-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik1
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać4
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant1
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2024-04-30
2023-03-31
O Paulu Celanie nie wiedziałam nic do momentu sięgnięcia po jego wiersze. Nic, poza tym, że jego twórczość znalazła się na liście 100 najlepszych książek Norweskiego Klubu Książki.
Moją uwagę przykuły dwa stwierdzenia dotyczące autora. Pierwsze, że poeta to „bezpaństwowiec ze schedą Austro – Węgier”, a drugie, że jest „lirycznym odpowiednikiem Kafki”.
I wiersze pokazują ten roztrzaskany świat. Krzyczącą samotność, wykorzenienie, brak poczucia bezpieczeństwa i wielkie tym wszystkim zmęczenie. Czytamy o zagładzie, śmierci, masowych grobach i ulotnych duszach. Poczułam pokrewieństwo poszczególnych wierszy Celana fragmentami „Nadchodzącego chłopca” Han Kang.
Mocne wrażenie zrobiła na mnie „Fuga śmierci”, „Tenebrae” i „Psalm”, ale najpiękniejszym wierszem są dla mnie „Pola”.
„Pola”
Zawsze ta jedna, topola
Na krańcach myśli.
Zawsze ten palec, co sterczy
Na miedzy.
Daleko przed nim
waha się bruzda w wieczorze.
Jednakże chmura:
Wędruje.
Zawsze to oko.
Zawsze to oko, którego powiekę
Otwierasz przy blasku
Opadłym jego bliźniaka.
Zawsze to oko.
Zawsze to oko, którego spojrzenie
Tę jedną osnuwa, topolę
PS Przejęta i zafascynowana wierszami Celana, ale też nierozumiejąca ich wystarczająco, sięgam właśnie po „Tam, za kasztanami jest świat” obszerną biografię poety.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2023
Przeczytam tom poezji
O Paulu Celanie nie wiedziałam nic do momentu sięgnięcia po jego wiersze. Nic, poza tym, że jego twórczość znalazła się na liście 100 najlepszych książek Norweskiego Klubu Książki.
Moją uwagę przykuły dwa stwierdzenia dotyczące autora. Pierwsze, że poeta to „bezpaństwowiec ze schedą Austro – Węgier”, a drugie, że jest „lirycznym odpowiednikiem Kafki”.
I wiersze pokazują...
2023-12-20
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z języka akadyjskiego.
Epos o Gilgameszu jest najstarszym znanym poematem epickim, powstałym blisko pięć tysięcy lat temu, a tytułowy bohater utożsamiany jest z historycznym królem Uruk. Do dzisiaj poznanych zostało 70 fragmentów utworu, co stanowi 50-60% oryginalnego tekstu. Według badaczy najciekawsza jest treść jedenastej tabliczki eposu z opisem potopu, ponieważ wyprzedza ona jego biblijny opis.
Sam epos zawiera wiele archetypicznych motywów: przyjaźni, rywalizacji, walki, drogi, śmierci, na których opiera się przecież także współczesna literatura.
Trudno jest mi ocenić ten utwór, bo z jednej strony palma pierwszeństwa i „ciężar” historycznoliteracki oraz antropologiczny jakie na nim spoczywają, czynią go dziełem ponad dziełami. Pospolity czytelnik, do których też się zaliczam, chcąc jedynie poznać ten utwór, szybko się zniechęci „odbijając się” od języka i niemodnych dzisiaj oraz nieżyciowych treści.
Jednak, mimo że lektura była wymagająca, bardziej poznawcza niż rozrywkowa, mam ogromną satysfakcję z sięgnięcia po nią chociażby dlatego, że jest to literackie praźródło, o którym warto było się dowiedzieć.
@PanKracy dziękuję za współczytanie i mentalne wsparcie.
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-30
To moja czwarta książka tego rosyjskiego klasyka, dlatego nie wstrząsnęła mną tak, jak mogłaby, gdybym to od niej zaczęła poznawanie Dostojewskiego „kilkadzieścia” lat temu i dlatego też wrażeń oraz przemyśleń z lektury „Braci Karamazowów” nie przebije.
W „Zbrodni i karze” nie zobaczymy salonów, arystokracji, bogactwa i potęgi imperium rosyjskiego drugiej połowy XIX wieku, tylko wyzierającą z każdego petersburskiego zaułka nędzę i zepsucie.
