-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać12
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać36
Biblioteczka
Teoretycznie nikt nie lubi schematów w książkach. Ale to tylko teoria. Bo choć większość wyświechtanych motywów, bohaterów i sytuacji wywołuje na mojej twarzy grymas, to jest parę, które bardzo lubię. Szczególnie niektóre schematy w kryminałach. Tylko muszą być one odpowiednio użyte. I to zdecydowanie udało się Przemysławowi Piotrowskiemu, który w „Drodze do piekła”, prócz mocnej, kryminalnej historii umieszcza pewną refleksję na temat cywilizacji i jej prawdziwości.
John Pilar to dawny amerykański żołnierz, któremu ginie cała najbliższa rodzina – żona i dwójka dzieci. Co więcej, on sam zostaje oskarżony o ich zabójstwo i skazany na karę śmierci. Godzi się ze swoim losem i pragnie spotkać się z rodziną po śmierci w niebie. Zamiast tego budzi się w miejscu przepełnionym zapachem siarki, jękami, krzykami cierpienia i strasznymi kreaturami w piekle.
Lukas, brat Johna ma zająć się jego pogrzebem. Ku jego zdziwieniu Pilar zostaje skremowany, choć rozmawiając z bratem prosił o uroczysty pogrzeb w mundurze, z polską flagą i pochowanie w trumnie. Rozpoczynając swoje małe śledztwo w tej sprawie Lukas nie wie, w jak dziwną i skomplikowaną sprawą będzie musiał się zmierzyć. W jej rozwiązaniu pomoże mu Rose Parker, dziennikarka, poszukująca sensacji, która odmieni jej karierę.
Bohaterowie naprawdę trącają schematem Lukas – były policjant, teraz detektyw i alkoholik. Rose – młoda, ambitna dziennikarka. Znane? Oczywiście! Nie zmienia to faktu, że polubiłam tych ludzi, interesowały mnie te wydarzenia i pochłaniałam ten klimat – rodem z amerykańskich filmów detektywistycznych.
Nie myślcie jednak, że to taka zwykła książka, o nie! Bo prócz tego wątku mamy wątek wydarzeń z piekła, które opisane są wręcz realistyczne. Jest to zdecydowanie książka dla ludzi o mocnych nerwach, których nie odstraszą opisy niektórych okropieństw (co najbardziej zapamiętałam – rozcięcie skóry, włożenie pod nią palca i wyrwanie całego jej kawałka na żywca. Aż przechodzą mnie dreszcze jak o tym pomyślę!). Tak jak w poprzedniej książce tego autora mamy mocny, brutalny, męski styl pisania. Prócz tego pojawia się jeszcze tajemniczą organizację, ale więcej nie piszę, by nie zdradzić za dużo! Przyznam jednak, że przy czytaniu domyślałam się pewnej kwestii. ;)
Pomimo tego, że jest tu typowy kryminał/sensacja nie mamy często spotykanego szczęścia – bohaterowie w patowej sytuacji i nagle idealne wyjście! Nie, to jest książka w której takie nierealne sytuacje występuję. Za to mamy dużo na początku nieistotnych kawałków, które później okazuję się, że pełnią bardzo ważną rolę. I dzięki temu sprawy bez wyjścia rozwiązują się, nie dzięki sztucznemu szczęściu. Często te rozwiązania szokowały mnie, co uważam za wielką zaletę!
Co do końcówki niektóre sytuacje stamtąd wydawały mi się bardzo przerażające, wręcz wbijające się w mózg i pozostające tak na zawsze. Nadal w niektórych sytuacjach są przerażające opisy, ukazanie niezwykłego bestialstwa. I wskazanie na słabości naszej cywilizacji. Przecież kto wie, co działoby się gdyby nie prawa, które nas ograniczają. Mordowalibyśmy się, gwałcili, torturowali? W człowieku drzemie bestia, a Przemysła Piotrowski wydobywa ją i wskazuje, że w XXI wieku ona nadal istnieje. Zdecydowanie książka zmusza mnie do przemyślenia paru spraw.
Podsumowując, „Droga do piekła” to niezwykła, bardzo brutalna książka, z niesamowitym klimatem oraz pewną kwestią, którą warto przemyśleć. Zdecydowanie polecam ją, bo to nie jest lektura, którą się zaraz zapomni, lecz zostaje z człowiekiem, zmusza do rozmyślania czy sami na ziemi nie tworzymy sobie po cichu drogi do piekła.
