Wydziedziczeni

Okładka książki Wydziedziczeni Ursula K. Le Guin
Okładka książki Wydziedziczeni
Ursula K. Le Guin Wydawnictwo: Książnica Cykl: Ekumena (tom 6) fantasy, science fiction
370 str. 6 godz. 10 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Ekumena (tom 6)
Tytuł oryginału:
The Dispossessed: An Ambiguous Utopia
Wydawnictwo:
Książnica
Data wydania:
2007-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1993-01-01
Data 1. wydania:
2010-09-14
Liczba stron:
370
Czas czytania
6 godz. 10 min.
Język:
polski
ISBN:
9788325001384
Tłumacz:
Łukasz Nicpan
Tagi:
science fiction społeczeństwo wolność Nebula
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
451 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
98
57

Na półkach:

Cieszę się, że wreszcie sięgnąłem po Ursulę Le Guin, choć "Wydziedziczonych" bardzo ciężko mi ocenić jednoznacznie. Bardzo podoba mi się konstrukcja (niby prosta ale bardzo wdzięcznie sklamrowana i wpisana w fabułę). Świetnie przedstawione dwie kultury/społeczeństwa. Czytało się to jednak ciężkawo, opornie. No i wiem, że to książka z 1974, wiem, że o inne aspekty SF tu chodzi, ale ciężko łyknąć gdy rakietami wozi się pocztę między planetą a księżycem.

Cieszę się, że wreszcie sięgnąłem po Ursulę Le Guin, choć "Wydziedziczonych" bardzo ciężko mi ocenić jednoznacznie. Bardzo podoba mi się konstrukcja (niby prosta ale bardzo wdzięcznie sklamrowana i wpisana w fabułę). Świetnie przedstawione dwie kultury/społeczeństwa. Czytało się to jednak ciężkawo, opornie. No i wiem, że to książka z 1974, wiem, że o inne aspekty SF tu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
53
7

Na półkach:

Bardzo dobra książka, z przyjemnością do niej wracam i czasem myślę, jakby to było żyć na Annares :)

Bardzo dobra książka, z przyjemnością do niej wracam i czasem myślę, jakby to było żyć na Annares :)

Pokaż mimo to

avatar
308
87

Na półkach:

Nie spotkałem się dotychczas z równie wielopłaszczynową i otwartą na interpretacje powieścią sci-fi. Jest to dzieło wybitne, od początku do końca a fakt, że powstało w latach 60tych XXw jeszcze bardziej wzmaga to wrażenie. Przed lekturą czytałem różne opienie - że traktuje o porażce anarchizmu, że jest o konflikcie socjalizmu z imperializmem itd co nie do końca jest prawdą bo zawarte tu tematy daleko wykraczają poza to o czym ludzie lubią mówić w jej kontekście. Jest o relacjach płci, idealiźmie, o nieustającej potrzebie rewolucji i rozwoju. Jest to książka napisana przez idealistkę o idealistach wiec wybaczam jej bardzo pobłażliwy stosunek do natury ludzkiej, w końcu to powieść fantastyczna. W dodatku jest to jedna z najbardziej soft powieści sci-fi jaką dane mi było przeczytać (poza Lewą ręką ciemności),technologia i podróże międzygwiezdne to jedynie tło dla dywagacji o naturze ludzkiej i szukaniu analogi do rzeczywistości. To piękna powieść i polecam ją każdemu z otwartym umysłem. Nie zamierzałem kontynuować cyklu Ekumeny ale po tej lekturze zmieniłem zdanie.

Nie spotkałem się dotychczas z równie wielopłaszczynową i otwartą na interpretacje powieścią sci-fi. Jest to dzieło wybitne, od początku do końca a fakt, że powstało w latach 60tych XXw jeszcze bardziej wzmaga to wrażenie. Przed lekturą czytałem różne opienie - że traktuje o porażce anarchizmu, że jest o konflikcie socjalizmu z imperializmem itd co nie do końca jest prawdą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
903
162

Na półkach: , ,

Urras i Annares. Indywidualizm i kolektywizm. Podprogowe szepty przypisujące tym swiatom znane nam organizacje społeczne. Na tym jednak chyba koniec stereotypu my-oni, białe czarne (lub na odwrót, jak kto woli).

