-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-10-18
2020-07-02
Drugi tom trylogii zdecydowanie bardziej wciąga w zawiłe losy bohaterów. Autorka oszczędziła nam długie i dokładne opisy, które w części pierwszej wlokły się przez ponad połowę powieści. Skupiła się bardziej na życiu i kreacji poszczególnych postaci, ten zabieg sprawił, że przez powieść płynie się lekko.
Dalsze losy Igora i Katarzyny to kontynuacja części pierwszej, z niewielkim przypomnieniem tego, co już czytałem. Upadek Cesarstwa Niemieckiego i Imperium Rosyjskiego. Nastały nowe czasy, nowe ideologie: komunizm i faszyzm. Historia dzieli nie tylko społeczeństwo, ale również rodziców i dzieci.
„Czas, który nadszedł, wciąż był czasem nienawiści i zabijania”.
Wybucha kolejna wojna i tli się nadzieja, że nie zostaniemy sami, że przecież Francja i Anglia przyjdą z pomocą. Niestety rzeczywistość jest okrutna, aż nie chce się wierzyć, że taki ogrom okrucieństwa, ludzkiego nieszczęścia może mieć miejsce. O naszym losie znów ktoś zdecydował za nas. Nieważnie, że mieliśmy własne plany i marzenia na życie. „Nikt nie nauczył się lekcji płynącej z tamtej wojny”.
Andrzej syn Katarzyny i Igora zakochuje się w Polce żydowskiego pochodzenia ich los jak wiadomo nie będzie łatwy. „Żydzi zostali wyrzuceni poza nawias społeczeństwa”.
Powala na kolana ta część powieści i zmusza do zatrzymania się i spojrzenia na naszą trudną sytuację polityczną. Autorka robi to w sposób rzetelny, przystępny, nie oszczędzając swoich bohaterów. W tej części jest potężna dawka historii, którą przecież znam jednak pani Kaleta ubiera to wszystko w zupełnie inne szaty, to z kolei sprawia, że odczuwam strach, niepokój a nawet ból i chęć zemsty… Byłem świadkiem osób, które w śmierci widzieli nie tyle nieodwołalny koniec, ile ostateczne wyzwolenie. Straszne to były czasy, w których ludzie czynili ludziom straszliwe rzeczy. Moc emocji dostarczyła mi autorka i utwierdziła w przekonaniu, że każda kolejna wojna jest jeszcze bardziej krwawa od poprzedniej.
Drugi tom trylogii zdecydowanie bardziej wciąga w zawiłe losy bohaterów. Autorka oszczędziła nam długie i dokładne opisy, które w części pierwszej wlokły się przez ponad połowę powieści. Skupiła się bardziej na życiu i kreacji poszczególnych postaci, ten zabieg sprawił, że przez powieść płynie się lekko.
Dalsze losy Igora i Katarzyny to kontynuacja części pierwszej, z...
2020-12-20
Mam jeszcze w pamięci pierwszą przeczytana książkę S.K. Tremayne „Bliźnięta z lodu” i choć od tamtego czasu minęło już cztery lata, to jednak tamten thriller pełen napięcia sprawił, że z przyjemnością sięgnąłem po najnowszą powieść autora znanego większemu gronu czytelników jako Tom Knox.
„Asystentka” nawiązuje do zaawansowanej technologii, do urządzeń, które zostały tak zaprojektowane, by słuchać, by poznać twoje pragnienia, nawyki, potrzeby. Z całą pewnością w niedalekiej przyszłości będziemy w posiadaniu stworzenia odczuwającego sztuczną inteligencję. Autor sprytnie manewruje nowinkami technicznymi, które już dzisiaj mają zastosowanie w domu. Jednak to, co funduje nam brytyjski pisarz w swoim thrillerze brzmi niezwykle prawdopodobnie.
Trzydziestotrzyletnia dziennikarka Jo mieszka w północnym Londynie. Jej pomoc domowa to właśnie tytułowa elektroniczna asystentka (Electra). Urządzenie, które kontroluje najważniejsze funkcje w domu. Electra dzięki dostępowi do Internetu powie nam o najnowszych wiadomościach, ba ona nawet potrafi z nami porozmawiać, zaprosić znajomych w naszym imieniu. Szkopuł w tym, że pewnego dnia elektroniczna asystentka mówi coś, o czym wie tylko Jo i najbliższa jej sercu przyjaciółka.
Brytyjski pisarz w przemyślany sposób stopniowo wywołuje niepokój, który sprawia, że napięcie rośnie do ostatniej strony. Cóż to za sekret skrywa Jo? Moje myśli krążyły wokół tajemniczej śmierci pewnego studenta z Nowej Zelandii. Schizofrenia u nieżyjącego już ojca Jo też daje do myślenia. Jest jeszcze bezdomny Samochodzik, którego dziewczyna często częstuje herbatą. No i były maż Jo, który zna się najlepiej na nowościach elektronicznych. Kto zatem chce doprowadzić dziewczynę do myśli samobójczych?
„Walka z nieuchwytnym wrogiem to jak dźganie ducha albo bójka z dymem. Każdy podejrzany rozpływa się w powietrzu.”
Książka ma w sobie coś, co sprawia, że ciężko było mi ją odłożyć. Rozdziały, krótkie widziane głównie z perspektywy Jo sprawiają, że czyta się przyjemnie. Ma się to poczucie osaczenia, niepokoju, który towarzyszy kobiecie. Ciekawie przedstawiona opowieść, która potrafi oderwać od rzeczywistości. Po przeczytaniu było wielkie bum, ale był też smutek i przygnębienie. Chciałem znaleźć słabe strony tej powieści, napisać o nich i wytknąć autorowi coś, co mnie nużyło. Niestety nic takiego nie miało miejsca dlatego oceniam maksymalną ilością punktów i szczerze polecam.
Mam jeszcze w pamięci pierwszą przeczytana książkę S.K. Tremayne „Bliźnięta z lodu” i choć od tamtego czasu minęło już cztery lata, to jednak tamten thriller pełen napięcia sprawił, że z przyjemnością sięgnąłem po najnowszą powieść autora znanego większemu gronu czytelników jako Tom Knox.
„Asystentka” nawiązuje do zaawansowanej technologii, do urządzeń, które zostały tak...
2019-01-13
Piąty, a zarazem przedostatni już tom sagi „Zemsta i przebaczenie”. To czas, tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Czas niezwykle trudny dla czwórki bohaterów, którzy zagościli w mym sercu, z którymi tak bardzo zżyłem się już. Wydawać by się mogło, że koniec wojny to kamień z serca. Niestety miejsce jednego okupanta zastępuje drugi.
„Bracia Rosjanie – jak to niektórzy mówili – nie różnili się niczym od gestapowców”.
Alicja, która całą sobą walczyła o wolność teraz wpada w ręce NKWD. Jej los śledziłem z wielkim smutkiem i przejęciem. Codzienność obfitująca w gwałty, niedostatek, ziąb i głód to obraz Syberii, na którą zostaje skazana.
Emil Lewin wstępuje w szeregi nowej władzy, władzy centralnej. Jego chęć zemsty do przedwojennego hrabiego ma już swój finał. Teraz przychodzi czas na rozliczenie się z własnym sumieniem, które coraz bardziej zaczyna dawać o sobie znać. Targany nienawiścią do samego siebie popada w otrącenie i samotność. I jak mówi autorka ta „przejmująca samotność nie jest wcale ciszą, ale głośnym krzykiem rozpaczy”.
Hanka Lewin siostra Emila i najlepsza przyjaciółka Alicji próbuje na nowo odbudować swoją karierę artystyczną poza granicami kraju. Z daleka od ukochanego Igora, który wierny sowieckim ideałom równości i braterstwa coraz bardziej przeciera oczy ze zdziwienia.
Również Julian Chełmicki – wielki patriota przebywa poza granicami kraju.
Znakomicie ukazane losy zniewolonej Polski sprawiają, że ta książka żyje własnym życiem. Trzeba posiadać niebywały talent, by z taką lekkością manewrować w historii naszego kraju. Trzeba umieć przyciągnąć czytelnika i trzymać go w niepewności do ostatniej strony, a nawet i tu będąc czuje się niedosyt. Ma się ochotę na więcej i więcej. Mam teraz wrażenie, że opowieść tę napisało samo życie, że mogła ona wydarzyć się naprawdę. Niezwykle realistycznie przedstawiona, pełna wzruszeń, krzyku niezgody na otaczające absurdy i zło.
