-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2021-07-29
2021-07-22
2013-10-04
2020-12-10
10 lat minęło, od kiedy przeczytałam tę książkę po raz pierwszy. po raz drugi - wysłuchałam. zupełnie spontanicznie trafiłam na audiobook i postanowiłam wrócić do tej historii. zaręczam, że to wspaniała rzecz. wybitna zabawa okraszona łzami. strzeżcie się, pozostałe tomy! idę się w was na nowo zakochiwać!
10 lat minęło, od kiedy przeczytałam tę książkę po raz pierwszy. po raz drugi - wysłuchałam. zupełnie spontanicznie trafiłam na audiobook i postanowiłam wrócić do tej historii. zaręczam, że to wspaniała rzecz. wybitna zabawa okraszona łzami. strzeżcie się, pozostałe tomy! idę się w was na nowo zakochiwać!
Pokaż mimo to2011-10-31
2021-03-20
w literaturze niezywkłe jest to, że ona cały czas uczy czegoś nowego. "bestiariusz nowohucki" to pierwsza książka, którą czytało mi się tak źle, tak trudno, tak wolno - a która jest tak dobra. ta historia ma swój przedziwny klimat, nowa huta ma swój przedziwny klimat. wszystko jest szare, zadymione, uzależnione od pracy w szkarłatnym i szkarłacącym kombinacie. dużo metafor, niuansów, a ta ponura rzeczywistość podana jest w najbardziej poetycki sposób. język esencjonalny, żywy, płynący i konkretny, lubiłam podczytać na głos choć fragment. brzmiał trochę jak mantra, trochę jak zaklęcie. trzeba będzie przyjrzeć się rzeczywistości i sprawdzić, na co przy pomocy elżbiety łapczyńskiej rzuciłam urok.
w literaturze niezywkłe jest to, że ona cały czas uczy czegoś nowego. "bestiariusz nowohucki" to pierwsza książka, którą czytało mi się tak źle, tak trudno, tak wolno - a która jest tak dobra. ta historia ma swój przedziwny klimat, nowa huta ma swój przedziwny klimat. wszystko jest szare, zadymione, uzależnione od pracy w szkarłatnym i szkarłacącym kombinacie. dużo metafor,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-01-22
BEZ ZNIECZULENIA
Zaczynając pisanie tej recenzji, jestem dokładnie cztery minuty po przeczytaniu "Bez mojej zgody" Jodi Picoult. W zasięgu ręki ciągle mam chusteczkę, w głowie bezradny mętlik, a kącik lewego oka - choć wycierałam je już milion razy - nie przestaje być mokry. Siedzę z otwartym sercem i wilgotnymi oczami. Przez łzy wszystko widać wyraźniej. Może tak powinno się pisać recenzje. A może tak powinno się żyć.
Poznajemy rodzinę pięcioosobową. Chyba. Bo tak naprawdę wszystko kręci się wokół jednej osoby, czasem dwóch. Kate ma białaczkę, Anna ma pełną zgodność genetyczną. Wszystko więc wydaje się proste: Anna jest dawcą. Jednak po trzynastu latach życia na zawołanie sprzeciwia się i idzie ze swoim problemem do sądu. Reakcje są różne, a rodzina jedna. Wychodzą na jaw wszystkie zaniedbania. Pojawiają się pytania o to, co zostało zrobione nie tak. Czy można kochać wszystkie dzieci tak samo? Jasne, że nie, ale czy można nie kochać ich wcale? Gdzie jest granica pomiędzy tym, co wolno zrobić dla uratowania życia, a igraniem ze śmiercią? Orfeusz przecież wyrwał śmierci ukochaną, ale czy jego historia nie uczy nas, że umierania nie wolno przerywać?
To druga książka Picoult, którą przeczytałam. Nie ostatnia. Że powieść jest genialna, poznałam bardzo szybko. Czytałam ją w błyskawicznym tempie i nie mogłam uwolnić się od niej nawet wtedy, kiedy bezwzględnie musiałam iść do łazienki. Jednak na dziesięć stron przed metą już wiedziałam, jaki będzie koniec. Uśmiechałam się, bo lubię happy endy... A później przekręciłam stronę. Mój Boże. Wszystko na odwrót, świat do góry nogami, wykręcony lewą stronę; to, czego się spodziewałam, legło w gruzach.
