-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać420
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2019-11-04
Drogie życie, książka, która skradła moje serce. Bardzo lubię książki wydawnictwa Filia. Niemalże każda do mnie trafia. Kocham wszystkie książki Kim Holden, Brittainy C. Cherry czy Tille Cole. Teraz do tego grona dołączyła Meghan Quinn, a zapowiada się, że grono ulubienic będzie stale się powiększać!
Książka Meghan Quinn opowiada nam losy czterech zupełnie różnych od siebie osób. Mamy cztery kompletnie różne charaktery, historie i przeżycia, które spotykają się w jednym miejscu i stanowią smaczną mieszankę wybuchową. Naprawdę apetyczną. Delikatność Daisy, mroczność Cartera, strachliwość Hollyn oraz ciepło Jace'a. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn, można się domyśleć, jak to się skończy. W zasadzie ja już od początku połączyłam ich w pary i przewidziałam kto z kim, gdzie i jak. Jednak nie o to chodzi, bo nawet jeśli w tym aspekcie książka jest przewidywalna, to nie psuje nam odbioru całości, bo nie chodzi tutaj o romans! Drogie życie, to książka z przesłaniem i to nie byle jakim. Mam wrażenie, że historie, jakie spisała Quinn są idealnie na czasie. Są cholernie prawdziwe, opisują to, z czym zwykli ludzie na co dzień się borykają. A ja uwielbiam książki, z których mogę coś wynieść. Uwielbiam historie z przesłaniem życiowym i polecam ją każdemu, kto potrzebuje małego kopniaczka, żeby się podnieść, otworzyć szeroko oczy i zwrócić uwagę na to, co naprawdę jest ważne.
Jak już wspomniałam poznajemy i śledzimy losy czwórki bohaterów, więc teraz skupię się na nich. Hollyn doznała strasznej straty, dziewczyna ledwie po przekroczeniu dwudziestki została wdową. Nie wspominając o tym, że stanem małżeńskim mogła cieszyć się zaledwie ponad rok. Jak przejść nad takim czymś do porządku dziennego? Jak otworzyć się na ludzi, będąc tak porażonym bólem, że nawet samo oddychanie boli? Tragedia? Ciężko mi sobie to wyobrazić, naprawdę ciężko. Nie da się opisać takiej straty, a jednak autorka podołała. Jednak do uczuć i emocji przejdę nieco później. Następnie Daisy, dziewczyna trzymana pod kloszem, nie znająca życia (kompletnie!). Słodka, niewinna, naiwna - łatwo ją wykorzystać. Daisy w przeciwieństwie do Hollyn, jest radosna, pozytywna i otwarta na wszystko... A mroczny Carter? Cóż, został wykiwany przez instytucję zwaną życiem, do której wszyscy należymy. Jego rodzicie nie byli przykładni, zaćpali się na śmierć... Wujek, zawsze traktował chłopaka jak zbędną rzecz, którą dostał za karę. W dodatku wykiwała go dziewczyna, i to jeszcze jak! Chłopak chce wyjść na prostą, ale wszyscy go do czegoś zmuszają... Czy poradzi sobie w programie Drugie życie? Jest jeszcze Jace, zaraz po Hollyn, jego historia poruszyła mnie całkowicie. Znany i ceniony sportowiec, który w tak młodym wieku odnosi sukcesy i jeden dzień, który zmienia wszystko. Nie wiem czy byłabym zdolna do tego, co zrobił ten chłopak, to cholernie ciężka decyzja, którą podjął, ale cholernie dobra. O tak. Jace'a polubiłam najbardziej. Chociaż Carter i jego buntowniczość również mnie przekonały, zabawny chłopak!
A teraz emocje. Nie pomyślałam, że Meghan Quinn wyzwoli we mnie taką burzę emocji. W tej książce dominuje żal, smutek, radość, niemoc, nadzieja, strach przed wyzwaniem... Cała masa tego wszystkiego, a najlepsze jest to, że autorka świetnie sobie z ukazaniem tego wszystkiego poradziła. Pokazała nam emocje, jakie towarzyszom żałobie, utracie, nadziei na lepsze życie oraz tłumieniu emocji w sobie. Swoim bohaterom dała nadzieję, ale wiecie co? Myślę, że tym przesłaniem "życie mamy tylko jedno i należy je wykorzystać najlepiej jak się da, będąc sobą" dała nadzieję też wielu swoim czytelnikom. W dodatku opisała nam też pokrótce swoją prawdziwą historię, czym zyskała w moich oczach podwójnie.
A i małe ostrzeżenie, w książce znajdziecie sceny erotyczne, chociaż nie są one niesmaczne, wymuszone czy wrzucone ot tak, żeby tylko były. Chociaż moim zdaniem mogłoby ich nie być, to jednak nie mam nic przeciwko nim.
Mogłabym powiedzieć, że przeczytałam tę książkę jednym tchem, ale niestety nie dało się tak jej czytać. Przynajmniej ja nie potrafiłam. Musiałam w pewnych momentach oddać się zadumie i zadawałam sobie pewne niewygodne pytania "co ja bym zrobiła na miejscu danego bohatera?/jak poradziłabym sobie z takim ciężarem?" i tak dalej. Drogie życie, nie jest książką lekką i przyjemną, ale na pewno jest książką mądrą. Czasami postaci działały mi na nerwy, ale starałam się je zrozumieć, w końcu każda z nich miała swoje przejścia i potrzebowała zmian, a wiadomo, niektóre zmiany wcale nie są łatwe.
