rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Darrow żyje na ludzkiej kolonii na Marsie. Obecny świat jest podzielony według kolorów, a Darrow należy do Czerwonych, najniższej kasty, ale początkowo czuje się dumny z tego, że ma przygotować Marsa dla przyszłych pokoleń uciekających z Ziemi. Jednak gdy po pewnym młodzieńczym wybryku jego żona zostaje uznana za zdrajczynię i zabita, Darrow trafia na buntowników, którzy ujawniają mu, że wszystko, co wiedział o Marsie i nowej cywilizacji, było kłamstwem.

Słyszałam bardzo dużo dobrego o tej książce i chociaż początek lekko mnie znudził, a i dalsze rozdziały miały momenty chaosu i dłużyzny, to ostatecznie nie zawiodłam się. To jest takie s-f jak lubię. Używające wizji przyszłości do opowiedzenia o nas samych, o zagrożeniach w społeczeństwie i refleksjach, do czego może posunąć się człowiek. Brown bardzo wyraziście pokazuje manipulację społeczeństwem, wmawianie ludziom, że ktoś wie lepiej, co dla nich dobre. Kontrasty w tej powieści oraz niejako dwa alternatywne światy, z których mieszkańcy jednego nie są świadomi, jaka naprawdę jest ich sytuacja, są wręcz przerażające. Dużo tu też pokazania, do czego może posunąć się człowiek w skrajnej sytuacji. W większości tego typu książek bohaterowie starają się być moralni i nie przekraczać granic, natomiast tutaj Darrow wie, że robi moralnie wątpliwe rzeczy, ale posuwa się do nich bardzo szybko i cały czas usprawiedliwia sam siebie. Tak naprawdę nie ma tu czystej strony, której w pełni chcielibyśmy powierzyć los świata, i przez to lektura może być trochę trudna, ale jednocześnie jest nieprzewidywalna i naprawdę nie mam pojęcia, jak się to rozwinie. Spodobała mi się też sama wizja ludzkości kolonizującej Marsa i patrzącej z dystansu na Ziemię. Chyba po ,,Diunie” polubiłam akcję w kosmosie i wątki uciekania na inne planety.

Spotkałam się z opiniami, że pierwszy tom tej serii przypomina młodzieżówkę, ale nie zgadzam się z tym. Owszem, bohater jest młody, ale w Grze o Tron główne postacie są jeszcze młodsze i nikt tego tak nie reklamuje. Podział świata trochę przypomina ,,Igrzyska śmierci” i pojawia się wątek akademii, który w fantastyce młodzieżowej jest popularny, ale cały mrok świata, rozbudowana warstwa moralna i polityczna oraz szara moralność czynią w moich oczach ,,Czerwony świt” jak najbardziej dorosłą książką. Darrow jest młody i to po nim czuć, ma w sobie naiwność i niewinność, ale szybko je zatraca i w pewnym momencie sam nie wie, czy mówi prawdę, czy udaje. Całe otoczenie buntowników/terrorystów to mocno skomplikowane jednostki, którym trudno kibicować. Nie znajdziemy tu też typowego wątku miłosnego. Darrow cały czas tęskni za utraconą żoną i jego relacje z kobietami opierają się głównie na szukaniu namiastki pierwszej miłości, nie przekracza jednak pewnych granic i nie jest to ,,telenowelowe”.

Jeśli lubicie szarych moralnie bohaterów, dystopie i kosmos – to powieść dla Was.

,, W miejscach, gdzie panuje ścisk, człowieczeństwo najłatwiej się kruszy.”

Darrow żyje na ludzkiej kolonii na Marsie. Obecny świat jest podzielony według kolorów, a Darrow należy do Czerwonych, najniższej kasty, ale początkowo czuje się dumny z tego, że ma przygotować Marsa dla przyszłych pokoleń uciekających z Ziemi. Jednak gdy po pewnym młodzieńczym wybryku jego żona zostaje uznana za zdrajczynię i zabita, Darrow trafia na buntowników, którzy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mitologia w obrazach Agnieszka Fulińska, Aleksandra Klęczar
Ocena 8,3
Mitologia w ob... Agnieszka Fulińska,...

