-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant15
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać419
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2023-04-09
2023-02-17
„…zbyt świadomi, żeby robić sobie złudzenia co do reszty ludzkości, zbyt nieprzejednani, żeby przebaczać, zbyt niezłomni, żeby chodzić na ustępstwa, i obydwoje zazdrościmy innym szczęścia…”
Tajemniczy zabójca pozostawia ciało policjanta przyklejone do krzyża. Był to partner pani porucznik Lucii Guerrero. Chociaż nie powinna, policjantka bardzo angażuje się w prowadzone śledztwo.
W tym samym czasie grupa doktorantów z Salamanki, pracująca nad nowatorskim programem informatycznym dla policji, odkrywa niezwykłe powiązania kilku zbrodni, które wydarzyły się w Hiszpanii na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Wszystkie miejsca zbrodni zostały upozowane na wzór barokowych obrazów, a zabójca unieruchomił martwe ciała za pomocą kleju.
Rozpoczyna się nietypowe śledztwo, które prowadzi wymykająca się schematom Lucia i profesor kryminologii i kryminalistyki Salomón Borges.
„I jeszcze to światło, które padało na nich ukośnie, śliczne promienie porannego słońca. Nie zapominajmy, że było lato. Na drzewach w wąwozie śpiewały ptaki. Miałem poczucie, że morderca chciał odtworzyć obraz, który gdzieś zobaczył: malowidło, rozumiecie o co chodzi.”
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Rebis miałam okazję przeczytać najnowszą powieść Bernarda Miniera jeszcze przed jej oficjalną datą premiery. „Lucia” to pierwszy tom nowego cyklu i tym razem jego główną bohaterką jest kobieta. Lucia to postać skomplikowana, wymykającą się schematom i zupełnie ich nie akceptująca, zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym. Bardzo się cieszę, że wyraźnie z treści tej powieści wynika, że będzie ona miała swoją kontynuację, bo bardzo polubiłam panią porucznik. Lubię ją równie mocno jak Martina Servaz’a 😍
Tak jak w poprzednich powieściach, Minier rozpoczyna akcję swojej najnowszej książki „z przytupem” 😉. I tutaj jest krwawo, mroczno i zimno, a jednocześnie… pięknie (?!). Te niezwykłe opisy przyrody, tak charakterystyczne dla tego autora, jednocześnie łagodzą przedstawione okrucieństwo jak i „podkręcają” jego wydźwięk.
Sama fabuła jest znakomita, autor co najmniej kilka razy prowadza nas na manowce, kiedy myślimy, że już wiemy 😉🙃
Ale, gwarantuję wam, że finał was zaskoczy 🤩
Pewne jest to, że Bernard Minier to klasa sama w sobie. Fajnie, że tym razem dostaliśmy nową i świeżą historię, a jednocześnie możemy wrócić do Miniera, którego charakterystyczny styl znamy i cenimy. To autor, który nie zawodzi!
„…zbyt świadomi, żeby robić sobie złudzenia co do reszty ludzkości, zbyt nieprzejednani, żeby przebaczać, zbyt niezłomni, żeby chodzić na ustępstwa, i obydwoje zazdrościmy innym szczęścia…”
Tajemniczy zabójca pozostawia ciało policjanta przyklejone do krzyża. Był to partner pani porucznik Lucii Guerrero. Chociaż nie powinna, policjantka bardzo angażuje się w prowadzone...
2022-10-22
„Mathilde Perrin, lat sześćdziesiąt trzy, matka, wdowa po lekarzu, odznaczona medalem, bohaterka ruchu oporu…”
Tak się składa, że to właśnie Mathilde wybrał Pierre Lemaitre na główną bohaterkę powieści, którą napisał do szuflady w latach osiemdziesiątych.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ta starsza i z wyglądu dobroduszna kobieta nie dorabiała do emerytury jako… zabójca.
W „Wielkim wężu” od razu mamy nazwisko sprawcy podane na pierwszych stronach niczym na tacy. Bynajmniej to jednak nie świadczy, że wiemy już wszystko. Scena, w której Mathilde dokonuje pierwszej opisanej tu zbrodni, jest, mimo wszystkich emocji jakie jej towarzyszą, tylko kamyczkiem, który rzucony ze stoku, wywoła lawinę niewiarygodnych zdarzeń i mrożących krew w żyłach czytelnika sytuacji.
