rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Chciałam coś mocnego i to otrzymałam. "Sierociniec" walnął mnie prawym sierpowym i do teraz nie mogę się otrząsnąć po tym ciosie. Myślę sobie o tym, że tak kiedyś było. Pewnie dalej tak gdzieś się dzieje i będzie działo za przyzwoleniem ludzi wysoko postawionych.

Ależ autor mi sprzedał powieść. Ciężko się pozbierać i logicznie napisać tę recenzję. Ja ciąglę "czuję" ciężkość tej książki. Oblepiła mnie jak smoła. To było cholernie dobre! Począwszy od pomysłu, kreację nietuzinkowych postaci, po wykonanie i sam finisz. Naprawdę jestem ogromnie zadowolona z lektury. Mimo, iż temat, jaki w niej poruszono jest okropny, niesmaczny, ciężki i ah... szkoda gadać.

Auror przosi czytelnika w przeszłość. Do głębokiego PRL-u. Polski Ludowej, gdzie działy się okropne rzeczy. Dzieci samotne, pragnące miłości, domu i opieki, otrzymują bilet prosto do piekła. Nie chcę za bardzo się rozwodzić co i jak, bo jednak nie chciałabym nikomu czegoś zaspoilerować.

W samej notce od autora mamy wyjaśnione, że fikcyjna powieść poniekąd opiera się na faktach. Co jeszcze bardziej czyni ją wyjątkową i wyjątkowo poruszającą. Przemysław Kowalewski (tak brzydko napiszę) odwalił kawał dobrej roboty tworząc "Sierociniec". Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki i tak oto jest pierwsza mocna piąteczka w tym roku. Książka dla ludzi o mocnych nerwach. Zdecydowanie.

Współpraca reklamowa @wydawnictwofilia

Chciałam coś mocnego i to otrzymałam. "Sierociniec" walnął mnie prawym sierpowym i do teraz nie mogę się otrząsnąć po tym ciosie. Myślę sobie o tym, że tak kiedyś było. Pewnie dalej tak gdzieś się dzieje i będzie działo za przyzwoleniem ludzi wysoko postawionych.

Ależ autor mi sprzedał powieść. Ciężko się pozbierać i logicznie napisać tę recenzję. Ja ciąglę "czuję"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kojąca, spokojna, wzruszająca. Takimi trzema przymiotnikami opisałabym niniejszą pozycję. Bardzo rzadko czytam takie spokojne powieści. Bałam się, że w pewnym momencie, jeśli coś się nie "zadzieje", to będzie nudno, ale cóż...na pewno nie było nudno.

Hanka, główna bohaterka tej książki nie miała łatwo z miłością. Ale z drugiej strony sama sobie to wszystko komplikowała, jak tylko mogła. Oceniam ją jako trochę zahukaną i zagubioną kobietę. Dopiero kiedy pojawił się mały Adaś trochę ta pewność siebie ruszyła, ale nie jakoś bardzo. Niemniej bardzo ją polubiłam i kibicowałam jej do samego końca.

Stracić miłość swojego życia... Nawet sobie tego nie wyobrażam. A Hania straciła najważniejszą osobę w jej życiu i ciężko miała się po tym pozbierać. Później poznała swego przyszłego męża, który okazał się totalnym bucem, ale dał jej coś najlepszego w życiu. Dziecko. Cudownego chłopca, który był jej całym światem. Później miała perypetie z Ksawerym, ale tak autorka zamieszała, że trochę ją za to znielubiłam. Obstawałam za tym związkiem, a tutaj takie zaskoczenie! No cóż. Bohaterka w tej książce ma po prostu przekichane 🙊

Jeśli lubicie książki obyczajowe o trudach miłości, stracie i nowych początkach, to polecam Waszej uwadze "Ocalić siebie".

Współpraca reklamowa @wydawnictwofilia

Kojąca, spokojna, wzruszająca. Takimi trzema przymiotnikami opisałabym niniejszą pozycję. Bardzo rzadko czytam takie spokojne powieści. Bałam się, że w pewnym momencie, jeśli coś się nie "zadzieje", to będzie nudno, ale cóż...na pewno nie było nudno.

Hanka, główna bohaterka tej książki nie miała łatwo z miłością. Ale z drugiej strony sama sobie to wszystko komplikowała,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że niespodziewałam się tak zabawnej historii. Nastawiłam się na lekką książkę o miłości, a tutaj proszę, przy tym jeszcze była kupa śmiechu!

Ta książka to taka hotówa! Należy wspomnieć, że jest przeznaczona dla czytelników 18+, bo ja szczerze powiedziawszy nie przypuszczałam, że będzie ona aż tak pikantna.

Dani, to przebojowa, zapracowana biseksualna kobieta, która niewątpliwie wie, czego chce od życia i partnera/ki i naa pewno nie jest to romantyczny długotrwału związek. Zaf za to jest niepoprawnym romantykiem, słuchającym i czytającym romanse. Pragnie stałego związku, rodziny, dzieci. I pragnie też Dani. Ha! No cóż jedno drugie wyklucza 🙈

Jednak dochodzi do sytuacji, gdzie oboje wchodzą ze sobą w udawany związek. Ale czy na pewno jest on udawany? My jako czytelnicy wiemy, że nie. Niemniej sami bohaterowie usilnie się przekonują o tym, że to tymczasowe. I bawią się troszkę w kotka i myszkę. Co prowadzi do zabawnych dialogów i sytuacji. Dzięki czemu bawiłam się znakomicie!

Jest jednak coś, co mi się nie podobało. Może dlatego, że nie spodziewałam się aż tylu takich scen i dialogów? Całkiem możliwe. Chodzi mi o sceny erotyczne. Ja nie jestem fanką erotyków, więc jedna taka scena przejdzie, no może dwie lekkie, ale tutaj było jak dla mnie za ostro 🙊 Wolę pozostawić pole działania swojej wyobraźni, a nie mieć podane wszystko na tacy.

Podsumowując, bawiłam się naprawdę świetnie czytając "Zrozum to, Dani Brown". Zabawna, lekka i pikantna historia. Więc jeśli lubicie gorące i zabawne romanse, to ta książka jest dla Was!

Współpraca reklamowa: @czwartastrona

Muszę przyznać, że niespodziewałam się tak zabawnej historii. Nastawiłam się na lekką książkę o miłości, a tutaj proszę, przy tym jeszcze była kupa śmiechu!

Ta książka to taka hotówa! Należy wspomnieć, że jest przeznaczona dla czytelników 18+, bo ja szczerze powiedziawszy nie przypuszczałam, że będzie ona aż tak pikantna.

Dani, to przebojowa, zapracowana biseksualna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Confessio", co to była za książka 🙈 Budzaca masę skrajnych emocji. Przez wzruszenie, do złości. A główna bohaterka Paula, to naprawdę super wykreowana postać. Taka zwyczajna kobieta, która nie dość, że ma bardzo wymagającą pracę prokuratora, to jeszcze zmaga się z trudami bycia matką autystyczego pięciolatka. W dodatku samotną matką, bo jej były to taki typowy kretyn i maminsynek 🙈 Kiedyczytałam ich dialogi, to miałam ochotę rzucić książką. Ależ on mnie wkurzał! A postaci drugoplanowe wypadają słabo. Właściwie, to tylko Paula zapadła mi konkretnie w pamięć. A szkoda, bo myślałam, że autorka fajnie rozwinie wątek pewnego pana policjanta. No cóż, nie można mieć wszystkiego .

