-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać348
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2024-03-14
2020-02-02
2020-02-09
Książkę napisało dwoje pochodzących z Nowego Jorku przyjaciół. Elizabeth Keenan i Greg Wands wspólnie przyjęli pseudonim E.G.Scott. Oboje są zawodowo związani z pisarstwem. Ona pracuje w branży wydawniczej, a on zajmuje się pisaniem scenariuszy. Książka, która powstała z tej współpracy jest właśnie takim gotowym scenariuszem na amerykański przebój kinowy.
"Tu się wszystko skończy. Niech się dzieje, co chce."
Na pozór idealny poranek idealnego małżeństwa Rebecki i Paula przerywa pukanie do drzwi dwóch detektywów, którzy rozwiązują sprawę zaginięcia żony szefa Rebecki i jednocześnie jej koleżanki z klubu sportowego.
Wraz z zatapianiem się w lekturę odkrywamy zarówno wspólne sekreciki małżeństwa , jak i te całkiem prywatne "sprawki".
"Oboje z żoną kłamiemy, tyle że każde na swój sposób. To jedna z ciekawszych rzeczy, o których człowiek przekonuje się po prawie dwudziestu latach małżeństwa.(...) Mówimy sobie dużo miłych rzeczy. Mnóstwo sympatycznych, optymistycznych kłamstw."
Oczywiście, jak można się domyślić, historia szybko się komplikuje. Kłamstwa narastają w zastraszającym tempie, aż oboje bohaterów zaczyna się w nich gubić.
Historia jest oparta na od lat znanym scenariuszu, więc występuje tutaj także "ta trzecia". Moim zdaniem najlepiej "napisana" postać tej książki. Nie jest to jednak klasyczny "trójkącik", ale zbyt wiele nie mogę powiedzieć nie zdradzając istotnych elementów fabuły.
Nie jestem miłośniczką thrillerów psychologicznych. Sięgam po nie niezwykle rzadko. Ten jednak, pomimo na pierwszy rzut oka, znajomej fabuły, nie jest zwyczajny.
Moją uwagę przykuła przede wszystkim znakomicie poprowadzona, nielinearna narracja. Prowadzona z perspektywy wielu osób i przedstawiająca przede wszystkim ich punk widzenia. Opowiadania te nie następują jednak po sobie chronologicznie, co powoduje element zaskoczenia i zaciekawienia dalszymi losami bohaterów.
Książka ma jednak również wady. Mogłaby być "odchudzona" o co najmniej kilkadziesiąt stron i nie przyniosłoby to jej żadnej straty.
Świetny początek, trochę dłużyzn w środku i znakomite zakończenie, które już nie raz przewijało się w literaturze. Tutaj jednak w bardzo współczesnym wydaniu.
"Najlepsze w byciu martwym jest to, że kiedy zaczynają pojawiać się trupy, nikt cię nawet nie podejrzewa."
Jestem pewna, że ta, jeszcze ciepła, nowość na rynku przypadnie do gustu miłośnikom gatunku.
Książka miała swoją premierę 29 stycznia 2020.
Za możliwość jego przeczytania dziękuję Wydawnictwu Muza.
Książkę napisało dwoje pochodzących z Nowego Jorku przyjaciół. Elizabeth Keenan i Greg Wands wspólnie przyjęli pseudonim E.G.Scott. Oboje są zawodowo związani z pisarstwem. Ona pracuje w branży wydawniczej, a on zajmuje się pisaniem scenariuszy. Książka, która powstała z tej współpracy jest właśnie takim gotowym scenariuszem na amerykański przebój kinowy.
"Tu się wszystko...
"Człowiek w dzieciństwie czyta książki o Indianach, rycerzach, polskich partyzantach, a potem dorasta i przekonuje się, że szlachetnych odruchów próżno oczekiwać nawet w prozaicznych sprawach. A już najgorsze, kiedy dowiaduje się, że sam jest świnią..."
Przypadkowa kobieta spacerująca po krakowskim osiedlu odnajduje ciało mężczyzny. Chłopak wyskoczył z okna swojego mieszkania. Wszystko wskazuje na samobójstwo i tak zostaje zakwalifikowane przez miejscowych policjantów. Zostaje powiadomiona rodzina tragicznie zmarłego Kuby. Jego ojciec wraz z przyjacielem swojego syna z lat dziecinnych jadą do Krakowa by zidentyfikować ciało oraz zająć się formalnościami. Po przeczytaniu listu pożegnalnego Kuby, jego przyjaciel Kris jest przekonany, że to nie było zwykłe samobójstwo, a sprawa ma drugie dno.
