nie potrafiłam jej odłożyć.
Joanna Padlewska, dziennikarka pracująca w redakcji "Na Wprost". Zmierza w kierunku Zakopanego, aby tam przeprowadzić wywiad z panią Stasią, salową z pewnego szpitala, która odsiedziała w areszcie dwa lata za to, że nie chciała podpisać dokumentu obciążającego winą jej przełożonego. W pociągu jej uwagę przykuwa pewien tajemniczy mężczyzna, który wysiada wraz z nią na tej samej stacji. Kobieta zauważa dość niespotykane zachowanie swego współtowarzysza podróży - po wyjściu z pociągu pada on na kolana i wygląda tak, jakby się modlił. Instynkt dziennikarski nakazuje Joannie podążyć za mężczyzną, aby dowiedzieć się jaką skrywa tajemnicę. Nie spodziewa się, że historia, jaką opowie jej Adam Madej, bo tak nazywa się tajemniczy mężczyzna, może stanowić temat na pierwsze strony gazet. Dowiaduje się, że spędził dwadzieścia lat w więzieniu San Quentin, które jest jednym z najcięższych więzień w USA. Trafił tam za zabójstwo, ale czy na pewno? Z czasem Joanna zaprzyjaźnia się z Adamem, pomaga mu odbudować dom i stopniowo odkrywa, dlaczego trafił do więzienia i co tam przeżył. Adam powierza jej prowadzony przez lata zapiski więzienne, których lektura pozwala jej poznać prawdę o tym wyjątkowym człowieku. Wkrótce Joanna uświadamia sobie, że to co czuje do Adama to nie tylko przyjaźń.
"Zabójca" to chwytająca za serce opowieść przypadkowego spotkania i miłości dwojga ludzi, najeżona przeciwnościami losu. Jest to niesamowita historia, wzruszająca, ale i chwilami przerażająca. Wspomnienia z więzienia sprawiają, że gęsia skórka wychodzi na rękach. Jak wiele w życiu musiał przejść Adam...jak trudno mu było znowu komuś zaufać. Motto lektury nasuwa się samo - nie wolno sądzić po pozorach. Trzeba ludzi poznać, dać im szansę, a nie skreślać.
To złożona opowieść o miłości, strachu, determinacji, poczuciu winy i odkupieniu. Historia pełna ludzkich losów, uczuć i emocji. Mnie urzekła powieść Marii, a myśli nadal tłoczą się w mojej głowie. Nie żałuje czasu poświęconego na lekturę, książkę czytało się naprawdę przyjemnie i nie można było się od niej oderwać.
"(...) nie należy nikogo sądzić po pozorach. Jeśli ktoś trzyma w ręku zakrwawiony nóż, to nie znaczy, że kogoś zabił".
"Zabójca" to kolejna książka Marii Nurowskiej, którą przeczytałam. Nie będę ukrywała, że sam tytuł i okładka bardzo mnie zaintrygowały i byłam niesamowicie ciekawa, co też moja ulubiona autorka zaoferowała swoim czytelnikom. Kiedy rozpoczęłam czytać jak...
2021-05-21
..."Zobacz, człowiek się tak przyzwyczaił do tego, że robi zdjęcia, kręci filmy, że przestaje sam zachwycać się tym co widzi. Coraz częściej nie patrzy się już na świat oczami, ale przez mały ekran smartfona"...
Z wielka radością usiadłam do czytania książki Magdaleny Witkiewicz "Uwierz w Mikołaja". To jest prawdziwa świąteczna książka, idealna i słodka jak komedia romantyczna. Lektura tej książki wprawia w mega nastrój świąteczny.
Przede wszystkim autorka stworzyła niesamowitych bohaterów, którzy na pierwszy rzut oka nic nie mają ze sobą wspólnego, a mimo to ich losy ze sobą się połączą.
Święta Bożego Narodzenia to dla wielu z nas mocno wyczekiwany czas odpoczynku, głębokiej refleksji i ogromu wzruszeń. To również chwile, które powinniśmy spędzić w gronie najbliższych. Jednak nie każdy może doświadczyć magicznych chwil. Autorka w swojej powieści zaprasza nas do świata zwykłych, na co dzień szarych ludzi, których mijamy udając się do pracy, szkoły i powracając do domu. Przemierzają swoją życiową drogę dźwigając narastające problemy, ponosząc konsekwencje swoich wad, ze świadomością bycia dla innych niewidocznymi. Zupełnie jak my. Opisuje ciężar samotności, odtrącenia przez najbliższych jako bezpośrednią konsekwencję alkoholizmu, który niszczy jak każda choroba nie tylko człowieka, ale także jego otoczenie.