Okropna rzeczywistość przesiąka w moje jestestwo tak bardzo, że myślami nadal jestem z bohaterami tej powieści. Bezkres nadziei sprawia, że istnieje szansa na lepsze chwile, dni, a może i lata. Daje nadzieję, że najgorsze mamy za sobą i chyba dlatego ta część podobała mi się najbardziej.
Piąty, a zarazem przedostatni już tom sagi „Zemsta i przebaczenie”. To czas, tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Czas niezwykle trudny dla czwórki bohaterów, którzy zagościli w mym sercu, z którymi tak bardzo zżyłem się już. Wydawać by się mogło, że koniec wojny to kamień z serca. Niestety miejsce jednego okupanta zastępuje drugi.
„Bracia Rosjanie – jak to niektórzy...
2020-05-01
Powieść ta jest jak ukochana osoba, z którą chce się spędzić każdą wolną chwilkę. Delektowałem się czasem spędzonym na czytaniu tej lektury, która bije blaskiem piękna słów, mądrości, romantyzmu. Chwilami czułem szum rzeki płynącej niczym czas życia, a samo to odczucie zapierało dech w piersiach. Piękno przyrody jest człowiekowi potrzebne do przetrwania w realnym świecie, do zatrzymania się i innego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Czas w tej opowieści płynie wolno, niczym leniwy strumyk napotykający przeszkody, które musi ominąć, by przyśpieszyć z prędkością wodospadu.
Dawno, dawno temu ludzie zamieszkiwali w pobliżu rzek, nikomu nie przyszło do głowy, by potrzebną i niezbędną do życia wodę szukać pod ziemią. Nic zatem dziwnego, że Gospoda pod Łabędziem znajdowała się tuż przy rzece. Spotykali się tu nie tylko smakosze złocistego napoju, ale również ci, którzy słuchali zjawiskowych opowieści. Historie, które żyły własnym życiem, przekazywane w kultowy sposób nie zawsze były do końca prawdziwe. Jednak najbardziej niezwykła historia miała dopiero się wydarzyć. Oto wieczorną porą w drzwiach karczmy staje człowiek ociekający wodą z martwą dziewczynką na rękach. Rita medyczka, która kiedyś służyła w szpitalnym klasztorze i pomagała przychodzić na świat jak i z niego odchodzić dokładnie obejrzała martwą dziewczynkę. „Człowiek, który widział dużo zwłok może z nich czytać jak w książce.” Medyczka zawsze potrafiła określić przyczynę śmierci, jednak zwłoki dziecka były niczym niezapisana książka. Po pewnym czasie dziewczynka odzyskuje przytomność, ale nie mówi. „Zmarłe dzieci nie powstają z martwych”
Mijają dni niczym woda w rzece a tajemnica pozostaje. Kim jest dziecko, które milczy? Mieszkańcy nadbrzeży przekazują z ust do uszu wieść niezwykłą, wieść o cudzie? Wieść o dziecku, które umarło i powróciło do życia.
Była sobie rzeka to opowieść niezwykła, to również historia porzuconej wiary. Tajemnicza i baśniowa opowieść również o rozpaczy po utracie dziecka. To opowieść o trzech rodzinach. Najbardziej utkwiła mi postać farmera Roberta Armstrąga. Człowieka, który stracił dziecko i woli sobie wyobrazić różne rzeczy, niż zaakceptować fakt, że jego dziecko odeszło na zawsze. „…jaka jest wartość szczęścia, jeżeli może przyjść tylko kosztem rozpaczy drugiego człowieka.?”
Diane Setterfield utkała opowieść, która porusza do głębi, żyje w zakamarkach mojego umysłu. To świat niezwykle mi bliski, znany a jednak odległy i niecodzienny. To rodzaj literatury, który kocham, uwielbiam się nim delektować. Cenię sobie to powolne baśniowe tempo, które potrafi sprawić, że muszę odłożyć lekturę, by pogrążyć się w zadumie nad przeczytanym fragmentem opowieści.
Powieść ta jest jak ukochana osoba, z którą chce się spędzić każdą wolną chwilkę. Delektowałem się czasem spędzonym na czytaniu tej lektury, która bije blaskiem piękna słów, mądrości, romantyzmu. Chwilami czułem szum rzeki płynącej niczym czas życia, a samo to odczucie zapierało dech w piersiach. Piękno przyrody jest człowiekowi potrzebne do przetrwania w realnym świecie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-21
Tej powieści nie należy czytać nie znając poprzednich dwóch części z Igorem Brudnym. To właśnie ta kolejność następowania po sobie wydarzeń, które autor nam serwuje jest istotą całej opowieści, na której zbudowana została historia wychowanków hieronimek. Oczywiście Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza Hireonimek Zielonogórskich nie istnieje, została wymyślona przez autora na potrzeby fabuły. Jednak patronem sierot i porzuconych dzieci oczywiście jest Hieronim Emiliani. Takie mieszanie wydarzeń fikcyjnych z rzeczywistością wyszło autorowi znakomicie, czyni to powieść wiarygodną. Miałem pełną świadomość, że przecież do takich sytuacji mogło dość, takie zdarzenia mogły mieć miejsce w rzeczywistości.
„Ludzie ludziom potrafili stworzyć piekło w miejscu gdzie zaległo się zło. Prawdziwe, najczystsze w swej istocie, bo wymierzone w najbardziej niewinne i bezbronne istoty.” Jednym z wychowanków owej placówki był oczywiście komisarz Igor Brudny, który jest główna postacią całej trylogii Piotrowskiego. Autor nie szczędzi nam tutaj krwawych opisów popełnionych zbrodni. Zło, które wypełza na ścieżkę w trzeciej części ma swój początek właśnie w owym nieszczęsnym sierocińcu, gdzie każdy z wychowanków otrzymał łańcuszek z krzyżykiem. Taki sam wisiorek zostaje znaleziony przy zamordowanym prokuratorze. I tutaj drodzy czytelnicy zaczyna się opowieść niesamowita, historia bez tabu z demonami przeszłości. Ta część szokuje okrucieństwem, mroczna atmosferą sięgającą głęboko w przeszłość z okaleczonymi nie tylko ciałami, ale i umysłami. Zwyrodnialcy z paskudnymi żądzami i coraz bardziej ciemniej, mroczniej… Komisarz Brudny ze swoim zespołem stanie do zadania, które go przerośnie. Jak położyć kres temu wszystkiemu? Jak powstrzymać zabójcę, który potrafi przechytrzyć, który jak się później okaże nie ma nic do stracenia. Ten, ktoś za nic ma własne życie i nie liczy się z życiem innych.
„Podobno gdy człowiek wyczerpie już wszystkie możliwości, gdy już nie ma się do kogo zwrócić, to zawsze na koniec – nawet jeśli jest niewierzący zwraca się do Boga.”
Nie jestem pewien czy to na pewno trylogia, czy nie będzie kolejnej części. Zakończenie nie jest jednoznaczne, ale w moim przekonaniu Cherub może zamknąć całą tą historię z demonami przeszłości, autor w sposób przemyślany z elementem zaskoczenia w pewien sposób zamyka ową historię. Muszę podkreślić, że to historia dla dorosłych czytelników z elementami prawdziwej grozy. Polecam!
Tej powieści nie należy czytać nie znając poprzednich dwóch części z Igorem Brudnym. To właśnie ta kolejność następowania po sobie wydarzeń, które autor nam serwuje jest istotą całej opowieści, na której zbudowana została historia wychowanków hieronimek. Oczywiście Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza Hireonimek Zielonogórskich nie istnieje, została wymyślona przez autora na...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-22
Na samym początku chcę podziękować mojemu wirtualnemu przyjacielowi za polecenie mi tej niezwykłej powieści. Zbyszku cieszę się bardzo, ze dane mi było znaleźć się w tym nielicznym gronie twoich znajomych, których zaraziłeś miłością do ebooków. Jestem przekonany, ze to jedna z tych nielicznych, dobrych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały. Czy istnieje coś piękniejszego jak wzajemne dzielenie się wrażeniami z przeczytanej książki i czerpanie przyjemności z jej czytania.
