Parker. Tom 2: Ostatni dzwonek Darwyn Cooke 8,4
ocenił(a) na 1016 tyg. temu Pod koniec listopada Nagle Comics wydało drugi tom "Parkera". Tytuł, o którym było głośno w minionym roku oraz będzie - głęboko w to wierzę - także w obecnym. O ile zdążyłem się zorientować historia tytułowego bohatera została wymieniona w bardzo wielu rankingach oraz pozytywnie zaopiniowana na różnego rodzaju portalach. Wiem, że owe zestawienia, opinie nie zawsze cieszą się dobrą sławą, ale nie biorą się one znikąd, prawda? Pomijając wartość merytoryczną internetowych tekstów jest dla mnie jasne, że "Parker" spełnił oczekiwania czytelników. Zwłaszcza czytelników lubiących gangsterskie porachunki, piękne dziewczyny oraz czarnokryminalne krajobrazy.
Nie bójcie się, nie będę w tym miejscu streszczał Wam fabularnych kulis komiksu. Sam jestem przeciwnikiem komiksowych - zresztą, nie tylko komiksowych - spoilerów i wiem, że nie tylko ja nie darzę ich sympatią. Nie lubię także zbędnych powtórzeń, więc osoby zainteresowane poznaniem klimatu historii, jak również charakterystyką głównego bohatera zapraszam do zapoznania się z omówieniem pierwszego tomu. Starałem się w nim przybliżyć klimat historii, wskazać najważniejsze jej elementy i wyjaśnić dlaczego wprawiła mnie w tak duży zachwyt. Także zaciekawionych odsyłam do tekstu o "Parkerze" z końca zeszłego maja a dzisiaj kilka słów o stronie wizualnej komiksu.
Na dzień dobry mógłbym napisać "komiks, jaki jest, każdy widzi". Potężna cegła o odpowiednich wymiarach. Robiąca wrażenie na wszystkich, nawet na osobach - mówię to z pełną odpowiedzialnością - stroniących od powieści graficznych. Pięknie prezentująca się na tle innych komiksów, nieporęczna w czytaniu oraz cudowanie... pachnąca. Za bardzo płynę? Jeżeli chodzi o ten tytuł nie mogę inaczej. Od dawna kocham porządnie wydane albumy a ten bez wątpienia do takowych się zalicza. I to z każdej strony. Papier? Offsetowy, twardy oraz przyjemnie chropowaty. Nie cierpię - tak modnego obecnie - papieru kredowego. I prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie, aby opowieść o ponurych facetach była odmalowana na papierze lśniącym, gładkim i rażącym oczy. Nie wyglądałoby to dobrze, więc duże brawa dla osób, którzy wpadli na pomysł z "The Martini Edition". Doskonała robota.
Na wielu poziomach. Na poziomie scenariusza - jeżeli chcecie poczytać o Donaldzie Westlake'u ponownie odsyłam Was do pierwszego tomu - na pozimie technicznym oraz z uwagi na rysunki. W dalszym ciągu odpowiada za nie Darwyn Cooke i w dalszym ciągu robi to dobrze. Kreska kanciasta, oszczędna, stylowa, dobrze podkreślająca ducha lat sześćdziesiątych. Do tego klimatyczna kolorystyka, którą zdominowały - niejako dzieląc album na dwie części - pomarańcz i niebieski. Całość bardzo ładnie ze sobą współgra tworząc naprawdę niesamowity, pod każdym względem, komiks. Przepiękne wydanie, świetna historia.
Wiem, że będę wracał do "Parkera". To opowieść z gatunku zachwycających za każdym razem ilekroć po nie sięgamy, więc dlaczego mam się ograniczać?😁 Podobnie mam z kryminałami pana Eda Brubakera i Seana Phillipsa. Zresztą, ci panowie także dołożyli swoją cegiełkę do wysokiej oceny tego albumu. Pierwszy z nich - do spółki z Brucem Timmem - na ponad trzydziestu stronach zafundował nam wspomnienia, wzbogacone zdjęciami, o Darwynie Cooke'u. Z kolei Sean Phillips odpowiada za projekt graficzny wydania oryginalnego. Wisienką na torcie są zaś prace Darwyna Cooke'a , które miały znaleźć się w cyklu ilustrowanych powieści Donalda Westlake'a. Naprawdę, dawno nie widziałem tak elegancko, porządnie wydanego komiksu. Nagle Comics, bardzo dziękuję.
Retro komiks https://www.facebook.com/retrokomikspl