Już od pierwszych zdań powieści czytelnik jest wciągnięty w wir wydarzeń. W stosunkowo niewielkiej objętościowo książce autorowi udało się umieścić dwa bardzo ciekawe wątki.
Pierwszy, meritum powieści, czyli sprawa samobójstwa Kuby. Drugi zaś, przewijający się przez całą powieść, wątek wieloletniej znajomości Krisa i Kuby.
Autor wprowadza do fabuły kilka nietypowych rozwiązań. Poprzedza rozdziały kartką z kalendarza wraz krótką prasówką z lokalnych gazet wydanych danego dnia, co daje wrażenie uczestnictwa w wydarzeniach tu i teraz. Drugą ciekawostką jest postawienie w roli detektywa amatora żołnierza zawodowego, którym jest Kris.
Sam kryminał utrzymany jest w dobrym starym stylu, bez zbędnych dłużyzn i opisów, a te które są, są na tyle sugestywne, że skutecznie wprowadzają czytelnika w odpowiedni klimat i atmosferę.
Jestem mile zaskoczona, bo ta książka jest zupełnie niedzisiejsza, tak bardzo odmienna od tego co aktualnie ukazuje się na rynku wydawniczym. Dwa wspomniane wyżej odstępstwa sprawiają jednak, że klasyczny kryminał staje się dla czytelnika ciekawy i świeży.
To lekka pozycja z ciekawą fabułą, pewnie nie jest pozbawiona małych wad, ale autorowi nie można odmówić lekkości pióra i umiejętności wciągania czytelnika w wykreowany przez siebie świat. Trudno tę powieść odłożyć na półkę wcześniej niż wszystkie klocki tej układanki nie wskoczą we właściwe miejsca.
Osobiście od jakiegoś czasu poszukuję powieści, szczególnie kryminałów, które są odmienne, w których jest coś co sprawi, że zapamiętamy na dłużej o czym była przeczytana przez nas książka. Jedną z takich książek jest "Powódź" Pawła Fleszara.
"Człowiek w dzieciństwie czyta książki o Indianach, rycerzach, polskich partyzantach, a potem dorasta i przekonuje się, że szlachetnych odruchów próżno oczekiwać nawet w prozaicznych sprawach. A już najgorsze, kiedy dowiaduje się, że sam jest świnią..."
Przypadkowa kobieta spacerująca po krakowskim osiedlu odnajduje ciało mężczyzny. Chłopak wyskoczył z okna swojego...
2020-04-13
„Właściwie powinien wiedzieć, że ucieczka jest tylko inną formą więzienia."
Wracasz do domu po weekendzie spędzonym poza miastem. Na progu zastajesz ciężarówkę z firmy transportowej i ludzi, którzy twierdzą, że własnie go kupili. Co myślisz?...
Tak właśnie rozpoczyna się nowa powieść Louise Candlish. Fiona Lawson, jej główna bohaterka, właśnie wróciła z wyjazdu za miasto. Pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby Fiona świadomie sprzedała swój dom, ale ona nie miała o tym pojęcia, a nowi mieszkańcy twierdzą, że dzisiaj zakończyła się procedura sprzedaży i zostały im przekazane klucze do niego.
Fiona zostaje postawiona w zupełnie absurdalnej sytuacji. Gdzie są jej dzieci? Gdzie Bram, mąż Fiony? Gdzie wszystkie ich rzeczy osobiste i meble? I w końcu, jak do tego doszło, że dom został sprzedany bez jej wiedzy?
"Nie, to nie był dla mnie zwykły powrót do domu. Uświadomiłem sobie, że wszystkie rzeczy, miejsca i osoby, które kochamy, są nam dane tylko na chwilę. Że nikt z nas nie posiada niczego na stałe."
Cieszę się, że jeśli chodzi o fabułę, autorka nie poszła na łatwiznę. Fiona wcale nie okazuje się uciekinierką ze szpitala psychiatrycznego. To żona, matka, pracująca na pełen etat dekoratorka wnętrz, kobieta, która mogłaby być także naszą sąsiadką.
Narracja prowadzona jest na trzech różnych płaszczyznach.
Pierwsza - klasyczna. Jesteśmy tu i teraz. Jest piątek, 13 stycznie 2017 roku i to w tym dniu właśnie Fiona zastaje nowych lokatorów w swoim domu.
Druga - to historia małżeństwa Fiony i Brama, opowiedziana przez nią samą na potrzeby programu telewizyjnego, przedstawiającego ofiary przestępstw, w którym występuje Fiona.