Na półkach: , , ,

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się prostej, ,,szkolnej" wersji mitologii, a tymczasem mamy tu wzmianki o różnych wersjach, także mniej popularnych, cytaty z antycznych utworów i bardzo szeroki obraz mitologii. Do tego wizualnie i pod względem dobranych obrazów książka jest piękna. Polecam, na pewno dużo wiedzy zostanie w głowie.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się prostej, ,,szkolnej" wersji mitologii, a tymczasem mamy tu wzmianki o różnych wersjach, także mniej popularnych, cytaty z antycznych utworów i bardzo szeroki obraz mitologii. Do tego wizualnie i pod względem dobranych obrazów książka jest piękna. Polecam, na pewno dużo wiedzy zostanie w głowie.

Pokaż mimo to

Okładka książki Obiata. Antologia słowiańska Silke Brandt, Aleksandra Dobies, Krzysztof Dzieniszewski, Grzegorz Gajek, Michał Jankowski, Adam Kaczmarczyk, Agnieszka Kuchmister, Małgorzata Lewandowska, Monika Maciewicz, Graham Masterton, Karolina Mogielska, Tadeusz Oszubski, Olaf Pajączkowski, Jacek Pelczar, Kalina Sucharska, Katarzyna Wierzbicka, Zeter Zelke
Ocena 7,1
Obiata. Antolo... Silke Brandt, Aleks...

Na półkach: ,

Recenzja pisana w ramach bookture'a organizowanego przez Katarzynę Wierzbicką.