„Komendant nie jest spokojny, spokój to w jego fachu przepustka na cmentarz, jest jednak na tyle opanowany, na ile tylko może być człowiek, który próbował przewidzieć wszystkie ewentualności.”
„Wielki wąż” to najnowsza i jednocześnie jedna z pierwszych powieści autorstwa Pierre’a Lemaitre. Wszyscy, którzy znają jego twórczość, wiedzą czego należy się spodziewać. Ja również należę do tego grona. A jednak „Wielki wąż” zrobił na mnie ogromne wrażenie. Gdyby nie dopisek na okładce: „zaskakujący kryminał z szuflady”, nigdy nie pomyślałabym, że to jedna z pierwszych powieści tego autora. Lemaitre, jak stary wyjadacz (którym teraz oczywiście jest, ale wtedy nie było to takie oczywiste) fantastycznie bawi się tu konwencją gatunku. Równolegle tworzy niesamowite postaci, które z łatwością zapadają czytelnikowi w serce. Opowiada niesamowitą historię, udowadniając, że życie nie jest tylko czarno-białe, a najciekawsze jest to, co pomiędzy. Za pomocą pięknych słów, rysuje w głowach czytelników niezwykle sugestywne obrazy. Czasami brutalne, często piękne i nierzadko tak groteskowe, że nie sposób zachować powagi.
„Wsłuchuje się w pełną hałasów ciszę, tu jakiś trzask, tam jakiś szelest. Śledzi każdy z nich ze szczególną uwagą, analizując jego pochodzenie, ustalając przyczynę.”
„Wielki wąż” to kryminał nieoczywisty. To naprawdę kawał dobrej literatury na wysokim poziomie. Powieść przewrotna i groteskowa, a jednocześnie mroczna i makabryczna. To także, chyba jedyna, powieść kryminalna, gdzie absolutnie pokochałam duet postaci, które autor wyznaczył na „tych złych”…ale przecież to wcale nie jest takie oczywiste…
Wartość dodana tej powieści to zdecydowanie to piękne, minimalistyczne, a jednocześnie niezwykle eleganckie wydanie.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Nowe.
„Mathilde Perrin, lat sześćdziesiąt trzy, matka, wdowa po lekarzu, odznaczona medalem, bohaterka ruchu oporu…”
Tak się składa, że to właśnie Mathilde wybrał Pierre Lemaitre na główną bohaterkę powieści, którą napisał do szuflady w latach osiemdziesiątych.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ta starsza i z wyglądu dobroduszna kobieta nie dorabiała do emerytury jako…...
2022-08-15
2022-03-24
2020-12-12
„Geniusz irytuje wszystkich tych, którzy go nie mają, czyli prawie wszystkich. Geniusz oddała cię od tych, których kochasz i budzi zazdrość innych.”
Małe miasteczko w Normandii, ostatnie miejsce zamieszkania słynnego Claude’a Moneta - Giverny. Miejsce spokojne, wręcz sielskie, aż do czasu kiedy w rzece zasilającej słynny staw z nenufarami zostają odnalezione zwłoki jednego z jego mieszkańców. To, że było to morderstwo nie ma wątpliwości. Pytanie jest tylko: kto pragnąłby śmierci lekarza i czy może mieć to związek z zaginionym obrazem Moneta? Czy naprawdę przed śmiercią namalował on Czarne Nenufary?
„Wiesz, Fanette, życie to właściwie ze dwie czy trzy okazje, których nie można przepuścić. Na tym polega życie, moja mała! I tyle.”
To pierwsza książka Michaela Bussi, jaką czytałam. Sięgnęłam po nią, ponieważ uwielbiam wszystko, co powiązane z impresjonizmem. Od biografii malarzy począwszy, aż do beletrystyki.
Poza tym, niedawno ukazał się komiks pod tym samym tytułem, a przecież nie mogę do niego zajrzeć nie znając pierwowzoru 😉
Niesamowite jest to jak bardzo ta lektura mnie zaskoczyła!
W najśmielszych przypuszczeniach nie sądziłam (nawet już podczas lektury), że będzie to jeden z najlepszych kryminałów, które dotychczas przeczytałam.
Oceniając w kategorii „zbrodnia”, nie będzie jednak wysoko, ponieważ, tak naprawdę, nie ona jest „clou” powieści.
