-
Artykuły6 książek o AI przejmującej władzę nad światemKonrad Wrzesiński18
-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać312
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2019-02-11
Recenzja przedpremierowa.
Kochani dziś porozmawiamy o miłości. Jednak nie będziemy mówić o stanie, kiedy jako zakochani widzimy świat przez różowe okulary, a w brzuchu czujemy trzepoczące skrzydłami motyle. Wręcz przeciwnie, tym razem za sprawą książki Nataszy Sochy „(Nie) miłość" i jej głównym bohaterom, spojrzymy na uczucie to w o wiele szerszym aspekcie w sytuacji, kiedy coś się kończy, coś się wypala, miłość traci swoje barwy, a pozostaje poczucie moralnego obowiązku i sumienie, które nie daje nam spokoju.
Cecylia i Wiktor są małżeństwem z wieloletnim stażem, którego owocem jest nastoletnia już dziś córka. Kiedy los splótł ich drogi, byli pewni swoich uczuć. Zakochani i szczęśliwi, bardzo szybko się pobrali i chciałoby się powiedzieć, żyli długo i szczęśliwie. Otóż niestety nie. W momencie, kiedy my czytelnicy mamy możliwość obserwacji tego, co dzieje się tu i teraz w ich małżeństwie, doskonale widzimy, że już nie żyją ze sobą i dla siebie, lecz obok siebie. Oboje zbudowali w milczeniu mur, który ich dzieli. Choć są razem, to jednak osobno.
Wielu z nas mogłoby naprawdę pozazdrościć tej dwójce. Mają wszystko, o czym niejeden, może tylko pomarzyć. Status społeczny na wysokim poziomie, satysfakcjonującą pracę, są bardzo dobrze sytuowani materialnie. Tak więc dlaczego oboje marzą o rozwodzie? Dlaczego ona szuka miłości w internecie, on w ramionach atrakcyjnej doktorantki?
Los jednak szykuje dla nich zupełnie inny scenariusz. Jedna chwila wystarczy, by pragnienie wolności trzeba było odłożyć na półkę „musi zaczekać”, bowiem Cecylia ulega wypadkowi samochodowemu, wskutek którego, na kilka miesięcy zostaje przykuta do wózka. Doskonale wie, że niestety bez pomocy męża teraz sobie nie poradzi. Wiktor natomiast czuje się w obowiązku pozostać przy żonie w obliczu tak trudnej sytuacji. Choć oboje wiedzą, że nie chcą dłużej trwać w tym związku, nikt nie mówi tego głośno i nadal grają główne role w swoim prywatnym spektaklu „udawajmy, że jesteśmy rodziną”.
Czy choroba Cecylii, będzie tylko odwlekaniem nieuniknionego końca, czy może nowym początkiem? O tym przekonajcie się, sięgając po książkę.
Pani Natasza Socha podjęła w swojej najnowszej książce bardzo trudny i życiowy temat, z którym niestety za zamkniętymi drzwiami własnych domów zmaga się wiele małżeństw. Podjęła się trudnej roli odarcia miłości z tej otoczki lukru i cukru, z którym to uczucie jest kojarzone. Tym samym skłoniła nas do tego, abyśmy spojrzeli na aspekt związku z zupełnie innej perspektywy. Spójrzmy prawdzie w oczy, życie to nie bajka i prędzej, czy później w każdym związku pojawiają się problemy, przytłaczające nas często obowiązki, wzajemne żale, a nawet pretensje. I nagle nie wiedząc, tak naprawdę, kiedy to się stało, między dwojgiem kochających się kiedyś ludzi wszystko staje się czarno białe. Wyrasta mur milczenia, zaczynamy się unikać. Każde z małżonków buduje swój nowy świat, do którego, to drugie nie ma dostępu.
Jak się przekonacie podczas lektury książki najbardziej skutecznym sposobem na to, by tak się nie stało, jest rozmowa. Wydaje się to takie proste, a jednak jest takie trudne. Z biegiem czasu ludzie w małżeństwie przestają ze sobą rozmawiać. Ich codzienny dialog to suche komunikaty dotyczące najczęściej spraw, które trzeba załatwić, obowiązków domowych, bądź kwestii dotyczących dzieci. Zapominamy o sobie wzajemnie. O komunikowaniu własnych potrzeb, mówieniu o tym, co nas boli, co chcielibyśmy zmienić. Wychodząc z założenia, że w małżeństwie przecież już nie trzeba, przestajemy się starać. A potem zaczynamy się dusić we własnym związku. Narastają przemilczane problemy i nagle uświadamiamy sobie, że z naszej miłości już nic nie zostało.
Lektura książki skłania również czytelnika do refleksji odnośnie rozstania i poczucia obowiązku. Czy kiedy oboje małżonkowie zgodnie chcą się rozstać, a jedno z nich potrzebuje pomocy, na przykład ze względu na chorobę, czy niepełnosprawność to mimo wszystko współmałżonek z racji poczucia obowiązku, powinien trwać przy osobie skazanej na jego pomoc?
A może to wspólne trudne doświadczenie, pozwoli obojgu dostrzec siebie na nowo i da im szansę na to, by spróbować jeszcze raz.
„Sumienie ludzkie, jest czymś skandalicznie wkurzającym, Milczy przez długi czas uśpione albo nieobecne, a kiedy o nim zapomnisz, podnosi swój łeb i patrzy ci prosto w oczy. Zagląda w myśli. I nic nie mówi Kompletnie nic. A milczenie jest czasem głośniejsze niż strzał z karabinu”.
Jak widzicie „(Nie) miłość” to bardzo życiowa i ponadczasowa książka, z której bohaterami wielu z nas może się utożsamić. Autentyczni bohaterowie i ich realne problemy sprawią, że zapewne nie jeden z czytelników odnajdzie w ich historii pierwiastek własnego życia. Przyznaję, że na początku można odnieść wrażenie, że książka jest schematyczna, natomiast po przeczytaniu całości, dochodzimy do wniosku, że to nie schematyczność, a samo życie.
Oczywiście gorąco zachęcam Was do tego, abyście nie tylko przeczytali tę książkę, ale także dobrze przemyśleli wszystko, to co ona ze sobą niesie, jak również wcielili w swoje własne życie przekaz, który w sobie skrywa.
Jestem pewna, że wielbicieli twórczości autorki do sięgnięcia po jej najnowszą książkę przekonywać nie muszę, a tych z Was, którzy jeszcze nie czytaliście, żadnej Jej książki, mam nadzieję, że udało mi się zachęcić do tego, aby to zmienić właśnie dzięki temu tytułowi.
Zapewniam Was, że dzięki bardzo lekkiemu i swobodnemu stylowi pisania, autorki, a także jak zapewne dostrzegliście ważnej tematyce książki, przeczytacie ją w mgnieniu oka na jeden raz, bo uwierzcie mi, nie sposób się od tej książki oderwać.
Premiera książki odbędzie się już 13.02.2019 roku.
Recenzja powstała we współpracy z portalem Duże Ka, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2019/02/przedpremierowo-nie-miosc-natasza-socha.html
Recenzja przedpremierowa.
Kochani dziś porozmawiamy o miłości. Jednak nie będziemy mówić o stanie, kiedy jako zakochani widzimy świat przez różowe okulary, a w brzuchu czujemy trzepoczące skrzydłami motyle. Wręcz przeciwnie, tym razem za sprawą książki Nataszy Sochy „(Nie) miłość" i jej głównym bohaterom, spojrzymy na uczucie to w o wiele szerszym aspekcie w sytuacji,...
2022-08-21
"1200 gramów szczęścia" Marta Maciejewska.
Urodziłam się jako wcześniak z wagą urodzeniową 900 gramów i zaledwie czterema punktami w skali Apgar. Lekarze nie dawali mi zbyt wielu szans na przeżycie, a w zasadzie były one bardzo nikłe. Na szczęście mi się udało. Już jako kilkuletnie dziecko nieraz prosiłam mamę, aby opowiedziała mi jak to, było, kiedy nosiła mnie w brzuszku i potem kiedy się urodziłam. Zawsze wtedy odpowiadała, że był to najpiękniejszy czas w jej życiu. Opowiadała mi, że leżałam długo w inkubatorze, który zapewniał mi ciepło i bezpieczeństwo i wiele innych rzeczy, które co zrozumiałe, jako dziecko nie do końca rozumiałam. Jednak już wtedy wiedziałam jedno, moi rodzice kochali mnie najbardziej na świecie już od momentu, kiedy dowiedzieli się, że mama nosi mnie pod sercem. Jako nastolatka przestałam pytać, ale będąc już dorosłą kobietą, zrozumiałam, jak wiele trudu, strachu i obaw musiała znieść moja mama już podczas ciąży i potem przez bardzo długi czas po moich narodzinach. Jestem jej za wszystko ogromnie wdzięczna i kocham ją całym sercem.
Zapewne zastanawiacie się teraz, dlaczego zdecydowałam się na tak osobiste zwierzenia. Otóż dwa dni temu te wszystkie wspomnienia i emocje, którymi już nie raz dzieliła się ze mną mama, do mnie wróciły i uderzyły we mnie z ogromną siłą. Tak naprawdę dopiero teraz mogę powiedzieć, że mam pełen obraz niezwykle trudnej drogi, jaką musiała przejść moja mama w walce o moje życie i zdrowie. A wszystko to stało się za sprawą książki Marty Maciejewskiej „1200 gramów szczęścia”, której karty skrywają niezwykle emocjonalną i poruszającą historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, o której ja dziś chcę wam opowiedzieć. Oczywiście, przypadek każdej ciąży i każdego wcześniaka jest inny, ale emocje zawsze są takie same. I już teraz mogę wam zdradzić, że dla mnie ta powieść na zawsze będzie szczególna i ma swoje miejsce w moim sercu. Nie wybiegajmy jednak zbyt mocno przed szereg i zacznijmy od początku.
Przystępując do lektury powieści, poznajemy Emilię. Młoda kobieta od zawsze marzyła o tym, by zostać modelką. Nie jest jej łatwo, ponieważ ma duży problem z uwierzeniem w siebie. Znajduje jednak w sobie odwagę, aby spróbować swoich sił. Stawia wszystko na jedną kartę w pogoni za marzeniami i ku swojej wielkiej radości odnosi sukcesy w świecie modelingu. Duże zmiany w jej życiu niesie dla niej również miłość. Choć początki znajomości z Jakubem nie były łatwe, a ich relacje można określić jednym krótkim przysłowiem „Kto się czubi, ten się lubi”, to jednak chłopakowi udaje się zdobyć serce dziewczyny.
Para decyduje się zamieszkać razem. Szczęśliwi, są dla siebie wsparciem, kiedy wybucha COVID. Nie jest im łatwo przetrwać ten trudny czas, ale nawet pandemia nie jest w stanie zepsuć im radości, kiedy dowiadują się, że Emilia jest w ciąży. Nałożone restrykcje i ograniczenia spowodowane sytuacją epidemiologiczną w kraju pozbawiają przyszłego tatę możliwości bycia przy partnerce podczas wizyt u lekarza, ale najważniejsze jest to, że dziecko rozwija się prawidłowo, a ciąża przebiega bez komplikacji. Kuba i Emilia nie wiedzą jednak jeszcze, że już wkrótce zawisną nad nimi czarne chmury, które przyniosą ze sobą strach, mnóstwo obaw i niepewność tego, co przyniesie przyszłość. Bo oto niespodziewanie dla kogokolwiek Emilia trafia do szpitala i dowiaduje się, że zarówno jej, jak i dziecku zagraża bardzo duże niebezpieczeństwo i dlatego musi pozostać w szpitalu pod czujnym okiem lekarzy. Oczywiście przyszła mama bardzo się boi, ale ma nadzieję, że za kilka dni wszystko się ustabilizuje i wróci do domu. Niestety tak się nie dzieje. Wyniki badań są coraz gorsze, a ciało kobiety zmienia się tak bardzo, że nie potrafi już na siebie patrzeć w lustrze. To miała być historia o zakochanych, cieszących się z pięknych przeżyć wzorcowej ciąży, a zamieniła w prawdziwy koszmar przepełniony rozpaczą, bólem i samotnością, ale o tym już musicie przeczytać sami.
Rozpoczyna się walka z czasem o życie matki i dziecka. Los niestety zadaje kolejne ciosy i mała Julia przychodzi na świat za wcześnie. Dla młodej matki jest to prawdziwy horror. Jest załamana, a niestety rodzina nie może być przy niej ze względu na zagrożenie, jakie niesie ze sobą rosnący w siłę wirus. Drży o życie swojej córeczki, którą kocha całym sercem. Sytuacji nie ułatwia fakt, że sama czuje się fatalnie, a także poczucie zagubienia i dezinformacji dotyczącej tego, co będzie dalej. Niestety w przypadku wcześniaków niczego nie można powiedzieć na pewno. Ich stan zdrowia może zmieniać się z minuty na minutę i jest swoistą sinusoidą. Emilia jest kłębkiem nerwów i trudno jej poradzić sobie ze swoimi emocjami, ale wie, że musi być silna.