Czy polecam Drogie życie? Cholera tak! Ja czekam na kolejną książkę autorki, mam nadzieję, że jakaś się pojawi i będzie równie dobra, jak ta.
sol-shadowhunter.blogspot.com
Drogie życie, książka, która skradła moje serce. Bardzo lubię książki wydawnictwa Filia. Niemalże każda do mnie trafia. Kocham wszystkie książki Kim Holden, Brittainy C. Cherry czy Tille Cole. Teraz do tego grona dołączyła Meghan Quinn, a zapowiada się, że grono ulubienic będzie stale się powiększać!
Książka Meghan Quinn opowiada nam losy czterech zupełnie różnych od...
Poprzednia książka Marcina Grygiera bardzo mi się spodobała. Nie mogłam doczekać się kontynuacji. Nie myśl, że znikną dorównuje swojej poprzedniczce? Jak myślicie? Bywa tak, że kontynuacje wcale nie są lepsze, a i poziomem odbiegają od swoich poprzedniczek. Na szczęście w przypadku Nie myśl, że znikną, ta teoria się nie sprawdziła, bowiem ten tom jest równie dobry, jak poprzedni.
W tomie poprzednim (odsyłam do mojej recenzji KLIK) wiele się działo. Autor stworzył fajną i skomplikowaną sprawę. W kontynuacji serii o Komisarzu Walterze mam wrażenie, że sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, wciągająca i przerażająca. Bardzo podobało mi się to rozwiązywanie tych zawiłości. Rzucanie podejrzeniami na poszczególne postaci i odkrywanie prawdy strona, po stronie. Marcin Grygier ma niezwykły zmysł do tworzenia zarówno bohaterów, jak i wydarzeń. Doceniam jego twórczość i uważam, że tworzy swoje dzieła nawet lepiej od niektórych zagranicznych autorów i autorek powieści kryminalnych czy sensacyjnych. My, jako czytelnicy, musimy doceniać swoich autorów, a tego szczególnie. Dlatego zachęcam do sięgania po jego dzieła. Kawał dobrej roboty!
Z tego, co się orientuję, to nie tylko ja jestem zaskoczona faktem, że Marcin Grygier nie jest tak doceniany jak np. Remigiusz Mróz... A przyznać muszę, że mnie bardziej podoba się twórczość Grygiera. Trochę dziwne jest to, że tak dobry autor, który z mocą zadebiutował książką Nie patrz w tamtą stronę, nie wybił się tak, jak powinien. Rozumiem, że to ten (czasem przesadzony) szum wokół niektórych autorów, potrafi zagłuszyć i przyćmić innych pisarzy... Jednak wołam do Was: KSIĄŻKI MARCINA GRYGIERA SĄ WARTE PRZECZYTANIA I DAJCIE IM SZANSĘ! POLECAM!
Dobra, dość biadolenia, teraz przejdę do konkretów. Treści książki nie będę zdradzać, wszystko co potrzebne znajduje się w opisie wydawcy. Niemniej muszę wspomnieć o tej świetnie uknutej intrydze, tajemnicy i przyprawiających o ciary opisach. Nie mogłam oderwać się od treści Nie myśl, że znikną. Poważnie, kiedy zaczęłam czytać i wciągać się w treść, nie mogłam przestać. Tak wciągające historie lubię! W ogóle postaci, jakie stworzył autor są tak realne, przyziemne, że aż miło się jest z nimi "zaprzyjaźnić" i zżyć się z nimi. Może nieprzesadnie, ale chociaż tak trochę, bo z jedynym, z którym można zżyć się na dłużej jest Walter.
Akcja, morderstwa, tajemnice, Polska, świetny język, wciągająca sprawa kryminalna, świetni bohaterowie? To wszystko i jeszcze więcej w nowej książce Marcina Grygiera pt. Nie myśl, że znikną. Nie lada gratka dla fanów sensacji i kryminału. Ja bawiłam się wyśmienicie i gorąco polecam Wam zapoznanie się z tomem poprzednim i tym. Warto!
http://sol-shadowhunter.blogspot.com
Poprzednia książka Marcina Grygiera bardzo mi się spodobała. Nie mogłam doczekać się kontynuacji. Nie myśl, że znikną dorównuje swojej poprzedniczce? Jak myślicie? Bywa tak, że kontynuacje wcale nie są lepsze, a i poziomem odbiegają od swoich poprzedniczek. Na szczęście w przypadku Nie myśl, że znikną, ta teoria się nie sprawdziła, bowiem ten tom jest równie dobry, jak...
więcej mniej Pokaż mimo to
Brak mi słów...
Brak mi słów i łez.
Kim Holden, jesteś cudowna...
A "Promyczek", to książka, która jest najcudowniejsza w swoim gatunku.
Numer jeden.
Bezapelacyjnie... Numer jeden.
http://sol-shadowhunter.blogspot.com/2016/05/promyczek-kim-holden.html
Brak mi słów...
Brak mi słów i łez.
Kim Holden, jesteś cudowna...
A "Promyczek", to książka, która jest najcudowniejsza w swoim gatunku.
Numer jeden.