Miłośnicy mocnych wrażeń, brutalnych opisów i oceanu krwi będą zawiedzeni.
Jednak wszyscy ci, którzy w tym gatunku, szukają „nutki literackiej” (tak jak ja) będą ukontentowani.
Narracja „Czarnych nenufarów” jest bowiem poprowadzona f e n o m e n a l n i e! Z czego jednak nie od razu zdajemy sobie sprawę 😉
Bohaterowie są ciekawi i prawdziwi, a dzięki plastycznym opisom miasteczko Giverny staje się jednym z nich.
Cała ta powieść jest jednym wielkim hołdem dla impresjonizmu.
I nie chodzi tu tylko o przywołanie postaci znakomitego przedstawiciela tego nurtu - Clauda Monet.
Ona j e s t impresjonizmem...
W końcu, zgodnie z jego założeniami, wszystko to, co właśnie widzimy, jest tylko chwilowym wrażeniem, impresją, i wcale nie musi być tym, czym się w danej chwili wydaje...
Michael Bussi zostawia mnie książkowo zakochaną, zadowoloną... i cały czas wielce zaskoczoną tą powieścią, ale i tym, że przeleżała ona u mnie na półce lat, co najmniej, kilka 😉
„Geniusz irytuje wszystkich tych, którzy go nie mają, czyli prawie wszystkich. Geniusz oddała cię od tych, których kochasz i budzi zazdrość innych.”
Małe miasteczko w Normandii, ostatnie miejsce zamieszkania słynnego Claude’a Moneta - Giverny. Miejsce spokojne, wręcz sielskie, aż do czasu kiedy w rzece zasilającej słynny staw z nenufarami zostają odnalezione zwłoki jednego...
2021-02-12
2020-04-01
W Pirenejach, na szczycie kolejki linowej znaleziono okaleczone ciało konia. Wydarzenie to rozpoczyna serię brutalnych morderstw. Śledztwo prowadzi Martin Servaz, w średnim wieku, doświadczony, a jednocześnie trochę bojący się nowinek technicznych śledczy. Czasami irytujący, ale ogólnie da się go polubić.
Długo ta pozycja mnie omijała, pomimo, że bardzo lubię francuski kryminał, jakoś było mi nie po drodze. Teraz myślę, że szkoda, bo ta książka ma wszystko co najlepsze z tej półki. Znalazłam jedną małą wadę, pierwsze 150 stron, trochę przegadane, ale to debiut więc wybaczam. Tym bardziej, że później autor funduje czytelnikowi prawdziwy rollercoaster zdarzeń. Na wielki plus znakomicie wyważony wątek kryminalny i obyczajowy oraz plastyczność opisów.
Domyśliłam się KTO na 150 stron przed końcem. Jednak nie popsuło mi to zabawy. Wręcz przeciwnie, musiałam się dowiedzieć jak autor wyjaśni całą zawiłą historię.
Polecam wszystkim, którzy lubią mroczne historie, duszną atmosferę i chłód. Akcja dzieje się zimą, nie wiem jak autor tego dokonał, ale czuć zimno.
W Pirenejach, na szczycie kolejki linowej znaleziono okaleczone ciało konia. Wydarzenie to rozpoczyna serię brutalnych morderstw. Śledztwo prowadzi Martin Servaz, w średnim wieku, doświadczony, a jednocześnie trochę bojący się nowinek technicznych śledczy. Czasami irytujący, ale ogólnie da się go polubić.
Długo ta pozycja mnie omijała, pomimo, że bardzo lubię francuski...
Małżeństwo Charlotte i Spencera Ashby przyjmuje pod swój dach córkę znajomej Charlotte Bellę. Dziewczyna mieszka u nich od miesiąca wtedy bowiem ktoś morduje Bellę, co burzy spokój Ashbych. Ponieważ na czas popełnienia morderstwa Spencer nie ma alibi, w domu był tylko on i młoda dziewczyna, wszyscy podejrzewają go o popełnienie zbrodni, nawet gdy nie ma na to dowodów.
„Pan Holloway miał rację: historia była nadzwyczaj paskudna”...
Nie jest to typowy kryminał do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. To raczej powieść psychologiczna, gdzie morderstwo jest tylko przyczynkiem do rozważań na temat ludzkiej natury.
