-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2024-05-08
2024-05-04
2024-05-06
2024-05-05
2024-05-03
Jedna z wersji mitu o Dionizosie, który po dołączeniu do grona Olimpijczyków rusza w drogę po Grecji, by szerzyć swój kult. W końcu dociera do swojego ojczystego miasta, Teb, gdzie wraz z tytułowymi bachantkami ma odprawiać rytuały przez taniec, radość i szaleństwo. Nie wszyscy są zadowoleni z takiego celebrowania religii, włącznie z królem Penteusem, który odmawia uznania swojego krewniaka za boga.
Myślę, że jest to jedna z trudniejszych i dziwniejszych tragedii antycznych. Całość odnosi się do faktycznego wprowadzania kultu Dionizosa, który podobno spotykał się z dużymi kontrowersjami i sprzeciwem. Głównym wątkiem jest odrzucenie czci danego boga i kara za to, co dla współczesnego człowieka jest raczej czymś egzotycznym (szczególnie że jesteśmy otoczeni kulturą, gdzie Bóg ma być kochający i miłosierny oraz chcieć by ludzie uwierzyli w niego dla własnego szczęścia). Wprawdzie pobrzmiewają tu echa tego, że Dionizos nienawidzi swojej ciotki Aguae(Agawy), ponieważ ta doprowadziła do śmierci jego matki, ale potem ten motyw osobistej krzywdy nie jest tak rozwinięty jak w ,,Elektrze” czy ,,Medei”. Nie oznacza to jednak, że całość źle się zestarzała. Pod otoczką mitu i kultu mamy bowiem historię o dwoistości natury ludzkiej – z jednej strony statecznej i uporządkowanej, z drugiej szalonej, żywiołowej i przekraczającej granice. Penteus reprezentuje skostniałość i sztywność, z kolei kult Dionizosa obiecuje radość i spełnienie, ale między szczęściem i zabawą a szaleństwem i dzikością granice okazują się być bardzo cienkie. Zapewne najlepiej jest być pośrodku.
Nie polecam tej pozycji dla osób, które chciałyby zacząć czytać literaturę tego typu, bo na pierwszy rzut oka tematyka wydaje się dziwaczna i dla nas obca. Ale dla mnie, kogoś, kto siedzi w tym temacie od lat, to była ciekawa przygoda.
,, Ktoś mądry dla głupiego zawsze będzie głupi.”
Jedna z wersji mitu o Dionizosie, który po dołączeniu do grona Olimpijczyków rusza w drogę po Grecji, by szerzyć swój kult. W końcu dociera do swojego ojczystego miasta, Teb, gdzie wraz z tytułowymi bachantkami ma odprawiać rytuały przez taniec, radość i szaleństwo. Nie wszyscy są zadowoleni z takiego celebrowania religii, włącznie z królem Penteusem, który odmawia uznania...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-01
2024-03-29
2024-05-01
2024-04-26
Trzeci tom Sagi Dworskiej. Julianna i Dominik od roku są małżeństwem, oczekują pierwszego dziecka. Mimo nowej szczęśliwej rodziny Dominik nie może zapomnieć o wydarzeniach, które wygnały go z Podhorowa i postanawia dowiedzieć się, co dzieje się w jego rodzinnym majątku. Tymczasem okazuje się, że jego pierwsza miłość Emilia wciąż żyje.
Jeśli miałabym uszeregować części tej serii, to pierwszy tom podobał mi się najbardziej, a ten jest na drugim miejscu. Fabuła jest chyba najbardziej wartka i pełna intryg, głównie za sprawą dochodzenia swoich praw przez Dominika oraz relacji Emilii z Brackim. Naprawdę z ciekawością przewracałam kartki i mimo lekkiego klimatu nie byłam pewna, jak całość się skończy. Bardzo podoba mi się droga, jaką przechodzi Julianna, jak dorasta i w swoich decyzjach zaczyna uwzględniać rodzinę i swoje nienarodzone dziecko. Julianna jest silna i zaradna, ale też wrażliwa i tkwi w niej ból odrzucenia przez rodziców, którzy po narodzinach syna prawie całkowicie ją od siebie odsunęli. Jestem bardzo ciekawa, jak ten wątek się skończy. Podobały mi się też przygody Józka i jego relacje miłosne, które chwilami zaskakiwały.
