-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2012-10
2012-12-03
2012-01-20
2012-03-28
Tytuł tej książki nie zachęcał mnie do sięgnięcia po nią, nieprzyjemnie mi się kojarzył. Ale treść okazała się ciekawa. Akcja dzieje się w XIX- wiecznej Anglii, w Edynburgu, a następnie w Afryce Południowej. Davina zostaje niesłusznie oskarżona o morderstwo własnego ojca. Sąd uniewinnia ją z braku dowodów, a to nie to samo, co orzeczenie "niewinna". Po procesie nie może znieść życia wśród ludzi kiedyś jej bliskich, a teraz patrzących na nią z lękiem i nieufnością. Postanawia wyjechać. Poznaje Rogera Lestranga, który ułatwia jej wraz z przyjaciółką wyjazd do Afryki Południowej, by pod zmienionym nazwiskiem mogła zacząć nowe życie. Davina ma nadzieję, że tam jej życie się ułoży, jednak wyjazd ten okazuje się dopiero początkiem kłopotów...
"Gniazdo węży" to romans ze zbrodnią w tle. Autorka umiejętnie buduje napięcie, tak, że z ciekawością czyta się dalej. Akcja toczy się wartko, momentami tylko ogrom intryg, w jakie zamieszani są bohaterowie, jest może trochę przesadzona. Brakowało mi też opisu uczuć i przeżyć głównej bohaterki Daviny. Spotykają ją bardzo trudne sytuacje życiowe, a to co wówczas czuła, zostało potraktowane przez autorkę raczej marginalnie. Jednak wciągająca fabuła sprawiła, że z przyjemnością przeczytałam tę książkę.
Tytuł tej książki nie zachęcał mnie do sięgnięcia po nią, nieprzyjemnie mi się kojarzył. Ale treść okazała się ciekawa. Akcja dzieje się w XIX- wiecznej Anglii, w Edynburgu, a następnie w Afryce Południowej. Davina zostaje niesłusznie oskarżona o morderstwo własnego ojca. Sąd uniewinnia ją z braku dowodów, a to nie to samo, co orzeczenie "niewinna". Po procesie nie może...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-10-01
2012-08-03
Zawsze można zacząć od początku, zostawić za sobą cienie przeszłości i zacząć żyć nowym dniem, pełnym nadziei i słońca. Nadziei i słońca odnalezionych w szczerze śmiejących się oczach drugiej osoby - nieznajomego, przyjaciela. Czasem potrzeba tak niewiele. Czasem zagubione, zbuntowane dziecko, które powoli staje się młodym człowiekiem potrzebuje tylko wyciągnięcia czyjejś ręki, drogowskazu pośród wielu dróg życia, nie zawsze dobrych i właściwych.
Krótka przypowieść o sile, jaka tkwi w każdym z nas. O mocy uśmiechu, przyjaźni, zaufania. O odnajdywaniu - siebie, świata, drugiego człowieka, życiowych prawd. Krótka, a jakże pełna treści. Wartościowej treści. Polecam.
Zawsze można zacząć od początku, zostawić za sobą cienie przeszłości i zacząć żyć nowym dniem, pełnym nadziei i słońca. Nadziei i słońca odnalezionych w szczerze śmiejących się oczach drugiej osoby - nieznajomego, przyjaciela. Czasem potrzeba tak niewiele. Czasem zagubione, zbuntowane dziecko, które powoli staje się młodym człowiekiem potrzebuje tylko wyciągnięcia czyjejś...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-04-15
Po "Zimistrza" sięgnęłam na chybił trafił i po przeczytaniu mogę powiedzieć, że to wcale nie był głupi wybór. Co prawda po lekturze nadal niewiele mi mówi wyrażenie "Świat Dysku", ale za to na kilka godzin wpadłam po uszy w niesamowity świat pełen wiedźm ze szpiczastymi kapeluszami i zabawnych niebieskich ludzików Nac Mac Feeglów, które pomagają Tiffany, początkującej czarownicy stawić czoła licznym niebezpieczeństwom. Jest tam nawet ser Horacy (dla mnie to totalny odjazd!).