Teoretycznie nikt nie lubi schematów w książkach. Ale to tylko teoria. Bo choć większość wyświechtanych motywów, bohaterów i sytuacji wywołuje na mojej twarzy grymas, to jest parę, które bardzo lubię. Szczególnie niektóre schematy w kryminałach. Tylko muszą być one odpowiednio użyte. I to zdecydowanie udało się Przemysławowi Piotrowskiemu, który w „Drodze do piekła”, prócz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zapraszam: http://sunny-snowflake.blogspot.com/2017/10/przemysaw-piotrowski-radykalni-terror.html
Temat imigrantów jest obecnie bardzo aktualny. Przez niego ludzie są podzieleni, przyjmować czy nie przyjmować, jeśli tak to na jakich warunkach? To są obecne problemy, a jak będzie z tym w przyszłości? „Radykalni. Terror” autorstwa Przemysława Piotrowskiego pokazują właśnie taką wizję bardzo bliskiej przyszłości, która jest możliwa, jeśli obecna polityka się nie zmieni. Wizję zbliżającej się wojny.
Kuba Polak jest typowym studentem – na razie jego życie to imprezy na wymianie w Hiszpanii wraz z kumplem Marcinem, dziewczyną przyjaciela Moniką oraz jego ukochaną, Nawal o egzotycznym pochodzeniu. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, szczególnie, że piękna arabka zachodzi w ciążę i niedługo Kuba zacznie tworzyć rodzinę. Szczęście to przerywa jednak ojciec Nawal, radykalny muzułmanin, który zmienia dalsze życie bohaterów w piekło. Morduję kobietę oraz gwałci i porywa Monikę. Od teraz głównych celem Kuby będzie pomszczenie ukochanej oraz pomoc Michałowi w odbiciu dziewczyny. Pomoże im w tym Krzysiek, brat Moniki, żołnierz Legii Cudzoziemskiej, który z doświadczenia zna już bestialskie zachowania radykalnych muzułmanów.
Jak widać od początku książka serwuje nam bardzo brutalne wydarzenia opisane w naprawdę mocny sposób. Cała książka napisana jest męskim językiem, twardym, pełnym przekleństw, nadającym również charakteru powieści. Odpowiada to wydarzeniom z książki, szczególnie tym z perspektywy porwanej i gwałconej Moniki.
Perspektyw mamy tu kilka. Przeważa pierwszoosobowa z perspektywy Kuby, często pojawia się dziennik Moniki. Są też fragmenty oczami innych bohaterów w trzecioosobówce. Wszystko to nie przeszkadza, wręcz urozmaica lekturę. Mam jednak problem z perspektywą niewiernego, już 10 lat później. Dla mnie bardzo mąciła i zamiast ciekawić nudziła oraz wytrącała w akcji.
Mam wrażenie też, że akcja w środku książki trochę zwalnia. Tak samo końcówka, przesycona akcją poszła według, mnie zbyt prosto. Wielu końcowych wydarzeń można było się domyślić, reszta poszła po myśli bohaterów, więc nie wzbudzało to aż tylu emocji.
Trzeba przyznać, że książka ta na pewno nie jest poprawna politycznie. Wielu bohaterów tam po prostu nie toleruje muzułmanów. Ci bohaterowie jednak przeszli swój i ich zdanie można zrozumieć. Autor piętnuje całego wyznania, pojawiają się i dobrzy muzułmanie oraz parę razu pojawiają się powody przez które rodzą się konflikty między rdzennymi mieszkańcami starego kontynentu a przybyszami, m. in. bieda w muzułmańskich dzielnicach. Poza tym pojawia się szansa lepszego zrozumienia nieznanego nam wyznania, więc na całą sprawę mamy wiele różnych spojrzeń.
Przyszłość przedstawiona w powieści jest naprawdę bliska, bo to zaledwie sześć lat, jednak wiele rzeczy przez ten czas się pozmieniało. Szczególnie widać to w krajach zachodnich, gdzie muzułmanie tak właściwie przejmują władzę. Jest też nowy wynalazek Rosji. Chciałabym jednak, by świat ten był bardziej rozszerzony, np. bardzo mało wiadomo o Polsce, lecz wszystko do nadrobienia w kolejnym tomie.
Z bohaterami da się zżyć, współczuć im i życzyć powodzenia, szczególnie z Moniką, która jest chyba moją ulubioną postacią. Wszyscy przez makabryczne wydarzenia zmieniają się, twardnieją w obliczu zbliżającej się wojny. Ten rozwój nadaje im wielkiego realizmu i ciekawi mnie ich dalszy rozwój.
