-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2021-06-11
2021-06-04
2020-08-29
2020-09-20
2020-10-02
cóż za rozkosz. świetny język, w większości wysmakowane poczucie humoru. nijak się to ma do "A ja żem jej powiedziała". na szczęście.
cóż za rozkosz. świetny język, w większości wysmakowane poczucie humoru. nijak się to ma do "A ja żem jej powiedziała". na szczęście.
Pokaż mimo to2020-10-21
2020-10-30
2020-11-14
tylko kilka razy w życiu pomyślałam "to będzie świetna książka" po przeczytaniu pierwszych zdań/stron. "Kurs na ulicę Szczęśliwą" jest wyjątkowy pod tym względem, bo na samym wstępie skrzywiłam się z myślą "to chyba nie będzie dobra książka". stety niestety intuicja czytelnicza raczej mnie nie zawodzi. chciałabym zacząć od tego, że podejście reportera do swojej pracy-pasji i do klientów jest mi bardzo bliskie i przynajmniej kilka razy czułam, jakby mi czytał w myślach. też uwielbiam kontakt z ludźmi, wychwytywanie strzępków rozmów telefonicznych, wdawanie się w krótkie a intensywne dyskusje z obcymi albo w ogóle odkrywanie, że ta oto nieznana osoba pod wieloma względami jest moją bratnią duszą i przekuwanie przelotnego kontaktu w relację. inną sprawą jest jednak sympatia do autora i jego podejścia, a inną książka. sama treść historii super, pewnie nie uwierzycie, ale to też jest mój ulubiony gatunek tekstów - wypowiedzi przypadkowych osób (naczelny przykład to "Projekt: Prawda" Szczygła). skąd jednak ten brak uznania dla debiutu pana Bartosza - najbardziej z kompozycji. wg mnie układ historii jest nieintuicyjny, a czasami wręcz wydawał się nieprzemyślany, w dodatku przetykany przemyśleniami autorskimi. tu ciekawa rzecz, bo z definicji przemyślenia reportera w reportażu są dla mnie rzeczą przynajmniej zbędną, ale w kontekście "Kursu..." przypomniałam sobie o tym zaskoczona. nawet nie wiem, jak i kiedy autor przekonał mnie do siebie na tyle, że nie zauważyłam, że robi coś, czego nie lubię. niestety jednak te przemyślenia były raczej kiepsko podane, brały się znikąd, nie miały specjalnego miejsca w kompozycji (ciągle ta kompozycja). o ileż bardziej wolałabym, żeby swoistym refrenem tej książki były rozważania o toaletach miejskich itp. niż ta nieszczęsna ul. Szczęśliwa. szczerze przepraszam, ale pytania dotyczące szczęścia zadawane na tej ulicy były dla mnie tak infantylne i niewyszukane, że za każdym razem zażenowana przygryzałam wargi. dlatego też i tytuł, który na samym początku potraktowałam wyrozumiale, nie zyskał koniec końców mojej przychylności. już ostatnim punkcikiem na liście moich wątpliwości jest swoista nierówność, i to mnie zastanawia chyba najbardziej. ma pan Bartosz umiejętności i językowe wyczucie. to znaczy - chyba ma. bo o ile niektóre fragmenty są napisane naprawdę świetnie (na czele z długą opowieścią pasażera jadącego na odwyk), to w innych miejscach czuć jakąś niezgrabność. najczęściej w przypadku puent, bardzo często nieporadnych. mam świadomość, że dobra puenta to naprawdę trudna sztuka, a tu tych puent musi być tyle, ile historii, ale z drugiej strony nie każdą rozmowę wydaje się w formie książki. mam nadzieję, że "Kurs na ulicę Szczęśliwą" znajdzie swoich zwolenników. mi jest naprawdę przykro, że nie znajdę się w tym gronie. osobie autora na pewno będę się jednak przyglądać, bo uważam, że ma szczególny dar zaskarbiania sympatii innych. o tym, jak bardzo można otworzyć się w tak zamkniętej i ciasnej przestrzeni taksówki (do pełni wyobrażenia brakuje mi tylko informacji o kolorze i modelu auta) przed zupełnie obcym człowiekiem, nie przeczytacie nigdzie indziej. i jeśli chłoniecie każdą podsłyszaną rozmowę, nie przepuścicie okazji i przeczytacie nowość Bartosza Gardockiego.