I chociaż to w dużej mierze książka o dziejach zbrodni i zbrodniarza, ja swą uwagę skupiłam jeszcze na postawach dwóch matek – Pulcherii Aleksandrowny i Katarzyny Iwanowny. Matek, które stanęły na krawędzi, bo życie ich dzieci było w zagrożeniu.
Jeszcze ciągle słyszę pytanie Rodiona: „Mamo, cokolwiek się stanie, bez względu na to co byś o mnie słyszała, co by ci o mnie powiedziano, czy będziesz mnie zawsze kochała, jak teraz?”
Jaka odpowiedź powinna zabrzmieć?
Jaką odpowiedź dała matka innego mordercy z współczytanej ze „Zbrodnią i karą” „Innej duszy”, gdzie nastolatek też zabił?
Istotnie była to lektura straszna, niepokojąca, a nawet przerażająca. Na zawsze zapamiętam sen Rodiona, w którym będąc małym chłopcem był świadkiem rzezi klaczy, której właściciel - Mikołka, przy ogólnej aprobacie tłumu i na jego oczach skatował.
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
To moja czwarta książka tego rosyjskiego klasyka, dlatego nie wstrząsnęła mną tak, jak mogłaby, gdybym to od niej zaczęła poznawanie Dostojewskiego „kilkadzieścia” lat temu i dlatego też wrażeń oraz przemyśleń z lektury „Braci Karamazowów” nie przebije.
W „Zbrodni i karze” nie zobaczymy salonów, arystokracji, bogactwa i potęgi imperium rosyjskiego drugiej połowy XIX wieku,...
2023-08-23
Ach te słynne szekspirowskie „nierozerwalne” pary tragiczne: Romeo i Julia, Hamlet i Ofelia, Troilus i Kresyda, Makbet i jego Lady, no i Otello z Desdemoną.
Para dość kontrowersyjna. Mogła drażnić, bo jakże to - Wenecjanka i Maur? W dodatku Desdemona jest czysta jak łza i wierna jak Penelopa.
Wydawałoby się, że miłość wszystko zwycięży, wybaczy, zapomni i ułoży sprawy pomyślnie. Ale jak wiadomo w tragediach twórcy ze Stratfordu dzieje się wręcz przeciwnie. Tam, gdzie miłość i szczęście - pojawia się plugawa, niszcząca intryga.
W tej tragedii jej mistrzem jest Iago.
Oj potrafi zamieszać.
Potrafi też wyprowadzić z równowagi czytelnika.
A my, także i dzisiaj, jakże czasami jesteśmy zaślepieni. Wierzymy tym, którzy nami manipulują i widzimy nie to co jest, ale to, co inni chcą byśmy widzieli.
I znowu, mimo kibicowania bohaterom i wiary w to, że komu jak komu, ale im musi się udać, z każdym kolejnym aktem wiemy, chociaż podświadomie nie chcemy tego zaakceptować, że finał będzie tragiczny.
Smutny i budujący napięcie dramat, nie pozbawiony jednak słownego komizmu. Bo rubasznej i pełnej humoru zabawy językiem u Szekspira nie brakuje nawet w najmroczniejszej sztuce, a Barańczak mistrzowsko te słowne gry przetwarza na nasze.
Ach te słynne szekspirowskie „nierozerwalne” pary tragiczne: Romeo i Julia, Hamlet i Ofelia, Troilus i Kresyda, Makbet i jego Lady, no i Otello z Desdemoną.
Para dość kontrowersyjna. Mogła drażnić, bo jakże to - Wenecjanka i Maur? W dodatku Desdemona jest czysta jak łza i wierna jak Penelopa.
Wydawałoby się, że miłość wszystko zwycięży, wybaczy, zapomni i ułoży sprawy...
2023-08-20
„Wiele razy w ciągu tej nocy niosłem swój własny ciężar na grzbiecie” - tak pisał Kafka w swoim dzienniku po napisaniu „Wyroku”.
Ten jego prywatny balast można poczuć i w pozostałych opowiadaniach, których wspólnym mianownikiem jest przede wszystkim nieznośny ciężar bytu.
Największe wrażenie zrobiły na mnie „Kolonia karna”, „Lekarz wiejski” i tytułowy „Wyrok”.