Trzecia - to relacja Brama, przedstawiona w formie listu spisanego przez niego już po zaistniałych wydarzeniach.
Wszystkie te historie znakomicie współgrają ze sobą, chociaż czasami także wprowadzają czytelnika w konsternację, bo przecież to co nam się wydaje, w oczach innej osoby wcale nie musi zgadzać się z prawdą.
Cała historia mimo, że na pierwszy rzut oka tak bardzo nieprawdopodobna, jest bardzo mocno osadzona w brytyjskich realiach. Dlatego wydaje się, że to całkiem możliwy scenariusz, co dodaje fabule smaku i wprowadza czytelnika w pewien stan niepokoju, który sprawia, że nie można odłożyć tej książki póki nie doczytamy do końca.
Sama, zdecydowanie nie będąc fanką thrillera, nie mogłam się od niej oderwać i pochłonęłam, te nieco ponad pięćset stron, w dwa popołudnia.
Na pewno to najlepszy przeczytany przeze mnie thriller w tym roku. Jestem także pewna, że nie zawiedzie również miłośników tego gatunku.
"Na progu zła" to książka napisana z pomysłem i dopracowana w szczegółach, a jednocześnie nie traci na świeżości i ma zaskakujący finał...
...bo na progu zła staniemy dopiero przy zakończeniu tej powieści ...
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
„Właściwie powinien wiedzieć, że ucieczka jest tylko inną formą więzienia."
Wracasz do domu po weekendzie spędzonym poza miastem. Na progu zastajesz ciężarówkę z firmy transportowej i ludzi, którzy twierdzą, że własnie go kupili. Co myślisz?...
Tak właśnie rozpoczyna się nowa powieść Louise Candlish. Fiona Lawson, jej główna bohaterka, właśnie wróciła z wyjazdu za...
2020-05-05
"Najgorsze nawet bitwy, które przyjdzie nam stoczyć, łatwiej jest znieść wtedy, kiedy ma się przy swoim boku kilka osób, którym naprawdę na nas zależy."
Nika Werner uciekła do Gdyni po dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w jej przeszłości. Prowadzi tutaj mały pensjonat i jednocześnie próbuje ułożyć sobie życie na nowo.
Jest październik, więc pensjonat świeci pustkami i Nika ma tylko jednego gościa. Jest nim tajemnicza kobieta, której zachowanie od początku wydaje się Nice podejrzane.
Pewnego wieczoru jest świadkiem jak nieznany mężczyzna wynosi jej nieprzytomnego gościa do samochodu i odjeżdża.
Nika zgłasza porwanie na policję, ale ze względu na swoja przeszłość i pobyt w szpitalu psychiatrycznym, nie jest zbyt wiarygodna. Policjanci nie stwierdzają także śladów pobytu żadnych gości w jej pensjonacie.
Nika postanawia rozpocząć śledztwo na własną rękę...
Nowa książka Ewy Przydrygi jest thrillerem psychologicznym i spełnia wszelkie kryteria tego miana. Mocny prolog i pierwsze dwa rozdziały zwiastują czego możemy się spodziewać dalej.
Na początku czytało mi się nieco ciężko. Nie przepadam za narracją pierwszoosobową, więc trudno mi było wciągnąć się w wir wydarzeń. Jednak im dalej, tym ciekawiej. Pojawiają się nowe postaci, poznajemy tragiczną przeszłość Niki i wraz z nią odkrywamy przeszłość tajemniczej kobiety.
Mamy tu bardzo rozbudowana warstwę psychologiczną, więc wielbiciele tego gatunku się nie zawiodą. Natomiast ja, jako wielbicielka kryminału, trochę narzekałam na nieco miałką warstwę kryminalną, która obfituje w nieprawdopodobne zdarzenia. Niestety także odkryłam bardzo szybko "kto jest kim" 😉 w tej powieści. Jednak mniej więcej w tym momencie fabuły akcja zaczęła nabierać tempa i to nie popsuło mi do końca radości z czytania. Musiałam się dowiedzieć jak ta historia się zakończy i jaki los zgotowała autorka swojej głównej bohaterce. Bo to ona przecież, jej przeszłość i to jak sobie z nią radzi w teraźniejszości jest w tej książce najważniejsze.
Język powieści jest dość suchy, konkretny i bezpośredni i w tej warstwie trochę jednak brakowało mi szczypty literackiej finezji... Cóż poradzę, że lubię literackie opisy i kontrolowane dłużyzny...😉 Niemniej jednak nie można odmówić autorce braku lekkości pisania, bo fabuła jest nadzwyczaj ciekawa i spójna.