Bezapelacyjnie... Numer jeden.
http://sol-shadowhunter.blogspot.com/2016/05/promyczek-kim-holden.html
Pokochałam Moje życie obok całym sercem. Uważam, że książki Huntley Fitzpatrick są na równi z Kasie West najlepszymi książkami młodzieżowymi. Kiedy tylko moje bystre oko wyłapało w sieci informację o kontynuacji Mojego życia obok, pod tytułem Gra miłości, dostałam ataku szczęścia. Z wywieszonym językiem czekałam na jej wydanie! Po prostu coś cudownego. Uwielbiam te dwie książki i chociaż pierwszy tom ciutkę bardziej zasiedział się w moim serduchu, tak tom drugi również znalazł w nim miejsce.
Sama nie wiem od czego mam zacząć, bo szczerze powiedziawszy ciągle myślę o tej historii. Ciągle przeżywam wydarzenia w niej zawarte. Ciągle na nią zerkam z uśmiechem i myślę, co będzie w kolejnej części. Yyyy... bo będzie kolejna część, prawda?
Te książki są tak cudowne, urocze, ciepłe, prawdziwe, subtelne, zabawne, że wprost nie można ich nie pokochać. Nie można! Osobiście uważam, że w dobie, gdzie książki młodzieżowe są przesycone wulgaryzmami, seksem, podtekstami i w ogóle porażka, takie właśnie powieści, Moje życie obok oraz Gra miłości, powinny być doceniane.
Przejdę może do tytułowej Gry miłości i tego, jak sama to odebrałam. Wiadomym jest, że miłość nie jest prosta. Rodzaje miłości są różne. Miłość rodzicielska, miłość partnerska, miłość rodzeństwa... Wiele jest tych oblicz miłości. Tutaj mamy jej ogrom. Huntley Fitzpatrick, już w swojej pierwszej książce pt. Moje życie obok, przedstawiła wiele oblicz tego uczucia. I poradziła sobie z tym fenomenalnie. Osobiście po dziś dzień jestem pod ogromnym urokiem tej książki i kocham ją całym sercem. W drugim tomie miłość jest nieco inaczej - nie tyle ukazana, co - rozwinięta. Jest rodzące się uczucie głównych bohaterów, które osobiście śledziłam po ostatnią stronę. Jednak to uczucie nie rodzi się od tak, a już na pewno nie bez problemów się rozwija. Główni bohaterowie będą mieli wiele sytuacji, które postawią ich uczucia pod znakiem zapytania. I właśnie to jest takie fajne, że pomimo oczywistości, autorka rzuciła bohaterów na głęboką wodę. Zwłaszcza Tima.
Właśnie, Tim. Chłopak z tych, które większość lubi - łobuz z sercem na dłoni. Tim Mason nie jest szarym chłopcem z przedmieścia... On należy do tych charakterystycznych, zabawnych i z przeszłością, ale to wszystko możecie przeczytać w opisie. Moim zdaniem Tim, to chłopak zagubiony, który potrzebuje, by ktoś wskazał mu kierunek drogi, którą powinien iść. Chłopak, któremu trzeba pomóc stanąć na nogi. A już na pewno jest to chłopak, który jest bystry i ma dobre serce. Taki właśnie jest Tim, zagubiony, ale konkretny. A jaka jest Alice, to chyba każdy wie, kto czytał poprzedni tom. Twardo stąpająca po ziemi, pyskata, twarda i piękna. Taka właśnie jest bohaterka, którą polubiłam, kiedy tylko pojawiła się w książkach Fitzpatrick. Po prostu nie da się jej nie lubić, oczywiście jeśli gustuje się w charakternych postaciach. Moim zdaniem Tim i Alice, to taka idealna mieszanka. Wstrząśnięte i zmieszane - jednym słowem: ciekawe.
Kilka osób zapytało mnie, czy kontynuacja jest tak samo świetna jak jedynka. Jak podobał mi się tom drugi? Bardzo mi się podobał. Bardzo! Jednak, Moje życie obok zakorzeniło się w mym sercu nieco bardziej. Jestem niezmiernie ciekawa kolejnej części, tak bardzo, że aż boli! Zatem, czy polecam? Obie książki powinniście mieć na swojej półce. Nie macie? Migusiem nabywać i wielbić!
https://sol-shadowhunter.blogspot.com
Pokochałam Moje życie obok całym sercem. Uważam, że książki Huntley Fitzpatrick są na równi z Kasie West najlepszymi książkami młodzieżowymi. Kiedy tylko moje bystre oko wyłapało w sieci informację o kontynuacji Mojego życia obok, pod tytułem Gra miłości, dostałam ataku szczęścia. Z wywieszonym językiem czekałam na jej wydanie! Po prostu coś cudownego. Uwielbiam te dwie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kolejna książka Denise Hunter, którą pokochałam. Poważnie, książki Hunter - to jest to! Absolutnie polecam te powieści romantyczkom. Spodoba Wam się i tego jestem pewna w 100%. Jak płatki śniegu... to kolejna ciepła i wzruszająca historia, ale nie tylko miłosna. To historia o odnalezieniu bezpiecznego miejsca na ziemi. O zrozumieniu siebie i swojego losu. O rozpoczęciu nowego życia, o własnych słabościach. Jak płatki śniegu... to cudowna powieść rozpoczynająca kolejny interesujący cykl książek Hunter. Cykl ten ma nazwę Summer Harbor i o ile dobrze się orientuję, będzie on o braciach Callahan. Jestem ogromnie ciekawa losów każdego z nich. Wszyscy trzej są fantastycznymi mężczyznami i chcę, a wręcz pragnę dowiedzieć się, co dalej z ich życiem! Na szczęście już kolejny tom tejże serii jest dostępny w księgarniach.