Myślę, że długo jeszcze nie znałbym tej lektury gdyby twoja obecność w tym wirtualnym otaczającym nas świecie i era ebooków, która niczym pajęcza sieć trzyma mnie w swoim kokonie książek niezwykłych, wyjątkowych, takich, które po prostu chce się czytać.
To właśnie jedna z tych powieści, która trafiła w ręce czytelników wybranych, tych, którzy posługują się tzw. czytnikami.
Akcja powieści to rok 2015 i co najciekawsze autor Czarnej Ćmy miał wówczas siedemnaście lat. Był więc w wieku opisanych przez siebie bohaterów. Nastolatków, którzy mają prawo kochać, uczyć się, łobuzować, bawić się i śmiać. Tylko, że nie wszystkim nam dane jest cieszyć się pełnią życia w tym jakże pięknym okresie dorastania. Laura, stała pacjentka szpitala w Altanie cierpi na jedną z tych chorób, których rokowania są niepewne. Poznajemy dokładnie jej życie tylko w pierwszej części powieści, poświęconej właśnie jej i noszącej tytuł „Dla niej” jak każda nastolatka stara się, żyć normalnie, choć z tak poważną chorobą wcale nie jest to takie proste nawet w Stanach. Szaleńczo zakochana dziewczyna i jej chłopak. Romantyczna, miłosna historia z sielankowym życiem kończy się wraz z częścią pierwszą.
Część druga „Dla niego” – to zetknięcie się z realiami życia, to szkoła życia. To świat zabójstw, drogowych wypadków, skorumpowanych policjantów, gangsterów i poetów. Tragedia goni tragedię, akcja mocno przyśpiesza i wciąga mnie w świat pogardy, obłudy zniszczenia i upadku.
Czytając miałem wrażenie, że ktoś autorowi pomagał przy pisaniu tej powieści, w której dialogi zwłaszcza w pierwszej części były naiwne. Być może tak to miało wyglądać, całe to dorastanie, niewinność, naiwność i to nagłe zderzenie się z poważnymi problemami i mądrymi przemyśleniami autora. Jedno wiem na pewno, powieść ta długo będzie we mnie mieszkać, bo tragedie to przecież część naszego życia, z którym musimy się zmierzyć.
Na samym początku chcę podziękować mojemu wirtualnemu przyjacielowi za polecenie mi tej niezwykłej powieści. Zbyszku cieszę się bardzo, ze dane mi było znaleźć się w tym nielicznym gronie twoich znajomych, których zaraziłeś miłością do ebooków. Jestem przekonany, ze to jedna z tych nielicznych, dobrych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały. Czy istnieje coś piękniejszego jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-20
Tajemnicze okolice Wałbrzycha skrywają tajemnice, o których co jakiś czas przypominają nam poszukiwacze „złotego pociągu”. Dolnośląscy eksploratorzy usilnie przekonują nas, że coś jest na rzeczy. Powędrowałem w te okolice z Łukaszem Henelem i jego najnowszą powieścią „Demon”. Muszę wam powiedzieć, że faktycznie coś dziwnego dzieje się niedaleko Wałbrzycha w Górach Sowich.
Niejaki Jan Piołun – chirurg, po serii życiowych błędów, utracie nie tylko prawa jazdy ale i małżeństwa, stojący jedną nogą nad grobem z powodu śmiertelnej choroby postanawia końcówkę swojego życia spędzić jako opiekun w schronisku trochę zapomnianym i omijanym przez turystów. Piołun odkrywa w sekretnej kryjówce prywatne zapiski należące do profesora Strugholda, oficera niemieckiego. Notatki sporządzone w 1943 r zawierały informacje dotyczące brutalnych eksperymentów na ludziach.
Wiemy z różnych źródeł, że naziści prowadzili eksperymenty w różnych dziedzinach od medycyny począwszy, na kosmicznych lotach skończywszy. Ponoć chciano również stworzyć żołnierza o nadnaturalnych zdolnościach, który nie odczuwałby bólu, nie kierowałby się uczuciami, a którego ciało regenerowałoby się w niepojęty dla nas sposób.
Ile z tych eksperymentów wcielił w życie profesor Strughold nie powiem, ale powiem, że wraz z przybyciem do schroniska w Wilczycy Piołuna, zaczęły dziać się dziwne rzeczy.
Kolejną postacią powieści jest policjant Dominik Lamberg. Dokładnie poznajemy go w drugiej części powieści, choć zetkniecie się z nim również na samym początku w prologu.
Lamberg podczas uroczystości komunijnych w kościele traci synka i najbliższą mu rodzinę. O tym zdarzeniu media piszą jako „rzeź niewiniątek” a sam policjant na długo trafia do szpitala.
Nagła lawiną niewyjaśnionych zdarzeń pcha Dominika do działania. Grozę budzą zwłoki trzech turystek ukrzyżowanych w lesie. KGP przejmuje śledztwo, a Lamberg z miejscowym góralem na własną rękę zapuszczają się w okolice schroniska.
Niesamowita powieść grozy z wciągającą fabułą nie pozwoliła mi normalnie funkcjonować w ciągu dnia. Wielokrotnie wracałem myślami do czytanej powieści. Myślałem o chirurgu, który praktycznie nie ma nic do stracenia, zresztą przybył tu z zamiarem pożegnania się z życiem. Gdyby jednak udało mu się cofnąć chorobę, któż z nas by nie zaryzykował?
Jednak to, jak potoczyły się jego dalsze losy przyprawia o gęsią skórkę. Wpatrywałem się w okładkę książki, która jakże dokładnie reprezentuje zawartość tego horroru. Myślałem również o autorze tej powieści, któremu należy się maksymalną ocenę za tę powieść, w której tak umiejętnie odniósł się do czasów II Wojny Światowej oraz tajemniczego wynalazku Tesli. Jego ogrom wiedzy i pracy włożonej w napisanie tej powieści sprawił, że koniecznie muszę sięgnąć po wcześniejsze jego powieści. Zachęcam was do sięgnięcia po Demona ponieważ to kawał znakomitej lektury z elementami okultyzmu, miejscowych legend oraz wątkiem z czasów wojennych. Nie wiem czy odważę się kiedyś wyjechać w okolice Wałbrzycha, bez wątpienia Góry Sowie kojarzyć mi się będą z Demonem.
Tajemnicze okolice Wałbrzycha skrywają tajemnice, o których co jakiś czas przypominają nam poszukiwacze „złotego pociągu”. Dolnośląscy eksploratorzy usilnie przekonują nas, że coś jest na rzeczy. Powędrowałem w te okolice z Łukaszem Henelem i jego najnowszą powieścią „Demon”. Muszę wam powiedzieć, że faktycznie coś dziwnego dzieje się niedaleko Wałbrzycha w Górach Sowich....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-16
To była piękna opowieść z dużą dawką historii napisanej w sposób niezwykle przystępny i zrozumiały. Podróż niezwykła, chwytająca za serca tak bardzo, że nawet po przeczytaniu ostatniej już części zostałem z tymi okaleczonymi przez wojnę bohaterami jeszcze przez długi czas.
To już koniec opowieści o smutnej Matyldzie, zawieszonej między dwoma światami.
Mam jeszcze przed oczami Stefana z trzewikiem w dłoni i głową pełną wspomnień pamięci o Marcie. Żydówkę Ewę ciągle szukającą zaginionego syna. Gdzieś tam błąka się biedny Kazimierz pozbawiony przez ukraińską bandę rodziny. Może znów zajeżdża do Janki z nadzieją, że usłyszy o swojej Tili.
Woja się skończyła i nie ma już Altreben. Jest życie w strachu głodzie i zimnie. Nic już nie będzie jak dawniej. Okaleczone ciała i umysły bohaterów przypominają jak straszny to był czas. Spotkanie z Bettiną utwierdziło mnie w przekonaniu, że tylko w baśniach dobro zostaje nagrodzone, a zło ukarane. I choć w życiu bywa inaczej z nadzieją trzeba nam patrzeć w przyszłość.