Podsumowując, „Radykalni. Terror” to dobra powieść , która może nie pokazuje rozwiązać sytuacji, bo nie po to jest, lecz pomaga przejrzeć na oczy i zastanowić się w jaką stronę idzie polityka Europejska. Pomimo paru wad nie jest przesadzona i jest porządną lekturą, która patrzy na temat muzułmanów z wielu stron. Serdecznie polecam i chętnie zapoznam się z drugą częścią, gdy już powstanie.
Zapraszam: http://sunny-snowflake.blogspot.com/2017/10/przemysaw-piotrowski-radykalni-terror.html
Temat imigrantów jest obecnie bardzo aktualny. Przez niego ludzie są podzieleni, przyjmować czy nie przyjmować, jeśli tak to na jakich warunkach? To są obecne problemy, a jak będzie z tym w przyszłości? „Radykalni. Terror” autorstwa Przemysława Piotrowskiego pokazują właśnie...
Pełna opinia: http://sunny-snowflake.blogspot.com/2017/08/artur-urbanowicz-grzesznik.html
Odkąd tylko usłyszałam o tej książce, byłam nią bardzo zainteresowana. Czemu? Połączenie twardego, gangsterskiego świata z wątkiem paranormalnym zapowiadało się jako coś zupełnie nowego, przynajmniej dla mnie. Do tego z góry spodziewałam się po autorze „Gałęzistego”, że wiara i religia będą pełnić tu bardzo ważną rolę, co tym bardziej urozmaica lekturę. Najlepsze jest to, że „Grzesznik” przerósł moje wszelkie oczekiwania.
Marek Suchocki, znany jako Suchy trzęsie Suwalskim półświatkiem. Jego życie jest niemal idealne. Ma rodzinę, kochankę, pieniądze i władzę. Wszystko to się jednak kończy, gdy do miasta wraca dawny Boss, Grzegorz Samielewicz, zwany Samielem, bądź tytułowym Grzesznikiem. Wraz z jego powrotem rozpoczyna się ciąg pechowych zdarzeń, które prowadzą do zguby Suchego. Prócz tego po pewnym wypadku Suchocki orientuje się, że widzi zjawy.
W tej książce cały czas coś się dzieje! Akcja pędzi na łeb na szyję. Dwa główne wątki: ten gangsterki oraz ten paranormalny przeplatają się sprawiając, że czytelnik nie może się nudzić. Ogólnie w połączeniu tych dwóch różnych motywów bardziej wybija się paranormalny, gangsterski jest kontynuowany głównie ze względu Grzesznika i jako przyczyny dalszych zdarzeń. Wydarzenia lecą jedno po drugim i choć książka ma ponad 700 stron czyta się ją bardzo szybko. Jest to też wynikiem krótkich rozdziałów, które na początku trochę wytrącały mnie z równowagi, ale z czasem i przywykłam i wydaje mi się, że coraz bardziej się wydłużały.
W poprzedniej książce autora bohaterowie nie wierzyli w dziwne sytuacje i widziadła, tłumaczyli je jak mogli. Tu wydaje mi się, że gangster bardzo szybko uwierzył w to, co się dzieje, ale nie pogodził się z tym tylko szukał ratunku – zarówno w szpitalu jak i Kościele. Nigdzie jednak nie ma konkretnych odpowiedzi, wydarzenia są coraz bardziej przerażające, a wszystko wyjaśnia się dopiero przy finale powieści.
Będąc przy nim, nigdy nie spodziewałabym się, że autor tak to rozwiąże. Zarówno punkt kulminacyjny, wyjaśnienie całej akcji jak i jej samo zakończenie, ostatnia scena, były dla mnie bardzo niespodziewane. Nie wiedziałam, że może się to potoczyć w tę stronę! Przez chwilę bałam się, że zakończenie zostanie zbyt wyidealizowane, ale na szczęście moje obawy się rozwiały. Jest to największa zaleta tej książki.
Z bohaterami mam mały problem. Choć nie do końca lubi się Marka, jego intencje i zachowania kibicuje się mu, by dowiedzieć się, jak to wszystko się skończy. Grzesznik oczywiście jest dla czytelnika enigmą, z jednej strony genialny, z drugiej bezlitosny. A reszta jakoś mnie obeszła. Nie było więcej bohaterów, z którymi w jakikolwiek sposób bym się zżyła i którzy pochłaniali by moją uwagę. Przez to niektóre poboczne wątki delikatnie dla mnie kuleją, szczególnie ten z Kniziem.
W powieści występuje wiele ciekawych motywów, wprowadzonych głównie przez Samiela, jak mowa ciała czy techniki manipulacji, o których można dowiedzieć się wiele ciekawego. Książka daje również wiele do myślenia. Do mnie głęboko trafiła i sprawiła, że teraz parę razy zastanowię się nad niektórymi moimi czynami, bo ich konsekwencje mogą się za mną ciągnąć bardzo długo.
