Drugi alfabet literacki. Z Albanii do Dominikany
Przyznam, że nie zamierzałem tu wracać. Literacki alfabet uznałem za zamknięty, ale skoro tak wiele krain chcielibyście jeszcze odwiedzić, okrążmy świat po raz drugi. I wspólnie poszukajmy wyjątkowych książek.
„No i masz, dobrnęliśmy. Wspólnie omówiliśmy 23 książki, a kolejne parę setek poleciliście sobie (i mnie) w komentarzach. Książki nieco mniej znane, lekko zapomniane lub zapomniane całkiem, ale i wydawnicze nowości, na które warto było skierować światełko naszego alfabetu. Poszło nam wcale nieźle” – pisałem w ostatnim artykule z serii Literacki alfabet Lubimyczytać.
I podtrzymuję (a nawet idę dalej): poszło nam wyjątkowo dobrze. W sześciu odsłonach alfabetu poznaliśmy doskonałe pozycje z Austrii, Bośni i Hercegowiny, Chorwacji, Danii, Egiptu, Finlandii, Grecji, Hiszpanii, Izraela, Jamajki, Kanady, Litwy, Łotwy, Maroka, Nigerii, Omanu, Portugalii, Rumunii, Senegalu, Turcji, Urugwaju, Włoch i Zimbabwe.
Pierwszy literacki alfabet LC
Poprzednie części alfabetu znajdziecie poniżej:
Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery A–D;
Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery E–H;
Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery I–L;
Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery Ł–O;
Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery P–T;
Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery U–Z.
Literacki alfabet, czyli książki z całego świata po raz drugi
Odwiedziliśmy pół świata i formuła, zdawało się, została wyczerpana. Tak długo przekonywaliście jednak, iż warto odbyć tę podróż raz jeszcze, że wreszcie: czemu nie! Spróbujmy jeszcze raz.
Nie przypuszczam, by było łatwo. Stoję tu przed dwoma wyzwaniami. A właściwie trzema. Po pierwsze, utrzymać poziom, bo wasza recepcja stanowi pewne zobowiązanie. Po drugie, rzecz oczywista, odnaleźć dla was lektury z krajów, których do tej pory nie wspomnieliśmy (nie wiem, co będzie przy „O”!). Po trzecie (puszczam oczko), wymienić książki, których nie wymienił już w komentarzach Aguirre.
Na początek zapraszam was do Albanii, Brazylii, Chile i Dominikany.
A jak Albania – „Generał martwej armii”, Ismail Kadare
Nie można powiedzieć, by twórczość Ismaila Kadarego była u nas nieznana. Na polski przełożono kilkanaście jego powieści, po raz ostatni w roku ubiegłym, gdy Wydawnictwo Akademickie SEDNO wydało „Kronikę w kamieniu”. W 2007 roku nominowany do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus za powieść „Pałac snów” (Znak) Albańczyk odwiedził zresztą Polskę i spotkał się z czytelnikami w Warszawie i we Wrocławiu. Niespełna 700 czytelników, którzy w naszym serwisie ocenili książki najsłynniejszego albańskiego pisarza i poety, nie robi jednak zbyt wielkiego wrażenia.
A mamy do czynienia z pisarzem wybitnym – i docenianym. Dość powiedzieć, że Kadare jest laureatem pierwszej w historii Międzynarodowej Nagrody Bookera z 2005 roku, przyznawanej za całokształt twórczości. Albańczyk wyprzedził wówczas m.in. Gabriela Garcíę Márqueza, Güntera Grassa, Milana Kunderę, Stanisława Lema, Philipa Rotha czy Margaret Atwood, którzy trafili na shortlistę.
Kadare to wygnaniec polityczny, którego książki były zakazane w Albanii. Jego twórczość przemycano za granicę w czasach reżimu stalinowskiego, a powieści, w szczególności „Potwór” i „Pałac snów”, doprowadziły do konfliktów z władzami. W 1990 roku Kadare, którego teksty – jak podkreślali jurorzy nagrody Bookera – tworzą panoramę historii Albanii, połączoną z ciągłą medytacją nad naturą i ludzkimi konsekwencjami dyktatury, ubiegał się o azyl polityczny we Francji.
