-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2019-01-21
2019-01-21
2018-08-28
2018-08-19
Spisek scenarzystów jest jednym z dwóch kryminałów, które napisał Wojciech Nerkowski (wiem, jest jeszcze 1 książka, ale nie o tym dzisiaj). Spisek scenarzystów jest to książka mająca na celu nas rozbawić. Nie jest to taki ponury kryminał, ale i trupy tutaj znajdziemy. Taka komedia kryminalna jest lekturą idealną na lato, nie tylko dla fanów kryminałów, ale i dla takich jak ja! Osób, które za trupami nie przepadają.
Może zacznę od tego co mi przeszkadzało w lekturze tej książki, potem opowiem o tym co fajne i ciekawe, tak żeby skończyć wpis miłym akcentem. Osobiście widziałam tam dwa minusy, nie mówię o fabule, bo ona mi się podobała, ale literówek było bardzo dużo... poważnie! Nawet ja je widziałam. Dodatkowo autor wrzucał w swojej powieści nawiązania do różnych dzieł współczesnej polskiej kultury (np. odwołanie do klanu), czy też wspominał nazwiska aktorów. Teoretycznie jest to ciekawym zabiegiem, który nawet lubię bo łatwiej się wczuć w historię, jednak jak na mój gust było tego troszkę za dużo. Podobno takich nawiązań nie ma w scenariuszach, ale w sumie nie wiem jak się mają easter eggi w polskich serialach, podobno nie można ich używać.
Spisek scenarzystów jest książką rozrywkową i jak wiadomo, jest to ten typ książek, który z reguły "umiera" szybciej na polskim rynku wydawniczym i rzadko kiedy takie pozycje dorabiają się tłumaczeń na inne języki. Bardzo mi się podoba tutaj fakt, że autor zdaje sobie z tego sprawę i po prostu daje nam rozrywkę, która jest aktualna w tym momencie, chociaż moim zdaniem skasujmy sporą część tych odniesień i może ta książka doczekałaby się wznowień? :)
Książkę tę polecam każdemu, kto szuka rozrywki i ma ochotę rozwiązać jakąś zagadkę kryminalną. W końcu gdy umiera producentka serialu kryminalnego, wszyscy na planie stają się podejrzani. Autor pisze bardzo lekko i przyjemnie, książka nie nudzi czytelnika zbędnymi opisami, chociaż wplata tam slang związany (chyba) z jego dziedziną, których przeciętny zjadacz chleba może nie zrozumieć - ja się przyznaję, nie wszystkie znałam, ale bez problemu można wyłapać sens zdania. Głównie to Kuba, gej, scenarzysta lubił używać tych stwierdzeń, jak i ogólnie trudnych i mało popularnych słów. Czasami mnie to irytowało, ale pasowało do ogólnej kreacji tego bohatera.
Spisek scenarzystów (jak i zapewne "zdrada scenarzystów", która czeka już na mnie na półce), według mnie jest bardzo fajnym pomysłem na serial, nie na film, bo za dużo tam się dzieje, ale serial chętnie bym zobaczyła. Jednak poszukałabym młodych i nieznanych aktorów, bo jakoś nie znam nikogo kto mógłby wcielić się w rolę Kuby, czy też Artura. Momentami czuć, że autor jest scenarzystą, taki sposób pisania, że wszystko od razu widzisz. Bohaterów wykreował tak, że rozumiemy ich postępowanie, wiemy co czują, ale jednak nie wiemy o nich za dużo, ani nie mamy zbędnych informacji o nich. Każdy bohater ma tam jakąś rolę, nie ma specjalnie wielu statystów ;).
Lektura tej pozycji da nam sporo zabawy, momentami będziemy zszokowani, zasmuceni, czy też przerażeni! Wszystko w jednej książce. Dużo zwrotów akcji, bo przecież serial nudny być nie może, autor w postaciach Sylwii i Kuby pokazuje częściowo jak wygląda praca scenarzysty. Jest to coś nowego, bo w sumie prawda jest taka, że nikt o nich nigdy nie słyszy. Zawsze jest reżyser i aktorzy, czasami producenci. Fajna odskocznia od błysku fleszy.
Spisek scenarzystów jest jednym z dwóch kryminałów, które napisał Wojciech Nerkowski (wiem, jest jeszcze 1 książka, ale nie o tym dzisiaj). Spisek scenarzystów jest to książka mająca na celu nas rozbawić. Nie jest to taki ponury kryminał, ale i trupy tutaj znajdziemy. Taka komedia kryminalna jest lekturą idealną na lato, nie tylko dla fanów kryminałów, ale i dla takich jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-03
Nie dostałam tego, czego się spodziewałam. Dostałam od autora coś całkowicie innego, coś co mnie kupiło! Książkę czytałam z radością i zaciekawieniem, chociaż znalazł się tam jeden fakt, który jednocześnie mnie irytował jak i intrygował, ale o tym za chwilę.
Jakub Stern powraca! I właśnie teraz, pisząc ten wpis dowiedziałam się, że jest to tom 5 przygód Jakuba Sterna... brawo ja... Czytając książkę nie miałam wrażenia, że czegoś mi brakuje. Czytałam z zaciekawieniem, obliczałam co kolejne scenariusze tego co się zaraz wydarzy. Dodatkowo bardzo podobała mi się tutaj narracja trzecioosobowa, ponieważ historia skakała między trzema bohaterami. Dwóch mężczyzn i kobieta, a wszystko kręci się wokół niewypuszczonego na rynek ostatniego nr "kuriera", w którym opisano pewną postać tak, że stałaby się wrogiem publicznym Lwowa nr 1.