Co do pióra autora, dla mnie się poprawiło. W jego pierwszej książce czasem coś wydawało się niespójne, czy niektóry narzekali na zbyt wiele przekleństw. Dla mnie tu wszystko jest naturalne, napisane przyjemnym językiem, który z jakiegoś powodu wydawał mi się twardy, adekwatny do klimatu powieści.
Podsumowując, „Grzesznik” to bardzo dobra, pełna akcji i napięcia powieść łącząca ze sobą bardzo różne motywy. Serdecznie ją polecam, bo mnie z pewnością zapadnie w pamięć, szczególnie dzięki niezwykłej, zaskakującej końcówce i morałowi, który za całą powieścią idzie. Teraz pozostaje czekać na kolejną powieść Artura Urbanowicza, bo z książki na książkę jestem coraz bardziej zachwycona!
Pełna opinia: http://sunny-snowflake.blogspot.com/2017/08/artur-urbanowicz-grzesznik.html
Odkąd tylko usłyszałam o tej książce, byłam nią bardzo zainteresowana. Czemu? Połączenie twardego, gangsterskiego świata z wątkiem paranormalnym zapowiadało się jako coś zupełnie nowego, przynajmniej dla mnie. Do tego z góry spodziewałam się po autorze „Gałęzistego”, że wiara i religia...
Kłamca i szpieg to druga książka Rebeccy Stead dostępna na polskim rynku wydawniczym. Słyszałam parę pozytywnych opinii jej poprzedniego dzieła, więc postanowiłam, że z tym musze się zaznajomić – szczególnie, że jest dość krótkie. Opis też przyciąga. Gwarantuje, że czytelnik nie przewidzi zakończenia. Ale czy na pewno?
Georges, młody chłopak przeprowadza się ze swojego starego domu do bloku. Jest to spowodowane utratą pracy przez jego tatę. Do tego by rodzina utrzymała dobry byt musi brać dodatkowe dyżury w szpitalu. W piwnicy Georges widzi dziwną listę do klub szpiega. Jego tata wpisuje coś do niej dla żartów. Co dziwne, pojawia się odpowiedź i Georges trafia na Sufera – szpiega, wielbiciela kawy. Ich wspólną misją staje się tropienie Iksa – tajemniczego sąsiada. Kim tak naprawdę jest Iks i kto jest tytułowym szpiegiem?
Książka jest bardzo przyjemna, miła w odbiorze na jeden luźny wieczór. Historia jest krótka, zawiera parę wątków i przyznam, że według mnie nie wszystkie zostały wystarczająco rozwinięte. Powieść chwilami śmieszna. Sądzę, że jest idealną książką do relaksu o której jednak szybko się zapomina.
Bohaterowie są bardzo sympatyczni. Szczególnie polubiłam Candy, młodszą siostrę Suffera.
Atmosfera panująca w tej rodzinie jest naprawdę wyjątkowa, wszyscy są ciekawymi osobowościami gromadzącymi się pod jednym dachem. Georges szybko zaczyna spędzać tam dużo czasu, szczególnie, że jego oboje rodzice starają się rozwiązać swoje, spychając syna na dalszy plan.
Książka mówi też o znęcaniu się nad dziećmi przez rówieśników. Pokazuje, że w kupie siła. Łamie zasady, które są nam cały czas wpajane – hierarchię szkolną, nie wychodzenie przed tłum. Pokazuje, że inność jest wiele warta.
Bardzo podobają mi się dwa motywy pojawiające się w książce: ptaków, dokładniej papug mających gniazdo na bloku naprzeciwko oraz testu smaków, który ma się odbyć w szkole. Niby nic nie znaczące rzeczy wnoszą dużo do fabuły i pociągają za sobą wiele wydarzeń.
Nie przewidziałam zakończenia. I zaskoczyło mnie, choć nie tak jak myślałam. Spodziewałam się jakiejś wielkiej sprawy, dramatyzowania, akcji i wybuchów. Dostałam prostą historię o radzeniu sobie z wszelakimi problemami. Jest w niej jednak jakaś nauka, którą uważam za bardzo mądrą. Coś pokazujące zachowania i psychikę człowieka, szczególnie tego młodego.
Podsumowując, „Kłamca i szpieg” to bardzo przyjemna powieść, która nie wniesie niczego wyjątkowego w życie czytelnika, jednak zawiera bardzo ważną lekcję. Serdecznie ją polecam na odstresowanie się w ciekawy sposób i z odrobiną refleksji.