Poznajemy Agnieszkę, którą wychowuje babci po śmierci obojga rodziców oraz pięcioletnią Zosię, która marzy o prawdziwych świętach, takich z pachnącą choinką i prezentami. Roberta, który jest policjantem, ale żyje w samotności. Sam w wigilijny wieczór jest też pewien starszy pan z brodą, ale w ogóle mu to nie przeszkadza. Jest przekonany, że lubi samotność a ludzi lubi tylko z daleka. Jego żona natomiast ma aż nadto towarzystwa zwariowanych pensjonariuszy w domu opieki "Happy End". I przez to jej mąż myśli, że ona nie znajdzie dla niego chwilki czasu.
Jedna świąteczna opowieść i wielu bohaterów. I wiele marzeń do spełnienia. Bo może, żeby pięknie spędzić święta trzeba po prostu uwierzyć...w Mikołaja?
Naprawdę polecam!!!! Czyta się szybko. Jest to niezwykle nastrojowa historia, momentami zabawna i chwilami nieco smutna - ale ogólnie fantastyczna. :D
..."Zobacz, człowiek się tak przyzwyczaił do tego, że robi zdjęcia, kręci filmy, że przestaje sam zachwycać się tym co widzi. Coraz częściej nie patrzy się już na świat oczami, ale przez mały ekran smartfona"...
Z wielka radością usiadłam do czytania książki Magdaleny Witkiewicz "Uwierz w Mikołaja". To jest prawdziwa świąteczna książka, idealna i słodka jak komedia...
2020-04-23
Główny bohater książki Freddie Watson mierzy się z problemem utraty kogoś bliskiego. Jego brat zginął tragicznie w przeddzień bitwy pod Sommą, a on sam miał wtedy 15 lat i z tego powodu jego świat się zawalił. Przez wiele lat nie mógł się otrząsnąć, a nawet popadł w depresję.
16 grudnia 1928 roku Freddie wyrusza w samotna podróż do południowej Francji. W górach spotyka go śnieżna nawałnica i z jej powodu ma wypadek. Pomoc znajduje w wiosce Nulle i tutaj rozpoczyna się jego niezwykła przygoda oraz odkrywanie mrocznej tajemnicy z przeszłości.
Niezwykle obrazowo Mosse opisuje mroczną Francję z lat międzywojnia tworząc przy tym niepowtarzalny klimat powieści. Czytelnik ma wrażenie, że wylądował właśnie w tajemniczej, odciętej od świata przez srogą zimę wiosce i razem z głównym bohaterem przemierza jej ulice. Barwnie też została opisana baśniowa rzeczywistość snów Freddiego. I znów odbiorca czuje się jakby był częścią wspomnianych mar.
Niestety w tym pięknie opisanym świecie dzieje się niewiele. Przedstawiona na kartach historia jest nieskomplikowana i przez to mało porywająca. "Zimowe zjawy" to przeciętna opowiastka, której brakuje zarówno ciekawej akcji, jak i psychologicznej głębi.
Główny bohater książki Freddie Watson mierzy się z problemem utraty kogoś bliskiego. Jego brat zginął tragicznie w przeddzień bitwy pod Sommą, a on sam miał wtedy 15 lat i z tego powodu jego świat się zawalił. Przez wiele lat nie mógł się otrząsnąć, a nawet popadł w depresję.
16 grudnia 1928 roku Freddie wyrusza w samotna podróż do południowej Francji. W górach spotyka go...
2020-04-22
Kiedy skończyłam czytać "Nakarmić wilki" od razu sięgnęłam po kolejny tom z czystej ciekawości...chciałam się dowiedzieć co wydarzyło się dalej. Niestety zakończenie pierwszego nie przypadło mi do gustu.
