-
ArtykułyZakładki, a także wszystko, czego jako zakładek używamy. Czym zaznaczasz przeczytane strony książek?Anna Sierant11
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać343
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać8
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Pierwsza część mnie zachwyciła. Po prostu zakochałam się w tym świecie, bohaterach klimacie. I nie mogłam doczekać się powrotu do przygód Nikity, dlatego szybko sięgnęłam po następną część. "Akuszer bogów" miał być dla mnie jeszcze lepszą kontynuacją świetnie zaczętej historii. A jak wyszło?
W poprzedniej części Ture pozostawił coś Nikicie. Wiadomość z adresem miejsca, gdzie wszystkie tajemnice mają się rozwiać. Mianowicie domu w intrygującej, przesiąkniętej magią i nordyckimi wierzeniami Norwegii. Jej droga do prawdy wiedzie przez niejedną przygodę. Bohaterka pozna stado zmiennokształtnych motocyklistów, rodzinny dom z ciężarną z shot gunem w ręku, a nawet będzie musiała wędkować! Ale czy prawdę warto poznać?
Na początku książki czytelnik od razu wpada w wir akcji, który nie ustaje. Znamy już bohaterów, realia, teraz możemy się bawić! Oj nie do końca, bo Norwegia została zupełnie inaczej przedstawiona, dzięki czemu czytelnik poznaje kolejny kawałek magicznego świata, zostaje w niego wciągnięty na nowo. Tutaj nie ma tajemniczych miast alternatywnych. Tu magia po cichu miesza się z rzeczywistością, ubarwia ją.
Inny świat to inny klimat. Nadal jest bardzo intrygująco i tajemniczo, jednak nie aż tak groźnie. Brak tu niebezpiecznych burz czy czkawek, które wyrzucają na ulice tabuny niezrównoważonych wilkołaków. Mamy za to potężne bóstwa, które z nieznanego powodu bardzo naprzykrzają się Nikicie.
Przyznam, że w życiu nie pomyślałabym, że książka pójdzie w stronę mitologii nordyckiej. Może to dlatego, że żadnej książki o tej tematyce nie czytałam, a Odyna czy Thora znam jedynie z filmów Marvela. Muszę się jednak tym bardziej zainteresować, bo po "Akuszerze" jestem jak najbardziej na tak!
Co do bohaterów, mamy tu mnóstwo nowych postaci. Nie są one jednak wprowadzone na siłę, nie pojawiają się nagle, nie jest to tak, że Nikita puka do pierwszego lepszego domu i od razu dostaje gościnę. O nie, wszystko ma swoje podstawy już w pierwszej części! A jeśli chodzi o charaktery, nadal kreowani bohaterowie są wyjątkowi, godni zapamiętania, teraz nie tylko jako pojedynczy człowiek, a grupa, stado czy rodzina.
Jest też ktoś wyjątkowy, kogo bardzo polubiłam, czyli Akuszer. Postać bardzo mądra, doświadczona, pokrzywdzona, ale mająca z tego ogromną lekcję. Nakierował on Nikitę w jej przemianie. Tak, bo nasza główna bohaterka bardzo się rozwija. Zdecydowanie nie jest już zimną suką odtrącającą wszystkich, w środku poranioną przez przeszłość. Coraz więcej osób pojawia się w jej życiu, a ona dzięki nim staje się silniejsza. Rozwija się relacja z Panem B., co mnie cieszy. (Kto czytał, ten wie) I to właśnie przekazała mi ta książka. Nie da się żyć samemu, ludzie potrzebni nam są w życiu. Niby banalne, ale w tej książce bardzo dobrze, nienachalnie ten morał przekazano.
Jeżeli chodzi o finał to mam mieszane uczucia. Parę rzeczy bardzo mi się podobało, parę w ogóle. Z jednej strony wydaje mi się, że niektóre sceny zostały potraktowane po macoszemu, tylko po to, by udowodnić przemianę bohaterki. Inne za to bardzo mną wstrząsnęły i obudziły ochotę na więcej!