Niezwykła to była trylogia, w której był też czas na miłość i szczęście którego tak bardzo bohaterowie pragnęli, o które walczyli. Autorka stworzyła coś pięknego, bohaterów, którzy jakby żyli własnym życiem. Z wrażliwością pisze o macierzyństwie, utracie bliskich, o samotności, o byciu Niemcem i Polakiem w burzliwych powojennych czasach. Przeczytajcie koniecznie tę sagę od pierwszej części i poznajcie ludzi takich zwyczajnych, którzy żyli obok siebie. Pani Zofia napisała opowieść, która dzięki emocjom czyta się sama. Bardzo plastycznie połączone fakty historyczne z fikcją literacką tworzą opowieść niezwykle autentyczną, od której ciężko się oderwać. Dla mnie naprawdę była to powieść ciekawa z bardzo dobrą narracją, niezwykle klimatyczna i prawdziwa. Polecam serdecznie.
To była piękna opowieść z dużą dawką historii napisanej w sposób niezwykle przystępny i zrozumiały. Podróż niezwykła, chwytająca za serca tak bardzo, że nawet po przeczytaniu ostatniej już części zostałem z tymi okaleczonymi przez wojnę bohaterami jeszcze przez długi czas.
To już koniec opowieści o smutnej Matyldzie, zawieszonej między dwoma światami.
Mam jeszcze przed...
2019-01-27
Za mną ostatnia już część epickiego cyklu „Zemsta i przebaczenie”. Losy głównych bohaterów obejmują lata 1915- 1953 z czego większa część obejmuje okres wojenny i powojenny. Opowieść jak sam cykl mówi o zemście i przebaczeniu odnosi się głównie do dwóch przyrodnich braci. W trzon sagi wchodzą jeszcze Alicja i Hanka, bohaterowie poboczni też bardzo wyraźnie nakreśleni potrafiący skupić na sobie swoją uwagę. Jak to u młodych bywa sporo tu o miłości, która ukazana jest z wielką wprawą. Niestety nie zawsze w tych sercowych sprawach układa nam tak jakbyśmy chcieli, nie zawsze dane nam jest cieszyć się pełnią szczęścia. Nie spotkałem się z wątkami, które byłyby bardzo cukierkowe, wręcz przeciwnie ukazane związki pokazują nam, że tak naprawdę życie bez uczuć nie ma najmniejszego sensu. Chociaż czasami tak boleśnie ranią…
Ta część skupia się na wydarzeniach powojennych i czytając ją miałem tę świadomość, że chyba nie było takiej rodziny w Polsce, która nie przeżywała swoich osobistych dramatów. Smutna przeszłość po wojnie i nadzieja na lepsze jutro ukazują bohaterów rozsianych po całej Europie, a nawet i poza nią. Tylko Emil Lewin ze swoimi haniebnymi uczynkami został w kraju. Podlizuje się nowej władzy, by wygodnie i dostatnio żyć. Od samego początku tej sagi ta właśnie postać najbardziej bulwersuje mnie. To człowiek, który nie ma żadnych ideałów, a jedyną osobą, jaka się dla niego liczyła był on sam.
Przyrodni brat Emila Julian przebywa we Francji jego związek z Weroniką przezywa kryzys.
Alicja wydawać by się mogło, że na dobre ugrzęzła w sowieckich łagrach. Natomiast Igorowi nie udaje się zostawić za sobą bolesnej przeszłości. Los rzuca go do Stanów Zjednoczonych z niebezpieczną misją. Również za Oceanem z wielką i przejmującą pustką w sercu koncentruje Hanka. Śpiewaczce na drodze do szczęścia brakuje miłości.
Losy wszystkich bohaterów mają swoje zakończenie, nie zawsze jest to szczęśliwe zakończenie. W przypadku Emila zakończenia można się domyślać jest przewidywalne i na pewno nie kończy się „Doliną spokoju”. " Są granice ludzkiej podłości, których się nie przekracza. Bo jeśli się to uczyni, przestajesz być człowiekiem".
Ciężko mi było rozstać się z ulubionymi bohaterami ze zgrabnym, dopracowanym zakończeniem, które definitywnie uświadamia, że to już koniec sagi.
Za mną ostatnia już część epickiego cyklu „Zemsta i przebaczenie”. Losy głównych bohaterów obejmują lata 1915- 1953 z czego większa część obejmuje okres wojenny i powojenny. Opowieść jak sam cykl mówi o zemście i przebaczeniu odnosi się głównie do dwóch przyrodnich braci. W trzon sagi wchodzą jeszcze Alicja i Hanka, bohaterowie poboczni też bardzo wyraźnie nakreśleni...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-27
To jedna z tych powieści, których nie sposób zapomnieć, która pozostaje w pamięci ponieważ czytelnik czuje się przygwożdżony bezradnością sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie.
Walentyna Szczukina mieszka na terenach, które kiedyś dotknięte zostały wypadkiem jądrowym Czarnobylskiej Elektrowni. To wydarzenie odebrało jej radość życia, zdecydowało o losach najbliższych jej osób. Kobieta spisuje historię swojego życia ciągle czekając na powrót córki z Niemiec. Kateryna wraz z koleżanką wyjechały z Ukrainy za chlebem i właśnie na terenie Niemiec dziewczyny przepadły bez wieści.
Gdzieś w okolicach Zyffich Matthias Lessman, samotny rolnik udziela schronienia przerażonej dziewczynie, która później podcina sobie żyły.
Tymczasem zawieszony w czynnościach porucznik z Kijowa, Leonid Kyjan wyrusza do Niemiec tropem zaginionych Ukrainek.
Opowieść przedstawiona z trzech jakże różnych perspektyw. Każda z przedstawionych tu osób przyciąga moją uwagę niczym magnes.
W roku 1986 miała miejsce największa katastrofa w historii energetyki jądrowej. Byłem wówczas uczniem szkoły średniej, znalazłem się w gronie tych osób, którym płyn Lugola podawany był obowiązkowo. Może dlatego łatwiej zrozumieć mi ból Walentyny i chęć poznania świata przez dziewczyny, „które niosą w sobie czarnobylskie przekleństwo”. W tej powieści czuje się ból matki, jej bezgraniczną miłość i lek przed utratą ukochanego dziecka.
„W obliczu śmierci nadzieja nie zważa na jakakolwiek wiedzę i sięga aż do nieba”
Druga połowa nadziei- to nie tylko powieść o rodzinie, która przeżyła wybuch elektrowni jądrowej w Czarnobylu. To również opowieść o życiu samotnego człowieka, którego samotność stała się naturalną częścią życia. Ten wątek kryminalny z udziałem Matthiasa i ludźmi związanymi z przymusową prostytucją nakreślony niezwykle wiarygodnie. Całość nieprzewidywalna, zaskakująca i budząca sporo emocji. Trzeba przyznać Niemka napisała thriller sensacyjny z wyczuciem, z ogromną dawka wzruszających scen, które brzmią niezwykle wiarygodnie. To książka, która z całą pewnością otworzyła jej okno na nasz rynek czytelniczy. Bardzo chciałbym coś jeszcze przeczytać tej autorki. Szczerze polecam.
To jedna z tych powieści, których nie sposób zapomnieć, która pozostaje w pamięci ponieważ czytelnik czuje się przygwożdżony bezradnością sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie.
Walentyna Szczukina mieszka na terenach, które kiedyś dotknięte zostały wypadkiem jądrowym Czarnobylskiej Elektrowni. To wydarzenie odebrało jej radość życia, zdecydowało o losach najbliższych...
2016-10-11
„Dziewczyna w walizce” reklamuje się jako thriller psychologiczny, znajdziemy tu również odrobinę domieszki powieści obyczajowej i wątku kryminalnego.
Główny bohater to dwudziestodwuletni student medycyny, wegetarianin Teodoro Avelar.
Teo mieszka z niepełnosprawną poruszającą się na wózku inw. matką Patricą oraz psem Samsonem. Facet zamknięty w sobie, stroniący od ludzi. Ulubione miejsce studenta to prosektorium i jego martwa przyjaciółka Gertruda. Ciało kobiety zostało przekazane do ćwiczeń laboratoryjnych. Student cierpi na pewien rodzaj zaburzeń psychicznych utrudniających mu normalne funkcjonowanie.