Eden wraz ze swoim synkiem nie mieli łatwego życia. Kobieta walcząc o swoje życie musi uciekać i ukrywać się przed kimś, kto czyha na życie jej, i jej synka. Micah widział, kto zabił jego ojca i jest ważnym świadkiem, którego morderca musi zlikwidować, by wyjść na wolność. Trochę to przerażające i poruszające... Bardzo polubiłam Eden i Micah, przeżywałam to, co się im przydarzyło i trzymałam kciuki, żeby wszystko było dobrze. Chociaż wątek miłosny był do przewidzenia, to i tak czytałam to wszystko z zapartym tchem.
Beau Callahan (książkowy Keanu Reeves) to kolejny idealny męski bohater, jakiego wykreowała Hunter. Nie myślcie sobie, że przez słowo "idealny" chcę powiedzieć, że to grecki bóg, adonis itp, jak to niektóre autorki co rusz określają swoich wymuskanych bohaterów. Nie! To taki oczywisty, prawie realny mężczyzna, z sercem na dłoni, którego można jeść łyżkami. Autorka nie przesadza z przymiotnikami jeśli chodzi o bohaterów swoich książek, bo oni bronią się sami i nie trzeba czytelnikowi walić w oczy jaki to zaszczyt go spotkał, że może poznać pana adonisa. Poważnie. I to jest ogromny ukłon w stronę Denise Hunter! Cudownie tworzy swoich bohaterów książkowych.
Historia Eden i Beau należy do tych słodko - gorzkich. Jest jednocześnie urocza, jak i smutna. To jest jej mocną stroną, bo nie jest przesłodzona i jednocześnie, przesadzona. Mamy tutaj przeżycia głównych bohaterów, ale i poznajemy problemy bohaterów dalszych części. A to możemy odebrać, jako wprowadzenie w ciąg dalszy. Nie ma chyba postaci w tej książce, której bym nie polubiła. Bracia są świetni, ich ciotka również... Jestem ogromnie ciekawa kolejnego tomu, który jest o Zaku! Nie mogę się doczekać, aż przeczytam jego historię.
Jak płatki śniegu... jest idealną kobiecą lekturą. Jak wspomniałam, jeśli macie romantyczną duszę, lubicie książki o miłości z czymś innym w tle oraz subtelność, to ta książka jest dla Was. Ja przeczytam wszystko, co stworzy Hunter, tego jestem pewna. Osobiście gorąco polecam!
sol-shadowhunter.blogspot.com/
Kolejna książka Denise Hunter, którą pokochałam. Poważnie, książki Hunter - to jest to! Absolutnie polecam te powieści romantyczkom. Spodoba Wam się i tego jestem pewna w 100%. Jak płatki śniegu... to kolejna ciepła i wzruszająca historia, ale nie tylko miłosna. To historia o odnalezieniu bezpiecznego miejsca na ziemi. O zrozumieniu siebie i swojego losu. O rozpoczęciu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest kolejna i cudowna powieść Kasie West, której mam zaszczyt patronować! Coś cudownego, zwłaszcza, że uwielbiam powieści tej autorki i pragnę ich więcej i więcej. Są ciepłe, urocze, fajnie napisane i jak dla mnie, idealne. Chłopak z innej bajki, to kolejny chłopak w dorobku wydawnictwa Feeria Young. Książka ta jest napisana z myślą o nastoletnich odbiorcach, aczkolwiek uważam, że każdy nienastoletni czytelnik będzie z niej zadowolony. Oczywiście jeśli lubuje się w takich uroczych miłosnych historiach. Ja nastolatką nie jestem, a uwielbiam książki Kasie, więc macie dobry przykład. Jeśli mnie znacie, to wiecie również, że jestem wybredna jeśli chodzi o książki młodzieżowe, a książki West mogę brać w ciemno i wiem, że je pokocham! Nie da się inaczej.
Chłopak z innej bajki, to zabawna i lekka powieść, idealna na wiosenny oraZ letni czas. Weźcie ją na piknik, na wakacyjny wypad czy też do ogrodu. Gwarantuję Wam, że spędzicie przy niej miły czas, odprężycie się i zatracicie w treści. Właściwie można tak zrobić z każdą książką tej autorki, ponieważ ma ona niezwykle przyjemny styl. A książkę czyta się w ekspresowym tempie, wszystko dzięki temu lekkiemu językowi, fajnym dialogom i sympatycznym postaciom.
Główną bohaterką jest siedemnastolednia Caymen, która wraz ze swoją mamą prowadzi sklep z lalkami. Dla kogoś takiego jak ja, nielubiącego motywu lalkowego w horrorach (zawsze mnie przerażają te porcelanowe laleczki!), tutaj to kompletnie nie przeszkadzało. I chociaż wyobrażałam sobie te lalki, które opisywali bohaterowie, to.. Cóż... Było spoko.
Wątek miłosny w tych książkach zawsze gra pierwsze skrzypce. I chociaż są również pomniejsze wątki, tak ten przyćmiewa wszystko. Nie zawsze lubię takie zagrania w książkach, niemniej tutaj nie mam żadnych "ale". Bardzo podobało mi się to rodzące się uczucie pomiędzy Caymen a Xandrem! Te słodkie zagrania Xandra, te ich rytuały - czysta słodycz! W ogóle Xander to taki swojski chłopak, oczywiście pomijając jego majętność. Bardzo fajny, całkiem prostolinijny, sympatyczny, uczynny i taki ciepły chłopak. Fajna odskocznia od chłopców z problemami, których jest pełno w literaturze YA czy NA. Caymen również polubiłam, praktycznie od samego początku. Dziewczyna z wyszukanym poczuciem humoru, sarkastyczna i sympatyczna. Także, jeśli wziąć pod uwagę głównych (jak i pobocznych) bohaterów, to są oni kolejnym mocnym plusem tej książki.