Heretycy z Urras sami wybrali swój los na Annares. Nie jest to jednak miejsce do łatwego życia, a jedynym szańcem przetrwania jest właśnie wspólnota, którą wyznawali na Urras tylko w teorii. Ortodoksi indywidualizmu na Urras mają się za cywilizowanych ponad barbarię z Annares, ale to właśnie człowiek z tego świata daje Ekumenie to, czego indywidualizm Urras dać nie potrafił. Annares ma za to odczucie nieustającej krzywdy, bo przetrwanie kosztuje wysiłek ponad niemalże siły, a Urras nie pomaga pławiąc się w gnuśności samozadowolenia.

Kto zatem jest górą? Nikt, bo liczy się tylko to, co Annares i Urras mogą dać Ekumenie razem.

Urras i Annares. Indywidualizm i kolektywizm. Podprogowe szepty przypisujące tym swiatom znane nam organizacje społeczne. Na tym jednak chyba koniec stereotypu my-oni, białe czarne (lub na odwrót, jak kto woli).

Heretycy z Urras sami wybrali swój los na Annares. Nie jest to jednak miejsce do łatwego życia, a jedynym szańcem przetrwania jest właśnie wspólnota, którą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1482
177

Na półkach: , , , ,

„Wydziedziczeni” powstali jako część szósta a zarazem ostatnia Ekumeny. Jednocześnie powieść opisuje najwcześniejsze wydarzenia całego cyklu, ale po raz kolejny mamy do czynienia z samotnym bohaterem, który odbiega od reszty społeczeństwa. Ów bohater to Szewek - genialny fizyk i matematyk z Anarres, twórca Zasady jednoczesności, dzięki której stworzył wspomniane wielokrotnie narzędzie Ansibl -zdolne do przenoszenia materii w próżni z prędkościami przekraczającymi prędkość światła. Około 150 lat przed powstaniem powieści grupa rebeliantów, uwiedziona odonizmem (ideologia wzorowana na marksizmie),opuściła kapitalistyczne Urras i założyła w Anarres nowe, sprawiedliwe społeczeństwo. Rezultatem tego eksperymentu jest teoretycznie bezsilne państwo żyjące w świecie socjalistycznej równości. Ludzie tutaj nie mają praktycznie nic (zaborczość zwana "egoizmem" to jedna z największych zbrodni). Wymagające warunki sprawiają, że ważna jest praktyczna wydajność poszczególnych jednostek. Rozluźniają się tradycyjne więzi społeczne (nie ma formalnej instytucji małżeństwa),zanikają instytucje religijne. Życie na Anarres nie jest łatwe, ale ludność wychowana w duchu odonizmu uważa się za najszczęśliwszych ludzi na świecie. Dzieje się tak dlatego, że zwłaszcza od najmłodszych lat byli poddawani propagandzie.