Z jednej strony policja stara się prowadzić śledztwo zgodne ze wszystkimi prawidłami sztuki, z drugiej zaś policjanci to też ludzie, a presja społeczeństwa jest ogromna...
Spencer Ashby podejmuje swoje rozważana na temat śmierci swojej lokatorki. Po śmierci poznaje ją o wiele lepiej niż przed...
Książka jest niesamowita, nie jeśli chodzi o fabułę, bo ta jest bardzo prosta, ale Simenon jest mistrzem jeśli chodzi o kreowanie postaci. Bardzo wyraziści bohaterowie, pokazani z różnych stron, nigdy nie są sztampowi i bezbarwni. Nawet jeśli są opisani jako tacy ludzie u Simenona nabierają „rumieńców”. Taką postacią w tej powieści jest żona Spencera Charlotte Ashby. Pozornie szara, cicha osobowość. Tutaj jedna z głównych postaci, w której odbijają się wszystkie rozważania lokalnej społeczności na temat zagadkowej śmierci Belli.
Zdecydowanie nie polecam tej książki miłośnikom wszelkiej jatki. Nie znajdziecie tu też zawrotnej akcji. Polecam miłośnikom solidnej historii, stopniowo budowanego napięcia i fantastycznie nakreślonych postaci oraz, na co wszyscy miłośnicy kryminałów czekamy (niezależnie od ich rodzaju) na niesamowite zakończenie. Tutaj jest niesamowite w dwujnasób!
Nie mogę powiedzieć więcej...
Małżeństwo Charlotte i Spencera Ashby przyjmuje pod swój dach córkę znajomej Charlotte Bellę. Dziewczyna mieszka u nich od miesiąca wtedy bowiem ktoś morduje Bellę, co burzy spokój Ashbych. Ponieważ na czas popełnienia morderstwa Spencer nie ma alibi, w domu był tylko on i młoda dziewczyna, wszyscy podejrzewają go o popełnienie zbrodni, nawet gdy nie ma na to dowodów....
więcej mniej Pokaż mimo to
„Wszystkie religie mają krańcowe aspekty, które doprowadzają w końcu do odwrócenia ich fundamentalnych wartości”
Mathieu Durey po tym jak dowiedział się o próbie samobójczej swego przyjaciela z dzieciństwa i tak jak on policjanta, postanawia za wszelką cenę dowiedzieć się dlaczego Luc zdecydował się na taki drastyczny krok. Dla Mathieu to przede wszystkim wielki grzech. Znają się od dzieciństwa spędzonego w katolickiej szkole, później ich drogi skrzyżowały się w seminarium, oboje jednak zdecydowali, że aby walczyć ze złem, muszą to robić „u źródła”, dlatego zdecydowali się zostać policjantami. Mathieu całe życie podąża po ścieżce Luca i także teraz postanawia iść drogą jego ostatniego śledztwa. Nawet nie przypuszcza, że rozwiązanie może zachwiać wszystkim w co przez całe życie wierzy.
Grangé nie byłby sobą gdyby historia nie pociągnęła czytelnika w różne zakątki świata. Wraz z Mathieu odwiedzamy tym razem Szwajcarię, Włochy i Polskę.
Opowieść jest nieprawdopodobna ale równocześnie bardzo dopracowana i logiczna. Wiele tutaj opowiadań o Bogu i Szatanie oraz rozważań o wierze i instytucji kościoła, ale nie w sposób nachalny. Owe rozważania pokazane są tylko z perspektywy bohaterów co pozwala czytelnikowi obiektywnie ocenić ich postępowanie. Postaci świetnie wykreowane, niekoniecznie takie, które musimy polubić i zawsze wielowymiarowe. Nie ma tu tylko dobrych lub tylko złych.
„Przysięga otchłani” bardzo przypomina mi książki Chattama (to pierwszy taki przypadek u autora) nie ze względu na fabułę ale na podobny ciężki i duszny klimat. Zawsze kiedy kończę książkę Grangé uświadamiam sobie dlaczego właśnie tego autora w tym gatunku cenię najbardziej. Zawsze mnie zaskakuje. Każda książka jest inna niż poprzednia i każda bardzo dopracowana. Potrafi pięknie pisać o otaczającym nas świecie i jednocześnie umieszczać w tej scenerii makabryczne zbrodnie opisywane przez niego bardzo szczegółowo.
