Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przerażająca wizja walki z przeciwnikiem, który nieustanie się zmienia. Nic tak bardzo nie przeraża jak niebezpieczna, śmiertelna odmiana wirusa. Przedstawiona historia przypomniała mi o pandemii COVID-19 i pogrążonym w chaosie społeczeństwie.
C.J. Tudor rozdziały powieści przedstawia z perspektywy trzech osób.
Hannah – to pasażerka autokaru w który na wskutek zamieci śnieżnej wpada w poślizg i zostaje uszkodzony. Jest szczęściarą, której wraz z nielicznymi studentami daje się przeżyć. W autokarze pośród rannych znajdują się również ci, którzy nie przeżyli.
Meg nie pamięta jak znalazła się w wagoniku kolejki liniowej, która utknęła nad ośnieżonymi górami. Wraz z nią odciętych od świata jest kilka osób i martwy mężczyzna.
Carter znajduje się w dawnym schronisku narciarskim, obecnie pełni ono rolę tajnego laboratorium, w którym Departament przeprowadza testy na zwykłych ochotnikach.
Autorka przybliża nam sylwetki trzech głównych bohaterów, które doprowadzą nas do zaskakujących wydarzeń. Na przykładzie Meg mogłem zobaczyć jakie spustoszenie sieje wirus. Świat tej bohaterki uległ zagładzie już wcześniej, kiedy umarła jej sześcioletnia córka.
„Podobno życie nie ma ceny; ale stale każą za nie płacić”.
Elity płacą za prywatną opiekę i wracają do zdrowia, masy cierpią i umierają. Świat przedstawiony przez autorkę wcale nie jest oderwany od rzeczywistości. Dobrze pamiętamy przecież sytuację wywołaną przez koronawirusa SARS-CoV-2. Izolację społeczeństwa. Rygorystyczne zakazy i nakazy. Wykreowana przez autorkę ponura wizja upadającego świata pobudza wyobraźnię, w której ci zarażeni wirusem stanowią nie lada problem. A co jeśli nie każdy podda się izolacji? Co jeśli ci zakażeni uciekną i stworzą własne społeczeństwo gdzieś na odludziu z dala od cywilizacji? Pomimo swojego wyglądu, którym przypominali żywe trupy to nadal byli ludzie. Ciągle byli czyimiś ojcami, matkami, braćmi i dziećmi.
Podoba mi się to łączenie zdarzeń i postaci ze sobą. Pasażerowie autokaru, studenci uwięzieni z umarłymi. Czy to naprawdę był nieszczęśliwy wypadek? Trup w wagoniku kolejki liniowej kołyszącej się gdzieś pośród zaśnieżonych gór. Dokąd oni wszyscy zmierzają i co czeka ich w miejscu zwanym Azylem.
Zachęcam do sięgnięcia po najnowszą powieść C.J. Tudor to bardzo dobrze napisany thriller przedstawiający rzeczywistość dystopijną, katastrofalna wizja świata.

Przerażająca wizja walki z przeciwnikiem, który nieustanie się zmienia. Nic tak bardzo nie przeraża jak niebezpieczna, śmiertelna odmiana wirusa. Przedstawiona historia przypomniała mi o pandemii COVID-19 i pogrążonym w chaosie społeczeństwie.
C.J. Tudor rozdziały powieści przedstawia z perspektywy trzech osób.
Hannah – to pasażerka autokaru w który na wskutek zamieci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Inspiracją do napisania powieści posłużył autorce czas, kiedy sama należała do sekty. Na przykładzie Sofii, głównej bohaterki opowieści możemy zobaczyć oczami wyobraźni jak łatwo można pobłądzić w zakamarkach naszego życia i podążać w złym kierunku.
Sofia ma za sobą pewien etap życia, w którym zdobyła wykształcenie wyższe. Po nieudanym związku z chłopakiem nadszedł czas, aby coś zrobić ze swoim życiem. Na jej życiowej drodze pojawia się przystojny i pełen pomysłów na życia Franz Oswald. Propozycja pracy i wspólnego wyjazdu do zachodniego wybrzeża Szwecji zostaje przez dziewczynę zaakceptowana. Stopniowo poznajemy świat, który według przywódcy sekty ma uratować ludzkość od trucizn, stresu i innego zła. Sofia poznaje młodych ludzi oddanych swojej pracy i nauce mówiącej: „Jedz zdrowo, śpij spokojnie i zażywaj ruchu”.
Młodzi ludzie żyją w kolektywie, mieszkają we wspólnych salach i są na każde skinięcie Oswalda, który wydaje dyrektywy mające zapewnić im spokojne i dostatnie życie. Tezy Franza Oswalda oczarowały dziewczynę, sprawiły, że wkroczyła w zupełnie inny świat. Świat, w którym to mieszkance wyspy sami uprawiają ekologiczną żywność. Porzucają oni zaawansowane technologie typu komputery, smartfony i wolni od tej „zarazy” mogą spokojnie zajrzeć do swojego wnętrza.
Z czasem zobaczymy, że prawdziwa rzeczywistość w tej wspólnocie jest zupełnie inna. A zawarte umowy o pracę są symboliczne i nie można ot tak sobie opuścić ViaTerra. Personel trzymany twardą ręką, żadnych rozmów telefonicznych czy e-maili.
Zastanawiający jest fakt, co ci wielcy przywódcy mają takiego w sobie, że są słuchani, podziwiani. Skąd u nich taki magnetyzm pełen charyzmy i wiary w jakąś wyidealizowana ideę. Czy naprawdę otumanieni perspektywą lepszego życia nie dostrzegamy bolesnej prawdy? Sofia stała się jedną z osób bliskich przywódcy, należała do tak zwanego personelu Oswalda. Czy takiej osobie pozwoli się opuścić szeregi sekty?
Akcja powieści toczy się powoli i sam początek może nie budzić zainteresowania, jednak z czasem widzimy obraz społeczeństwa, które pobudza naszą czytelniczą ciekawość. Atmosfera się zagęszcza, wyspę otacza mgła niepewności tak charakterystyczna dla skandynawskiej literatury.

Inspiracją do napisania powieści posłużył autorce czas, kiedy sama należała do sekty. Na przykładzie Sofii, głównej bohaterki opowieści możemy zobaczyć oczami wyobraźni jak łatwo można pobłądzić w zakamarkach naszego życia i podążać w złym kierunku.
Sofia ma za sobą pewien etap życia, w którym zdobyła wykształcenie wyższe. Po nieudanym związku z chłopakiem nadszedł czas,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po listopadowej udanej premierze „Tylko ona została” Wydawnictwo: Mova postanowiło wznowić starszą pozycję Sagera. Oczywiście z ciekawością przyjrzałem się tej pozycji w nowym wydaniu i z taką dozą rozczarowania muszę przyznać, że to Sager, który znacznie odbiega od tego, którego znam z ostatnich trzech książek. Brakowało tutaj tego tak trudnego do zidentyfikowania elementu zaskoczenia, akcja samej powieści też nie zaskakuje tempem, do którego przyzwyczaił mnie autor. A ciągle powtarzający się w tekście slogan „Jedyna ocalała” z czasem po prostu denerwował. Jestem też przekonany, że przyszło mi czytać najsłabszą pozycję tego autora.
To koncentrowanie się autora na jednej z trzech ocalałych z masakry kobiet jest mocno wyraziste i aż nazbyt podejrzane aby nie zauważyć tego, że coś tu się po prostu nie klei, nie trzyma kupy jak mam to w zwyczaju potocznie określać. Dlatego wyraźnie widziałem przewidywalność opowiedzianej historii. Gdzie ten Riley Sager, który tak umiejętnie potrafił podrzucać fałszywe tropy? Bardzo możliwe, że to była debiutancka powieść autora, aż tak bardzo nie zgłębiałem tego tematu, ale świadczyć o tym może poziom, który funduje nam autor. Ciągle czegoś mi tu brakowało, jakiegoś zapalnika, który w najmniej oczekiwanym momencie mógłby spowodować wielkie bum!

