Turecki pisarz, laureat Nagrody Nobla z dziedziny literatury w 2006. Wychował się w bogatej rodzinie. W młodości kształcił się na malarza. Ukończył American Robert College w Stambule, a następnie studiował architekturę na tamtejszej politechnice, jednak po trzech latach porzucił ją, jak i ambicje zostania artystą lub architektem. Później studiował również dziennikarstwo na Uniwersytecie w Stambule, lecz nigdy nie pracował jako dziennikarz. Od 23. roku życia zajmuje się wyłącznie pisarstwem. W jego kraju określa się go mianem komentatora społecznego, mimo iż sam uważa się za twórcę fikcji literackiej, bez skłonności politycznych. Należy do grona „oświeconych” intelektualistów tureckich, o nieortodoksyjnych poglądach religijnych, otwartych na integrację Turcji z Unią Europejską. Był pierwszym pisarzem świata muzułmańskiego, który publicznie potępił fatwę skazującą na śmierć Salmana Rushdiego.
W swoich książkach opisuje często kontakt kultur Wschodu i Zachodu. Jego twórczość przetłumaczono na ponad 40 języków.
Zasiadał w jury konkursu głównego na 60. MFF w Cannes (2007).http://www.orhanpamuk.net
Przy Pamuku nie jestem obiektywna, bo to jeden z moich ulubionych pisarzy. "Noce zarazy" nie są może najlepszą powieścią noblisty, ale Autor jak zwykle przenosi nas do innego świata przemycając fakty historyczne. Niesamowity jest fakt, że książka powstała przed pandemią (Autor rozpoczął jej pisanie w 2016),a okazała się tak aktualna.
Wymęczył mnie tym razem mój ulubiony pisarz. Na blisko ośmiuset stronach chciał pokazać meandry zdobywania i tracenia władzy, służalczość urzędników myloną z lojalnością, nacjonalizm oślepiający tak, że ludzie nie są zdolni do niczego rozsądnego. Najdobitniej zaś pokazał, że nadal są ludzie, którzy uważają, ze może i sa inne, nawet wartościowe religie, ale "nasza" jest i tak ta właściwa i prawdziwa.
Oczywiście, zaraza dżumy na wymyślonej śródziemnomorskiej wyspie Minger jest tylko dekoracja, może tą soczewka, dzięki której wszystko to ostrzej widać.
Pamuk stworzył niezwykle drobiazgowo wyspę, że wszystkim, co na takiej zamieszkałej od dawna wyspie jest - budynkami, ludźmi, historią, obyczajami itp. Jest w tym mistrzem. Ale całą historie opowiada nam narratorka, której minoderia, miejscami naiwność są irytujące.
Powieść jest rozwlekła, pełna dygresji, które po którejś kolejnej chce się omijać.
Temat, wciąż jakże aktualny jest dobry, ale gdyby zamiast 800 było np. 500 stron - powieść błyszczałaby i skrzyła się, jak wcześniejsze utwory tego pisarza.