W takim społeczeństwie żyje główny bohater. Jego inteligencja i umiejętności znacznie przewyższają jego otoczenie. W świecie, w którym żyje, osoby o wysokim poziomie inteligencji i dedukcji nie cieszą się powodzeniem a ich wiedza wydaje się abstrakcyjna i nieistotna dla ludzi, którzy każdego dnia ciężko pracują, by przeżyć. Po nawiązaniu kontaktu z naukowcami z Urras, Shevek opuszcza swoją rodzinną planetę, aby stworzyć zasadę jednoczesności w zupełnie innych warunkach, rewolucjonizując w ten sposób kontakt międzyplanetarny. Na każdym etapie odczuwał opór wobec społeczeństwa, które go stworzyło, ale przyswoił sobie tyle ideologii, że próba życia w kapitalistycznym świecie była dla niego zadaniem trudnym, jeśli nie niemożliwym.
Le Guin unika osądów wartościujących, tak dokładnie rysując dwa społeczeństwa. Czytelnik szybko zdaje sobie sprawę, wraz z bohaterem, że ta teoretyczna równość istnieje tylko częściowo. Tutaj wszystkim rządzą komitety, dzieci są zmuszane do wspólnego życia i nauki, a propaganda kształtuje ich sposób myślenia od najmłodszych lat. Ci, którzy nie zgadzają się z tym status quo, zostają uwięzieni w tzw. „blokadzie/sanatorium". Na tym tle bogaty i dobrze prosperujący Urras wydaje się idealnym społeczeństwem dla nas i Szeveka. Jednak nasz bohater, traktowany przez władze z szacunkiem i czcią, nie waha się stanąć po stronie biednych, gdy zdaje sobie sprawę z panujących tu nierówności – idea równości, w jakiej został wychowany, jest w nim bardzo mocno zakorzeniona. Społeczeństwo Anarres jest prymitywne i zestresowane wszystkim, od braku rozwiniętego myślenia technicznego po brak dbałości o wygląd fizyczny. Osoba, która chce zwrócić na siebie uwagę innych, jest uważana za egoistę, a zatem za przestępcę.
Od miejsca lądowania zaczynamy poznawać przedstawiony świat, jeszcze zanim pojawi się Szevek. Lądowisko jest jedynym miejscem w Anarres, które jest otoczone murem, choć jest to raczej symbol niż rzeczywista bariera (element przypominający mur lądu i morza oddzielający świat żywych od umarłych). Wbrew pozorom symbolika ta okazuje się z czasem bardzo ważnym czynnikiem w świecie bez własności prywatnej i podziałów. Szevek postrzega swoje wygnanie jako próbę przełamania tej bariery między bratnimi narodami i może nawet myśleć, że pewnego dnia może mu się to udać. Jednak sam Odo zawiódł, a mądrość Szeveka okazała się niewystarczająca. Będąc na obczyźnie próbuje wywołać rewolucję wśród miejscowej ludności. Wydziedziczeni to refleksja Le Guin na temat anarchii. Wizja utopijnego anarchizmu przedstawiona przez pisarkę jest ciekawa i realistyczna przede wszystkim ze względu na mało idealistyczny obraz całego społeczeństwa i mechanizmów, wedle których ono funkcjonuje. O tym, oczywiście, dowiadujemy się dopiero po pewnym czasie, kiedy sam Szevek klimatyzując się w nowym otoczeniu, zaczyna dostrzegać pewne kłopotliwe kwestie związane z nieistniejącą (teoretycznie) władzą, która jednak, w taki czy inny sposób, wyłania się z anarchistycznego kolektywu, nawet jeśli pozostaje czysto nieoficjalna. Jest to o tyle interesujące, że anarchiści od lat zastanawiali się, jakie drogi powinny prowadzić do stworzenia społeczeństwa, które będzie funkcjonowało bez pamięci o bagażu swojej przeszłości (czyli nie-anarchistycznych wartości). Co prawda w „Wydziedziczonych” Le Guin nie skupia się na drogach, które do tego doprowadziły, prezentując już w pełni rozwinięty i funkcjonujący system. Jednocześnie jednak, pokazując stopniową degenerację tej utopii, zdaje się sugerować, że człowiek nie jest w stanie całkowicie wyrzec się pewnych wartości.
Nie jest to pozycja lekka, ale jak zwykle u Le Guin głeboka, skłaniająca do zadumy. Ursula nigdy nie podejmuje tematów łatwych. Jedną z jej inspiracji była hipoteza Sapira-Whorfa, wedle której ​​używany język w mniejszym lub większym stopniu wpływa na myślenie. Z języka sztucznie stworzonego przez mieszkańców Anarres, zwroty związane z Urass i panującymi tam instytucjami, zwłaszcza majątkiem uległy zapomnieniu, tj. pieniądze, religia, małżeństwo, wojsko, więzienia, prostytucja, żebractwo, służba, bankowość, zakupy, hazard. Zalecane jest również używanie specyficznego języka mającego na celu rozwianie poczucia posiadania czegoś. Zaś popularny eseista Lech Jęmczyk twierdzi, że fabuła jest „dobrze zamaskowaną dyskusją nad przekazaniem tajemnicy broni atomowej Sowietom”. Jest to lektura wymagająca, ale wartościowa.

