-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant4
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać417
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2019-11-04
2019-11-04
2019-11-04
2019-11-04
2019-11-04
2019-11-04
2019-11-04
Pierwszy thriller psychologiczny autorki, która znana jest z książek wyciskających łzy, NA, YA? Coś nowego w dorobku Colleen Hoover? Biorę w ciemno. Ciekawość mnie zjadła i wiecie co? Nie zawiodłam się. "Coraz większy mrok", to bardzo dobra powieść. Z zaskakującym i zarazem szokującym zakończeniem - a takie tygryski lubią najbardziej. Prawda?
Książka od początku była intrygująca i chociaż podejrzewałam wiele rzeczy, to i tak to, jak Hoover zakończyła tę historię zaskoczyło mnie totalnie. Po przeczytaniu ostatniego słowa, długo zastanawiałam się nad tym wszystkim, co działo się w książce. Autorka zawile przedstawiła kilka wątków, jednak na ostatnich stronach powieści wszystko wyjaśniła, a wtedy ja musiałam sobie to wszystko poukładać.
Postaci, jakie poznajemy w książce "Coraz większy mrok" nie są jakoś wybitnie wykreowane - nie ma w nich niczego szczególnego - jednak, idealnie pasują do całości, można rzec, że są w punkt!
Główna bohaterka o imieniu Lowen, to taka szara, naiwna i wypłoszona myszka, którą autorka chciała (mam wrażenie) przedstawić, jako cwaną bestię. Niestety w moim odczuciu, nadal była tylko myszką. Za to kotem na pewno dobrze stworzonym, był Jeremy. Przystojny, inteligentny, śmiały i czuły mąż, który jest podejrzanie idealnym mężem, ojcem, opiekunem oraz w ogóle - mężczyzną. Ciekawą postacią na pewno jest Verity - czasami miałam ciary, kiedy czytałam książkę, a moja wyobraźnia działała na naprawdę wysokich obrotach w pewnych momentach związanych z tą postacią.
Bardzo podobałą mi się wielotorowa narracja. Dzięki takim zabiegom, lepiej poznajemy bohaterów. W tym przypadku po dróżkach teraźniejszości, prowadzą nas oczy Lowen, natomiast przeszłość pokazuje nam Verity. Łapałam się na tym, iż czasami ciężko było mi wybrać, która wersja jest bliższa prawdy. I przez te zawiłości zadawałam sobie wiele pytań. Dlaczego tak, a nie inaczej? Ale jak ona mogła to zrobić? I, czy ona to zrobiła? Komu wierzyć? Podczas czytania miałam tak wiele myśli naraz, że szok!
Reasumując... "Coraz większy mrok", to dobrze skonstruowany i klimatyczny thriller psychologiczny. Hoover może być dumna, bo niewątpliwie książka jej się udała. Jestem ciekawa kolejnych odsłon tej autorki. Polecam!
https://sol-shadowhunter.blogspot.com/
Pierwszy thriller psychologiczny autorki, która znana jest z książek wyciskających łzy, NA, YA? Coś nowego w dorobku Colleen Hoover? Biorę w ciemno. Ciekawość mnie zjadła i wiecie co? Nie zawiodłam się. "Coraz większy mrok", to bardzo dobra powieść. Z zaskakującym i zarazem szokującym zakończeniem - a takie tygryski lubią najbardziej. Prawda?
Książka od początku była...
Och! Jakie to było dobre. Tak, bardzo dobre fantasy. Przymierzałam się do zakupu tej książki w oryginale, bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, że zostanie wydana u nas. Nie wiem, jak mogło mi to umknąć. Tym bardziej się cieszę, że grupa wydawnicza Publicat postanowiła wydać tę perełkę. W dodatku w oryginalnej szacie graficznej. Podczas czytania "Dzieci krwi i kości" bawiłam się wyśmienicie. Niektórzy psioczyli na pewną przewidywalność czy schematyczność. A ja powiem Wam szczerze, nie zwróciłam na to uwagi! Ba! Uważam, że to będzie jedna z książek, jaką umieszczę w moim top 2019 r. jeśli chodzi o powieści fantastyczne. Tak, tak bardzo mi się podobała.