Chyba wiem, jak wyglądała ta książka przed wydrukowaniem. Leżała w pudełku i składała się z różnych karteluszków. Gęsto zapisane kartki zeszytowe, serwetki, paragony, bilety, kartki z kalendarza, pocztówki, zgniecione pudełka papierowe, wyrwane strony z gazet. Wszystko, na czym dało się pisać. Bo nie wierzę, że Jodi usiadła przy biurku i po prostu napisała sobie taką książkę w czasie kilku wieczorów. Nie. To splot wspomnień, skojarzeń, myśli, których autorka wcale nie planowała. To zapis nagłych olśnień, które pozwalają wstrząsnąć czytelnikiem w najmniej oczekiwanych momentach, na przykład kiedy czyta o wspólnym rozwiązywaniu krzyżówki czy zerknięciu w lusterko samochodowe. Tego nie można było napisać ot tak. To książka, która żyje swoim życiem, bo Picoult szuka słów razem z czytelnikiem, przy nim skreśla wyrazy i na jego oczach poprawia szyk zdań. A wszystko, wszystko, co robi jest absolutnie konieczne.
Dla mnie ta książka nie ma wad. Ma same zalety. Na przykład przedstawia obraz mężczyzny idealnego, którym jest Brian. Ostatnio stwierdziłam, że to właśnie miłość ojcowska jest dla mnie bardziej niezgłębiona od miłości matki. Tu mamy tatę, którego sama bym chciała mieć, ale i wolnego od wad męża. Czasem łapałam się na tym, że wypatruję wzmianek o Brianie, choć przecież nie on jest główną postacią. O ile w ogóle ktoś jest. Bo w książce mamy siedmiu narratorów, a więc i siedmiu głównych bohaterów. Każdy jednakowo ważny dla czytelnika i każdy niedoceniany przez resztę.
Picoult ma to do siebie, że stawia pytania. Czasem wręcz rozpaczliwie chodzi po powieści i zastanawia się, które pytanie gdzie postawić. Czy zgra się z tłem? Może trochę w prawo, a może na sąsiedniej stronie? Później idzie czytelnik. Chodzi po śladach autorki i zbiera te wszystkie chorągiewki z trzepoczącymi znakami zapytania. Zmierza do mety, uważnie się rozgląda, żeby nie pominąć nic, co zostawiła przewodniczka. Stąpa ostrożnie, waży kroki i odmierza słowa. Myśli, że kiedy zbierze wszystkie chorągiewki, na mecie dostanie w nagrodę odpowiedzi na wszystkie płaczące pytania. A kiedy dochodzi do mety, okazuje się, że dźwiga na plecach całą kolekcję różnych kolorów dociekań, na które nie potrafi znaleźć odpowiedzi ani w książce, ani w życiu. Bo przyglądając się każdemu z nich, widzi, że po obu stronach pytania jest miłość. I że każda odpowiedź zrani przynajmniej jedno serce.
Książki Jodi są lekkie. I nie są. Czyta się je, a w zasadzie chłonie w jednej chwili. Jedna chwila już jednak nie wystarczy, żeby o powieści zapomnieć. Z czytaniem jej książek jest trochę jak z jazdą samochodem. Zaczynasz lekturę, później kończysz, i niby jedziesz tym samym samochodem, niby w tym samym kierunku, niby z tymi samymi ludźmi, tylko że już zupełnie inną drogą. Picoult to autorka książek potrzebnych, ale mogą je czytać wyłącznie odważni. I tylko takim osobom mogę polecić Bez mojej zgody – tym, które nie po przeczytaniu nie będą bały się stwierdzić: muszę żyć inaczej, bo żyje się tylko raz. I raz się umiera.
BEZ ZNIECZULENIA
Zaczynając pisanie tej recenzji, jestem dokładnie cztery minuty po przeczytaniu "Bez mojej zgody" Jodi Picoult. W zasięgu ręki ciągle mam chusteczkę, w głowie bezradny mętlik, a kącik lewego oka - choć wycierałam je już milion razy - nie przestaje być mokry. Siedzę z otwartym sercem i wilgotnymi oczami. Przez łzy wszystko widać wyraźniej. Może tak powinno...