Koniecznie sięgnijcie po tę książkę i przekonajcie się, czy ten koszmar się kiedyś skończy.
Jestem pełna podziwu, uznania, ale przede wszystkim wdzięczności dla Marty, że zdecydowała się napisać tę książkę. Dla niej, jak sama mówi, była to forma terapii i wyrzucenia z siebie tych wszystkich bolesnych przeżyć i emocji, które w niej tkwią, ale jestem przekonana, że dla kobiet, które przechodziły przez to samo, to właśnie „1200 gramów szczęścia” będzie taką terapią.
Autorka bowiem dzieląc się swoją historią, doda im sił i uświadomi, że nie są same i nie muszą przechodzić przez swoje cierpienie samotnie. Warto przepracować swoją traumę i zadbać o swoje emocje prosząc o pomoc psychologa. Po przeczytaniu tej książki kobiety te zrozumieją, że mają prawo otwarcie i głośno mówić o tym, co czują. Nie muszą tego ukrywać przed otoczeniem i udawać, że wszystko jest w porządku.
Nie jest to jednak książka tylko dla mam, które przeżywają tak trudne chwile tygodniami, a bardzo często miesiącami. Wręcz przeciwnie. Powinien przeczytać ją każdy z nas, w tym także służba zdrowia szpitali oddziałów położniczych oraz neontologii. Wówczas personel medyczny będzie mógł bardziej wczuć się w położenie mamy, która przeżywa katusze i czuje, jakby ktoś wyrwał jej serce, będąc pozbawioną bliskości swojego maleństwa. Zrozumieją, że wtedy jedynym co może uspokoić kobietę to traktowanie jej zwyczajnie po ludzku, a nie tylko, jak kolejny statystyczny przypadek, jakich wiele. Natomiast rodzina i przyjaciele kobiety w tak trudnej sytuacji nauczą się, jak skutecznie ją wesprzeć. Mam nadzieję, że wreszcie dotrze do takich osób, że powiedzenie mamie, której świat usuwa się spod nóg „Zapomnij, skup się na dziecku” wcale nie pomaga, a jeszcze bardziej szkodzi i jest równoznaczne z tym, gdybyśmy powiedzieli osobie chorującej na depresję: „Weź się w garść, ogarnij się, przestań się nad sobą użalać”. Takie słowa przynoszą dokładnie odwrotny skutek od zamierzonego. Bo jak zapomnieć o bólu i strachu, który każdej nocy przeradza się w senne koszmary. Koszmary, które sprawiają, że matka ma wrażenie, że się dusi, a serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. Jeśli nie wiesz, co powiedzieć, nie mów nic. Po prostu bądź, wysłuchaj, przytul.
Jeśli sięgniecie po „1200 gramów szczęścia”, do czego całym sercem was zachęcam, poznacie piękną, ale bardzo trudną emocjonalnie, przejmującą i poruszającą opowieść o bezgranicznej miłości matki do dziecka, która jest niezłomna i przetrwa wszystko, dla dobra małej wojowniczki. Na jej kartach mamy także pokazany obraz nierównej walki z losem o życie małej kruszynki, w której na usta matki bezustannie ciśnie się jedno pytanie bez odpowiedzi: "Dlaczego ja, dlaczego nas to spotkało”? Nie zabraknie tu jednak również radości z najkrótszych nawet chwil szczęścia, a także przyjaźni rodzącej się między matkami dzielącymi te same szpitalne przeżycia, które są dla siebie wzajemnie niezwykłym wsparciem.
Czytając powieść, nie mogłam powstrzymać łez i teraz kiedy opowiadam wam o książce, jest dokładnie tak samo. Na zakończenie mogę powiedzieć tylko jedno. Marta dziękuję Ci za te niezapomniane przeżycia i emocje. Jesteś wspaniałą kobietą i matką, a Julcia jest cudownym aniołkiem.
A Tobie mamusiu dziękuję za to, że przeszłaś przez podobne piekło, bym ja mogła żyć.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Szara Godzina, za co bardzo dziękuję.
http://kocieczytanie.blogspot.com/2022/08/1200-gramow-szczescia-marta-maciejewska.html
"1200 gramów szczęścia" Marta Maciejewska.
Urodziłam się jako wcześniak z wagą urodzeniową 900 gramów i zaledwie czterema punktami w skali Apgar. Lekarze nie dawali mi zbyt wielu szans na przeżycie, a w zasadzie były one bardzo nikłe. Na szczęście mi się udało. Już jako kilkuletnie dziecko nieraz prosiłam mamę, aby opowiedziała mi jak to, było, kiedy nosiła mnie w brzuszku...
2013-06-04
Dziś moi drodzy czytelnicy zapraszam was na spotkanie z książką nie łatwą lecz niewątpliwie wartą tego, by poświęcić jej swój czas O historii Nataschy Kampusch zapewne wielu z was już słyszało chodź by za sprawą mediów czy internetu. O niej i jej losach było dość głośno w 1988roku. Bo właśnie 2 marca tegoż roku została porwana i uprowadzona w drodze do szkoły wówczas 10 letnia Natascha.
W książce „3096 dni”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć autorka w sposób bezkompromisowy,otwarcie i szczerze mówi o trudnym dzieciństwie, porwaniu oraz fizycznych i psychicznych upokorzeniach jakich doznawała.
*”Czuję się już na tyle silna,aby opowiedzieć cała historię mojego porwania”
Tytuł książki jest zarazem wyznacznikiem czasu jaki .Natascha spędziła w rękach porywacza. Bo właśnie tyle 3096 dni (8,5 roku) trwało jej piekło.
Jej porywaczem był Wolfgang Priklopil 35 letni mężczyzna niezrównoważony psychicznie, który owego feralnego dnia wciągnął dziewczynkę do swojej białej furgonetki.
**„Usiłowałam krzyczeć. Nie wydałam żadnego dźwięku. Moje strumy głosowe po prostu nie funkcjonowały. Cała byłam jednym wielkim krzykiem. Niemym krzykiem, którego nikt nie słyszał.”
Zapraszam na dalszą część na mojego bloga:)
http://kocieczytanie.blogspot.com/2017/11/pieko-na-ziemi.html
Dziś moi drodzy czytelnicy zapraszam was na spotkanie z książką nie łatwą lecz niewątpliwie wartą tego, by poświęcić jej swój czas O historii Nataschy Kampusch zapewne wielu z was już słyszało chodź by za sprawą mediów czy internetu. O niej i jej losach było dość głośno w 1988roku. Bo właśnie 2 marca tegoż roku została porwana i uprowadzona w drodze do szkoły wówczas 10...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-14
Moi drodzy nie wiem, czy wiecie, ale Pani Agata Czykierda – Grabowska jest jedną z moich ulubionych polskich autorek. Nie myślcie jednak, że wiąże się to z samymi superlatywami dla autorki, bowiem w moim przypadku zaliczenie autora do grona moich ulubionych pisarzy wiąże się z dużymi oczekiwaniami, jakie mam wobec jego książek. Z każdym kolejnym tytułem wychodzącym spod pióra autora stawiam mu coraz wyższą poprzeczkę. Jak się możecie domyślić, nie każdemu twórcy udaje się w moim odczuciu stanąć na wysokości zadania. Dziś sprawdzimy, czy wyzwaniu sprostała właśnie Pani Agata, ponieważ chcę zaprezentować Wam jej najnowszą książkę pt. „Adam”.
Zanim jednak przejdę do samej książki, jak to mam w zwyczaju pozwolę sobie na kilka chwil życiowych przemyśleń. Kochani, na pewno każdy z Was zna powiedzenie „Samotny wśród ludzi”. To, że mamy wokół siebie mnóstwo ludzi, nie znaczy, że nie możemy się czuć samotni. Pozwólcie, że przedstawię Wam siedemnastoletnią bezimienną bohaterkę powieści, której życie jest boleśnie niezaprzeczalnym tego dowodem. Nastolatka jest córką małżeństwa, które prowadzi tymczasowy dom opieki dla dzieci i młodzieży, która z różnych powodów nie może przebywać w swoim domu rodzinnym. Rodzice naszej bohaterki poświęcają swój czas i uwagę swoim podopiecznym, podczas gdy, ich córka jest dla nich wręcz niewidzialna. Jak sama mówiła, przez całe życie czuje się w swojej rodzinie jak zbędny element. Nigdy nie czuła się tak naprawdę kochana, choć przez cały czas pragnie, by matka choć przez chwile poświęciła jej, choć odrobinę swojej uwagi, by dała jej odczuć, że jest dla niej ważna. Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego matka dziewczyny tak bardzo skąpi córce rodzicielskiej miłości sięgnijcie po „Adama”.
Więcej o książce przeczytacie na moim blogu, zapraszam.:)
https://kocieczytanie.blogspot.com/2018/07/przedpremierowo-adam-agata-czykierda.html
Moi drodzy nie wiem, czy wiecie, ale Pani Agata Czykierda – Grabowska jest jedną z moich ulubionych polskich autorek. Nie myślcie jednak, że wiąże się to z samymi superlatywami dla autorki, bowiem w moim przypadku zaliczenie autora do grona moich ulubionych pisarzy wiąże się z dużymi oczekiwaniami, jakie mam wobec jego książek. Z każdym kolejnym tytułem wychodzącym spod...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-18
"Albański motyl" - Anna Stryjewska./ Recenzja patronacka przedpremierowa.
Często zadaję sobie pytanie, dlaczego boimy się otwarcie i bez ubarwiania rzeczywistości mówić o okrucieństwie dzisiejszego świata? Mało tego, wolimy przemilczeć problem, odwrócić wzrok od ludzkiej krzywdy, bezradności i bezsilności. Zamieść problem pod dywan. Bo przecież to, czego nie widać nie ma racji bytu. Łatwiej jest żyć w przeświadczeniu, że świat jest piękny, kolorowy, aniżeli spojrzeć prawdzie w oczy i poznać jego najbardziej przerażające oblicze. Oczywiście powodów jest wiele, ale jednym z nich jest na pewno brak odwagi. Musimy mieć świadomość tego, że kiedy już trafimy do tego piekła na ziemi, będzie nas to kosztowało wiele silnych przeżyć i emocji, których nigdy nie zapomnimy. A żyć z nimi jest naprawdę trudno.
Piszę wam o tym nie bez powodu. Na szczęście są osoby, które, choć wiele je to kosztuje, znajdują w sobie siłę, aby w sposób bezkompromisowy zaapelować do społeczeństwa o to, że nie wolno nam pozostać biernym, wobec niesprawiedliwości, bólu i cierpienia ludzi, którzy zostali pozbawieni człowieczeństwa i zepchnięci na margines społeczny. Taką osobą jest znana i ceniona przez nas czytelników autorka Anna Stryjewska. Dziś przychodzę do was z recenzją jej najnowszej książki „Albański motyl”, którą Kocie czytanie ma zaszczyt objąć swoim patronatem medialnym.
Już teraz mogę wam powiedzieć, że jestem niezwykle dumna, mogąc otoczyć ten tytuł swoją opieką, gdyż to naprawdę wyjątkowa książka. A to dlatego, że w moim odczuciu jest ona głosem wołającym o pomoc dla ludzi, którzy w okrutny sposób zostali tego głosu pozbawieni. Słowo pisane ma wielką moc i w tej książce zostało ono wspaniale wykorzystane w słusznej sprawie. O tym jednak za chwilę. Zanim jednak postaram się pokrótce przybliżyć wam fabułę powieści, powiem tylko jedno. Jeśli do tej pory byliście pewni, że wiecie, czego możecie spodziewać się, sięgając po twórczość Pani Ani, to poznając historię opisaną na kartach najnowszego Jej literackiego dziecka, przekonacie się, w jak ogromnym jesteście błędzie. Takiej odsłony jeszcze nie znacie i na pewno się nie spodziewacie.