„Wydziedziczeni” powstali jako część szósta a zarazem ostatnia Ekumeny. Jednocześnie powieść opisuje najwcześniejsze wydarzenia całego cyklu, ale po raz kolejny mamy do czynienia z samotnym bohaterem, który odbiega od reszty społeczeństwa. Ów bohater to Szewek - genialny fizyk i matematyk z Anarres, twórca Zasady jednoczesności, dzięki której stworzył wspomniane...

więcej Pokaż mimo to

avatar
400
215

Na półkach: , ,

Zakończeniem cyklu Ekumena okazał się tom, który jest najlepszy, najpełniejszy, i to jest w ogóle arcydzieło. Wszystkie tomy tego cyklu mi się podobały, ale w tym ostatnim Ursula przeszła samą siebie.
Jak zwykle u LeGuin - nie ma pośpiechu, fabuła toczy się w sposób powolny i miarowy, w dwóch równoległych liniach czasowych. Znowu cofamy się w czasie względem pozostałych tomów, fabuła dzieje się jeszcze wcześniej, najwyraźniej obserwujemy tu dzieje, które doprowadziły dopiero do wynalezienia ansibla. Tę książkę należy również czytać powoli i bez pośpiechu, z ogromną uwagą, tu się należy delektować każdą stroną, każdym akapitem, a każdy rozdział poddać analizie i zastanowieniu. Mimo tej powolności rozwoju wydarzeń, nie czułam ani przez chwilę znużenia, przeciwnie - ta książka przykuwała moją uwagę w 100%. Na pewno nie jest to książka do przeczytania na jeden raz. W zasadzie to chyba po raz pierwszy doznałam takiego silnego uczucia zaraz po skończeniu książki, że od razu miałabym ochotę zacząć ją czytać od nowa. Nie robię tego jedynie z uwagi na długą listę oczekujących tytułów, ale z pewnością do niej wrócę, i to nie w jakiejś odległej przyszłości, ale chętnie gdzieś w nadchodzącym 2023 roku. Jakbym miała w zwyczaju wynotowywanie najciekawszych cytatów z książek, to tu bym musiała wynotować z połowę tekstu.
Nie wiem, jak zwięźle opisać moje wrażenia po tej lekturze, bo nie ogarniam tego ogromu myśli, które ona wywołała. Sposób funkcjonowania społeczeństwa na Anarres, chociaż oderwany od rzeczywistości, jednak jest opisany tak, że można prawie uwierzyć w możliwość jego istnienia. Anarchistyczno-komunistyczna utopia, która wydaje się pod pewnymi względami wspaniała, a pod innymi jednak nieco odpychająca, nie pozbawiona wad i wypaczeń, ale jednak nadająca się do życia (choć pewne sprawy byłyby dla mnie szokujące i ciężkie do przyjęcia, jak np. ten zwyczaj, że dzieci już w wieku kilku lat zaczynają nocować w specjalnych noclegowniach poza domem). Sprawia na mnie jednak wrażenie, że warunkiem koniecznym, dla którego ona mogła zaistnieć, były wyjściowe warunki niedostatku zasobów pustynnej planety. Być może w warunkach tak skrajnie ograniczonego dostępu do żywności, wody i wszelkich potrzebnych dóbr, rzeczywiście tego typu system jest właśnie tym, który ma szansę utrzymać się w stabilności i działać przez długi okres czasu.
Następnym razem przeczytam ją sobie za kolejnością chronologiczną fabuły - najpierw po kolei wszystkie rozdziały "Anarres", a potem dopiero wrócę do początku i przeczytam po kolei wszystkie "Urras".
W ogóle to chętnie bym przeczytała dzieła Odo w całości ;)