Mamy tutaj trzy główne postaci, chociaż trochę żałuję, że nie cztery, bo jednak Tzain też mógłby zostać wybrańcem autorki. Chciałabym poznać historię z jego punktu widzenia, tak, jak miało to miejsce w przypadku Amari, Zelie czy Inana. W końcu on przez cały czas towarzyszy reszcie i jest w każdej sytuacji wspominany. Niemniej, nie będę już na to marudzić, to taki mój maluteńki wywodzik.
Walka dobra ze złem? Tylko kto jest tym złym. Niby wszystko wydaje się jasne, ale... No właśnie, później okazuje się, że pojawia się wiele wątpliwości. Nie tylko w głowach czytelników, ale również w głowach samych bohaterów. Można by tutaj się pokusić o stwierdzenie: no tak, znowu dobro i zło, co za schemat. A jednak nie do końca, bo widzicie... W tej książce dzieje się naprawdę wiele. Nie można się nudzić podczas jej lektury i niby wydaje się, że coś wiemy, że czegoś jesteśmy pewni, a po chwili sami zadajemy sobie pytanie "czy aby na pewno?!". Nawet jeśli wziąć pod uwagę relacje między bohaterami, nie można powiedzieć, że są one schematyczne... Może tylko troszeczkę. Tak, ciut, ciut.
Świat pełen magii, ciekawych zwrotów akcji, barwnych postaci, wielu zagadek, walki o swoje prawa, o lepsze życie. Historia miłości, poświęcenia, przyjaźni i straty. To wszystko i wiele więcej, znajdziecie w książce Tomi Adeymi.
Jest to oczywiście fantasy młodzieżowe, ale ja jako dorosły czytelnik, który lubuje się w fantastyce bardziej dla dorosłych, bawiłam się wyśmienicie. Dlatego myślę, że spodoba się każdemu, kto rozpoczyna swoją przygodę z tym gatunkiem, ale również takim czytelnikom, którzy kochają fantasy. Myślę, że się nie zawiedziecie. Zakończenie zwiastuje kolejny tom, czy się nie mylę? Bardzo chciałabym przeczytać kontynuację. Oj, bardzo!
https://sol-shadowhunter.blogspot.com/2019/03/dzieci-krwi-i-kosci-tomi-adeyemi.html
Och! Jakie to było dobre. Tak, bardzo dobre fantasy. Przymierzałam się do zakupu tej książki w oryginale, bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, że zostanie wydana u nas. Nie wiem, jak mogło mi to umknąć. Tym bardziej się cieszę, że grupa wydawnicza Publicat postanowiła wydać tę perełkę. W dodatku w oryginalnej szacie graficznej. Podczas czytania "Dzieci krwi i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pamiętam, jak bardzo podobała mi się poprzednia powieść Leighton, zatytułowana "Jesteś moim zawsze". Pozwolę sobie tutaj przytoczyć moje słowa: Kolejna mocna i wzruszająca książka od wydawnictwa Filia. I to samo tyczy się "Jesteś moim teraz". Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo autorka zmieniła podejście do tej książki. Myślałam, że będzie to coś podobnego do poprzedniej jej powieści, ale nie! Tutaj jest ZUPEŁNIE INNA BAJKA. Cholernie dobra książka. Wciągnęła mnie w swoje odmęty tak, że przeczytałam ją w jeden dzień. Odsyłam Was do recenzji poprzedniej książki autorki [KLIK]
"Jesteś moim teraz", to urzekająca historia o poświęceniu, wielkiej, ponadczasowej i prawdziwej miłości nie tylko tej damsko-męskiej, lecz i matczynej. Historia o wybaczeniu, mocy prawdy...
Po prostu, opowieść o życiu, bowiem w życiu każdego z nas, właśnie takie rzeczy się dzieją. Wybaczamy tym, którzy nas skrzywdzili. Poświęcamy siebie, czas i wiele innych rzeczy dla tych, których kochamy. Obdarzamy najmocniejszym uczuciem osoby, które na to zasługują i pragniemy tego samego. Wierzymy, że będzie dobrze, chociaż życie często nas sprowadza do podejmowania myśli, czynów i decyzji, których niekoniecznie jesteśmy w stanie logicznie wytłumaczyć - "bo przecież tak będzie lepiej". Każdy z nas otrzymuje drugą szansę, a to jak ją wykorzystuje, to już jego indywidualna sprawa.