Pewna rzecz, która mi się bardzo nie podobała i kupiła mnie jednocześnie to Jakub Stern sam w sobie. Być może nie byłoby tych wszystkich sprzecznych emocji, jakbym znała go dużo wcześniej. W prologu czytamy jak rosyjski żołnierz morduje pewnego polskiego chłopaka, później cała historia Sterna przywodzi na myśl tego zamordowanego. Oczywiście miałam swoją teorię i w ogóle. Może wiedziałabym dokładniej co i jak jakbym faktycznie zapoznała się szybciej z tym bohaterem? W sumie jak dla mnie to jedyny minus, czytał ktoś? Bo ja już wiem o co chodziło. Brawo dla autora, świetnie zagrał z czytelnikiem.
Dodatkowo przeogromnym plusem w moich odczuciach były raporty Wandy! Z tego co czytałam do tej pory wrzucenie do powieści raportów tak, żeby wyszło to naturalnie i było w pełni zrozumiałe dla czytelnika wydaje się trudnym zadaniem. Z mojej strony ogromne brawa dla autora za raporty Wandy!
W każdym razie, w pewnej części miałam rację, w innej całkowicie nie. Książkę polecam bo wciąga!
Nie dostałam tego, czego się spodziewałam. Dostałam od autora coś całkowicie innego, coś co mnie kupiło! Książkę czytałam z radością i zaciekawieniem, chociaż znalazł się tam jeden fakt, który jednocześnie mnie irytował jak i intrygował, ale o tym za chwilę.
Jakub Stern powraca! I właśnie teraz, pisząc ten wpis dowiedziałam się, że jest to tom 5 przygód Jakuba Sterna......
2018-08-03
Może zacznijmy od tego kim jest Kate Hudson, aktorka urodzona w 1979 roku. Zaglądając na Filmweb dowiedziałam się, że widziałam tylko jeden film, w którym grała. Zauważyłam, że zazwyczaj gra w komediach romantycznych, może to przez swój uroczy wygląd? W każdym razie jak się nie znam, nie wiem co o tym decyduje.
Pretty Happy zapewnia nas, że jest "wspaniałym poradnikiem, który pozwoli Ci pokochać siebie". Czy aby na pewno? Czekałam na książkę z niecierpliwością, jak już do mnie przyszła i zobaczyłam jak została wydana byłam podekscytowana! Potem ją otworzyłam... Przy okazji, tutaj nie rozwodzę się nad okładką bo jest dokładnie taka sama.
Pomijając przydługi wstęp, to w tej książce jest ogromna ilość niepotrzebnych zdjęć! Czasami ma się wrażenie, że w ręku trzymamy album na zdjęcia nie książkę. Czy kobieta, która szuka motywacji do samoakceptacji widząc milion zdjęć pięknej i uśmiechniętej kobiety będzie zmotywowana, czy wręcz odwrotnie? To już zostawię wam do oceny, wiem jak na mnie kilka lat temu by zadziałały.
Zacznę od mojego największego zawodu, tekst opatrzony taką ilością zdjęć budzi we mnie tylko emocje z cyklu "ale to już było", nie spodziewałam się niczego odkrywczego, ale jakoś tak w tym przypadku jestem zawiedziona, dużo bardziej podobała mi się książka "współczesna bogini", którą również dla was recenzowałam, i która również została wydana przez Wydawnictwo Kobiece. Jedyną prawdziwą różnicą między tymi dwiema pozycjami to ilość zdjęć.. i sposób napisania jej. O wiele bardziej polubiłam Roxanę, jako kobietę odmienioną niż Kate.. przepraszam.
W "Pretty Happy" oprócz wspomnianych zdjęć i tekstu w stylu powtórka z rozrywki znajdziemy pola "twój zeszyt myśli" i jest to bardzo fajna sprawa, jeżeli ktoś lubi pisać po książce, jeżeli nie? To kupcie sobie zeszyt na myśli! Znajdziemy je (te pola) w różnych miejscach w książce, z różnymi pytaniami nad którymi możemy się zastanowić. Oprócz tych pól do wypisania są również po prostu zadawane pytania do Ciebie (kobiety-czytelnika), nie są one do analizowania, a raczej takie proste na zasadzie "co, gdzie, jak", później nad nimi pomyślimy. Problem w tym.. że to też się odwołuje do wspomnianego zeszytu myśli, tylko jest inaczej ubrane graficznie. Troszkę nie jest to spójne, ale cóż, może taki był zamysł autorki. W zeszycie myśli znajdziemy również zadania typu przepis. Nie łatwiej było poprosić czytelniczkę, żeby stanęła przed lustrem i patrząc sobie w oczy powtórzyła te zdania? Może zasugerować niech robi to codziennie? Bo co z tego, że 3x napisze, że chce być szczęśliwa?
Kolejnym ogromnym minusem w książce są testy! Może nie same w sobie, ale to jak źle są sformułowane! Tutaj nie znalazłam żadnego testu, który byłby prawidłowo sporządzony. W każdym pytaniu albo brakuje odpowiedzi, albo są tak sformułowane, że zastanawiasz się gdzie zgubiłaś inne pytanie... niektóre w ogóle nie zakładają, że robisz coś właściwie... przykładowo pytanie o to "jaki masz apetyt" i trzy możliwe odpowiedzi: nieregularny; gwałtowny, jeśli jestem głodna, to muszę coś zjeść; bez problemu mogę opuszczać posiłki. Jak dla mnie gwałtowny apetyt jak i ten drugi, są tymi nieregularnymi, więc... Co jeżeli czytelniczka jest głodna co 4h z zegarkiem w ręku? Wiecie o co mi chodzi? Jest bardzo dużo takich pytań...