Mimo że nie przepadam za antologiami, z chęcią zapisałam się na bookture z tą książką. W końcu uwielbiam klimaty folklorystyczne. W dodatku wśród autorów znalazło się sporo nazwisk, które śledzę.
1. Monika Maciewicz ,,Dziad wędrowny” – opowiadanie o tytułowym dziadzie wędrownym, który jest zmęczony długim życiem i stratami. Trafia do wioski, gdzie jeden z mieszkańców padł ofiarą wąpierza. Podobnie jak w powieściach tej autorki, tutaj również zastałam cudowny, mistyczny klimat i piękne opisy, ale sama fabuła niespecjalnie mnie przyciągnęła. Miała potencjał, ale rozwinęła się za szybko i przez to nie wzbudziła we mnie żadnych odczuć. Ocena: 5/10.
2. Michał Jankoski ,,Tęsknica” – Wilhelm Staszyński dowiaduje się, że jego wydawca popełnił samobójstwo i jest wstrząśnięty, jak można zdobyć się na taki krok. To opowiadanie to taka typowa scenka, przyjemnie napisana i klimatyczna, mogąca wywołać pewne refleksje, ale tak krótkie formy raczej nie są dla mnie. Ocena: 5/10.
3. Krzysztof Dzieniszewski ,,Pod powierzchnią” – Młody wiejski chłopak czuje się samotny w swojej społeczności, nawet ukochana dziewczyna zdaje się go nie rozumieć. Podczas przechadzki po lesie spotyka rusałkę, która nie może opuścić swoje jeziora. Postanawia ukoić jej samotność i zostać jej przyjacielem. Opowiadanie jest nieco dłuższe niż poprzednie i ma bardziej rozbudowaną fabułę, więc tym razem naprawdę mnie wciągnęło. Również jest bardzo ładnie napisane i ma klimat, a do tego akcja jest naprawdę ciekawa, wciągająca i ukazuje różne oblicza samotności. Zakończenie zaskakuje, nieco wstrząsa, a zarazem idealnie tu pasuje. Ocena: 9/10.
4. Silke Brandt ,,Czarnobóg, pan lodowego miasta” – tytułowy Czarnbóg to bóg śmierci i zagłady, niosący je mieszkańcom Norylska. Żona próbuje go uspokajać, ale on uważa, że po prostu wypełnia swoje zadanie. Opowiadanie ma ciekawy motyw konieczności zła w życiu człowieka, ale dla mnie znowu za krótkie i za bardzo skupione na opisach miasta. Właściwie dopiero posłowie autorki w pełni uzmysłowiło mi, o co tu miało chodzić. Ale trzeba przyznać, że naprawdę czuć ten północny chłód. Ocena: 6/10.
5. Adam Kaczmarczyk ,,Żmijowaci” – W dzień świąteczny młody Bogdasz wyczekuje spotkania ze swoją ukochaną Dobrawą. Jednak gdy budzą się po upojnej nocy, nic już nie będzie takie samo. Opowiadanie na początku urzekło mnie dokładnymi i barwnymi opisami słowiańskich rytuałów. Dalsza część była nieco chaotyczna, ale oddawała mrok i grozę sytuacji. Naprawdę się wciągnęłam i zaangażowałam. Ocena: 8/10.
6. Jacek Pelczar ,,Nieszczęścia chodzą trójkami” – W Noc Kupały Jasiek Niemowa spędza noc jednocześnie z dwiema dziewczynami – Tomiłą i Mileną. Gdy dziewczęta dowiadują się o sobie, wybucha skandal w wiosce, a one postanawiają upomnieć się o swoje. Zaskakujące, humorystyczne i nieco szalone opowiadanie pokazujące do czego prowadzi egoizm i ośli upór. Nieco podobny klimat co w filmie ,,Och, Karol”. Dobre dla rozluźnienia. Ocena: 8/10.
7. Graham Masterton i Karolina Mogielska ,,Pan Nikt” – Wbrew namowom rodziny Anka porzuca wykształconego i obytego Krzysztofa i wychodzi za prostego budowlańca Pawła. Wkrótce romantyczny małżonek zmienia się w tyrana. Załamana Anka udaje się po radę do babci Janki. Opowiadanie wyraziście ukazuje patologiczny, przemocowy związek, a potem zmienia się w klimatyczną historię fantasy z motywem winy i kary, słowiańskimi demonami i oscylowaniem między chrześcijaństwem a pogaństwem. Wręcz czuć ducha Mickiewicza 😉 Mogę się doczepić, że czemu główna bohaterka zwyczajnie nie wystąpi o rozwód… Zapewne po to, aby opowiadanie mogło mieć jakąś fabułę. Ocena: 9/10.
8. Małgorzata Lewandowska ,,1990” – Dwie nastolatki, Iza i Kasia, rozwijają swoją przyjaźń na letnim obozie. A wręcz podejrzewają, że łączy je coś więcej. Ich niewinne czułości zauważa chłopak zainteresowany Izą i postanawia je ,,ukarać”. Opowiadanie zaczyna się lekko i wakacyjnie, by potem poruszyć mroczne tematy przemocy i nietolerancji, które nie zmieniają się na przestrzeni lat. Jednak jak na temat, to opowiadanie nie wyróżnia się na tle pozostałych. Ocena: 7/10.