Ona - dziewczyna z dobrego domu, która nie ma łatwego życia. Musi podporządkować się matce
i apodyktycznemu ojczymowi. Z początku nie jest akceptowana w swojej szkole, ponieważ pochodzi z biednej rodziny, a to właśnie dzięki ponownemu związkowi matki, staje się dziewczyną z wyższych sfer. Zakochuje się w Nim. Chłopaku, który jest synem farmera. Ich miłość jest zakazana, a wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej...
Główną bohaterkę, której na imię Brinkley, poznajemy jako zagubioną dziewczynkę, która musi odnaleźć się w świecie, gdzie rządzi pieniądz i status społeczny. Ciężko jest jej się wpasować w ten świat. Nie może dogadać się z rówieśnikami, a rozumie ją tylko On. Dane James. Chłopak, z którym taka dziewczyna, jak ona, nie powinna się spoufalać. Jak możemy się domyśleć, jest wręcz przeciwnie. Obie te postaci ciągnie do siebie jak magnes. Śledzimy ich losy od czasu, kiedy są dzieciakami, do czasu, kiedy są dorośli. Jednak będąc nastolatkami popełniają wiele głupstw i muszą liczyć się z ich następstwami...
"Jesteś moim teraz", to książka która powinna spodobać się fanom romantycznych serii wydawnictwa Filia. Jestem pewna, że urzeknie ich ta historia. Jeśli szukacie, wciągającej, poruszającej, niecukierkowej i życiowej powieści, to powinniście sięgnąć właśnie po ten tytuł. Nie zawiedziecie się, bo ta książka jest naprawdę dobra.
Autor: Agnieszka D. o 13:25
Etykiety: book, cierpienie, Filia, Jesteś moim teraz, książka, Love matters, M. Leighton, miłość, poświęcenie, recenzja, recenzja książki, romans, strata, Wydawnictwo Filia
https://sol-shadowhunter.blogspot.com
Pamiętam, jak bardzo podobała mi się poprzednia powieść Leighton, zatytułowana "Jesteś moim zawsze". Pozwolę sobie tutaj przytoczyć moje słowa: Kolejna mocna i wzruszająca książka od wydawnictwa Filia. I to samo tyczy się "Jesteś moim teraz". Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo autorka zmieniła podejście do tej książki. Myślałam, że będzie to coś podobnego do poprzedniej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ha! Czy Wy widzicie tą koszmarnie straszną i jednocześnie rewelacyjnie dobraną do treści okładkę?! Już od samego patrzenia na nią, ma się ciary, a co dopiero po przeczytaniu tej książki. Ja jestem nią koszmarnie zachwycona! Ostatnią książką, która potrafiła mnie przerazić, był "Cmętarz Zwieżąt", autorstwa Stephena Kinga. Piszę o tym, ponieważ, to pierwsza książka, która sprawiała, że ogarniał mnie niepokój podczas lektury. Tak samo było tym razem z "Infekcją". Nadmienię, że jednak książka Mastertona była bardziej przerażająca od tej Kinga. I od momentu, kiedy ją przeczytałam... Prześladują mnie zakonnice! W telewizji, jakiś reportaż o zakonnicach. W gazecie artykuł i zdjęcia zakonnic. W kościele, ksiądz gada o zakonnicach. W radio wzmianka o kim? ha! Jakżeby inaczej, o zakonnicach. Oglądaliśmy horror o jakim tytule? No zgadnijcie: Zakonnica. Z tym, że akurat ten film okazał się niestety słaby. Wszędzie zakonnice!
Tak więc sami widzicie, zakonnice mnie prześladują! Grahamie Mastertonie, cóżeś mi uczynił?!
A teraz poważnie, przejdę do rzeczy. Infekcja już na samym starcie daje czytelnikowi takie mocne łupnięcie, że ten wie... iż nie będzie lekko. Domyśla się, że nie ma tutaj taryfy ulgowej. Ja np. po zerknięciu na okładkę i przeczytaniu pierwszej strony zastanawiałam się: Boże, co ja czytam?! I dlaczego to czytam?! I czytałam dalej, bo nie mogłam się oderwać. Chciałam więcej. Chciałam wiedzieć, dlaczego to się dzieje. Jak to się rozwinie. Jak potoczą się losy bohaterów i kim do cholery są te duchy! Czego chcą!