Po listopadowej udanej premierze „Tylko ona została” Wydawnictwo: Mova postanowiło wznowić starszą pozycję Sagera. Oczywiście z ciekawością przyjrzałem się tej pozycji w nowym wydaniu i z taką dozą rozczarowania muszę przyznać, że to Sager, który znacznie odbiega od tego, którego znam z ostatnich trzech książek. Brakowało tutaj tego tak trudnego do zidentyfikowania elementu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam wrażenie, że gdzieś w gąszczu thrillerów i kryminałów pominięto ciekawą pozycję debiutującego na naszym rynku niemieckiego autora. Nie było wielkiego medialnego szumu związanego z promocją Kamerzysty. Nazwisko Niemca też nic nie mówi przeciętnemu książkoholikowi. Szkoda, że pierwsze egzemplarze recenzenckie nie trafiły w ręce osób umiejących docenić walory wydarzeń z przeszłości z czasem obecnym, które stanowią fundament powieści. Wyraźne postacie w tym psychothrillerze połączone z umiejętnie przedstawionymi scenami zdarzeń pobudzają wyobraźnię.
„Piwnice są przedsionkami piekła.”
Berlin rok 1979. Jedenastoletni wówczas Gabriel postanawia zgłębić tajemnicę piwnicznego laboratorium ojca, które zabezpieczone było metalowymi drzwiami. Nikt z domowników nie miał prawa tam wchodzić i widzieć coś, czego widzieć nie powinien. A już na pewno nie jedenastoletnie dziecko. Złamanie zakazu kończy się strzałami, krwią i pożarem, w którym giną rodzice chłopca. On sam zaś doznaje szoku i amnezję.
Mija 29 lat. Gabriel pracuje jako ochroniarz i dostaje zlecenie sprawdzenia opustoszonego domu, w którym włączył się alarm. Podczas wykonywanej pracy dzwoni jego dziewczyna z informacją, że została napadnięta w parku i potrzebuje pomocy. Po przybyciu pod wskazane miejsce nie ma śladu po Liz.
Kto porwał dziennikarkę Liz i czyje zwłoki zastał Gabriel w parku? Kim jest mężczyzna o dwóch twarzach? Aby uzyskać odpowiedź na te pytania będziemy musieli poznać przeszłość Gabriela. A on sam, by uratować ukochaną będzie musiał wrócić pamięcią do dzieciństwa i wydarzeń mających miejsce w piwnicznym laboratorium.
Panująca w powieści atmosfera tajemnicy przeplatana jest z problemami psychicznymi głównego bohatera. Z drugiej strony widzimy, że jest to bardzo wrażliwy człowiek, inteligentny, który widzi rzeczy, których inni nie dostrzegają.
Kamerzysta to powieść z retrospekcją makabrycznych wydarzeń. Jest to książka, która trzymała mnie w niepewności, budziła poczucie zagrożenia i zostawiła po sobie dość wyraźny ślad w pamięci. Na pewno warto po nią sięgnąć, choćby z uwagi na dynamiczną akcję, która trzyma nas przy lekturze. To naprawdę dobrze skrojona i wykonana przez Niemca robota.

Mam wrażenie, że gdzieś w gąszczu thrillerów i kryminałów pominięto ciekawą pozycję debiutującego na naszym rynku niemieckiego autora. Nie było wielkiego medialnego szumu związanego z promocją Kamerzysty. Nazwisko Niemca też nic nie mówi przeciętnemu książkoholikowi. Szkoda, że pierwsze egzemplarze recenzenckie nie trafiły w ręce osób umiejących docenić walory wydarzeń z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wojenne opowieści ukazane oczami współczesnych pisarzy wielokrotnie mnie już zaskoczyły, tematyka ta ma w sobie ogromny potencjał i tylko od autora zależy czy potrafi go w pełni wykorzystać. Ważne jest aby czytelnik poczuł więź z bohaterami, poczuł się w samym środku opisywanych wydarzeń. Ania Rybakiewicz potrafiła oddać klimat wojennej zawieruchy poprzez opisy miejsc i wydarzeń. Jednym z takich miejsc jest więzienie w Łomży, w którym znalazła się tytułowa agentka. To właśnie oczami Angeli Dremmler zobaczymy całą opisaną historię. Sprytna i niezwykle inteligentna kobieta do Polski trafiła oficjalnie jako agentka Abwehry. Kim naprawdę jest? Co łączy ją z Brytyjczykami, Niemcami i Polakami? Oskarżona o zabicie oficera niemieckiej armii prowadzi ze swoimi katami bardzo niebezpieczną grę.
Wprowadzenie retrospekcji pozwala nam uczestniczyć w wydarzeniach mających miejsce w 1943 r. kiedy to Angela pracowała jako sekretarka dla Ludwiga Höhnego. Znajomość z wysoko postawionym urzędnikiem pozwala jej na realizację własnego planu.
„Człowiek zakochany nie myśli racjonalnie. Miłość jest niewidzialną bronią, sto razy skuteczniejszą od tej palnej.”
Cała opowieść jest doskonale przemyślana. Złożona postać głównej bohaterki, dla której tak naprawdę wynik wojny nie ma znaczenia. Odwaga, zaciętość i determinacja w dążeniu do osiągnięcia własnego celu sprawia, że czuć napięcie. Świat tajemnic podwójnych, a nawet potrójnych agentów sprawia, że zastanawiałem się jakie będzie zakończenie tej opowieści. Podoba mi się nieprzewidywalność prowadzonej akcji, ludzki dramat, walka pomiędzy dobrem a złem. Wszystko to sprawia, że z uwagą śledziłem psychologiczną grę z wrogiem. Szczypta romansu w z udziałem wroga to szaleństwo, to pewna śmierć w tym niebezpiecznym świecie. Autorka zgrabnie to ujęła i całość wygląda imponująco.

Wojenne opowieści ukazane oczami współczesnych pisarzy wielokrotnie mnie już zaskoczyły, tematyka ta ma w sobie ogromny potencjał i tylko od autora zależy czy potrafi go w pełni wykorzystać. Ważne jest aby czytelnik poczuł więź z bohaterami, poczuł się w samym środku opisywanych wydarzeń. Ania Rybakiewicz potrafiła oddać klimat wojennej zawieruchy poprzez opisy miejsc i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy ma jakieś smutne rodzinne historie, które nie powinny się wydarzyć. Złe rzeczy spotykają nawet najlepszych ludzi, ale nie możemy pozwolić, żeby nas przytłoczyły. Życie nie zawsze toczy się tak, jak byśmy tego chcieli, ale w końcu wszystko się układa. W dorosłym życiu Ani Harrison realizuje jasno określony życiowy plan. Prestiżowa praca i narzeczony ze świata finansjery to teraźniejszość jak z obrazka. Jednak to nasze życie toczy się własnym torem, nie zważa na cierpienie jakie nam zadaje. Rzeczy po prostu się dzieją. Teraz kiedy Ani wydaje się, że skrywana przeszłość i zło którego doświadczyła jako nastolatka są głęboko pogrzebane, kobieta na nowo musi zmierzyć się z wydarzeniami sprzed 14 –tu lat. A wszystko za sprawą propozycji udziału w filmie dokumentalnym o tym, co wydarzyło się kiedyś w szkole.
Jessica Knoll zastosowała narracje jednoosobowa, która ma nam pomóc w zrozumieniu Ani. Rozdziały podzielone są na czas obecny i wydarzenia z przeszłości. Rozwleczone opisy są tu niepotrzebne, bo nijak mają się do fabuły spowalniają jedynie czytanie. Powieść ma w sobie więcej z obyczajówki, mniej z thrillera. Z przykrością muszę powiedzieć, że nie zawładnęła moim umysłem tak, jak tego oczekiwałem. Wiem, że w USA książka zyskała miano bestsellera i powstała ekranizacja jednak w naszych realiach to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Na pewno za mało tutaj tej mrocznej otoczki, która nadałaby klimat powieści. Pierwsza połowa książki to udręka w czytaniu, skomplikowane ułożenie zdań nie pomaga w trawieniu. Nie lubię takich wydmuszek pozbawionych opisu emocji bohaterów, brak jakiegoś głębszego sensu, przekazu połączonego z morałem. Tytuł książki nie ma nic wspólnego z treścią i pierwszy jego wyraz zastąpiłbym słowem „Najgłupsza”…. Potwornie wymęczyła mnie ta lektura i po jej przeczytaniu straciłem ochotę na obejrzenie filmu.