Świat, jaki przedstawił Pratchett jest pełen baśniowości, magii i aluzji do... no właśnie do czego? Powiedziałabym, że do naszego ziemskiego, człowieczego świata. A poza tym ta lektura to bujanie w chmurach (albo raczej latanie ma miotle) i świetna zabawa.
Po "Zimistrza" sięgnęłam na chybił trafił i po przeczytaniu mogę powiedzieć, że to wcale nie był głupi wybór. Co prawda po lekturze nadal niewiele mi mówi wyrażenie "Świat Dysku", ale za to na kilka godzin wpadłam po uszy w niesamowity świat pełen wiedźm ze szpiczastymi kapeluszami i zabawnych niebieskich ludzików Nac Mac Feeglów, które pomagają Tiffany, początkującej...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-04-13
Spotkałam się ze skrajnie różnymi opiniami na temat tej książki, od zachwytów po ciętą krytykę, a że sama darzę Francję sympatią, postanowiłam sama się przekonać. No i okazało się, że wylądowałam prawie pośrodku, bo książka szczególnie mnie nie zachwyciła, ale nie była też najgorsza ze wszystkich, jakie czytałam. Dała się przeczytać, a nawet ze dwa razy się przy niej zaśmiałam. Stephen Clark nieźle szydzi z Francuzów, a przy tym wytyka wady samych Brytyjczyków. Nie można mu zarzucić przy tym braku wyczucia, moim zdaniem autor nie przekroczył cienkiej granicy, za którą jest już tylko wulgarność, jak zarzucają mu inni czytelnicy. Może i ten specyficzny humor balansuje na granicy dobrego smaku i wulgarności, ale jej nie przekracza, a to jest różnica. Książka z cyklu "lekka, łatwa i przyjemna". Czy dla wszystkich przyjemna, to już każdy musi sprawdzić sam.
Spotkałam się ze skrajnie różnymi opiniami na temat tej książki, od zachwytów po ciętą krytykę, a że sama darzę Francję sympatią, postanowiłam sama się przekonać. No i okazało się, że wylądowałam prawie pośrodku, bo książka szczególnie mnie nie zachwyciła, ale nie była też najgorsza ze wszystkich, jakie czytałam. Dała się przeczytać, a nawet ze dwa razy się przy niej...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-03-30
Aż wstyd się przyznać, ale to moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Chmielewskiej. Po lekturze "Lesia" mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie ostatnie. Roztargnionego, pełnego idiotycznych pomysłów architekta nie sposób nie polubić. Ta humorystyczna powieść składa się z trzech części, które przedstawiają niesamowite historie Lesia i jego kolegów z pracowni architektonicznej. Absurdalne przygody czterech bohaterów żyjących w PRL-owskich (absurdalnych) czasach bawią do łez. Lekkie pióro Chmielewskiej i świetny humor - do przeczytania jednym tchem. Polecam.
Aż wstyd się przyznać, ale to moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Chmielewskiej. Po lekturze "Lesia" mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie ostatnie. Roztargnionego, pełnego idiotycznych pomysłów architekta nie sposób nie polubić. Ta humorystyczna powieść składa się z trzech części, które przedstawiają niesamowite historie Lesia i jego kolegów z pracowni...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-03-20
Okładka może zmylić, bo wygląda jak typowy przewodnik turystyczny po Turcji, za to tytuł głosi, że to półprzewodnik. Obyczajowy. A w środku znalazłam Turcję od podszewki. Nie ma tu sucho podanych informacji, co zwiedzić czy jak gdzieś dojechać, za to autorki wspaniale oddały turecki klimat, tę "tureckość", którą same tak pokochały.
Autorki piszą o prawie wszystkich sprawach, poczynając od tureckich nałogów (chodzi tu o papierosy, ale i herbatę pitą litrami czy używanie telefonów komórkowych), poprzez turecką tolerancję, konformizm, patriotyzm, honor, turecki temperament, gościnność, sprawy damsko-męskie, stosunek Turków do zwierząt, a kończąc na radach dla tych, którzy chcą się samodzielnie nauczyć języka tureckiego (możliwe, autorka jest tego żywym przykładem!).