Historii typu - on bogaty, ona biedna - jest naprawdę wiele. Mogłabym się czepiać tego schematu, gdyby nie to, że wcale mi to nie przeszkadzało. Dlatego, nie będę się czepiała, bo w zasadzie nie jest to rażące w żaden sposób. Fajna relacja bohaterów, zabawne dialogi i przyjemna treść, czego chcieć więcej?
sol-shadowhunter.blogspot.com
Jest kolejna i cudowna powieść Kasie West, której mam zaszczyt patronować! Coś cudownego, zwłaszcza, że uwielbiam powieści tej autorki i pragnę ich więcej i więcej. Są ciepłe, urocze, fajnie napisane i jak dla mnie, idealne. Chłopak z innej bajki, to kolejny chłopak w dorobku wydawnictwa Feeria Young. Książka ta jest napisana z myślą o nastoletnich odbiorcach, aczkolwiek...
więcej mniej Pokaż mimo to
Imperium burz, rozchwytywany piąty tom Szklanego tronu! Maas ponownie pokazała na co ją stać, co tom, to szczena opada. Im dalej w las, tym więcej przygód. Serio, jestem pod wrażeniem jej wyobraźni i trochę jej zazdroszczę talentu pisarskiego. Dwie serie... Ba! Dwie rewelacyjne serie, jakie stworzyła, kocha cały świat. Tyle talentu w jednej osobie, podzieliłaby się no! Ale wracając do Imperium burz... Po prostu... Wow! Ja nie wiem, jak wytrzymam do kolejnego tomu. Nie wiem!
Królowa cieni była genialna, sądziłam, że Maas może tylko utrzymać poziom, ale nie. Ona sama sobie podniosła poprzeczkę. Aż się boję, co też zaserwuje nam w tomie szóstym. Poważnie, zastanawiam się co jeszcze wymyśli, żeby przyprawić mnie o kolejnych pięć zawałów serca. Krew się leje, serca i kości się łamią. Łzy, rozczarowania, nadzieje, cała masa emocji... Niektórych nie da się nawet ogarnąć. Ja nie wiem jak ona to robi, serio, nie wiem.
Dodaj napis
W Imperium burz dzieje się tyle, że ciężko to ogarnąć w tej opinii... Dlatego napiszę, że jest to istny rollercoaster wydarzeń. Jak nie wiedźmy, to fae, jak nie fae, to wojny. I tak w kółko. Nie ma czasu na nudę. Tak sobie wracam myślami do tomu pierwszego i muszę przyznać, że pewnie teraz, znając już dalsze części, Szklany tron oceniłabym dużo niżej. Wiem już na co stać Maas i kurczę, ona jest coraz lepsza. Rewelacyjnie rozwija akcje, postaci i w ogóle świat. Czasami zastanawiam się skąd autorka czerpie wenę... I ja chcę tego dilera!
Jeśli o postaciach wspomniałam, to nie mogę nie napisać więcej chociażby o samym Dorianie, którego znamy już od pierwszego tomu. To, jakie chłopak zrobił postępy... To, jak rozwinął się na kartach powieści, jest czymś WOW! W ogóle sama główna bohaterka poczyniła taki skok wprzód, że ciężko ogarnąć. A Chaol? Brak słów. Tak wiele się zmieniło od pierwszych tomów, że mózg w poprzek staje. Nie tylko relacje pomiędzy bohaterami (kosmos), ale to, jak dojrzeli... Jak bardzo zmieniło się ich myślenie i podejście do otaczającej ich rzeczywistości. Ja naprawdę nie wiem, co będzie w kontynuacji, ale nie nastawiam się na nic, bo Maas na pewno mnie zaskoczy!
Sarah J. Maas jest jedną z moich ulubionych pisarek. Jej dwie fantastyczne serie sprawiły, że mam fisia na punkcie Rowana i Rhysanda. Serio, ostatni raz miałam takiego fisia na punkcie postaci z serii Cassandry Clare. Sądzę, że to sprawa tego, jak autorka tworzy bohaterów... Jak opisuje ich zachowanie i relacje z innymi postaciami. Ogólny obraz zawsze wychodzi na plus. Chyba nie znam osoby, która czytałaby Dwór Cierni i Róż, i nie pokochałaby chociażby wspomnianego Rhysanda. Maas ma dar i jest to niezaprzeczalny fakt.
Czy polecam? Ha! Z całego serca polecam! Głównie fankom fantasy, sądzę, że mężczyźni, którzy lubią typowe, "męskie" fantasy niekoniecznie polubią się z dziełami Maas, aczkolwiek nie odradzam. Kto wie!
sol-shadowhunter.blogspot.com
Imperium burz, rozchwytywany piąty tom Szklanego tronu! Maas ponownie pokazała na co ją stać, co tom, to szczena opada. Im dalej w las, tym więcej przygód. Serio, jestem pod wrażeniem jej wyobraźni i trochę jej zazdroszczę talentu pisarskiego. Dwie serie... Ba! Dwie rewelacyjne serie, jakie stworzyła, kocha cały świat. Tyle talentu w jednej osobie, podzieliłaby się no! Ale...
więcej mniej Pokaż mimo to
Okładka? Sztosik. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Wydawnictwo, dobra robota! Żałuję tylko, że brakuje jej skrzydełek, ale co zrobić. Treść równie piękna, jak okładka - czyli mamy to! Książkę zaczęłam czytać rano i nie mogłam się od niej oderwać. Tak bardzo mnie wciągnęła i, tak bardzo mi się spodobała, że nie odpuściłam jej. Skończyłam ją tego samego dnia, którego zaczęłam. Nie dozowałam sobie przyjemności czytania, ale nic straconego, bo już niebawem kolejna cudowność Denise Hunter zasili księgarnie!
