-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2019-08-01
2019-08-20
2019-09-04
2019-08-11
2019-08-07
2019-08-04
2019-03-22
2018-11-02
2018-10-24
2018-09-28
2018-09-02
2018-08-18
2018-08-01
2018-07-04
2018-05-19
2017-11-19
Narodziny, pogrzeby, zabawy na torach, zakupy w Kauflandzie, czarne pociągi. Płonąca stodoła, ksiądz po kolędzie, pierwszy dzień szkoły, karmienie królików. Wiejskie potańcówki, zapach papierosów, sobotnie świniobicie, Harry Potter, po bójkowe "o jezujapierdolę". Mniej lub bardziej przypadkowe ciąże. Grypy, kolczyki po mamie, okupacja, przesiedlenia, ledwo muśnięte młyny historii, kaprysy, lęki, nadzieje, zapach szamponu pokrzywowego, odrzucanie wielkich szans i wielkiej przyszłości. Wakacje w Bułgarii, denominacja, niepiękne dzieci, akceptacja faktu, że "nie wszystko o sobie można wiedzieć". Drżenie szyn, wczołgiwanie się w czyiś cień, premiera "Dnia Świra", finał "Idola". "Dzieciństwo, młodość, pierwsze przygody, pierwsze randki."
Małecki i jego dobrze rozpoznawalne klimaty. Przeszłość, współczesność, tygiel pokoleniowy, czas wojny, czas pokoju. Śmieszno, strasznie, swojsko, nostalgicznie, zwięźle, ciepło, dramatycznie, emocjonalnie. W punkt. Ale już powtarzalnie, już schematycznie, już całkiem nie zaskakująco.
Czytelnikom, którzy do tej chwili uchowali się przed lekturą Małeckiego, zdecydowanie nie odradzam. Prawdopodobnie będą mieli z lektury wiele przyjemności. Ot, po prostu po poprzednich tytułach, które zdecydowanie przypadły mi do gustu, tutaj nie znalazłem niczego odkrywczego. Choć może ma to związek z tym, że robię się bardziej cyniczny, a dodatkowo, z ostatniego braku czasu poczytywałem Rdzę w metrze, więc może trudno było wczuć mi się w klimat, który w Dygocie i Śladach tak smakował ...
Narodziny, pogrzeby, zabawy na torach, zakupy w Kauflandzie, czarne pociągi. Płonąca stodoła, ksiądz po kolędzie, pierwszy dzień szkoły, karmienie królików. Wiejskie potańcówki, zapach papierosów, sobotnie świniobicie, Harry Potter, po bójkowe "o jezujapierdolę". Mniej lub bardziej przypadkowe ciąże. Grypy, kolczyki po mamie, okupacja, przesiedlenia, ledwo muśnięte młyny...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-03
2017-10-28
Ogry, mnisi, wiedźmy, diabliki, demony, zjawy. Saksoni, Brytowie, Piktowie. Herosi, dowódcy, kozły ofiarne. Klasztorna twierdza, smoczyca odbiegająca od baśniowych stereotypów, samotny krzak głogu. Konstrukcja ułatwiająca wydziobywanie wnętrzności przez ptaki. Wątroba połyskująca w świetle kaganka.
Waleczni rycerze, nieokrzesany chłystek nagdryziony przez tajemniczą istotę, para wątłych staruszków pławiących się we wzajemnym szacunku, czułości, trosce, kurczowo trzymających się tego co tu i teraz.
Nienazwane lęki, "czarne cienie" przeszłości, "zapomniane i nieukarane" zło, „pokój zbudowany na rzezi i sztuczce magika”. Ziemia przesycona kośćmi, czekająca na wyrównanie rachunków, pielęgnowanie nienawiści, hodowanie mścicieli.
Wszystko spowite mgłą niepamięci, zapomnienia. Wszystko wątłe, iluzoryczne, tymczasowe, pozorne, niedopowiedziane, sztuczne, zawieszone w bliżej nieokreślonym letargu, błogostanie, nawiasie pomiędzy zemstą a wybaczeniem, ignorancją a świadomością. Cisza przed burzą…
Niespieszna wędrówka, efemeryczna akcja, enigmatyczne zakończenie.
