-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2023-06-29
2023-06-23
„Oto Paryż, jakim go widziały w 1482 roku kruki z wieży Katedry Notre Dame”
Nie jest to pierwsze zdanie powieści, ale za to wspaniale oddaje jej aurę, bo słuchając tej historii często miałam wrażenie, że to ja stoję na jednej z wież i patrzę z góry na dziejące się tam, w dole zdarzenia.
Bałam się powrotu do Hugo, którym zaczytywałam się chyba jeszcze jako nastolatka, 😉 a z powrotami literackimi wiadomo, różnie bywa.
Przypominając sobie ponownie dzieje Esmeraldy, Quasimoda, archidiakona Klaudiusza, Febusa i innych, szybko jednak zapomniałam o wcześniejszych rozterkach. W dodatku znając też umiłowanie autora do różnorakich dygresji architektonicznych, filozoficznych i społecznych wiedziałam co mnie czeka i byłam na to przygotowana.
Efekt końcowy jest więc bardziej niż zadowalający.
Tym razem niebywale doceniam zakończenie tej powieści. Jak dobrze, że wszystko właśnie tak się skończyło, a nie inaczej.
Podczas słuchania z przyjemnością tropiłam toposy literackie, od których aż się roi w powieści Hugo i to było dodatkowo świetną rozrywką.
Dla miłośników „Romea i Julii”, „Pięknej i Bestii” czy „Upiora w operze” jest to lektura obowiązkowa.
Oczywiście polecam, nawet tym, którzy wahają się, czy sięgnąć ponownie po latach.
A czytanie tej powieści w interpretacji Janusza Zadury wynosi ją nawet wyżej niż same szczyty Notre Dame. Bezkonkurencyjny mistrz słowa. Przynajmniej w mojej opinii. 😉
BONUS
„Świadomość dobrze zużytych godzin dnia jest najwłaściwszą i najsmaczniejszą przyprawą wieczerzy” – jest nawet sentencja motywacyjna, do powieszenia na drzwiach lodówki. U mnie już wisi. 😉
„Dość spojrzeć na tę mordę, by poronić bez żadnych lekarstw ani ziółek” - hasło godne Wiecha. 😁 Można by je dorzucić do repertuaru wyzwisk, którymi obrzucały się doktorowe w „Maniusiu Kitajcu i jego ferajnie”.
„Pogrążona w marzeniu, które jest niejako przedłużeniem każdego bolesnego opowiadania, i które ustaje dopiero kiedy już przejmie i poruszy wszystkie struny i zakątki serca” – ku sentymentalnej refleksji. 😊
Przeczytana w 1997 jako „Katedra Marii Panny w Paryżu” i wysłuchana w 2023 pod w.w. tytułem
„Oto Paryż, jakim go widziały w 1482 roku kruki z wieży Katedry Notre Dame”
Nie jest to pierwsze zdanie powieści, ale za to wspaniale oddaje jej aurę, bo słuchając tej historii często miałam wrażenie, że to ja stoję na jednej z wież i patrzę z góry na dziejące się tam, w dole zdarzenia.
Bałam się powrotu do Hugo, którym zaczytywałam się chyba jeszcze jako nastolatka, 😉 a...
2009-01-18
2002
2023-01-04
Tak naprawdę, to nie potrafiłam się w tym tekście Mularczyka odnaleźć. Ani to nie był dla mnie reportaż, ani scenariusz, ani opowieść filmowa. Wszystko po trochu. Fakty zlewały się ze zmyśleniem, z nadinterpretacją i manipulacją.
Podczas lektury stale towarzyszyły mi emocjonalne i interpretacyjne wzloty i upadki, z przewagą tych ostatnich, niestety.
Bardzo drażniło mnie manieryczne narzekanie producenta i reżysera na pomysły i wizje scenarzysty. Zawsze było nie tak, a gdy było już tak, to i tak było nie tak.
Główna bohaterka i jej historia też nie do końca mnie przekonały. Irytowała mnie powierzchowność, schematyczność, brak psychologicznego pogłębienia postaci.
Możliwe, że ten utwór, właśnie przede wszystkim miał pokazać mechanizmy fałszowania rzeczywistości. Takie przeinaczenie zwykłej prawdy, w nadzwyczajną, ale "chodliwą" nieprawdę. Jednak według mnie, ta zwykła prawda też nie była podana sauté.
Uważam, że wielu czytelnikom może się spodobać, ale ja sięgając po "Śmietnik..." oczekiwałam zupełnie czego innego.
Tak naprawdę, to nie potrafiłam się w tym tekście Mularczyka odnaleźć. Ani to nie był dla mnie reportaż, ani scenariusz, ani opowieść filmowa. Wszystko po trochu. Fakty zlewały się ze zmyśleniem, z nadinterpretacją i manipulacją.