Każdy ma jakieś smutne rodzinne historie, które nie powinny się wydarzyć. Złe rzeczy spotykają nawet najlepszych ludzi, ale nie możemy pozwolić, żeby nas przytłoczyły. Życie nie zawsze toczy się tak, jak byśmy tego chcieli, ale w końcu wszystko się układa. W dorosłym życiu Ani Harrison realizuje jasno określony życiowy plan. Prestiżowa praca i narzeczony ze świata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię ten mroczny świat thrillerów z zagadkami i tajemnicami, z zaskakującymi zwrotami akcji, niepewnością i napięciem. I choć opowieść ze znikającym dzieckiem oparta jest na wielu powielanych schematach, to jednak autorka potrafiła mnie zaskoczyć. Swobodny styl Cross z umiejętnością grania na emocjach czytelnika wciąga nas już od samego początku w sieć nieporozumień, wzajemnych oskarżeń, pretensji, ukazując naszą ludzką naturę.
„Bycie przybranym rodzicem oznacza wejście w życie obcego dziecka.”
Vanessa wchodząc w związek z partnerem zostaje macochą dla jego ukochanej córeczki. Kobieta rezygnuje z pracy zawodowej, by zająć się wychowaniem Mii. I tak mijają lata, w których ich ukochana dziewczynka zdobywa pierwsze wyróżnienia jako wybitna pływaczka. Każde kolejne zawody przybliżają nastolatkę do spełnienia się zawodowo. Rodzice zadbali, by nie musiała korzystać z publicznej pływalni. Mii na polecenie trenera codziennie ćwiczy w przydomowym basenie, aż pewnego dnia znika.
Gdzie w tym czasie była macocha trzynastolatki?
Dlaczego zniknięcie dziecka miało miejsce akurat w momencie, w którym u sąsiadów wybuchł pożar?
No i w końcu pytanie, na które próbowałem sobie odpowiedzieć w trakcie czytania; czy znikniecie dziewczynki i pożar u sąsiadów to zbieg okoliczności?
Podoba mi dopuszczenie do głosu wszystkich bohaterów, również zaprzyjaźnionych sąsiadów jak i samą Mii. Narracja pierwszoosobowa spełniła tu swoją rolę poprzez ukazanie nam myśli i czynów bohaterów. Dodatkowo powieść wzbogacona została poprzez retrospekcje, z których dowiemy się co stało się z biologiczną matką dziewczynki, oraz jak wyglądały relacje w tej rodzinie. Chylę czoła przed kreacją bohaterów, idealnie wykreowanych przez autorkę. To dobrze skonstruowany thriller psychologiczny z rodzinnym dramatem i wachlarzem mocnych emocji. Muszę tu podkreślić dociekliwość pani detektyw w szukaniu zgrzytów w tej rodzinie. I powiem na zakończenie, że to nie jest typowy scenariusz ze złą macochą. Przedstawiona opowieść jest o wiele bardziej skomplikowana, niż może się nam wydawać. Oczywiście część tajemnic można się domyślić, ale książka jest warta przeczytania.

Lubię ten mroczny świat thrillerów z zagadkami i tajemnicami, z zaskakującymi zwrotami akcji, niepewnością i napięciem. I choć opowieść ze znikającym dzieckiem oparta jest na wielu powielanych schematach, to jednak autorka potrafiła mnie zaskoczyć. Swobodny styl Cross z umiejętnością grania na emocjach czytelnika wciąga nas już od samego początku w sieć nieporozumień,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Należę go grona tych osób, które Mastertona znają z tych starych mocnych horrorów. Oczywiście na bieżąco jestem też z nowymi pozycjami, których w dorobku autora jest naprawdę dużo. Mam za sobą cały kryminalny cykl powieści z Katie Maguire. Jednak zawsze z ciekawością przyglądam się tym nowym pozycjom, którymi ciągle zaskakuje nas siedemdziesięcioośmioletni pisarz.
„Szpital Filomeny” zapamiętam jako horror pełen bólów psychosomatycznych. Młodzi żołnierze, ranni weterani wojny w Afganistanie byli kiedyś hospitalizowani w tym opuszczonym dzisiaj budynku, który Lilian Chesterfie chce przekształcić w kompleks mieszkalny o nazwie Park Filomeny. Autor ukazuje nam jakim złem jest wojna, w której cierpią niewinni ludzie.
„Czy nie jest oczywiste, że tymi, którzy powinni cierpieć najbardziej są politycy i generałowie, którzy ich tam wysłali”.
Lubię takie historie o nawiedzonych zabytkowych rezydencjach o lokalnej społeczności, broniącej swojej kolebki. Jest to opowieść, która ukazuje stres emocjonalny żołnierzy. Masterton idzie dalej udowadniając, że taki ból pozostaje na zawsze w ludziach którzy przeżyli piekło wojny. Wyraźna postać kapitana Mosesa, lekarza frontowego w połączeniu z Lilian Chesterfie napędzają akcję powieści. Dziwnym zgonom mającym miejsce na terenie opuszczonego starego szpitala towarzyszą upiorne hałasy, zjawy przemykające wszędzie wokół i to wrażenie jakby ktoś niewidzialny stał za twoimi plecami. Czy w takich warunkach można prowadzić prace mające na celu przebudowę tego ogromnego budynku? Jeśli wyobrazimy sobie, że cała rezydencja otoczona jest trzystoma hektarami lasów to można poczuć dreszcze na skórze. No i jeszcze ten ogrodnik Martin, który mówi o sobie, że nigdy stąd nie odszedł i nie odejdzie.
Podsumowując „Szpital Filomeny” to horror brutalny, przypominający mi początki twórczości Mastertona. Fabuła ciekawa, intrygująca, z dynamicznym krzykiem bólu w pamięci. Mój ulubiony autor zawsze potrafi tak pokierować akcją, że wzbudza we mnie ciekawość i atmosferę dziwnego niepokoju.