Przenieśmy się zatem do Albanii. To właśnie tam urodziła się i wychowała główna bohaterka utworu - Alma. Piękna i krucha młoda kobieta, której oczy skrywają smutek, a w sercu tli się pragnienie wolności i spokojnego życia. W momencie, kiedy przystępujemy do lektury, spotykamy ją w jednym z tamtejszych hoteli, którego jest pracownicą. To właśnie to miejsce jest dla dziewczyny ucieczką przed trudną przeszłością i nadzieją na lepszy dla siebie los. A musicie wiedzieć, że ten nigdy nie był dla niej łaskawy. We wspomnieniach wracają bolesne obrazy z jej dzieciństwa, kiedy to wspólnie ze swoją rodziną była częścią środowiska ludzi ulicy żyjących z żebractwa. Od najmłodszych lat dzieci są wykorzystywane jako narzędzie zysku. Im młodsze i słabsze dziecko, tym większą wzbudzi litość w turystach, którzy sypną groszem. W społeczności żyjącej pod mostem, zapomnienia szuka się w alkoholu, narkotykach i zabawie. Nikogo ich widok już nie dziwi, każdy przechodzi obok nich obojętnie. Tylko turyści zaciekawieni zatrzymują się, aby zrobić kilka zdjęć. A oni sami są niejako ze swoim losem pogodzeni, co więcej w tym, jak żyją, widzą dla siebie niczym nieograniczoną wolność. Alma jest inna. Ona wstydzi się swojego życia. Chciałaby, aby wyglądało ono inaczej. Wtedy nie wiedziała jednak jeszcze, że to dopiero początek jej koszmaru na ziemi. A wszystko zaczęło się w momencie, kiedy zainteresował się nimi półświatek przestępczy, oferując swoją „opiekę” w zamian za posłuszeństwo i oddanie. Wówczas nasza bohaterka bardzo boleśnie przekonała się, że uroda może być przekleństwem. Dla osób takich jak ich opiekun i jemu podobni nie liczy się człowiek, a to ile może na nim zyskać. Jej ciało to dla nich nic więcej jak narzędzie do zaspokojenia potrzeb cielesnych. Pozbawiona godności wie, że nie może tak dalej żyć i musi wyrwać się z tego miejsca. Tutaj w Saranda może pracować i cieszyć się pięknymi widokami otoczenia, a już wkrótce niespodziewanie dla niej samej będzie mogła zasmakować prawdziwej miłości do chłopaka z Polski.
Pewnego dnia na jej drodze staje Igor. Mężczyzna, który sprawia, że Alma doświadcza uczuć, jakich nigdy wcześniej nie zaznała. To on pokazuje jej, czym są słodkie niewymuszone pocałunki, prawdziwa czułość, delikatność i oddanie. Oboje zakochują się w sobie bez pamięci i choć krótko się znają, snują już wspólne plany na przyszłość. Jednak niespodziewanie dziewczyna znika, Igor musi wracać do kraju. W jego głowie rodzi się wiele pytań bez odpowiedzi. Gdzie jest jego ukochana? Czyżby coś przed nim ukrywała, a może jest zupełnie inna, niż myślał?
Na te pytania musicie jednak poszukać odpowiedzi wspólnie z Igorem, bo ja nie zdradzę nic więcej. Zachęcam was gorąco, abyście wspólnie z nim wyruszyli na poszukiwanie Almy, ale uprzedzam, że traficie do miejsca, w którym nie zna się litości, a nieposłuszeństwo jest surowo karane. Tutaj liczy się władza i zysk.
Poświęćmy jednak trochę więcej uwagi samemu Igorowi. Mężczyzna mieszka wspólne z siostrą. Oboje są sobie bardzo bliscy. Wychowywani przez babcię po śmierci rodziców musieli bardzo szybko dorosnąć i wzajemnie się sobą opiekować. Igor pracuje w policji kryminalnej i choć wiele już widział i nie jednego doświadczył, ugną się pod nim nogi, kiedy zaginie ślad po Ninie, która wyjechała za granicę do pracy. Trwa walka z czasem, a poszukiwania stoją w miejscu. Życie i bezpieczeństwo kobiety jest zagrożone. Oczywiście nie mogę wam zbyt wiele zdradzić, ale jak mogliśmy dowiedzieć się już w chwili zapowiedzi książki, jest ona swego rodzaju przestrogą. Mam nadzieję, że kiedy jej czytelniczki dowiedzą się, co spotkało Ninę, zastanowią się wiele razy, zanim zaufają osobie poznanej przez internet, czy też zdecydują się odpowiedzieć na obiecujące oferty pracy zagranicznej oferowanej w ten sposób. Nie dajcie się zwieść. Za pochopne decyzje bardzo często trzeba zapłacić wysoką cenę.
„Albański motyl" to bardzo odważna, wartościowa i niezwykle potrzebna książka poruszająca tematy, które żadnego czytelnika nie pozostawią obojętnym na to, o czym w niej czytamy. Opowiedziana wprost historia, która porusza do głębi, wstrząsa, daje do myślenia i nie pozwala o sobie zapomnieć. Nawet kiedy już odłożycie książkę na półkę, ona ciągle pozostanie w was żywa. Zawładnie waszym sercem i umysłem. Wiecie dlaczego? Bo niestety, choć opisane w niej wydarzenia są fikcją literacką, to jest ona ponadczasowa. Takie rzeczy dzieją się bardzo blisko nas każdego dnia. Ściągnijmy wreszcie te różowe okulary, przez które wolimy patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość i przestańmy żyć iluzją.
Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę pozycję i mówienia o niej jak najgłośniej, i jak najwięcej. Mocno wierzę w to, że naprawdę może ona komuś pomóc i nawet jeśli będzie to tylko jedna osoba, to było warto. Jednak waga poruszanej w książce tematyki, to nie jedyny aspekt, dla którego musicie po nią sięgnąć. Wyraźnie widoczny jest w niej jeszcze większy rozwój warsztatu pisarskiego autorki. Pojawia się wątek kryminalny, którego w żadnej poprzedniej powieści pisarki nie odnajdziemy. Dostrzegamy też zmianę stylu pisania. W książce spotkamy się z wieloma zwrotami akcji, które będą nas trzymać w niepewności i napięciu. Zostaniemy niejednokrotnie zaskoczeni. Nawet jeśli będą chwile, kiedy będziecie przekonani, że już wszystko wiecie, bardzo szybko przekonacie się, że to tylko pozory. Tutaj do końca nie można się niczego spodziewać.
Myślę, że czujecie moje emocje w tej recenzji i nie muszę pisać nic więcej, aby zapewnić Was o wyjątkowości tej książki. Ja zarwałam dla niej noc i niezwłocznie z bijącym sercem i oczami mokrymi od łez dzielę się z Wami moimi odczuciami. Teraz muszę ochłonąć, a wam na zakończenie powiem tylko tyle: 6 czerwca 2022, zapamiętajcie tę datę, bo to będzie dzień premiery jednej z najlepszych książek roku.
W ostatnim słowie chcę serdecznie podziękować za możliwość patronatu Autorce i Wydawnictwu Szara Godzina. Jestem ogromnie wdzięczna.
http://kocieczytanie.blogspot.com/2022/05/albanski-motyl-anna-stryjewska-recenzja.html
"Albański motyl" - Anna Stryjewska./ Recenzja patronacka przedpremierowa.
Często zadaję sobie pytanie, dlaczego boimy się otwarcie i bez ubarwiania rzeczywistości mówić o okrucieństwie dzisiejszego świata? Mało tego, wolimy przemilczeć problem, odwrócić wzrok od ludzkiej krzywdy, bezradności i bezsilności. Zamieść problem pod dywan. Bo przecież to, czego nie widać nie ma...
2018-01-13
Recenzja została opublikowana również gościnnie na blogu Literackie zamieszanie
http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/2017/08/edyta-woszek-ambasadorowa-recenzja.html
Pozory mogą mylić.
Kochani, dziś porozmawiamy o ludzkiej zazdrości. Zazdrość jest uczuciem towarzyszącym każdemu z nas bardzo często. Potrafimy zazdrościć wszystkim i wszystkiego. Dziś natomiast skupmy się na tym, co odczuwamy śledząc życie ludzi pozostających na świeczniku społecznym, bądź kulturowym.W dobie internetu i tabloidów mamy możliwość śledzenia życia gwiazd, ludzi telewizji, polityków. Czytając o ich sukcesach, prestiżu, bogactwie i sławie często myślimy sobie „Ci ludzie mają szczęście, wiodą beztroskie, szczęśliwe życie, też bym tak chciała. Uczucie to jest zupełnie normalną reakcją. Człowiek bowiem zawsze marzy o tym, co idealne, a takową właśnie dla nas „szarych ludzi” jawi się codzienność VIP-ów.
Ale czy naprawdę wszystko, co jest nam prezentowane w opinii publicznej jest prawdziwe i czy rzeczywiście mamy czego zazdrościć ludziom, którymi jesteśmy zafascynowani? Otóż pozory mogą naprawdę mylić. A cała prawda kryje się za zamkniętymi drzwiami.
Jeśli jesteście ciekawi zapraszam gorąco na bloga.:)
https://kocieczytanie.blogspot.com/2018/01/pozory-moga-mylic.html
Recenzja została opublikowana również gościnnie na blogu Literackie zamieszanie
http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/2017/08/edyta-woszek-ambasadorowa-recenzja.html
Pozory mogą mylić.
Kochani, dziś porozmawiamy o ludzkiej zazdrości. Zazdrość jest uczuciem towarzyszącym każdemu z nas bardzo często. Potrafimy zazdrościć wszystkim i wszystkiego. Dziś natomiast...
2020-03-08
Każdy z nas nosi w sobie piekło.
Moi drodzy każdy z nas w życiu doświadczył i nie oszukujmy, się na pewno w ciągu całego swojego życia doświadczy jeszcze wielokrotnie wielu bolesnych doświadczeń i ciężkich przeżyć. Wszyscy doskonale wiemy, że żadne tego rodzaju zdarzenia nie pozostają bez wpływu na nas samych i nasze dalsze życie. Ich piętno dość często staje się dla nas swego rodzaju klątwą, przez którą nie potrafimy pogodzić się z całym złem, jakie nas spotykało, a tym samym zamknąć tych trudnych etapów, choć często są one naszą już odległą przeszłością i ruszyć dalej budując nasze tu i teraz, nawet jeśli los dał nam taką szansę.
Czując ciężar przeszłości na swoich barkach, nierzadko czujemy się zagubieni i nie wiemy, jaką drogą podążyć, by wyzwolić się od trawiących nas demonów i poczuć wreszcie, tak bardzo wielu nam potrzebne katharsis. Oczywiście nikt, nie da nam gotowej recepty, jak tego dokonać, ponieważ niestety każdy ten niełatwy proces musi przejść sam w głębi swojego serca i duszy, ale jeśli rozejrzymy się uważnie wokół siebie, możemy dostrzec pewne czynniki, czy rzeczy, które mogą stać się dla nas cennymi wskazówkami do tego, co możemy zrobić, aby sobie pomóc.
Mówię Wam o tym wszystkim nie bez powodu, ponieważ dziś przychodzę do Was z recenzją książki Piotra Podgórskiego „Anathema”, która piszę to z ogromnym przekonaniem, jeśli tylko zagłębicie się w historię opisaną na jej kartach z całą pewnością stanie się dla Was takim właśnie bardzo cennym drogowskazem.
Poznajcie Marka, chłopca niechcianego i niekochanego już od momentu narodzin. Rodzice, którzy powinni darzyć swoje dziecko największą miłością i zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa uczynili z jego życia gehennę. Chłopiec dorastał w patologicznej rodzinie, każdego dnia doświadczając odrzucenia i upokorzenia. Dziecko już od czasów przedszkolnych wyróżniało się na tle swoich rówieśników i niestety również tam niedane mu było poznać uczucia zrozumienia i akceptacji. W domu gdzie alkohol i przemoc były stałym punktem życia, zawsze wprost mówiono mu, że jest nikim. Nigdy nie udało mu się zasłużyć na miłość i uznanie ojca, który, jak się przekonacie podczas lektury książki, traktował go niczym zbędną rzecz, z którą może robić, co mu się żywnie podoba, nie licząc się z uczuciami syna, by potem bez skrupułów się jej pozbyć.
„Przecież był zerem, a tacy nie mają prawa patrzeć nawet na słońce”.
Jedynym jasnym i najcenniejszym punktem życia Marka była bezgraniczna miłość i oddanie jego ukochanej babci, która pragnęła, aby wnuk zaznał prawdziwego szczęścia, na które tak bardzo zasługuje. Wreszcie wszystko wskazuje na to, że tak wielka wiara kobiety w lepsze jutro dla chłopca przyniosła wymierne owoce, ponieważ Marek odnosi wielki sukces za oceanem. Zakłada rodzinę i staje się poważaną osobą. Jednak w nowym życiu naszego bohatera nie może zagościć pełnia szczęścia i spokoju, ponieważ ciągle podążają za nim cienie przeszłości. Jej demony nie pozwalają o sobie zapomnieć i mężczyzna niestety będzie musiał stoczyć z nimi walkę, w której stawką jest szczęście tych, którzy są w jego życiu najważniejsi.