Podczas lektury stale towarzyszyły mi emocjonalne i interpretacyjne wzloty i upadki, z przewagą tych ostatnich, niestety.
Bardzo drażniło mnie...
1993-10-08
2015-10-06
2021-08-02
Cała opowieść jest niestety tendencyjna i przewidywalna.
Postaci przerysowane do bólu. Kryształowo czyste, wzniosłe, nieskazitelne lub wyrachowane, interesowne i bezduszne. A najgorsza z nich wszystkich była ciotka Lavinia.
W dodatku lektorka chcąc wspiąć się na wyżyny przesadziła ze swoją ekspresją. Między innymi, w próbie nadania każdemu bohaterowi innego, charakterystycznego dla niego głosu.
Dodatkowo czytanie wszystkich wyrazów kończących się na -ia jako -yja irytowało niepomiernie - komedyja, kwestyja, koligacyja, licytacyja, waryjat, etc., etc.
I co gorsza, przez jakiś tydzień, sama nie mogłam się uwolnić od takiego myślenia i wiele razy wyrywało mi się żartobliwie do dzieci: kolacyja gotowa albo jaką masz lekcyję? ;)
I mimo iż obecnie w niewielu książkach można natrafić na tak wyrafinowane słowo jak - splin, 😉 to nie przetrwała próby czasu ta historyja.
Cała opowieść jest niestety tendencyjna i przewidywalna.
Postaci przerysowane do bólu. Kryształowo czyste, wzniosłe, nieskazitelne lub wyrachowane, interesowne i bezduszne. A najgorsza z nich wszystkich była ciotka Lavinia.
W dodatku lektorka chcąc wspiąć się na wyżyny przesadziła ze swoją ekspresją. Między innymi, w próbie nadania każdemu bohaterowi innego,...
1997
2022-12-08
2019-09-17
2009-01-01
Moje trzecie spotkanie z tą powieścią tym razem odbyło się w wersji audio. Już dawno nie słuchałam książki tak wspaniale zinterpretowanej i z tak świetnie dobranym tłem muzycznym. Danuta Stenka sprawiła, że po raz kolejny uznaję ten melodramat wszechczasów za arcydzieło i wiem, że gdy kiedyś wrócę do niego w wersji tradycyjnej, to podczas czytania, jak echo będzie towarzyszył mi głos aktorki.
Piękny język i potoczysty styl Mitchell sprawiają, że od lektury nie można się oderwać, tak samo jak od wielu podobnych jej monumentalnych czytadeł. Nawet mimo przerysowanych i denerwujących bohaterów, a może właśnie dzięki nim. 😉
WYZWANIE CZYTELNICZE V 2022
Przeczytam grubą książkę (mającą minimum 400 stron)
Moje trzecie spotkanie z tą powieścią tym razem odbyło się w wersji audio. Już dawno nie słuchałam książki tak wspaniale zinterpretowanej i z tak świetnie dobranym tłem muzycznym. Danuta Stenka sprawiła, że po raz kolejny uznaję ten melodramat wszechczasów za arcydzieło i wiem, że gdy kiedyś wrócę do niego w wersji tradycyjnej, to podczas czytania, jak echo będzie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2000-01-01
2022-07-31
Jak dobrze, że przygody z Zweigiem nie zaczęłam od "Amoku". Uprzednie oswojenie stylu i przyzwyczajenie się do specyficznego klimatu prozy tego pisarza pozwoliło spojrzeć na to opowiadanie bardziej świadomie, bo z perspektywy jego wcześniejszych utworów.
Erupcja uczuć głównego bohatera i jego fascynacja pewną tajemniczą kobietą sięgają tutaj zenitu. I nie byłoby może to zachowanie dziwne, pod warunkiem, że ta eskalacja nie nastąpiłaby w ciągu kilku chwil po spotkaniu obojga.
Dla mnie zachowanie doktora jest nieprawdopodobne i histeryczne, a sam doktor, im głębiej w las, coraz bardziej przywodził mi na myśl bohatera bajronicznego.
Za to tytuł jest strzałem w dziesiątkę, a napięcie jakie towarzyszy lekarzowi podczas całej historii, zostało bardzo udanie opisane. Zdecydowanie Zweig to mistrz piętrzenia słowem nerwowej atmosfery.
Koniec mnie trochę rozczarował, bo był zbyt oczywisty. Myślałam, że lekarz w roli strażnika czci, inaczej poradzi sobie z ostatecznym zatuszowaniem całej sprawy.
Myślę, że gdyby nie ten koniec byłoby siedem gwiazdek.