Należę go grona tych osób, które Mastertona znają z tych starych mocnych horrorów. Oczywiście na bieżąco jestem też z nowymi pozycjami, których w dorobku autora jest naprawdę dużo. Mam za sobą cały kryminalny cykl powieści z Katie Maguire. Jednak zawsze z ciekawością przyglądam się tym nowym pozycjom, którymi ciągle zaskakuje nas siedemdziesięcioośmioletni pisarz.
„Szpital...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytało się trochę opornie ze względu na drobiazgowość zawartych w tekście opisów jak i szczegółową analizę każdego kroku głównego bohatera. Nieśpieszna akcja powieści sprawia, że znużenie udziela się w trakcie czytania. Jedynym mocnym atutem jest sylwetka zakompleksionego bohatera. Powieść ma w sobie elementy thrillera psychologicznego i dramatu człowieka, który jako dziecko był ofiarą szykanowania. „Lista Jonqueta” - to lista zemsty, którą Yvon zaczął sporządzać już jako trzynastolatek. Ówczesne zaczepki pod jego adresem nasilały się, chłopiec nie mógł sprostać wyzwaniom rzucanym przez okrutną rzeczywistość, toteż z zalęknionego nastolatka wyrósł młodzieniec z planem wymierzenia sprawiedliwości.
„Aby dostać się na jego listę należało wykazać się niebywałym egoizmem i całkowitym brakiem szacunku dla innych”.
W wieku 24 lat Yvon nadal izoluje się od ludzi, ale przystępuje do realizacji swojego planu zemsty. Pierwszą ofiarą jest sąsiada, dwukrotna wdowa, którą jedyną rozrywką było podglądanie sąsiadów.
„Zbrodnie są tak różnorodne jak, jak doświadczenia, które kształtują umysły przestępców”
Serią dziwnych zabójstw w Dijon i okolicach interesie się komisarz Juan Poussin. Poznajemy jego historię, która po postrzale w nogę diametralnie zmieniła życie detektywa.
Opowieść jest dość skomplikowana, troszkę pachniała mi „Zbrodnią i karą” F. Dostojewskiego.
Zakompleksiony i wyizolowany młodzieniec.
Nieleczona przyjaźnią samotność.
Wszystko to w dusznej, przejmująco ukazanej atmosferze sprawia, że widzimy bohatera oszczędnego w słowach i rozrzutnego w sztuce artystę z blizną. Ciekawie przedstawia autor wizje umysłu bohatera. Może czasem trochę zbyt rozciągnięte, ale na pewno warte, by dobrnąć do końca. Zapewne będę odosobniony w swojej subiektywnej opinii, ale tym wszystkim nielicznym osobom, które przeczytały książkę i mocno ją krytykują odpowiem słowami samego autora.
„Krytyka powinna stanowić bodziec do intensywniejszej pracy, pokazywać gdzie popełniliśmy błąd.”
„Nie są wielcy ci, co powielają pustą stronę, lec ci, co rysują linię na bieli. Bowiem wszystko to, co WIELKIE, rodzi się, skupia i kończy na wyobraźni.”

Czytało się trochę opornie ze względu na drobiazgowość zawartych w tekście opisów jak i szczegółową analizę każdego kroku głównego bohatera. Nieśpieszna akcja powieści sprawia, że znużenie udziela się w trakcie czytania. Jedynym mocnym atutem jest sylwetka zakompleksionego bohatera. Powieść ma w sobie elementy thrillera psychologicznego i dramatu człowieka, który jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgając po piątą przeczytaną przeze mnie powieść brytyjskiej pisarki Ruth Ware, autorki bestsellerów o psychologicznych powieściach kryminalnych zostałem mile zaskoczony poruszonym tematem cyberbezpieczeństwa i cyberprzestępczości.
Dla mnie jest to temat ciekawy, intersujący i uświadamiający o niebezpieczeństwach oraz zagrożeniach w sieci. Po przykrym incydencie włamania się w ub. roku na moje konto społecznościowe i publikacji wiadomości spam, wobec których czułem się bezradny wszelkie kwestie związane z prywatnością i bezpieczeństwem są dla mnie priorytetem. Cieszę się, że ten znakomicie przemyślany thriller łączący w sobie wątek technologiczny z kryminalnym naświetla systemy zabezpieczeń.
„Dzień zero” opowiada nam o małżeństwie zajmującym się zawodowo testowaniem systemów zabezpieczeń. Jack to osoba niezwykle szybka, sprawna fizycznie, to pen-testerka wyposażona w specjalny sprzęt komputerowy z podejrzanym oprogramowaniem ściągniętym z darknetu umożliwiającym otwarcie prawie każdego zamka. Pracuje fizycznie w terenie, włamując się do obiektów budowlanych. Jej mąż Gabe to specjalista hackerstwa, programista, to on kieruje całą akcją poprzez zdalny dostęp do zabezpieczonych baz danych. Oboje świetnie się rozumieją, dogadują i uzupełnią. Jednak podczas ostatniego zlecenia coś wymyka się spod ich kontroli i Jack po powrocie do domu zastaje męża martwego przed komputerem.
Czytając wraz z Jack zastanawiałem się kto i dlaczego zabił Gabe. Jednoosobowa narracja, którą posłużyła się autorka ukazuje nam zdesperowaną wdowę, która za wszelką cenę chce poznać sprawcę bestialskiego morderstwa na jej kochanym mężu. Problem w tym, że dla policji to ona jest główną podejrzaną.
„Człowiek chce, żeby ludzie go lubili. Żeby ludzie mu ufali. Niedobrze, kiedy człowiek czuje, że musi coś udowodnić”.
Wczuwając się w myśli i poczynienia głównej bohaterki widzimy jak działa pod wpływem intuicji, impulsywnie pragnąc poznać prawdę. Rozdziały przybliżają nas do dnia zero poprzez dynamiczną akcję, która trwa osiem dni, pełniących rolę ośmiu rozdziałów. Chwilami przyłapywałem się na tym, że brakowało mi tu spojrzenia choćby z punktu prowadzonego śledztwa. Detektyw Malik nie dopuszczono do głosu, Cole – brat Gabe też ma dużo do powiedzenia, ale nie miał takiej możliwości. Książka sporo traci na tej jednoosobowej narracji, do której autorka poczuła sentyment, czy może nawet pewien rodzaj przyzwyczajenia. „Kobieta z kabiny dziesiątej” też utrzymana była w tym kontekście. Pomijając tę moją subiektywną aluzję przyznać muszę, że to dobrze napisana książka. Profesjonalna wiedza pełna narzędzi hackerskich, programów do łamania haseł i koni trojańskich. Dowiedziałem się czym tak naprawdę jest pojęcie „Zero-day exploit” Dlaczego czasami takie informacje w ogóle nie są publikowane przez producentów. Powieść jak najbardziej warta przeczytania i choć od jej premiery minęło zaledwie dziesięć dni w sieci już jest o niej głośno. Kwestią czasu jest pojawienie się jej na liście bestsellerów. Autorka na swoim koncie kilka głośnych pozycji, które już stały się bestsellerami na całym świecie i są publikowane w ponad 40 językach, a ich sprzedaż przekracza ponad sześć milionów egzemplarzy.