Okładka intrygująca!
"Bliżej, niż myślisz" to ciekawa historia, która z każdą kartką powieści rozpędza się coraz mocniej, aż do wielkiego finału w ostatnim rozdziale. Dobra weekendowa rozrywka, w sam raz na dwa popołudnia!
"Trzeba na moment zanurzyć się w innym świecie, aby lepiej zrozumieć swój własny."
Premiera książki 20.05.2020
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
"Najgorsze nawet bitwy, które przyjdzie nam stoczyć, łatwiej jest znieść wtedy, kiedy ma się przy swoim boku kilka osób, którym naprawdę na nas zależy."
Nika Werner uciekła do Gdyni po dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w jej przeszłości. Prowadzi tutaj mały pensjonat i jednocześnie próbuje ułożyć sobie życie na nowo.
Jest październik, więc pensjonat świeci...
2020-05-20
„Wszystko, czego kiedykolwiek chciałaś jest po drugiej stronie strachu."
Claire i Eva, dwie nieznajome kobiety. Claire ze świata blichtru i bogactwa, świata pozornie idealnego, wiodąca życie, którego wielu jej zazdrości. Eva, w wyniku błędów przeszłości, funkcjonująca w zupełnie odmiennej rzeczywistości.
Pozornie nic je ze sobą nie łączy, jednak obie mają ten sam cel - obie nienawidzą swojego dotychczasowego życia i zrobią wszystko aby je zmienić.
Pewnego poranka spotykają się przypadkowo na lotnisku. Podejmują desperacką decyzję i wymieniają się kartami pokładowymi. Claire leci do Oakland, Eva do Portoryko. Po wylądowaniu Claire dowiaduje się, że samolot, którym ona miała podróżować uległ wypadkowi, a wszyscy pasażerowie zginęli. Mogłaby teraz zrealizować to, do czego przygotowywała się od roku. Mogłaby wykorzystać tę szansę i zacząć żyć od nowa...
"Wszystkie wybory mają swoje konsekwencje. Ważne jest to, co się zrobi z tymi konsekwencjami."
"Ostatni lot" to świetnie napisany thriller. Zarówno w warstwie fabularnej jak i narracyjnej autorka nie pozwala się znudzić.
Narracja jest poprowadzona dwutorowo.
W czasie teraźniejszym śledzimy poczynania Claire, a pomiędzy rozdziały z jej opowieścią, został wpleciony wątek Evy. Jest on, dla odmiany, przedstawiony jest w licznych retrospekcjach, obejmujących czas sześciu miesięcy przed katastrofą.
Każda z bohaterek chce wywrócić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Każda jednak robi to z innych pobudek oraz środkami dostępnymi we własnym zakresie, ale cel jest jeden.
Trudno zdecydować, który z wątków jest ciekawszy, czy lepszy. Oba są znakomite.
Głęboka warstwa psychologiczna powinna przypaść do gustu miłośnikom gatunku, a liczne zwroty akcji nie pozwolą odłożyć tej lektury na później.
"Tożsamość to dziwna rzecz. Czy jesteśmy tymi osobami, za które się uważamy, czy liczy się to, jak nas widza inni? Czy oceniają nas przez pryzmat tego, co chcemy im pokazać, czy może raczej skupiają się na tym, co usilnie staramy się ukryć?"
W tym roku, dzięki Wydawnictwu Muza, przeczytałam więcej thrillerów, niż przez ostatnią dekadę 😉. Wiele było takich, które bardzo mi przypadły do gustu, ale gdybym miała wybrać najlepszy byłby to właśnie ten!
Jeśli planujecie przeczytać w tym roku tylko jeden thriller, zdecydowanie sięgajcie po "Ostatni lot"! 🙂
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
„Wszystko, czego kiedykolwiek chciałaś jest po drugiej stronie strachu."
Claire i Eva, dwie nieznajome kobiety. Claire ze świata blichtru i bogactwa, świata pozornie idealnego, wiodąca życie, którego wielu jej zazdrości. Eva, w wyniku błędów przeszłości, funkcjonująca w zupełnie odmiennej rzeczywistości.
Pozornie nic je ze sobą nie łączy, jednak obie mają ten sam cel -...
2020-10-20
„Podobno zostaliśmy stworzeni po to, by płynąć środkiem strumienia, a nie po to, żeby stać na brzegu.”