Sama nie wiem od czego mam zacząć. Początek mnie zszokował i byłam ciekawa, co będzie dalej. Jak potoczy się ta "sprawa". Miałam jedynie nadzieję, że autorka nie zrobi z tego dramatu nie do ogarnięcia i wiecie co? Jest to tak fajny obyczajowy romans, że mogłabym podskoczyć ze śmiechem i stwierdzić, że właśnie tego szukałam! Ale nie podskoczę, bo mogłabym się uszkodzić (ha!).
Taniec ze świetlikami, to niebywale urocza, sympatyczna, pełna miłości powieść, którą polecę każdej kobiecie. Sądzę, że spodoba się każdej, a co! Już sama okładka czaruje nasze damskie oczęta, a treść jest bardzo, ale to bardzo fajna i wdzięczna (o ile można tak napisać o książce). Dobra, bo ja tu tak jadę zachwytem, a przecież nie wspomniałam nic o treści i bohaterach, tak więc...
Poznajemy dwudziestokilkuletnią marzycielkę imieniem Jade, która straciła ukochanego, wyjechała do wielkiego miasta i myślała, że tam życie potoczy się inaczej, że będzie mogła zapomnieć o tym, co było. Jednak życie pokazało jej figę z makiem i Jade nie dość, że przeżyła coś okropnego, to jeszcze będzie jej to dawało w kość przez długi czas. Są jednak plusy takiego obrotu spraw. Dziewczyna wraca do małego miasteczka, z którego pochodzi. Wraca do rodziny i przyjaciół, jednak ma pewien sekret... A wraz z nim, lawinę "problemów". Czy szczęście się do niej uśmiechnie? Czy znajdzie miłość, taką prawdziwą, podobną do tej, którą kiedyś utraciła? Czy wszystko potoczy się po jej myśli? Od początku tego wszystkiego, co dobre jej życzyłam. Bardzo polubiłam Jade. Nie należy ona do bohaterek, które użalają się nad swoją niedolą. Nie. Ona prze naprzód! Nie daje się przeciwnościom losu, wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że są one jej siłą napędową. Jade jak najbardziej na plus. Jej rodzinka również przypadła mi do gustu.
Jest i on! Daniel Dawson, wzięty przystojniak, który żadnej pracy się nie boi. Jest burmistrzem, strażakiem, chętnie pomaga każdemu, kto tej pomocy potrzebuje. Przy tym jest bardzo dobry, czarujący, miły, grzeczny... Fajnie, że autorka nie pokusiła się o zrobienie z niego łobuza. Łobuzy w literaturze już powoli mi się przejadają... Daniel jest prostym i naprawdę przyjaznym facetem, którego z gromnicą szukać. Postać Daniela również na plus. Bardzo cieszy mnie to, że Hunter stworzyła swoje postaci tak, a nie inaczej, bo moim skromnym zdaniem, są idealne.
Co ja jeszcze mogę dodać... Chyba tylko tyle, że teraz jestem fanką pióra Denise Hunter i koniecznie będę musiała poznać pozostałe jej książki. KONIECZNIE! A Wam, moje drogie Panie z całego serca polecam Taniec ze świetlikami. Ja jestem bardzo zadowolona z lektury i sądzę, że na pewno jeszcze do niej wrócę!
sol-shadowhunter.blogspot.com
Okładka? Sztosik. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Wydawnictwo, dobra robota! Żałuję tylko, że brakuje jej skrzydełek, ale co zrobić. Treść równie piękna, jak okładka - czyli mamy to! Książkę zaczęłam czytać rano i nie mogłam się od niej oderwać. Tak bardzo mnie wciągnęła i, tak bardzo mi się spodobała, że nie odpuściłam jej. Skończyłam ją tego samego dnia, którego...
więcej mniej Pokaż mimo to
na recenzję z gifami zapraszam tutaj: sol-shadowhunter.blogspot.com
Kto nie zna dramatu Szekspira pt. Romeo i Julia. Chyba nie ma takiej osoby. Zaintrygował mnie tytuł książki Rayven, który przywiódł mi na myśl właśnie wcześniej wspomniany dramat. Później przeczytałam opis i pomyślałam sobie "to może być dobre!". I wiecie co? To jest cholernie dobre!
Ta książka jest takim poprawiaczem humoru, jakich mało. Serio. Główna bohaterka jest bezkompromisowa i jeszcze z taką postacią kobiecą się nie spotkałam. Drugie: serio. Zły Romeo okazał się świetnym Romeem. Jestem pod urokiem tej książki i pragnę poznać tom drugi, który jest ponoć jeszcze lepszy i zabawniejszy! Niemożliwe.