„Wiele razy w ciągu tej nocy niosłem swój własny ciężar na grzbiecie” - tak pisał Kafka w swoim dzienniku po napisaniu „Wyroku”.
Ten jego prywatny balast można poczuć i w pozostałych opowiadaniach, których wspólnym mianownikiem jest przede wszystkim nieznośny ciężar bytu.
Największe wrażenie zrobiły na mnie „Kolonia karna”, „Lekarz wiejski” i tytułowy „Wyrok”.
2023-11-13
Na szczęście Astrid Lindgren nigdy nie zapomniała, jak to było wtedy, gdy było się dzieckiem.
100 % afirmacji życia, radości i szalonej zabawy. I humoru.
To oferuje Pippi, czyli zwariowana i nieobliczalna dziewczynka, która pomysłami doprowadza do furii wyniosłych dorosłych, a dla dzieci staje się ikoną szczęśliwego dzieciństwa.
Podczas lektury nieśmiałe i wycofane dzieci mogą poczuć się bezpiecznie, bo jest w dziecięcym świecie literackim ktoś, kto może robić wszystko, a mimo to jest wspaniałym przyjacielem i dba o słabszych.
Pippi jest także wentylem bezpieczeństwa dla tych dzieci, którym nie za bardzo wychodzi bycie grzecznym, bo znowu im daje odczuć, że dobre dziecko wcale nie musi być idealne. Bo bycie dobrym dzieckiem, to nie tylko ekstra maniery, miłość do szkoły i spanie z głową na poduszce. Pippi to bardzo dobre dziecko, które ma złote serce i może nie wszystkie konflikty rozwiązuje elegancko, ale zawsze sprawiedliwie.
W dzieciństwie za późno sięgnęłam po Pippi. Byłam już wtedy zmanipulowana przez dorosłych. Zachowanie Pippi było dla mnie głupie i dziwaczne. Tej jednej książki Astrid Lindgren nie znosiłam. Dopiero po lekturze biografii pisarki, postanowiłam sięgnąć po Pippi ponownie i przepadłam. I czym prędzej włączyłam ten genialnie brzmiący Jungowską audiobook moim młodszym, niezmanipulowanym (jeszcze) dzieciom i na szczęście czar zadziałał.
A jeżeli chodzi o Edytę Jungowską polecam jej wszystkie audiobooki poświęcone twórczości Astrid Lindgren. Są niezwykłe.
Na szczęście Astrid Lindgren nigdy nie zapomniała, jak to było wtedy, gdy było się dzieckiem.
100 % afirmacji życia, radości i szalonej zabawy. I humoru.
To oferuje Pippi, czyli zwariowana i nieobliczalna dziewczynka, która pomysłami doprowadza do furii wyniosłych dorosłych, a dla dzieci staje się ikoną szczęśliwego dzieciństwa.
Podczas lektury nieśmiałe i wycofane...
2023-09-30
W tym dramacie Szekspira dochodzi do eskalacji konfliktu pokoleniowego. W związku z tym rodzi się dużo pytań.
Przede wszystkim – czy tak naprawdę znamy swoje dzieci?
Jakim rodzicem należy być?
Apodyktycznym, wydającym polecenia nie podlegające dyskusji? A może, łagodnym, poddającym się woli i zachciankom?
Co bardziej będzie się „opłacać” w przyszłości, na starość? Czy w ogóle jakakolwiek taktyka w tym przypadku ma sens?
Gniew Leara w połączeniu z opisem sztormu – genialny.
A to soczyste i dosadne wyrażanie się starego króla pokazuje dobitnie jak dzieci potrafią wyprowadzić rodziców z równowagi.
I ta mądra postawa błazna – jedynego głosu rozsądku w tej tragedii.
Barańczak zaś jak zwykle pokazał na co go stać.
„Król Lear” podobał mi się na równi z „Hamletem”, „Otellem” i „Tytusem Andronikusem”. Jakże pasowałby do niego tytuł, który wymyślił dla swojej powieści Iwan Turgieniew – „Ojcowie i dzieci”.
W tym dramacie Szekspira dochodzi do eskalacji konfliktu pokoleniowego. W związku z tym rodzi się dużo pytań.