Lena jest młodą artystką i nauczycielką. Właśnie odnosi pierwsze sukcesy i zaczyna być dostrzegana w trójmiejskim artystycznym światku. Na jej wystawę przychodzi nieznajomy jej mężczyzna w przebraniu klauna, który twierdzi że ją zna. Lenie nie daje to spokoju i postanawia spotkać się z meżczyzną. Na drugi dzień idzie na miejsce, gdzie ten codziennie zarabia na życie grą na saksofonie. Niestety, kiedy Lena dociera na molo, okazuje się, że mężczyzna właśnie został zamordowany.
Równocześnie poznajemy historię Ady, nastolatki. Dla odmiany ta opowieść toczy się w 1998 roku.
Oba wątki toczą się obok siebie, wzajemnie się przeplatając i uzupełniając, aż w końcu, czego łatwo możemy się domyślić, spotykają się we wspólnym finale.
„Ludzie cisi i niezauważalni wcale nie są głupi ani ślepi.”
„Miała umrzeć” to drugi thriller Ewy Przydrygi, jaki dane mi było przeczytać. Po raz drugi także podczas lektury doznałam wielu różnych emocji, często skrajnych. Dotyczy to zarówno samej fabuły jak i jej oceny.
Myślę sobie, że to świetny thriller. Lepszy niż wiele innych, nawet tych ze szczytu list bestsellerów.
Historia jest spójna i ciekawa, narracja świetnie poprowadzona, a finał zaskakuje.
Kibicowałam na przemian raz Lenie, raz Adzie. Jednak gdzieś pod koniec postać Leny zaczęła mnie irytować, za to Ada skradła wszystkie emocje. Później wszystko i tak przyćmiło znakomite zakończenie i finalnie mam świetne wspomnienia tej lektury.
Były jednak elementy, które mnie irytowały. Głównie chodzi o to, że autorka skorzystała ze schematów wykorzystanych już wcześniej w poprzednim thrillerze pt. „Bliżej, niż myślisz”. Toksyczne związki rodzinne, postaci ze światka artystycznego...wtedy czytało się o tym świetnie, teraz, cały czas dobrze...ale nie chciałabym o tym czytać w następnej książce, bo będzie nudno. Lubię kiedy autor z tytułu na tytuł zaskakuje całkowicie nową koncepcją. Tutaj troszkę mi tego zabrakło, co nie oznacza, że „Miała umrzeć” to zły thriller.
Jest dobry, bardzo dobry. W niczym nie ustępuje tym angielskim czy amerykańskim.
Ponieważ jestem nieco starsza niż książkowa Ada, wiem również, że realia roku 1998 nie zostały oddane dokładnie 😉 W tym roku zdawałam maturę i wiem, że na pewno nie posługiwaliśmy się w mowie tyloma angielskimi zapożyczeniami, ani nie nosiliśmy w plecakach telefonów komórkowych (a nawet jeśli nosiliśmy używaliśmy ich z niesamowitą rozwagą 😂🤣). Ale dobrze, rozumiem, że fikcja literacka rządzi się swoimi prawami 😉
Jeśli chcecie przyjemnie spędzić czas i macie ochotę na thriller serdecznie polecam „Miała umrzeć”!
Emocje gwarantowane!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
„Podobno zostaliśmy stworzeni po to, by płynąć środkiem strumienia, a nie po to, żeby stać na brzegu.”
Lena jest młodą artystką i nauczycielką. Właśnie odnosi pierwsze sukcesy i zaczyna być dostrzegana w trójmiejskim artystycznym światku. Na jej wystawę przychodzi nieznajomy jej mężczyzna w przebraniu klauna, który twierdzi że ją zna. Lenie nie daje to spokoju i postanawia...
2020-11-09
„Amanda wpatrywała się w mroczną gęstwinę lasu Gritten. Miejscowi nazywali go Cieniem. Dookoła panowała grobowa cisza, ale w powietrzu czuć było brzemię historii, która rozegrała się w tym miejscu. Najgorsze było jednak to, że koszmar z przeszłości właśnie powrócił.
I nadal zbierał krwawe żniwo.”
Paul Adams wraca do swojego rodzinnego miasta po wielu latach nieobecności. Powodem powrotu jest konieczność pożegnania się z umierającą matką. Wszystko to, o czym starał się zapomnieć przez ostatnie lata, wraca do niego ze zdwojoną siłą, tym bardziej, że w Gritten Wood zaczynają się dziać niepokojące rzeczy. Wszystkie one kierują myśli Paula do zabójstwa, które wydarzyło się tutaj kiedy był nastolatkiem.
Jednocześnie w niedalekim miasteczku dochodzi do kolejnego morderstwa i bez wątpienia sprawca zainspirował się zbrodnią sprzed lat. A może to ten sam człowiek? Niestety Paul znał go kiedyś bardzo dobrze...