Zakończeniem cyklu Ekumena okazał się tom, który jest najlepszy, najpełniejszy, i to jest w ogóle arcydzieło. Wszystkie tomy tego cyklu mi się podobały, ale w tym ostatnim Ursula przeszła samą siebie.
Jak zwykle u LeGuin - nie ma pośpiechu, fabuła toczy się w sposób powolny i miarowy, w dwóch równoległych liniach czasowych. Znowu cofamy się w czasie względem pozostałych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
711
686

Na półkach:

I oto po raz kolejny Le Guin udowadnia, że potrafi podejmować w science fiction tematy społeczne i filozoficzne, unikając naiwnego, płytkiego propagowania jedynej słusznej wizji. Choć jej sympatie są dosyć jasne i kapitalistyczne Aio jest przedstawione znacznie bardziej negatywnie niż anarchistyczne Anarres, ale nawet ta utopia nie jest wyidealizowanym tworem propagandowym. W gruncie rzeczy nie chodzi bowiem o różnice między kapitalizmem, komunizmem i syndykalizmem, lecz o to, że każdy system jest podatny na wypaczenia, kostnienie, biurokratyzację i degenerację - właśnie kiedy system zaczyna mieć pierwszeństwo przed jednostką ludzką, jej wolnością i solidarnością z innymi jednostkami. To też jest piękne u Le Guin, że nigdy nie zapomina o człowieku, o jego uczuciach i przeżyciach. Bardzo pięknie też wplata w fabułę wątek badań fizycznych głównego bohatera. Jednym słowem książka znakomita, w haińskim cyklu na równi z "Lewą ręką ciemności".

I oto po raz kolejny Le Guin udowadnia, że potrafi podejmować w science fiction tematy społeczne i filozoficzne, unikając naiwnego, płytkiego propagowania jedynej słusznej wizji. Choć jej sympatie są dosyć jasne i kapitalistyczne Aio jest przedstawione znacznie bardziej negatywnie niż anarchistyczne Anarres, ale nawet ta utopia nie jest wyidealizowanym tworem propagandowym....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1953
1384

Na półkach: ,

Ursula K. Le Guin jest najbardziej znana ze swojego cyklu o Ziemiomorzu, ale warto też się zapoznać z cyklem science-fiction o Ekumenie. Po czterech tomach pisanych w chronologicznej kolejności autorka postanowiła napisać prequel osadzony w bliżej nieokreślonej przeszłości w stosunku do pierwszej książki cyklu „Świata Rocannona”. Czy zabieg osadzenia akcji w przeszłości ma tu jakiś cel?

Fabuła dotyczy dwóch sąsiadujących ze sobą planet- Anarres i Urras. Na Anarresie rządzą dwa mocarstwa reprezentujące dwa różne ustroje - komunizm i kapitalizm. Z kolei na Urrasie panuje anarchosyndykalizm. Obie planety unikają kontaktów ze sobą. Jednakże pewnego dnia Shevak fizyk z Urrasu postanawia polecieć na Anarres, żeby prowadzić badania na tamtejszej uczelni.

Na pierwszy rzut oka widać tutaj metaforę sytuacji politycznej lat 70. z dwoma mocarstwami symbolizującymi USA i ZSRR. Z punktu widzenia Shevaka społeczeństwo Anarres wydaje się bardzo drapieżne i przytłaczające. Główny bohater jednakże zauważa też wady Urras, które też miało wiele bezsensownych zasad, które teoretycznie miały czynić wszystkich równymi, ale tak naprawdę jedynie utrudniały życie. Shevak czuje się więc wyobcowany na obu światach.

Podobało mi się jak badania Shevaka zostały wplecione w książkę. Odzwierciedlają one jego nie tylko jego własne życie, ale również zmiany społeczne na Anarresie. Można je dostrzec również w strukturze książki, której rozdziały naprzemiennie osadzone są na obu planetach.