9. Grzegorz Gajek ,,Wurdułak” – Młody Włoch Marco przebywa na dworze króla Ludwika II Węgierskiego. Wraz ze swoim panem udaje się do Polski i przypadkowo trafia do dworu tajemniczego pana Czarnokruka i jego ponętnej żony Katarzyny. Jedno z mroczniejszych opowiadań, nieco perwersyjne i brutalne. Świetny klimat i intryga, a umiejscowienie akcji w dawnej Polsce dodaje ,,tego czegoś”. Ocena: 8/10.
10. Agnieszka Kuchmister – Ela jest znaną pisarką, ale skrywa pewną tajemnicę z czasów, gdy dawno temu uciekła przed niechcianym małżeństwem. Ukazanie życia słowiańskiej demonicy współcześnie jest ciekawe, ale mnie najbardziej zachęciły fragmenty z przeszłości i pokazanie, jak Ela zmieniała się na przestrzeni wieków. Trochę czuję tu motywy z ,,Niewidzialnego życia Addie LaRue”. Chętnie przeczytałabym dłuższą powieść na podobny temat. Ocena: 7/10.
11. Tadeusz Oszubski ,,Za łzami Goplany” – Młody i przystojny Dziebor Grabek jest obiektem westchnień wielu miejscowych dziewcząt, ale nie tylko. Na swojego wybranka upatrzyła go sobie pani Gopła, Goplana. Początkowo stanowią parę roznamiętnionych kochanków, ale z czasem Dziebor zaczyna obawiać się kochanki. Mroczne, nastrojowe opowiadanie o z pozoru pięknej miłości, która zamienia się w obsesję. Fabuła jest ciekawa i wciąga oraz ma baśniowy klimat, naprawdę przypomina dawną legendę. No i widać ewidentne echa ,,Balladyny”. Ocena: 7/10.
12. Kalina Sucharska ,,Jak wywołać wilki z lasu” – Bohaterką jest młoda ,,agentka”, która zamiast przestępców, tropi słowiańskie bóstwa. Opowiadanie jest bardzo krótkie i nie ma szczególnie zarysowanej fabuły. Styl jest przyjemny, ale jednak skrótowość i brak jakiegoś wątku przewodniego, który spinałby całość, sprawia, że opowiadanie mnie nużyło. Szkoda. Ocena: 5/10.
13. Zeter Zelke ,,Nic nowego pod słońcem” – W grodzie Grochno u boku kniazia pojawia się Mirwa, demoniczna czarownica, która wchodzi na ścieżkę wojenną z mieszkańcami. Postanawiają oni zawalczyć o swoje prawa. W wyniku tego ginie młody Milo. Pomysł ciekawy, intrygujący motyw powrotu z zaświatów i z czym się on wiąże, przyjemny styl, ale całość była dla mnie zbyt chaotyczna. Ocena: 5/10.
14. Aleksandra Dobies ,,Nim nadejdzie świt” – We wsi starej Wituchy dochodzi do serii dziwnych zdarzeń, a w końcu morderstwa. Za sprawkami może stać słowiański demon. Bardzo ciekawy i poruszający pomysł na sprawcę, ale całość była dla mnie zbyt krótka i przez to nie mogłam się wczuć ☹ Ale opisy emocji są dobre. Ocena: 5/10.
15. Olaf Pajączkowski ,,Spotkali się zimą” – Barman Jerzy po przeprowadzce do nowego mieszkania ma problemy ze snem przez uporczywe stukanie. Po jakimś czasie w jego drzwiach pojawia się tajemnicza kobieta – Sylwia, która wydaje się czegoś od niego chcieć. To opowiadanie było dla mnie najstraszniejsze, bo sama jestem bardzo wrażliwa na dźwięki wydawane przez dom i miałam już kilka zepsutych nocy i ,,schiz” z tego powodu. Tak więc budziło we mnie głównie lęk i jako horror jest bardzo dobre i naprawdę można się potem bać zostać samemu. Ciekawie ukazana została też obsesja. Ocena: 7/10.
16. Katarzyna Wierzbicka ,,Rezerwat” – Młody chłopiec jest wychowywany przez kobietę, którą nazywa babcią. Okazjonalnie odwiedza rusałkę Nawojkę, która próbuje ratować słowiańskie tradycje. Sytuacja zmienia się, gdy chłopiec trafia do domu, którzy przypomina mu jego rodzinny. Opowiadanie jest świetnie napisane, ma klimat i naprawdę byłam ciekawa, co się wydarzy. Mimo mniejszej objętości polubiłam bohaterów i martwiłam się o ich losy, szczególnie w przypadku babci i Nawojki. Ładnie pokazane odrzucenie i potrzeba bliskości, ciekawa psychika bohatera. Ocena: 9/10.
Jestem pozytywnie zaskoczona, bo moim zdaniem w tym zbiorze nie ma ani jednego słabego opowiadania, nie uważam, by były nierówne. Fakt, kilka nie przypadło mi do gustu, ale to kwestia małego rozbudowania i mojej niechęci do krótkiej formy. Dlatego polecam ten zbiór osobom, które lubią słowiańskie klimaty i dreszczyk grozy podczas czytania.