„Nie mogłem pozbyć się złych przeczuć, które gnębiły mnie od kilku dni. Miałem wrażenie, że przeszłość nie jest wcale zamkniętym rozdziałem mojego życia. Bałem się, że wkrótce wydarzy się coś strasznego.”
Druga, po „Szeptaczu”, książka Alexa Northa to także thriller. Ponieważ poprzedniej nie czytałam, nie wiedziałam czego się spodziewać.
Pierwsza połowa „W cieniu zła” zaskoczyła mnie zdecydowanie negatywnie. Myślałam sobie, że jak będzie tak dalej to nie dokończę tej lektury. Zastanawiałam się skąd te świetne recenzje „Szeptacza”. Nic mi się tu nie kleiło. Nie mogłam wciągnąć się w narrację, która wydawała się chaotyczna i niespójna. Tym bardziej, że jest podzielona na dwa plany czasowe: „teraz” i „kiedyś”...
Aż nadszedł przełom w drugiej połowie i już nie mogłam oderwać się od tej książki. Zdarzenia, zarówno z teraźniejszości jak i z przeszłości, zaczęły układać się w logiczną całość. Zmienił się także klimat, na bardziej mroczny, odpowiadający temu gatunkowi.
Historia jest ciekawa, ale najciekawsze jest to, że nawiązuje do zjawiska zwanego świadomym snem. Oczywiście pojęcie znane mi wcześniej i z filmów, i z książek (zwane z angielskiego lucid dreams), ale tym razem lektura sprowokowała mnie do głębszego poszukiwania informacji na ten temat w innych źródłach.
Książka ta momentami wywołała we mnie pewien rodzaj niepokoju 😉...Właściwie, to wolałam nie czytać siedząc tyłem do drzwi 😳🤪 Cel więc został osiągnięty.
W końcu tuż za moim ogrodzeniem także rozpościera się Cień...
...yyy...to znaczy las...😉
Jeśli chcecie sprawdzić czy możecie mieć wpływ na swoje sny oraz jakie mogą być tego konsekwencje, polecam „W cieniu zła”.
Fani thrillerów będą zadowoleni, poczujecie chłodny powiew na karku...😉
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
„Amanda wpatrywała się w mroczną gęstwinę lasu Gritten. Miejscowi nazywali go Cieniem. Dookoła panowała grobowa cisza, ale w powietrzu czuć było brzemię historii, która rozegrała się w tym miejscu. Najgorsze było jednak to, że koszmar z przeszłości właśnie powrócił.
I nadal zbierał krwawe żniwo.”
Paul Adams wraca do swojego rodzinnego miasta po wielu latach nieobecności....
2020-11-14
„Jedyną gorszą rzeczą niż nie wiedzieć jest...wiedzieć na pewno.”
Marin ma wszystko, cudownego męża, wspaniałego małego synka, piękny dom, dobrze prosperującą firmę i pieniądze. Wystarcza jednak chwila nieuwagi i traci wszystko na czym zależy jej najbardziej. Będąc na przedświątecznych zakupach puszcza rękę małego Sebastiana, a ktoś wykorzystuje tę chwilę nieuwagi. Chłopiec zostaje uprowadzony.
Po niemal półtorej roku, kiedy śledztwo policyjne utyka w martwym punkcie, pani detektyw zatrudniona przez Marin odkrywa, że Derek, mąż Marin, ma romans z wiele młodszą od siebie kobietą. Sytuacja ta wyrywa Marin z letargu. Postanawia walczyć o męża, a zaślepiona nienawiścią do młodej studentki nie przebiera w środkach.
„Dostała zbyt wiele - za dużo pieniędzy, za wielki sukces, za dużo miłości od męża i dziecka - więc wszechświat postanowił skorygować tę nierównowagę dostatku, odbierając jej to, co znaczyło dla niej najwięcej.”
„Małe sekrety” to thriller psychologiczny z rodzaju ‘domesic noir‘, który swoją premierę miał zaledwie dwa dni temu. Na pierwszy rzut oka fabuła wydaje się dość sztampowa. Zaginione dziecko, zdrada współmałżonka...ale są w tej powieści jeszcze conajmniej dwa ciekawe wątki, które są dobrze wplecione w tę fabułę i sprawiają, że staje się ona, po prostu, ciekawsza niż wydaje się po przeczytaniu samego opisu na okładce.