Podsumowując, zdecydowanie czekam na kolejny tom serii z Nikitą, która bardzo mnie wciąga, zachwyca światem i bohaterami i angażuje. Szczególnie, że teraz będziemy się mierzyć z historią Robina! Serdecznie polecam całą serię, bo naprawdę interesujące, wartościowe książki.
Pierwsza część mnie zachwyciła. Po prostu zakochałam się w tym świecie, bohaterach klimacie. I nie mogłam doczekać się powrotu do przygód Nikity, dlatego szybko sięgnęłam po następną część. "Akuszer bogów" miał być dla mnie jeszcze lepszą kontynuacją świetnie zaczętej historii. A jak wyszło?
W poprzedniej części Ture pozostawił coś Nikicie. Wiadomość z adresem miejsca,...
Pełna recenzja - http://sunny-snowflake.blogspot.com/2017/08/remigiusz-mroz-deniwelacja.html
Przyznam, że byłam trochę uprzedzona do nowej książki z serii z komisarzem Forstem. Miała być trylogia, była trylogia w której zamknęła się cała sprawa Bestii z Giewontu. Po co więc kolejna książka? Nie można w końcu dać spokoju Forstowi? Na szczęście autor postanowił jeszcze trochę podręczyć jednego z moich ulubionych książkowych bohaterów co poskutkowało tą bardzo dobrą powieścią.
(Kotu też się podoba)
Nadeszły roztopy, a wraz z nimi znaleziono trupy pięciu kobiet niczym ze sobą niepowiązanych. Sprawa bardzo trudna, żadnych powiązań, żadnych śladów. Prócz jednego. Prowadzącego do Wiktora Forsta. Nikt jednak nie wie znajduje się komisarz, który bez niczyjej wiedzy prowadzi własną, skomplikowaną sprawę na własną rękę. Kolejne zabójstwa sugerują nowego seryjnego zabójcę, szczególnie, kiedy powracają tajemnicze monety. Co tym razem ma do przekazania zabójca i jak jest z tym związany Forst?
To zdecydowanie książka z Forstem inna od reszty. Czytelnik od razu rzucony jest w wir wydarzeń o których tak właściwie mało wiadomo. Na początku były komisarz to dla nas enigma, zjawia się w dziwnym miejscu, robi niewytłumaczalne rzeczy nie wiadomo po co. Z drugiej strony prokurator Wadryś-Hansen i Osica starają się rozwiązać sprawę, która cały czas popycha ich w stronę Forsta. Wydaje się, że niektóre wydarzenia są jakieś niepotrzebne, nielogiczne i nie można tego złożyć w sprawną całość. Aż w końcu wszystko się układa.
W pewnym momencie w książce jest pewien zabieg czasowy, który całkowicie zmienił przeze mnie postrzeganie całej tej historii. Musiałam wstać, zrobić spacer po mieszkaniu, wypić kolejną kawę, poukładać to sobie w głowie, z entuzjazmem wytłumaczyć to mamie, która kompletnie nie wiedziała o co chodzi po czym powrócić do czytanie. Niektórym ten zabieg się nie spodoba, bo naprawdę komplikuje czytanie i odbiór tej książki. Dla mnie był świetny, bo sprawiał, że ogarnięcie sprawy i zgadnięcie, kto zabija tak właściwie jest niemożliwe. Naprawdę, nie wierzę, że ktokolwiek domyślił się tożsamości zbrodniarza.
Przyznam, ze mało tu gór i tego starego, Forstowego klimatu znanego z poprzednich części. Jest za to jeszcze więcej zwrotów akcji. Historia jednak trochę mnie nie przekonuje, po co były komisarz angażował się w kolejną, pokrętną sprawę. Z jednej strony można to zwalić, jak było w książce, na jego polityczną przeszłość, nie do końca mnie to jednak przekonuje.