Osadzenie fabuły przed wydarzeniami z poprzednich książek jest tu trochę ciekawostką dla miłośników cyklu. Można się tu dowiedzieć co przyczyniło się do powstania pewnego urządzenia, które później odegra istotną rolę w uniwersum Hain. Jednakże tak naprawdę pewne szczegóły ujawnione w książce sprawiają, że dosyć ciężko ją osadzić w konkretnym punkcie w stosunku do innych utworów.

Początkowo trochę obawiałem się, że książka będzie starała się mnie przekonać do jednego słusznego ustroju. Jednakże autorka pokazuje, że w każdym ustroju są pewne niebezpieczeństwa i zalety. Oczywiście są tu też dosyć mocne argumenty za pewnymi zmianami jak chociażby zniesienie więziennictwa, ale nie są one aż tak wybijające.

Ursula K. Le Guin jest najbardziej znana ze swojego cyklu o Ziemiomorzu, ale warto też się zapoznać z cyklem science-fiction o Ekumenie. Po czterech tomach pisanych w chronologicznej kolejności autorka postanowiła napisać prequel osadzony w bliżej nieokreślonej przeszłości w stosunku do pierwszej książki cyklu „Świata Rocannona”. Czy zabieg osadzenia akcji w przeszłości ma...

więcej Pokaż mimo to

avatar
125
75

Na półkach: ,

Mówiłem przy poprzednich częściach cyklu haińskiego, że z tomu na tom jest coraz lepiej i że Le Guin jawi mi się jako arcymistrzyni fantastyki socjologicznej. No więc niniejszym skończyły mi się słowa. I skala. Bardzo rzadko daję książkom 10/10 — to są w zasadzie książki życia, takie, które odcisnęły na mnie niezatarte piętno — a „Wydziedziczeni” wskoczyli na tę półkę tak lekkim susem, że aż prawie niezauważenie. I jestem pewien, że pozostaną tam na bardzo długo.

To jest książka totalna. Jak wszystkie poprzednie części cyklu, jest o komunikacji w obliczu barier kulturowych. Ale też o systemach społecznych, o kapitalizmie i komunizmie, o anarchii i plutokracji; o religii i nauce; o dobrobycie i ograniczonych zasobach; o feminizmie i wolności; o samotności i byciu w centrum uwagi; o miłości i tęsknocie; o zobowiązaniach i zaufaniu. Czytając „Wydziedziczonych” zadawałem sobie fundamentalne pytania o to, jak urządzić świat, żeby był jak najlepszy, i co to w ogóle znaczy „najlepszy” — i nadal nie wiem. Ale ta książka pokazała mi mnóstwo nowych stron, z których nie wiem, i to jest dla mnie wielka wartość.

A to wszystko zamyka się w ledwie trzystu kilkudziesięciu stronach, pozbawionych prawie w ogóle fajerwerków formalnych, stylistycznych i językowych. Jest tu tylko — i aż — żywa, bystra narracja prowadzona na dwóch przeplatających się planach czasowych. Czyta się to jednym tchem i byłaby to lektura na jeden wieczór, gdyby nie liczne przerwy na stawianie sobie pytań zasadniczych i kontemplowanie świata powieści i jej bohaterów.

Może lepszy świat to taki, w którym więcej osób przeczyta „Wydziedziczonych” i się nad nimi zaduma.

Mówiłem przy poprzednich częściach cyklu haińskiego, że z tomu na tom jest coraz lepiej i że Le Guin jawi mi się jako arcymistrzyni fantastyki socjologicznej. No więc niniejszym skończyły mi się słowa. I skala. Bardzo rzadko daję książkom 10/10 — to są w zasadzie książki życia, takie, które odcisnęły na mnie niezatarte piętno — a „Wydziedziczeni” wskoczyli na tę półkę tak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
485
161

Na półkach:

Ciężka książka, nierzadko męcząca choć jednocześnie angażująca. Powieść w zasadzie czysto utopijna i mimo, że kierunek i cechy tutejszej utopi są zupełnie na przekór moim przekonaniom, a znana ze swoich poglądów autorka snuje tu bardzo idealistyczno-romantyczne, w moim przekonaniu również bardzo naiwne wizje to ma w sobie tyle klasy i uczciwości, że pozostawia również przestrzeń do polemiki. Dzięki temu nawet taki czytelnik jak ja, dla którego jej utopia stanowi zupełnie przerażającą antyutopię, może się tutaj dobrze odnaleźć i na w miarę równych prawach zaangażować w ideowy spór.