Anathema to bardzo przejmująca i boleśnie prawdziwa opowieść o rodzinie, jakich niestety wiele w naszym kraju. Rodzinie patologicznej, zdegradowanej, w której oczywiście niestety najbardziej cierpią dzieci, a wszystko, czego doświadczają, ciągnie się za nimi przez resztę ich życia. Konfrontacja z przeszłością bardzo często jest nieunikniona, ale także dla wielu z nas zbyt trudna, aby jej podołać. Przykre jest to, że dopiero w obliczu choroby, czy śmierci rodzina jest w stanie zrozumieć, jak wiele stracili, jak wiele krzywd zostało wyrządzonych. Autor pozwala swojemu czytelnikowi być świadkiem procesu zmian zachodzących w naszych bohaterach. Aby były one możliwe, potrzebne są słowa wybaczenia i akceptacji. Przekonajcie się koniecznie, czy w tej rodzinie jest to jeszcze możliwe. Czy są oni w stanie zaznać oczyszczenia z ogromu cierpienia i zła, aby stać się jednością, którą winna być każda rodzina? Sprawdźcie to już sami .
Najnowsza książka Piotra Podgórskiego jest jedną z tych po które, kiedy już sięgniemy, nie możemy się od nich oderwać i to nie tylko ze względu na trudną i przejmującą tematykę, która zapewniam Was, poruszy serce każdego, ale także na jej niejako baśniowy i magiczny klimat związany z wierzeniami i legendami, które również tu znajdziecie. Wątek ten podczas czytania budzi w czytelniku pewną niepewność, ale i ciekawość tego, z czym on jest związany i co wniesie do całej opowieści.
To wszystko oczywiście jest ogromnym plusem książki, ponieważ sprawia, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ale nie są to już wszystkie mocne strony i atuty tego tytułu.
Kolejne to wspaniale wykreowane postacie bohaterów, którzy w moim przypadku wzbudzili szereg emocji od współczucia, poprzez złość, a nawet czego się po sobie nie spodziewałam nienawiść. To, co sobie bardzo cenię to fakt, iż autor pozwala nam niemalże zajrzeć do serc i umysłów swoich bohaterów, abyśmy mogli poczuć to, co czują i myślą oni sami.
No i ostatni atut, na który chcę zwrócić Waszą uwagę, aczkolwiek nie ostatni dla samej książki to bezwzględny realizm tego, o czym czytamy. Tu nie ma miejsca na koloryzowanie i łagodzenie brutalnej prawdy. Abyśmy przestali tkwić w swojej przeszłości, musimy przyjąć ją taką, jaką ona naprawdę jest, nawet jeśli to bardzo
boli, dlatego bądźcie przygotowani na to, że będziecie musieli zmierzyć się z uzależnieniem, przemocą, patologią, upokorzeniem, brakiem akceptacji, odrzuceniem i samotnością, ale nie obawiajcie się, ponieważ nie zostaniecie pozostawieni bez nadziei na lepsze jutro i wiary w to, że zawsze jest możliwość uporania się z trawiącymi nas koszmarami.
Zapewniam Was, że po przeczytaniu historii, którą autor oddał w nasze ręce, nie unikniecie wielu refleksji odnośnie do Waszego życia i życia w szerokim tego słowa znaczeniu. A jeśli Wy również zmagacie się z własnymi demonami, wierzę mocno w to, że ta książka będzie dla wielu z Was impulsem do tego, aby znaleźć w sobie siłę i odwagę, by stanąć z nimi twarzą w twarz, za co ze swej strony z całego serca autorowi dziękuję.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem WasPos, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2020/03/kazdy-z-nas-nosi-w-sobie-pieko.html
Każdy z nas nosi w sobie piekło.
Moi drodzy każdy z nas w życiu doświadczył i nie oszukujmy, się na pewno w ciągu całego swojego życia doświadczy jeszcze wielokrotnie wielu bolesnych doświadczeń i ciężkich przeżyć. Wszyscy doskonale wiemy, że żadne tego rodzaju zdarzenia nie pozostają bez wpływu na nas samych i nasze dalsze życie. Ich piętno dość często staje się dla nas...
2017-10-07
Recenzja została pierwotnie opublikowana gościnnie na blogu " Medytację nad książką". Podyskutujmy o ważnych sprawach.
http://medytacjenadksiazka.pl/
Nie żyjemy tylko dla siebie.
Moi kochani, dziś porozmawiamy na temat trudy i bolesny. Temat, o którym na co dzień nie chcemy myśleć i mówić z obawy, by nie wywołać wilka z lasu i nie ściągnąć złego, bądź też z przekonania, że problem ten przecież nas nie dotyczy. Będziemy mówić o chorobie i śmierci. W dzisiejszych czasach, kiedy mamy swobodny i łatwy dostęp do internetu nieustannie czytamy kolejne apele, a wręcz błaganie o pomoc dla kogoś, kto potrzebuje naszej pomocy po to, by móc żyć. Oczywiście odczuwamy współczucie, dowiadując się o dotykającym innych cierpieniu, ale z reguły po chwili zajęci własnym życiem i problemami zapominamy o tym, co czytaliśmy, bo przecież to wszystko dzieje się tam a my nie możemy nic zrobić, by pomóc. Dzięki książce Pani Nataszy Sochy „Apteka marzeń” przekonasz się, że i Ty w bardzo prosty sposób może podarować komuś życie. Drogi czytelniku nie myśl sobie, że skoro mowa o książce, to nie ma czym się przejmować, bo zapewne jest to, tylko kolejna ckliwa historyjka będąca fikcją literacką. Otóż nie na kartach „Apteki marzeń” poznasz prawdziwą historię wspaniałej dziewczynki i jej rodziny, od której my dorośli możemy się bardzo wiele nauczyć.
Ciąg dalszy na moim blogu :)
http://kocieczytanie.blogspot.com/2017/11/nie-zyjemy-tylko-dla-siebie.html
Recenzja została pierwotnie opublikowana gościnnie na blogu " Medytację nad książką". Podyskutujmy o ważnych sprawach.
http://medytacjenadksiazka.pl/
Nie żyjemy tylko dla siebie.
Moi kochani, dziś porozmawiamy na temat trudy i bolesny. Temat, o którym na co dzień nie chcemy myśleć i mówić z obawy, by nie wywołać wilka z lasu i nie ściągnąć złego, bądź też z przekonania,...
2016-05-04
* „ Jesteśmy arcydziełem stworzonym z dwóch samotnych dusz”
Twórczość Brittainy C. Cherry była mi do tej pory nie znana,choć teraz kiedy przeczytałam drugą wydana na polskim rynku wydawniczym książkę tej autorki „Art & Soul” ogromnie żałuję,że do tej pory nie sięgnęłam po „Kochając Pana Danielsa”,co muszę jak najszybciej nadrobić. Dziś jednak chcę zachęcić Was po sięgnięcia właśnie po „Art & Soul”ponieważ jest to książka,która poruszy nawet najbardziej zatwardziałe serca. Muszę przyznać,że kiedy rozpoczęłam lekturę nie wywarła ona na mnie wielkiego wrażenia wydając mi się schematyczną,Ale już po kilku stronach moje odczucia uległy zupełnej zmianie. Nie mogłam oderwać się od czytania jednocześnie nie mogąc poradzić sobie z targającymi mną emocjami. Łzy cisnęły mi się do oczu,a wzruszenie ściskało gardło. A samo zakończenie wywołało bunt,który przerwał tamę moich emocji wywołując spazmatyczny szloch.
Cała ta gama uczuć bardzo zaskoczyła mnie samą,gdyż jest to książka adresowana do młodzieży, a ja już od dłuższego czasu niestety nie należę do tej grupy wiekowej. Potwierdza to jedynie fakt,że książek nie należy szufladkować.
Mam nadzieję, że już sam wyraz moich wrażeń jakie wywarła na mnie ta niezwykła książka przekonał Was moi kochani do sięgnięcia po nią. Gdyby jednak jeszcze ktoś miał wątpliwości czy na pewno jest to aż tak zachwycający utwór jestem przekonana,że zarys fabuły pozbawi Was ich ostatecznie.
Żeby się o tym przekonać musicie jednak zajrzeć na mojego bloga.:)
https://kocieczytanie.blogspot.com/2017/11/artystyczne-dusze.html
* „ Jesteśmy arcydziełem stworzonym z dwóch samotnych dusz”
Twórczość Brittainy C. Cherry była mi do tej pory nie znana,choć teraz kiedy przeczytałam drugą wydana na polskim rynku wydawniczym książkę tej autorki „Art & Soul” ogromnie żałuję,że do tej pory nie sięgnęłam po „Kochając Pana Danielsa”,co muszę jak najszybciej nadrobić. Dziś jednak chcę zachęcić Was po...
2014-02-03
Na początku pragnę podziękować autorce za umożliwienie mi lektury tej niezwykłej książki.Przyznam szczerze,że literatura z gatunku fantastyki nie należy do mojej ulubionej,a wręcz unikam jej jak ognia.Jednak dzieło Pani Jadwigi Rochonowskiej wciągnęło mnie niemalże od pierwszej chwili. Utwór ten to bajkowa historia o dziewczynie,której,życie już od momentu narodzin było wyjątkowe,wręcz magiczne.Bohaterka posiada bowiem niecodzienny dar widzenia i rozmawiania z aniołami.Ma swojego anioła stróża który choć często bywa zabawnie nieporadny jest z nią zawsze. Anioły mają wobec dziewczyny swój własny plan... Jaki? Tego musicie dowiedzieć się już sami.
Jest to ciepła i zajmująca opowieść na kartach której znajdziecie wiele optymizmu,magii oraz walkę o miłość.
Książkę zdecydowanie polecam nie tylko wielbicielom gatunku ale również każdemu bo naprawdę warto spędzić z nią magiczny wieczór pod skrzydłami aniołów.
Nie była bym sobą gdybym nie wspomniała o tym,że kupując ebook tej książki każdy z nas może stać się aniołem niosącym nadzieję i szansę na życie dla Kuby chorującego na guza mózgu, gdyż cały dochód z jego zakupu ze strony wydawnictwa przeznaczony jest na zakup bardzo drogiego zagranicznego leku dla Jakuba.
http://www.jakub-bartol.org/geschichte/?lang=pl
http://www.e-bookowo.pl/proza/az-do-skonczenia-swiata.html
Książka rewelacyjna,cel szczytny - nic dodać, nic ująć trzeba tylko przeczytać!
Moja ocena to:10/10
Pozdrawiam,
Agnieszka Kaniuk
Na początku pragnę podziękować autorce za umożliwienie mi lektury tej niezwykłej książki.Przyznam szczerze,że literatura z gatunku fantastyki nie należy do mojej ulubionej,a wręcz unikam jej jak ognia.Jednak dzieło Pani Jadwigi Rochonowskiej wciągnęło mnie niemalże od pierwszej chwili. Utwór ten to bajkowa historia o dziewczynie,której,życie już od momentu narodzin było...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-07
"Bardziej kochać siebie" Aleksandra Sztorc.
Wszyscy wiemy, że to, w jakiej rodzinie dorastamy, ma ogromny wpływ na to, jak będzie wyglądało nasze życie w przyszłości, kiedy już sami wkroczymy w dorosłość. Większość rodziców stara się, aby dzieciństwo ich dzieci upływało w poczuciu miłości, bezpieczeństwa i radości. Rodzic dokłada wszelkich starań, by jego latorośl czuła się w pełni akceptowana, pewna siebie, jak również by potrafiła otwarcie wyrażać siebie i mówić o swoich uczuciach. Jest to bardzo ważne, ponieważ to właśnie będąc dziećmi, jesteśmy najbardziej chłonni na świat, który tworzą dla nas dorośli. I to wszystko, czego doświadczymy, z biegiem czasu zaowocuje wieloma schematami, które się w nas zakorzenią, a tym samym przeniesiemy je na płaszczyznę samodzielnego dorosłego życia. Wiele razy osobom, które nie radzą sobie w budowaniu własnej teraźniejszości i przyszłości, powtarza się, że powinny wziąć się w garść, bo przecież to, jak teraz będą żyć, zależy tylko od nich i leży tylko w ich rękach. Poniekąd mogłabym się z tym zgodzić, lecz nie do końca. A to dlatego, że nie każdy z nas ma szczęście dorastać w normalnej zdrowej rodzinie. Zapewne nikomu nie muszę uświadamiać, jak wiele dzieci pochodzi z rodzin dysfunkcyjnych. W rodzinach takich codziennością jest alkohol, przemoc psychiczna i niestety bardzo często także fizyczna. W takich przypadkach rady typu „Weź się w garść”, „Zapomnij, to już tylko przeszłość” nie na wiele się zdadzą. Od przeszłości nie da się uciec. Jedynym sposobem na to, by nauczyć się z nią żyć i znaleźć w sobie siłę, która pomoże nam wyrwać się z bagna, w którym tkwiliśmy wiele lat, jest przepracowanie tego, przez co przeszliśmy. Terapia to nie wstyd, a może naprawdę pomóc.