Muszę przyznać, że byłam przerażona czytając, jak się jeździ po tureckich ulicach (Turcy jeżdżą bardzo szybko, przy tym nagminnie łamią przepisy, praktycznie nie używają kierunkowskazów, zapinanie pasów uważają za fanaberię, wyprzedzanie na trzeciego czy jazda pod prąd to normalka). Z niedowierzaniem czytałam, jak wygląda praca w tureckim pojęciu (pracują dużo, długo i powoli, w międzyczasie robiąc dłuższe pogawędki przy herbacie czy załatwiając prywatne sprawy, w związku z czym sztucznie przedłuża się czas pracy). Przy jedzeniu dzielą się ze wszystkimi, nie do pomyślenia jest jedzenie w samotności. Zresztą Turcy no naród stadny, kochają gwar, rozmowy, wymieniają się przesadnymi grzecznościami, zawsze chętni do pomocy czy wyświadczenia komuś przysługi. Nie chcę za dużo zdradzać wszystkich tematów poruszonych w tej książce, zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję.
Na koniec dodam słowa autorek: "Zależało nam na tym, by naszą książką udowodnić, że sporo opinii i teorii dotyczących Turcji, także tych, które wyczytujemy w mediach – niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Czasami warto wszystko podzielić przez dwa, albo po prostu przymrużyć oko. A czasami najlepsza odpowiedź na pytanie o ten kraj zaczyna się od słowa „Zależy…”. Bo nic nie jest jasne i oczywiste.
Mamy nadzieję, że Ci, którzy Turcję lubią, odnajdą w naszej książce to, co najbardziej im się tam spodobało. Ci, którzy w Turcji nigdy nie byli, a chcieliby tam pojechać, może po lekturze się wreszcie odważą. Tych, którzy kochają Turcję jak drugą ojczyznę prosimy o wybaczenie, że nie napisałyśmy wszystkiego – wciąż ją odkrywamy."
Okładka może zmylić, bo wygląda jak typowy przewodnik turystyczny po Turcji, za to tytuł głosi, że to półprzewodnik. Obyczajowy. A w środku znalazłam Turcję od podszewki. Nie ma tu sucho podanych informacji, co zwiedzić czy jak gdzieś dojechać, za to autorki wspaniale oddały turecki klimat, tę "tureckość", którą same tak pokochały.
Autorki piszą o prawie wszystkich...
2012-03-01
"Świat według reportera" - to dobrze brzmi. Po takim tytule spodziewałam się dobrego reportażu, a dostałam historyjki o najlepszych francuskich restauracjach, najbogatszych restauratorach i sposobach szukania trufli... Owszem, napisane lekkim stylem, bardzo obrazowo, ze szczyptą humoru - to wszystko przyjemnie się czyta, ale autor skupia się prawie tylko na francuskiej kuchni lub ostatecznie wszystko do niej sprowadza. Nie przeczę, że dla Francuzów gotowanie i jedzenie odgrywa wielką rolę, pewnie nigdzie indziej nie celebruje się tak posiłków, ale Francja to nie tylko kuchnia.
Ta niewielka książeczka przyciąga kolorowymi zdjęciami (zdjęcia pochodzą ze ShutterStock i Wikipedii), jednak w treści, choć lekkiej i przyjemnej, nie ma nic odkrywczego. Mam wrażenie, że dostałam od Pana Kraśko odgrzewany kotlet ładnie podany na liściu zielonej sałaty. Smakuje przeciętnie.
"Świat według reportera" - to dobrze brzmi. Po takim tytule spodziewałam się dobrego reportażu, a dostałam historyjki o najlepszych francuskich restauracjach, najbogatszych restauratorach i sposobach szukania trufli... Owszem, napisane lekkim stylem, bardzo obrazowo, ze szczyptą humoru - to wszystko przyjemnie się czyta, ale autor skupia się prawie tylko na francuskiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-02-27
"Stambuł" to w pewnym sensie autobiografia. Autor z nostalgią wspomina swoje dzieciństwo i lata młodości, a wspomnienia te są nierozerwalnie związane ze Stambułem, w którym się urodził i spędził sporą część dorosłego życia.