Pani prokurator trafiła się sprawa baaardzo nieprzyjemna. Znaleziono martwe roczne dziecko. Okazuje się, że to nie jest śmierć naturalna, pomimo iż dziecko urodziło się z ciężka chorobą. Kto zatem jest mordercą? Podejrzanych jest kilkoro.

"Confessio" Natalii Krauzer, a raczej kogoś, kto kryje się pod tym pseudonimem, pokazuje również (trochę słabo, ale jednak) jak wygląda praca prokuratora. Sporo trudności i pobocznych, brutalnych i nieprzyjemnych spraw wychodzących na światło dzienne przy prowadzeniu głownego śledztwa. Ja nie podołałabym takiemu zadaniu. To praca dla ludzi o mocnych nerwach. Jak doczytałam, autorka jest czynnym prokuratorem i tak, jak główna bohaterka - jest mamą chorego dziecka, więc podziwiam. Naprawdę.

Reasumując. Pomysł super. Poprowadzenie fabuły rownież dobre. Wątki poboczne? Można by je ciut bardziej rozbudować i byłoby miód malina. Tak samo, jeśli chodzi o drugoplanowe postaci. Jestem ciekawa czy będzie kolejny tom o naszej pani prokurator, bo chętnie poznałabym jej dalsze losy.

Czy polecam? Jak najbardziej tak. Oczywiście, jeśli lubicie takie wątki kryminalistyczne.

Współpraca reklamowa: @filiamrocznastrona

"Confessio", co to była za książka 🙈 Budzaca masę skrajnych emocji. Przez wzruszenie, do złości. A główna bohaterka Paula, to naprawdę super wykreowana postać. Taka zwyczajna kobieta, która nie dość, że ma bardzo wymagającą pracę prokuratora, to jeszcze zmaga się z trudami bycia matką autystyczego pięciolatka. W dodatku samotną matką, bo jej były to taki typowy kretyn i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ptasznik" to moja pierwsza książka autora, którą czytałam. Wiem jednak, że nie będzie ostatnią. Bardzo podoba mi się styl, jakim posługuje się w książce Marek Stelar.

Jeśli już sam początek zaczyna się intrygująco i mrocznie, to wiedz, że będzie to dobra książka. Oj tak. Klimacik jest naprawdę zacnie stworzony 👌 Poznajemy Henryka w dość interesującej sytuacji. Mężczyzna ma za sobą odsiadkę w więzieniu za zabójstwo. Odkąd wyszedł z wiezienia, żyje sobie spokojnie, nikomu nie wchodzi w paradę. Pragnie prostego życia. Aż tutaj nagle puk puk puk. Coś uderza w jego łódź.  Jak się później okazuje, jest to ktoś, a nie coś. I wtedy się zaczyna. Cała lawina nieszczęść i powrót do niechcianej przeszłości. 🤔 Albo to raczej przeszłość wraca do Henryka.

To tak w wielkim skrócie. 

Morderstwa, zamachy, intrygi, mafia, lewe interesy, kombinacje i do tego szczypta miłości. Dobrze skrojeni bohaterowie, zapadający w pamięć. Fajny styl autora... no cóż przepis idelny na dobry kryminał 👌

Czytając Ptasznika wczułam się w rolę detektywa. Kluczyła razem z bohaterami tejże książki. Tak samo, jak oni chciałam wiedzieć o co tutaj chodzi. Zastanawiałam się kto jest winny, kto mówi prawdę, a kto kłamie. I dlaczego takie to wszystko zagmatwane. Bawiłam się naprawdę dobrze podczas czytania tej książki.  Dlatego z przyjemnością polecam ją Waszej uwadze.

Współpraca reklamowa @filiamrocznastrona

Instagram: @niesiowe

"Ptasznik" to moja pierwsza książka autora, którą czytałam. Wiem jednak, że nie będzie ostatnią. Bardzo podoba mi się styl, jakim posługuje się w książce Marek Stelar.

Jeśli już sam początek zaczyna się intrygująco i mrocznie, to wiedz, że będzie to dobra książka. Oj tak. Klimacik jest naprawdę zacnie stworzony 👌 Poznajemy Henryka w dość interesującej sytuacji. Mężczyzna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sadie. Książka mocna, pełna żalu i gorzkiej historii, która bardzo mnie ruszyła. Sadie. Imię dziewczyny, która przeszła przez piekło. Dziewczyny, która nie zaznała matczynej opieki i miłości. Zawsze sama musiała radzić sobie ze wszystkim, co podsunął jej los, a ten nie był łaskawy. Oj, nie był. Odważna, nieustraszona, smutna, przepełniona cierpieniem nastolatka, która była na celowniku zwyrodnialca. Zrobiła wszystko, by chronić młodszą siostrę, to jednak jej się nie udało, więc postanowiła wyznaczyć sprawiedliwość na własną rękę. Strata siostrzyczki przepełniła czarę goryczy... Świetna książka, kierowana do dojrzałego odbiorcy. I to zakończenie... ciągle myślę o tym zakończeniu.

@bookshunter_sol

Sadie. Książka mocna, pełna żalu i gorzkiej historii, która bardzo mnie ruszyła. Sadie. Imię dziewczyny, która przeszła przez piekło. Dziewczyny, która nie zaznała matczynej opieki i miłości. Zawsze sama musiała radzić sobie ze wszystkim, co podsunął jej los, a ten nie był łaskawy. Oj, nie był. Odważna, nieustraszona, smutna, przepełniona cierpieniem nastolatka, która była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy thriller psychologiczny autorki, która znana jest z książek wyciskających łzy, NA, YA? Coś nowego w dorobku Colleen Hoover? Biorę w ciemno. Ciekawość mnie zjadła i wiecie co? Nie zawiodłam się. "Coraz większy mrok", to bardzo dobra powieść. Z zaskakującym i zarazem szokującym zakończeniem - a takie tygryski lubią najbardziej. Prawda?

Książka od początku była intrygująca i chociaż podejrzewałam wiele rzeczy, to i tak to, jak Hoover zakończyła tę historię zaskoczyło mnie totalnie. Po przeczytaniu ostatniego słowa, długo zastanawiałam się nad tym wszystkim, co działo się w książce. Autorka zawile przedstawiła kilka wątków, jednak na ostatnich stronach powieści wszystko wyjaśniła, a wtedy ja musiałam sobie to wszystko poukładać.

Postaci, jakie poznajemy w książce "Coraz większy mrok" nie są jakoś wybitnie wykreowane - nie ma w nich niczego szczególnego - jednak, idealnie pasują do całości, można rzec, że są w punkt!
Główna bohaterka o imieniu Lowen, to taka szara, naiwna i wypłoszona myszka, którą autorka chciała (mam wrażenie) przedstawić, jako cwaną bestię. Niestety w moim odczuciu, nadal była tylko myszką. Za to kotem na pewno dobrze stworzonym, był Jeremy. Przystojny, inteligentny, śmiały i czuły mąż, który jest podejrzanie idealnym mężem, ojcem, opiekunem oraz w ogóle - mężczyzną. Ciekawą postacią na pewno jest Verity - czasami miałam ciary, kiedy czytałam książkę, a moja wyobraźnia działała na naprawdę wysokich obrotach w pewnych momentach związanych z tą postacią.

Bardzo podobałą mi się wielotorowa narracja. Dzięki takim zabiegom, lepiej poznajemy bohaterów. W tym przypadku po dróżkach teraźniejszości, prowadzą nas oczy Lowen, natomiast przeszłość pokazuje nam Verity. Łapałam się na tym, iż czasami ciężko było mi wybrać, która wersja jest bliższa prawdy. I przez te zawiłości zadawałam sobie wiele pytań. Dlaczego tak, a nie inaczej? Ale jak ona mogła to zrobić? I, czy ona to zrobiła? Komu wierzyć? Podczas czytania miałam tak wiele myśli naraz, że szok!