Ten tom mnie wciągnął, ale też frustrował. O ile Juliannę lubię coraz bardziej, tak Dominik strasznie mnie zirytował. Ma żonę, twierdzi, że ją kocha, ale cały czas myśli o swojej nawet nie pierwszej miłości, a szczeniackim zauroczeniu. Chwilami miałam wrażenie, że on bardziej próbuje przekonać samego siebie, że kocha Juliannę, a tak naprawdę na pierwszym miejscu stawia Emilię, co przy mojej niechęci do zakazanych romansów jest bardzo drażniące. Podejrzewam, że w kolejnym tomie ich relacja może zacząć przypominać tę między Rossem, Demelzą i Elizabeth w czwartym tomie Poldarku, ale Ross i Elizabeth przynajmniej naprawdę byli parą. Mam też mieszane uczucia co do zakończenia, za szybko się to rozwinęło i nie wiem, czy w czasie zaborów tak łatwo przyszłoby odzyskać majątek Polakowi. No i w ebooku było sporo błędów językowych.
Ta saga ma pewne wady, ale nie da się ukryć, że świetnie się ją czyta i jest w niej coś przyciągającego. Polecam ją tym, którzy lubią klimaty polskich dworków i perypetii szlachty walczącej o swoją ziemię, ale nie oczekują nowych klasyków, tylko potrzebują czegoś lekkiego i rozluźniającego.
,, (…) ludzie, mówiąc ,,kocham cię”, mają często na myśli bardzo różne rzeczy i nie dla każdego to słowo oznacza to samo.”
Trzeci tom Sagi Dworskiej. Julianna i Dominik od roku są małżeństwem, oczekują pierwszego dziecka. Mimo nowej szczęśliwej rodziny Dominik nie może zapomnieć o wydarzeniach, które wygnały go z Podhorowa i postanawia dowiedzieć się, co dzieje się w jego rodzinnym majątku. Tymczasem okazuje się, że jego pierwsza miłość Emilia wciąż żyje.
Jeśli miałabym uszeregować części tej...
2024-04-24
2024-04-23
2024-04-21
2024-04-19
Od zakończenia poprzedniego tomu cyklu ,,Między światami” minęły dwa lata. Agata stworzyła związek z Bartkiem i właśnie szykują się do ślubu. Jednak Agata odkrywa, że półdemon Dawid, z którym łączyła ją magiczna więź, po raz kolejny naraża się światu Iskier i impulsywnie postanawia go odnaleźć i jeszcze raz mu pomóc. Sprawę komplikuje fakt, że jej narzeczony stracił wszelkie wspomnienia związane z magią i nie może wiedzieć, czym w trakcie przygotowań do wesela zajmuje się jego wybranka.
Jeśli jest coś, co naprawdę lubię w tej serii, to zdecydowanie jest to humor. W tym tomie jest go najmniej, czego żałuję, ale nadal uwielbiam te docinki bohaterów, niektóre skojarzenia i pewną wariackość całości. Pisałam nie raz, że ja lubię fantastykę bardziej baśniową, ,,dworską”, z dala od współczesności, ale tutaj bardzo mi się podobają nawiązania popkulturowe i cały pomysł na ukazanie funkcjonowania magicznych ludzi w naszym środowisku. Jest to ciekawe i świeże, a zarazem stanowi dla autorki impuls do rozważań nad odmiennością i koegzystencją skrajnie różnych grup. Myślę, że świat ma naprawdę duży potencjał i chętnie przeczytałabym jeszcze coś w nim – może już nie z Agatą w roli głównej, ale pokazującego jak magia i Iskry działają w innych miejscach. Jeśli chodzi o postacie, to całkiem fajny okazał się Ksawery, który wnosił trochę zdystansowania i rozsądku do szaleństw głównej bohaterki. Ale moją ulubienicą jest mała Marta – początkowo nieco przerażająca, ,,diabelska” dziewczynka, zdystansowana, która tak naprawdę kryje w sobie ogromną potrzebę bliskości i czułości i szuka tego u swoich najbliższych, chociaż ich rodzina nie funkcjonuje zbyt tradycyjnie. Nie jestem jakąś fanką wątków związanych z dziećmi, ale tutaj czekałam na sceny z Martą i byłam urzeczona jej portretem psychologicznym. Podoba mi się też pokazanie Angeli i jej niejednoznacznych postaw, zakończenie tego wątku i reakcje Agaty były bardzo dobrze opisane i w pewien sposób mnie poruszyły.