Na pewno teraz zastanawiacie się, dlaczego poruszam dziś tak bez wątpienia trudny i złożony temat. Otóż przychodzę do Was z recenzją książki Aleksandry Sztorc „Bardziej kochać siebie”, w której autorka podjęła się niełatwego zadania przybliżenia nam czytelnikom istoty Syndromu DDA.
Dla tych z Was, którzy nie wiedzą, czym jest ów syndrom, wyjaśnię tylko pokrótce, że skrót DDA oznacza Dorosłe Dziecko Alkoholika. Jest to zespół schematów działania, jakie dziecko wynosi z domu, w którym pojawił się problem alkoholowy. Wiąże się z wieloma zaburzeniami natury psychologicznej i emocjonalnej wynikających z doświadczeń wyniesionych z domu i sposobu radzenia sobie z nimi.
Na kartach powieści „Bardziej kochać siebie” poznajemy Zuzannę. Kobietę cierpiącą na wspomniany wcześniej syndrom. Jak czytamy na okładce książki, możemy ją scharakteryzować jako osobę będącą emocjonalnym pogorzeliskiem o poranionym ciele. Mimo że wiedzie już samodzielne życie, to nie może znaleźć ujścia dla niszczącego ją poczucia odrzucenia i samotności. W konsekwencji to nasza bohaterka jest dla siebie największym wrogiem, gdyż pozornej, chwilowej ulgi szuka w destrukcyjnych działaniach. Nie jest w stanie nazwać tego co czuje, ani czego najbardziej dla siebie potrzebuje. Fabuła książki została oparta na terapii, której kolejne sesje mają pomóc pacjentce uporządkować to, co teraz wydaje się niemożliwe do uporządkowania. Czytając książkę, czujemy się niemalże towarzyszami Zuzanny w tej niełatwej przeprawie przez zgliszcza jej przeszłości. Cały ten proces budzi w nas wiele emocji i wzruszeń.
Nie możemy bowiem zapominać, że alkohol to dopiero początek lawiny nieszczęść, które niszczą coś, co dla dziecka jest najważniejsze, relacje rodzinne. W książce został nam ukazany bardzo przykry obraz relacji na płaszczyźnie matka – córka, który wzbudził we mnie, wręcz złość. Jak sama bohaterka książki mówi podczas jednej z sesji terapeutycznych, jej matka zawsze była obecna w jej życiu, ale nigdy nie zrobiła nic, by chronić ją przed upokorzeniami ze strony ojca. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, abyście sami mogli odebrać ją na własny sposób. Jestem pewna, że nikogo z Was to, co przeczytacie i czego doświadczycie, sięgając po książkę, nie pozostawi obojętnym.
Niewątpliwie jest to książka trudna, ale bardzo ważna, gdyż w bardzo dosadny i bezkompromisowy sposób pokazuje jak daleko idące i bolesne są konsekwencje nadużywania alkoholu, których najczęstszymi ofiarami są bezbronne, pozostawione samym sobie dzieci. Bardzo się cieszę, że mogłam poznać historię Zuzanny i Wam o niej opowiedzieć, gdyż jestem pewna, że ku mojemu ogromnemu smutkowi wiele osób, które również zdecydują się poznać jej perypetie, odnajdzie w nich cząstkę siebie, a nawet mocno się z nimi utożsami. Jednak mocno wierzę w to, że ta książka da tym osobom nadzieję i siłę do walki o siebie samych. Mając to na uwadze, chciałabym bardzo, aby trafiła ona w ręce jak największej liczby osób i aby jak najdłużej dużo się o niej mówiło, bo jest naprawdę tego warta.
Na zakończenie chciałabym podziękować samej autorce za podjęcie się tak trudnego, ale niestety życiowego i bardzo ważnego tematu. Z pewnością było to bardzo trudne wyzwanie, z którym jednak Pani Aleksandra poradziła sobie doskonale. Ja na pewno długo o tej książce nie zapomnę i wrócę do niej z pewnością jeszcze wiele razy. Was gorąco zachęcam do lektury. Zapewniam Was, że będzie to bardzo udana terapia dla każdego z nas, po której wyciągniemy bardzo mądrą lekcję. Kluczem do szczęścia jest to, by wybaczyć sobie i innym, a w słowie przepraszam widzieć oznakę siły, a nie słabości. Tylko wtedy będziemy mogli bardziej kochać siebie, a przecież na tym powinno nam zależeć najbardziej.
Recenzja powstała we współpracy z Autorką, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2021/03/bardziej-kochac-siebie-aleksandra-sztorc.html
"Bardziej kochać siebie" Aleksandra Sztorc.
Wszyscy wiemy, że to, w jakiej rodzinie dorastamy, ma ogromny wpływ na to, jak będzie wyglądało nasze życie w przyszłości, kiedy już sami wkroczymy w dorosłość. Większość rodziców stara się, aby dzieciństwo ich dzieci upływało w poczuciu miłości, bezpieczeństwa i radości. Rodzic dokłada wszelkich starań, by jego latorośl czuła...
Recenzja Premierowa
Kochani czy rozglądacie się uważnie wokół siebie? Czy zdarza Wam się zastanowić dlaczego osoba mieszkająca w Waszej okolicy stroni od ludzi,zamyka się we własnym świecie,jest cicha i wycofana?Większość z nas zapewne pomyśli sobie,że ten ktoś to zwyczajny dziwak i nie poświęci chwili uwagi by zastanowić się,co jest przyczyną takowego odosobnienia.Jeśli czytasz teraz moją recenzję i właśnie uświadomiłeś sobie,że jesteś jedną z takich osób zapewniam cię,że książka "Bez słów" Mii Sheridan jest właśnie dla Ciebie.
Archer jest młodym mężczyzną wiodącym niemalże pustelnicze życie w swojej samotni.Młody mężczyzna jest naznaczony piętnem wielkiego cierpienia jakiego doświadczył w dzieciństwie.Cierpienia będącego skutkiem złych wyborów i decyzji dorosłych.Wszyscy mieszkańcy miasteczka zdają się nie dostrzegać jego samotności,a może wcale nie chcą jej dostrzec.W sercu chłopaka wciąż żyją demony bolesnej przeszłości z którą nie potrafi sobie poradzić żyjąc w nieustannym poczuciu winy.Co więcej jest pogodzony z życiem jakie wiedzie będąc przekonanym,że nie pozostało mu nic innego jak tylko zaakceptować taki kształt swojej codzienności.Jednak pewnego dnia nieoczekiwanie przypadek,a może przeznaczenie stawia na drodze chłopaka Bree. Dziewczyna szuka spokoju,który pomoże jej ukoić ból po brutalnej śmierci bliskiej osoby,której była świadkiem. Bree jest zafascynowana tym niezwykłym mężczyzną.Postanawia zbliżyć się do niego.Nie jest to łatwe ponieważ musi przedrzeć się przez mur jaki ten zbudował wokół siebie.Jak łatwo się domyślić między młodymi rodzi się uczucie. Jednak myślicie,że jest to miłość bajkowa,usłana różami niestety tak nie jest.Na kartach powieści odnajdziecie wiele bólu rozdzierającego serce,krzywdę i niesprawiedliwość ludzką.Wspólnie z Bree odkryjecie wiele tajemnic z życia Archera,które uczyniły go tym kim jest dziś. Czy miłość jest siłą która ma moc uleczenia ran,których nie da się uleczyć? Czy wystarczy,by odnaleźć wewnętrzny spokój? Musicie przekonać się o tym sami.
Tak naprawdę nie wiem jak przekonać Was do lektury "Bez słów".Brak mi słów by w pełni oddać jej wyjątkowość.Autorka rozdziera czytelnikowi serce i duszę. Daje nadzieję by za chwile ją zabrać i pozostawić w niepewności.Wzrusza,wstrząsa i i wyciska łzy.Uświadamia nam,że cisza może powiedzieć więcej niż tysiące słów.Musimy tylko zechcieć posłuchać ciszy.
Moja ocena to 10/10
Pozdrawiam,
Agnieszka Kaniuk
Recenzja Premierowa
Kochani czy rozglądacie się uważnie wokół siebie? Czy zdarza Wam się zastanowić dlaczego osoba mieszkająca w Waszej okolicy stroni od ludzi,zamyka się we własnym świecie,jest cicha i wycofana?Większość z nas zapewne pomyśli sobie,że ten ktoś to zwyczajny dziwak i nie poświęci chwili uwagi by zastanowić się,co jest przyczyną takowego odosobnienia.Jeśli...
2014-09-27
Moi kochani na pewno każdy z nas pragnie aby nasze dzieci, wnuczęta wyrośli na uczciwych, dobrych ludzi, których życie będzie godne podziwu i naśladowania. Jednak niestety bardzo często zdarza się tak, że to my sami im to uniemożliwiamy. Zapewne teraz zadajecie sobie pytanie:” Jak to? Przecież ja chcę dla mojego dziecka jak najlepiej. Pragnę by miało wszystko czego tylko zapragnie”. Ale zastanówmy się przez chwilę czy takie nasze postępowanie to w istocie najlepsze co możemy ofiarować naszym pociechom. W dzisiejszych czasach rodzice i najbliżsi dzieci dosłownie prześcigają się w tym ,aby ich latorośle miały markowe ubrania, najlepsze telefony, laptopy, bo przecież nie mogą być gorsi od swoich rówieśników. Uwierzcie w ten sposób czynimy dzieciom straszną krzywdę. Wychowywane w ten sposób dorastają w przekonaniu, że wszystko im się należy ,co w konsekwencji skutkuje tym ,iż ich dorosłe już życie zmierza ku zatraceniu i zepsuciu. Jest jednak nadzieja ”planu naprawczego” i wskazania naszym dzieciom już od najmłodszych lat właściwej drogi ,która uczyni ich życie w pełni wartościowym. Jak to zrobić ? Między innymi przeczytać wraz z nimi książkę Jim’a Stovall’a „Bezcenny dar”.
Autor tej z pozoru niepozornej książeczki w bardzo prosty, a zarazem głęboki i poruszający sposób uświadamia nam co tak naprawdę stanowi prawdziwą wartość, życia .Historia opisana w powieści to droga jaką wspólnie z głównym bohaterem Jason’em Stivens’em podąża czytelnik, po to, by u jej kresu otrzymać „Najcenniejszy dar” .A teraz pozwólcie, że podzielę się z Wami słowem o fabule tego niezwykłego dzieła. Otóż umiera stryjeczny dziadek chłopaka, bogaty staruszek. Cała rodzina zmarłego czyha na jego spadek, również nasz butny, agresywny bohater. Jak się okazuję młody mężczyzna, który do tej pory żył w przeświadczeniu ,iż wszystko mu się należy ponieważ właśnie za przyczyną stryja i jego fortuny przez całe życie miał bez najmniejszego wysiłku wszystko „podane na tacy” teraz musi wykonać dwanaście zadań, które w swej ostatniej woli pozostawił dla młodzieńca Red Stivens. Dopiero wówczas stanie się posiadaczem swojej części spadku. Zadania te mają pokazać młodemu mężczyźnie w jak wiele darów obfituje nasze życie lecz my niestety nie potrafimy ich w wartościowy sposób wykorzystać nie tylko dla siebie ale również dla innych. Mają być sposobem na uratowanie go przed „życiową zagładą”.
Kochani z całego serca zachęcam Was do wspólnej lektury tej wspaniałej książki Waszymi dziećmi. Ten utwór dla nich stanie się z pewnością bardzo cenną lekcją na przyszłość, a dla Was samych momentem by przemyśleć swoje własne życie.
Moja ocena to: 10/10
Pozdrawiam,
Agnieszka Kaniuk
Moi kochani na pewno każdy z nas pragnie aby nasze dzieci, wnuczęta wyrośli na uczciwych, dobrych ludzi, których życie będzie godne podziwu i naśladowania. Jednak niestety bardzo często zdarza się tak, że to my sami im to uniemożliwiamy. Zapewne teraz zadajecie sobie pytanie:” Jak to? Przecież ja chcę dla mojego dziecka jak najlepiej. Pragnę by miało wszystko czego tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-16
"Bezmiar cierpienia" - Adriana Rak. / Recenzja Przedpremierowa.
Kochani nie wiem, jak jest w waszym przypadku, ale ja mocno wierzę w to, że każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu, pojawia się w nim nie bez powodu. Czasem musimy tylko poczekać chwilę, aby przekonać się, jak wiele łączy nas z zupełnie nieznaną nam przecież osobą i jak bardzo dużo możemy sobie wzajemnie ofiarować.