„Zło w całej swej wielkości istnieje tylko wtedy, gdy triumfuje nad dobrem”
Polecam wszystkim poszukujących kryminałów z nieoczywistą fabułą.
„Wszystkie religie mają krańcowe aspekty, które doprowadzają w końcu do odwrócenia ich fundamentalnych wartości”
Mathieu Durey po tym jak dowiedział się o próbie samobójczej swego przyjaciela z dzieciństwa i tak jak on policjanta, postanawia za wszelką cenę dowiedzieć się dlaczego Luc zdecydował się na taki drastyczny krok. Dla Mathieu to przede wszystkim wielki grzech....
Akcja książki początkowo toczy się dwutorowo. Poznajemy historię kobiety, która zaczyna miewać dziwne halucynacje, co powoduje u niej wątpliwości na temat jej przeszłości. Czy aby na pewno owa przeszłość była taka jak ona ją pamięta...Z drugiej strony mamy policjanta, który stara się rozwiązać sprawę trzech morderstw młodych kobiet, tureckich imigrantek, nielegalnie przebywających w stolicy Francji. Nie trzeba chyba mówić, że obie historie spotykają się gdzieś po drodze.
Jak to u Grangé, mamy wartką akcję i świetnie nakreślone postaci oraz z jednej strony sugestywne opisy miejsc zbrodni, a zaraz obok cudowne opisy miejsc i przyrody (za co osobiście bardzo cenię tego pisarza). Autor,trochę niczym przewodnik, bardzo precyzyjnie, prowadzi nas przez większość dzielnic Paryża. Dla mnie to trochę jak powrót do przeszłości, dlatego bardzo lubię jego książki, szczególnie te z akcją umiejscowioną w Paryżu. Zawsze też zadziwia mnie szczegółowością researchu, a ja uwielbiam dopracowane pod tym względem książki. Autor nie byłby jednak sobą, gdyby nie zabrał nas poza granice Francji, tym razem lecimy do Turcji, aby tam przeżyć finałowe sceny powieści.
Nie da się ukryć, że Grangé to mój numer jeden na półce kryminał/thriller współczesny. Uwielbiam jego styl. Uwielbiam jego opisy, zarówno te brzydkie opisy okaleczonych ciał jak i te piękne, opisy przyrody i miejsc, oddane tak sugestywnie, że czujemy się jakbyśmy tam byli.
Akcja książki początkowo toczy się dwutorowo. Poznajemy historię kobiety, która zaczyna miewać dziwne halucynacje, co powoduje u niej wątpliwości na temat jej przeszłości. Czy aby na pewno owa przeszłość była taka jak ona ją pamięta...Z drugiej strony mamy policjanta, który stara się rozwiązać sprawę trzech morderstw młodych kobiet, tureckich imigrantek, nielegalnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Na czym polega magia książki? Oto inna wielka tajemnica...Akcja statyczna, nieruchoma jak wody kanału Ourcq, niewiele się dzieje. Cała jest długim cierpliwym trwaniem. Śledczy Martin Beck to człowiek mrukliwy i ujmujący, jakże różny od tych wszystkich żałosnych prywatnych detektywów amerykańskich oraz bezbarwnych i przemądrzałych detektywów z tak wielu kryminałów francuskich.”
W pierwszym tomie cyklu z inspektorem Verhoeven’em policjanci z paryskiej grupy śledczej prowadzą sprawę zabójcy, który zabija odtwarzając zbrodnie z książek należących do kryminalnej klasyki.
Oprócz tego, że sama historia jest znakomita, to wszystko inne również. Postaci, akcja, język...znowu (tak jak po każdej książce autora) miałam ochotę sięgnąć po oryginał. Zakończenie zwala z nóg, totalne zaskoczenie.
„W hołdzie dla literatury, bez której nie byłoby tej książki”
Na stronach powieści autor wymienia wiele tytułów kryminalnych klasyków, z resztą w większości przeze mnie już poznanych (niestety), ale niektórym może uświadomi to, że świat nie zaczął się od Cartera 😉
Chapeau bas monsieur Lemaitre! Koronkowa robota!