W książce znajdziemy też porady dietetyczne, ale szczerze mówiąc, jakbym szukała takowych to sięgnęłabym po ten typ poradników. Nie mówię, że jest tutaj to zbędne, bo to jeden z niewielu plusów tej pozycji, ale po co kupować taką książkę dla kilku takich porad?
Ostatnim plusem jaki znalazłam w tej książce to ostatnie strony, a raczej to, co na nich znalazłam. Kate Hudson podrzuca nam listę swoich ulubionych książek podzielonych tematycznie: jedzenie i odżywianie, medytacja i uważność, fitness oraz ajurwedy. Ogólnie w książce znajdziemy różne listy 'składników, które...', ale to już jak pisałam, nie jest warte kupna poradnika o byciu kobietą, a kupna poradnika dietetycznego ;).
Może zacznijmy od tego kim jest Kate Hudson, aktorka urodzona w 1979 roku. Zaglądając na Filmweb dowiedziałam się, że widziałam tylko jeden film, w którym grała. Zauważyłam, że zazwyczaj gra w komediach romantycznych, może to przez swój uroczy wygląd? W każdym razie jak się nie znam, nie wiem co o tym decyduje.
Pretty Happy zapewnia nas, że jest "wspaniałym poradnikiem,...
2018-08-03
Zacznijmy od tego, że nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać po niej zgłaszając się do zrecenzowania tej pozycji. Być może dlatego miałam nadzieję na zdjęcia obrazujące nam życie w Korei. Coś co mnie kupiło to wyrażenia, które nie zostały przetłumaczone z koreańskiego w tekście, bo w sumie po co? Ich tłumaczenie i informację w jaki sposób powinniśmy przeczytać dane stwierdzenie znajdziemy w przypisach, których jak to w książkach tego typu nie brakuje.
Świat Korei jest przedstawiony przez pryzmat imigranta, który mieszka tam już kilka lat. Niektóre jego zachowania były odbierane nieprzyjemnie, inne powodowały 'śmiech na sali'. Frank popełniał różne błędy związane z kulturą tamtego narodu.
Nie będzie to jakoś specjalnie długi tekst, nie ma tutaj oceny fabuły jak i bohaterów. Powiem wam tylko, że książka zawiera ogrom ciekawostek dotyczących Korei Południowej oraz tego jak tam się żyje, jak pachnie Kimchi i dlaczego jest to najbardziej narodowa potrawa świata? Jak wygląda praca w korporacjach, jakie są obyczaje i kultura w Korei? Tego jest ogrom, ale nie ma tak dobrze. Sam Frank chyba wpadł w pułapkę doskonałości i chcąc nas tak doskonale zapoznać z tym krajem, narodem, kulturą przeciąga nieziemsko niektóre rozdziały i poziom motywacji do czytania spada z każdą kolejną stroną. Wiecie, początek rozdziału = fascynacja, a im dalej tym bardziej ten poziom spada... potem zaczynamy kolejną część fascynacja rośnie i znowu opada.....Każdego coś w niej zainteresuje. Są rozdziały chyba o każdym aspekcie życia, a nawet o samochodach (i ich historii).
Zacznijmy od tego, że nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać po niej zgłaszając się do zrecenzowania tej pozycji. Być może dlatego miałam nadzieję na zdjęcia obrazujące nam życie w Korei. Coś co mnie kupiło to wyrażenia, które nie zostały przetłumaczone z koreańskiego w tekście, bo w sumie po co? Ich tłumaczenie i informację w jaki sposób powinniśmy przeczytać dane...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-03
Pewnie autorka jest wam znana dzięki sadze 'Zmierzch", wiecie świecące w słońcu jak diamenty wampiry. Tutaj jednak autorka pokazała, że jak chce to potrafi bardzo dobrze przedstawić i zbudować istoty nieludzki, ale może wykreowanie postaci z innej planety jest łatwiejsze niż praca na tych, które już doskonale znamy?
Zacznijmy jak zawsze od okładki i chwała wszystkim, że zostawili tą oryginalną. Zmienili w sumie czcionkę, ale do tego nic nie mam, obie wersje mi się podobają tak samo. Jedyne moje "ale' to zwrócenie uwagi na to, że Stephenie Meyer jest autorką "Zmierzchu".
W tym wpisie porównam książkę również do filmu, który moim zdaniem był wyjątkowo słaby. Byłam na nim w kinie, jeszcze w 2013 roku. Zwrócę również uwagę, że wtedy nie oceniałam filmu jako oddzielnego dzieła, a jako adaptację, tak należałam do grona "książka była lepsza", "w książce było inaczej". Więc moja ocena będzie jednak troszkę spaczona tą sytuacją. Nie powiem wam na ile, ponieważ nie mam ochoty odświeżać sobie filmu, mam dość nieprzyjemne skojarzenia z nim. Wszystko głównie przez to, że film zmienił dość mocno gatunek "literacki" dzieła.
Może kojarzycie książkę, może tak jak ja daliście jej szansę bo "Zmierzchu"? Może wasza przygoda z autorką w ogóle zaczęła się od "intruza"? Moja osobiście się na nim skończyła, nie dlatego, że mi się nie podobał czy coś, bo bardzo, ale jakoś nie wiem, czy autorka nadal coś wydaje. Zrobiło się jakoś tak cicho.