Niezmiennie jestem przekonana również o tym, że los splata ludzkie drogi w momencie, kiedy najbardziej tego potrzebujemy, choć my sami najczęściej nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dlatego nie wierzę w przypadki, a w przeznaczenie. Życie bowiem już niejednokrotnie udowodniło mi, że jest wiele rzeczy, które mogą zbliżyć do siebie ludzi. Jedną z nich jest niestety cierpienie. Wszak zapewne zgodzicie się ze mną, że ból i gorycz tego uczucia najlepiej zrozumie ten, kto również go doświadczył.
Postanowiłam, podzielić się z Wami tymi niełatwymi przemyśleniami, gdyż dziś przychodzę do Was z recenzją najnowszej książki Adriany Rak „Bezmiar cierpienia”, której karty skrywają niezwykłą historię dwójki młodych zagubionych i przytłoczonych przez życie ludzi. Kiedy Izabela i Adam poznają się w Łebie w jednej z tamtejszych restauracji, w której pracuje chłopak, nie wiedzą jeszcze, jak wiele ta znajomość zmieni w ich życiu i jak bardzo wpłynie na nich samych. Zarówno chłopak, jak i dziewczyna są ogromnie zaskoczeni faktem, że choć znają się zaledwie chwilę, czują się tak, jakby znali się przez całe życie. My czytelnicy wiemy, niemalże od samego początku, że oboje znajdują się z problemami życia prywatnego, czując się zranieni i skrzywdzeni. Oboje też nie są gotowi, aby rozmawiać o tym, co dzieje się w ich sercach. Nikt nie naciska na zwierzenia. Wszystko, co dzieje się między naszymi bohaterami jest bardzo szczere i naturalne, co owocuje rodzącą się na naszych oczach piękną przyjaźnią. Kiedy nadchodzi moment, w którym przyjaciele otwierają się przed sobą, dowiadujemy się, że choć pochodzą z zupełnie innych światów i bez wątpienia możemy powiedzieć, że ich cierpienie wydaje się nieporównywalnie i niewspółmiernie różne, to jednak pamiętajmy, że nie wolno nam oceniać żadną miarą ludzkiego bólu.
Izabella jest młodą kobietą, która przez całe życie żyła w luksusie pod czujnym okiem nadopiekuńczych rodziców. W momencie, kiedy zaczynamy niejako uczestniczyć w jej życiu, widzimy, że nasza bohaterka cierpi z powodu trudnego rozstania ze swoim marokańskim księciem Hamidem, który zaprzepaścił ich wspólne szczęście, dopuszczając się zdrady. Wszystko wokół nosi ślady mężczyzny, którego jej serce ciągle nie przestało kochać, dlatego Izabela postanawia, na okres wakacji wyprowadzić się z rodzinnego Gdańska właśnie do Łeby gdzie będzie pracowała sezonowo.
Z podobnym zamiarem pracy do tego samego miasta wyjechał również Adam. Jego sytuacja jednakże jest zupełnie inna. Mimo że chłopak ma dopiero dwadzieścia jeden lat, to przeżył już naprawdę wiele w swoim krótkim życiu, które nigdy go nie rozpieszczało. Jako siedmioletnie dziecko został sierotą i jedyną bliską mu osobą, która została mu na świecie, jest wychowujący go dziadek. W jego życiu był moment, kiedy wierzył w to, że będzie szczęśliwy, u boku dziewczyny, z którą ma dziś już dwuletniego syna Kamila. Niestety matka dziecka nie dorosła do swojej roli i nadal zachowuje się bardzo niedojrzale, przyjmując sobie za główny cel swojego życia upokarzanie Adama i utrudnianie mu kontaktów z synem. Dla Adama syn jest całym życiem i to właśnie dla niego bardzo szybko wydoroślał i robi wszystko, aby uczestniczyć w jego życiu. Z trudem podejmuje się pracy w Łebie, bo wie, że będzie musiał rozstać się z dzieckiem, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że pieniądze, które w tym czasie zarobi, są bardzo potrzebne nie tylko dla syna, ale i kochanego dziadka.
Nie będę oczywiście zdradzała Wam, co wniesie w życie naszych bohaterów tak nagłe i niespodziewane zacieśnienie więzi między nimi, ale możecie mi wierzyć, że nie będzie to przyjaźń łatwa, ponieważ pomimo swej wyjątkowości zostanie poddana wielu próbom. Jak się przekonacie, nie uchroni, ani jednej, ani drugiej strony przed trudnymi wyborami i decyzjami.
Adam i Izabela stali się sobie bardzo bliscy nie tylko dlatego, że oboje wiedzą, czym jest cierpienie, ale przede wszystkim dlatego, że potrafili patrzeć na siebie sercem. On pokazał jej, że nie warto użalać się nad sobą, a po prostu warto żyć. Ona natomiast pokazała mu jak wspaniałym i wartościowym jest człowiekiem, Czasami jednak niestety nic i nikt nie jest w stanie zdjąć z naszych barków ciążącego nam bezmiaru cierpienia. Bo uśmiech na ustach, a w sercu ból, to najtrudniejsza, ze wszystkich życiowych ról.
Czytając wypowiedzi samej autorki na temat „Bezmiaru cierpienia”, chociażby na Jej socjal mediach możemy dowiedzieć się, że jest to książka niezwykle dla niej ważna. Moglibyście powiedzieć, że przecież dla autora każda książka jest ważna. Owszem z pewnością tak jest, ale zapewniam Was, że dopiero, kiedy dotrzecie do końca historii i przekonacie się, w czym tkwi sedno jej wyjątkowości, zobaczycie ją w zupełnie innym świetle. Ja wiedząc już wszystko i znając jej zakończenie, płaczę, pisząc te słowa i mam ochotę przytulić Adrianę, dziękując jej za to, że znalazła w sobie siłę, aby przelać to, co skrywało jej serce na papier i odwagę, by się tym z nami podzielić. Więcej nic nie powiem, bo zwyczajnie po ludzku brakuje mi słów.
„Bezmiar cierpienia” to bardzo prawdziwa historia ludzkiego życia, które bywa niezwykłe, ale też potrafi zmusić nas do konfrontacji z faktami, które często są ponad nasze siły.
Autorka poruszyła w swojej książce kilka wątków, które na pewno są częścią codzienności wielu z nas. Są to między innymi wybaczenie zdrady i ponowne zaufanie. Wiele kobiet, które zostały zdradzone, jest proszonych przez swoich partnerów, czy mężów o drugą szansę. W pierwszej chwili nasuwa się myśl „nie potrafiłabym wybaczyć”, ale co w sytuacji, kiedy rozum mówi jedno, a serce zupełnie coś innego. Czy warto ponownie zaufać? Przekonajcie się sami, co zdecydowała Iza.
Kolejny aspekt poruszony w książce to utrudnianie przez matki, kontaktów dziecka z ojcem. O ile mogę to zrozumieć w sytuacji, kiedy kontakty ojca z dzieckiem negatywnie na nie wpływają, to nie jestem w stanie pojąć takiego zachowanie matek, które robią tak tylko po to, aby upokorzyć i zranić mężczyznę. A w rezultacie zakpić z niego, mając za nic jego uczucia. Sami się przekonacie, do jak tragicznych i nieodwracalnych konsekwencji może prowadzić tak nieodpowiedzialne postępowanie.
Moi drodzy koniecznie przeczytajcie ten tytuł i przygotujcie się na przejmującą lekturę, która trafi wprost do Waszych serc. Wzbudzi najgłębsze emocje i wyciśnie potok łez. Długo o niej nie zapomnicie, a samo zakończenie roztrzaska Wasze serca na miliony kawałków.
Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić Was do sięgnięcia po „Bezmiar cierpienia”. Jeśli tak to, już 21.04.2020. będziecie mieli możliwość wzbogacić swoją biblioteczkę o ten tytuł.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem WasPos, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2020/04/bezmiar-cierpienia-adriana-rak-recenzja.html
"Bezmiar cierpienia" - Adriana Rak. / Recenzja Przedpremierowa.
Kochani nie wiem, jak jest w waszym przypadku, ale ja mocno wierzę w to, że każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu, pojawia się w nim nie bez powodu. Czasem musimy tylko poczekać chwilę, aby przekonać się, jak wiele łączy nas z zupełnie nieznaną nam przecież osobą i jak bardzo dużo możemy sobie...
2018-03-09
Moi kochani dziś chcę opowiedzieć Wam o książce, która jest inna niż większość książek młodzieżowych dostępnych na naszym rodzimym rynku wydawniczym. „Bieg do gwiazd” Dominiki Smoleń, jest niejako głosem nas osób niepełnosprawnych i chorych wołającym o akceptację i wsparcie. Śmiało mogę użyć określenia „nas”, ponieważ sama jestem od urodzenia osobą niepełnosprawną ruchowo i na własnej skórze odczułam, jak bardzo ważne dla mnie samej było i chyba zawsze będzie poczucie, że nie pozostałam w tej chorobie pozostawiona samej sobie, że mam wokół siebie rodzinę i przyjaciół, którzy zawsze mnie wspierają, akceptują taką, jaka jestem i podają pomocną dłoń, kiedy braknie mi sił, by iść dalej wspólnie z moją niepełnosprawnością trudną droga, jaką bez wątpienia jest życie. Niestety nie każda osoba zmagająca się z chorobą ma w swoim życiu anioły w osobach najbliższych, które bez względu na wszystko, co dzieje się w jej życiu gwarantują jej poczucie bezpieczeństwa i miłości. Autorka na kartach swojej powieści przedstawia historię Ady, dziewiętnastoletniej dziewczyny, poprzez koleje losów, której we wręcz brutalnie rzeczywisty sposób chce uświadomić czytelnikom, co może stać się z osobą, która pozostaje osamotniona w swojej chorobie.
Kiedy w wieku siedmiu lat lekarze diagnozują u Ady cukrzycę, choroba ta brzmi jak wyrok. Nie trudno się domyślić, że w takiej chwili, to rodzic powinien stać się dla dziecka bezpieczną przystanią, trwać przy nim i starać się wytłumaczyć dziecku, że mimo ograniczeń, jakie niesie ze sobą ta choroba, da się z nią żyć. Dziecko powinno czuć, że z pomocą najbliższych wszystko będzie dobrze, bo przecież w rodzinie tkwi ogromna siła. Ada niestety nigdy nie otrzymała nawet namiastki podobnych uczuć od swojej rodziny. Co więcej, od momentu zachorowania, czuje, że choroba odebrała jej nie tylko normalne życie, ale i rodzinę. Kiedy była jeszcze zdrowy dzieckiem, cieszyła się wspaniałym dzieciństwem, mając kochających rodziców i młodszą siostrę Karolinę. Wszystko zmieniło się, gdy w życiu naszej bohaterki pojawiła się cukrzyca. Od tego momentu rodzice traktują córkę jak zło konieczne. Niemalże wykreślają ją ze swojego życia, bo ważniejsza od ich dziecka, o zgrozo jest dla nich opinia społeczeństwa i budowanie zakłamanego obrazka szczęśliwej rodzinki. Kiedy zaczynamy poznawać, postać Ady i jej historię nastolatka przebywa w szpitalu psychiatrycznym, gdzie po kolejnej już próbie samobójczej walczy z depresją. Za kilka tygodni kończy się czas jej pobytu w szpitalu, ale mimo tego, że może już wrócić do domu, nadal ma myśli samobójcze, co jednak skrzętnie ukrywa. Po powrocie do ze szpitala Ada dowiaduje się, że zmarła jej ukochana babcia, która jako jedyna kochała ją bezwarunkowo i darzyła prawdziwą miłością. Wiadomość ta jest kolejnym bolesnym ciosem dla dziewczyn. Babcia jednak do końca dba o dobro wnuczki. Zostawia dla Ady list, który jest niejako jej ostatnią wolą, a jednocześnie prośbą do Adrianny. List ten może diametralnie odmienić życie dziewczyny, ale, czy na pewno nie jest na to za późno? O tym przekonacie się, sięgając po „Bieg do gwiazd".
Jeśli jesteście ciekawi moich wrażeń i przemyśleń po lekturze książki zapraszam na ciąg dalszy mojej recenzji,którą znajdziecie na moim blogu.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2018/03/jak-feniks-z-popioow.html
Moi kochani dziś chcę opowiedzieć Wam o książce, która jest inna niż większość książek młodzieżowych dostępnych na naszym rodzimym rynku wydawniczym. „Bieg do gwiazd” Dominiki Smoleń, jest niejako głosem nas osób niepełnosprawnych i chorych wołającym o akceptację i wsparcie. Śmiało mogę użyć określenia „nas”, ponieważ sama jestem od urodzenia osobą niepełnosprawną ruchowo i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03-23
Podcięte skrzydła
Katarzyna Laska to osiemnastolatka, która jak większość nastolatek ma problemy z niską samooceną, akceptacją siebie i własnego ciała. Dziewczyna chce zmienić swoje życie. Chce walczyć o siebie, dlatego też trafia do „Szkoły latania”, gdzie uczestnicząc w warsztatach grupy wsparcia, stara się pozbyć największego kompleksu, jakim są nadmierne kilogramy. Jeśli chcecie razem z Kaśką przejść tę niełatwą, ale wartą wysiłku drogę zapraszam do sięgnięcia po pierwszą część historii „Szkoła Latania”, (której recenzję znajdziecie również na moim profilu).