Reasumując... "Coraz większy mrok", to dobrze skonstruowany i klimatyczny thriller psychologiczny. Hoover może być dumna, bo niewątpliwie książka jej się udała. Jestem ciekawa kolejnych odsłon tej autorki. Polecam!

https://sol-shadowhunter.blogspot.com/

Pierwszy thriller psychologiczny autorki, która znana jest z książek wyciskających łzy, NA, YA? Coś nowego w dorobku Colleen Hoover? Biorę w ciemno. Ciekawość mnie zjadła i wiecie co? Nie zawiodłam się. "Coraz większy mrok", to bardzo dobra powieść. Z zaskakującym i zarazem szokującym zakończeniem - a takie tygryski lubią najbardziej. Prawda?

Książka od początku była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Och! Jakie to było dobre. Tak, bardzo dobre fantasy. Przymierzałam się do zakupu tej książki w oryginale, bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, że zostanie wydana u nas. Nie wiem, jak mogło mi to umknąć. Tym bardziej się cieszę, że grupa wydawnicza Publicat postanowiła wydać tę perełkę. W dodatku w oryginalnej szacie graficznej. Podczas czytania "Dzieci krwi i kości" bawiłam się wyśmienicie. Niektórzy psioczyli na pewną przewidywalność czy schematyczność. A ja powiem Wam szczerze, nie zwróciłam na to uwagi! Ba! Uważam, że to będzie jedna z książek, jaką umieszczę w moim top 2019 r. jeśli chodzi o powieści fantastyczne. Tak, tak bardzo mi się podobała.

Mamy tutaj trzy główne postaci, chociaż trochę żałuję, że nie cztery, bo jednak Tzain też mógłby zostać wybrańcem autorki. Chciałabym poznać historię z jego punktu widzenia, tak, jak miało to miejsce w przypadku Amari, Zelie czy Inana. W końcu on przez cały czas towarzyszy reszcie i jest w każdej sytuacji wspominany. Niemniej, nie będę już na to marudzić, to taki mój maluteńki wywodzik.

Walka dobra ze złem? Tylko kto jest tym złym. Niby wszystko wydaje się jasne, ale... No właśnie, później okazuje się, że pojawia się wiele wątpliwości. Nie tylko w głowach czytelników, ale również w głowach samych bohaterów. Można by tutaj się pokusić o stwierdzenie: no tak, znowu dobro i zło, co za schemat. A jednak nie do końca, bo widzicie... W tej książce dzieje się naprawdę wiele. Nie można się nudzić podczas jej lektury i niby wydaje się, że coś wiemy, że czegoś jesteśmy pewni, a po chwili sami zadajemy sobie pytanie "czy aby na pewno?!". Nawet jeśli wziąć pod uwagę relacje między bohaterami, nie można powiedzieć, że są one schematyczne... Może tylko troszeczkę. Tak, ciut, ciut.

Świat pełen magii, ciekawych zwrotów akcji, barwnych postaci, wielu zagadek, walki o swoje prawa, o lepsze życie. Historia miłości, poświęcenia, przyjaźni i straty. To wszystko i wiele więcej, znajdziecie w książce Tomi Adeymi.

Jest to oczywiście fantasy młodzieżowe, ale ja jako dorosły czytelnik, który lubuje się w fantastyce bardziej dla dorosłych, bawiłam się wyśmienicie. Dlatego myślę, że spodoba się każdemu, kto rozpoczyna swoją przygodę z tym gatunkiem, ale również takim czytelnikom, którzy kochają fantasy. Myślę, że się nie zawiedziecie. Zakończenie zwiastuje kolejny tom, czy się nie mylę? Bardzo chciałabym przeczytać kontynuację. Oj, bardzo!

https://sol-shadowhunter.blogspot.com/2019/03/dzieci-krwi-i-kosci-tomi-adeyemi.html

Och! Jakie to było dobre. Tak, bardzo dobre fantasy. Przymierzałam się do zakupu tej książki w oryginale, bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, że zostanie wydana u nas. Nie wiem, jak mogło mi to umknąć. Tym bardziej się cieszę, że grupa wydawnicza Publicat postanowiła wydać tę perełkę. W dodatku w oryginalnej szacie graficznej. Podczas czytania "Dzieci krwi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pamiętam, jak bardzo podobała mi się poprzednia powieść Leighton, zatytułowana "Jesteś moim zawsze". Pozwolę sobie tutaj przytoczyć moje słowa: Kolejna mocna i wzruszająca książka od wydawnictwa Filia. I to samo tyczy się "Jesteś moim teraz". Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo autorka zmieniła podejście do tej książki. Myślałam, że będzie to coś podobnego do poprzedniej jej powieści, ale nie! Tutaj jest ZUPEŁNIE INNA BAJKA. Cholernie dobra książka. Wciągnęła mnie w swoje odmęty tak, że przeczytałam ją w jeden dzień. Odsyłam Was do recenzji poprzedniej książki autorki [KLIK]

"Jesteś moim teraz", to urzekająca historia o poświęceniu, wielkiej, ponadczasowej i prawdziwej miłości nie tylko tej damsko-męskiej, lecz i matczynej. Historia o wybaczeniu, mocy prawdy...
Po prostu, opowieść o życiu, bowiem w życiu każdego z nas, właśnie takie rzeczy się dzieją. Wybaczamy tym, którzy nas skrzywdzili. Poświęcamy siebie, czas i wiele innych rzeczy dla tych, których kochamy. Obdarzamy najmocniejszym uczuciem osoby, które na to zasługują i pragniemy tego samego. Wierzymy, że będzie dobrze, chociaż życie często nas sprowadza do podejmowania myśli, czynów i decyzji, których niekoniecznie jesteśmy w stanie logicznie wytłumaczyć - "bo przecież tak będzie lepiej". Każdy z nas otrzymuje drugą szansę, a to jak ją wykorzystuje, to już jego indywidualna sprawa.

Ona - dziewczyna z dobrego domu, która nie ma łatwego życia. Musi podporządkować się matce
i apodyktycznemu ojczymowi. Z początku nie jest akceptowana w swojej szkole, ponieważ pochodzi z biednej rodziny, a to właśnie dzięki ponownemu związkowi matki, staje się dziewczyną z wyższych sfer. Zakochuje się w Nim. Chłopaku, który jest synem farmera. Ich miłość jest zakazana, a wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej...

Główną bohaterkę, której na imię Brinkley, poznajemy jako zagubioną dziewczynkę, która musi odnaleźć się w świecie, gdzie rządzi pieniądz i status społeczny. Ciężko jest jej się wpasować w ten świat. Nie może dogadać się z rówieśnikami, a rozumie ją tylko On. Dane James. Chłopak, z którym taka dziewczyna, jak ona, nie powinna się spoufalać. Jak możemy się domyśleć, jest wręcz przeciwnie. Obie te postaci ciągnie do siebie jak magnes. Śledzimy ich losy od czasu, kiedy są dzieciakami, do czasu, kiedy są dorośli. Jednak będąc nastolatkami popełniają wiele głupstw i muszą liczyć się z ich następstwami...