Powrót do starych bohaterów był naprawdę świetny, bo już ich znamy, lubimy i czujemy do nich lekki sentyment. Jednak wszystkie te postacie przeszły przemianę. Sprawa bestii z Giewontu odcisnęła na nich swoje piętno. Ewoluowali oni, zmienili się, co sprawia, że są jeszcze bardziej wielowymiarowi. Jednocześnie widzimy ich stare przywary i przyzwyczajenia. Szczególnie widać to u Pani prokurator Wadryś-Hansen. Tak samo przez całą książkę widzimy rozwój zabójcy, coraz większą rządzę krwi i zabijania. Muszę przyznać, autor jest mistrzem w tworzeniu psychopatycznych, seryjnych morderców. Rozwijają się też niektóre relacje, co nie zawsze mi się podobało.
Zakończenie książki sprawiło, że parę razy miałam wręcz zawał. Co około 5 stron krzyczałam, że już wiem, kto jest zabójcą i za żadnym razem nie miałam racji. Jak już pisałam nie wierzę, że da się tu przewidzieć zabójcę. Poza tym oczywiście ostatni strona niszczy wszystko i sprawia, że najchętniej czytałabym już kolejną część.
Co mogę tu napisać, prócz tego, że książka bardzo mi się podobała, wstrząsnęła mną i sprawiła, że chcę więcej. Wydaje mi się, że nie spodoba się ona wszystkim fanom serii z komisarzem Forstem, bo jest zupełnie inna, ale ja jestem jej fanką. Fajnie było wrócić do lubianych bohaterów w zupełnie innej, intrygującej sprawie.
Pełna recenzja - http://sunny-snowflake.blogspot.com/2017/08/remigiusz-mroz-deniwelacja.html
Przyznam, że byłam trochę uprzedzona do nowej książki z serii z komisarzem Forstem. Miała być trylogia, była trylogia w której zamknęła się cała sprawa Bestii z Giewontu. Po co więc kolejna książka? Nie można w końcu dać spokoju Forstowi? Na szczęście autor postanowił jeszcze trochę...
Teoretycznie nikt nie lubi schematów w książkach. Ale to tylko teoria. Bo choć większość wyświechtanych motywów, bohaterów i sytuacji wywołuje na mojej twarzy grymas, to jest parę, które bardzo lubię. Szczególnie niektóre schematy w kryminałach. Tylko muszą być one odpowiednio użyte. I to zdecydowanie udało się Przemysławowi Piotrowskiemu, który w „Drodze do piekła”, prócz mocnej, kryminalnej historii umieszcza pewną refleksję na temat cywilizacji i jej prawdziwości.
John Pilar to dawny amerykański żołnierz, któremu ginie cała najbliższa rodzina – żona i dwójka dzieci. Co więcej, on sam zostaje oskarżony o ich zabójstwo i skazany na karę śmierci. Godzi się ze swoim losem i pragnie spotkać się z rodziną po śmierci w niebie. Zamiast tego budzi się w miejscu przepełnionym zapachem siarki, jękami, krzykami cierpienia i strasznymi kreaturami w piekle.
Lukas, brat Johna ma zająć się jego pogrzebem. Ku jego zdziwieniu Pilar zostaje skremowany, choć rozmawiając z bratem prosił o uroczysty pogrzeb w mundurze, z polską flagą i pochowanie w trumnie. Rozpoczynając swoje małe śledztwo w tej sprawie Lukas nie wie, w jak dziwną i skomplikowaną sprawą będzie musiał się zmierzyć. W jej rozwiązaniu pomoże mu Rose Parker, dziennikarka, poszukująca sensacji, która odmieni jej karierę.
Bohaterowie naprawdę trącają schematem Lukas – były policjant, teraz detektyw i alkoholik. Rose – młoda, ambitna dziennikarka. Znane? Oczywiście! Nie zmienia to faktu, że polubiłam tych ludzi, interesowały mnie te wydarzenia i pochłaniałam ten klimat – rodem z amerykańskich filmów detektywistycznych.