2016-05-24
2020-11-27
Jedno z najlepszych ostatnich zdań świata - tak napisałam 3 lata temu. dziś nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam, bo moją uwagę zaprzątnęło coś innego. otóż w tym miesiącu rozpocząłem po raz kolejny najważniejszą serię mojego życia i doszedłszy do tej 6. części, mam wrażenie, że póki co jest ona najlepiej napisaną. no, może poza pierwszą. lekkość, humor, nonszalancja i swoboda autorki aż się wylewają. czuć to i w sposobie konstruowania zdań, i w konstruowaniu opowieści. to właśnie "brulion bebe b." wywoływał we mnie i głośny śmiech, i cichy płacz (jak zawsze - na końcu). ach, jak dobrze, jak pięknie i jak ciepło jest wracać do ulubionych książek. tak mogłoby ewentualnie wyglądać niebo.
(pierwszy raz: 5 VI 2014, drugi raz: 2017, trzeci: 27 XI 2020, czwarty:
Jedno z najlepszych ostatnich zdań świata - tak napisałam 3 lata temu. dziś nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam, bo moją uwagę zaprzątnęło coś innego. otóż w tym miesiącu rozpocząłem po raz kolejny najważniejszą serię mojego życia i doszedłszy do tej 6. części, mam wrażenie, że póki co jest ona najlepiej napisaną. no, może poza pierwszą. lekkość, humor, nonszalancja i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-26
bezkonkurencyjna rzecz! uczta dla dużego i myślę, że dla małego tak samo. odsłuchiwanie wykonania autora to już jest naprawdę raj.
bezkonkurencyjna rzecz! uczta dla dużego i myślę, że dla małego tak samo. odsłuchiwanie wykonania autora to już jest naprawdę raj.
Pokaż mimo to2013-04-27
2012-05-28
2014-09-11
2015-05-05
2021-01-03
poezja najwyższej próby. znakomicie odbita nasza wspaniała ponowoczesna rzeczywistość - ponura, porośnięta schematami, których zerwanie jest przekroczeniem dobrego smaku. podmiotka liryczna jest tutaj też bohaterką, opowiada chyba najwstydliwsze historie swojego życia. nie wiemy, czym hana się zajmuje, jak żyje na zewnątrz, wiemy, jak bardzo tęskni za miłością i z jakimi objawami chodzi do ginekologa. objaśnia nam świat - na smutno, bo co niby w nim wesołego. to jest tom z 2018, mijają 3 lata od napisania, a wiersze gorecan nadal idealnie portretują współczesnego człowieka. (przekład biedrzyckiego jak żywy).
poezja najwyższej próby. znakomicie odbita nasza wspaniała ponowoczesna rzeczywistość - ponura, porośnięta schematami, których zerwanie jest przekroczeniem dobrego smaku. podmiotka liryczna jest tutaj też bohaterką, opowiada chyba najwstydliwsze historie swojego życia. nie wiemy, czym hana się zajmuje, jak żyje na zewnątrz, wiemy, jak bardzo tęskni za miłością i z jakimi...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-08-02
"O Jezu"- mówią ludzie. "Mój Boże!"- wykrzykują inni. "O Matko Przenajświętsza"- używają jako przecinek kolejni. Ale jak żyję, nie słyszałam, żeby ktoś mówił: Józefie! Współcześnie jego rola jest rzadko wspominana, w zasadzie wiemy o nim niewiele.
Książka opowiada o Józefie- dwudziestoczteroletnim mężczyźnie bez żony- ku strapieniu sędziwego ojca, Jakuba, który każe mu wyruszyć z domu w poszukiwaniu odpowiedniej na małżonkę kobiety. Józef nie żenił się dotąd, gdyż czekał... Czekał, aż spotka tę właściwą, którą pokocha miłością prawdziwą i odwzajemnioną. Przed wędrówką wybiera się jednak do Zachariasza, prosząc o radę. Po rozmowie z nim Elżbieta, żona kapłana, poradziła, by wybrał się do Nazaretu, do Kleofasa. Tam znajdzie kobietę, która zasługuje na miłość, jaką Józef gotów jest ofiarować. Mężczyzna idzie za wskazówką Elżbiety i poznaje uroczą Miriam, w której zakochuje się bez pamięci... z wzajemnością. Nie mógł jednak przewidzieć, że dziewczyna ta wywróci jego życie do góry nogami...