Cassie rozwala system. Jest tak pozytywnie zakręcona i bez zahamowań, że to aż niemożliwe. Zazwyczaj w książkach New Adult poznaję bohaterki, które albo są szarymi myszkami, albo pięknymi i średnio pewnymi siebie istotami, które, albo czekają na księcia z bajki. Albo na prawdziwego drania. Cassie jest pewną siebie, silną, zabawną, bezpośrednią - czasami aż do bólu i łez - dziewczyną, która wie czego chce i mówi o tym głośno. A co! Po co się ograniczać nieśmiałością, czy jakimiś głupimi podchodami. Podchody? Phi! Nieśmiałość? Phi! Nie ma czegoś takiego w słowniku tej laski. Serio. I właśnie dlatego Cassie jest tak... Tak... nieporównywalnie świetną postacią. Jeśli chodzi o ten gatunek, bo jeśli chodzi o fantasy, to swoje ulubienice już mam. Niemniej jeśli chodzi o NA, to Cassie wiedzie prym. Na pewno jej nie zapomnę!
Dobra, bo ja tylko Cassie i Cassie. A przecież tytułowy Romeo też jest niczego sobie. Tak moje drogie, jeśli lubicie tajemniczych przystojniaków z ciętym językiem, to pan Holt. Ethan Holt. Na pewno Wam się spodoba.
Mnie osobiście zaintrygował. Chociaż czasami i irytacja we mnie narastała, bo to, jak traktował Cassie nie świadczyło o nim za dobrze. I to końcowe wytłumaczenie też nie do końca mnie przekonało. Niemniej i tak bardzo, ale to bardzo polubiłam Ethana. Świetna postać. W ogóle Cassie i Ethan to fajny duet. Oboje pyskaci, nie dający sobie w kaszę dmuchać. Ich dialogi często wywoływały we mnie śmiech.
Podobało mi się również to, że autorka podzieliła książkę na "kiedyś" i "dziś". Chociaż to "drogi pamiętniczku" można było sobie darować, bo jakoś średnio te wpisy do mnie przemawiały. Nie pasowały mi, po prostu. Ha! I oto znalazł się jeden minus książki.
Zły Romeo to książka idealna na chandrę. Idealna dla fanów książek New Adult. Jest zabawna, wciągająca, emocjonująca i posiada nietuzinkowych bohaterów, których pokochacie! Ja osobiście zacieram rączki na tom drugi. Mam nadzieję, że nie będę musiała na niego długo czekać! Osobiście, polecam!
na recenzję z gifami zapraszam tutaj: sol-shadowhunter.blogspot.com
Kto nie zna dramatu Szekspira pt. Romeo i Julia. Chyba nie ma takiej osoby. Zaintrygował mnie tytuł książki Rayven, który przywiódł mi na myśl właśnie wcześniej wspomniany dramat. Później przeczytałam opis i pomyślałam sobie "to może być dobre!". I wiecie co? To jest cholernie dobre!
Ta książka jest takim...
Jest! W końcu doczekałam się kontynuacji w Polsce jednej z moich ulubionych serii urban fantasy. Trzy poprzednie tomy czytałam około sześć lat temu, więc trochę się naczekałam. Mam nadzieję, że na kolejny tom nie będzie mi trzeba długo czekać, bo będę zawiedziona! Chociaż... Kurczę, wiem, że warto czekać! Seria jest naprawdę dobra, pełna akcji, humoru, zaskakujących zwrotów akcji oraz magii. Dlatego też, po przeczytaniu tomu czwartego i narobieniu sobie apetytu na kolejny, nie uśmiecha mi się czekać kolejne kilka lat! Bo będę zua!
Świetnie było powrócić do Zapadliskowego świata. Do pyskatej wiedźmy Rachel Morgan, seksownego wampira, którego stanowczo w tym tomie było za mało, Kistena, zadziornego, mega zabawnego i jędzowatego Jenksa oraz niebezpiecznej Ivy. Tak bardzo ich wszystkich polubiłam, że czytając ich historię czułam się, jakbym spotkała dawno niewidzianych przyjaciół. Naprawdę świetne uczucie, bo dość rzadko zdarza mi się taka silna sympatia do bohaterów powieści. A co najlepsze... Tyle lat minęło, od kiedy czytałam ostatni tom, a tutaj pach! Pamiętam prawie wszystko. Poważnie, kilka rzeczy musiałam sobie utrwalić, ale jednak większość mi świtała.
Pewna akcja z tomu poprzedniego, pozostawiła pewien niesmak. Nie sądziłam, że po tym, co zrobił Nick, Morgan będzie chciała mu pomóc. Będzie chciała się w znacznym stopniu narazić się niebezpieczeństwu. W zasadzie nie tylko siebie, ale i Jenksa. Narażą się wilkołakom, ale i wampirom - co w zasadzie nie jest jakimś lada wyczynem, bo kto zna Rachel, ten wie, że ta twardzielka nie daje sobie w kaszę dmuchać... A co za tym idzie, ma wrogów w każdej nacji.
W poprzednich tomach sporo się działo, a i obecny pod tym względem nie zawodzi. Akcja mknie czasem jak szalona, nie ma czasu na nudę. Zdarzają się oczywiście chwile spokoju, ale wtedy mamy okazję się pośmiać z tekstów Jenksa. Zresztą, humor to kolejny wielki plus tej serii, bo wiecie... Bohaterowie jednak wiodą prym! Uwielbiam ich. Wszystkich razem i każdego z osobna.