Niestety, ten tom podobał mi się najmniej i trudno mi o tym pisać, bo poznałam autorkę i wiem, że to przeczyta, ale chcę być uczciwa. Osobiście żałuję, że nie został utrzymany klimat z pierwszego tomu, bardziej lekki i komediowy. Dodanie mroku i ,,szarości” wniosło pewne pozytywy, ale dla mnie zmniejszyło unikatowość tej historii. Największy problem miałam z wątkiem miłosnym. Z recenzji oraz sociali autorki wywnioskowałam, jak to się skończy, więc czytałam bardziej z myślą, czy zmienię zdanie na temat tego, co nie leżało mi w poprzedniej części, ale niestety nie. Agata i Dawid mają dobrą chemię i wierzę w ich pociąg do siebie, ale nie widzę ich jako pary ze wspólnym życiem, dla mnie za dużo złego się między nimi za działo, było za dużo ,,hate” w ,,hate-love” i też nie za bardzo widziałam, gdzie ten pociąg mógł przejść w prawdziwą miłość i jak przepracowali pewne kontrowersyjne kwestie. Sam trójkąt miłosny był dla mnie przewidywalny, a Bartek, który w drugiej części wydawał się barwną i przyjemną postacią, tutaj sprawiał wrażenie nijakiego i ciapowatego, niemogącego konkurować z Dawidem. I chyba wolałabym, żeby tak sympatyczna postać z potencjałem po prostu zniknęła z książki. W poprzednich częściach lubiłam Agatę, jej niezdarność i brak rozsądku mnie bawiły, ale też podziwiałam, jak troszczy się o bliskich. Natomiast tutaj trochę zrozumiałam jej ,,anyfanów” – dziewczyna stała się kompletnie zaślepiona zakochaniem, wszystkie inne wartości i relacje wydawały się dla niej nie istnieć, nie widziałam też u niej refleksji nad własnym postępowaniem, a wiecie, że takie wątki zazwyczaj mnie denerwują. Ale to moja personalna opinia i wiem, że jestem w mniejszości, więc jeśli sięgniecie po ,,Między światami”, to statystycznie jest większa szansa, że wątek romantyczny i zakończenie się Wam spodobają 😉
Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że ta trylogia mi się nie podobała. Uważam, że jako całość to jest świetna polska fantastyka, z pomysłem, humorem, dobrze wykorzystująca słowiańską mitologię i mieszająca ją z współczesnością. Nie wszystkie elementy ułożyły się tak, jakbym chciała, ale w mało której książce tak jest. Ostatecznie bardzo dobrze bawiłam się z całą serią i polecam ją osobom, które chcą się przekonać, że polska fantastyka może być świetna. A w tych trzech tomach jest tyle motywów, wątków i konwencji, że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
,, Nie jestem bohaterem. Nigdy nie chciałem nim być. I potrzebuję kogoś, kto przy mnie po prostu będzie. Na dobre i na złe. Nawet w chwili, gdy kończy się świat.”
Od zakończenia poprzedniego tomu cyklu ,,Między światami” minęły dwa lata. Agata stworzyła związek z Bartkiem i właśnie szykują się do ślubu. Jednak Agata odkrywa, że półdemon Dawid, z którym łączyła ją magiczna więź, po raz kolejny naraża się światu Iskier i impulsywnie postanawia go odnaleźć i jeszcze raz mu pomóc. Sprawę komplikuje fakt, że jej narzeczony stracił...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-17
2024-04-15
Są takie motywy i wątki, które mnie stalą przyciągają i nie znalazłam z nimi książki, która kompletnie by mi się nie podobała. Ale są też tematy, które wciąż mnie zawodzą, a jednak szukam kolejnych tytułów, wierząc, że w końcu jakiś mnie zadowoli. Tak sięgnęłam po ,,Litwina i Andegawenkę” Stefana Kuczyńskiego. W końcu za czasów autora nie było jeszcze szału na ,,Koronę Królów”, a pisarz podobno był specjalistą od mediewistyki.