Autor rewelacyjnie stworzył tę książkę. Począwszy od charakterystycznych postaci, o których złego słowa powiedzieć i napisać nie mogę, które poprowadził przez treść tak lekko, że czytając książkę miałam wrażenie, jakbym oglądała bardzo dobry film. Przechodząc przez mrocznie skonstruowaną fabułę, a kończąc na budowaniu napięcia, grozy, niepokoju, niepewności i niesamowitej ciekawości.
Nawiedzenia, dziwne choroby, nieprzyjemne wizje, egzorcyzmy, duchy, klątwy, zemsta, zgorszenie, śmierć i przerażenie. To wszystko, a nawet więcej znajdziecie w "Infekcji" Mastertona. Ja wiem, że to jest 6 tom serii Manitou, a ja nie czytałam poprzednich. Jednak nie ma się czego obawiać, przynajmniej ja nie odczułam braku znajomości poprzednich tomów. I czytało mi się świetnie! Jeśli więc ma ktoś jakieś obiekcje przed sięgnięciem po "Infekcję", to mogę tylko podpowiedzieć, że nie ma potrzeby znać poprzednie tomy. Chociaż ja je pewnie kiedyś nadrobię z czystej ciekawości, czy są tak samo interesujące, jak tom szósty.
Zatem, cóż ja mogę rzec... Czytajcie, bójcie się i bądźcie zadowoleni z lektury. Niech zakonnice będą z Wami!
https://sol-shadowhunter.blogspot.com/
Ha! Czy Wy widzicie tą koszmarnie straszną i jednocześnie rewelacyjnie dobraną do treści okładkę?! Już od samego patrzenia na nią, ma się ciary, a co dopiero po przeczytaniu tej książki. Ja jestem nią koszmarnie zachwycona! Ostatnią książką, która potrafiła mnie przerazić, był "Cmętarz Zwieżąt", autorstwa Stephena Kinga. Piszę o tym, ponieważ, to pierwsza książka, która...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Bezbronne" w sieci są różnie oceniane. Ja zanim skończyłam je czytać dowiedziałam się, że są osoby, które twierdzą, iż książka jest słaba, tudzież bardzo słaba. I zastanowiłam się wtedy dlaczego te osoby tak uważają. Poszperałam w sieci i znalazłam między innymi informację, że książka z początku zapowiadała się dobrze, ale z biegiem fabuły była coraz słabsza. Ogromnie mnie to zdziwiło, gdyż ja odbierałam to zupełnie inaczej. To właśnie im dalej w las, tym lepiej. Wiem, że gusta są różne, więc nie będę nikogo przekonywać, iż moja racja jest najmojsza i najważniejsza. Niemniej proszę czytelników, którzy mieli zamiar sięgnąć po "Bezbronne", żeby nie rezygnowali z lektury pod wpływem tych negatywnych recenzji. Wypożyczcie książkę, przeczytajcie i wyróbcie sobie własne zdanie. Tyle słowem wstępu, a teraz podzielę się z Wami moimi odczuciami względem niniejszej powieści, a będą to same, ale nieprzesadzone pozytywy.
Cała recenzja na:
https://sol-shadowhunter.blogspot.com/2019/01/bezbronne-taylor-adams.html
"Bezbronne" w sieci są różnie oceniane. Ja zanim skończyłam je czytać dowiedziałam się, że są osoby, które twierdzą, iż książka jest słaba, tudzież bardzo słaba. I zastanowiłam się wtedy dlaczego te osoby tak uważają. Poszperałam w sieci i znalazłam między innymi informację, że książka z początku zapowiadała się dobrze, ale z biegiem fabuły była coraz słabsza. Ogromnie mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy tylko dotarła do mnie wiadomość o tym, iż wydawnictwo Otwarte wznawia wydanie cyklu o wikingach, wiedziałam, że prędzej czy później sięgnę po te książki. Cieszę się, że cykl wznowiono i, że może on cieszyć nasze oczy prostymi i jednocześnie pięknymi okładkami. Jednak nie okładki się liczą, lecz treść... A ta jest rewelacyjna!
Każdy, kto jest fanem serialu Wikingowie i w ogóle lubuje się w tych klimatach, nie przerażają go krwawe i brutalne opisy - powinien zapoznać się z cyklem Cornwell'a. Ja miałam okazję po raz pierwszy czytać historię młodego i odważnego Uhtreda i sądzę, że w pierwszej części znalazłam wszystko to, czego szukałam. Konkretnych i krwistych bohaterów, których autor wykreował tak, że po prostu palce lizać. Mają wszystko to, co wydaje mi się, powinni posiadać - charyzmę, siłę, odwagę i unikatowość. Autor postarał się o to, by każda z jego postaci była oryginalna i godna zapamiętania, bo chociaż często łamałam sobie język na wyczytywaniu ich imion, to dokładnie widziałam w wyobraźni do kogo dane imię należy i nie śmiałam go zapomnieć. Taki swoisty respekt.