tylko kilka razy w życiu pomyślałam "to będzie świetna książka" po przeczytaniu pierwszych zdań/stron. "Kurs na ulicę Szczęśliwą" jest wyjątkowy pod tym względem, bo na samym wstępie skrzywiłam się z myślą "to chyba nie będzie dobra książka". stety niestety intuicja czytelnicza raczej mnie nie zawodzi. chciałabym zacząć od tego, że podejście reportera do swojej pracy-pasji...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-05
rozszczepianie smutku. laboratorium zdejmowania zbroi. ćwiczenia z oddychania. chylę czoła przed autorką, która z najbanalniejszej czynności świata potrafiła zrobić wspomnienie straty. która prowadziła nas przez swoje codzienne życie, a my, idąc, widzieliśmy, że nie da się postawić pewnego kroku, bo wszędzie czyhają żałobne marsze. ta książka to wyrzut, ta książka to cios.
rozszczepianie smutku. laboratorium zdejmowania zbroi. ćwiczenia z oddychania. chylę czoła przed autorką, która z najbanalniejszej czynności świata potrafiła zrobić wspomnienie straty. która prowadziła nas przez swoje codzienne życie, a my, idąc, widzieliśmy, że nie da się postawić pewnego kroku, bo wszędzie czyhają żałobne marsze. ta książka to wyrzut, ta książka to cios.
Pokaż mimo to2020-12-13
2020-12-17
2020-12-27
zajebista książka. niektóre rozmowy mnie nudziły, czasami we fragmentach odpływałam myślami - w wywiadach, nie obserwacjach autora. jeśli jeszcze ktoś nie wie, Michniewicz pisze wprost fenomenalnie. czasem wkurzało, że powtarzał się kilka razy z jedną informacją, no i myślę też, że korekta była chyba robiona albo w pośpiechu, albo na kolanie, ale to była i jest bardzo potrzebna książka. studium wiedzy o końcu świata, który każdy widzi inaczej. wyjaśnienie mechanizmów, którym większość z nas się poddała (komu został jeszcze ryż z pierwszego lockdownu?). zakończona dwoma arcymocnymi rozmowami. trochę mnie dziwi, że czytanie tej książki jest legalne, bo treści są często tak wywrotowe, że w pewnym sensie powinna być dostępna tylko w drugim obiegu. "chwilowa anomalia" nie szczypie się, nie patyczkuje - otwiera oczy. pięścią.
zajebista książka. niektóre rozmowy mnie nudziły, czasami we fragmentach odpływałam myślami - w wywiadach, nie obserwacjach autora. jeśli jeszcze ktoś nie wie, Michniewicz pisze wprost fenomenalnie. czasem wkurzało, że powtarzał się kilka razy z jedną informacją, no i myślę też, że korekta była chyba robiona albo w pośpiechu, albo na kolanie, ale to była i jest bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-08
ta książka jest tak słaba, że jej nie doczytałam. porzuciłam ją bez żalu, a z niemałym zdziwieniem na 39%. zdziwienie wynikało z tego, że primo, nie zrobiłam tego wcześniej, secundo, że w 2020 ciekawe wydawnictwa wydają tak nieciekawe książki. znam zakończenie i opowiedziane przez koleżankę owszem, zrobiło na mnie wrażenie, ale na jowisza, ogromnej wytrwałości wymaga ta lektura od miłośnika pięknej literatury pięknej (tak, tak, tak miało być). kanciaste zdania i klimat nie socjalistycznej Pragi, ale młodzieżowej powieści przygodowej. totalny zawód. no i zemsta świata na nieczytelniczce blurbów - byłam przekonana, że to będzie legenda o języku, czyli kodzie wykorzystywanym do porozumiewania się, nie o mięśniu, który ma do tego służyć.