Jak dobrze, że przygody z Zweigiem nie zaczęłam od "Amoku". Uprzednie oswojenie stylu i przyzwyczajenie się do specyficznego klimatu prozy tego pisarza pozwoliło spojrzeć na to opowiadanie bardziej świadomie, bo z perspektywy jego wcześniejszych utworów.
Erupcja uczuć głównego bohatera i jego fascynacja pewną tajemniczą kobietą sięgają tutaj zenitu. I nie byłoby może to...
2022-07-30
„List od nieznajomej” był pierwszym poznanym przeze mnie tekstem autora, którego inne książki czekają od jakiegoś czasu na przeczytanie. Do sięgnięcia po niego zmobilizowało mnie lipcowe wyzwanie, na krótką książkę, oraz dostępność dwóch innych opowiadań, od których postanowiłam zacząć zgłębiać prozę Zweiga.
Ów tytułowy i zagadkowy list jest pomysłowo skonstruowany i z każdym kolejnym zdaniem rozbudza ciekawość czytelnika. Rodzi pytania. Zdumiewa siłą buzujących emocji i obsesji głównej bohaterki, która bez skrupułów i skrępowania przelewa na papier swoje uczucia i namiętności.
Po przeczytaniu zastanawiałam się, jak ta historia mogłaby wyglądać w dzisiejszym świecie social mediów. Czy udałoby się zachować tę tajemnicę tak długo?
Z tych trzech wysłuchanych przeze mnie opowiadań, list podobał mi się co prawda najmniej, ale nie na tyle mało, by na nim poprzestać poznawanie twórczości pisarza.
„List od nieznajomej” był pierwszym poznanym przeze mnie tekstem autora, którego inne książki czekają od jakiegoś czasu na przeczytanie. Do sięgnięcia po niego zmobilizowało mnie lipcowe wyzwanie, na krótką książkę, oraz dostępność dwóch innych opowiadań, od których postanowiłam zacząć zgłębiać prozę Zweiga.
Ów tytułowy i zagadkowy list jest pomysłowo skonstruowany i z...
1991-01-01
1991-01-01
1991-01-01
2009
1993-03-07
„Nikt nie mógł przypuszczać, że ta sztubacka zabawa skończy się moralnym upadkiem dla jednych, śmiercią dla drugich i zbrodnią dla trzecich”
Ale tak mniej więcej to wszystko się potoczyło.
Nie zamykałabym jednak tej powieści do szufladki gatunkowej z etykietą: kryminał. Jego cechy, owszem, występują, ale dopiero na samym końcu. I muszę przyznać, że Czechow zrobił na mnie wrażenie tą kryminalną końcówką.
Ten utwór to w dużej mierze psychologiczno - obyczajowy melodramat z kryminalnym zakończeniem. Ciekawie i intrygująco poprowadzonym.
Postaci iście reprezentatywne dla rosyjskiego społeczeństwa końca XIX wieku. Swoiste oryginały tamtych czasów, kiedy „pan to wciąż pan, a chłop – cham”.
Najwięcej poruszył mnie los Urbienina, jako, chyba jedynej w tej opowieści, od początku do końca, prawdziwie uczciwej i szczerej duszy.
Reszta to degrengolada. A Olga zdaje się być prostszą wersją pani Bovary. Jej wyrachowanie dobrze oddają słowa wypowiedziane przez hrabiego: „Najbardziej podoba się jej we mnie to, że jestem hrabią”.
Pojawił się też efekt déjà vu…
Jeden z bohaterów, Polak, Kajetan Przechocki– postać niesympatyczna, ewidentnie szara eminencja, od razu przywiódł na myśl pana Musiałowicza albo pana Wróblewskiego z „Braci Karamazow”. I ci Cyganie.
Bezpośrednio po lekturze obejrzałam ekranizację „Dramatu…” z 1978 roku w reżyserii Emila Loteanu ze wspaniałą muzyką Eugeniusza Dogi. Notabene filmu nominowanego do Złotej Palmy w Cannes, właśnie w roku 1978.
Ożywił on literacki obraz i przedstawił go w trójwymiarze, dzięki temu, to czego tekst nie dopowiedział film uwypuklił. Kreacje aktorskie – wyśmienite.
A jeżeli chodzi o Czechowa, to mimo wszystko wolę jego dramaty. 😉
„Nikt nie mógł przypuszczać, że ta sztubacka zabawa skończy się moralnym upadkiem dla jednych, śmiercią dla drugich i zbrodnią dla trzecich”
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAle tak mniej więcej to wszystko się potoczyło.
Nie zamykałabym jednak tej powieści do szufladki gatunkowej z etykietą: kryminał. Jego cechy, owszem, występują, ale dopiero na samym końcu. I muszę przyznać, że Czechow zrobił na mnie...