Spotkanie Clarice Manhaes studentki historii sprawia, że Teo zakochuje się w tej atrakcyjnej o dwa lata starszej dziewczynie.
Clarice, to pełna życia kobieta, pali mentolowe papierosy i jak sama o sobie mówi: od czasu do czasu z kimś się pieprzę. Dziewczyna ma swoje marzenia i pragnienia jednym z nich jest pisanie scenariusza do filmu „cudowne dni”.
Clarice Manhaes nie jest zainteresowana podtrzymywaniem znajomości z Teo, proponuje przyjaźń i daje jasno do zrozumienia, że nic więcej łączyć ich nie będzie.
Raphaela Montes w rodzinnej Brazylii wydał do tej pory dwie powieści. Dziewczyna w walizce to druga książka napisana na prośbę mamy, która poprosiła aby to była historia o miłości. Montes napisał historię chorej miłość. Chore uczucia którymi Teo darzy dziewczynę zamieniają jej życie w piekło. Teo próbuje stworzyć prawie małżeńską idyllę, w jego urojeniach Clarice go kocha i wspólnie pracują nad realizacją jej filmowych zamierzeń. Zabiera ją w podróż śladami bohaterów „cudownych dni”, dziewczyna podróżuje w walizce naszprycowana środkami uspokajającymi.
Czy jesteście gotowi na taką podróż z książką Montesa?
Powiem jeszcze, że połknąłem tę opowieść, dławiąc się słowami i zdaniami. Chciałem szybciej czytać, bo narracja jest tu prowadzona z perspektywy psychopaty. To nie jest thriller dla kobiet o słabych nerwach. Powieść momentami niewiarygodnie zaskakuje, obrzydza i przeraża. Czytając zastanawiałem się czy coś jeszcze mnie zaskoczy w następnych rozdziałach książki. Zakończenie totalnie zaszokowało, przeszło moje najśmielsze oczekiwania i dostarczyło wrażeń o których szybko nie zapomnę. Jedno jest pewne, każdą kolejną książkę Raphaela Montes biorę w ciemno! Serdecznie polecam i zachęcam do lektury.
„Dziewczyna w walizce” reklamuje się jako thriller psychologiczny, znajdziemy tu również odrobinę domieszki powieści obyczajowej i wątku kryminalnego.
Główny bohater to dwudziestodwuletni student medycyny, wegetarianin Teodoro Avelar.
Teo mieszka z niepełnosprawną poruszającą się na wózku inw. matką Patricą oraz psem Samsonem. Facet zamknięty w sobie, stroniący od ludzi....
2022-11-13
Mała dziewczynka o imieniu Erna w czasie wojny trafia do polskiego sierocińca.
„Mój kraj to był dom sierot w Breslau i potem trochę dom zdrojowy. Nie znam Polski, bo nigdy jej nie widziałam. I nie znam też Niemiec po za tym, że wiem, że nikt nie lubi Niemiec i uważa się, że wszyscy Niemcy to, pieprzone faszystowskie świnie.”
Germańska dziewczynka po wojnie dostaje szansę na nowe życie. Doktor Wanda Kunicka adoptuje Ernę, daje jej swoje nazwisko i nowe imię.
Wbrew pozorom czas wojenny i okres powojenny nie odgrywa tu dominującej roli. Lata czterdzieste i pięćdziesiąte ukazują nam cały proces, w którym przyszło dorastać Ernie. Już od samego początku widzimy, że powieść podzielona jest na rozdziały: Erna i Eryk. Kim zatem jest Eryk? To mężczyzna z Saskiej Kępy, który dzięki ciężkiej pracy nad sobą zostaje cenionym chirurgiem. Jest on dobrze znany doktor Wandzie, z którą łączą go nie tylko sprawy zawodowe. Autorka zastosowała tutaj zabieg, który pozwala nam wczuć się w myśli i uczucia głównych bohaterów. Narracja jednoosobowa sprawia, że śledzimy na przemian los dwójki bohaterów i jesteśmy świadomi, że przecież w końcu będzie musiało dojść do konfrontacji głównych bohaterów.
Myślę, że takim łącznikiem może tu być zdanie:
„Światłość i mrok, diabeł i Bóg, kołysana i grób…”
Nie czytałem wcześniejszych powieści Joanny Parasiewicz, nie mam wiec porównania i przyznam, że to było w tym wszystkim najciekawsze. Takie spontaniczne sięgnięcie po książkę, której okłada może sugerować, że jest to thriller psychologiczny. W rzeczywistości to powieść obyczajowa z domieszką thrillera. Historia o samotności i złu, któremu ciężko się przeciwstawić będąc niemiecką nastolatką. Historia dramatycznego wydarzenia z przeszłości owiniętego sekretem, cierpieniem i zbrodnią. Przejmująca opowieść, ciągle krążąca po orbitach mojego umysłu sprawiła, że w tej powieści nie potrafiłem dopatrzyć się słabych stron. Wszystko ma tutaj swój czas i swoje miejsce. Z wrażliwością ukazany obraz tamtego społeczeństwa sprawia, że wiarygodność opowieści jest wielce prawdopodobna. Polecam!
Mała dziewczynka o imieniu Erna w czasie wojny trafia do polskiego sierocińca.
„Mój kraj to był dom sierot w Breslau i potem trochę dom zdrojowy. Nie znam Polski, bo nigdy jej nie widziałam. I nie znam też Niemiec po za tym, że wiem, że nikt nie lubi Niemiec i uważa się, że wszyscy Niemcy to, pieprzone faszystowskie świnie.”
Germańska dziewczynka po wojnie dostaje szansę...
2018-09-28
Jedno już wiem na pewno, ta historia od samego początku była zaplanowana na trylogię. Druga część Milenium wciągnęła mnie niczym magnes, nie sposób było się oderwać od tej powieści. W myślach widzę całokształt wydarzeń, postaci i wielowątkową fabułę, która daje mi sporo do myślenia. Przeczytałem sporo książek utrzymanych w tym skandynawskim stylu, ale tylko nieliczne zawładnęły moimi myślami na dłużej. Lubię, gdy autor przedstawia rzeczywistość taką jaka jest, bez słodzenia i owijania w bawełnę. Lubię, gdy akcja przyśpiesza z każdą przeczytaną stroną. Najbardziej jednak uwielbiam sposób przedstawienia bohaterów, Larsson zrobił to po mistrzowsku. Psychika postaci obrazowo opisanej sprawia wrażenie, że zna się przedstawioną osobę. Po przeczytaniu pierwszej części byłem przekonany, że zdążyłem już poznać Lisbeth Salander. Wiedziałem przecież, że to dziewczyna o nieprzeciętnych umiejętnościach, ze znakomitą pamięcią fotograficzną. Hakerka światowej klasy, która nie ukończyła szkoły podstawowej. W dokumentacji medycznej widoczna jako osoba z zaburzeniami i skłonna do przemocy. Czy zatem taka osoba skłonna byłaby dokonać podwójnego morderstwa? Szef Milton Security, który zatrudniał Lisbeth mówi: „Sądzę, że wszyscy ludzie mają w sobie siłę, by zabić. W desperacji, w obronie własnej”. Dag i Mia zostali zamordowani a znalezione przez policję dowody wyraźnie wskazują, że dokonała tego Lisbeth Salander. Osobiście nie wierzę, że dokonała tego Lisbeth, ale gdy ginie kolejna osoba blisko związana z hakerką mam już wątpliwości. Wątpliwości ma również Mikael Blomkvist, dziennikarz Milenium, który prowadzi własne śledztwo w tej sprawie. Z pierwszej części wiem, że ten pismak, ten singiel mający krótkotrwałe związki i romanse z kilkoma kobietami (również z Lisbeth) ma u niej dług wdzięczności, którego nigdy nie będzie mógł spłacić.