Akcja zaczyna się w momencie, gdy Jagiełło jest jeszcze młodym księciem i ma dziedziczyć po swoim ojcu. Nie ma wiele czasu na przebywanie ze swoją młodzieńczą miłością Pojatą, ponieważ trapią go waśnie między członkami rodu, konflikt krzyżacki i ponaglania o przyjęcie chrztu. W tym czasie na Węgrzech na świat przychodzi Jadwiga, córka króla Ludwika. Od dzieciństwa przekonana, że wyjdzie za Wilhelma Habsburga i zostanie arcyksiężną w Wiedniu, po śmierci ojca Jadwiga zostaje wybrana na króla Polski, a jej nowi poddani nie chcą austriackiego pana.
Wspominałam już, że ostatnio odwykłam od takiego ,,staroświeckiego” sposobu pisania i chwilami raziły mnie własne uwagi narratora czy mieszanie tekstu fabularnego z fragmentami z kronik. Jednak ogólnie ,,Litwin i Andegawenka” było przyjemną lekturą, a opisy świata średniowiecznego czy dokładna archaizacja tworzyły klimat i naprawdę pozwalały sobie wyobrazić to wszystko. Autor bardzo dużo miejsca poświęca Litwie, zwraca uwagę na to, jak chrystianizacja i unia z Polską były postrzegane w tym kraju, podkreśla autonomię Litwinów i ich przywiązanie do własnych korzeni. Również wszelkie intrygi w rodzinie Jagiełły opisane były ciekawie. Bardzo fajnie wypada też część ,,węgierska”. Autor oddał sprawiedliwość dość niedocenionej Elżbiecie Bośniaczce, ukazał ją jako silną kobietę i matkę, która chce pokazać, co potrafi i być prawdziwą królową, ale zarazem jest kochająca i opiekuńcza wobec małych Jadwigi i Marii. Sama Jadwiga przez większość czasu była tu naprawdę ludzka, rzeczywiście zachowywała się jak dziecko, które jest czasami naiwne, które nie ma idealnego przygotowania do władzy i najchętniej zostałoby z mamą. Pozytywnie zaskoczył mnie brak wielkiej love story z Wilhelmem (przypominam, że on nie był dokładnym rówieśnikiem Jadwigi – więc jeśli oburza nas jej ślub z Jagiełłą, to wizja siedemnastolatka zalecającego się do dwunastolatki także nie jest zbyt smaczna i moralna). Tutaj jest pokazane, że ta dwójka naprawdę się nie znała, że małżeństwa dzieci i cała ich otoczka to było coś złego, a nie pięknego. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do wizji Wilhelma jako rycerza na białym koniu piszącego wiersze dla swojej Jadwini, to zapewne ten obraz księcia może go zgorszyć, ale dla mnie to był po prostu nastolatek i jestem w stanie wierzyć, że chłopak w tym wieku mógł mieć podobne zachowania i myśli, gdy kręciła się przy nim młodsza dziewczynka.