"Intruz" należy do gatunku fantastyki, science-fiction, posiada również bardzo fajny wątek miłosny, który jest drugoplanowy i tylko nadaje tego 'smaczku' książce. Bardzo fajny ruch ze strony autorki, ponieważ w tym momencie książka jest skierowana nie tylko do dziewczyn, ale i do chłopaków ;). Tutaj powstaje moje największe zażalenie co do filmu, już pominę ogromne braku fabularne, w sensie te bardzo ważne informacje dla fabuły przez co film nie dla wszystkich był w pełni zrozumiały (koleżance tłumaczyłam kilka spraw, więc.. no), ale film był romansidłem dla nastolatek z sci-fi gdzieś daleko w tle! To boli.
Podobał mi się wątek miłosny, w ciało Melanie została wczepiona dusza imieniem Wagabunda, czy też po prostu Wanda. Melanie kocha Jareda, a Wanda zakochuje się w Ianie (o ile dobrze pamiętam!). Wszystko wygląda niby jak trójkąt, ale w sumie są to dwie pary, z czego kobieta jest dosłownie wewnętrznie rozdarta. Bardzo fajnie poprowadzono ten wątek, jeszcze raz zaznaczę, że w TLE!
Co mi się jeszcze podobało oprócz ogólnej fabuły, o której za chwilę? Dusze. Jako istoty niosące pokój będąc jednocześnie czymś w rodzaju pasożytów. Przejmują ciała mieszkańców kolejnych planet, tak by wszyscy żyli w pokoju bez kłótni, wojen, bólu, chorób. Mają lekarstwo na wszystko i rozwiążą każdy problem.
Ok, to może coś o fabule? Ogólnie chodzi o to, że na ziemię przybywają dusze i zaczynają przejmować ludzkie ciała, żeby zaprowadzić pełny pokój na ziemi. Ludzi, w których zostały wczepione dusze można rozpoznać po srebrnym okręgu wokół źrenicy. Oczywiście jak to bywa podczas inwazji musi się znaleźć grupa ostatnich nieprzejętych ludzi, którzy chcą odwrócić proces inwazji i wygnać dusze w kosmos. Dzieje się tutaj bardzo dużo, poznajemy historię dusz, sposób w jaki działają i wiele innych rzeczy.
W tej książce muszę przyznać, autorka pokazała na co ją stać. ponad 500 stron, a ja to przeczytałam w 24h! W szkole, w pociągu, w domu, w nocy. Dziękuję budzik dzwoni czas wstawać ;).
Pewnie autorka jest wam znana dzięki sadze 'Zmierzch", wiecie świecące w słońcu jak diamenty wampiry. Tutaj jednak autorka pokazała, że jak chce to potrafi bardzo dobrze przedstawić i zbudować istoty nieludzki, ale może wykreowanie postaci z innej planety jest łatwiejsze niż praca na tych, które już doskonale znamy?
Zacznijmy jak zawsze od okładki i chwała wszystkim, że...
2018-08-03
Zacznijmy od tego, że bardzo podoba mi się jak Richard zbudował bohaterów. Karczmarz, Maestra oraz tajemniczy jegomość. Czego chcieć więcej? Dobro, wiedza i doświadczenie spotykają się w pewnym miejscu. Jest to karcza ów wspomnianego dobrego człowieka. W karczmie pomagają również trzy córki właściciela, a do budynku gościnnego przyłączona jest wieża wartownicza służąca za dom rodzinie. Trzeba również zwrócić uwagę, że karcza nie należy do nikogo. Jest to grunt niczyj, postronny, przez co również bez ochrony. Wszystko toczy się tam spokojnie do momentu załamania pogody. Nadchodzi śnieżyca, wszyscy przejezdni goście zostają uwięzieni w karczmie. Grupą z oczekujących na polepszenie się pogody jest banda bandytów. Jako gracz gier fabularnych już wiedziałam czym to pachnie. Młode dziewczęta się ich boją, biedny i dobry ojciec prosi o radę Maestrę wraz z Wojownikiem. W tym momencie wszystko się zaczyna. Pokazują się charaktery, a może raczej zapędy bohaterów. Dobroć przeciw doświadczeniu. Chęć niesienia pomocy kontra brutalna prawda. Jak to tutaj pogodzić? Co się wydarzy? Ile osób musi zginąć bo śnieg spadł w nieodpowiednim momencie?
To teraz troszkę od technicznej strony. Bohaterowie jak już wspomniałam zbudowani bardzo stereotypowo? O ile tak to można nazwać, część z was, która gra w RPG może mnie zrozumieć, wiecie jest moment kiedy wybieramy klasy i rasy postaci (o czym zapomniałam! Maestra jest elfem!), a później przychodzi czas żeby je odgrywać i zbudować im charakter, postać itp. Tak jest w tym przypadku, jest sobie dobry karczmarz, który robi swoje, dba o spokój i bezpieczeństwo rodziny. Elfka, która włada magią i mieczem w skali 50:50 jest spokojna, wspaniałomyślna i najchętniej to by zbawiła świat. Jest jeszcze wojownik bez historii, bo np. zabrakło czasu więc zróbmy postać tajemniczą. Mi to nie przeszkadza akurat bo też buduję tak postaci w grach.
Fabuła idzie również spokojnie do przodu, nie gna na złamanie karku, ale czytelnik nie ma czasu się nudzić. Spokojnie przeżywa każdą część przygód bohaterów i ma czas przemyśleć co się dalej może wydarzyć i co może sprezentować nam autor.