Jest to też książka nie dla każdego. Po części ze względu na kontrowersyjne rozważania ideowe wymaga gotowości do otwartej dyskusji niezależnie od przekonań, a po części dlatego, że no właściwie nic się w niej zbytnio nie dzieje. Jako takiej akcji tutaj nie ma. Głównie mamy tu za to dziwne studium bohatera będącego jednocześnie idealistycznie fanatycznym anarcho-komunistą, a jednocześnie skrajnym indywidualistą (sic!). Do tego geniuszem fizyki, tworzącym dzieło mogące zrewolucjonizować kosmiczną komunikację. Jeżeli pamiętacie z poprzednich tomów Ekumeny wzmianki skąd wywodzi się zawansowana matematyka wszystkich światów to właśnie tu poznajemy jej początki.

I tak sobie śledzimy przekrojowo całe życie naszego pełnego paradoksów bohatera i jego apoteozę ojczystego anarcho-komunizmu z pogardą dla prywatnej własności itp. Akcja dzieje się dwutorowo, po części retrospekcyjnie. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z planetą do złudzenia przypominającą Ziemię, posiadającą liczne państwa i narody, z których dominującym jest kapitalistyczne ale autorytarne supermocarstwo, konkurujące oczywiście z sąsiednim tworem opartym na realnym socjalizmie i aparaturze bezpieki. Tymczasem na tutejszy księżyc przed 170 laty wyemigrowała grupa rewolucjonistów, którzy założyli tam społeczność twardej komunistycznej anarchii wzorowaną niemal w 100% na rzeczywistych izraelskich kibucach. Brak własności prywatnej, podporządkowanie idei, rzekoma równość i braterstwo, swoboda sexualno-relacyjna, dzieci wychowywane przez społeczność, bez więzi rodzicielskich itp. Stamtąd też pochodzi nasz paradoksalny bohater. Jego życie, a zwłaszcza przebieg kariery naukowej powodują, że jako pierwszy mieszkaniec księżyca trafia do innej rzeczywistości. Obserwujemy na przemian jego życie w utopi i perypetie prowadzące do jej opuszczenia oraz jego przeżycia na planecie „zdegenerowanych posiadaczy”.

To właściwie cała historia. Nie ma w niej jakiegoś finałowego konsensusu ani rozstrzygnięcia. Autorka z ogromną pieszczotliwością i romansem opisuje idee anarcho-komunistów ale ma też swoje sprytne alibi. Tendencyjność może tu przecież wynikać z perspektywy bohatera co jest całkiem cwanym buforem. Mimo wszystko potrafi też co jakiś czas uczciwie pokazać jak bardzo niepokojące elementy kryją się w tym utopijnym księżycowym społeczeństwie. Sądzę, że dla mnie były one wyraźne bardziej dotkliwe niż w jej zamyśle: indoktrynacja, izolacjonizm, mechanizmy typowe dla sekt w tym ścisłe powiązanie z opinią otoczenia i możliwe prześladowania odstępców, hipokryzja, często jedynie maskowanie nierówności, a przede wszystkim przerażająca anihilacja instytucji rodziny oraz fakt, że społeczeństwo to nie ma szans na samowystarczalność. Jest uzależnione do dostaw z planety, a także może funkcjonować jedynie w sytuacji bez żadnych rywali z zewnątrz (zarówno społeczeństw jak i idei).