Wybranie jednego dzieła Albańczyka wydaje się zadaniem karkołomnym. Międzynarodową sławę przyniósł mu „Generał martwej armii”, powieściowy debiut z roku 1965, który po polsku ukazał się niespełna dwie dekady później, wydany przez PIW w 1984 roku, i od tej książki prawdopodobnie winniśmy rozpoczynać przygodę z jego prozą.
Co tu mamy? Dwadzieścia lat po II wojnie światowej włoski generał zostaje wysłany do Albanii, aby dokonać ekshumacji szczątków żołnierzy armii włoskiej poległych podczas inwazji Mussoliniego i zwrócić je rodzinom. Zebrane dokumenty i listy, a także opowieści miejscowej ludności przedstawiają wieloznaczny i skomplikowany obraz relacji okupantów z miejscową ludnością. Przed czytelnikiem z wolna otwiera się obraz heroizmu albańskich partyzantów i okrucieństwa włoskich żołnierzy.
Warto pójść dalej. Choćby do „Krew za krew” czy wspomnianego już „Pałacu snów”, który prawdopodobnie silniej zarezonuje z polskim czytelnikiem. Nie bez powodu Kadare bywa porównywany do Kafki. Krytycy wskazują, że nikt od czasów praskiego mistrza z taką hipnotyczną siłą nie zagłębiał się w piekielny mechanizm totalitarnej władzy i jej wpływ na ludzką duszę.
B jak Brazylia – „Ziemia krwi i przemocy”, Jorge Amado
„Żadna inna z moich książek nie jest mi tak droga jak »Ziemia krwi i przemocy«, w niej leżą moje korzenie; to krew, z której zostałem stworzony”, pisał sam Jorge Amado, modernista, który pozostaje jednym z najbardziej znanych współczesnych pisarzy brazylijskich.
Amado, urodzony jako syn plantatora kakao, w dużej mierze czerpie z własnych doświadczeń. Wydana w 1943 roku „Ziemia krwi i przemocy”, książka będąca opisem krwawych bitew o rozwój plantacji kakaowych w lasach stanu Bahia w Brazylii, zawiera – jak wyjaśniał pisarz – „strzały, które rozbrzmiewały podczas mojego wczesnego dzieciństwa”.
Powieść przenosi nas do dni, kiedy brazylijska ziemia była nawożona krwią ludzi, którzy zginęli, aby inni ludzie mogli zdobyć prawo do przejęcia ziem, które miały zostać obsadzone drzewami dającymi owoce niemal tak cenne jak złoto. Śpiew bujnych kakaowych lasów Bahia, który wabi wszystkich – poszukiwaczy przygód, zabójców, hazardzistów, odważne i piękne kobiety – okaże się syrenim śpiewem, a pieśń, która obiecuje niewyobrażalne bogactwa, niejednym przyniesie śmierć.
Pisarz wraca pamięcią do czasów, gdy strzelaniny były codziennością, a osadnicy, bandyci i „pułkownicy” kakaowi istotnie walczyli na śmierć i życie. „Ziemia krwi i przemocy”, napisana, gdy Amado przebywał na wygnaniu w Urugwaju, opowiada o chciwości, szaleństwie i sporze między dwiema potężnymi rodzinami – da Silveirów i Badarów. Ziemie kakaowe, wyjaśnia brazylijski prozaik, były krainami barbarzyńskimi, na których kwitły bandytyzm i śmierć, nieprzejednana nienawiść i najokrutniejsza zemsta.
Sam autor sugerował, że powieść należy do odrębnej brazylijskiej „literatury kakaowej”.