,,Złe rzeczy czasem działy się, bo tak miało być. Nie dlatego, że na to zasługiwaliśmy”.(Z opowiadania ,,Rezerwat”)

Recenzja pisana w ramach bookture'a organizowanego przez Katarzynę Wierzbicką.

Mimo że nie przepadam za antologiami, z chęcią zapisałam się na bookture z tą książką. W końcu uwielbiam klimaty folklorystyczne. W dodatku wśród autorów znalazło się sporo nazwisk, które śledzę.
1. Monika Maciewicz ,,Dziad wędrowny” – opowiadanie o tytułowym dziadzie wędrownym, który jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Dwa lata temu przeczytałam książkę Magdy Knedler ,,Pani Labiryntu”. Całkowicie mnie ona zachwyciła i chociaż różniła się od fantastycznych, magicznych retellingów, które zazwyczaj czytam, to do dziś nazywam ją moim ulubionym. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy autorka ogłosiła, że wraca do klimatów greckich, tym razem do historii Medei. I chociaż wysokie oczekiwania łatwo zawieść, tu miałam dziwną pewność, że nic takiego się nie stanie.

Młodziutka Mada od dziecka jest skazana na siebie. Nie zna swoich korzeni, wie jedynie, że jej ojciec zabił siebie i swoje dzieci, z których tylko ona przeżyła. Ratunkiem wydaje się dla niej rozpoczęcie pracy na odludnej Wyspie Wisielców u bogatego Adreasa Schwietza. Jednak szybko orientuje się, że w zamian za wsparcie Schwietz oczekuje od niej bardzo wiele… Gdy na wyspę przybywa nowy ogrodnik, Johann, Mada po raz pierwszy zaczyna wierzyć, że ktoś naprawdę może ją kochać i chcieć jej dobra. Dla nowego życia z ukochanym będzie w stanie poświęcić wiele.

Magda Knedler po raz kolejny mnie urzekła i chyba będą tu same zachwyty. Co prawda, mam mieszane uczucia co do jednego wątku, ale ma to być trylogia, więc zaczekam, aż się wszystko rozwinie. Mimo że tym razem akcja powieści nie dzieje się w Grecji, ale na Śląsku przed I wojną światową i jest przesiąknięta klimatem tego polsko-niemieckiego świata, to jednocześnie w ogóle nie ginie tu antyczny duch. Pisarka zgrabnie zaadaptowała mit o Medei do innych realiów, dzięki czemu wielbiciele mitologii będą mieli frajdę z wyłapywania nawiązań, a pozostali powinni się cieszyć samą fabułą. Co więcej, Mada mimo swojego pochodzenia miała możliwość zdobyć wykształcenie, zna mit o Medei i tragedię Eurypidesa. Sama utożsamia się z mitologiczną bohaterką, wiele razy się do niej odnosi czy wchodzi w polemikę z innymi postaciami na ten temat. To w moim odczuciu swoisty hołd dla ,,oryginału”, ale też zaproszenie do refleksji. Czy mamy prawo winić człowieka za to, że postępuje w drastyczny sposób, jeśli nie rozumiemy jego sytuacji? Czy zawsze winimy właściwą osobę, zamiast nie poszukać jej motywów? A może właśnie na siłę próbujemy usprawiedliwiać i nie dostrzegamy, że wolna wola nie znika nawet w najgorszych momentach? Autorka w moim odczuciu nie wybiela i nie ocenia ani mitycznej Medei ani swojej bohaterki, a zaprasza nas do samodzielnego myślenia, nawet jeśli wiąże się ono z dyskomfortem.