"Jesteś moim teraz", to książka która powinna spodobać się fanom romantycznych serii wydawnictwa Filia. Jestem pewna, że urzeknie ich ta historia. Jeśli szukacie, wciągającej, poruszającej, niecukierkowej i życiowej powieści, to powinniście sięgnąć właśnie po ten tytuł. Nie zawiedziecie się, bo ta książka jest naprawdę dobra.
Autor: Agnieszka D. o 13:25
Etykiety: book, cierpienie, Filia, Jesteś moim teraz, książka, Love matters, M. Leighton, miłość, poświęcenie, recenzja, recenzja książki, romans, strata, Wydawnictwo Filia

https://sol-shadowhunter.blogspot.com

Pamiętam, jak bardzo podobała mi się poprzednia powieść Leighton, zatytułowana "Jesteś moim zawsze". Pozwolę sobie tutaj przytoczyć moje słowa: Kolejna mocna i wzruszająca książka od wydawnictwa Filia. I to samo tyczy się "Jesteś moim teraz". Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo autorka zmieniła podejście do tej książki. Myślałam, że będzie to coś podobnego do poprzedniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ha! Czy Wy widzicie tą koszmarnie straszną i jednocześnie rewelacyjnie dobraną do treści okładkę?! Już od samego patrzenia na nią, ma się ciary, a co dopiero po przeczytaniu tej książki. Ja jestem nią koszmarnie zachwycona! Ostatnią książką, która potrafiła mnie przerazić, był "Cmętarz Zwieżąt", autorstwa Stephena Kinga. Piszę o tym, ponieważ, to pierwsza książka, która sprawiała, że ogarniał mnie niepokój podczas lektury. Tak samo było tym razem z "Infekcją". Nadmienię, że jednak książka Mastertona była bardziej przerażająca od tej Kinga. I od momentu, kiedy ją przeczytałam... Prześladują mnie zakonnice! W telewizji, jakiś reportaż o zakonnicach. W gazecie artykuł i zdjęcia zakonnic. W kościele, ksiądz gada o zakonnicach. W radio wzmianka o kim? ha! Jakżeby inaczej, o zakonnicach. Oglądaliśmy horror o jakim tytule? No zgadnijcie: Zakonnica. Z tym, że akurat ten film okazał się niestety słaby. Wszędzie zakonnice!

Tak więc sami widzicie, zakonnice mnie prześladują! Grahamie Mastertonie, cóżeś mi uczynił?!

A teraz poważnie, przejdę do rzeczy. Infekcja już na samym starcie daje czytelnikowi takie mocne łupnięcie, że ten wie... iż nie będzie lekko. Domyśla się, że nie ma tutaj taryfy ulgowej. Ja np. po zerknięciu na okładkę i przeczytaniu pierwszej strony zastanawiałam się: Boże, co ja czytam?! I dlaczego to czytam?! I czytałam dalej, bo nie mogłam się oderwać. Chciałam więcej. Chciałam wiedzieć, dlaczego to się dzieje. Jak to się rozwinie. Jak potoczą się losy bohaterów i kim do cholery są te duchy! Czego chcą!

Autor rewelacyjnie stworzył tę książkę. Począwszy od charakterystycznych postaci, o których złego słowa powiedzieć i napisać nie mogę, które poprowadził przez treść tak lekko, że czytając książkę miałam wrażenie, jakbym oglądała bardzo dobry film. Przechodząc przez mrocznie skonstruowaną fabułę, a kończąc na budowaniu napięcia, grozy, niepokoju, niepewności i niesamowitej ciekawości.

Nawiedzenia, dziwne choroby, nieprzyjemne wizje, egzorcyzmy, duchy, klątwy, zemsta, zgorszenie, śmierć i przerażenie. To wszystko, a nawet więcej znajdziecie w "Infekcji" Mastertona. Ja wiem, że to jest 6 tom serii Manitou, a ja nie czytałam poprzednich. Jednak nie ma się czego obawiać, przynajmniej ja nie odczułam braku znajomości poprzednich tomów. I czytało mi się świetnie! Jeśli więc ma ktoś jakieś obiekcje przed sięgnięciem po "Infekcję", to mogę tylko podpowiedzieć, że nie ma potrzeby znać poprzednie tomy. Chociaż ja je pewnie kiedyś nadrobię z czystej ciekawości, czy są tak samo interesujące, jak tom szósty.

Zatem, cóż ja mogę rzec... Czytajcie, bójcie się i bądźcie zadowoleni z lektury. Niech zakonnice będą z Wami!

https://sol-shadowhunter.blogspot.com/

Ha! Czy Wy widzicie tą koszmarnie straszną i jednocześnie rewelacyjnie dobraną do treści okładkę?! Już od samego patrzenia na nią, ma się ciary, a co dopiero po przeczytaniu tej książki. Ja jestem nią koszmarnie zachwycona! Ostatnią książką, która potrafiła mnie przerazić, był "Cmętarz Zwieżąt", autorstwa Stephena Kinga. Piszę o tym, ponieważ, to pierwsza książka, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Bezbronne" w sieci są różnie oceniane. Ja zanim skończyłam je czytać dowiedziałam się, że są osoby, które twierdzą, iż książka jest słaba, tudzież bardzo słaba. I zastanowiłam się wtedy dlaczego te osoby tak uważają. Poszperałam w sieci i znalazłam między innymi informację, że książka z początku zapowiadała się dobrze, ale z biegiem fabuły była coraz słabsza. Ogromnie mnie to zdziwiło, gdyż ja odbierałam to zupełnie inaczej. To właśnie im dalej w las, tym lepiej. Wiem, że gusta są różne, więc nie będę nikogo przekonywać, iż moja racja jest najmojsza i najważniejsza. Niemniej proszę czytelników, którzy mieli zamiar sięgnąć po "Bezbronne", żeby nie rezygnowali z lektury pod wpływem tych negatywnych recenzji. Wypożyczcie książkę, przeczytajcie i wyróbcie sobie własne zdanie. Tyle słowem wstępu, a teraz podzielę się z Wami moimi odczuciami względem niniejszej powieści, a będą to same, ale nieprzesadzone pozytywy.

Cała recenzja na:
https://sol-shadowhunter.blogspot.com/2019/01/bezbronne-taylor-adams.html

"Bezbronne" w sieci są różnie oceniane. Ja zanim skończyłam je czytać dowiedziałam się, że są osoby, które twierdzą, iż książka jest słaba, tudzież bardzo słaba. I zastanowiłam się wtedy dlaczego te osoby tak uważają. Poszperałam w sieci i znalazłam między innymi informację, że książka z początku zapowiadała się dobrze, ale z biegiem fabuły była coraz słabsza. Ogromnie mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy tylko dotarła do mnie wiadomość o tym, iż wydawnictwo Otwarte wznawia wydanie cyklu o wikingach, wiedziałam, że prędzej czy później sięgnę po te książki. Cieszę się, że cykl wznowiono i, że może on cieszyć nasze oczy prostymi i jednocześnie pięknymi okładkami. Jednak nie okładki się liczą, lecz treść... A ta jest rewelacyjna!

Każdy, kto jest fanem serialu Wikingowie i w ogóle lubuje się w tych klimatach, nie przerażają go krwawe i brutalne opisy - powinien zapoznać się z cyklem Cornwell'a. Ja miałam okazję po raz pierwszy czytać historię młodego i odważnego Uhtreda i sądzę, że w pierwszej części znalazłam wszystko to, czego szukałam. Konkretnych i krwistych bohaterów, których autor wykreował tak, że po prostu palce lizać. Mają wszystko to, co wydaje mi się, powinni posiadać - charyzmę, siłę, odwagę i unikatowość. Autor postarał się o to, by każda z jego postaci była oryginalna i godna zapamiętania, bo chociaż często łamałam sobie język na wyczytywaniu ich imion, to dokładnie widziałam w wyobraźni do kogo dane imię należy i nie śmiałam go zapomnieć. Taki swoisty respekt.