Książka jest bardzo fajna ;). Nie wiem czy dokładnie to wywnioskujecie z mojej recenzji, ale szczerze jestem ciekawa dalszych losów bohaterów!
Zacznijmy od tego, że bardzo podoba mi się jak Richard zbudował bohaterów. Karczmarz, Maestra oraz tajemniczy jegomość. Czego chcieć więcej? Dobro, wiedza i doświadczenie spotykają się w pewnym miejscu. Jest to karcza ów wspomnianego dobrego człowieka. W karczmie pomagają również trzy córki właściciela, a do budynku gościnnego przyłączona jest wieża wartownicza służąca za...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-03
Byłam tą książką zainteresowana odkąd pierwszy raz usłyszałam o niej gdzieś na youtube, chyba u Radzki, ale już nie pamiętam dokładnie. Tak więc w momencie jak tylko zobaczyłam oznaczenie dobrze znanej mi promocji musiałam...
Od razu zabrałam się za lekturę. Jako pierwszy artykuł jest chyba ten, którego bohaterka wydała mi się najbardziej absurdalna. Nie potrafiłam wejść do jej głowy i zrozumieć albo jakkolwiek uznać za logiczne jej postępowanie. Rozumowanie tej kobiety wywarło chyba na mnie największe wrażenie ponieważ jako kobieta nie potrafię zrozumieć zdania "sama się prosi o gwałt" albo "ten gwałt to tylko moja wina". Wydaje mi się, że ta Pani ma niezaleczone rany w swojej głowie (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi) i wymaga pomocy specjalisty. Nie piszę tego, żeby ją krytykować. Zaczęłam się jednak zastanawiać ile jest w Polsce i na świecie ofiar przemocy seksualnej, którzy pozostawieni sami sobie dochodzą do wniosku, że to ich wina. Przeraża mnie to między innymi dlatego, że niedawno oglądałam na Netflix reportaż, w którym stwierdzono z przekonaniem, że w Amerykańskich szkołach przemoc seksualna jest na porządku dziennym, a przerażona młodzież nie prosi o pomoc, a tym bardziej nie przyznaje się do tego z powodu wstydu itp. Ich oprawcy są wolni. Teraz pomyślcie co się dzieje w głowie takiej osoby... Może wydarzyć się wszystko.
To był pierwszy reportaż i od razu wzbudził we mnie ogromne emocje. Kolejne teksty już sobie dawkowałam. Nie jestem pewna, czy poradziłabym sobie czytając je ciągiem. O niczym co zostało opisane w tej książce nie zdawałam sobie sprawy.
Powiem wam coś, często jak jeżdżę pociągami to czytam, jednak gdy dane jest mi stać bo nie ma miejsc to mam słuchawki w uszach i zatracam się w myślach. Mając jednak w torebce tę książkę nie potrafiłam się oprzeć i czytałam! Prawdą jest, że nie powinnam tego robić bo bardzo szybko robi mi się niedobrze, ale było warto ;). Kolejne reportaże to cud malina! Znaczy się... troszkę przerażające jest to co się dzieje w naszej okolicy o czym nawet nie wiemy, ale cieszę się, że ktoś postanowił to opisać. Nie wiem tylko co mam dalej z tą wiedzą robić. Chyba po prostu polecam innym tę książkę!
UWAGA! Pozycja może wzbudzić ogromne emocje w człowieku i albo tak jak u mnie będziesz pod wrażeniem, albo zirytuje cię tak mocno jak moją koleżankę ;).
Byłam tą książką zainteresowana odkąd pierwszy raz usłyszałam o niej gdzieś na youtube, chyba u Radzki, ale już nie pamiętam dokładnie. Tak więc w momencie jak tylko zobaczyłam oznaczenie dobrze znanej mi promocji musiałam...
Od razu zabrałam się za lekturę. Jako pierwszy artykuł jest chyba ten, którego bohaterka wydała mi się najbardziej absurdalna. Nie potrafiłam wejść...
2018-08-03
Na początku odrobina prywaty. Londyn jest miastem, które mi się marzy od lat. Chciałabym tam być, zwiedzić i poczuć klimat tego miasta. Ta książka dała mi takie możliwości, ale czy taki Londyn śnił mi się po nocach? Osobiście znam również sporo osób, które wyjechały m.in. do Londynu i dobrze opowiadają o tym życiu. Prawda jest taka, że każdy ma gdzieś z tyłu głowy plan powrotu. Czy aby na pewno Londyn jest tak fantastyczny jak myślałam?
Czytając tę książkę mamy styczność z ogromnymi emocjami. Autor pokazuje nam te dzielnice Londynu, do których przeciętny turysta raczej nie trafi. Pokazuje nam okrutne historię niespełnionych marzeń czy też prawdziwe życie niektórych z nich. Znajdziemy tu również sporo zdjęć, które mają nam pomóc zrozumieć sytuację danego bohatera o jakim teraz czytamy. Widząc statystyki odnośnie zaludnienia Londynu jest się w szoku, jak mało Brytyjczyków mieszka w stolicy swojego kraju. Czy Londyn przestaje być tylko stolicą Wielkiej Brytanii, czy może staje się stolicą imigrantów? Bo w sumie gdzie Polak pojedzie za chlebem jak nie na zmywak do Londynu?