Nie mogę nie wspomnieć o genialnej fabule książki. Głównego bohatera poznajemy jako narwanego i nieopierzonego dziedzica ziem, które zostają najechane przez dzikich wikingów. Podlotka, który ma ogromną odwagę postawić się przywódcy najeźdźców... Wspomnę, iż ów przywódca, któremu na imię Ragnar, odważył się zabić brata wspomnianego podlotka (Uhtreda) i (w zasadzie) nie tylko brata. Odważył się podnieść miecz na wojownika, który mógłby go zabić jednym machnięciem ręki BEZ MIECZA. Właśnie dlatego Ragnar postanowił zabrać młodego ze sobą, jako "jeńca", ponieważ dostrzegł w nim siłę, której brak niejednemu wojakowi. I wtedy akcja nabiera rozpędu tak bardzo wciągając czytelnika, że ten nie ma szans się od niej oderwać. Przynajmniej tak było w moim przypadku... Autor pokazuje czytelnikowi, że honor, męstwo, przysięga i rodzina jest wszystkim, co ważne. Chociaż wiele wodzi na pokuszenie naszego bohatera, ten ma mocny charakter i mądrze podejmuje decyzje.Bardzo fajne jest to, że główny bohater dorasta i mężnieje na naszych oczach, że razem z nim "żyjemy" na kartach powieści.
Bernard Cornwell rewelacyjnie opisuje przygotowania do walk, barwnie przedstawia całe batalie, które toczą się pomiędzy Duńczykami, a Anglikami. Nie mogłabym również zapomnieć o tym, żeby wspomnieć Wam, jak super w to wszystko wplątane są obyczaje i wierzenia wikingów, ale także ludu średniowiecznej Anglii. Myślę, że bez tego, ta książka nie byłaby tak samo dobra.
Z niecierpliwością czekam na drugi tom opowiadający nam losy wikingów. Jestem cholernie ciekawa, jak potoczy się historia młodego Uhtreda.
https://sol-shadowhunter.blogspot.com/2019/01/wojny-wikingow-ostatnie-krolestwo.html
Kiedy tylko dotarła do mnie wiadomość o tym, iż wydawnictwo Otwarte wznawia wydanie cyklu o wikingach, wiedziałam, że prędzej czy później sięgnę po te książki. Cieszę się, że cykl wznowiono i, że może on cieszyć nasze oczy prostymi i jednocześnie pięknymi okładkami. Jednak nie okładki się liczą, lecz treść... A ta jest rewelacyjna!
Każdy, kto jest fanem serialu Wikingowie...
Sadie. Książka mocna, pełna żalu i gorzkiej historii, która bardzo mnie ruszyła. Sadie. Imię dziewczyny, która przeszła przez piekło. Dziewczyny, która nie zaznała matczynej opieki i miłości. Zawsze sama musiała radzić sobie ze wszystkim, co podsunął jej los, a ten nie był łaskawy. Oj, nie był. Odważna, nieustraszona, smutna, przepełniona cierpieniem nastolatka, która była na celowniku zwyrodnialca. Zrobiła wszystko, by chronić młodszą siostrę, to jednak jej się nie udało, więc postanowiła wyznaczyć sprawiedliwość na własną rękę. Strata siostrzyczki przepełniła czarę goryczy... Świetna książka, kierowana do dojrzałego odbiorcy. I to zakończenie... ciągle myślę o tym zakończeniu.
@bookshunter_sol
Sadie. Książka mocna, pełna żalu i gorzkiej historii, która bardzo mnie ruszyła. Sadie. Imię dziewczyny, która przeszła przez piekło. Dziewczyny, która nie zaznała matczynej opieki i miłości. Zawsze sama musiała radzić sobie ze wszystkim, co podsunął jej los, a ten nie był łaskawy. Oj, nie był. Odważna, nieustraszona, smutna, przepełniona cierpieniem nastolatka, która była...
więcej Pokaż mimo to