Kłamca i szpieg to druga książka Rebeccy Stead dostępna na polskim rynku wydawniczym. Słyszałam parę pozytywnych opinii jej poprzedniego dzieła, więc postanowiłam, że z tym musze się zaznajomić – szczególnie, że jest dość krótkie. Opis też przyciąga. Gwarantuje, że czytelnik nie przewidzi zakończenia. Ale czy na pewno?
Georges, młody chłopak przeprowadza się ze swojego...
O „Paxie” słyszałam bardzo dużo dobrego. Miała to być jedna z tych wyjątkowych lektur, które są całkowicie uniwersalne, trafią i do dziecka i do bardziej dojrzałego czytelnika. Wzruszająca powieść pokazująca wspaniałą relację między chłopcem a zwierzęciem była wręcz porównywana do „Małego księcia”. Czy się w tym zgadzam? Cóż, książka Sary Pennypacker z pewnością jest bardzo mądra i porusza serca, lecz z „Małym księciem” zdecydowanie bym jej nie porównywała.
Nadchodzi wojna. Ojciec Petera dołącza do wojska, więc chłopiec musi przenieść się do dziadka. Niestety musi pozbyć się też swojego towarzysza, lisa Paxa, w którym chłopiec był nierozłączny. Peter szybko zdaje sobie sprawę z tego, że nie może pozostawić lisa i ucieka od dziadka, by go odnaleźć. Czy mu się jednak uda?
Historię poznajemy z dwóch perspektyw – chłopca oraz lisa. Oboje w czasie rozstania mają wiele przygód, na nowo poznają świat. Wydarzenie przez które przechodzą z pewnością ich zmieniają. Od początku do końca widać jednak bardzo silną więź, która ich łączy. Pax wiernie czeka na „swojego chłopca”, Peter robi wszystko by odnaleźć swojego zwierzaka. Są pewni ponownego odnalezienia siebie. Ta więź jest tak wspaniała, nierozerwalna i magiczna, że od razu chce się przytulić własnego zwierzęcego przyjaciela. Bo chyba każdy właściciel zna ten rodzaj miłości, który łączy go z jego pupilem.
Do zmian w życiu obu bohaterów doprowadzają ludzie spotkani podczas ich rozłąki – lisica Nastroszona i jej brat, których zaufanie chce zdobyć Pax oraz (postać którą uwielbiam <3) Vola, która pomogła Peterowi w kluczowych momentach jego wędrówki. To właśnie ona zmienia poglądy chłopca na niektóre rzeczy w świecie i przybliża tematykę wojny – sama kiedyś była sanitariuszką, zna jej wady, pokazuje ile cennych rzeczy przez nią straciła.
Ważnym motywem w książce jest relacja chłopca z ojcem – człowiekiem twardym, nieokazującym uczuć, czasem agresywnym. Peter boi się swoich emocji, nie chcę stać się taki, jak ojciec. Stara się poznać siebie, ale coraz bardziej widzi swoje podobieństwo do rodzica co go niepokoi. Wątek ten jest według mnie jednak trochę niedociągnięty, czego bardzo żałuję.
I największa (tak właściwie jedyna) wada książki – zakończenie. Dla mnie książka była po prostu ucięta, a niektóre wątki (jak na przykład ten z ojcem)wręcz nierozwiązane, przez co całe dobre wrażenie o tej powieści trochę mnie opuściło. Rozumiem, co miało mi to pokazać, lecz gdyby było to rozpisane na dodatkowe 50 stron byłabym bardziej ukontentowana.
Trochę o wydaniu. Książka ma wspaniałą okładkę oraz klimatyczne ilustracje, które podkreślają atmosferę panującą przy czytaniu tej książki. Bardzo podoba mi się oznaczenie czyimi oczami są kolejne rozdziały poprzez wizerunek chłopca lub lisa. Czcionka jest duża, przyjemna przy czytaniu.
Podsumowując, „Pax” to naprawdę dobrze napisana, wzruszająca powieść z jedną wadą – zakończeniem. Uważam, że warto po nią sięgnąć i poznać historię chłopca i jego lisa, lecz nie nastawiać się na arcydzieło. Książka ma świetny klimat i naprawdę porusza serduszko, pokazując tę wspaniałą relację między człowiekiem a zwierzęciem, zdecydowanie nie żałuję, że się z nią zapoznałam.