Doskonale rozumiem, że autor chciał nam pokazać ten brutalny obraz Londynu i jego mieszkańców, ale czy nie mógłby troszkę bardziej zrównoważyć to co złe odrobiną dobrego? Oczywiście są też pokazane historie tych, którym się udało, ale chciałabym ich troszkę więcej... Niemniej polecam zapoznać się z tym reportażem, jeżeli ciekawi was to miasto ;).
Na początku odrobina prywaty. Londyn jest miastem, które mi się marzy od lat. Chciałabym tam być, zwiedzić i poczuć klimat tego miasta. Ta książka dała mi takie możliwości, ale czy taki Londyn śnił mi się po nocach? Osobiście znam również sporo osób, które wyjechały m.in. do Londynu i dobrze opowiadają o tym życiu. Prawda jest taka, że każdy ma gdzieś z tyłu głowy plan...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-03
Tak więc pomyślmy jak w ogóle ocenić zawartość książki, która praktycznie zmieniła imiona, czas i miejsce akcji tego, co naprawdę się wydarzyło! Wiem, że się powtarzam i pewnie jeszcze kilka razy to podkreślę ponieważ nie mieści mi się w głowie jak można zrobić coś tak okrutnego!
Tak więc w skrócie. Dwie dziewczynki, które są siostrami tracą rodziców w wypadku, Starsza z nich wyszła z niego w miarę cało, zostało jej trochę blizn, młodsza nadal ma ograniczone ruchy z powodu szyn. Trafiają do domu swojej ciotki Ruth, a ich życie zmienia się w piekło. Ruth chcąc "nauczyć" Meg życia dopuszcza się okrutnych czynów. Nie wiem nawet jak mam pisać o tej książce, budzi we mnie tak dużo emocji, nienawiści względem Ruth, bezradności wobec Meg i współczucia do Susan. Całą tę historię opowiada nam dorosły mężczyzna, który wtedy był dzieckiem i chciał pomóc dziewczynkom, ale nie potrafił. Ta książka wchodzi w nasze głowy, szokuje nas tym ile okrucieństwa ukrywa się w człowieku, jak nienawiść potrafi kierować naszym działaniem, a co jeżeli do tego dodamy świadomość, że ta historia się wydarzyła? Moja głowa do tej pory wariuje od tej pozycji. Poważnie potrzebuję teraz coś tak głupiutkiego, żeby mieć czas na poukładanie sobie tego wszystkiego... takie emocje, tyle okrucieństwa... takie spustoszenie w mojej głowie! Mimo to książkę polecam, ale dla osób o stalowych nerwach! Wątpię, że każdy czytelnik sobie poradzi z lekturą książki Ketchuma.
Zbierałam się do niej, żeby was nie skłamać latami i jak dostałam tę książkę od wydawnictwa byłam w niebo wzięta! Próbowałam się zabrać za nią już kilka razy, ale zawsze ten jej "ciężar" był przeszkodą. Nadszedł wreszcie jej moment! I jestem rozbrojona! Po jej zakończeniu nie wiedziałam co z sobą zrobić, miałam ochotę po prostu przenieść się w miejscu i czasie, znaleźć pierwowzór Ruth i zrobić jej to co ona zrobiła tej biednej dziewczynie!!! To było po prostu tak okrutne, że aż niewyobrażalne, a to w jaki sposób opisał to Jack Ketchum pokazało w bezpośredni sposób jak okrutnym zwierzęciem jest człowiek!
Tak więc pomyślmy jak w ogóle ocenić zawartość książki, która praktycznie zmieniła imiona, czas i miejsce akcji tego, co naprawdę się wydarzyło! Wiem, że się powtarzam i pewnie jeszcze kilka razy to podkreślę ponieważ nie mieści mi się w głowie jak można zrobić coś tak okrutnego!
Tak więc w skrócie. Dwie dziewczynki, które są siostrami tracą rodziców w wypadku, Starsza z...
2018-08-02
Cześć!
Dzisiaj krótko o krótkiej książce! Pewnie każdy z was już o niej sporo słyszał. Było o niej bardzo głośno, nadal jest! Początkowo każdy się nią zachwycał. Skoro zachwyty to co ja mogłam zrobić? Poszłam do sklepu i kupiłam to. Wróciłam do domu i zaczęłam czytać, oglądać? Tę książkę.
Tytuł: a ja żem jej powiedziała
Autor: Katarzyna Nosowska
Liczba stron: 208
Rok wydania: 2018
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Wielka Litera
No to co? Zaczynamy? Chociaż ostrzegam, że w przypadku tej pozycji to nie ma za bardzo czego oceniać. Obstawiam, że każdy kto słyszał o niej wie, że Kasia nagrywała na instagramie krótkie filmiki "a ja żem jej powiedziała Kaśka..." i tutaj pada jakaś życiowa sentencja. Wzrost popularności tych filmików spowodował powstanie tej ślicznie wydanej książki, a może książeczki?
Jak wyżej, jest ona bardzo ładnie wydana. Dużo grafik i kolorów, przyjemność dla oczu! Tekst dużą czcionką, książka niby ma ponad te 200 stron, a praktycznie prawie w ogóle nie ma tekstu.
Całość książki składa się z wielu krótkich tekstów, w których p. Kasia rozwija swoje sentencje tłumacząc je przykładami ze swojego życia. Pozwala nam to zrozumieć artystkę troszkę bardziej, co jest bardzo miłe, ale czy warte tej ceny?
Książka fajna, ale poczekajcie aż będzie na fajnej promocji, bo jednak no ;) to prawie 40 zł!