"Requiem dla wilka" zaczyna się w momencie, gdy w Bieszczady przyjeżdża Joanna Pasieczna. Dziewczyna skończyła łódzką szkołę filmową, a w te okolice przyciągnęła ją obecność wybitnego, choć zapomnianego reżysera - Jerzego Glinickiego, który właśnie w Bieszczadach postanowił spędzić resztę życia. Joasia zamierzała nakręcić o nim film, ale on z góry odrzucił jej propozycję. Porażka była dotkliwa, ale nowy ciekawy pomysł na film. Otóż dwa lata wcześniej w okolicy wydarzyła się tragedia. I właśnie ten dramat stanie się powodem dla którego ona pozostanie w leśnej głuszy z postanowieniem nakręcenia filmu dokumentalnego wyjaśniającego okoliczności tamtego zdarzenia.
Tak jak w poprzedniej książce główna bohaterka to młoda, uparta absolwentka, która zechce udowodnić wszystkim jaka jest stanowcza oraz zaradna, z jasno sprecyzowanym celem, głucha na wszystkie rady i sugestie. I podobnie jak Katarzyna Joanna na problemy z relacjami damsko-męskimi.
Joanna wprowadza się do prymitywnej chatki na Harchajce. Zaczyna czytać dziennik Katarzyny, wędruje po lesie jej śladami, aż w końcu spotyka wilki na swojej drodze. Wkrótce pojawiają się dawni znajomi Kasi.
Akcja toczy się tutaj leniwie i swoim tempem. Za mało w tej części klimatu Bieszczad i samych wilków. Niemniej jednak jest w niej dużo pasji, poświęcenia i trudnych wyborów. Jest tu również przestroga o tym, że warto w życiu wyznaczać sobie pewne granice, których przekraczać nie wolno.
Trochę rozczarowałam się powieścią. Spodziewałam się czegoś więcej. To trochę taki romans z Bieszczad...kiepski, ale dobrze napisany.
Kiedy skończyłam czytać "Nakarmić wilki" od razu sięgnęłam po kolejny tom z czystej ciekawości...chciałam się dowiedzieć co wydarzyło się dalej. Niestety zakończenie pierwszego nie przypadło mi do gustu.
"Requiem dla wilka" zaczyna się w momencie, gdy w Bieszczady przyjeżdża Joanna Pasieczna. Dziewczyna skończyła łódzką szkołę filmową, a w te okolice przyciągnęła ją...
2020-04-21
Maria Nurowska akcję swojej książki osadziła w bieszczadzkich lasach. Poświęciła ją wilkom i to właśnie one są spoiwem i motywem przewodnim.
Katarzyna - studentka SGGW ma przeprowadzić w Bieszczadach badania do swej pracy doktoranckiej dotyczącej migracji wilków. Wprowadza się do prowizorycznej chaty wybudowanej w środku lasu, którą oprócz niej zamieszkują dwaj inni naukowcy - Marcin i Olgierd. Badania przyszłej pani doktor polegały na obserwacji życia i zwyczajów wilków.
Trudy życia w prymitywnych warunkach sprawią, że tych troje, początkowo wobec siebie nieufnych połączy prawdziwa przyjaźń, a za czasem pomiędzy dwojgiem z nich pojawi się coś więcej. Pierwsza nocna obserwacja wilków staje się początkiem wielkiej fascynacji Katarzyny, a kolejne bliższe spotkania z watahą sprawiają, że pomiędzy dziewczyną a wilkami wytwarza się niemal mistyczna więź. Jej ogromne wyczucie i znajomość natury tych zwierząt pozwalają na dogłębne obserwacje. Wilki podchodzą do niej coraz bliżej.
Autorka przybliża nam kontakt z dziką prawie nieskażoną naturą. Niemal czuć wilczy oddech na plecach i słychać wycie watahy. Książka to podkreślenie istoty pasji w życiu człowieka, a nie tylko pieśń pochwalna natury. Ponadto jest też o uczuciowych rozterkach i wewnętrznym rozłamie w życiowych wyborach.
Ja osobiście uważam, że książka "Nakarmić wilki" nie jest zła...jest po prostu niedopracowana. Pozycji nie odradzam i czasu spędzonego na czytaniu nie żałuję, bo jednak temat jest warty poznania oraz nieprzeciętny.
Maria Nurowska akcję swojej książki osadziła w bieszczadzkich lasach. Poświęciła ją wilkom i to właśnie one są spoiwem i motywem przewodnim.
Katarzyna - studentka SGGW ma przeprowadzić w Bieszczadach badania do swej pracy doktoranckiej dotyczącej migracji wilków. Wprowadza się do prowizorycznej chaty wybudowanej w środku lasu, którą oprócz niej zamieszkują dwaj inni...