Dziewczyna, która igrała z ogniem, to dziewczyna, która nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet. Jako dwunastolatka podjęła walkę z byłym zawodowym mordercą. To w końcu dziewczynka, która zagrażała jednej z największych tajemnic państwowych. Zachęcam do sięgnięcia po lekturę. Tematem tej opowieści jest również sex trafficking i przemoc wobec kobiet. Na zakończenie powiem, że prawda, którą poznałem o Lisbeth Salander wprawiła mnie w zadumę. Poznałem Całe Zło przez, które musiała przejść ta dziewczyna. Zrozumiałem do czego jest zdolne dziecko w akcie nienawiści. Ta część jest zdecydowanie lepsza od poprzedniej. Niech was nie zniechęca objętość tej książki. To tomisko ma 700 stron i skutecznie mrozi krew w żyłach
Jedno już wiem na pewno, ta historia od samego początku była zaplanowana na trylogię. Druga część Milenium wciągnęła mnie niczym magnes, nie sposób było się oderwać od tej powieści. W myślach widzę całokształt wydarzeń, postaci i wielowątkową fabułę, która daje mi sporo do myślenia. Przeczytałem sporo książek utrzymanych w tym skandynawskim stylu, ale tylko nieliczne...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-29
Dla poprawienia sobie humoru w czasie choroby sięgnąłem po powieść mojej ulubionej autorki. I choć choroba powaliła mnie tak bardzo, że były dni, kiedy nie dało się czytać. Wysoka temperatura, nieustający ostry kaszel i duże osłabienie organizmu plus choroby współistniejące sprawiły, że czytanie przychodziło z trudem. Długo czytałem drugą część z serii Czas burz, której jądrem opowieści jest rodzinny majątek w Prusach Wschodnich. To właśnie w Lulinnie wszystko się zaczęło, to tutaj na przykładzie Felicji Lavergen autorka ukazuje życie zwyczajnych mieszkańców Niemiec w 1938 r. Wygrane przez nazistów wybory w 1933 r pozwoliły Hitlerowi na realizację szaleńczego planu, którego znamy przecież z historii. Warstwa historyczna, w którą uwikłani są bohaterowie tej wielowątkowej opowieści ukazana jest niezwykle emocjonująco. Alex jak i Maksym (mężczyźni Felicji) napędzają opowieść poprzez swoją osobowość. Burżuazyjny kapitalista i socjalistyczny naprawiacz świata, dla którego komunizm to rzecz święta. Człowiek, który nie myśli o najbliższych, tylko o ideach. Co ta idea robi z człowiekiem…
Pamiętam, że po przeczytaniu pierwszej części tego cyklu powieści miałem mieszane uczucia i trudno było mi odnaleźć się w tej nowej zupełnie innej odsłonie Charlotte Link. Tamta część „pachniała” takim romansem historycznym i była zdecydowanie słabsza. Tutaj widać ogrom włożonej pracy w uczucia bohaterów. Czytając zagłębiamy się właśnie w myśli i uczucia bohaterów, które powodują, że często zastanawiałem się co ja bym zrobił będąc na miejscu danej postaci.
Charlotte Link dobitnie nakreśla bezsens okrucieństwa jakim była druga wojna światowa, na przykładzie swoich bohaterów widzimy, że każdy z nich kogoś stracił, że nic już nie będzie takie jak dawniej. Przeczytałem wszystkie powieści Charlotte Link i muszę przyznać, że to mądre i pouczające książki. Autorka posiada wyjątkowy dar kreowania swoich bohaterów, ta umiejętność budowania napięcia i utożsamiania się z postaciami jest naprawdę na wysokim poziomie. Mam teraz przed oczami syna Modesty nastoletniego Wiktora, który ogarnięty narodowosocjalistycznymi ideałami palił się do ostatecznego zwycięstwa Führera. Z jaką wrażliwością autorka ukazuje cały ten mechanizm propagandy nazistowskiej, który przyczynił się do całkowitego oddania Adolfowi Hitlerowi. Trzeba żyć życiem innych, by umieć tworzyć tak wiarygodne rzeczywistości. Świetna powieść. Polecam.
Dla poprawienia sobie humoru w czasie choroby sięgnąłem po powieść mojej ulubionej autorki. I choć choroba powaliła mnie tak bardzo, że były dni, kiedy nie dało się czytać. Wysoka temperatura, nieustający ostry kaszel i duże osłabienie organizmu plus choroby współistniejące sprawiły, że czytanie przychodziło z trudem. Długo czytałem drugą część z serii Czas burz, której...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-01
Miałam zaledwie osiem lat gdy trafiłam do sierocińca. Matematyka nie sprawiała mi trudności mogłam urwać się z lekcji pod byle pretekstem, by zejść do piwnicy i zagrać z woźnym. Już wiem jak nazywa się ta gra z dziwnie wygalającymi figurami. Pan Shaibel powiedział, że to gra królewska. Czy będę kiedyś królową?
Przegrałam. Gdzie popełniłam błąd? Leżąc wieczorem na łóżku łatwo było sobie wyobrazić szachownicę na suficie. Przeanalizuję tę partię raz jeszcze.
„Rozegrała w wyobraźni dwie partie wprowadzając do nich nowe ruchy i obie wygrała. To było łatwe, wystarczyło mieć oczy otwarte i wyobrazić sobie, jak może rozwinąć się gra”.
Pomyślicie sobie, że to opowieść o cudownym dziecku? Nie, to opowieść przepełniona smutkiem i potężną siłą zdolną do przezwyciężenia tych wszystkich trudności strat i bólu. Małej Beth zawsze brakowało kogoś, kto przytuli, kogoś, kto po prostu jest. Kogoś z kim mogłaby jako już dorosła osoba napić się kawy.
„Byłam sama i było mi z tym dobrze. Wszystkich ważnych rzeczy w swoim życiu nauczyłam się w samotności”. Życie nauczyło ją, że lepsza jest czyjaś nieobecność niż źle dobrane towarzystwo. Jej umysł okazał się potężną maszyną przed, którą wymiękali przeciwnicy szachowi. Ta finezja kombinacji szachowych, które opisuje nam autor przedstawiona jest niezwykle ciekawie. Mam wrażenie, że nawet jakbym nie znał tej gry nie czułbym znużenia ponieważ czuć tutaj to psychiczne wyczerpanie zawodników. Mistrzostwo krystalicznie czystych umysłów, subtelny niuans strategii pozwalał mi czuć klimat tej opowieści. Zastanawiałem się czy to uzależnienie głównej bohaterki od leków, później również alkoholu nie skończy się życiowym matem. Warto przeczytać, ujrzeć oczami wyobraźni próbę przekupstwa i dumę, która każe odejść z miejsca, w którym nas już nie chcą.
Miałam zaledwie osiem lat gdy trafiłam do sierocińca. Matematyka nie sprawiała mi trudności mogłam urwać się z lekcji pod byle pretekstem, by zejść do piwnicy i zagrać z woźnym. Już wiem jak nazywa się ta gra z dziwnie wygalającymi figurami. Pan Shaibel powiedział, że to gra królewska. Czy będę kiedyś królową?
Przegrałam. Gdzie popełniłam błąd? Leżąc wieczorem na łóżku...
2022-03-13
Czytanie tej powieści to prawdziwa przyjemność, to podróż w przeszłość tak daleką, że trudno sobie wyobrazić codzienność ludzi żyjących 375 lat temu. Wiem z historii, że to czas wiary w zabobony, kiedy to zielarki często zwane czarownicą pomagały ludziom w przyjściu na świat jak i z niego odejść. Główną postacią tej powieści jest właśnie kobieta, która potrafiła pomóc w wielu dolegliwościach wynikających zwłaszcza z niehigienicznego trybu życia. Przenieśmy się zatem w czasy, kiedy wiedza zielarek była imponująca, ale jak każda wiedza niebezpieczna zwłaszcza gdy ludzie zacofani.
Mamy rok 1647 gdzieś na pograniczu Brandenburgii i Śląska w małej wsi Karge zniknęła córka zielarki. „Córka zniknęła akurat wtedy, gdy drzewa rozebrały się z liści i grube złote – rudawe dywany zasłały ścieżki i leśne polany.”
Dorotkę widziano po raz ostatni ubraną w czerwoną spódnicę. Właśnie za ten kawałek czerwonej szmatki nie była lubiana, bo kto to widział, żeby wyróżniać się na tle innych dziewcząt ubranych w szarość. Wiga z dwuletnią wnuczką Rozalią została sama.