Niestety, całość mocno zniszczył bardzo sentymentalny wątek miłości Jagiełły do Litwinki Pojaty. Król nie był romantykiem, słynął raczej z chłodu i ukrywania uczuć, natomiast tutaj jest takim Werterem i Kordianem w jednym, który chce zrezygnować z władzy dla ślubu, każdy kawałek ziemi kojarzy mu się z Pojatą… Było to ckliwe, cukierkowe i niszczyło realistyczny, surowy klimat książki. A już opis Pojaty idącej do ślubu jak kloszard, bo przecież ona chce tylko miłości, a nie błyskotek, czy Władek prawie zrywający z abstynencją dla niej, to odruch przysłowiowego ,,rzygania tęczą”. W dodatku z historii wiemy, że trzecią żoną Jagiełły była Elżbieta Granowska, którą poślubił z miłości, natomiast tutaj mamy powiedziane, że jego serce będzie już zamknięte. Wielkim minusem jest także niesmaczna i absolutnie niepotrzebna scena praktycznie gwałtu małżeńskiego oraz stereotypowe przedstawienie średniowiecza jako czasów nieuświadomienia. W ogóle zakończenie mocno podkopało niezły początek, działalność polityczna i religijna Jadwigi praktycznie nie istnieje, wszystko jest bardzo uproszczone i streszczone. O ile pierwsza połowa ładnie zrywała ze stereotypami na temat króla-kobiety, tak końcówka znowu sprowadziła Jadwigę do kobiety, która została sławna i święta, bo miała złego starego męża. Swoją drogą, obraz Jadwigi w popkulturze to dla mnie ten sam trop co serialowa wersja pani Alicent Hightower, jeśli ktoś potrzebuje kontekstu 😉
Trochę żałuję, że ta książka nie wykorzystała w pełni swojego potencjału i za bardzo poszła w fikcyjne wątki i cierpiętnictwo. Na pewno dla dowiedzenia się czegoś o tych czasach i poczucia klimatu bardziej polecam ,,Litwina i Andegawenkę” niż współczesne powieści o Jadwidze, ale ostrzegam, że jeśli nie lubicie sentymentalnych romansów, to będziecie zgrzytać zębami.
,, Święta i coraz rzadsza jest szczera miłość między ludźmi…”
Są takie motywy i wątki, które mnie stalą przyciągają i nie znalazłam z nimi książki, która kompletnie by mi się nie podobała. Ale są też tematy, które wciąż mnie zawodzą, a jednak szukam kolejnych tytułów, wierząc, że w końcu jakiś mnie zadowoli. Tak sięgnęłam po ,,Litwina i Andegawenkę” Stefana Kuczyńskiego. W końcu za czasów autora nie było jeszcze szału na ,,Koronę...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-12
Młodziutka Eliana straciła dom i rodziców, ale nie wie, kim tak naprawdę jest i co ją spotkało. Trafia do ekskluzywnej akademii dla dziewcząt, która należy do tajemniczego hrabiego Dariana, który staje się jej przyjacielem i mentorem. Mijają lata, a Eliana powoli zaczyna widzieć w hrabim kogoś więcej. Tymczasem on znika w dniu jej urodzin…
Opowiadanie ma raptem czterdzieści pięć stron, ale jest pełne treści i nie czuję, żeby mi czegoś brakowało. Ciekawym zabiegiem jest to, że nie wiemy, gdzie dzieje się akcja, czy to nasz świat, czy fikcyjny, i co to za czasy. Dzięki temu całość jest uniwersalna. Autork fantastycznie oddała klimat luksusowej szkoły oraz wplotła wątki artystyczne, wspaniale opisując miłość bohaterów do muzyki i literatury. Ale najpiękniej wypada wątek miłosny. Może się wydawać, że relacja nauczyciela i uczennicy powinna nas gorszyć i budzić sprzeciw, ale Syryńska opisuje to ze smakiem i wrażliwością. Darian nie wychowuje Eliany jak dziecka, on chce jej pomóc i poznać jej potencjał. Nie ma tu scen erotycznych, ale jest niesamowita chemia, a wszystkie sceny opisane są zmysłowo i intensywnie. Zakończenie wzrusza i wzbudza wiele emocji. To nieco poetycka, bardzo subtelna opowieść, napisana w takim staroświeckim stylu, ale jest to plusem.
Polecam to krótkie opowiadanie osobom lubiącym motywy dark academia czy mistrz-uczennica.
,, — Wolałbym nigdy cię nie kochać, niż patrzeć teraz, jak cierpisz.
— A ja wolałbym umrzeć niż nigdy cię nie pokochać.”
Ps. Dziękuję autorce za ebooka do recenzji.