Tutaj na prawdę nie ma się nad czym rozwodzić bo treści prawie w niej nie ma. To jest ogromny minus... mogłoby być bardzo fajnie, a skończyło się tym, że rozumiem hype bo artystka wydaje książkę, ale spodziewam się, że szybko zniknie jak sporo podobnych głośnych pozycji.
Cześć!
Dzisiaj krótko o krótkiej książce! Pewnie każdy z was już o niej sporo słyszał. Było o niej bardzo głośno, nadal jest! Początkowo każdy się nią zachwycał. Skoro zachwyty to co ja mogłam zrobić? Poszłam do sklepu i kupiłam to. Wróciłam do domu i zaczęłam czytać, oglądać? Tę książkę.
Tytuł: a ja żem jej powiedziała
Autor: Katarzyna Nosowska
Liczba stron: 208
Rok...
2018-02-17
Zacznijmy od tego, że po raz kolejny to właśnie polska okładka zdobyła moje
serce. Będąc szczerą to się przyznam, że jakbym zobaczyła ją w tym wydaniu to pomyślałabym, że jest to kosmiczna książka dla ścisłowców! Mój umysł zalicza się do tych pomiędzy. Nie ogarniam chemii itp., ale też nie gubię się w liczbach, tak samo jak nie widzę "co autor miał na myśli" czytając o niebieskich zasłonach. Tak więc cieszy mnie fakt, że Wydawnictwo Kobiece postanowiło zrobić tak intrygującą okładkę!
Tak więc, zajrzyjmy do środka książki. Widzimy spis pytań, jakie zostały zadane Timowi po jego powrocie z misji kosmicznej Principia. Każde z tych pytań w mediach społecznościowych były oznaczane #askanastronaut i stąd wzięła się ta książka. Obok spisu zadanych pytań niestety nie widzimy nr strony, na której padła odpowiedź. Więc jeśli interesuje nas jakieś konkretne pytanie ze środka książki to i tak musimy ją potem przewertować dokładnie, żeby znaleźć interesującą nas odpowiedź.
Między pytaniami znajdziemy również różne ciekawostki w ramkach. Książka sama w sobie jest również wydana tak, że młodszy i starszy odbiorca będzie czytał ją bez problemu. Młodszym podrzucone są ilustracje, zdjęcia. Część tych ilustracji tłumaczy w graficzny sposób trudniejsze zagadnienia! Cudnie, prawda?
Każde z pytań, które trafiły do książki dostały rzetelną odpowiedź bez zbędnego lania wody. Wiecie, tak krótko, zwięźle i na temat. Tam gdzie wypadało rozwinąć temat, tam był rozwinięty. Pytania tak proste jak np pytanie o zdjęcie zorzy polarnej. Znajdziemy również pytania z dwiema odpowiedziami, tą krótką i długą. Przykładem takiego pytania jest np. czym dokładnie jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna? W książce są zarówno pytania trudne jak i te zabawne, jak np. to o korzystanie z toalety w kosmosie (swoją drogą, mnie to też ciekawiło). Swoją drogą, wiecie że kosmiczne wdzianko miało już 30 lat jak ja witałam się z tym światem? Szok!
Nie jestem do końca pewna w jaki sposób powinnam ocenić zawartość tej książki. Już pisałam wam o jej wydaniu, o pytaniach i jakie odpowiedzi w niej znajdziemy. To ogólnie rzecz biorąc sens tej książki. Pytania i odpowiedzi. Takie troszkę wielkie Q&A tylko w formie papierowej, bo temat jednak dużo ciekawszy i warty uwagi! Może napiszę o tym jak się czułam podczas lektury tej książki?
Wyobraźcie sobie, że zaczynając czytać jakie pytania znajdziemy w książce, to od razu przypomniałam sobie jak za dzieciaka sama zadawałam podobne. Zawsze mnie ciekawiło co jest tam daleko. Osobiście uważam, że istnieje życie w kosmosie, przecież myślenie, że bylibyśmy jedynym życiem w tak ogromnym wszechświecie jest troszkę egoistyczne.
Wracając! Znalazłam pierwsze, drugie i kolejne pytanie jakie zadawałam i czytając odpowiedzi, analizując ilustracje do nich zawarte sama poczułam się jak ta kilkuletnia dziewczynka. Bardzo mi się to podoba. Dawno nic nie zbudziło we mnie wewnętrznego dziecka, tak więc gratuluję i polecam! Zapytaj astronautę jest nie tylko ciekawą pozycją dla nas samych, której nie musimy czytać od deski do deski, a można ją sobie dawkować i powoli odkrywać tajemnice kosmosu! Plus od razu wam powiem, że jest to bardzo fajny pomysł dla dzieciaków! Pamiętam z pracy w księgarni, jak maluchy pytały o książki o kosmosie! Więc już wam mówię, że ją polecam na prezent!
Zacznijmy od tego, że po raz kolejny to właśnie polska okładka zdobyła moje
serce. Będąc szczerą to się przyznam, że jakbym zobaczyła ją w tym wydaniu to pomyślałabym, że jest to kosmiczna książka dla ścisłowców! Mój umysł zalicza się do tych pomiędzy. Nie ogarniam chemii itp., ale też nie gubię się w liczbach, tak samo jak nie widzę "co autor miał na myśli" czytając...
2018-01-17
Pierwszym błędem jaki zauważyłam na okładce to czcionka jak od pędzla malowana, a Radzka w ręku trzyma ołówek. No może innym to nie przeszkadza. Mi to przeszkadza i to bardzo! Jestem okładkową sroką i jak widzę takie błędy i to u osoby, w której gust ślepo wierzę to aż mi się robi słabo ;(.