Nie mogę nie wspomnieć o genialnej fabule książki. Głównego bohatera poznajemy jako narwanego i nieopierzonego dziedzica ziem, które zostają najechane przez dzikich wikingów. Podlotka, który ma ogromną odwagę postawić się przywódcy najeźdźców... Wspomnę, iż ów przywódca, któremu na imię Ragnar, odważył się zabić brata wspomnianego podlotka (Uhtreda) i (w zasadzie) nie tylko brata. Odważył się podnieść miecz na wojownika, który mógłby go zabić jednym machnięciem ręki BEZ MIECZA. Właśnie dlatego Ragnar postanowił zabrać młodego ze sobą, jako "jeńca", ponieważ dostrzegł w nim siłę, której brak niejednemu wojakowi. I wtedy akcja nabiera rozpędu tak bardzo wciągając czytelnika, że ten nie ma szans się od niej oderwać. Przynajmniej tak było w moim przypadku... Autor pokazuje czytelnikowi, że honor, męstwo, przysięga i rodzina jest wszystkim, co ważne. Chociaż wiele wodzi na pokuszenie naszego bohatera, ten ma mocny charakter i mądrze podejmuje decyzje.Bardzo fajne jest to, że główny bohater dorasta i mężnieje na naszych oczach, że razem z nim "żyjemy" na kartach powieści.

Bernard Cornwell rewelacyjnie opisuje przygotowania do walk, barwnie przedstawia całe batalie, które toczą się pomiędzy Duńczykami, a Anglikami. Nie mogłabym również zapomnieć o tym, żeby wspomnieć Wam, jak super w to wszystko wplątane są obyczaje i wierzenia wikingów, ale także ludu średniowiecznej Anglii. Myślę, że bez tego, ta książka nie byłaby tak samo dobra.

Z niecierpliwością czekam na drugi tom opowiadający nam losy wikingów. Jestem cholernie ciekawa, jak potoczy się historia młodego Uhtreda.

https://sol-shadowhunter.blogspot.com/2019/01/wojny-wikingow-ostatnie-krolestwo.html

Kiedy tylko dotarła do mnie wiadomość o tym, iż wydawnictwo Otwarte wznawia wydanie cyklu o wikingach, wiedziałam, że prędzej czy później sięgnę po te książki. Cieszę się, że cykl wznowiono i, że może on cieszyć nasze oczy prostymi i jednocześnie pięknymi okładkami. Jednak nie okładki się liczą, lecz treść... A ta jest rewelacyjna!

Każdy, kto jest fanem serialu Wikingowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książką 48 byłam zaintrygowana od samego początku. Po prostu czułam, że jest to coś dla mnie. Czułam, że będzie to naprawdę świetna, wciągająca i mrożąca krew w żyłach historia. I co? Ha! I nie pomyliłam się, ani trochę. Coraz częściej sięgam po rozbudowane, mocne, konkretne kryminały i thrillery. Nie każdy spełnia moje oczekiwania. Nie każdy zapiera dech czy wzbudza niepokój. Natomiast 48 niewątpliwie do takich należy. Cholernie dobra książka.

Poznajemy portret psychologiczny mordercy, który jest niebywale inteligentny, opanowany i ewidentnie chory na umyśle. Inaczej nie zrobiłby tego, co robił. Autor rewelacyjnie przedstawił nam czarny charakter swojej powieści. Jestem pod wrażeniem tego, jak dopracował najmniejsze szczególiki tj. przeszłość bohatera, jego tok myślenia, pobudki do działania, przemyślane scenariusze zbrodni. Po prostu wsio, wsio, wsio! Na pochwałę zasługują również inne postaci. Jak Sabine, która nie zna słów „nie wolno/nie możesz tego zrobić/absolutnie zabronione”. Kobieta jest przebiegła i mądra. Wie co ma myśleć i nie da sobie narzucić zdania innych. Jednak bardziej niż Sabine w pamięci zapadła mi postać pewnego bardzo, ale to bardzo specyficznego Holendra, który po prostu rozwala system. Uśmiałam się czytając niektóre wydarzenia. Naprawdę Maarten Sneijder, o! Przepraszam za ten nietakt… Maarten S. Sneijder (jak przeczytacie, to będziecie wiedzieć o co chodzi), to kawał dobrej i charyzmatycznej postaci. Jest inna niż wszystkie, jakie do tej pory dane mi było poznać. Nie mogę również zapomnieć o Helen, która w tej książce odegrała kluczową rolę. Jednak dlaczego kluczową rolę? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Książka pomimo swojej ciężkiej tematyki (no sprawy morderstw nie są łatwe, prawda?), jest tak napisana, że przez treść się po prostu płynie. Autor ma świetny styl, który – przy takich powieściach – przydałby się wielu innym autorom, których teksty czyta się czasami bardzo ciężko. Książkę przeczytałam stosunkowo szybko, pewnie gdybym miała więcej czasu, poszłoby mi to w dwa wieczory. 48 niesamowicie wciąga, w końcu akcja goni akcję. Ciągle coś się dzieje, ciągle autor rzuca nowe smaczki, wyjaśnia sprawy niewyjaśnione. Po prostu jestem mega zadowolona z tej książki i już nie mogę doczekać się kolejnych tomów. Papierowy Księżycu, nie każ mi długo czekać!

Czy polecam? No ba! Jak mogłabym nie polecać tej świetnej książki? Każdy kto lubuje się w sensacji, kryminałach, horrorach, thrillerach powinien ją poznać. Uważam, że 48 jest lekturą obowiązkową, ot co!

sol-shadowhunter.blogspot.com

Książką 48 byłam zaintrygowana od samego początku. Po prostu czułam, że jest to coś dla mnie. Czułam, że będzie to naprawdę świetna, wciągająca i mrożąca krew w żyłach historia. I co? Ha! I nie pomyliłam się, ani trochę. Coraz częściej sięgam po rozbudowane, mocne, konkretne kryminały i thrillery. Nie każdy spełnia moje oczekiwania. Nie każdy zapiera dech czy wzbudza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna mocna i wzruszająca książka od wydawnictwa Filia. Nie wiem skąd w Internecie biorą się porównania do Promyczka, skoro jest to zupełnie inna powieść, inny przekaz, inne postaci, inaczej ukazane emocje i po prostu zupełnie inny obraz choroby. Jedyne co jest podobne to to, że książka jest emocjonująca, smutna i to, że główna bohaterka cierpi na nieuleczalną chorobę. Niemniej proszę moich czytelników, aby nie patrzyli na powieść Leighton przez pryzmat Promyczka. Absolutnie nie!

Jesteś moim zawsze ujęła mnie już samym tytułem, okładka zrobiła swoje, natomiast opis nie do końca mnie przekonał… Wydawał mi się taki infantylny, za słodki i mało mówiący o treści książki, która naprawdę jest dobra, a z infantylnością nie ma za wiele wspólnego. Przyznać muszę również to, że początek książki (gdzieś do ok 80 str.) dawał mi w kość. Nachodziły mnie myśli, że książka mi się nie spodoba. Dlaczego? Główna bohaterka ciągle wspominała o tym co ma nastąpić, wspominała o chorobie, aczkolwiek autorka nie wyjaśniła na co choruje jej bohaterka, przez co te podchody wydawały mi się co najmniej śmieszne i drażniące. Później, kiedy już wyjaśniło się na co choruje Lena, było dużo lepiej. Brak dziwnych zagadek – jak najbardziej na plus.