O „Paxie” słyszałam bardzo dużo dobrego. Miała to być jedna z tych wyjątkowych lektur, które są całkowicie uniwersalne, trafią i do dziecka i do bardziej dojrzałego czytelnika. Wzruszająca powieść pokazująca wspaniałą relację między chłopcem a zwierzęciem była wręcz porównywana do „Małego księcia”. Czy się w tym zgadzam? Cóż, książka Sary Pennypacker z pewnością jest bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Choć wcześniej z twórczością Brandona Sandersona miałam bardzo mało do czynienia, bo przeczytałam jedynie „Duszę cesarza”, to wiedziałam, czego po jego książkach się spodziewać – ciekawego świata, magii, bohaterów, ogólnie bardzo dobrej fantastyki. Po „Piasku Raszida” moja opinia o autorze musi się trochę zmienić – do zalet jego powieści dopisuję wielkie poczucie humoru.
Alcatraz Smedry jest bardzo pechowym dzieckiem. Wszystko czego się dotknie niszczy przez co jako sierota trafia z jednego domu do drugiego. W dniu swoich trzynastych urodzin dostaje spadek od swoich nieżyjących rodziców, którym jest… woreczek piasku. Przedmiot ten, szybko skradziony wprowadza Alcatraza w świat Wolnych Królestw i Bibliotekarzy, którzy prowadzą ze sobą wojnę i rozpoczyna ciąg przygód chłopca.
Narracja zdecydowanie wyróżnia tę książkę. Książka jest jak autobiografia głównego bohatera, który często zwraca się do nas. Podkreśla on, że pomimo jego sławy nie jest od dobrym człowiekiem i przestrzega przed bibliotekarzami. Pokazuje triki pisarzy, często je komentuje, narzeka na nie – naprawdę ciekawy zabieg. Fabuła jest dość prosta – jak to w książce dla dzieci, lecz wciąga i można się w paru momentach mocno zaskoczyć.
Bohaterowie są bardzo nietypowi. Chłopak który wszystko niszczy, jego ekscentryczny dziadek, którego przekleństwa uwielbiam („na horrendalną hiperwentylację” to perełka <3), trzynastoletnia wojowniczka…, jest z czego wybierać. Wszyscy są naprawdę fascynujący i swoimi niezwykłymi charakterami zdecydowanie umilają lekturę.
Jak już wspominałam, książka jest kierowana do dzieci, co sprawia, że fabuła i magia musza być dość proste. Ale czy nudne? Oczywiście, że nie! Sanderson dał radę stworzyć prosty, ale ciekawy świat i niespodziewane umiejętności. Antytalenty są tu talentami – umiejętność psucia, spóźniania się czy gadania od rzeczy. Bibliotekarze opanowali świat, a specjalne soczewki umożliwiają niezwykłe rzeczy – choćby okulary laserowe.
Kolejną zaletą tej powieści jest humor. Komentarze narratora wręcz ociekają sarkazmem. Do tego niektóre sytuacje wymuszają u czytelnika łzy spowodowane śmiechem oczywiście. Nie polecam czytać tej książki w miejscu publicznym, bo mogą was wziąć za wariata śmiejącego się do książki.
Coś, co mnie urzekło, to wydanie. Ilustracje sia naprawdę śliczne. Przy nich też często pojawiają się kąśliwe uwagi. Dodatkowo na początku każdego rozdziału jest para okularów, zawsze inna i niezwykła. Cudo!
Podsumowując, „Piasek Raszida” to bardzo ciekawa i bardzo śmieszna książka nie tylko dla dzieci. Warto zapoznać się z przygodami Alcatraza, bo można się przy tym dobrze pośmiać i zagłębić w ciekawy świat. Ja już czekam na kolejny tom.
Choć wcześniej z twórczością Brandona Sandersona miałam bardzo mało do czynienia, bo przeczytałam jedynie „Duszę cesarza”, to wiedziałam, czego po jego książkach się spodziewać – ciekawego świata, magii, bohaterów, ogólnie bardzo dobrej fantastyki. Po „Piasku Raszida” moja opinia o autorze musi się trochę zmienić – do zalet jego powieści dopisuję wielkie poczucie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Gałęziste” Artura Urbanowicza to książka, z którą od dłuższego czasu chciałam się zapoznać. Intrygowała mnie opisem, okładką, klimatem. Chciałam poczuć zapowiadany w recenzjach dreszczyk emocji. I przyznam, że książka w żadnym razie mnie nie zawiodła, lektura wciągała i nie chciała wypuścić niczym suwalskie puszcze, a po przeczytaniu „Gałęzistych” las nigdy nie będzie dla mnie taki sam.