Zresztą nie tylko motyw zbrodni i zemsty może tu zszokować. Całość jest brutalna, ponura i melancholijna. Widzimy tu życie biednej, skazanej na siebie dziewczyny bez upiększania i większej nadziei. I chociaż warstwa historyczna odgrywa tu ważną rolę, to czytając o tym, że molestowana przez pracodawcę Mada mogła się lepiej bronić i przecież wiedziała, po co szła, trudno nie poczuć, że pewne sprawy zmieniają się wyjątkowo powoli. W ogóle nad tą powieścią unosi się takie poczucie zbliżającego się dramatu, co upodabnia ją do greckich tragedii. Ja często mam problemy z pozycjami, gdzie bohaterom przydarza się tylko zło, nie czuję sensu kibicowania im, skoro nie ma szansy na poprawę sytuacji, ale tutaj byłam zaangażowana w sytuację Mady i naprawdę chciałam wierzyć, że w końcu zaświeci dla niej słońce. Nie znaczy to, że jest to bohaterka jednoznacznie kochana i pozytywna. Ma wiele warstw, popełnia błędy, przeżycia zostawiają na niej brutalny ślad. Chwilami byłam przerażona jej zachowaniem, ale zawsze rozumiałam, z czego ono wynika. Bardzo działa wątek jej macierzyństwa, podany bez lukrowania, mocno bolesny. Pozostałe postacie też robią wrażenie. Świetnie wykreowany jest Johann, który początkowo może wydawać się wybawcą, ale z każdą stroną pokazuje swoje kolejne ,,czerwone flagi”. Knedler pokazuje tu zachowania, które w wielu powieściach są romantyzowane i pokazywane jako dowód na prawdziwe zaangażowanie, takie jak zaborczość czy próby wychowywania partnerki, i udowadnia, że w realnym życiu w pewnym momencie zmienią się one w koszmar. Ciekawy był wyobcowany Fritz, niejednoznaczna hrabina czy Horst Achilles, który chyba jako jedyny naprawdę starał się widzieć w bohaterce człowieka.

Dla mnie to jest jedna z tych powieści, w których absolutnie nic bym nie zmieniła i każda strona budziła we mnie emocje. Właściwie tak wyobrażałam sobie współczesny mit o Medei i jest to komplement. Czekam na drugi tom i wciąż liczę, że jednak los uśmiechnie się do Mady.

,, Nie zawsze winny zbrodni jest ten, kto trzyma narzędzie. Czasem tak naprawdę winne są okoliczności.”

Dwa lata temu przeczytałam książkę Magdy Knedler ,,Pani Labiryntu”. Całkowicie mnie ona zachwyciła i chociaż różniła się od fantastycznych, magicznych retellingów, które zazwyczaj czytam, to do dziś nazywam ją moim ulubionym. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy autorka ogłosiła, że wraca do klimatów greckich, tym razem do historii Medei. I chociaż wysokie oczekiwania łatwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Akcja dzieje się pod koniec XXI wieku, gdy Ameryka przeszła drugą wojną secesyjną – Południe znów próbowało odciąć się od Północy. Narrator, Benjamin, zajmuje się historią tego konfliktu, co prowadzi go do poznania życiorysu jego ciotki Sarat, która jako mała dziewczynka uciekała z rodzicami z Luizjany i po jakimś czasie została głową swojej rodziny.

,,Ameryka w ogniu” jest dystopią, ale nie przepełnioną akcją i nową wizją świata, nie skupia się na futuryzmie, a na polityce i tym, jak wpływa ona na zwykłych ludzi. Realia nowych Stanów poznajemy przez krótkie wycinki między rozdziałami, dzięki temu rozumiemy, jak funkcjonuje ten świat i co dzieje się ,,na górze”. Natomiast w fabule śledzimy uciekinierów, uchodźców i po prostu ludzi, którzy starają się przeżyć i prowadzić godziwa egzystencję. Omar El Akkad zwraca uwagę, że większość ludzi dotkniętych wojną to nie bohaterowie, nie bojownicy, a przeciętni ,,Kowalscy”, którzy nie rozumieją co się dzieje. Teoretycznie przedstawiona tu historia mogłaby się dziać w dowolnym miejscu ogarniętym obecnie konfliktem, ale przez umiejscowienie w przyszłości jest jednocześnie uniwersalna i realistyczna. Mamy tu też wątek zemsty, podziałów, które trwają nawet po zawarciu pokoju, oraz terroryzmu. El Akkad nie moralizuje, pokazuje, jak skrajne sytuacje prowadzą do skrajnych zachowań, ale też nie romantyzuje i zwraca uwagę na konieczność brania odpowiedzialności za swoje wybory. Podczas czytania miałam sporo skojarzeń z książką ,,Nasze winy”.