Teraz przejdę do tego, że autorka bardzo fajnie ukazała nam rzeczywistość ciężkiej choroby, z jaką zmagała się główna bohaterka. Chociaż obyło się bez szczegółów i można byłoby to dopracować, to jednak punkt widzenia Leny i tego, co przechodziła, jak najbardziej na plus. Nie można nie wspomnieć o cierpieniu Nathana, który bezsilnie musiał patrzeć na cierpienie żony i ze strachem rozmyślał o tym, co będzie. Ta ich miłość i więź, pomimo lekkiego odrealnienia, była naprawdę czymś wspaniałym. Takiej ciepłej i pełnej empatii książki potrzebowałam. Takiego bumu emocjonalnego i Jesteś moim zawsze ten bum mi zapewniła. Nie napiszę, że się nie wzruszyłam i, że łzy nie poleciały, bo poleciały. Co prawda pojawiły się dopiero pod koniec książki, niemniej ważne, że były.

Wiecie… Są takie choroby, które niszczą człowieka, ale również jego bliskich. Odbierają mu nadzieję, kradną czas, siły, wspomnienia. Są złodziejami wszystkiego, co dobre. Ktoś, kogo nie dotyczy ten temat, ponieważ nie stracił bliskich, nie patrzył na ich cierpienie, pewnie nie zrozumie przesłania tej książki. Natomiast sądzę i jednocześnie mam nadzieję, że pozostali je zrozumieją.

Czy polecam? Wrażliwcom i tym, którzy lubią takie historie. Polecam. Warto się z nią zapoznać.

sol-shadowhunter.blogspot.com

Kolejna mocna i wzruszająca książka od wydawnictwa Filia. Nie wiem skąd w Internecie biorą się porównania do Promyczka, skoro jest to zupełnie inna powieść, inny przekaz, inne postaci, inaczej ukazane emocje i po prostu zupełnie inny obraz choroby. Jedyne co jest podobne to to, że książka jest emocjonująca, smutna i to, że główna bohaterka cierpi na nieuleczalną chorobę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cała prawda o szczęściu skojarzyła mi się z książką Quinn pt. Drogie życie. Grupa zagubionych osób, spotkania, które mają pomóc im dojść do siebie. Z tym, że tutaj historia nie dla wszystkich kończy się dobrze. Z początku sama nie wiedziałam co o niej myśleć. Nie porwała mnie za bardzo. Dopiero później się wciągnęłam. A autorka zaskoczyła mnie kilka razy. Niby mogłabym spodziewać się pewnych zwrotów akcji, ale tak do końca nie byłam przekonana czy to coś konkretnego się wydarzy, czy może nie.

Poznajemy czworo zupełnie sobie obcych i różnych postaci. Bohatera wojennego, ciężko chorego nastolatka, któremu nie zostało już wiele życia, mroczną dziewczynę, która nie miała łatwego życia i kobietę, która jest wieczną optymistką. Tak, tutaj też jest podobnie, jak w przypadku Drogie życie. Nie wiem czemu, ale podświadomie ciągle porównywałam ze sobą te dwie historie. Chyba jednak książka Quinn bardziej przypadła mi do gustu. Przynajmniej pod względem historii poszczególnych bohaterów. Natomiast książka Sawyer Bennett bardziej podobała mi się pod względem relacji pomiędzy postaciami. Nie było tutaj tak dużo erotyzmu, słodkości itp. Jednak Drogie życie bardziej mnie przekonało i jednak okazało się, w moim przekonaniu, lepsze.

Historia przyjemnie napisana, bardzo szybko się ją czyta. Właściwie, ja skończyłam ją w jeden wieczór. Jest dość skąpa objętościowo, co może być minusem, i dla mnie owym minusem jest. Dlaczego? Brakuje mi rozwinięcia pewnych wątków, pociągnięcia historii. Nie lubię, kiedy jakiś wątek fajnie się zapowiada, a później puff… Umiera śmiercią tragiczną i ja się muszę zastanawiać co dalej.Poza tym postać Christophera strasznie działała mi na nerwy. Były momenty, kiedy go rozumiałam i nawet lubiłam, ale więcej było takich, w których mnie drażnił.

Cała prawda o szczęściu, to książka, która nie należy do najłatwiejszych, ale nie dałabym jej również łatki tej "ciężkiej", pomimo poruszanego tematu. Tematu utraty, ukazanej na różne sposoby, chęci życia i śmierci, chęci zmian, zrozumienia. I radzenia sobie z chorobą, bądź z trudnymi przeżyciami. Polecam ją tym, którzy lubują się w tego typu lekturze. Ja mam małe "ale" względem tej powieści, niemniej myślę, że jeszcze kiedyś do niej wrócę.

sol-shadowhunter.blogspot.com

Cała prawda o szczęściu skojarzyła mi się z książką Quinn pt. Drogie życie. Grupa zagubionych osób, spotkania, które mają pomóc im dojść do siebie. Z tym, że tutaj historia nie dla wszystkich kończy się dobrze. Z początku sama nie wiedziałam co o niej myśleć. Nie porwała mnie za bardzo. Dopiero później się wciągnęłam. A autorka zaskoczyła mnie kilka razy. Niby mogłabym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moje pierwsze słowa na temat Ciszy: JAKIE TO BYŁO DOBRE!

O tak, Cisza, to cholernie dobra książka, którą polecam każdemu dojrzałemu czytelnikowi. Kawał dobrej historii, która zarazem jest wstrząsająca, smutna i zabawna. Ta mieszanka nie zawsze do mnie trafia, ale w przypadku tej książki jest wszystko w punkt. Jest w tej książce sporo mocnych słów, ale sam autor w swojej notce na końcu książki wyjaśnia, dlaczego tak a nie inaczej. Nawet koniecznym jest, abyście właśnie to od tej notki zaczęli swoją lekturę, wtedy odbierzecie ją tak, jak powinniście.

Autyzm, nie jest łatwym tematem i na pewno nie powinien brać się za niego pierwszy lepszy autor, który nie ma styczności z ludźmi chorymi na tę niewdzięczną chorobę. Jem Lester ma syna chorego na autyzm, mało tego, w znacznym stopniu chorego. Stąd te realne opisy, które czasami mną wstrząsały. Było mi żal tego cudownego chłopca z książki, który ma na imię Jonah, ale głównie było mi żal jego bliskich. Jego ojciec jest wspaniałym człowiekiem, poświęca swojemu synowi całą uwagę... Pewne wydarzenia sprawiają, że syn i ojciec zostają sami. Chociaż nie tak do końca, bo jest jeszcze dziadek Jonaha i ojciec Bena. Ten starszy pan kupił mnie całkowicie. Dzięki jego poczuciu humoru, to przejęcie historią było równoważone śmiechem. Pan starszy jest niezłym gagatkiem, a jego cięty język, to jest to!