Przede wszystkim – czy tak naprawdę znamy swoje dzieci?
Jakim rodzicem należy być?
Apodyktycznym, wydającym polecenia nie podlegające dyskusji? A może, łagodnym, poddającym się woli i zachciankom?
Co bardziej będzie się „opłacać” w przyszłości, na starość? Czy...
2023-06-14
„Złe jest to wszystko i skończy się źle”
Gdyby nie tajemniczy duch i jego relacja, tragedii by nie było.
W końcu, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.
Po spotkaniu z widmem ojca Hamletowi juniorowi klapki z oczu musiały spaść i spadły. Z niefrasobliwego, uroczego i miłego absztyfikanta Ofelii, przemienił się w zgorzkniałego pesymistę, ale jednocześnie wrażliwca, który nie wie, jak postąpić.
Nie ma natury pieniacza, nie jest porywczy, nie działa w afekcie. Czuje, że musi na coś się zdecydować i ta myśl skutecznie zatruwa mu wcześniejszą radość życia.
Przede wszystkim Hamlet chce mieć pewność, nie wierzy na „słowo” duchowi. Bada sprawę, drąży temat i podejmuje decyzję, która, gdy jest już podjęta prowadzi do wiadomego finału i jak to w dramatach Szekspira bywa - trup zaczyna ścielić się gęsto.
A że w szaleństwie jest metoda, to oczywiste, bo człowiek będąc przy zdrowych zmysłach powinien być dobry, prawy, uczciwy. Szaleństwo otwiera nowe możliwości.
Dużo złotych myśli tych bardziej znanych i tych mniej wpadło mi w oko podczas czytania, ale ja wielbię to stare, sfatygowane, a nawet wyświechtane, ale ponadczasowe: „Być albo nie być…”
„Złe jest to wszystko i skończy się źle”
Gdyby nie tajemniczy duch i jego relacja, tragedii by nie było.
W końcu, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.
Po spotkaniu z widmem ojca Hamletowi juniorowi klapki z oczu musiały spaść i spadły. Z niefrasobliwego, uroczego i miłego absztyfikanta Ofelii, przemienił się w zgorzkniałego pesymistę, ale jednocześnie wrażliwca,...
2023-03-25
Zbiór tych osiemnastu romanc Lorki gatunkowo przypominających ballady, ale inne niż te Mickiewiczowskie, zadziwił mnie siłą swego magnetyzmu.
Każda romanca, to inna liryczna opowieść. Metaforyczna i symboliczna. Pełna zieleni, szczególnie tej, widzianej w srebrzystych refleksach księżyca. Niektóre romance dzieją się na pograniczu jawy i snu, inne są bardziej wyraźne. Są kwiaty, jest morska toń, światło księżyca i noc z przyczajonym cieniem i srebrnymi błyskami noża lub szpady.
Są to obrazy cygańskiego życia na granicy, na krawędzi. Życia naznaczonego nieszczęściem i śmiercią. Fatalizm i poczucie nieuchronności przeznaczenia ciąży na Cyganie pragnącym tylko szczęścia, wolności, miłości. On wie, że nie będą mu one dane.
Możliwe, że Lorca swoje życie utożsamiał z takim cygańskim losem. Jemu także nie było dane żyć długo i w pełni szczęśliwie.
Mnie „Romacero cygańskie” będzie zawsze kojarzyć się z zielenią, bo jakże inaczej.
Poniżej fragment mojej ulubionej „Romancy lunatycznej”.
„Zielonej pragnę zieleni.
Pnie zielone. Wiatr zielony
Koń na stromym zboczu gór
i okręt na morskiej toni.
Ona, cieniem przepasana,
śni wsparta o balustradę,
zieleń ciała, włosów zieleń,
w oczach srebro lodowate.
Zielonej pragnę zieleni.
Cygański księżyc jej świeci,
rzeczy ją widzą, lecz ona
Nie może ujrzeć tych rzeczy”.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2023
Przeczytam tom poezji
Zbiór tych osiemnastu romanc Lorki gatunkowo przypominających ballady, ale inne niż te Mickiewiczowskie, zadziwił mnie siłą swego magnetyzmu.