Tomek i Karolina przyjeżdżają na Suwałki by wypocząć i uratować swój rozpadający się związek. Od początku jednak mają pecha, ponieważ właściciele ich kwatery wyjechali, a bohaterowie zostali skierowani do wsi obok, by tam zamieszkać. W czasie wyjazdu wokół nich dzieje się dużo dziwnych, tajemniczych rzeczy, które w końcu zbierają się w całość.
Przyznam, że główni bohaterowie przez pierwszą połowę książki byli mi bardzo obojętni. Karolina – typowa katoliczka, przyszła pani psycholog, która stara się uleczyć ich związek, chwilami bardzo krytyczna wobec ukochanego i widząca winę tylko po jego stronie. Tomek – ateista, matematyk, który jeśli czegoś nie pozna, nie uwierzy w to. Uparty i często egoistyczny. Ich związek chwilami składał się z samych kłótni, w następnej chwili umieli sobie słodzić jak dwa gołąbeczki.
Bohaterowie, których najbardziej polubiłam są drugoplanowi. Szczególnie ulubiłam sobie pana Andrzeja – miłego, kulturalnego, samotnego człowieka, z ciekawą historią oraz Natalię – intrygującą mieszkankę domu, do którego się wprowadzili. Ich poboczne, tajemnicze wątki wprowadzały niezwykły klimat.
Wątek obyczajowy w książce przewija się bardzo długo. Widzimy jak Karolina i Tomasz zwiedzają, jednocześnie próbując jakoś naprawić swoją relację – i przyznam, że to naprawianie wydawało mi się bardzo mocno naciągane. Jednak dla mnie nie na tym skupiał się ten fragment. I mało obchodziło mnie kolejne zwiedzanie (choć miło było przy okazji zapoznać się z niektórymi miejscami czy legendami)czy rozterki miłosne. Bardziej intrygowały te małe, przerażające rzeczy, które działy się wokoło – tu nagle pojawia się jakiś cień, tam twarz, na zdjęciach majaczy się dziwna postać. Oczywiście bohaterowie – tak w sumie zareagowałby każdy człowiek, lekceważyli to. Budowało to niesamowity klimat i napięcie.
Bardzo podoba mi się wykorzystanie w książce pięknych, polskich Suwałk. Tamtejsze zabytki czy legendy zostały bardzo umiejętnie i zachęcająco pokazane oraz wprowadzały niezwykłą atmosferę. Fragmenty w łonie natury bardzo mi się podobały, choć gdyby było więcej scen w lesie książka zadowoliła by mnie jeszcze bardziej.
Cała książka dla mnie składa się z ciągłego sporu wierzących i niewierzących – i wątek ten bardzo mi się podoba. Sposób w jaki został on pokierowany, ukazanie wad każdej z postaw, ale też zaskoczenia – szczególnie na końcu, zwalają z nóg. Uważam, że rozwiązanie całej tajemnicy spodoba się osobom twardo stąpającym po ziemi ale i czytelnikom, które lubią bardziej fantastyczne wątki. Jednocześnie mam wiele rzeczy racjonalnie wytłumaczonych i mnóstwo wątków, których nie możemy wytłumaczyć rozumowo.
Styl pisania autora jest bardzo przyjemny i łatwy w odbiorze. Opisy nie są ani za długie ani za krótkie. Zadowolił mnie również humor w książce. Podoba mi się również przytoczenie paru cytatów z Biblii. Jedyna rzecz, którą można uznać za wadę, lecz dla mnie nią nie była są przekleństwa – przeciwnicy wulgarnego języka na pewno nie będą zachwyceni.
Coś co mi się nie podobało to nieprzetłumaczone fragmenty po angielsku – rozumiem, wiele osób zna teraz ten język, ale jednak nie wszyscy i dla nieznających te krótkie fragmenty mogą być bardzo kłopotliwe.
Podsumowując, „Gałęziste” to dobra powieść grozy z niesamowitym klimatem, wciągającą akcją, mega zaskakującym zakończeniem i ciekawym pomysłem. Zdecydowanie polecam zapoznać się z tą książką. Po jej przeczytaniu spacer z po lesie zdecydowanie nie będzie tak przyjemny.
„Gałęziste” Artura Urbanowicza to książka, z którą od dłuższego czasu chciałam się zapoznać. Intrygowała mnie opisem, okładką, klimatem. Chciałam poczuć zapowiadany w recenzjach dreszczyk emocji. I przyznam, że książka w żadnym razie mnie nie zawiodła, lektura wciągała i nie chciała wypuścić niczym suwalskie puszcze, a po przeczytaniu „Gałęzistych” las nigdy nie będzie dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
http://sunny-snowflake.blogspot.com/2017/10/jeff-giles-na-krawedzi-wszystkiego.html
Uwielbiam zimę. To moja ulubiona poru roku, zachwyca mnie spokojnym, białym krajobrazem, wszechobecnym śniegiem i miłym chłodem. I to był chyba argument, który przyciągnął mnie do tej książki: piękne, zimowa okładka i wydarzenia, dziejące się właśnie tą porą. Poza tym miałam ochotę na ciekawą, przyjemną młodzieżówkę? Czy ją dostałam?