Książka opisuje mistrzowsko życie Józefa. Ukazuje go jako człowieka bardzo mądrego, spolegliwego, opanowanego, odpowiedzialnego i pobożnego. Bardzo podobało mi się, że każdy rozdział kończył się czymś zastanawiającym i ta końcówka nie pozwalała oderwać się od książki. Plusem jest również to, że w żadnym momencie opis życia Jezusa- który jest jednak ważniejszą postacią od swojego Opiekuna- nie przyćmił głównego wątku.
Minusem była fatalna interpunkcja- co chwila musiałam sięgać po porzucony nieopatrznie ołówek.
Ogólnie... mam sentyment do tej książki, gdyż grałam w jasełkach napisanych w oparciu o tę powieść.
"O Jezu"- mówią ludzie. "Mój Boże!"- wykrzykują inni. "O Matko Przenajświętsza"- używają jako przecinek kolejni. Ale jak żyję, nie słyszałam, żeby ktoś mówił: Józefie! Współcześnie jego rola jest rzadko wspominana, w zasadzie wiemy o nim niewiele.
Książka opowiada o Józefie- dwudziestoczteroletnim mężczyźnie bez żony- ku strapieniu sędziwego ojca, Jakuba, który każe mu...
2020-06-27
2021-04-24
miła proza. ciepła. prosta jak cukry. dla wszystkich, choć czasami boli. chce się przytulić autorkę, uśmiechnąć, wymienić swetrami. już nie można mówić, że świat pełen magii nie istnieje, istnieje - w głowie kotas. podróż przez jej teksty to czysta przyjemność, błogość i zapach naleśników w nozdrzach.
miła proza. ciepła. prosta jak cukry. dla wszystkich, choć czasami boli. chce się przytulić autorkę, uśmiechnąć, wymienić swetrami. już nie można mówić, że świat pełen magii nie istnieje, istnieje - w głowie kotas. podróż przez jej teksty to czysta przyjemność, błogość i zapach naleśników w nozdrzach.
Pokaż mimo to2022-08-23
kuczok to dostawca czytelniczych orgazmów. jeżu, jak on dobrze pisze. (słuchałam audiobooka zrobionego bardziej jak słuchowisko - miód)
kuczok to dostawca czytelniczych orgazmów. jeżu, jak on dobrze pisze. (słuchałam audiobooka zrobionego bardziej jak słuchowisko - miód)
Pokaż mimo to
rozkosz to była. rzadko w czasie lektury mam uczucie przemożnego, może nawet sensualnego zachwytu połączonego z euforią, że jeszcze mam tyle tego dobra przed sobą. tu wszystko było na pierwszym miejscu - i wyborny język, i nieobeszła wyobraźnia autora, i egzotyczne ujęcie prawdziwych polskich tematów, i taka zwykła nowatorskość całokształtu. to uczucie - myśleliście, że nie mogło być większe? - wzmagał jeszcze fakt, że poznawałam opowiadania w formie audiobooka. panowie lektorzy, och, nie był to mój pierwszy audiobook, ale na pewno pierwszy t a k i . moi drodzy, jak to było przeczytane!!! może dobrze, że fabian kocięcki i kamil maria banasiak nie czytają wszystkich audiobooków, bo przysięgam, wybierałabym już tylko tę formę czytania.
rozkosz to była. rzadko w czasie lektury mam uczucie przemożnego, może nawet sensualnego zachwytu połączonego z euforią, że jeszcze mam tyle tego dobra przed sobą. tu wszystko było na pierwszym miejscu - i wyborny język, i nieobeszła wyobraźnia autora, i egzotyczne ujęcie prawdziwych polskich tematów, i taka zwykła nowatorskość całokształtu. to uczucie - myśleliście, że nie...
więcej Pokaż mimo to