Sięgając po piątą przeczytaną przeze mnie powieść brytyjskiej pisarki Ruth Ware, autorki bestsellerów o psychologicznych powieściach kryminalnych zostałem mile zaskoczony poruszonym tematem cyberbezpieczeństwa i cyberprzestępczości.
Dla mnie jest to temat ciekawy, intersujący i uświadamiający o niebezpieczeństwach oraz zagrożeniach w sieci. Po przykrym incydencie włamania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na okładkę książki po raz pierwszy trafiłem w social mediach, ale to nie ona zdecydowała o tym, że powieść koniecznie chciałem przeczytać, lecz inf. że autor to policjant wydziału kryminalnego. Pomyślałem, że może być ciekawie i prawdziwie, bez tej całej otoczki zbędnych ceregieli. No i miałem rację, bo to naprawdę mocna powieść o czym świadczyć może żargon policyjny. Na moje szczęście znaczenie zwrotów, używanych przez policjantów na bieżąco zostało wyjaśnione poprzez jedno kliknięcie. (kocham ebooki!)
W przedmowie autor podkreśla, że Policja została stworzona głównie po to by pomagać. I on jako wzorowy policjant chce pomóc społeczeństwu nie tylko służbą ale i finansowo przekazując część zysków ze sprzedaży książki dla fundacji pomagającej dzieciom z chorobami nowotworowymi. Każdy z nas poprzez nabycie tej książki może mieć swoją cegiełkę w walce z nowotworem. A jak kosztowna może być taka terapia możemy przekonać się śledząc losy głównego bohatera tej powieści.
Policjant Marek Barczyński z chorobą córki i ciągłym brakiem pieniędzy na jej leczenie zmaga się na co dzień. Jak daleko możemy posunąć się ratując nasze dziecko? Czy jest jakaś granica? Prawda jest taka, że my rodzice zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Oddamy ostatnią kroplę krwi, by nasze dziecko mogło zyskać kilka dodatkowych dni życia.
Propozycja gangstera z zastrzykiem tak potrzebnej policjantowi gotówki może odmienić los córki. Ale nic nie ma za darmo…
„Bardzo łatwo jest oceniać, nie rozumiejąc. Trudniej jest zrozumieć, nie oceniając…”
Mamy tutaj prywatne życie policjanta Marka i zabójstwo jego szefa Witę. Komisarz Filip Witczyński z wydziału kryminalnego, był nie tylko przełożonym, ale i kolegą dla swoich podwładnych, którzy stają na głowie by wytropić sprawcę tego bestialskiego zabójstwa. Problem w tym, że śledztwo od samego początku się ślimaczy. Nie ma żadnych świadków, żadnych nagrań z miejsca zdarzenia. Czuć przygnębienie panujące wśród zespołu, nerwowość i beznadzieję w sytuacji w jakiej przyszło im pracować.
Ogromna ilość wulgaryzmów towarzyszy tej powieści, co czyni ją jeszcze bardziej brutalną i ciężką w odbiorze. Zanurzamy cię w otoczenie ludzi związanych z brudnymi interesami, skorumpowanymi policjantami. Kroczymy po cienkiej linii, która oddziela dobro od zła. Klimat zdecydowanie nie dla mnie. Z drugiej jednak strony ten dylemat moralności potrafi wstrząsnąć i zmusić do myślenia. Odniosłem wrażenie, że zakończenie choć zaskakujące to może posłużyć autorowi do kontynuacji ogarniętego mrokiem policjanta.

Na okładkę książki po raz pierwszy trafiłem w social mediach, ale to nie ona zdecydowała o tym, że powieść koniecznie chciałem przeczytać, lecz inf. że autor to policjant wydziału kryminalnego. Pomyślałem, że może być ciekawie i prawdziwie, bez tej całej otoczki zbędnych ceregieli. No i miałem rację, bo to naprawdę mocna powieść o czym świadczyć może żargon policyjny. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piotr Borlik to jeden z płodnych rodzinnych pisarzy, którzy próbują zabłysnąć w literaturze kryminalnej. Do tej pory nie zwracałem specjalnej uwagi na wyrastające jak grzyby pod deszczu kolejne pozycje autora. Zauważyłem jednak, że trzydziestoośmioletni Borlik ma już na swoim koncie kilkanaście wydanych książek. Sprawiło to, że postanowiłem w końcu zapoznać się z piórem autora i sięgnąć po ostatnią wydaną pozycję Piotra.
„Drudzy” – to powieść skierowana do młodego czytelnika, który nie wybrzydza kryminałami i przeczyta wszystko to, co wpadnie mu w ręce. Wystarczy szczypta wulgaryzmu, seksu, brutalności i umiejętności sklejenia tego w całość a rozrywka gwarantowana. Problem w tym, że dla mnie to trochę za mało. Lubię przeczytać opowieść kryminalną w której autor napisze coś inteligentnego, skomplikowanego. Gdzie akcja będzie się rozkręcać na minimum dwóch płaszczyznach czasowy z ciekawymi bohaterami, którzy zostali uwikłani w splot nieprawdopodobnych, skomplikowanych wydarzeń połączonych z aktualną tematyką społeczną. Borlik pisze zwyczajnie, nie zagłębiając się zbytnio w psychikę bohaterów. Próbuje zagrać na emocjach poprzez skłonienie czytelnika co do motywacji i chronologii działania sprawcy, którego mamy na wyciągnięcie ręki. Pomysł z nielegalnymi wyścigami samochodowymi na ulicach Trójmiasta pod osłoną nocy to przecież nic nowego. To, że władze na pewne zdarzenia przemykają oko też nie dziwi. Ciekawość budzi symbolika – ćmy i motyle. Toksyczna przeszłość i relacje rodzinne, które sprawiły, że sprawca o chorej psychice wymierza na własną rękę sprawiedliwość. Szkoda, że tak płyciutko nakreślił autor psychopatyczność sprawcy. Naprawdę można było bardziej przyłożyć się do tej powieści, uczynić ją bardziej prawdopodobną. Tutaj był potencjał do popisu i został on delikatnie mówiąc pominięty. To oczywiście moje subiektywne odczucie, które kiełkuje takim lekkim niedosytem. Domyślam się, że P. Borlik napisze kolejną część z doświadczonym podkomisarzem i ambitną panią aspirant z Wejherowa. Tylko panie Piotrze proszę pamiętać, że te watki poboczne, dzięki którym bardziej poznajemy głównych bohaterów należy poszerzyć i bardziej rozbudować o ich wewnętrzne przeżycia.

Piotr Borlik to jeden z płodnych rodzinnych pisarzy, którzy próbują zabłysnąć w literaturze kryminalnej. Do tej pory nie zwracałem specjalnej uwagi na wyrastające jak grzyby pod deszczu kolejne pozycje autora. Zauważyłem jednak, że trzydziestoośmioletni Borlik ma już na swoim koncie kilkanaście wydanych książek. Sprawiło to, że postanowiłem w końcu zapoznać się z piórem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W samym prologu na wstępie opowieści wiemy czyje zwłoki znaleziono na wybrzeżu Anglii Północnej. Z opisu na okładce książki dowiadujemy się, kto przeprowadził się do tego miejsca z widokiem na morze. I gdzie tu zagadka?
W mojej skromnej ocenie bardzo dużo traci powieść na swojej tajemniczości ujawniając czytelnikowi na wstępie tak cenne informacje. Jeśli dorzucimy do tego wydarzenia przedstawione z perspektywy zranionej żony, łatwo domyślimy się kto za wszystkim stoi. Zabrakło mi w tej opowieści o romansie pozamałżeńskim elementu zaskoczenia. Niby to historia o życiu, które nie jest proste. O ludziach, którzy robią rzeczy, których robić nie powinni. O miłości, którą ciągle trzeba karmić, bo jak tego nie zrobisz, to ona robi się wściekła jak zły pies. Te pozory sprawiające wrażenie idealnego przekładnego małżeństwa. Przecież to wszystko już było, to taki odgrzewany kotlet, który w tym konkretnym przypadku próbuje się przedstawić jako coś nowego.
Debiutancka powieść D. Hurst z wyświechtanym już motywem żony w tytule i przewidywalnym zakończeniem nie jest thrillerem jakiego oczekiwałem. Osoby, które systematycznie sięgają po tego typu literaturę nie poczują tu adrenaliny, napięcia czy choćby odrobinę niepokoju. Widać to przekombinowane zakończenie, które domyślam się ma podnieść ogólną ocenę za całość i sprawić wrażenie, że jest potencjał do kontynuacji. Szkoda, że to tylko afekt.