Akcja „Małych sekretów” rozwija się dość powoli. Natomiast, jak na thriller psychologiczny przystało, poznajemy dokładnie głównych bohaterów, ale tych drugoplanowych autorka nie traktuje wcale po macoszemu. Co, jak się okazuje w finale, jest zdecydowanie uzasadnione. Kilka ostatnich rozdziałów jest niemal niczym zakończenie powieści sensacyjnej. Akcja przyspiesza znacznie aż do gorącego i bardzo emocjonalnego finału.
Oczywiście było w tej powieści także kilka rzeczy, które mnie osobiście uwierały. Zbyt „amerykańska” fabuła, za dużo odniesień do znanych marek, czy zbyt wiele wtrętów o współczesnym istnieniu w mediach społecznościowych. Wszystko to jednak ma uzasadnienie w fabule i myślę, że ta historia przypadnie do gustu fanom thrillera obyczajowego.
Jeśli chcecie poczytać jak małe sekrety mogą wywołać lawinę nieszczęść, polecam tę gorącą nowość.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
„Jedyną gorszą rzeczą niż nie wiedzieć jest...wiedzieć na pewno.”
Marin ma wszystko, cudownego męża, wspaniałego małego synka, piękny dom, dobrze prosperującą firmę i pieniądze. Wystarcza jednak chwila nieuwagi i traci wszystko na czym zależy jej najbardziej. Będąc na przedświątecznych zakupach puszcza rękę małego Sebastiana, a ktoś wykorzystuje tę chwilę nieuwagi....
2020-12-12
„Geniusz irytuje wszystkich tych, którzy go nie mają, czyli prawie wszystkich. Geniusz oddała cię od tych, których kochasz i budzi zazdrość innych.”
Małe miasteczko w Normandii, ostatnie miejsce zamieszkania słynnego Claude’a Moneta - Giverny. Miejsce spokojne, wręcz sielskie, aż do czasu kiedy w rzece zasilającej słynny staw z nenufarami zostają odnalezione zwłoki jednego z jego mieszkańców. To, że było to morderstwo nie ma wątpliwości. Pytanie jest tylko: kto pragnąłby śmierci lekarza i czy może mieć to związek z zaginionym obrazem Moneta? Czy naprawdę przed śmiercią namalował on Czarne Nenufary?
„Wiesz, Fanette, życie to właściwie ze dwie czy trzy okazje, których nie można przepuścić. Na tym polega życie, moja mała! I tyle.”
To pierwsza książka Michaela Bussi, jaką czytałam. Sięgnęłam po nią, ponieważ uwielbiam wszystko, co powiązane z impresjonizmem. Od biografii malarzy począwszy, aż do beletrystyki.
Poza tym, niedawno ukazał się komiks pod tym samym tytułem, a przecież nie mogę do niego zajrzeć nie znając pierwowzoru 😉
Niesamowite jest to jak bardzo ta lektura mnie zaskoczyła!
W najśmielszych przypuszczeniach nie sądziłam (nawet już podczas lektury), że będzie to jeden z najlepszych kryminałów, które dotychczas przeczytałam.
Oceniając w kategorii „zbrodnia”, nie będzie jednak wysoko, ponieważ, tak naprawdę, nie ona jest „clou” powieści.
Miłośnicy mocnych wrażeń, brutalnych opisów i oceanu krwi będą zawiedzeni.
Jednak wszyscy ci, którzy w tym gatunku, szukają „nutki literackiej” (tak jak ja) będą ukontentowani.
Narracja „Czarnych nenufarów” jest bowiem poprowadzona f e n o m e n a l n i e! Z czego jednak nie od razu zdajemy sobie sprawę 😉
Bohaterowie są ciekawi i prawdziwi, a dzięki plastycznym opisom miasteczko Giverny staje się jednym z nich.
Cała ta powieść jest jednym wielkim hołdem dla impresjonizmu.
I nie chodzi tu tylko o przywołanie postaci znakomitego przedstawiciela tego nurtu - Clauda Monet.
Ona j e s t impresjonizmem...
W końcu, zgodnie z jego założeniami, wszystko to, co właśnie widzimy, jest tylko chwilowym wrażeniem, impresją, i wcale nie musi być tym, czym się w danej chwili wydaje...
Michael Bussi zostawia mnie książkowo zakochaną, zadowoloną... i cały czas wielce zaskoczoną tą powieścią, ale i tym, że przeleżała ona u mnie na półce lat, co najmniej, kilka 😉
„Geniusz irytuje wszystkich tych, którzy go nie mają, czyli prawie wszystkich. Geniusz oddała cię od tych, których kochasz i budzi zazdrość innych.”