Młodziutka Eliana straciła dom i rodziców, ale nie wie, kim tak naprawdę jest i co ją spotkało. Trafia do ekskluzywnej akademii dla dziewcząt, która należy do tajemniczego hrabiego Dariana, który staje się jej przyjacielem i mentorem. Mijają lata, a Eliana powoli zaczyna widzieć w hrabim kogoś więcej. Tymczasem on znika w dniu jej urodzin…
Opowiadanie ma raptem...
2024-04-11
Akcja dzieje się pod koniec XXI wieku, gdy Ameryka przeszła drugą wojną secesyjną – Południe znów próbowało odciąć się od Północy. Narrator, Benjamin, zajmuje się historią tego konfliktu, co prowadzi go do poznania życiorysu jego ciotki Sarat, która jako mała dziewczynka uciekała z rodzicami z Luizjany i po jakimś czasie została głową swojej rodziny.
,,Ameryka w ogniu” jest dystopią, ale nie przepełnioną akcją i nową wizją świata, nie skupia się na futuryzmie, a na polityce i tym, jak wpływa ona na zwykłych ludzi. Realia nowych Stanów poznajemy przez krótkie wycinki między rozdziałami, dzięki temu rozumiemy, jak funkcjonuje ten świat i co dzieje się ,,na górze”. Natomiast w fabule śledzimy uciekinierów, uchodźców i po prostu ludzi, którzy starają się przeżyć i prowadzić godziwa egzystencję. Omar El Akkad zwraca uwagę, że większość ludzi dotkniętych wojną to nie bohaterowie, nie bojownicy, a przeciętni ,,Kowalscy”, którzy nie rozumieją co się dzieje. Teoretycznie przedstawiona tu historia mogłaby się dziać w dowolnym miejscu ogarniętym obecnie konfliktem, ale przez umiejscowienie w przyszłości jest jednocześnie uniwersalna i realistyczna. Mamy tu też wątek zemsty, podziałów, które trwają nawet po zawarciu pokoju, oraz terroryzmu. El Akkad nie moralizuje, pokazuje, jak skrajne sytuacje prowadzą do skrajnych zachowań, ale też nie romantyzuje i zwraca uwagę na konieczność brania odpowiedzialności za swoje wybory. Podczas czytania miałam sporo skojarzeń z książką ,,Nasze winy”.
,,Ameryka w ogniu” to pozycja bardzo wartościowa i skłaniająca do refleksji, ale przyznam, że spodziewałam się, że ze względu na tematykę wstrząśnie mną bardziej, że będę odkładać książkę, żeby się uspokoić i pomyśleć o jej treści. Tymczasem tutaj często czułam dystans i taką ,,suchość”, brakowało mi opisów przemyśleń i emocji bohaterów. Ale może taki był cel, żeby skupić się na działaniu, a warstwę ,,filozoficzną” zostawić do odczytania czytelnikowi? I może to ukazuje sposób rozumowania ludzi w kryzysie?
,,Ameryka w ogniu” jest zaliczana do fantastyki, ale nie szukajcie w niej nowych światów i rozbudowanej wizji ludzkości za kilka dekad. Natomiast jeśli interesują Was problemy społeczne i polityczne, to jest pozycja dla Was.
,, (…) jedynym znanym ludzkości naprawdę powszechnie czytelnym językiem jest cierpienie czasu wojny. Rodzimi użytkownicy tej mowy zamieszkują różne części świata, modlitwy, które zanoszą, i puste przesądy, których kurczowo się trzymają, są i zarazem nie są wszędzie identyczne. Wojna niszczy ich wszystkich w taki sam sposób, wzbudza w nich strach, złość i pragnienie zemsty – bez żadnej różnicy.”
Akcja dzieje się pod koniec XXI wieku, gdy Ameryka przeszła drugą wojną secesyjną – Południe znów próbowało odciąć się od Północy. Narrator, Benjamin, zajmuje się historią tego konfliktu, co prowadzi go do poznania życiorysu jego ciotki Sarat, która jako mała dziewczynka uciekała z rodzicami z Luizjany i po jakimś czasie została głową swojej rodziny.
więcej Pokaż mimo to,,Ameryka w ogniu”...