W samym prologu na wstępie opowieści wiemy czyje zwłoki znaleziono na wybrzeżu Anglii Północnej. Z opisu na okładce książki dowiadujemy się, kto przeprowadził się do tego miejsca z widokiem na morze. I gdzie tu zagadka?
W mojej skromnej ocenie bardzo dużo traci powieść na swojej tajemniczości ujawniając czytelnikowi na wstępie tak cenne informacje. Jeśli dorzucimy do tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jestem wielbicielem twórczości Bednarka, który z zadziwiającą wręcz szybkością pisze kolejne nowe opowieści poświęcając coraz mnie czasu na ich powstanie. W zmyśle autora powstała nowa seria z Stellą Skalską w roli głównej. Część pierwsza „Narodziny psychopatki” opowiada o pierwszych krokach nastoletniej dziewczyny w świecie prostytucji. Pierwsze rozdziały ukazują życie nastolatki wychowywanej przez wujka, który handluje ciałem siostrzenicy. Traktuje ją jako produkt, który można sprzedać odpowiedniej klienteli. Na początku nie wiemy jakie okoliczności sprawiły, że dziewczyna trafiła do placówki wychowawczej, z której „wyzwolił” ją wujek. Przeszłość dziewczynki z ciężką traumą stopniowo wpływa na jej obecne życie. Osiągnięcie pełnoletności otwiera przed nią drogę do samodzielności. Szalona zagrywka na granicy samobójstwa okazuje się kluczem otwierającym drzwi do lepszego świata.
Praca związana ze świadczeniem usług seksualnych na własnych zasadach to luksus, to kasa, która pozwala Stelli wieść życie na wysokim poziomie w bardzo krótkim czasie. Bednarek odsłania kulisy prostytucji nie owijając niczego w bawełnę. Wspomina, że rynek płatnej miłości nie jest prawnie zakazany w naszym kraju.
Akcja przez cały czas się rozwija. Jesteśmy świadkami pierwszego zabójstwa, które dotyczy przypadkowej kobiety. Nie rozumiałem motywu działania, którym kierowała się zabójczyni. Z czasem autor wyjaśnia, co skłoniło zabójczynię do takiego działania i tutaj zagłębiamy się głęboko w przeszłość głównej bohaterki. Jest potencjał do rozwinięcia i ukazania kompleksu skrzywdzonej jedynaczki i jej wpływu na dorosłe już życie. To naprawdę dobrze napisana powieść, w której autor nacisk kładzie na wnętrze głównej bohaterki, tego co dzieje się w jej myślach, w zachwianym stanie emocjonalnym spowodowanym traumą z dzieciństwa. Na pewno sięgnę po kontynuację.

Nie jestem wielbicielem twórczości Bednarka, który z zadziwiającą wręcz szybkością pisze kolejne nowe opowieści poświęcając coraz mnie czasu na ich powstanie. W zmyśle autora powstała nowa seria z Stellą Skalską w roli głównej. Część pierwsza „Narodziny psychopatki” opowiada o pierwszych krokach nastoletniej dziewczyny w świecie prostytucji. Pierwsze rozdziały ukazują życie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oczami wyobraźni widzę jeszcze bar, w którym każdy z klientów ma w sobie osobistego demona, który dręczy go w środku i nie daje spokoju. Widzę ludzi topiący swoje życie w procentach. Grubą Wiesię stojąca za ladą, zastanawiającą się „czemu faceci jak ćmy lecą do bab, co ich mają w dupie.” I Ewę widzę, dziewczynę jak z raju, która mówiła o sobie, że wszyscy ją chcą, ale nikt nie kocha. I jeszcze ten emeryt Heniu łykający pastylki spokoju. Dla niego życie to ciągłe wracanie do przeszłości, kiedy to brat stracił brata.
„Jak to jest, że kilkanaście dni może w człowieku zostać na cale życie? Że to życie może być w czasie kilkunastu dni przeżyte parokrotnie?”
W tej niewielkiej objętościowo książce, liczącej zaledwie 224 stron znajdziecie 11 opowiadań. 11 ludzkich istnień ludzi bogatych i biednych, młodych i tych starszych, którzy najlepsze lata swojego życia mają już za sobą. Każdy z bohaterów nosi w sobie poczucie winy, zagubienia w otaczającym go świecie, niezrozumienia. Lęku przed chorobą, cierpienia i wstydu bycia inną, tą cierpiącą przez dziewczynę.
Tak sobie pomyślałem, że jeśli zapytałbym wprost autorkę, o kim ty Sylwia piszesz?
Mógłbym usłyszeć szczerą do bólu odpowiedź: „No o kim mam pisać jak nie o sobie”
Te opowiadania to cząstka nas samych. Oj kręci się kręci przeszłość w głowie i tylko „sprzedawca pięknego życia” wie, że tęsknota za ukochaną osobą może przybrać coś z gatunku między realnym życiem a nierzeczywistym marzeniem.
Jestem przekonany, że każdy z nas znajdzie tu coś dla siebie. Będą tacy, którzy wrócą wspomnieniem do pandemii, przypomni im się getto oddzielania ludzi od ludzi. Pozostawienia samemu sobie i z czasem zamieszkania w naszych komputerach. Jakże trafnie autorka zauważa tradycyjny znikający już kontakt międzyludzki. Wszystko przeniosło się na ekran naszych smartfonów. Zamykamy się w sobie, we własnej samotności i wirtualnym świecie. Delektowałem się tymi opowiadaniami, dawkowałem je sobie we właściwej proporcji, by za szybko nie przeczytać, by poczuć tę zadumę i refleksję nad życiem nie tylko bohaterów ale i własnym. Szczerze polecam!