Skoro już o bohaterach wspomniałam, to pozwolę sobie się rozpisać na ten temat. Zacznę od Jonaha, który zamknięty w swoim świecie nie ma świadomości tego, co i kto go otacza. Nie wie, że czasami sprawia mega trudności i przykrość swoim bliskim, a przy tym jest dla nich całym światem. Autor rewelacyjnie pokazał chorobę i zachowanie tego chłopca. Tak realnie, że czytając pewne wydarzenia było mi bardzo smutno. Nie wyobrażam sobie tego, jak ja zachowałabym się na miejscu rodziców Jonaha, dlatego nie potępiam ich za nic. Za żadne zachowania, jakie autor ukazał. Niemniej zastanawiam się nad jednym, nad decyzjami podjętymi przez jego matkę, a żonę Bena... Właśnie, Ben. Twardy ale jednocześnie zagubiony mężczyzna. Ojciec pełną parą. Miał swoje słabsze momenty, ale mimo wszystko, ciągle mi imponował. Bardzo polubiłam tego mężczyznę i kibicowałam mu z całych sił. A na koniec pan starszy. No ta postać jest genialna. Uwielbiam takich dziadków zarówno w filmach, jak i w książkach. Pełnych wigoru, którzy walą prawdę prosto z mostu, dogryzają innym tylko po to, żeby ich zmotywować, albo dlatego, że są bezsilni ich głupotą. Tyle, ile razy ja się uśmiałam przez teksty dziadka, to po prostu... Uwielbiam go.

Cisza nie należy do łatwych historii. Nie polecam jej komuś, kto nie lubi ciężkich i przytłaczających tematów. Natomiast jednocześnie uważam, że każda dojrzała emocjonalnie i otwarta serduchem osoba powinna ją przeczytać, ponieważ jest to cholernie dobra książka. Książka, której nie zapomnę. Książka, która wzrusza, rozśmiesza, daje do myślenia... Cisza czasami jest wymowna, czasami boli... A czasami prócz ciszy niczego nie potrzeba.

sol-shadowhunter.blogspot.com

Moje pierwsze słowa na temat Ciszy: JAKIE TO BYŁO DOBRE!

O tak, Cisza, to cholernie dobra książka, którą polecam każdemu dojrzałemu czytelnikowi. Kawał dobrej historii, która zarazem jest wstrząsająca, smutna i zabawna. Ta mieszanka nie zawsze do mnie trafia, ale w przypadku tej książki jest wszystko w punkt. Jest w tej książce sporo mocnych słów, ale sam autor w swojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna książka młodzieżowa, która wiele przekazuje swoją treścią. I chociaż głównie polecam ją młodzieży, to jednak tych dorosłych, którzy lubują się w dobrych młodzieżówkach, również zachęcam do lektury. Naprawdę warto zapoznać się z niniejszą pozycją.

Mam słabość do książek, w których bohaterowie komunikują się ze sobą za sprawą listów, bądź przez komunikator internetowy. Nie przez cały czas oczywiście, ale przez sporą część książki. Dlatego Kemmerer ujęła mnie właśnie taką forma przekazania treści. Juliet i Declan to typowi nastolatkowie, którzy pomimo ciężkich doświadczeń, niewiele różnią się od innych bohaterów książek młodzieżowych. Nie będę udawała i przekonywała Was, że jest inaczej. Niemniej, wierzcie mi, nie będzie Wam to przeszkadzało, bowiem ta dwójka jest fajnie stworzona. Mają ciekawe doświadczenia, łączy ich strata, smutek, zrozumienie...

Declan odbywa karę, którą jest praca na cmentarzu (dbanie o porządek i koszenie trawy). Pewnego dnia chłopak przez przypadek znajduje list. List, który jest przepełniony bólem i tęsknotą, postanawia na niego odpisać. Osobą, którą napisała list jest Juliet, która strasznie tęskni za swoją mamą i pomimo tego, że jej mama nie żyje, to dziewczyna zostawia listy przy jej nagrobku. Kiedy zauważa, że na jej liście jest coś nabazgrane, bardzo się denerwuje, a jednocześnie jest zaciekawiona. Postanawia ciągnąć temat i tak pomiędzy tą dwójką, nawiązuje się nietypowa relacja. Wymieniają się smutkami i wspierają się nawzajem. Piszą sobie to, czego w realnym życiu, patrząc sobie w oczy, na pewno by nie powiedzieli. W listach jest ta odwaga, której brakuje w ich codziennych relacjach. Pewne bezpieczeństwo.

Brigid Kemmerer stworzyła ciekawą, przejmującą i w pewnym sensie prawdziwą historię, którą kupiła mnie całkowicie. W książce kilka rzeczy mnie zaskoczyło, ale większość była przewidywalna, czego wcale nie uważam za jakiś mankament. Absolutnie. Z przyjemnością śledziłam losy tej dwójki i czekałam na zakończenie, które interesowało mnie od samego początku.

A Wy? Sięgniecie po Listy do utraconej? Książka opowiada o stracie, cierpieniu, zaufaniu, przyjaźni, przeznaczeniu... Ja jestem na tak i polecam.
sol-shadowhunter.blogspot.com

Kolejna książka młodzieżowa, która wiele przekazuje swoją treścią. I chociaż głównie polecam ją młodzieży, to jednak tych dorosłych, którzy lubują się w dobrych młodzieżówkach, również zachęcam do lektury. Naprawdę warto zapoznać się z niniejszą pozycją.

Mam słabość do książek, w których bohaterowie komunikują się ze sobą za sprawą listów, bądź przez komunikator...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Eliza i jej potwory, to książka idealna dla nastoletniego czytelnika. Nie czytałam jeszcze takiej książki i bardzo się cieszę, że trafiło akurat na ten tytuł. Fajne wydanie, piękne rysunki, ciekawa treść i sympatyczna bohaterka. Coś jeszcze? Ano tak... Mój patronat!

W obecnym świecie, w którym żyjemy, wszystko obraca się wokół Internetu. Bez niego ani rusz. Często nastolatkowie uciekają w świat wirtualny, tam czują się dobrze, nikt ich nie widzi... Pod osłoną anonimowości nie może ich skrzywdzić. To właśnie tam szukają schronienia, akceptacji, przyjaciół. Tam tworzą swój świat i tym samym, oddalają się od realności. Oddalają się od tego, co powinno dawać im radość. Od prawdziwego życia, które pomimo, że daje nam mocnego i bolącego kopa, to jednak jest piękne. Trochę mnie to przeraża, że Internet często, dla niektórych jest lepszym życiem, aniżeli prawdziwy świat. Niemniej potrafię to zrozumieć i ogromnie podoba mi się to, jak Francesca Zappia przedstawiła nam historię swojej bohaterki. A Eliza, to naprawdę fajna dziewczyna.

Lekka, przyjemna historia, którą bardzo szybko się czyta i może to jest jej jedyna wada - za szybko się kończy. Niemniej teraz, jestem bardzo ciekawa poprzedniej książki autorki, która tak dobrze przyjęła się zarówno za granicą, jak i u nas. Myślę, że Eliza i jej potwory również dobrze się przyjmie. Pomimo lekkiego pióra, autorka porusza ciekawy temat, tak zwany "na czasie".

Autorka ma lekki i przyjemny styl pisania swoich historii. A to, że w tej powieści ulokowała świetne rysunki i przeplatała zwykłą treść, treścią pisaną przez swoją bohaterkę, też jest fajnym urozmaiceniem. Zwłaszcza, że jest to ciekawy komiks i w dodatku nawiązują do niego wspomniane rysunki. Zappia zaserwowała czytelnikom dopracowaną w najmniejszym szczególe książkę, która kierowana jest do młodzieży. Co prawda, ja młodzieżą wiekowo nie jestem, ale duchem ciągle! Dlatego idealnie wpasowała się czas, w którym ją czytałam. Szukałam i potrzebowałam dokładnie czegoś takiego. Na pewno znajdą się tutaj fani komiksów, shipów czy innych rzeczy w takiej zajawce, myślę, że spodoba Wam się ta historia. Ba! Jestem o tym przekonana.