Tymczasem w lasach Brandenburgii wysłannicy królowej znaleźli pięcioletniego chłopca, który nie rozumie co się do niego mówi. Z czasem los dwójki wyjętych poza nawias społeczeństwa dzieci splata się ze sobą. A wszystko to w czasie, kiedy na wschodzie trwa wojna z Rosją, a bliżej niemal za progiem ze Szwecją.
„Cierpnie skóra i włosy zdają się stawać na głowie. Nikt nie wie co niesie przyszłość.”
Z wrażliwością pisze pani Zofia o tym co utracone, nieznane i niebezpieczne. Rzeczpospolita broniąca się przed rosyjską inwazją – jakże prawdziwe brzmią te słowa właśnie dzisiaj, kiedy w Jaworowie moich znajomych obudził atak rakietowy.
„Ogień, czarne chmury, wichura i dziecko bez stóp… coś złego nadchodzi, coś czego ludzkie oko nie widziało.”
Piękna to wielowymiarowa historyczna opowieść, napisana tak pięknym językiem, że zatrzymywałem wzrok na zdaniach, by sycić umysł pięknem, którego tak mało dzisiaj w krajowej literaturze. Nie znam nikogo z rodzinnych współczesnych pisarzy, którzy pisaliby tak jak robi to pani Zofia.
Tym, którzy nie znają jeszcze pióra autorki szczególnie polecam właśnie tę powieść, w której oczami i uszami bohaterów zobaczycie i usłyszycie świat pełen leku, ale i nadziei, że może wszystko na dobre obróci. Mnie pozostaje czekać na kontynuację „Makowej spódnicy…”, by dowiedzieć się co naprawdę stało się z zaginioną Dorotką. W pamięci mam jeszcze szlachcica i niepiśmienną kobietę siedzących obok siebie na gołej ziemi, równi sobie w trwodze i nadziei. Będę tęsknił za tym dawnym tak mało mi znanym światem, w którym tak niewiele od miłości do nienawiści.
Czytanie tej powieści to prawdziwa przyjemność, to podróż w przeszłość tak daleką, że trudno sobie wyobrazić codzienność ludzi żyjących 375 lat temu. Wiem z historii, że to czas wiary w zabobony, kiedy to zielarki często zwane czarownicą pomagały ludziom w przyjściu na świat jak i z niego odejść. Główną postacią tej powieści jest właśnie kobieta, która potrafiła pomóc w...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-05
Co roku na rynku wydawniczym pojawiają się pozycje, które nawiązują do czasów II wojny światowej. Autorzy prześcigają się w realnym przedstawieniu opowieści, która zabrała ponad 60 milionów ludzkich istnień.
Mario Escobar w swojej książce wykorzystał autentyczną postać jaką jest Helene Hannemann. Niemka, pielęgniarka, która poślubiła Roma. W 1943 roku szczęśliwe, zgodne małżeństwo doczekało się piątki dzieci.
„Moje dzieci były zupełnie niewinne. Jedyna ich „zbrodnia” polegała na tym, że miały ojca Cygana”
Osoby, które nie posiadały czystego aryjskiego pochodzenia prześladowano, pozbawiano ich pracy, spychano na margines społeczny, by w końcu wywieść je do koncentracyjnego obozu w Auschwitz-Birkenau. Helene nie godzi się na taki podział, nie potrafi znieść myśli, że ich szczęśliwa rodzina może zostać rozdzielona.
„…ciebie postrzegają jako aryjkę, która straciła rozum, przyjeżdżając do obozu z cygańskimi dziećmi”.
Jak w tych nieludzkich warunkach stworzyć dzieciom rodzinne gniazdko, jak walczyć z ciągłym uczucie głodu. Doktor Josefa Mengele proponuje Niemce utworzyć przedszkole dla dzieci. Czy taki plan może w ogóle zaistnieć, czy naprawdę można wcielić go w życie?
“Kołysanka z Auschwitz” została napisana w narracji jednoosobowej, nie ma tu zbędnych, nużących opisów. Autor postawił sobie za cel ukazanie zbrodni popełnionych na cygańskim narodzie. Powieść wzrusza, szokuje opisami ludzkich cierpień. Najtrudniej było mi czytać o eksperymentach, które niemiecki lekarz Josef Mengele przeprowadzał na dzieciach. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ten człowiek – bestia nigdy nie został osądzony za swoje czyny. Zmarł w Brazylii w 1979 roku.
“Kołysanka z Auschwitz” to również obraz kobiety więźniarki i matki. Jej postawa sprawia, że w pewien sposób została przywrócona ludzka godność. Zawsze gdy sięgam po tego typu literaturę towarzyszy mi świadomość, że tego wszystkiego można było uniknąć. Jeden człowiek sprawił, że cały świat oszalał.
Zachęcam was do przeczytania tej jakże pouczającej lektury, która swoją premierę miała zaledwie kilka tygodni temu. Przeczytajcie koniecznie jak nieludzka to była rzeczywistość, w której przyszło tym dzieciom żyć i umierać. Może tym, którzy ciągle narzekają spadną klapki z oczu i zrozumieją, że żyjemy w normalnym świecie. Mamy tylko jedno życie, nie ma innego. Jest tylko to, które doświadczamy i uczyńmy wszystko, co w naszej mocy, by piekło na ziemi nie istniało.
Co roku na rynku wydawniczym pojawiają się pozycje, które nawiązują do czasów II wojny światowej. Autorzy prześcigają się w realnym przedstawieniu opowieści, która zabrała ponad 60 milionów ludzkich istnień.
Mario Escobar w swojej książce wykorzystał autentyczną postać jaką jest Helene Hannemann. Niemka, pielęgniarka, która poślubiła Roma. W 1943 roku szczęśliwe, zgodne...
2020-08-08
Namieszała mi pani Hunter w głowie pierwszą częścią tak bardzo, że poszedłem za ciosem i od razu sięgnąłem po drugą część, by przekonać się czy faktycznie autorka utrzyma poprzeczkę na tak wysokim poziomie. Teraz wiem, że pisarka ma swój styl i niebywały talent, który wciągnął mnie od pierwszych stron.
Pamiętam jak w 2008 roku opinią publiczną wstrząsała szeroko komentowana sprawa Josefa Fritzla. W pigwicach domu Fritz zbudował dźwiękoszczelny bunkier ,w którym przez 24 lata więził i gwałcił własną córkę, z którą jak się później okazało miał siedmioro dzieci.
Bardzo możliwe, że tamte odległe w czasie wydarzenia posłużyły autorce do napisania niniejszej powieści. Takie odniosłem wrażenie po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów, w których to policja koncentruje się na znalezionej w piwnicy ledwo żywej kobiecie i dziecku. Starszy pan, który jest właścicielem nieruchomości uparcie twierdzi, że nic nie wie o całym zajściu. Kim zatem jest więziona i jej dziecko? Czy to na pewno jej dziecko? Dlaczego nikt nie zgłosił ich zaginięcia? Sama ofiara nie mówi, nie pamięta własnego imienia, ba ona nawet nie zdaje sobie sprawy, że ma dziecko.