Stambuł - miasto pełne smutku, melancholii, tureckiego "hüzün". Stambuł czarno-biały, zatopiony w stalowoszarym półmroku, skrywający wspaniałą osmańską architekturę przykrytą ubóstwem, brudem i zaniedbaniem. Bosfor, z którego można zobaczyć cały Stambuł z jego rozgardiaszem: meczetami, biednymi przedmieściami, mostami, minaretami, wieżami, ogrodami i gigantycznymi wieżowcami.
To nostalgiczny portret miasta i urzekająca opowieść o życiu pośród ruin bizantyjskiej, a potem osmańskiej cywilizacji. Książkę docenią zwłaszcza ci, którzy znają czy zwiedzili Stambuł. Dla pozostałych będzie to z pewnością fascynująca podróż w nieznane. Polecam.
"Stambuł" to w pewnym sensie autobiografia. Autor z nostalgią wspomina swoje dzieciństwo i lata młodości, a wspomnienia te są nierozerwalnie związane ze Stambułem, w którym się urodził i spędził sporą część dorosłego życia.
Stambuł - miasto pełne smutku, melancholii, tureckiego "hüzün". Stambuł czarno-biały, zatopiony w stalowoszarym półmroku, skrywający wspaniałą...
2012-02-20
"Zabójca z miasta moreli" to zbiór reportaży młodego polskiego dziennikarza, które zmienią wasze wyobrażenie o Turcji.
Co przeciętny Polak wie o współczesnej Turcji? Niejeden latem, z lustrzanką zawieszoną na szyi i słomkowym kapeluszu rozbija się po tureckich kurortach, pstryka zdjęcia na tle meczetów, kupuje pamiątki na tureckich bazarach, a na pytanie, z czym mu się kojarzy Turcja, odpowie: "z kebabem, słońcem i kawą po turecku". Tymczasem Szabłowski daje nam możliwość zobaczenia zupełnie innego, nieznanego oblicza tego niezwykłego kraju.
Najpierw płyniemy z autorem promem i przekraczamy granicę między Europą a Azją - Cieśninę Bosfor. „Płyniemy z Europy do Azji. Podróż zajmuje około kwadransa. Biznesmeni razem z żebrakami, kobiety w czadorach z kobietami w mini, niewierzący z imamami, prostytutki z derwiszami, święci z nieświętymi. Cała Turcja na jednym promie”. Turek pytany, czym jest dla niego ta cieśnina i przekraczanie granicy między dwoma kontynentami, wzrusza tylko ramionami. Cieśnina to cieśnina. Za to turecki poeta Tayfun trafia w sedno mówiąc, że każdy Turek ma w sobie taką cieśninę. "Każdy Turek tysiąc razy na dzień krąży między tradycją a nowoczesnością. Kapeluszem a czarczafem. Meczetem a dyskoteką. Unią Europejską a niechęcią do Unii Europejskiej."
"Graniczność ma swoje plusy. Turcy są kreatywni, szybko uczą się języków, w mig zjednują sobie ludzi z każdej szerokości geograficznej. Choć mają najgorsze położenie, jakie można sobie wyobrazić - graniczą z niespokojnymi Syrią, Iranem i Irakiem; są jednocześnie częścią Bliskiego Wschodu, Kaukazu i Bałkanów - umieją się dogadać niemal ze wszystkimi. Ale ta graniczność ma swoją cenę. Zachód uważa ich za fanatyków. Wschód - za sługusów Zachodu. Al-Kaida przeprowadza nad Bosforem zamachy, a Unia Europejska od pół wieku nie chce Turcji przyjąć. Bo za duża i zbyt obca kulturowo."
Szabłowski ukazuje Turcję rozdartą. Rozdartą i stojącą w rozkroku między religijną tradycją islamu a europejskim liberalizmem. Pokazuje tureckie realia: tradycję honorowych zabójstw kobiet, które jeszcze obecnie mają miejsce we wschodniej, prowincjonalnej części kraju ("To z miłości siostro"), kontrast kulturowy ("Imamowie i prezerwatywy"), opowiada jak poznać polityków po długości wąsów ("Wąsata republika") i co dla Turków znaczy postać Atatürka. W reportażach znajdziemy również polsko-turecką historię - o najwybitniejszym tureckim poecie, który nazywał się Borzęcki, ponadto dowiemy się o losie nielegalnych imigrantów tureckich przemycanych drogą morską do Grecji ("Czyściec Stambułu"). Wreszcie o tytułowym "zabójcy z miasta moreli" - Ali Ağcy, zamachowcu, który postrzelił polskiego papieża.