Nie myślcie jednak, że to taka zwykła książka, o nie! Bo prócz tego wątku mamy wątek wydarzeń z piekła, które opisane są wręcz realistyczne. Jest to zdecydowanie książka dla ludzi o mocnych nerwach, których nie odstraszą opisy niektórych okropieństw (co najbardziej zapamiętałam – rozcięcie skóry, włożenie pod nią palca i wyrwanie całego jej kawałka na żywca. Aż przechodzą mnie dreszcze jak o tym pomyślę!). Tak jak w poprzedniej książce tego autora mamy mocny, brutalny, męski styl pisania. Prócz tego pojawia się jeszcze tajemniczą organizację, ale więcej nie piszę, by nie zdradzić za dużo! Przyznam jednak, że przy czytaniu domyślałam się pewnej kwestii. ;)
Pomimo tego, że jest tu typowy kryminał/sensacja nie mamy często spotykanego szczęścia – bohaterowie w patowej sytuacji i nagle idealne wyjście! Nie, to jest książka w której takie nierealne sytuacje występuję. Za to mamy dużo na początku nieistotnych kawałków, które później okazuję się, że pełnią bardzo ważną rolę. I dzięki temu sprawy bez wyjścia rozwiązują się, nie dzięki sztucznemu szczęściu. Często te rozwiązania szokowały mnie, co uważam za wielką zaletę!
Co do końcówki niektóre sytuacje stamtąd wydawały mi się bardzo przerażające, wręcz wbijające się w mózg i pozostające tak na zawsze. Nadal w niektórych sytuacjach są przerażające opisy, ukazanie niezwykłego bestialstwa. I wskazanie na słabości naszej cywilizacji. Przecież kto wie, co działoby się gdyby nie prawa, które nas ograniczają. Mordowalibyśmy się, gwałcili, torturowali? W człowieku drzemie bestia, a Przemysła Piotrowski wydobywa ją i wskazuje, że w XXI wieku ona nadal istnieje. Zdecydowanie książka zmusza mnie do przemyślenia paru spraw.
Podsumowując, „Droga do piekła” to niezwykła, bardzo brutalna książka, z niesamowitym klimatem oraz pewną kwestią, którą warto przemyśleć. Zdecydowanie polecam ją, bo to nie jest lektura, którą się zaraz zapomni, lecz zostaje z człowiekiem, zmusza do rozmyślania czy sami na ziemi nie tworzymy sobie po cichu drogi do piekła.
Teoretycznie nikt nie lubi schematów w książkach. Ale to tylko teoria. Bo choć większość wyświechtanych motywów, bohaterów i sytuacji wywołuje na mojej twarzy grymas, to jest parę, które bardzo lubię. Szczególnie niektóre schematy w kryminałach. Tylko muszą być one odpowiednio użyte. I to zdecydowanie udało się Przemysławowi Piotrowskiemu, który w „Drodze do piekła”, prócz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od dawna spotykałam się z opinią, że polskie fantasy ssie. I przykro mi, ale „Ostatnie życzenie” mnie nie przekonało, więc sama zaczęłam zastanawiać się ile jest prawdy w tym stwierdzeniu. Aż na horyzoncie pojawiła się Aneta Jadowska i wychwalana w całych Internetach Seria z Nikitą. Spotkałam w bibliotece, sięgnęłam z ciekawości. Przepadłam.
Mamy alternatywną Warszawę. Miejsce, podzielone na dwie części – Warsa i Sawę, w którym po wojnie magia oszalała. W Warsie jest okrutnie i niebezpiecznie, w Sawie jeszcze gorzej. Mamy też główną bohaterkę, członkinie Zakonu, na uboczu i nielubianą. Inni członkowie po prostu się jej boją, bo jej partnerzy zazwyczaj ginęli w dziwnych okolicznościach. Nikita w życiu ma bardzo mało osób, którym naprawdę ufa, lecz dla tych naprawdę jest w stanie się poświęcić, dlatego kiedy ginie ważna dla niej postać, tytułowa dziewczyna z Dzielnicy Cudów, dziewczyna angażuje się w sprawę i jej celem jest odnaleźć tę kobietę. Jaki związek z całą tą sytuacją ma nowy partner Nikity, tajemniczy i dziwny Robin?