Dziś natomiast chcę opowiedzieć Wam kilka słów o jej kontynuacji pt.” Blisko chmur". Mam wrażenie, że tym razem autorka skupia się na uczuciach i emocjach dziewczyny, co jeszcze bardziej pozwala czytelnikowi poznać głębię całej fabuły. Tym, którzy nie czytali pierwszej części, zdradzę, że Kasia poznaje smak pierwszej miłości. Zakochana bez pamięci w Maksie jest niczym uskrzydlony motyl, który lata „Blisko chmur". Niestety jednak szczęście naszej bohaterki nie trwa długo, ponieważ los zmusza ją do podjęcia trudnych wyborów. Dziewczyna przechodzi bardzo bolesną lekcję życia, która bezlitośnie uświadamia jej, że miłość to nie tylko szczęście i uniesienia, lecz często również ból i łzy. Mimo że, Maks i Kasia darzą się bezgranicznym uczuciem, w życiu chłopaka pojawia się ktoś trzeci, kogo szczęście dla obojga zakochanych jest wartością nadrzędną i wymaga od nich wykazania się dużą dozą odpowiedzialności i dojrzałości. Kasia będzie musiała wybrać między sercem a rozumem.
*... Kochać to nie znaczy zawsze to samo,
Trzeba stale uważać, żeby kogoś nie zranić.
Nie tak łatwo jest kochać, nie tak łatwo być razem,
Kiedy wszystko najlepsze dawno już za nami.
W obliczu sytuacji, w jakiej znaleźli się nastolatkowie, nic już nie jest pewne i oczywiste. Autorka rozdarła mi serce, bo kiedy już miałam nadzieje, że wszystko skończy się tak, jak oczekuje czytelnik, Pani Sylwia niespodziewanie wywraca wszystko do góry nogami. Uwierzcie mi, chciało mi się krzyczeć: „Nie nie zgadzam się !!! Tak być nie może!!!.
Kochani ta książka to samo życie. Na jej kartach odnajdujemy blaski i cienie miłości, która spotka każdego z nas, lecz nie zawsze jest ona miłością jak z bajki.
**A kiedy przyjdzie na Ciebie czas,
A przyjdzie czas na Ciebie.
Porwie Cię wtedy wysoko tak,
Do góry Cię uniesie.
Lecz nagle możesz zacząć spadać w dół.
To już nie to samo.
Książkę serdecznie polecam, jednak ostrzegam, że po jej lekturze będziecie mieli wielki dylemat; jak znieść oczekiwanie na kolejną część perypetii Kaśki. Pani Sylwio, dlaczego Pani Nam to robi?
Cytowane teksty są słowami piosenki „Kochać inaczej" zespołu De Mono.
Podcięte skrzydła
Katarzyna Laska to osiemnastolatka, która jak większość nastolatek ma problemy z niską samooceną, akceptacją siebie i własnego ciała. Dziewczyna chce zmienić swoje życie. Chce walczyć o siebie, dlatego też trafia do „Szkoły latania”, gdzie uczestnicząc w warsztatach grupy wsparcia, stara się pozbyć największego kompleksu, jakim są nadmierne kilogramy....
2018-07-28
Kochani, a może raczej kochane, bo to właśnie głównie do kobiet dziś kieruję swoje słowa. Tym razem zapraszam Was na chwilę przemyśleń na temat tego, jak duży wpływ na nasze samodzielne, dorosłe życie mogą mieć poglądy i przekonania wpajane nam w dzieciństwie. Ileż to razy powtarzamy na przykład „W moim domu zawsze mówiło się, że…”. „Moja babcia zawsze mi powtarzała...”. Takie wspomnienia zawsze budzą w nas wiele sentymentu i staramy się te dobre rady wcielać również w naszym życiu. Niestety, o czym boleśnie przekonały się bohaterki powieści Anny H. Niemczynow pt. „Bluszcz” są takie przekonania wyniesione z domu rodzinnego, które powielane w naszym życiu mogą przynieść więcej szkody, niż pożytku.
Poznajcie Julitę i Elę, dwie kobiety znajdujące się na zupełnie różnych biegunach życia, które łączy dzieciństwo i wieloletnia przyjaźń, która zrodziła się w czasie spotkań w kościele, do którego obie dziewczynki prowadzane były regularnie przez swoje babcie. Babcie Juli i Eli dokładały wszelkich starań, aby ich wnuczki zostały wychowane w poczuciu bojaźni bożej. Nieustannie powtarzano im, że jeśli nie będą żyły zgodnie z boskim prawem, powinny bać się Boga.
Wiadomo, że babcie chciały dobrze, ale niestety, takie, a nie inne wychowanie zaowocowało błędnymi decyzjami i jeszcze gorszymi wyborami, których konsekwencje nasze bohaterki ponoszą do dziś.
Julita żyje w nieudanym małżeństwie z Gerardem, który był jej pierwszym i jedynym mężczyzną. Choć nie jest szczęśliwa w związku, wierzy, że jeśli poświęci się rodzinie, wszystko się ułoży i zazna szczęścia i miłości, której jej tak bardzo brakuje. Jednak mąż nie docenia starań małżonki, nieustannie powtarzając jej, że do niczego w życiu się nie nadaje, i niczego nie umie zrobić dobrze. Gerard wmawia żonie, że gdyby nie on, ta nigdy nie poradziłaby sobie w życiu. Pozbawiona poczucia własnej wartości Julita cierpliwie i z pokorą znosi upokorzenia i poniżania, ze strony męża tyrana. Jej jedyną pociechą są dorastające dzieci, z którymi Gerard nigdy nawet nie próbował nawiązać rodzicielskiej więzi. Niezależnie od tego, co robią i jak kierują swoim życiem, dla ojca nigdy nie są powodem do dumy. Pewnego dnia podczas wakacyjnego wyjazdu w rodzinne strony Gerarda dochodzi do bardzo przykrego zdarzenia, które przelewa czarę goryczy i Julita wpierana przez córkę i syna postanawia odejść od męża. Pomocną dłoń ofiaruje jej niezastąpiona i niezawodna przyjaciółka Ela. Samotna, atrakcyjna pani doktor ofiaruje całej trójce gościnę we własnym domu. Julita i jej dzieci podziwiają Elę, ponieważ jest to bardzo otwarta, emanująca ciepłem i pozytywną energią osoba. To właśnie w domu Eli, która jest dla Julity niczym anioł, który ciągnie ją ku górze, kiedy ta upada, nasza bohaterka będzie musiała na nowo poukładać swoje życie i zacząć wszystko od początku co jak się przekonacie, nie jest proste. Czy w wieku czterdziestu lat nie jest za późno na tak radykalne zmiany, musicie dowiedzieć się, sięgając po książkę?
Wróćmy jednak na chwilę do postaci Elżbiety, bowiem ta zawsze uśmiechnięta i pełna życia kobieta również skrzętnie ukrywa pewien sekret, który w jej oczach urasta do rangi wielkiego problemu i nie pozwala jej zaznać pełni szczęścia? Jaki to problem i czy uda go się rozwiązać, przekonacie się oczywiście, sięgając po książkę.
Więcej na temat książki możecie przeczytać na moim blogu. Serdecznie zapraszam.:)
https://kocieczytanie.blogspot.com/2018/07/to-jak-zostalismy-wychowani-ma-znaczenie.html
Kochani, a może raczej kochane, bo to właśnie głównie do kobiet dziś kieruję swoje słowa. Tym razem zapraszam Was na chwilę przemyśleń na temat tego, jak duży wpływ na nasze samodzielne, dorosłe życie mogą mieć poglądy i przekonania wpajane nam w dzieciństwie. Ileż to razy powtarzamy na przykład „W moim domu zawsze mówiło się, że…”. „Moja babcia zawsze mi powtarzała...”....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-31
Życie jest kwestią wyboru. Czas pędzi i niestety nie da się mieć wszystkiego, dlatego tak bardzo ważne jest, abyśmy zastanowili się, co jest dla nas istotne. Jakie są nasze priorytety. Oczywiście dla każdego z nas odpowiedź na to pytanie będzie inna i uwarunkowana tym, w jakim momencie życia się obecnie znajdujemy. Nie wolno nam jednak zapomnieć, że to jak je sobie ułożymy, jest ciągiem przyczynowo skutkowym, składającym się z podejmowanych przez nas decyzji. Wszystko, na co się zdecydujemy, ma swoje konsekwencje nie tylko w danym momencie, ale najczęściej także w przyszłości. Taką mądrość życiową nabieramy jednak zazwyczaj, dopiero kiedy los mocno nas doświadczy i niestety często już po szkodzie, kiedy jest za późno, by coś zmienić i naprawić. Kiedy jesteśmy młodzi, żyjemy w przeświadczeniu, że wszystko, co mamy, jest nam dane na zawsze i możemy traktować nasze życie wybiórczo, skupiając się tylko na tym, co w danej chwili wydaje nam się najistotniejsze, bo inne kwestie przecież mogą poczekać. Nic bardziej mylnego, ale ta gorzka prawda dociera do nas dopiero wówczas, kiedy namacalnie odczujemy, że straciliśmy coś bezpowrotnie. Pewnego dnia budzimy się i zdajemy sobie sprawę, że choć mogliśmy mieć tak wiele, z własnej winy przegraliśmy swoje życie i mało tego, rykoszetem oberwał ktoś, kto był, a może nadal jest nam bliski. Nie chcę abyście ani Wy, ani ja odbierali tak trudną i bolesną lekcję z autopsji, dlatego dziś przychodzę do Was z recenzją książki Pani Jolanty Kosowskiej „Bożonarodzeniowa księga szczęścia”, która mocno w to wierzę, skłoni Was do przemyśleń na temat całokształtu Waszego życia i zbudowania go według właściwej hierarchii wartości.
Bohaterami powieści są Rafał, Tomek, Lena, Aśka i Maria. Piąta przyjaciół z czasów liceum. Teraz kiedy my czytelnicy towarzyszymy im podczas lektury książki, są to już dorośli ludzie, których koleje losów rozrzuciły po różnych częściach świata. Mimo że, od czasów szkolnych tak wiele w życiu każdego z nich się zmieniło, a życie nie szczędziło trudnych przeżyć, ich przyjaźń pozostaje jedyną niezmienną wartością. Co prawda dzieląca ich odległość i zwykła codzienność nie pozwalają już na tak częste i intensywne utrzymywanie kontaktów, ale i na to znaleźli piękny sposób, który ku mojemu wielkiemu smutkowi, w dobie internetu i komunikatorów społecznościowych odszedł w zapomnienie. Mianowicie każdego roku przed świętami Bożego Narodzenia każde z nich pisze do pozostałych list, w którym opisuje wszystko to, co wydarzyło się w jego życiu przez te kilkanaście miesięcy, a czym chciałby się z przyjaciółmi podzielić. Dzięki temu czytając je w Wigilię, mogą czuć się bliżej siebie. Tym razem dzieje się podobnie. Wkrótce nadejdą kolejne święta, więc tradycyjnie docierają listy. Wszystko byłoby jak zawsze, gdyby nie niepokojący przyjaciół fakt brakującego listu od Leny. To właśnie ona zawsze była tą, która wysyłała listy jako pierwsza, a w tym roku cisza. Obawy całej czwórki przybierają na sile, kiedy okazuje się, że wszelkie próby skontaktowania się z kobietą nie przynoszą rezultatów. Strach najmocniej chwyta w swoje macki Rafała, gdyż dla niego Lenka nigdy nie była i nie będzie tylko przyjaciółką. Tak niewiele brakowało, aby była jego żoną, ale on koncertowo spieprzył wszystko. Dużo czasu potrzebował na to, aby zrozumieć, jak strasznym był dupkiem. Za dużo. Bez wahania wyrusza w podróż do Chorwacji, aby odszukać Lenkę i spróbować odzyskać utraconą szansę na prawdziwą miłość i szczęście. Tylko, czy jest to, jeszcze możliwe? Przecież oboje są już zupełnie innymi ludźmi i musicie wiedzieć, że Lena naprawdę dużo przeszła przez ostatnie lata. Teraz ma tylko córkę, która jest jej jedynym szczęściem. O tym jednak musicie przekonać się sami.