2020-03-09
"Dom na krawędzi" to kontynuacja losów Darii Tarnowskiej, która wychodzi na wolność po sześciu latach odsiadki za zabicie męża i próbuje rozpocząć nowe życie. Sprzedaje mieszkanie odziedziczone po stryju i decyduje się osiąść w górach. Najpierw mieszka u zaprzyjaźnionej gaździny, a następnie rozpoczyna budowę domu w miejscu, które upatrzyła sobie wcześniej. Mimo uzyskanych pozwoleń miejsce wydaje się absurdalne do postawienia domu. Jednak bohaterka nie poddaje się i udowadnia, że nie boi się przeciwności, stawia na swoim i zapuszcza korzenie na Bukowinie. Zakłada tam pensjonat.
W życiu Darii pojawia się znowu Iza - pracownica z więzienia. Podrzuca jej córkę Olę, by podporządkować swoje życie karierze. Matka nie ma dla niej czasu. Dziewczynka początkowo niechętnie traktuję nową opiekunkę, by w końcu bardzo się do niej przywiązać. Opowieść koncentruję się na trudnych relacjach między przybrana matką a córką.
Należy zwrócić uwagę na to, że Daria nie odcina się od dawnych znajomych. Pokazane jest tu w jaki sposób żyją dawne koleżanki z celi na wolności. Śledzi ich losy i próbuje pomóc kobietom.
Powieści brakuję tego dreszczyku emocji i wartkiej akcji jak w "Drzwiach do piekła". Fabuła dosyć ciekawa i owiana psychologiczną otoczką. Nie ma tu sielanki i happy endu, bo to nadal opowieść o przezwyciężaniu trudności życiowych i poznawaniu na nowo własnej kobiecości przez Martę Tarnowską (Darię). Nie jest to łatwa i prosta droga.
"Dom na krawędzi" to swego rodzaju metafora człowieka balansującego na granicy przeszłości i teraźniejszości. Tytuł nie odnosi się tylko do urwiska, na którym stoi dom Darii, ale do życia...niepewnego, pełnego problemów i zawirowań. Autorka po raz kolejny pokazała jak silna potrafi być kobieta.
Polecam wszystkim, kobietom w szczególności!!!
"Dom na krawędzi" to kontynuacja losów Darii Tarnowskiej, która wychodzi na wolność po sześciu latach odsiadki za zabicie męża i próbuje rozpocząć nowe życie. Sprzedaje mieszkanie odziedziczone po stryju i decyduje się osiąść w górach. Najpierw mieszka u zaprzyjaźnionej gaździny, a następnie rozpoczyna budowę domu w miejscu, które upatrzyła sobie wcześniej. Mimo uzyskanych...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-04
"Drzwi do piekła" to najśmielsza książka, jaka do tej pory wyszła spod ręki Marii Nurowskiej. Autorka pisze bez ogródek o kontrowersyjnych tematach, które nadal uznawane są za tabu.
Główną bohaterką a zarazem narratorka jest Daria Tarnowska - młoda pisarka, która poznajemy w momencie, gdy ma odbyć karę 12 lat więzienia za zastrzelenie swojego męża Edwarda. Ich małżeństwo z pozoru udane a w rzeczywistości dwoje raniących się nawzajem ludzi. Gra, wymyślona przez żonę, w której on spotykał się z innymi kobietami przekroczyła granice. Żadna kobieta nie lubi być zdradzana, a już na pewno nie chciałaby wybierać mu kochanek. Miłość między nimi zatruwała ich niczym jad, aż w końcu doszło do tragedii.
Po rozprawie Daria trafia do więzienia kobiecego i ma wrażenie, że trafiła do piekła. Wkrótce okazuję się, że to piekło ma swoje dobre strony. Życie z współwięźniarkami nie jest łatwe, zwłaszcza, że większość z nich to zdeklarowane homoseksualistki nie kryjące swojego zainteresowania nowa koleżanką.
Przyszłość Darii poznajemy równocześnie z wydarzeniami z celi. Opowiada nam swoją historię przeplatając z wydarzeniami z chwili obecnej i z wspomnieniami z dzieciństwa oraz małżeństwa.
Książka skłania do refleksji Nie wiele potrzeba, by z normalnej kobiety stać się kryminalistką. Wystarczy mały impuls. Bohaterka pokazuje nam swoje współwięźniarki w innym świetle i z czasem zaczynamy na nie patrzeć jak na zwykłe kobiety a nie przestępczynie.