ta książka jest tak słaba, że jej nie doczytałam. porzuciłam ją bez żalu, a z niemałym zdziwieniem na 39%. zdziwienie wynikało z tego, że primo, nie zrobiłam tego wcześniej, secundo, że w 2020 ciekawe wydawnictwa wydają tak nieciekawe książki. znam zakończenie i opowiedziane przez koleżankę owszem, zrobiło na mnie wrażenie, ale na jowisza, ogromnej wytrwałości wymaga ta...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-12
najbardziej mnie fascynuje, jak nagle porządkuje się czytelnicza sfera życia. nie istnieje żadna lista, wg której czytam, ta kolejność jest wypadkową nagłych olśnień, posiwiałych w oczekiwaniu zaległości i ewentualnych presji lekkich jak letni wietrzyk. a później okazuje się, że książki z 2 różnych światów czytane po sobie uczą wrażliwości na te same rzeczy. w tym samym miejscu pokazują palcem, choć te palce mają zupełnie inną wielkość i kolor. tak miałam z "grobową ciszą, żałobnym zgiełkiem" i "cudzymi słowami". obie przypomniały, że kłamstwo może być prawdą, jeśli spojrzymy na nie z innej strony. cóż o samej książce? wspaniała uczta. odkrycie (przez koleżankę, nie przeze mnie) wspólnego mianownika wszystkich 13 opowiadań rzuciło mi na całość jeszcze więcej światła, aż mam ochotę przeczytać to jeszcze raz. świetna zabawa w spekulacje, jak poprzednie i następne opowiadania będą się ze sobą łączyć, to daje niezwykłą frajdę! normalizacja surrealizmu i śmierci - odebranie im ładunku emocjonalnego, pokazanie, że mogą się po prostu dziać. zaprawdę niezwykłą poetką jest yoko ogawa, chociaż wcale nie pisze wierszy.
najbardziej mnie fascynuje, jak nagle porządkuje się czytelnicza sfera życia. nie istnieje żadna lista, wg której czytam, ta kolejność jest wypadkową nagłych olśnień, posiwiałych w oczekiwaniu zaległości i ewentualnych presji lekkich jak letni wietrzyk. a później okazuje się, że książki z 2 różnych światów czytane po sobie uczą wrażliwości na te same rzeczy. w tym samym...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-15
2021-02-03
2021-02-22
2021-02-24
2021-03-03
2021-03-13
gorsza niż "normalni ludzie", ale jak na debiut - wspaniała. zastanawiam się jednak, czy sally rooney nie jest trochę autorką jednej książki - czy każda będzie napisana w podobny sposób? na ile to styl, a na ile schemat? nie da się jednak odebrać jej umiejętności wychwytywania imponderabiliów. jest też wybitną pisarką obrazami, a jej książki są tak z w y k ł e , że po prostu pochłaniają i doprawdy trudno "rozmowy z przyjaciółmi" czytać dłużej niż jeden, dwa dni.
gorsza niż "normalni ludzie", ale jak na debiut - wspaniała. zastanawiam się jednak, czy sally rooney nie jest trochę autorką jednej książki - czy każda będzie napisana w podobny sposób? na ile to styl, a na ile schemat? nie da się jednak odebrać jej umiejętności wychwytywania imponderabiliów. jest też wybitną pisarką obrazami, a jej książki są tak z w y k ł e , że po...
więcej mniej Pokaż mimo to
właśnie poznałam drugą ulubioną reporterkę. wrażliwą, całą będącą słuchaniem. Olszewska pisze pięknie, rozmawia pięknie, rozumie - najpiękniej. gdyby dziś ktoś mnie zapytał o najważniejszą i najlepszą książkę przeczytaną w 2020, odpowiedziałabym bez pudła, że ta. otworzyła oczy i rozgniotła serce, chociaż myślałam, że już wszystko mam pootwierane.
właśnie poznałam drugą ulubioną reporterkę. wrażliwą, całą będącą słuchaniem. Olszewska pisze pięknie, rozmawia pięknie, rozumie - najpiękniej. gdyby dziś ktoś mnie zapytał o najważniejszą i najlepszą książkę przeczytaną w 2020, odpowiedziałabym bez pudła, że ta. otworzyła oczy i rozgniotła serce, chociaż myślałam, że już wszystko mam pootwierane.
Pokaż mimo to