Oczami wyobraźni widzę jeszcze bar, w którym każdy z klientów ma w sobie osobistego demona, który dręczy go w środku i nie daje spokoju. Widzę ludzi topiący swoje życie w procentach. Grubą Wiesię stojąca za ladą, zastanawiającą się „czemu faceci jak ćmy lecą do bab, co ich mają w dupie.” I Ewę widzę, dziewczynę jak z raju, która mówiła o sobie, że wszyscy ją chcą, ale nikt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgnąłem po jedna ze starszych pozycji Tess Gerritsen, którą gdzieś tam w zakamarkach pamięci kiedyś chciałem przeczytać. Później na jakiś czas zapomniałem o tej serii i całkiem niedawno dwuczęściowy cykl z Beryl Tavistock ponownie zagościł na mojej półce „chcę przeczytać”. Nie przekładałem już jej w czasie ze względu na to, że Tess swego czasu była autorką, po którą chętnie sięgałem. Zapamiętałem ją jako pisarkę thrillerów medycznych, te jej pierwsze w dorobku pozycje nawiązywały do wykonywanego zawodu lekarki. Całkiem niedawno przeczytałem, że Amerykanka ma na swoim koncie sprzedanych już ponad trzydzieści milionów egzemplarzy. Książki Tess Gerritsen publikowane są w trzydziestu pięciu językach. Na jej podstawie powstał też serial telewizyjny z duetem śledczym – Rizzoli & Isles. Warto zatem przyjrzeć się bliżej twórczości autorki i przekonać się, że powieści z pod jej pióra czyta się jednym tchem.
„Śladem zbrodni” przenosi nas w prologu do Paryża w rok 1973 i już na samym początku wiemy, że dokonano tu podwójnego morderstwa na pewnym małżeństwie. Dwadzieścia lat później w Anglii rodzeństwo zamordowanych rodziców bierze udział w przyjęciu zorganizowanym przez ich wuja. Hugh Tavistock rezygnuje z pracy w brytyjskim wywiadzie i przechodzi na emeryturę. Jednym z gości biorącym udział w przyjęciu jest Richard Wolf – Amerykanin, który poznaje rodzeństwo zamordowanego małżeństwa. Oficjalnie poinformowano wówczas rodzinę, że to Bernard Tavistock zamordował swoją żonę i popełnił samobójstwo. Jakby tego było mało upokorzono rodzinę twierdząc, że zamordowani byli komunistycznymi szpiegami.
Były agent CIA Richard Wolf na wspomnianym przyjęciu poznaje Jordana i nawiązuje bliski kontakt z jego siostrą Beryl Tavistock.
„Kiedy zamknąć w jednym domu byłych szpiegów oraz dyplomatów, kto wie jakie zaskakujące informacje mogą wyjść na jaw”.
Akcja powieści przenosi nas w rok 1993 w świat agentów brytyjskiego wywiadu. To czas, kiedy w Europie były dwa państwa niemieckie; Republika Federalna Niemiec (RFN) i Republika Demokratyczna Niemiec (NRD)
Sprawa Delphi dobrze jest znana byłemu agentowi Wolf, który znał rodziców Jordana i Beryl Tavistock. Łączą oni siły, by dotrzeć do prawdy i wyjaśnić okoliczności tej owianej tajemnicą śmierci sprzed dwudziestu lat.
„Świat się zmienia tak bardzo, że czasem z dnia na dzień nie wiesz, kto jest twoim wrogiem, a kto sojusznikiem”.
To bobrze napisana powieść, ale to jedna z tych książek, w których na równi z wątkiem kryminalnym dominuje wątek romantyczny. Relacje młodej dziewczyny i dojrzałego mężczyzny psuły mi tu wątek kryminalny, za dużo tego było. Momentami książka miała w sobie coś z obyczajówki i czuć było jak akcja zwalnia. Starałem skupić swoje myśli na tajemnicy z przeszłości. Czy to możliwe aby NATO tamtych lat w swoich strukturach maiło kreta? Kto mógłby nim być? No i to utajnione śledztwo, skrywane w tajnych dokumentach, bez możliwości ujrzenia światła dziennego. Trupy, kolejne zabójstwa, giną ludzie wokół Beryl, a ona sama utknęła w samym środku szpiegowskiej afery.
Może i nie ma tutaj nic specjalnie odkrywczego, ale to jest twórczość Tess i ja ją lubię.

Sięgnąłem po jedna ze starszych pozycji Tess Gerritsen, którą gdzieś tam w zakamarkach pamięci kiedyś chciałem przeczytać. Później na jakiś czas zapomniałem o tej serii i całkiem niedawno dwuczęściowy cykl z Beryl Tavistock ponownie zagościł na mojej półce „chcę przeczytać”. Nie przekładałem już jej w czasie ze względu na to, że Tess swego czasu była autorką, po którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oj długo czekała na przeczytanie czwarta część serii „Millennium”, którą stworzył Stiega Larsson. Myślę, że przyczyniły się do tego skrajne opinie znajomych, których David Lagercrantz rozczarował. Też ubolewam nad nagłą śmiercią Larssona, ale rozumiem, że „Millennium” samo w sobie ma potencjał na kontynuację. Nie dziwi mnie, że za zgodą spadkobierców David Lagercrantz napisał cztery kolejne części tego jakże popularnego cyklu. Potrzebowałem jednak czasu i dystansu, żeby w końcu zrozumieć i zaakceptować, że coś co zapoczątkował mistrz Larsson mogło mieć kontynuację.
Bardzo brakowało mi w tej powieści tego stylu Steig'a. Czytając pierwsze strony napisane zupełnie innym językiem zastanawiałem się w jakim kierunku to wszystko zmierza. Na moją ulubioną bohaterkę Lisbeth Salander czekałem do połowy książki. Za długo rozwodził się autor nad autystycznym chłopcem o mocno ograniczonych możliwościach poznawczych, jednocześnie wybitnie uzdolnionym w jakiejś wąskiej dziedzinie. Nie miałem najmniejszych problemów ze zrozumieniem, że to właśnie postać Augusta, chłopca mającego fenomenalną pamięć i umiejętności dostrzegania szczegółów posłuży do rozwiązania kryminalnej zagadki. Dało się to przewidzieć. Na moje szczęście w powieści pojawiają się postacie, których drogi krzyżują się ze znanym mi już przecież z dziennikarzem. Mikael Blomkvist to główna postać „Millennium”, to dziennikarz śledczy, który widzi więcej. Pochyla się on nad prośbą profesora Baldera i próbuje dociec w co tak naprawdę są zamieszane amerykańskie służby specjalne. Temat sztucznej inteligencji dzisiaj znany jest nam wszystkim, ale w czasie kiedy David Lagercrantz pisał o tym, stanowiło to swego rodzaju sensację i wielką niewiadomą. Do czego może posłużyć kradzież zaawansowanych technologii AJ?
Dlaczego ekspert w dziedzinie badań nad sztuczną inteligencją musiał zginąć?
Kryminalna historia z udziałem wybitnego profesora informatyki i jego ośmioletnim synkiem zamkniętym w swojej bańce daje do myślenia i sprawia, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Warto pochylić się nad tą powieścią. Spojrzeć na życie dwóch sióstr, na wydarzenia straszne, które poddziały, na każdą z nich inaczej. Dlaczego stały się śmiertelnymi wrogami?
Reasumując mogę powiedzieć, że ta dobrze skrojona wielowątkowość trzyma się naprawdę świetnie. Wziął David Lagercrantz na siebie ciężar ogromny i już samo to sprawia, że warto przeczytać i przekonać się czy podołał. Wiem, że po kolejną część „Millennium” sięgnę na pewno, choć muszę przyznać, że nie budziła ona takich emocji jak trylogia Larssona. Lubię skandynawskie kryminały.

Oj długo czekała na przeczytanie czwarta część serii „Millennium”, którą stworzył Stiega Larsson. Myślę, że przyczyniły się do tego skrajne opinie znajomych, których David Lagercrantz rozczarował. Też ubolewam nad nagłą śmiercią Larssona, ale rozumiem, że „Millennium” samo w sobie ma potencjał na kontynuację. Nie dziwi mnie, że za zgodą spadkobierców David Lagercrantz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mija dwa lata od wydarzeń, które miały miejsce w małym pokoiku na poddaszu. Millie Calloway wie już na pewno, że chce zostać pracownikiem socjalnym, aby móc pomagać ludziom w potrzebie. Wymarzona praca pozostaje na razie jedynie w zasięgu jej marzeń. Po raz kolejny zostaje bez pracy z ciemną przeszłością, którą poznałem w części pierwszej. Jako pomoc domowa dotychczas zatrudniana była przez kobiety. Teraz z propozycją pracy w luksusowym apartamencie zwraca się do niej multimilioner Douglas Garrick. Do zadań Millie należy sprzątanie i gotowanie posiłków. Ciężko chora żona pracodawcy przebywa w sypialni, do której Millie nie może zaglądać. Ale Millie nie byłaby sobą gdyby nie zajrzała za drzwi sypialni…
Jaki sekret skrywa się za drzwiami sypialni?
Dlaczego słychać głos płaczu pani Garrick?
Stopniowo rośnie dreszczyk emocji, i choć przecież znam już schemat fabuły, na którym autorka buduje uczucie niepokoju, to jednak kierunek, w którym sekrety wychodzą na jaw zaskakuje. Myślę teraz o tych zamieszczonych opiniach w social-media, że jakoby wiele tu podobieństw z pierwszej części. W mojej opinii powieść jest utrzymana na bardzo wysokim poziomie, rozbudowana o postać z poprzedniej części. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że klucz do sekretu leżał w widocznym dla mnie miejscu, a ja ślepy patrzyłem na to, co widzieć chciałem. Potykałem się o wydarzenia, które pokazują malutki skrawek tego, przez co przyszło mi potknąć się w środku i upaść z rozdziawionymi ustami. Wciągnął mnie ten thriller psychologiczny na równi z poprzednią częścią, od której tak trudno przecież było mi się oderwać. Lubię takie spojrzenie na jedną sprawę z różnych perspektyw, w takich sytuacjach narracja jednoosobowa spełnia swoją określoną rolę idealnie poprzez zamęt w mej głowie. Autorka zadbała też o tych czytelników, którzy nie znają pierwszej części serii Millie Calloway mogą oni śmiało sięgnąć po książkę, która stanowi osobną zamkniętą pozycję. Szczerze polecam!