Małe miasteczko w Normandii, ostatnie miejsce zamieszkania słynnego Claude’a Moneta - Giverny. Miejsce spokojne, wręcz sielskie, aż do czasu kiedy w rzece zasilającej słynny staw z nenufarami zostają odnalezione zwłoki jednego...
2020-04-19
2020-08-30
2020-12-25
2020-12-23
2020-12-22
2020-12-02
2020-11-28
Milena Bilkiewicz jest gwiazdą estrady. Przede wszystkim jednak jest celebrytką, której image jest starannie i nieustannie kreowany. W dbaniu o zewnętrzny wizerunek gwiazdy pomaga jej asystentka Alicja, która z czasem stała się również najbliższą przyjaciółką Mileny. Alicja wie o Milenie wszystko, oprócz tego jakie było jej życie zanim stała się idolką wielu milionów ludzi. Pewnej nocy gwiazda znika bez śladu, a Alicja otrzymuje przerażający film. W obawie przed skandalem specjalistka od wizerunku nie może pozwolić aby sprawa wypłynęła do mediów. Rezygnuje z zaangażowania w sprawę policji i przyjmuje na siebie śledztwo i postanawia sama odnaleźć Milenę.
Książka napisana jest w sposób zupełnie niecodzienny. Jest to właściwie zbiór opowieści różnych postaci, w tym Alicji, które są powiązane bezpośrednio z Mileną. Pomiędzy nimi, na tej samej zasadzie funkcjonuje opowiadanie jeszcze jednego bohatera - Szymona. Obie te historie, jak można się szybko domyśleć w pewnym momencie powieści łączą się w nierozerwalną całość.
Czytając tę powieść czułam się zupełnie niecodziennie. Zupełnie nie tak, jak powinnam się czuć. Fabuła mnie nie wciągnęła. Nawet trudno mi w tym przypadku mówić o fabule. Czułam się jakbym siedziała na sali przesłuchań i analizowała wynurzenia różnych ludzi na różne tematy, bardziej lub mniej związane z osobą głównej bohaterki. Jako osoba zupełnie niezaangażowana w śledztwo (bo tak się czułam - a nie powinnam), było to dla mnie raczej męczące.
Szczególnie dlatego, że język był bardzo często, delikatnie mówiąc, niewybredny,
Nie jestem w tej sprawie jakaś szczególnie pruderyjna. Nawet lubię, gdy w powieści od czasu do czasu jest coś zaakcentowane mocniej, ale autor "Reputacji" jakby zapomniał, że czasami mniej znaczy więcej. Jednak "Reputacja" jest promowana jako thriller, jakby nie było, gatunek literacki. Może i popularny, ale jednak literacki...
Poza tym mnóstwo wtrętów z potocznego języka młodzieżowego. W tym przypadku sądzę tak samo. Połowa tego by zupełnie wystarczyła, aby stworzyć zamierzony przez autora efekt. W takiej formie jak zostało to podane dla mnie jest po prostu niestrawne. Być może młodsze pokolenie czytelników, być może mniej wymagających w tej kwestii niż ja, będzie potrafiło mimo to, skupić się na opowiadanej historii.
Bo tak naprawdę, historia sama w sobie nie jest zła.
Świetna historia Szymona, która sama, umiejętnie napisana, mogłaby być kanwą osobnej powieści.
Zdecydowanie fajny, niecodzienny sposób prowadzenia narracji.
W tym wszystkim zabrakło tylko (a może "aż') pierwiastka literackiego. Tego czegoś, co sprawiłoby, że opowieść poniosłaby mnie sama, a po zakończeniu jeszcze kilka godzin lub dni byłabym myślami razem z bohaterami.
Okładka niezbyt mi się podoba, ale chyba pasuje do gatunku.
Sądząc z opisu miałam nadzieję, że czeka mnie kolejna perełka i nowe świetne nazwisko na polskim rynku wydawniczym. Niestety tak się nie stało, a szkoda.
Myślę jednak, że powieść znajdzie swoich fanów. Niestety jednak, aby się dowiedzieć do której grupy będziemy należeć, nie ma innej możliwości, jak przeczytać tę książkę.
Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Milena Bilkiewicz jest gwiazdą estrady. Przede wszystkim jednak jest celebrytką, której image jest starannie i nieustannie kreowany. W dbaniu o zewnętrzny wizerunek gwiazdy pomaga jej asystentka Alicja, która z czasem stała się również najbliższą przyjaciółką Mileny. Alicja wie o Milenie wszystko, oprócz tego jakie było jej życie zanim stała się idolką wielu milionów ludzi....
więcej Pokaż mimo to