To wszystko to jednak tylko drobne i subtelne akcenty w porównaniu z krytyką kapitalizmu, konsumpcjonizmu i przepychu. Tutaj czarna strona tego systemu została niezbyt fair podkręcona. Nierówności społeczne na macierzystej planecie są gigantyczne, władze strzelają do protestujących zgromadzeń bez cienia zawahania, a do tego powszechna jest dyskryminacja kobiet. Trochę jakby trzeba było porządnie wymaksować współczynnik zohydzenia kapitalizmu aby właściwa utopia nie wypadła przy nim zbyt blado. To chyba mój główny zarzut. To akurat społeczeństwa kapitalistyczne umożliwiły kobietom największy ruch w stronę równouprawnienia. Co więcej, potencjalna sytuacja kobiet u anarcho-komunistów gdzie wszystko jest wspólne i wszystkim (i każdym) wypada się dzielić połączona z pełną swobodą seksualną i brakiem praw budzić by mogła większy niepokój. O wszystkim przecież decyduje opinia otoczenia, nie przysługuje przed nią żadna ochrona, a każdego można oskarżyć o "egoizowanie".

Kolejny mój zarzut to główny bohater, niesamowicie konserwatywny w swoim idealizmie. Podczas gdy podróże na ogół poszerzają horyzonty on raczej nie dopuszczał do możliwości jakiejkolwiek syntezy poglądów. Cokolwiek mu się nie przytrafiało transponował to zaraz w umyśle na rzecz swojej idei. Nawet będąc zagubionym w obcym świecie i kompletnie pijanym, nie zdającym sobie sprawy ze swego stanu, po dokonaniu nieświadomej, nieudolnej próby gwałtu na kobiecie, następnego dnia budząc się co prawda cały zawstydzony i zażenowany sobą, już po chwili stwierdza, że to wszystko wina kapitalistów i posiadaczy. Zakłócili po prostu czystość jego poglądów.

Z drugiej strony trzeba oddać jedno. Faktycznie wkręciłem się przecież w polemikę z fikcyjną postacią. Zaangażowałem się i nawet już po przeczytaniu książki wciąż prowadzę z nim ciekawe dyskusje w swojej głowie, a to przecież o czymś świadczy.

Podsumowując nie czyta się tego łatwo, o nie. Ale tradycyjnie świetny język oraz ilość i skala podejmowanych zagadnień angażuje do refleksji. Książka nie dla wszystkich. Mocno też odstaje od wcześniejszych 5 tomów, porzuca baśniowość, pewną magię oraz swoistą dla starszych książek Ursuli Le Guin intymność relacji. Zdecydowanie optymalna dla osób o dojrzałych poglądach oraz gotowych na dojrzałe o nich dyskusje. Czerpiących przyjemność z polemiki oraz szanujących odmienność myśli (mimo braku tej cechy u samego protagonisty). Pełna tęsknoty za czymś trudno definiowalnym. Moje poglądy, na przekór głównemu bohaterowi jedynie zdecydowanie utwierdziła ale i tak czuję się po niej bogatszy o wiele refleksji i przemyśleń.

Ciężka książka, nierzadko męcząca choć jednocześnie angażująca. Powieść w zasadzie czysto utopijna i mimo, że kierunek i cechy tutejszej utopi są zupełnie na przekór moim przekonaniom, a znana ze swoich poglądów autorka snuje tu bardzo idealistyczno-romantyczne, w moim przekonaniu również bardzo naiwne wizje to ma w sobie tyle klasy i uczciwości, że pozostawia również...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    598
  • Przeczytane
    592
  • Posiadam
    121
  • Fantastyka
    35
  • Ulubione
    21
  • Teraz czytam
    18
  • Science Fiction
    10
  • 2021
    6
  • Chcę w prezencie
    5
  • Fantasy
    5

Cytaty

Więcej
Ursula K. Le Guin Wydziedziczeni Zobacz więcej
Ursula K. Le Guin Wydziedziczeni Zobacz więcej
Ursula K. Le Guin Wydziedziczeni Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także