C jak Chile – „2666”, Roberto Bolaño
Chile to kraj przedziwny. Kraj poezji, w którym młodzi ludzie mają jedno marzenie: zostać poetami, nawet jeśli nie tylko nie oznacza to dobrego, wygodnego życia, ale i nie gwarantuje, że ktoś kiedyś przeczyta ich książkę. Taki obraz kreśli przed nami Alejandro Zambra i „Chilijskiego poetę” polecam wam nieodmiennie. Ale jako że w alfabecie skupiamy się zwykle na pozycjach spoza bieżącej oferty wydawniczej, wspomnę tu artystę, który zdążył nieco mocniej wpisać się do chilijskiej kultury. Jego nazwisko pada zresztą w powieści Zambry.
Waham się jeszcze przez chwilę, bo wybór pada na współczesnego klasyka. To prawda, Roberto Bolaño, uznawany za najważniejszego pisarza latynoamerykańskiego od czasów Márqueza, cieszy się u nas jako takim zainteresowaniem. Ale znowu nie tak wielkim, by na hasło „Chile” w głowie polskiego czytelnika zapalała się lampka z jego nazwiskiem. Neruda – to już prędzej.
Wspominam „2666”, bo mamy tu do czynienia z testamentem wielkiego pisarza, ostatnią próbą mistrzowskiej wypowiedzi człowieka, który wiedział, że umiera, i – wbrew rozsądkowi – wziął się za projekt kolosalnych rozmiarów; próbą stworzenia powieści totalnej, a w zasadzie – przekroczenia gatunku powieściowego. Książka, która stanowiła główny wysiłek ostatnich pięciu lat życia Bolaña, cierpiącego przez zakażenie wątroby, to ostateczne podejście do tego, by przekroczyć próg, przekroczyć możliwości prozy i sprawić, by literatura – co do której roli miał pewne wątpliwości – torowała drogę w nieznane.
Ponad 1000-stronicowe „2666” składa się z pięciu części, z których każda ma autonomiczne życie i formę i każda mogłaby być osobną powieścią. Owych pięć długich sekwencji – których spoiwem jest postać tajemniczego zaginionego pisarza i miasto Santa Teresa – zazębia się, tworząc zadziwiającą całość. Ale, ale – ci, którzy znają twórczość mistrza niedopowiedzenia i otwartych zakończeń, wiedzą, że niczego nie dostaną tu na tacy. Co łączy na poły mitycznego niemieckiego pisarza i okrutne morderstwa kobiet, których ciała są porzucane na pustyni i miejskich wysypiskach? Chilijczyk podpowiada. Ale nie daje rozwiązania.
Umierający Bolaño podjął się zadania szalonego, z góry skazanego na niedoskonałość, ale zrobił to świadomie. Stworzył dzieło powalające odwagą i ambicją, rzecz, która konfunduje, nie daje się objąć, a jednocześnie zapiera dech. Zaryzykował i – zdaje się – wygrał, bo wydane pośmiertnie „2666” doczekało się już renomy „pierwszego arcydzieła XXI wieku”. Słusznie czy nie – oceniajcie sami.
D jak Dominikana – „Topiel”, Junot Díaz
„Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao”, powieściowy debiut Junota Díaza, dominikańskiego pisarza mieszkającego w Stanach Zjednoczonych, który powstawał jedenaście lat, odbił się w świecie literackim głośnym echem. W 2008 roku nagrodzono go Pulitzerem i wkrótce dwujęzyczną opowieść – jak i jej bohaterów, którzy wtrącają ciągle hiszpańskie słówka – poznał też polski czytelnik.
Po polsku znajdziemy też nieco mniej znaną u nas „Topiel”, właściwy, by tak rzec, debiut Díaza, napisany w 1996 roku zbiór opowiadań. Dziesięć tekstów składa się na historię dominikańskiej rodziny rozdartej między Santo Domingo i Stany Zjednoczone. Narratorem jest Junior, dorosły już mężczyzna, który wraca pamięcią do dzieciństwa. Tym samym „Topiel” to zarówno rozliczenie z ojczyzną (trudną codziennością ubogiego kraju), jak i zapis dramatu emigracji i wykluczenia.