Już niebawem będziecie mogli cieszyć się lekturą książki Eliza i jej potwory. Jestem ciekawa Waszych opinii na temat tej powieści. Ja jestem zadowolona z lektury. Historia Elizy bardzo przypadła mi do gustu i mam nadzieję, że niejednej/niejednemu z Was również przypadnie. W dodatku wydanie tej książki jest takie ładne i świetnie dopracowane! Co bardzo mnie cieszy, w końcu to mój kolejny patronat!

http://sol-shadowhunter.blogspot.com/

Eliza i jej potwory, to książka idealna dla nastoletniego czytelnika. Nie czytałam jeszcze takiej książki i bardzo się cieszę, że trafiło akurat na ten tytuł. Fajne wydanie, piękne rysunki, ciekawa treść i sympatyczna bohaterka. Coś jeszcze? Ano tak... Mój patronat!

W obecnym świecie, w którym żyjemy, wszystko obraca się wokół Internetu. Bez niego ani rusz. Często...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo cenię sobie książki Nicholasa Sparksa. Lubię również filmy na podstawie jego książek. Muszę zdobyć brakujące książki do mojej Sparksowej kolekcji. Teraz jednak skupmy się na najnowszej książce autora We dwoje. Pierwszym co mnie urzekło, jest niewątpliwie okładka, kiedy wpadła mi w oko, pomyślałam, że muszę ją mieć! I oczywiście nie będę ukrywała, że nazwisko autora zrobiło swoje. Opis? Przyznam szczerze, że go nie czytałam. Rzadko czytam opisy książek... Wolę mieć niespodziankę, oczywiście gdzieś tam przeczytam jakieś krótkie polecenie. Niemniej nie takie, które może mi zdradzić coś, co sama chciałabym odkryć, czytając treść.

Muszę przyznać, że początek był ciężki. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron czytanie trochę się dłużyło, nie za wiele się działo... Natomiast od początku aż do końca miałam pragnienie uduszenia żony Russa. Tak wrednej, samolubnej i roszczeniowej baby, dawno (o ile w ogóle) nie spotkałam w książce. Poważnie. Vivian wzbudziła we mnie instynkty mordercze, za każdym razem, kiedy się pojawiała. Okropna postać, okropna. Mieć takiego fajnego męża, cudowną córeczkę, piękny dom i praktycznie spełniać każdą swoją zachciankę, ona ciągle chciała więcej i więcej. Dziwiło mnie tylko, dlaczego Russ wcześniej się jej nie pozbył... Niemniej, może wszystko po kolei.

http://sol-shadowhunter.blogspot.com/

Bardzo cenię sobie książki Nicholasa Sparksa. Lubię również filmy na podstawie jego książek. Muszę zdobyć brakujące książki do mojej Sparksowej kolekcji. Teraz jednak skupmy się na najnowszej książce autora We dwoje. Pierwszym co mnie urzekło, jest niewątpliwie okładka, kiedy wpadła mi w oko, pomyślałam, że muszę ją mieć! I oczywiście nie będę ukrywała, że nazwisko autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ponoć In End with Us jest najlepszą książką Colleen Hoover. Czy się z tym zgadzam? Ja osobiście pokochałam November 9 (moja opinia KLIK), do tej pory była to moja ulubiona książka tej autorki, a teraz do pary dobrałam jej In End with Us, żeby było im raźniej. Obie te książki znalazły w moim sercu szczególne miejsce, i chociaż są od siebie zupełnie różne, to jednak obie są emocjonujące, a to lubię.

In End with Us jest książką mocną, poruszającą ważny i prawdziwy temat. Jest książką zaskakującą, łapiącą za sercę i mało przewidywalną. Mało? Ano mało, bo niektóre rzeczy dało się przewidzieć na starcie, zaś niektóre sprawiały, że nie mogłam dojść do siebie. Cholera. Hoover opowiedziała nam coś ze swojego życia i jest to coś mocnego i coś, czym nie każdy chciałby się podzielić z całym światem. Dlatego szacunek dla autorki. Twarda i fajna z niej babka!

Coś o postaciach... I naprawdę nie wiem jak to ugryźć, żeby nie zdradzić Wam ważnych szczegółów. Ale nic, postaram się. Poznajemy historię Lilly oraz Atlasa z dwóch perspektyw (przeszłości i teraźniejszości). W teraźniejszości do akcji wkracza również Ryle, który jest czarującym, przystojnym facetem. Lilly, Atlas i Ryle to główni bohaterowie, których ścieżki przecinają się po kilka razy.

W przeszłości dzieło się sporo, nasza główna bohaterka nie miała cudownego dzieciństwa. Jej ojciec był tyranem, bił matkę tak, żeby nie było widać, niszczył ją psychicznie i gwałcił. Cudowne małżeństwo, prawda? A ona ciągle z nim była... I tutaj autorka świetnie przedstawia nam jak działa psychika ofiary, dlaczego kobiety zostają ze swoimi oprawcami, dlaczego nie zgłaszają pobić i znęcania. Wiele osób powie "głupia, że się tak daje, powinna to zgłosić!", a Hoover w swojej książce pokazuje nam tę relację z bliska i wyjaśnia, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Czy Lilly również była gnębiona przez ojca? Nie cieleśnie, chociaż nie można powiedzieć, że się to na niej nie odbiło. Jakie dziecko, patrząc na takie rzeczy przechodzi nad tym do porządku dziennego? Chyba żadne. Lilly uciekała w inny świat, znalazła sobie przyjaciela, a po pewnych tragicznych wydarzeniach minęło wiele lat i ze smutnej dziewczynki wyrosła na piękną i pewną siebie kobietę. Kobietę, którą czeka wiele trudnych wyzwań...

Lilly po śmierci ojca postanawia spełnić swoje marzenie i otworzyć swój biznes, kwiaciarnię inną, niż wszystkie. Poznaje ukochanego mężczyznę, jej rodzina powiększa się o cudowną szwagierkę, jej relacja z matką wraca na dobre tory. Wszystko może wydawać się idealne, jednak w jednej chwili jej świat pryska, niczym bańka mydlana, a ona jest w pułapce, w którą sama weszła. Naprawdę, jeszcze chyba nigdy nie było mi tak żal głównej bohaterki...

Autorka, jak już wspomniałam, poruszyła naprawdę ciężki temat, z którym ciężko sobie poradzić, i który raczej rzadko jest poruszany w książkach. Przynajmniej ja niewiele razy się z nim spotkałam, dlatego pozwoliłam sobie na takie stwierdzenie. W wielu rodzinach wszystko wygląda na piękne i ładne. Sztuczne uśmiechy, idealne pozy... W wielu rodzinach to tylko pozory, ale nikt nie chce wtrącać się w życie innych, nawet, kiedy zauważy, że ewidentnie coś jest nie tak. Wszystko można zobaczyć po dzieciach, które nie udają, z których można czytać, jak z otwartej księgi. Niemniej, społeczeństwo jest ślepe, albo co gorsza, udaje ślepotę.

Jeśli szukacie czegoś mocnego, poruszającego i wstrząsającego, to powinniście sięgnąć po In End with Us. Ponadto, uważam, że ten tytuł jest obowiązkowym, jeśli chodzi o fanki Hoover. Osobiście polecam.

sol-shadowhunter.blogspot.com

Ponoć In End with Us jest najlepszą książką Colleen Hoover. Czy się z tym zgadzam? Ja osobiście pokochałam November 9 (moja opinia KLIK), do tej pory była to moja ulubiona książka tej autorki, a teraz do pary dobrałam jej In End with Us, żeby było im raźniej. Obie te książki znalazły w moim sercu szczególne miejsce, i chociaż są od siebie zupełnie różne, to jednak obie są...

więcej Pokaż mimo to