Powieść niezwykle przejmująca, szokująca i odważna. Nie można się od niej oderwać. Napisana żywym i lekkim językiem, dlatego czyta się bardzo szybko. Na pewno wywoła wiele przemyśleń. Polecam! Bez wahania!
"Drzwi do piekła" to najśmielsza książka, jaka do tej pory wyszła spod ręki Marii Nurowskiej. Autorka pisze bez ogródek o kontrowersyjnych tematach, które nadal uznawane są za tabu.
Główną bohaterką a zarazem narratorka jest Daria Tarnowska - młoda pisarka, która poznajemy w momencie, gdy ma odbyć karę 12 lat więzienia za zastrzelenie swojego męża Edwarda. Ich małżeństwo z...
"Ale nigdy nie zapominaj, że miłość silniejsza jest niż strach. Miłość mnie ocaliła i wiem, że Ciebie też ocali"
"Jedno życzenie", najnowsza powieść Nicholasa Sparksa, to książka która nie wyłamuje się z szablonu, który autor wykreował i powtarza w swojej twórczości. Jest tu miłość, ta nastoletnia, jest ciężka choroba, czyli coś co spada na bohatera i jest tu widmem, które nie pozwala m u spokojnie żyć, są wspomnienia i jakieś utracone możliwości i dużo rozpamiętywania dawnych lat.
Gdy szesnastoletnia Maggie zachodzi w ciążę, rodzice wysyłają ją do ciotki, która mieszka na niewielkiej wyspie Ocracoke. Tam dziewczyna ma urodzić dziecko, a potem oddać je do adopcji. Mimo, że nie sądzi, by było to możliwe, na miejscu poznaje chłopaka, w którym się zakochuje z wzajemnością. To jednak nie ten czas i nie to miejsce, a po znajomości pozostaje jej jedynie pasja do robienia zdjęć. Maggie zostaje uznaną fotoreporterką, podróżniczką i właścicielką galerii sztuki. Czy, jednak gdy jej życie dobiega końca, kobieta może uznać, że było szczęśliwe?
To słodko-gorzka historia o tym, że miłość jest silniejsza niż strach. Fabuła opiera się zarówno na wspomnieniach, jak i teraźniejszości głównej bohaterki. Jej przebieg jest przewidywalny, za to samo tło powieści jak zawsze zostało doskonale zarysowane. Historia jest świetnie opisana i nie pozwala czytelnikowi na nudę. Zmusza do rozważań nad własnymi wyborami i priorytetami, według których podążamy w naszym życiu.
"Jedno życzenie" to nie tylko książka o miłości, to również walka z samotnością, chorobą i przeciwnościami losu. Przypadkowo poznana osoba ma stać się naszym sprzymierzeńcem, ocalić każdy kolejny nasz dzień, nadać mu barw i przegnać chmury. Ta książka wywołała u mnie lawinę emocji. Bawiła i ściskała za serce, otulała mnie jak ciepły kocyk.
Główną bohaterkę polubiłam od razu, jak również innych bohaterów, przede wszystkim Bryce'a, Marka i ciotkę Lindę. Wszystkie postacie są bardzo ciekawie zarysowane. Plastyczne opisy, przepiękny język i niesamowita atmosfera spokoju i pozytywnych uczuć to elementy, które najbardziej kojarzą mi się z tą powieścią. Choć to książka bardzo emocjonalna i od samego początku smutna, bo autor nie pozostawia złudzeń i czytelnik zdaje sobie sprawę, że skończy się ona śmiercią głównej bohaterki, a jednocześnie jest to cudowna opowieść o pierwszej miłości. Lektura jest niesamowita, bo kiedy weźmie się ją do ręki i zaznajomi z pierwszymi stronami nie sposób się od niej oderwać. Polecam z całego serca.
"Ale nigdy nie zapominaj, że miłość silniejsza jest niż strach. Miłość mnie ocaliła i wiem, że Ciebie też ocali"
więcej Pokaż mimo to"Jedno życzenie", najnowsza powieść Nicholasa Sparksa, to książka która nie wyłamuje się z szablonu, który autor wykreował i powtarza w swojej twórczości. Jest tu miłość, ta nastoletnia, jest ciężka choroba, czyli coś co spada na bohatera i jest tu widmem,...