To teraz dla zrównoważenia coś o pozytywnym wydaniu tej książki, twarda oprawa i bardzo fajny papier! Dodatkowo zawartość tekstu oprawiona w ogromną ilość zdjęć pomagających w wizualizacji.
Żeby nie było aż tak kolorowo to zaznaczę, że niektóre zdjęcia bardzo fajnie wizualizują to co autorka miała na myśli, a niektóre wyglądają jak modelka ubrana w wielką czarną plamę.
Książka zaczyna się od zestawu ciekawostek modowych, historia i klasyki mody. Teraz mam ochotę kupić sobie trencz oraz torebkę 2.55! Było tam jeszcze sporo innych ciekawostek. Miałam tutaj też problem z hasłem, że coś wydarzyło się zaledwie dwa/cztery lata temu. Ja np. czytam tę książkę kilka lat po jej wydaniu... więc informacja straciła na aktualności. Wydaje mi się, że w tym typie książek powinno się pisać, że w roku tym i tym, nie kilka lat temu!
W kolejnym kroku tej książki zapoznajemy się z podstawami psychologii koloru. Bardzo fajne, ale znowu w formie ciekawostek. Nie zaspokoiło to mojej wiedzy na ten temat w minimalnym stopniu. Radzka w tym rozdziale mówi A i nagle kończy temat.
Najbardziej czekałam na rozdziały odnośnie sylwetek i tego jak takie osoby ubrać. Oczywiście doczekałam się ich! Były napisane krótko, zwięźle i na temat. Nie było jednak rozwinięć tematów. Można było pokazać też na zdjęciach jak można się "skrócić" itp., czyli to co często podkreślała Radzka w tych rozdziałach. Jakie rzeczy wybierać i jakich unikać. Ładnie pokazała ideały (chyba że nagle wyszła czarna plama), a nie pokazała błędów.
Tak więc na tym zakończę mój wywód. Mam bardzo mieszane uczucia co do tej pozycji. Podsumowując: cieszę się, że ją mam i nie zapłaciłam za nią oficjalnej ceny. Wtedy pewnie wyszłaby gorzej. Jak za 10 to całkiem spoko wychodzi.
Pierwszym błędem jaki zauważyłam na okładce to czcionka jak od pędzla malowana, a Radzka w ręku trzyma ołówek. No może innym to nie przeszkadza. Mi to przeszkadza i to bardzo! Jestem okładkową sroką i jak widzę takie błędy i to u osoby, w której gust ślepo wierzę to aż mi się robi słabo ;(.
To teraz dla zrównoważenia coś o pozytywnym wydaniu tej książki, twarda oprawa i...
Lara Jean, nastolatka, przemiła dziewczyna. Ma dwie siostry, starszą i młodszą, a także przyjaciela - Josha, który zostaje chłopakiem jej starszej siostry - Margot. Jara Lean orientuje się co czuje do chłopaka i nie chcąc nikogo ranić pisze list miłosny. To już kolejny taki. Żadnego oczywiście nie wysłała. Listy te pomagają jej zrozumieć co czuje, poukładać te uczucia i z nimi skończyć, proste prawda? A co jeżeli powiem wam, że te intymne listy miłosne zostają wysłane? Tutaj zaczyna się zabawa.
Poznajemy jej miłości z dzieciństwa, a także obserwujemy jak dziewczyna staje powoli przed wyborem. Josh? A może Peter Kavinsky? Muszę zdradzić, że żałuję tego, że Netflix nie rozwinął odrobinę relacji z Joshem, bo wiele by wyjaśniła. Chociaż ja i tak od początku była #teamKavinsky, no wiecie, Josh to sąsiad, a kto chce być ze swoim sąsiadem :D?
Czego oczekiwać od tak uroczej młodzieżówki? Ogromnej ilości nastoletnich problemów, w których czasami mogłam odnaleźć siebie sprzed lat, młodzieńcza miłość, która rządzi się swoimi prawami i ogrom słodyczy! Zarówno książka jak i film są tak bardzo urocze, że cukier wylewa się ze stron/ekranu i mi to nie przeszkadza. Nie jest to ten cukier, o którym mówi się iż jest białą śmiercią, a raczej ten zdrowy jego zamiennik. Uczucie to samo, ale jakoś tak nie mdli nas od nadmiaru.
Podczas lektury książki prawie cały czas miałam delikatny uśmiech na ustach, było mi tak ciepło, jak dawno nie było (upały nie mają z tym nic wspólnego).
Dodatkowo zdradzę wam, że byłam w szoku! Dawno, ale to dawno temu nie czytałam książki, którą bez zastanowienia określam jednym, dosłownie słowem. Jak ktoś pyta o "chłopców, których kochałam" to mówię, że jest to urocze dzieło. UROCZE, UROCZE, UROCZE!!! Czuję, że napisałam nad wyraz krótko o tej lekturze, ale jakby nie patrzeć, nie skupiałam się przy niej. Nie szukałam wad. Letnia lektura na poprawę humoru. Po prostu jest uroczo! Gorąco polecam!
Lara Jean, nastolatka, przemiła dziewczyna. Ma dwie siostry, starszą i młodszą, a także przyjaciela - Josha, który zostaje chłopakiem jej starszej siostry - Margot. Jara Lean orientuje się co czuje do chłopaka i nie chcąc nikogo ranić pisze list miłosny. To już kolejny taki. Żadnego oczywiście nie wysłała. Listy te pomagają jej zrozumieć co czuje, poukładać te uczucia i z...
więcej Pokaż mimo to