Mija dwa lata od wydarzeń, które miały miejsce w małym pokoiku na poddaszu. Millie Calloway wie już na pewno, że chce zostać pracownikiem socjalnym, aby móc pomagać ludziom w potrzebie. Wymarzona praca pozostaje na razie jedynie w zasięgu jej marzeń. Po raz kolejny zostaje bez pracy z ciemną przeszłością, którą poznałem w części pierwszej. Jako pomoc domowa dotychczas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W opisanych przez Kościelnego opowieściach przeraża bezradność doznanej krzywdy, uczucie bólu, cierpienia i niesprawiedliwości. Tu nie ma przyjemności z czytania, bolesna to lektura, trudna, ukazująca mroczny świat patologii w rodzinie oczami nastoletniego chłopca. „Nielat”, to historia chłopca żyjącego u boku matki alkoholiczki. Opowieść biegnie dwutorowo i prowadzona jest na dwóch płaszczyznach czasowych. Czas obecny to rok 1989 i dotyczy on sprawy zabójstwa znanego aktora. W tym samym czasie wydział zabójstw komendy miejskiej we Wrocławiu prowadzi śledztwo w spawie zwęglonych zwłok nastolatka. Od samego początku wiemy kim jest tytułowy „Nielat”. Historię Michała śledzimy w narracji jednoosobowej zaczynającej się w 1994 r.
Na uwagę zasługuje sprawność poruszania się autora w realiach pracy policjantów. Trudne śledztwo prowadzone jest wiarygodnie, bez upiększania i całej tej otoczki domniemanych przypuszczeń. Zepsuty świat nastolatków przytłacza nas ich bagażem doświadczeń i traumatycznymi przeżyciami. Zanurzamy się w lata 90- te z galopującym bezrobociem, biedą, narkomanią, pedofilią i prostytucją wśród nieletnich. Widzimy brutalną rzeczywistość zwyrodniałego aktora, która zostaje odsłonięta przez zespół śledczych, którzy próbują ustalić personalia zwęglonych zwłok nastolatka. Zło w tej powieści wydaje się nie mieć końca; widzimy je w rodzinnym domu, na ulicy, panoszy się na dworcu głównym we Wrocławiu. Świat skrajnej niesprawiedliwości, brutalnej przemocy seksualnej z wykorzystaniem nieletnich to piekło, które przeraża. Język wulgaryzmu powszechnie stosowany w patologicznych środowiskach sprawia, że klimat powieści odzwierciedla zachowanie tej skrajnej klasy społecznej. Zakończenie powieści szokuje, przekracza granice ludzkiej przyzwoitości, dla mnie jest ono trudne do zaakceptowania, ponieważ podważa istotę naszego człowieczeństwa. Wiem, że w otaczającym nas świecie istnieją ludzie pokroju Markiewicza (aktora), którzy udzielają się w telewizji, wspierają rożnego rodzaju inicjatywy, a nawet wpłacają datki dla potrzebujących, by skutecznie mydlić nam oczy.
Czasami warto sięgnąć właśnie po taką opowieść, która sprawi, że docenimy środowisko, w którym przyszło nam dorastać. Podziękujemy za rodzinę, w której może nie zawsze na wszystko wystarczało, ale na pewno czuliśmy się bezpiecznie w gronie najbliższych nam osób.

W opisanych przez Kościelnego opowieściach przeraża bezradność doznanej krzywdy, uczucie bólu, cierpienia i niesprawiedliwości. Tu nie ma przyjemności z czytania, bolesna to lektura, trudna, ukazująca mroczny świat patologii w rodzinie oczami nastoletniego chłopca. „Nielat”, to historia chłopca żyjącego u boku matki alkoholiczki. Opowieść biegnie dwutorowo i prowadzona jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Akcja powieści kręci się wokół trzydziestodwuletniej dziennikarki Lo Blacklock, która po włamaniu do jej mieszkania przeprowadza się do swojego chłopaka. Przeżyta trauma wpływa negatywnie na ich wzajemne relacje. Judah pracuje jako korespondent zagraniczny i praktycznie ciągle przebywa poza miejscem zamieszkania. Tymczasem Lo nieoczekiwanie dostaje propozycję rejsu na luksusowym statku po malowniczym Morzu Północnym. Ekskluzywny statek wycieczkowy Aurora należy do brytyjskiego biznesmena, członka Izby Lordów. Na jego pokładzie znajdują się wpływowi ludzie. Dziennikarka ma opisać przebieg rejsu luksusową Aurorą.
Autorka koncentruje się na przeżyciach głównej bohaterki. Poznajemy Lo jako dziewczynę z zaburzeniami lękowymi, wszystko widzimy z jej perspektywy. Narracja pierwszoosobowa była tutaj trochę męcząca. Fabuła rozkręcała się wolno i na tle innych czytanych przeze mnie powieści Ruth „Kobieta z kabiny dziesiątej” wypada skromnie. Denerwowało mnie to nieumiejętne mylenie tropów, sztywne dialogi jak i same rozterki głównej bohaterki, która zrobiła na mnie wrażenie osoby niezrównoważonej psychicznie.
Czy Lo jest świadkiem zbrodni? Czy faktycznie na statku dzieją się dziwne rzeczy, czy to tylko psychika dziewczyny szwankuje?
Przyznam szczerze, że uważny czytelnik nie będzie miał problemu z odpowiedzią na te pytania. Z rozczarowaniem przyznaję, że dla mnie nie była to klaustrofobiczna atmosfera. My fani thrillera potrzebujemy mocniejszych wrażeń, ciekawszej narracji i bardziej skompilowanej intrygi.
Nie polubiłem głównej bohaterki i nie wyobrażam sobie jak osoba z takim zachwianiem emocjonalnym może pisać artykuł dla wydawnictwa. Ta część mająca miejsce na lądzie miałaby potencjał jeśli głosu udzielono by partnerowi Lo. Wydarzenia mające miejsce na Morzu Północnym są okrojone, czegoś w nich brakuje. Pisane jakby na siłę i mające nas przekonać do czegoś, co Lo widziała, czy też nie widziała.
Spokojna to była opowieść, której pierwsze wydanie miało miejsce w 2018 r. Dzisiejsza Ruth Ware pisze zdecydowanie ciekawiej.

Akcja powieści kręci się wokół trzydziestodwuletniej dziennikarki Lo Blacklock, która po włamaniu do jej mieszkania przeprowadza się do swojego chłopaka. Przeżyta trauma wpływa negatywnie na ich wzajemne relacje. Judah pracuje jako korespondent zagraniczny i praktycznie ciągle przebywa poza miejscem zamieszkania. Tymczasem Lo nieoczekiwanie dostaje propozycję rejsu na...

więcej Pokaż mimo to