„Na czym polega magia książki? Oto inna wielka tajemnica...Akcja statyczna, nieruchoma jak wody kanału Ourcq, niewiele się dzieje. Cała jest długim cierpliwym trwaniem. Śledczy Martin Beck to człowiek mrukliwy i ujmujący, jakże różny od tych wszystkich żałosnych prywatnych detektywów amerykańskich oraz bezbarwnych i przemądrzałych detektywów z tak wielu kryminałów...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Gdy spojrzymy wstecz, nasza młodość wciąż tam jest. Przez całe życie pozostaje z nami, służy nam za odniesienie, jest tam zawsze, czy nam się podoba, czy nie, ciagle tam tkwi, wciąż ta sama, czy była przyjemna, czy nie, jakby niezdecydowana, zdziwiona, że kiedyś umrzemy, uśmiecha się łobuzersko. Nasza młodość jest wieczna.”
Na platformie wiertniczej u wybrzeża Norwegii dochodzi do katastrofy. Tym samym, po wielu latach ponownie krzyżują się drogi czworga licealnych przyjaciół. Ana, Noah, Knut i Andreas spędzali kiedyś razem każdą wolna chwilę. Aż do tragicznego wypadku, w którym ucierpiał Noah. Rozdzieleni przez los na wiele lat, zastanawiają się, każde na swój sposób, czy jest możliwy powrót do tamtych lat. Czy można żyć dalej, a jednocześnie powrócić do siebie z przeszłości. W zimnych, nieprzyjemnych, a jednocześnie niezwykle pięknych skandynawskich okolicznościach przyrody, będziemy rozważać, z jednej strony, nad wiszącą nad nami, niczym miecz Demoklesa, globalną katastrofą ekologiczną, a z drugiej, nad niby błahymi rozterkami zwykłego człowieka na temat brutalnie szybko upływającego czasu.
„Najlepsze lata nie wracają jak wiosna. Straconego czasu nie da się odzyskać.”
„Climax. Punkt kulminacyjny.” Jest powieścią wielowymiarową pod każdym względem. Pod płaszczykiem wręcz sensacyjnej historii wypadku na platformie wiertniczej, a później obyczajowej części dotyczącej czworga przyjaciół, autor przemyca ważkie treści dotyczące nas wszystkich. Zarówno każdego z nas jako jednostki, jak również wszystkich razem jako mieszkańców pięknej niebieskiej planety i odpowiedzialności jaka za tym stoi. Prowadzi nas przez niby jałowy, biały i mroźny krajobraz, wskazując na mnogość gatunków, które obrały go sobie jako miejsce do życia i nasze działania, które doprowadzają do sytuacji, kiedy ich egzystencja zostaje zagrożona.
Z drugiej strony, zestawione z tym obrazem, rozterki bohaterów, wydają się niemal trywialne, a jednak dla nas, jako jednostek, najważniejsze.
Oba wątki maja jeden wspólny mianownik. Jest nim uciekający czas. W obu przypadkach mamy go mniej i mniej… nigdy odwrotnie.
Czy dane nam jest bezboleśnie powrócić do przeszłości? Czy wszystko co wydarza się nam po drodze życia nie powoduje tego, że do tej przeszłości już nie da się powrócić?
„Climax” to przedziwna książka. Na pewno to nie jest lekkie czytadło. Zdecydowanie to opowieść, której należy poświecić więcej czasu. Z drugiej strony historia czworga przyjaciół wciąga, czasami jest niemal sensacyjna z niepokojącym klimatem rodem z thrillera, a kiedy indziej jest niczym opowieść autorstwa Davida Attenborough. Nieprzenikniona. Tak jak nieprzenikniony jest upływ czasu i skutki jakie za sobą niesie. Dla nas wszystkich razem i dla każdego z osobna.
Jak zwykle podczas lektury jednego z tytułów serii wydawniczej Collection Nouvelle Wydawnictwa Nowe, zwracam uwagę na niezwykle minimalistyczne, a jednocześnie eleganckie wydanie oraz na staranny dobór tytułów i znakomitych tłumaczy literatury francuskiej.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Nowe.
„Gdy spojrzymy wstecz, nasza młodość wciąż tam jest. Przez całe życie pozostaje z nami, służy nam za odniesienie, jest tam zawsze, czy nam się podoba, czy nie, ciagle tam tkwi, wciąż ta sama, czy była przyjemna, czy nie, jakby niezdecydowana, zdziwiona, że kiedyś umrzemy, uśmiecha się łobuzersko. Nasza młodość jest wieczna.”
więcej Pokaż mimo toNa platformie wiertniczej u wybrzeża Norwegii...