Do wyjaśnienia tego niecodziennego zjawiska przystępuje zespół Adama Fawley. Grupka ludzi, których znam z pierwszej części związanej z zaginięciem Diasy Mason. Nie jest tu potrzebna znajomość pierwszej części, by orientować się w fabule, ale trzeba wiedzieć, że jest to powieść wielowarstwowa zahaczająca również o życie prywatne detektywa Adam Fawley i jego ludzi. Można powiedzieć, że wspólnym mianownikiem tej serii jest mieszany sposób prowadzonej narracji, wzbogacony o notatki policyjne i wpisy osób w mediach społecznościowych, które na bieżąco komentują wydarzenia w domu na Frampton Road w północnym Oksfordzie. Tych doniesień medialnych, artykułów z blogów jest jednak zdecydowanie mniej w porównaniu z poprzednią powieścią. Muszę podkreślić mocną stronę, którą jest charakterystyka postaci, pani Hunter robi to niezwykle wiarygodnie. To nie są papierowi ludzie, to osoby, które możemy spotkać w życiu codziennym z całym wachlarzem towarzyszącym ich emocjom. Ciągle mam przed oczami świetnie wykreowaną postać jednej z kobiet, to dziewczyna o kilku twarzach, która naprawdę budzi mój respekt. Podobnie zresztą jak sam Harper, ma tutaj staruszek swój charakterek. Ciągle ciśnie mi się na usta pewne zdanie napisane przez autorkę „Kobiety strzeżcie się kobiet” Ma ono tutaj swoje uzasadnienie. Wspominałem wcześniej, że to powieść wielowymiarowa i muszę przyznać, że właśnie ta wielowymiarowość jest tym czynnikiem, który trzymał mnie mocno przy tej powieści. Spokoju nie dawała mi myśl o zaginionej przed laty dziennikarki, czy to nie przypadkiem znaleziona w piwnicy niema kobieta? Jeśli nie ona to, jakie znaczenie ma w tej sprawie? Po co autorka wplata w fabułę kolejną postać? Po co to całe zamieszanie i w jakim kierunku to wszystko tak naprawdę zmierza? Tutaj pani Hunter wykazała się niezwykłą pomysłowością i sprytem, którego nie sposób przejrzeć. Bardzo mocna powieść, która nawiązuje również do irlandzkiej bogini Morrigan - celtycka bogini magii, podziemia i zniszczenia. Ale bez obawy tutaj nie ma czarów, kruków przynoszących złe wieści ze świata podziemnego. To lawirowanie jest potrzebne i co najważniejsze wychodzi ona autorce znakomicie, bo wszystkie kawałki układanki wskakują na swoje miejsce tworząc obraz, który zapiera dech w piersiach. Oceniam maksymalną ilością punktów ponieważ tutaj nie mam się do czego przyczepić.
Namieszała mi pani Hunter w głowie pierwszą częścią tak bardzo, że poszedłem za ciosem i od razu sięgnąłem po drugą część, by przekonać się czy faktycznie autorka utrzyma poprzeczkę na tak wysokim poziomie. Teraz wiem, że pisarka ma swój styl i niebywały talent, który wciągnął mnie od pierwszych stron.
Pamiętam jak w 2008 roku opinią publiczną wstrząsała szeroko...
2020-05-17
Po raz trzeci sięgnąłem po książkę pana Wojtka i kolejny raz jestem miele zaskoczony warstwą historyczną i przejmującym opisem II wojny światowej. Smutna książka, bo smutna jest historia dotycząca zbrodni katyńskiej i likwidacji elit intelektualnych.
„Z wywiadu nigdy się nie odchodzi”
Antoniego Mokrzyckiego jednego z najzdolniejszych analityków wywiadu poznałem w pierwszej części serii z Kurierem pt. „Kurier z Toledo” . Powieść dotyczyła wojny domowej w Hiszpanii. Mokrzycki przebywał tam jako hiszpański dziennikarz. W tej części autor nawiązuje do wydarzeń z poprzedniej części, do czasu spędzonego w Hiszpanii. Mam wrażenie, że jeśli ktoś przeczytał tę część nie znając poprzedniej na pewno nie poczuł się zagubiony. Wręcz przeciwnie poczuje się zmotywowany, by sięgnąć po Kuriera z Toledo i poznać zawiłą przeszłość Mokrzyckiego.
„Jestem polskim oficerem podporucznikiem kontrwywiadu Dwójki”
Nowe zadanie, które ma do wykonania hrabia dotyczy wywiezienia i ukrycia dokumentacji polskiego wywiadu dotyczącej Związku Radzieckiego. Dokumenty zawierają informacje o polskich agentach w ZSRR. Zadanie najwyższej wagi państwowej. Absolutny priorytet.
Przedstawiając dzieje Polski autor wielokrotnie odwołuje się do trzech wielkich filozofów i tak mamy tu myśli Arystotelesa, Sokratesa i Platona. Jest też poezja Czechowicza, którego główny bohater poznaje osobiście podczas wykonywanej misji. Autor pisze o wydarzeniach znanych mi z historii, o wydarzeniach, które przez wiele lat były skrywane i wykluczone z lekcji historii jaką pamiętam w szkole. Historia podana w sposób lekki i przystępny na pewno poszerzyła horyzonty wiedzy z tej dziedziny.
Powieść w wersji papierowej liczy 544 strony, podzielona jest na pięć części. Wraz z Mokrzyckim wędrowałem przez Warszawę, Stryj, Lublin, Kuty i Katyń, by utknąć w obozie w Kozielsku. To, co czytałem było straszne, myślałem, że mrok, głód i ból sowieckiego GUŁagu to już koniec naszej wspólnej wędrówki przez życie. Przetrwaliśmy jednak, choć zewsząd słychać było głosy, że Polski już nie ma. Kroczyliśmy dalej przez Rumunię, Anglię i Gibraltar aż do Iranu, by być świadkiem rozszarpywanej na kawałki ukochanej ojczyzny.
Zachęcam do tej lektury, do tego czasu walki, śmierci i ciemności dziejów, które napisane są prostym językiem z postacią, którą polubiłem. Wspaniała książka pełna emocji, która zaskakuje, szokuje i ukazuje kim naprawdę jesteśmy. Jak wiele zależało w tamtym czasie od tak niewielu.
Po raz trzeci sięgnąłem po książkę pana Wojtka i kolejny raz jestem miele zaskoczony warstwą historyczną i przejmującym opisem II wojny światowej. Smutna książka, bo smutna jest historia dotycząca zbrodni katyńskiej i likwidacji elit intelektualnych.
„Z wywiadu nigdy się nie odchodzi”
Antoniego Mokrzyckiego jednego z najzdolniejszych analityków wywiadu poznałem w pierwszej...
Dzisiaj będzie o kultowej powieści, która po raz pierwszy w Polsce ukazała się w 1938 r. I choć pisarz od przeszło pól wiek nie żyje, to jednak poruszane w niej problemy ludzkie istnieją i towarzyszą nam stale. To, co najbardziej uderzyło mnie w tej przetłumaczonej na trzydzieści języków powieści, to sposób w jaki została napisana. Pomijając zapierające dech opisy przyrody, koncertujemy się na warstwie psychologicznej bohaterów. Każda postać jest z niezwykłą starannością przedstawiona. Oczami wyobraźni widzę ludzi takimi jakim są naprawdę. Bogatych i biednych, uśmiechniętych i płaczących. Zazdrosnych, pragnących zemsty, jak i tych pokornych pamiętających o śmierci. Znakomicie ukazana moc pieniądza, która rządzi światem nie tylko bogatych, ale i tym, którym go brakuje.
A lasy wiecznie śpiewają – to opowieść, która opisuje życie ludzi z północy z Doliny Niedźwiedzia. To saga norweska, w której chciwość i żądza władzy są tak sobie bliskie, że trudno je rozdzielić. Kilkadziesiąt lat życia rodziny Björndal opisanej w sposób, który sprawił, że ten realny świat przestał dla mnie istnieć. Można zatracić się w tej powieści, usłyszeć szept wiatru i śpiew lasu. Można też pomilczeć przez chwilę z Dagiem, przyjrzeć się z bliska przykrym wspomnieniom. Poczuć odejście bliskiej osoby i próbować oswoić śmierć, która może zaskoczyć każdego z nas.
„Dobrzy ludzie posiadają moc. Nie tylko w życiu, nawet po śmierci”. Zawsze będą osoby, które choć odeszły na zawsze będą powracać na ten świat w naszych myślach i wspomnieniach. Książka ta niesie ze sobą melodię minionych lat, śpiew lasu. Poczucie bycia silnym w nieszczęściu, w zmartwieniu i przeciwnościach. Polecam.
Dzisiaj będzie o kultowej powieści, która po raz pierwszy w Polsce ukazała się w 1938 r. I choć pisarz od przeszło pól wiek nie żyje, to jednak poruszane w niej problemy ludzkie istnieją i towarzyszą nam stale. To, co najbardziej uderzyło mnie w tej przetłumaczonej na trzydzieści języków powieści, to sposób w jaki została napisana. Pomijając zapierające dech opisy...
więcej Pokaż mimo to