Każda romanca, to inna liryczna opowieść. Metaforyczna i symboliczna. Pełna zieleni, szczególnie tej, widzianej w srebrzystych refleksach księżyca. Niektóre romance dzieją się na pograniczu jawy i snu, inne są bardziej wyraźne. Są...
2023-03-16
Życie Karamazowów i pozostałych bohaterów powieści Dostojewskiego, mimo czasu jaki upłynął od napisania książki, mimo zmian kulturowych, społecznych i wszelkich innych, które po drodze miały miejsce; nawet mimo kolejnego czytania, nie straciło siły rażenia.
W moim rankingu literackim niezmiennie w czołówce.
Przeczytane 2 razy (2003 i 2023)
Życie Karamazowów i pozostałych bohaterów powieści Dostojewskiego, mimo czasu jaki upłynął od napisania książki, mimo zmian kulturowych, społecznych i wszelkich innych, które po drodze miały miejsce; nawet mimo kolejnego czytania, nie straciło siły rażenia.
W moim rankingu literackim niezmiennie w czołówce.
Przeczytane 2 razy (2003 i 2023)
1999-01-01
2022-12-08
2019-09-17
1989-01-01
1997-01-01
1996-01-01
1992-01-01
2009-01-01
2008-01-01
Jakże długo czekał na mnie „Moby Dick”! Czekał i pokrywał się warstwą, niedoświadczonej jeszcze przecież, tej niebudzącej wątpliwości doskonałości. No właśnie. Nie warto żyć w ułudzie, a tym bardziej jej pielęgnować, bo rozczarowanie będzie dotkliwsze.
Nie, że mi się tak zupełnie ten „biały lewiatan” nie podobał, ale… spodziewałam się zupełnie czego innego, czegoś chyba na miarę „Starego człowieka i morza”?
Pierwsze zderzenie z lekturą było kompletnym zaskoczeniem. Sprawdziłam datę powstania tekstu i spróbowałam te morskie opowieści dziwnej treści dopasować do gatunku. I gdy już wydawało mi się, że to się udało i że konwencja awanturniczo-przygodowo-łotrzykowska utworu, będącego apoteozą wielorybników i ich rzemiosła, będzie trwać, to przyszedł moment zawahania, czy brnąć w lekturę, czy dać sobie spokój, bo te wszystkie biblijne odniesienia i nawiązania, przytoczenie historii Jonasza, zaczęły mnie przerastać i nużyć.
Nie poddałam się jednak i pozwoliłam Januszowi Zadurze czytać dalej. I dobrze, bo dalej było lepiej i inaczej. Z morskiej „przygodówki” „Moby Dick” przechodzi w tekst podróżniczo-popularnonaukowy o wielorybnictwie, by znowu, pokazując całą gamę ludzkich uczuć i namiętności, zmienić się w powieść psychologiczną, ba, filozoficzną nawet, ponieważ aż roi się w niej od maksym, myśli i życiowych prawd („Jeżeli jesteś dzielnym człowiekiem, milcz!”, „Nie myśl, to moje jedenaste przykazanie, a śpij, kiedy możesz – dwunaste”).
Opis tajfunu od razu przywiódł przed moje oczy przeklinającego w czasie burzy króla Leara. Ale kapitan Ahab nie przeklina jak Lear, on zaklina żywioł.
Moim ulubionym bohaterem był Starbuck. Imponowała mi jego odwaga i siła moralna.
Język i styl oraz biblijne wtręty mogą odstręczać od lektury. Łatwo jej się nie przyswaja, szczególnie na początku, ale dla całościowej sumy wrażeń warto po dzieło Melville’a sięgnąć.
Siła tej lektury tkwi w jej gatunkowej wielości, którą dostrzega się na końcu i która jest jak rozłożony pawi ogon. Poszczególne „pawie pióra” wcale nie muszą wydawać się atrakcyjne, jednak połączone, dają piękny obraz.
Jakże długo czekał na mnie „Moby Dick”! Czekał i pokrywał się warstwą, niedoświadczonej jeszcze przecież, tej niebudzącej wątpliwości doskonałości. No właśnie. Nie warto żyć w ułudzie, a tym bardziej jej pielęgnować, bo rozczarowanie będzie dotkliwsze.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie, że mi się tak zupełnie ten „biały lewiatan” nie podobał, ale… spodziewałam się zupełnie czego innego, czegoś chyba na...