Zaczęło się to dosyć przyjemnie, po ostatnich dwóch chybionych lekturach dawało poczucie relaksu, przyjemności, błogości. Na dłuższą metę stało się jednak nużące.
Przyznaję, zagadnienia związane z wspomnieniami, pamięcią, tożsamością zbiorową, indywidualną, narodową, religijną, plemienną, wypieraniem, wybiórczością, wymazywaniem, zbiorową amnezją są oczywiście ważne. W świetle bieżących wydarzeń geopolitycznych trudno nie zatrzymać się nad kwestiami typu:
"Kto wie, co się zdarzy, gdy ludzie o giętkich językach zrymują stare żale ze świeżym pragnieniem podboju?"
"To prawda, że nasze armie nie są zbyt liczne, nawet na nizinach. Przyjrzyj się jednak temu krajowi. W każdej dolinie, przy każdym zakolu rzeki odnajdziesz (...) wioski i we wszystkich jest wielu silnych mężczyzn i dorastających chłopców. To oni zasilą nasze szeregi, kiedy ruszymy na zachód."
Pytania stawiane przez Ishiguro wydają się aktualne bardziej niż zwykle (inny temat czy nie były tak samo aktualne przed każdym ludobójstwem, masakrą, pogromem zdarzającymi się na przestrzeni dziejów chyba w każdej szerokości geograficznej...) mam jednak wrażenie, że to mimo wszystko współczesny banał podrasowany konwencją średniowieczno-rycerskiego-fantasy, dla przydania szlachetności unurzany w pozornej w gruncie rzeczy czułości, szacunku, uprzejmości... Uporczywa fair-play przeciwników, „księżniczkowanie” bohatera na początku urocze, po jakimś czasie staje się przesłodzone i zaczyna mdlić.
Mnogość symboli, mnogość metafor, kontekstów, ale jakoś to wszystko przekombinowane. No chyba, że powieść ma być jedną wielką karykaturą wszystkiego czego dotyka, wówczas byłbym skłonny dodać jedną gwiazdkę. Sęk w tym, że utopiłem się w wodolejstwie autora. Czasu poświęconego na lekturę nie uważam za zmarnowany, ot, miła książka nie wymagająca większego zaangażowania, wydaje się jednak, że gdyby Ishiguro nie był absolwentem kursów creative writing "Olbrzym" byłby litościwie krótszy o połowę.
Lojalnie uprzedzam, że nie jestem miłośnikiem klimatów celtyckich, powieści fantasy, obyczajówek, w szczególności tych tasiemcowych.
Ogry, mnisi, wiedźmy, diabliki, demony, zjawy. Saksoni, Brytowie, Piktowie. Herosi, dowódcy, kozły ofiarne. Klasztorna twierdza, smoczyca odbiegająca od baśniowych stereotypów, samotny krzak głogu. Konstrukcja ułatwiająca wydziobywanie wnętrzności przez ptaki. Wątroba połyskująca w świetle kaganka.
Waleczni rycerze, nieokrzesany chłystek nagdryziony przez tajemniczą...
2017-10-27
Niespieszna narracja, faszystowskie Włochy, uległość Kościoła, człowiek bez właściwości.
Poręczne usprawiedliwienia, fałszywe zobowiązania.
Lawirowanie między "nieszczęśliwym dzieciństwem", wyimaginowanym poczuciem winy, obsesją anormalności, determinacją do wblendowania się w tłum i narcystyczną pogardą dla tegoż.
Wydawałoby się spory potencjał na interesującą opowieść i błyskotliwy morał.
Niestety, całość dość szybko okazuje się schematyczna, studium przypadku przeciętne, refleksje głównego bohatera mniej niż bardziej odkrywcze. Parafrazując klasyka banał "banała" banałem pogania.
"Konformistę" czyta się szybko i lekko. Zbyt szybko i zbyt lekko.
Pozostaję z poczuciem niedosytu i rozczarowania.
Niespieszna narracja, faszystowskie Włochy, uległość Kościoła, człowiek bez właściwości.
więcej Pokaż mimo toPoręczne usprawiedliwienia, fałszywe zobowiązania.
Lawirowanie między "nieszczęśliwym dzieciństwem", wyimaginowanym poczuciem winy, obsesją anormalności, determinacją do wblendowania się w tłum i narcystyczną pogardą dla tegoż.
Wydawałoby się spory potencjał na interesującą...