Szabłowski w swoich reportażach oddaje głos samym Turkom, nie zajmuje stanowiska, nie komentuje, zadaje im pytania i pozawala mówić. Przemierzając kraj dociera do kompletnie różnych osób i z rozmów z nimi wyłuskuje sedno. Oblicze Turcji, jakie obnaża czytelnikowi tej książki, może szokować i wywołać lekkie przerażenie, na pewno jednak zmienia przez to sposób postrzegania dzisiejszej Turcji i Turków. Warto przeczytać. Ja chcę więcej takich reportaży!
"Zabójca z miasta moreli" to zbiór reportaży młodego polskiego dziennikarza, które zmienią wasze wyobrażenie o Turcji.
Co przeciętny Polak wie o współczesnej Turcji? Niejeden latem, z lustrzanką zawieszoną na szyi i słomkowym kapeluszu rozbija się po tureckich kurortach, pstryka zdjęcia na tle meczetów, kupuje pamiątki na tureckich bazarach, a na pytanie, z czym mu się...
To było moje pierwsze spotkanie z Segalem, choć wcześniej słyszałam dużo pochlebnych słów o jego powieściach, a "Doktorzy" to już chyba legenda, podobnie jak "Love story". Akcja tego opasłego tomu rozpoczyna się w latach czterdziestych ubiegłego wieku, a kończy w latach siedemdziesiątych. Nie zniechęcajcie się liczbą stron. Wielowątkowa fabuła jest tak wciągająca, że te prawie osiemset stron czyta się jednym tchem. Autor w bardzo sugestywny sposób przedstawił życie kilku młodych ludzi wkraczających w medyczny świat w amerykańskiej rzeczywistości. Wszystkich ich cechowała ogromna wytrwałość w dążeniu do celu, odporność psychiczna, ambicja, pracowitość. Podobał mi się sposób przedstawienia różnorodnych fikcyjnych wątków powiązanych z faktami medycznymi, które działy się na świecie. Poza tym autor porusza wiele kwestii dotyczących trudnych wyborów, które lekarz musi dokonywać w swojej pracy, wyborów między dobrem a złem, często balansując na krawędzi życia i śmierci. Oprócz, a może raczej obok świata medycyny znajdziemy tu również normalne życie, przyjaźń, miłość, odwieczny konflikt pokoleń, różnorakie problemy społeczne, jak antysemityzm, rasizm, równouprawnienie kobiet.
"Nadaliśmy lekarzom status bogów i czcimy jak bóstwa, oddając im nasze ciała i dusze, nie mówiąc już o innych dobrach tego świata. A jednak - paradoksalnie - są to najbardziej podatni na ciosy i najwrażliwsi z ludzi." Ta powieść uświadamia, że lekarze są zwykłymi ludźmi, którzy w prywatnym życiu miewają takie same lub jeszcze większe problemy jak my sami.
To chwalenie powieści chciałabym zakończyć piękna puentą, słowami Paracelsusa "Fundamentalną podstawą medycyny jest miłość." Te słowa powinny wisieć w każdym szpitalu i każdej przychodni. Dla lekarzy i dla nas, pacjentów.
"Doktorów" polecam, pasjonująca lektura.
To było moje pierwsze spotkanie z Segalem, choć wcześniej słyszałam dużo pochlebnych słów o jego powieściach, a "Doktorzy" to już chyba legenda, podobnie jak "Love story". Akcja tego opasłego tomu rozpoczyna się w latach czterdziestych ubiegłego wieku, a kończy w latach siedemdziesiątych. Nie zniechęcajcie się liczbą stron. Wielowątkowa fabuła jest tak wciągająca, że te...
więcej Pokaż mimo to