W tej książce wszystkiego dowiadujemy się powoli, co bardzo mi się podoba. Jesteśmy od razu wrzuceni w akcję i wiadomości o bohaterach czy świecie dochodzą powoli, stopniowo, co bardzo mi się spodobało. Nie lubię sytuacji w której już w pierwszym rozdziale bohaterka opowiada całe swoje życie, przez takie infantylne zagrania jestem zniechęcona do narracji pierwszoosobowej. Tu, choć ta narracja występuje, nie mam z nią problemu. Może to dlatego, że zdecydowanie polubiłam główną bohaterkę…
Choć polubiłam to za małe słowo! Powinnam zacząć spisywać książkowych mężów i żony, wtedy ona byłaby jedną z kobiet na szczycie tej listy! Jest naprawdę świetna, ma twardy charakter, przez wydarzenia podchodzi do ludzi nieufnie, lecz ma grupę osób, na których jej bardzo zależy. Tak jak pisałam fakty o niej poznajemy powoli i dzięki temu z każdą historią i wydarzeniem z jej życia coraz bardziej ją lubiłam.
Dzięki temu twardemu charakterowi głównej bohaterki niektóre sytuacje, które łatwo możnaby zmienić w zbyt dramatyczne i pompatyczne tu – choć nadal są ważne nie przekraczają tej granicy i nie są przesadzone. Czytelnik przejmuje się nimi, zdecydowanie, ale nie jest to zbyt naciągane na uczucia. Choć w jednej sytuacji według mnie przydałoby się więcej dramaturgii.
Kolejną ważną postacią jest nowy partner Nikity – Robin. O nim tak właściwie prawie do końca książki wiemy niewiele. Dopiero później, z odkrywaniem poszczególnych faktów zaczynamy rozumieć całą tę aurę tajemniczości, którą owiana jest ta postać. Czytelnik nie ma jednak zdradzonych wszystkich faktów i z pewnością zostaje pewien niedosyt odnośnie tej postaci, chce wiedzieć się więcej. Reszta bohaterów drugoplanowych jest naprawdę ciekawa, znalazłam wśród nich parę perełek, które na pewno zostaną długo ze mną, ale nie chcę ich wszystkich przybliżać, by nie niszczyć przyjemności z lektury i poznawania ich samemu.
Co wyróżnia tę książkę to bardzo ciekawy świat, osadzony w naszej historii, a dzięki temu wiarygodny (choć trudno mówić o fantastycznym świecie, że jest wiarygodny). Mamy tu dużo ciekawych sytuacji, takich jak czkawka, stworzeń, zarówno groźnych jak i tych łagodnych. I dzielnice, z których tytułowa Dzielnica Cudów najbardziej się wyróżnia. Tworzy ona niesamowity klimat już minionych lat, jednak również nie jest wyidealizowana i problemy tamtych czasów nadal tam pozostały.
Podsumowując, „Dziewczyna z dzielnicy cudów” to książka, która zdecydowanie zachwyciła mnie zarówno światem, jak i bohaterami. Z chęcią sięgnę po następną część. Teraz jestem pewna, że jeśli ktoś powie mi, że nie mamy dobrej, polskiej fantastyki polecę mu książkę Pani Jadowskiej. Serdecznie wszystkim polecam i gwarantuję, że bardzo łatwo zakochać się w tym świecie, bohaterach i z zapartym tchem śledzi się kolejne wydarzenia.
Od dawna spotykałam się z opinią, że polskie fantasy ssie. I przykro mi, ale „Ostatnie życzenie” mnie nie przekonało, więc sama zaczęłam zastanawiać się ile jest prawdy w tym stwierdzeniu. Aż na horyzoncie pojawiła się Aneta Jadowska i wychwalana w całych Internetach Seria z Nikitą. Spotkałam w bibliotece, sięgnęłam z ciekawości. Przepadłam.
Mamy alternatywną Warszawę....
http://sunny-snowflake.blogspot.com/2016/04/stepher-king-misery.html
http://sunny-snowflake.blogspot.com/2016/04/stepher-king-misery.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to