-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać357
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2016-09-08
2016-08-31
2016-07-18
2016-07-07
2016-07-11
2016-04-25
2016-03-13
2016-02-21
2016-02-21
2016-02-21
2016-01-25
Pierwsze spotkanie z tym autorem... Bardzo udane! Ogólnie czułam się, jakbym zażyła LSD i przeniosła do baśniowego świata pełnego wróżek i jednorożców, ale było to cudowne doznanie! LSD bez LSD! Można? Można!
Pierwsze spotkanie z tym autorem... Bardzo udane! Ogólnie czułam się, jakbym zażyła LSD i przeniosła do baśniowego świata pełnego wróżek i jednorożców, ale było to cudowne doznanie! LSD bez LSD! Można? Można!
Pokaż mimo to2015-12-27
2015-12-27
2015-12-27
2015-11-15
2015-10-17
2015-08-31
„Chemia śmierci” to książka, którą polecało mi już wiele osób. Dlatego nie zastanawiałam się zbyt długo nad tym, czy ją wypożyczyć, gdy uśmiechnęła się do mnie z bibliotecznej półki. Ba! Byłam tak zaciekawiona, że rzuciłam wszystko i od razu zabrałam się do lektury… i w taki właśnie sposób przepadłam na kilka godzin.
Młody doktor David Hunter przeprowadza się do małego miasteczka Manham. Wszyscy się tu znają, wieści szybko się rozchodzą, a ludzie są nieufni. Z czasem jednak przekonują się do zdolności młodego lekarza, jednak wciąż pozostaje on osobą nie do końca akceptowaną. Manham jest na pozór spokojnym miejscem… do dnia, w którym zostają znalezione zwłoki jednego z mieszkańców. Wkrótce okazuje się, że doktor Hunter jest jedyną osobą, która jest w stanie zidentyfikować zwłoki kobiety, ustalić czas i miejsce zgonu. Morderca nie śpi i giną kolejne kobiety, znajdywane zwłoki są w dziwny sposób okaleczone, wszystkiemu towarzyszą martwe zwierzęta… Z czym mieszkańcy Manham mają do czynienia?
Tak, zdecydowanie przepadłam. Owszem, przyznam szczerze, że po tak zachęcających opiniach podchodziłam do tej książki z wielkim zapałem i nadzieją, które w sumie nie zostały ugaszone. Spodziewałam się większej bomby, ale i tak jestem zadowolona z tego, co otrzymałam. Simon Beckett bardzo umiejętnie potrafi rozbudzać wyobraźnię i ciekawość czytelnika, znakomicie posługuje się faktami z zakresu antropologii sądowej i nie ma problemu ze stopniowaniem napięcia. Książka jest napakowana akcją, chociaż pojawiają się też chwile wytchnienia. Jednak z pewnością czytając tę powieść człowiek nie może się nudzić… może co najwyżej przymknąć oczy podczas kilku makabrycznych scen.
Doktor David Hunter jest typem bohatera, który lubię. Nieco zamknięty w sobie i tajemniczy, ale potrafiący wszystkich zaskoczyć swoją wiedzą i umiejętnościami. Sprawił, że ponownie obudziła się we mnie miłość do analiz i antropologii sądowej. Nie wiem, czy to normalne, że aż tak bardzo fascynuje mnie badanie zwłok, ale z chęcią zostałabym jego asystentką! Mimo że na pozór wydaje się być człowiekiem oziębłym, to nie raz ujawnia się jego druga strona – staje się troskliwy i opiekuńczy. Inni bohaterowie, którzy pojawiają się na kartach tej powieści są również dobrze wykreowani i stanowią gammę różnobarwnych postaci, urozmaicających fabułę. Każdy ma do odegrania swoją rolę i całość wypada znakomicie.
A teraz przejdźmy do sprawy najważniejszej – śledztwo i morderstwo. Cieszyłam się, gdy byłam już w połowie powieści i nadal nie wiedziałam, kto zabił. Jednak po kilku kolejnych stronach zaczęłam mieć już swoje podejrzenia i byłam przekonana, że rozwiązałam zagadkę. W tym momencie mój zapal do twórczości Becketta trochę opadł… ale pobudził się ponownie, gdy okazało się, że nie mam racji. I wtedy widziałam mordercę już w każdej postaci, która się pojawiała! Autor tak namieszał mi w głowie, że w końcu sama nie wiedziałam, kto jest tym psychopatą znęcającym się nad młodymi kobietami. A zaufajcie mi, to, co się działo podczas dni, w których je przetrzymywał zanim zadał cios ostateczny, nie było niczym przyjemnym. Moje śledztwo okazało się być sukcesem tylko w połowie i to już pod sam koniec książki.
„Chemia śmierci” to książka, która zdecydowanie zasługuje na te wszystkie pochlebne opinie, jakie do tej pory zdobyła. I ja dołączam się do grona osób, którym twórczość Simona Becketta przypadła do gustu i jestem przekonana, że sięgnę po jego kolejne powieści. Lekkie pióro, świetna konstrukcja zbrodni i bohater, którego poczynania śledzi się z przyjemnością. Książka godna uwagi, przeczytania i polecenia!
www.bookeaterreality.blogspot.com
„Chemia śmierci” to książka, którą polecało mi już wiele osób. Dlatego nie zastanawiałam się zbyt długo nad tym, czy ją wypożyczyć, gdy uśmiechnęła się do mnie z bibliotecznej półki. Ba! Byłam tak zaciekawiona, że rzuciłam wszystko i od razu zabrałam się do lektury… i w taki właśnie sposób przepadłam na kilka godzin.
Młody doktor David Hunter przeprowadza się do małego...
2015-09-07
W końcu udało mi się zapoznać z twórczością Jamesa Rollinsa! Nawiedziłam bibliotekę i tak wędrując pomiędzy regałami natknęłam się na jego powieści. Problem polegał na tym, którą wybrać, tym bardziej, że w domu na półce mam trzy jego powieści, ale należące do serii – a chciałam spróbować od pojedynczej powieści. Padło na „Amazonię”. Okazuje się, że Rollins idealnie wpasował się w moje gusta! Nie dość, że osadził akcję swojej powieści w dżungli amazońskiej, to są w niej elementy, za którymi przepadam – nauka, śledztwo, tajemnica, szamańska wiedza. Czego chcieć więcej? A no oczywiście dobrego tempa akcji, ciekawych bohaterów i wciągającej fabuły – na tych polach autor również mnie nie zawiódł. Książkę tę czytało mi się wyjątkowo dobrze, nie tylko ze względu na powyższe elementy, ale również w związku z tym, że język Jamesa Rollinsa jest naprawdę doskonały! Ta książka pozwoliła mi przenieść się do dżungli amazońskiej i stać się jednym z uczestników wyprawy, która nie była usłana różami. Autor w doskonały sposób rozwija fabułę i tak operuje rozgrywającymi się wydarzeniami, aby zachęcić czytelnika do dalszej lektury – być może pewne elementy jesteśmy w stanie przewidzieć, ale przyjemność czytania pozostaje niezmienna. Polecam!
www.bookeaterreality.blogspot.com
W końcu udało mi się zapoznać z twórczością Jamesa Rollinsa! Nawiedziłam bibliotekę i tak wędrując pomiędzy regałami natknęłam się na jego powieści. Problem polegał na tym, którą wybrać, tym bardziej, że w domu na półce mam trzy jego powieści, ale należące do serii – a chciałam spróbować od pojedynczej powieści. Padło na „Amazonię”. Okazuje się, że Rollins idealnie wpasował...
więcej Pokaż mimo to