Zoe, ma za sobą trudny czas, w którym straciła ojca oraz przyjaciół w postaci pary staruszków, mieszkających w pobliżu. W dzień zamieci śnieżnej, gdy jej matka musiała zostać w mieście, a ona zająć się bratem stało się coś niezwykłego. Właśnie wtedy poznała Iksa, który uratował jej życie. Wraz z jego przybyciem życie dziewczyny całkowicie się zmieniło, pojawiły się w nim elementy fantastyki oraz… miłość.
„Na krawędzi wszystkiego” to typowa książka młodzieżowa z elementami fantastyki. Młoda dziewczyna i niezwykły chłopak, wiadomo, jak to się skończy. Przyznam, że na początku bardzo miło czytało mi się o tej dwójce. Ich relacja była bardzo urocza i subtelna. W pewnym momencie jednak za szybko się rozwinęła, przez co trochę straciła na wiarygodności. Mimo to z przyjemnością śledziłam ich wspólne losy.
Zoe dla mnie była bardzo zwykła. Typowa nastolatka po stracie. Wyróżniała się jedynie uporem i tym, że czasem wyskakiwała z czymś „jak Filip z konopi”. Niezwykłymi postaciami byli za to Iks oraz jego przyjaciele. Chłopak znał przez całe życie tylko ich, nie rozumiał normalnego świata, zwrotów, relacji i uczuć. To było na swój sposób urocze i niewinne. Na swój sposób, bo chłopak pochodził z Niziny – tamtejszego piekła.
Kolejna wizja piekła w książce znowu mnie nie zawiodła. Jest tu hierarchia, wszyscy mają swoje zadania i dziwne przytyki. Wszystko jest jednak owiane tajemnicą i znamy jedynie mały skrawek tego świata – tyle, ile znał Iks. Z jednej stronu to bardzo przemyślane, skąd mamy znać więcej, z drugiej jednak czytelnik czuje lekki niedosyt i chce więcej szczegółów dotyczących Niziny.
Wracając jeszcze do bohaterów, warto zwrócić uwagę na tych drugoplanowych. Brata Zoe, którego po prostu uwielbiam, jest mega uroczy i śmieszny. Jej przyjaciół, szczególnie Dallasa. No i przyjaciół Iksa, czyli prawdziwe cudeńka. Postaci, które nawet w okolicznościach, w jakich byli (no jednak piekło nie jest zbyt miłe) oddaliby za niego wszystko i były przy tym bardzo charakterystyczne i specyficzne.
Coś, czym książka naprawdę mnie zachwyciła, to humor. Wiele razy zaśmiałam się podczas czytania. Dobrze, że został tu wprowadzony, bo rozładowywał atmosferę przy poważniejszych momentach. Ogólnie język był bardzo prosty, przyjemny i książkę czytało się szybko.
Jeżeli chodzi o fabułę, przyznaję, że wielu rzeczy się domyśliłam, parę jednak mnie zaskoczyło. Duża część była do przewidzenia, jednak nie psuło mi to przyjemności z czytania. Były też takie momenty, kiedy zastanawiałam się jak bohaterom uda się z tego wybrnąć. Ogólnie książka mnie wciągnęła, a zakończenie pozostawiło dużo nierozwiązanych kwestii i chęć przeczytania kontynuacji!
Podsumowując, „Na krawędzi wszystkiego” to bardzo przyjemna młodzieżówka, jakiej akurat potrzebowałam. Mimo paru niedociągnięć przy czytaniu jej bawiłam się bardzo dobrze, głównie dzięki ciekawym bohaterom. Nizina i dalsze losy bohaterów mnie zaintrygowały i na pewno będę chciała więcej!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/2017/10/jeff-giles-na-krawedzi-wszystkiego.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toUwielbiam zimę. To moja ulubiona poru roku, zachwyca mnie spokojnym, białym krajobrazem, wszechobecnym śniegiem i miłym chłodem. I to był chyba argument, który przyciągnął mnie do tej książki: piękne, zimowa okładka i wydarzenia, dziejące się właśnie tą porą. Poza tym miałam ochotę na...