"Za garść amuletów" polecam każdemu, kto zna poprzednie części, bowiem powiązanie z nimi jest, i to duże. Jednak nie tylko dlatego, ale również z tego powodu, że zdobycie poprzednich tomów niemal graniczy z cudem... Niemniej, jeśli jesteście fanami urban fantasy, to polecam. Będziecie się bawić wyśmienicie! Ja osobiście bardzo, ale to bardzo lubię serię "Zapadlisko".
sol-shadowhunter.blogspot.com
Jest! W końcu doczekałam się kontynuacji w Polsce jednej z moich ulubionych serii urban fantasy. Trzy poprzednie tomy czytałam około sześć lat temu, więc trochę się naczekałam. Mam nadzieję, że na kolejny tom nie będzie mi trzeba długo czekać, bo będę zawiedziona! Chociaż... Kurczę, wiem, że warto czekać! Seria jest naprawdę dobra, pełna akcji, humoru, zaskakujących zwrotów...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ponoć In End with Us jest najlepszą książką Colleen Hoover. Czy się z tym zgadzam? Ja osobiście pokochałam November 9 (moja opinia KLIK), do tej pory była to moja ulubiona książka tej autorki, a teraz do pary dobrałam jej In End with Us, żeby było im raźniej. Obie te książki znalazły w moim sercu szczególne miejsce, i chociaż są od siebie zupełnie różne, to jednak obie są emocjonujące, a to lubię.
In End with Us jest książką mocną, poruszającą ważny i prawdziwy temat. Jest książką zaskakującą, łapiącą za sercę i mało przewidywalną. Mało? Ano mało, bo niektóre rzeczy dało się przewidzieć na starcie, zaś niektóre sprawiały, że nie mogłam dojść do siebie. Cholera. Hoover opowiedziała nam coś ze swojego życia i jest to coś mocnego i coś, czym nie każdy chciałby się podzielić z całym światem. Dlatego szacunek dla autorki. Twarda i fajna z niej babka!
Coś o postaciach... I naprawdę nie wiem jak to ugryźć, żeby nie zdradzić Wam ważnych szczegółów. Ale nic, postaram się. Poznajemy historię Lilly oraz Atlasa z dwóch perspektyw (przeszłości i teraźniejszości). W teraźniejszości do akcji wkracza również Ryle, który jest czarującym, przystojnym facetem. Lilly, Atlas i Ryle to główni bohaterowie, których ścieżki przecinają się po kilka razy.
W przeszłości dzieło się sporo, nasza główna bohaterka nie miała cudownego dzieciństwa. Jej ojciec był tyranem, bił matkę tak, żeby nie było widać, niszczył ją psychicznie i gwałcił. Cudowne małżeństwo, prawda? A ona ciągle z nim była... I tutaj autorka świetnie przedstawia nam jak działa psychika ofiary, dlaczego kobiety zostają ze swoimi oprawcami, dlaczego nie zgłaszają pobić i znęcania. Wiele osób powie "głupia, że się tak daje, powinna to zgłosić!", a Hoover w swojej książce pokazuje nam tę relację z bliska i wyjaśnia, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Czy Lilly również była gnębiona przez ojca? Nie cieleśnie, chociaż nie można powiedzieć, że się to na niej nie odbiło. Jakie dziecko, patrząc na takie rzeczy przechodzi nad tym do porządku dziennego? Chyba żadne. Lilly uciekała w inny świat, znalazła sobie przyjaciela, a po pewnych tragicznych wydarzeniach minęło wiele lat i ze smutnej dziewczynki wyrosła na piękną i pewną siebie kobietę. Kobietę, którą czeka wiele trudnych wyzwań...
Lilly po śmierci ojca postanawia spełnić swoje marzenie i otworzyć swój biznes, kwiaciarnię inną, niż wszystkie. Poznaje ukochanego mężczyznę, jej rodzina powiększa się o cudowną szwagierkę, jej relacja z matką wraca na dobre tory. Wszystko może wydawać się idealne, jednak w jednej chwili jej świat pryska, niczym bańka mydlana, a ona jest w pułapce, w którą sama weszła. Naprawdę, jeszcze chyba nigdy nie było mi tak żal głównej bohaterki...
Autorka, jak już wspomniałam, poruszyła naprawdę ciężki temat, z którym ciężko sobie poradzić, i który raczej rzadko jest poruszany w książkach. Przynajmniej ja niewiele razy się z nim spotkałam, dlatego pozwoliłam sobie na takie stwierdzenie. W wielu rodzinach wszystko wygląda na piękne i ładne. Sztuczne uśmiechy, idealne pozy... W wielu rodzinach to tylko pozory, ale nikt nie chce wtrącać się w życie innych, nawet, kiedy zauważy, że ewidentnie coś jest nie tak. Wszystko można zobaczyć po dzieciach, które nie udają, z których można czytać, jak z otwartej księgi. Niemniej, społeczeństwo jest ślepe, albo co gorsza, udaje ślepotę.
Jeśli szukacie czegoś mocnego, poruszającego i wstrząsającego, to powinniście sięgnąć po In End with Us. Ponadto, uważam, że ten tytuł jest obowiązkowym, jeśli chodzi o fanki Hoover. Osobiście polecam.
sol-shadowhunter.blogspot.com
Ponoć In End with Us jest najlepszą książką Colleen Hoover. Czy się z tym zgadzam? Ja osobiście pokochałam November 9 (moja opinia KLIK), do tej pory była to moja ulubiona książka tej autorki, a teraz do pary dobrałam jej In End with Us, żeby było im raźniej. Obie te książki znalazły w moim sercu szczególne miejsce, i chociaż są od siebie zupełnie różne, to jednak obie są...
więcej Pokaż mimo to