Díaz prowadzi czytelnika od miasteczek Dominikany do przepełnionych mieszkań i narkotykowych nor New Jersey. Bohaterowie próbują znaleźć namiastkę amerykańskiego snu. Tęsknoty za lepszym życiem nie da się jednak zaspokoić.
I choć „Topiel” przesycona jest fatalizmem, daleko jej do patosu i prostego moralizatorstwa. Uliczne opowieści Díaza są żywe i pełne literackiego wigoru. Lektura wymaga uwagi, bo opowieściom brak chronologii, a prozę tę cechują symbolika i liczne dygresje, ale dominikańsko-amerykański pisarz to fachowiec. Nieporządek i dezorientację przekształca w spójną opowieść. I robi to z rygorystycznym wyczuciem formy.
komentarze [41]
Przy okazji Kirgistanu olśniło mnie, że nie tak dawno czytałam powieść Petry Prochazkovej (Czeszka) pt. "Friszta. Opowieść kabulska" (wiem, że Kabul nie leży w Kirgistanie, ale wszystkie te -stany łączą mi się w mózgu, a mówiąc prawdę - mieszają...). Zatem z poślizgiem, ale polecam.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Konrad Wrzesiński, czekamy ze zniecierpliwieniem na kolejne litery 😉
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postBardzo się cieszę, bo to moja ulubiona seria artykułów 😊
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNa literę o mogą też być: O czytaniu/o książkach, o tym tak naprawdę jest ten Alfabet - dla miłośników słowa pisanego.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAle to chyba by były książki podróżnicze lub reportaże, bo z beletrystyki nic nie kojarzę.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postOj, wymaga to większego research'u. Jest tam mnóstwo wysp. Na którejś musiał się urodzić / mieszkać jakiś pisarz 😀
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Do Dominikany dorzuciłabym Julia Alvarez Czas Motyli
"A" jak Australia np. Trudi Canavan , John Flanagan , Garth Nix
Złodziejska magia
Cudownie, bardzo się cieszę, że ten cykl wraca :)
Od siebie dorzucam:
A jak Algieria, np. Yasmina Khadra Co dzień zawdzięcza nocy, Boualem Sansal Nasz ojciec esesman i męczennik oraz Assia Djebar Oran, martwy język...
Autorzy z Algierii, ale wszystko napisane po francusku ...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Aguirre tak, to literatura frankofońska - zresztą nie tylko wśród Algierczyków pojawia się ten problem.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Wincyj takich artykułów poproszę, a nie jakieś polityczne smęty :)
Kadarego Pałac snów bodaj najciekawszy dla współczesnego czytelnika; i Krew za krew!
Na liście "1001 książek"
https://1001ksiazekktoremusiszprzeczytac.blogspot.com/p/lista-ksiazek.html
znajduje się z jego książek właśnie
Krew za krew, ale także Następca oraz nieprzetłumaczona na polski "Lulet e ftohta të marsit" [Zimne kwiaty marca]. Można ją tylko przeczytać po angielsku Spring...
Dzięki za link z listą. Przegięta w stronę publikacji anglojęzycznych. Natomiast obrobiona tak sobie, niektóre tytuły - wbrew oznaczeniom na liście - np. Balladę o lutniku przetłumaczono na polski.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDzięki za listę! Choć brakuje np. Pekića (np. Besnilo), to sporo tam inspiracji.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
@Aguirre: tak, niestety literatura anglosaska przeważa.
Co do obrobienia - miej proszę litość. Przy pierwszym obrobieniu poświęciłam kilka miesięcy na znalezienie wszystkich polskich wydań. I - wbrew pozorom - katalog Biblioteki Narodowej nie zawiera wszystkiego.