Nie bez powodu piszę, że musicie sięgnąć po tę książkę. Na jej kartach poznajemy bowiem poruszającą i mądrą historię, która poprzez swoją autentyczność odnosi się do każdego z nas. W dzisiejszych czasach, kiedy jesteśmy tak mocno nastawieni na robienie kariery, wspinanie się po jej szczeblach zatracamy siebie w pogoni za zdobyciem kolejnego dyplomu, wyróżnienia, czy kilku słów uznania od przełożonego. Tymczasem pozostajemy ślepi i głusi na to, co powinno być dla nas wartością nadrzędną. Rodzina, miłość, związek. A co najbardziej uderzające z czasem okazuje się, że marzenia o prestiżu, karierze i pozycji zawodowej wcale nie były nasze. Staliśmy się narzędziem do spełnienia pragnień innych osób, podczas gdy te prawdziwe nasze skrywane głęboko w sercu rozpadły się, jak domek z kart.
Bardzo dotkliwie słuszności tej bolesnej prawdy doświadczyli właśnie Rafał i Lena. Ich miłość była piękna. Chcieli być razem na zawsze, ale okazało się to trudniejsze, niż myśleli, kiedy w sferę pragnień serca wkroczyło prawdziwe życie. Kiedy trzeba było wykazać się odpowiedzialnością, oddaniem, wsparciem. Poznając historię tej dwójki, widzimy, że trzeba było naprawdę niewiele, aby wszystko mogło być dziś inaczej. Zabrakło rozmowy i uwagi skierowanej na potrzeby drugiej osoby. Rafał ewidentnie się pogubił, a kiedy zrozumiał, że niczym są wszelkie osiągnięcia w porównaniu z czasem spędzonym z bliską naszemu sercu osobą, przeżywanymi z nią emocjami, przeżyciami, które bywają niepowtarzalne, dla tej miłości było już za późno. Przeczytaj „Bożonarodzeniową księgę szczęścia” i ucz się na jego błędach, abyś niczego w życiu nie musiał/a żałować.
Pani Jolanta Kosowska oddała w nasze ręce, książkę o ludziach takich, jak my. Nikt z nas nie jest idealny. Wszyscy popełniamy błędy. W momencie narodzin każdy z nas otrzymuje swoją księgę z białymi stronami i tylko od nas zależy, jak je zapiszemy. Nawet jeśli nie zawsze możemy powiedzieć, że to, co się na nich do tej pory znajduje, można nazwać księgą szczęścia, to dopóki żyjemy, mamy szansę pozostałe w niej białe kartki wypełnić pięknymi chwilami. Sprawdźcie koniecznie, czy w życiu Leny i Rafała los chce jeszcze coś naprawić.
Całym sercem polecam Wam spędzić niezapomniane chwile z tą książką. W fotelu z kubkiem gorącej herbaty otuleni kocykiem pozwólcie, aby klimat tej powieści otoczył Was swoim ciepłem. Macie moje słowo, że książka wciągnie Was od pierwszej chwili i zapomnicie o wszystkim, co dzieje się wokół. Mocno zaangażowani we wszystko, co przeczytacie, niepostrzeżenie dotrzecie do ostatniej strony, żałując, że to już koniec. Autorka zapewniła nam całą gamę emocji. Doświadczamy bowiem godnej podziwu przyjaźni, pięknej miłości, ale także bólu, poczucia straty, cierpienia, a nawet złości, ale nie bądźcie zbyt surowi. Jak mówi sam Rafał, kochankiem okazał się kiepskim, ale przyjacielem jest całkiem dobrym.
I wiecie co, książkę przeczytałam już kilka dni temu, ale nie mogłam od razu Wam o niej opowiedzieć. Bieg myśli i natężenie emocji po skończonej lekturze było tak silne, że potrzebowałam chwili, żeby wszystko przemyśleć. Odnieść jej treść na płaszczyznę własnego życia i już na spokojnie podzielić się z Wami swoimi odczuciami. Dla mnie taka reakcja czytelnika na książkę jest idealnym dowodem na to, że warto ją przeczytać, a dla Was? Mam nadzieję, że się skusicie. Premierę książki świętować będziemy już 10.11.2021.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Novae Res, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2021/10/bozonarodzeniowa-ksiega-szczescia.html
Życie jest kwestią wyboru. Czas pędzi i niestety nie da się mieć wszystkiego, dlatego tak bardzo ważne jest, abyśmy zastanowili się, co jest dla nas istotne. Jakie są nasze priorytety. Oczywiście dla każdego z nas odpowiedź na to pytanie będzie inna i uwarunkowana tym, w jakim momencie życia się obecnie znajdujemy. Nie wolno nam jednak zapomnieć, że to jak je sobie ułożymy,...
więcej mniej Pokaż mimo to
#Premierawydawnicza
"55, czyli Pamiętnik Wariatki" Elżbieta Stępień / Recenzja patronacka premierowa
Moi drodzy dziś porozmawiamy o życiowych zmianach i zastanowimy się, dlaczego w wielu z nas już sama myśl o nich budzi silne i często mocno sprzeczne emocje. Każdy z nas ich potrzebuje, ale jednocześnie bardzo się ich boimy, a co za tym idzie w naszej głowie rodzi się mnóstwo przeszkód i wątpliwości przed podjęciem próby wcielenia ich w nasze życie. Nie da się ukryć, że jednym z głównych czynników leżących u podłoża naszego strachu jest środowisko, w jakim żyjemy. Łatwiej jest bowiem zdobyć się na odwagę, by coś zmienić w swojej codzienności, będąc mieszkańcem dużej miejscowości, która w pewien sposób daje nam anonimowość i większą swobodę bycia sobą, niż w przypadku kiedy jesteśmy częścią niewielkiej społeczności. Wówczas wszyscy wszystko o sobie wiedzą, a sąsiedzi to darmowy monitoring, który patrzy na nas krytycznym okiem. Wtedy nachodzą nas myśli: "Co ludzie powiedzą? Czy w moim wieku, to jeszcze wypada, a może już za późno, żeby cokolwiek zmieniać?"
Jednak bez względu na to, jak usilnie bronimy się przed zmianami, są takie chwile, które skłaniają nas do swego rodzaju życiowych podsumowań, a także podjęcia nowych postanowień. Takim czasem zdecydowanie jest Sylwester i Nowy Rok. Wraz z nastaniem nowego roku tworzymy listę noworocznych postanowień i życzeń, które mają zmienić nasze życie i sprawić, że ten rok, będzie lepszy od poprzedniego. Pamiętajcie, jednak, by uważać, czego sobie życzycie, bo jeszcze się spełni, a wtedy... Zresztą co, ja wam będę pisała, poznajcie historię głównej bohaterki najnowszej powieści Elżbiety Stępień "55, czyli Pamiętnik Wariatki" - Moniki, która na własnej skórze przekonała się, jak wielką siłę sprawczą ma moc noworocznych życzeń i czym może skutkować ich urzeczywistnienie.
Zanim jednak opowiem wam o tym trochę więcej, a raczej opowie wam Monika, pozwalając poznać zapiski w swoim pamiętniku, pozwólcie, że opowiem wam o niej samej. Jest to 54-letnia kobieta, która od wielu lat samotnie idzie przez życie. Wspaniała matka dwóch dorastających synów, oddana przyjaciółka i przykładna pracownica. Słynie z ciętego języka i szalonych pomysłów, dlatego przyjaciółki Sylwia i Karolina często twierdzą, że jest wariatką. My czytelnicy poznajemy naszą bohaterkę w Sylwestra. Podczas gdy tego wieczoru ludzie się bawią ona, jak ma to miejsce od wielu lat i w tym roku spędza go samotnie. Życiowy bilans nie wypada najlepiej, a w sercu Moniki rodzi się pragnienie, by przeżyć coś nowego i ekscytującego, a przede wszystkim otworzyć się na miłość i kolejnego sylwestra spędzić z ukochaną osobą.
Jak się przekonacie czytając książkę, kobieta będzie musiała stoczyć walkę z samą sobą, ale podejmuje wyzwanie. I tak przypadek, a może przeznaczenie sprawia, że w życiu Moniki pojawia się Tymon. Ta znajomość przeradza się w płomienne uczucie, ale Monika i Tymon pochodzą z dwóch skrajnie różnych światów i odmiennych środowisk, co w pewnej mierze prowadzi do pewnego nieporozumienia, w którego skutek mężczyzna uznaje Monikę za kogoś, kim nie jest. Ta jednak decyduje się niczego nie wyjaśniać z obawy przed stratą ukochanego, w momencie kiedy ten pozna prawdę o jej zwyczajnym życiu i uzna, że nie pasuje do jego życia. Oczywiście nie zdradzę, co z tego postanowienia wyniknie, ale zapewniam was, że brak miejsca na szczerą rozmowę i szereg niedopowiedzeń sprawi, że ta historia nie okaże się bajką, a prawdziwym życiem, które nie szczędzi trosk, niepokojów i wielu rozterek bohaterom powieści.
Ta książka to zupełnie nowe oblicze twórczości Elżbiety Stępień, które wyraźnie pokazuje, jak bardzo warsztat twórczy autorki się rozwinął. "55, czyli Pamiętnik Wariatki", to w znacznej części romans, ale w książce odnajdziemy również elementy kryminału. Każdy z nas chce kochać i być darzony szczerą miłością, jednak niestety zdarza się, że to pragnienie odbiera nam zdolność prawidłowego osądu ludzi i ich intencji wobec nas, co może prowadzić do naprawdę niebezpiecznych sytuacji.
Decydując się na lekturę tego tytułu czytelnik spędzi czas z naprawdę wspaniałą książką, w której życiowe problemy, wybory i decyzje skłaniające nas do refleksji i przemyśleń także na płaszczyźnie własnego życia, przeplatają się ze świetnym humorem. Tutaj bardzo dużo się dzieje, a to, o czym napisałam wam do tej pory nie jest wszystkim, co czeka na czytelników na kartach powieści. Przeczytacie również o relacjach i miłości rodzicielskiej, poświęceniu dla dobra kogoś, kogo kochamy, a także kobiecej przyjaźni, która bywa dość osobliwa.
Wciągająca, niepozwalająca się nam oderwać od lektury książki fabuła w połączeniu z wyrazistymi i różnorodnymi portretami bohaterów, a także płynnym i bardzo przyjemnym stylem pisania autorki sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Natomiast zapewniam was, że długo o niej nie zapomnicie. Co więcej, na pewno wiele osób odnajdzie w tym pamiętniku cząstkę siebie, własnych potrzeb i pragnień. Nie jest to jednak historia adresowana wyłącznie kobietom, wszak wszyscy pragniemy uczucia i bliskości kogoś, komu ofiarowujemy swoje serce
Pisarka poprzez swoją powieść chce nam powiedzieć, że na miłość nigdy nie jest za późno, bo ona nie liczy lat. To my sami bardzo często ją komplikujemy, bojąc się zdobyć na szczerość i otwartość. A tylko na tak solidnym fundamencie możemy zbudować coś pięknego. Ela zdaje się mówić "Nie bójcie się zaryzykować dla miłości. Nikt nie obieca wam, że nie poznacie smaku cierpienia z jej powodu, ale ona, choć czasem wiedzie nas krętymi ścieżkami, to jeśli jest prawdziwa, pokona wszelkie przeciwności i zawsze nas odnajdzie. A nawet jeśli, coś nie wyjdzie, to każde doświadczenie czegoś uczy. Pozwala spojrzeć na siebie i swoje życie z zupełnie innej perspektywy, obudzić się z życiowego letargu i docenić siebie".
Z tym pięknym i niezwykle wartościowym przesłaniem płynącym z książki was kochani zostawiam, gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, a także do dzisiejszego świętowania jej premiery.
Na ten moment książkę możecie kupić bezpośrednio u autorki, a co za tym idzie, macie możliwość zdobycia egzemplarza z autografem i dedykacją. Jako ciekawostkę zdradzę wam, że na końcu książki znajdziecie strony, na których każdy może spisać swoje noworoczne postanowienia, marzenia, przemyślenia, po to, by za rok do nich wrócić i przekonać się ile z nich udało się zrealizować.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/11/55-czyli-pamietnik-wariatki-elzbieta_19.html
#Premierawydawnicza
więcej Pokaż mimo to"55, czyli Pamiętnik Wariatki" Elżbieta Stępień / Recenzja patronacka premierowa
Moi drodzy dziś porozmawiamy o życiowych zmianach i zastanowimy się, dlaczego w wielu z nas już sama myśl o nich budzi silne i często mocno sprzeczne emocje. Każdy z nas ich potrzebuje, ale jednocześnie bardzo się ich boimy, a co za tym idzie w naszej głowie rodzi się...