Więcej na ten temat pisałam tutaj
https://lubimyczytac.pl/publicystyka/11610/1001-drobiazgow-o-ksiazkach-i-cz...
...
@Róża_Bzowa Oczywiście doceniam nakład pracy.
Zgodnie z Twoją sugestią wskazuję, po wyrywkowym sprawdzeniu kilkunastu pozycji uzupełniam:
# 182. August Stringberg - bwp (I havsbandet) - Na pełnym morzu, info o wydaniu nie mam, ale tu link do allegro, https://archiwum.allegro.pl/oferta/strindberg-mieszkancy-hemso-na-pelnym-morzu-i5640209578.html czyli wydano,
# 187....
Dziękuję za informacje. O części wiem, tylko nie poprawiłam na blogu.
Ad. 182: I tu właśnie widać, na czym polega problem - tytuł polski pojawia się jako wzmianka w różnych miejscach, ale nie ma go w żadnych katalogach i przy pobieżnym sprawdzaniu wydaje się, że wydali. Na allegro sprzedawca podaje tytuł polski, a publikacja jest po niemiecku, wydana przed wojną, w opisie...
Czekaliśmy z utęsknieniem :)
Literatura afgańska, czyli
Tysiąc wspaniałych słońc i Chłopiec z latawcem
Z literatury australijskiej przekornie polecę powieści graficzne
Shaun Tan , bardzo...
Też myślałam o wpisaniu na listę Oskar i Lucynda - bo rzeczywiście przedziwna to powieść :-)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postCzy Khaleda Hosseiniego , piszącego wyłącznie po angielsku zaliczamy do literatury afgańskiej? W takim razie Lord Jim jest dziełem literatury polskiej.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Tak, masz częściowo rację. Ale nie do końca.
Już w poprzednim cyklu tych artykułów była dyskusja na ten temat.
Kwestia ta dotyczy także m. in. dużej części pisarzy afrykańskich, pisarzy-emigrantów (Rushdie), autorów piszących najpierw w swoim języku narodowym, a potem w języku kraju, w którym mieszkają (np. Kundera).
Z drugiej strony - sztandarowe dzieło literatury...
Czyli dzieła Conrada to literatura polska?
W przypadku krajów małych, zdekolonizowanych etc. jest oczywistym, że szukają jakiegoś zakotwiczenia w tradycji literackiej, w ich języku (chociaż w przypadku Szkotów, Irlandczyków i w mniejszym stopniu Walijczyków ich jedynym językiem jest angielski, celtyckich języków przodków uczą się w...
Oczywiście, że dzieła Conrada to nie jest literatura polska. Ale może nie dla wszystkich jest to tak oczywiste.
Nie jest także prawdą, że dla np. Irlandczyków jedynym językiem jest angielski. Są takie obszary, np. Galway, gdzie ludność jest dwujęzyczna. Podobnie nazwy miejscowości na tabliczkach w niektórych regionach napisane są w dwóch językach.
Podobnie jest ze...
Znam regulacje dotyczące języków celtyckich na wyspach brytyjskich, szczególnie Irlandii. Z każdym dniem rośnie tam ilość osób znających je na zasadzie języka obcego, a maleje tych, dla których to pierwszy język. W Irlandii są nawet tereny (w okolicach zachodniego wybrzeża) gdzie, w trosce o zachowanie ostatnich rdzennych użytkowników gaelic, napisy są tylko w tym języku....
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej"2666" Roberto Bolaño jeszcze przede mną, ale uwielbiam inną powieść tego chilijskiego pisarza Dzicy detektywi - jest to książka rozliczeniowa, o związkach literatury i życia, oparta na motywach autobiograficznych, o straconym pokoleniu meksykańskich lewicowych poetów urodzonych w latach 50-tych, napisana w bardzo oryginalny...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejOdnośnie do wątpliwości autora - na literę "o" może być np. literatura ormiańska ("Samotny orzech") lub literatura orientu. Póki co, z przyjemnością czytam drugą odsłonę Alfabetu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post