,,Ameryka w ogniu” to pozycja bardzo wartościowa i skłaniająca do refleksji, ale przyznam, że spodziewałam się, że ze względu na tematykę wstrząśnie mną bardziej, że będę odkładać książkę, żeby się uspokoić i pomyśleć o jej treści. Tymczasem tutaj często czułam dystans i taką ,,suchość”, brakowało mi opisów przemyśleń i emocji bohaterów. Ale może taki był cel, żeby skupić się na działaniu, a warstwę ,,filozoficzną” zostawić do odczytania czytelnikowi? I może to ukazuje sposób rozumowania ludzi w kryzysie?

,,Ameryka w ogniu” jest zaliczana do fantastyki, ale nie szukajcie w niej nowych światów i rozbudowanej wizji ludzkości za kilka dekad. Natomiast jeśli interesują Was problemy społeczne i polityczne, to jest pozycja dla Was.

,, (…) jedynym znanym ludzkości naprawdę powszechnie czytelnym językiem jest cierpienie czasu wojny. Rodzimi użytkownicy tej mowy zamieszkują różne części świata, modlitwy, które zanoszą, i puste przesądy, których kurczowo się trzymają, są i zarazem nie są wszędzie identyczne. Wojna niszczy ich wszystkich w taki sam sposób, wzbudza w nich strach, złość i pragnienie zemsty – bez żadnej różnicy.”

Akcja dzieje się pod koniec XXI wieku, gdy Ameryka przeszła drugą wojną secesyjną – Południe znów próbowało odciąć się od Północy. Narrator, Benjamin, zajmuje się historią tego konfliktu, co prowadzi go do poznania życiorysu jego ciotki Sarat, która jako mała dziewczynka uciekała z rodzicami z Luizjany i po jakimś czasie została głową swojej rodziny.

,,Ameryka w ogniu”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jedna z wersji mitu o Dionizosie, który po dołączeniu do grona Olimpijczyków rusza w drogę po Grecji, by szerzyć swój kult. W końcu dociera do swojego ojczystego miasta, Teb, gdzie wraz z tytułowymi bachantkami ma odprawiać rytuały przez taniec, radość i szaleństwo. Nie wszyscy są zadowoleni z takiego celebrowania religii, włącznie z królem Penteusem, który odmawia uznania swojego krewniaka za boga.

Myślę, że jest to jedna z trudniejszych i dziwniejszych tragedii antycznych. Całość odnosi się do faktycznego wprowadzania kultu Dionizosa, który podobno spotykał się z dużymi kontrowersjami i sprzeciwem. Głównym wątkiem jest odrzucenie czci danego boga i kara za to, co dla współczesnego człowieka jest raczej czymś egzotycznym (szczególnie że jesteśmy otoczeni kulturą, gdzie Bóg ma być kochający i miłosierny oraz chcieć by ludzie uwierzyli w niego dla własnego szczęścia). Wprawdzie pobrzmiewają tu echa tego, że Dionizos nienawidzi swojej ciotki Aguae(Agawy), ponieważ ta doprowadziła do śmierci jego matki, ale potem ten motyw osobistej krzywdy nie jest tak rozwinięty jak w ,,Elektrze” czy ,,Medei”. Nie oznacza to jednak, że całość źle się zestarzała. Pod otoczką mitu i kultu mamy bowiem historię o dwoistości natury ludzkiej – z jednej strony statecznej i uporządkowanej, z drugiej szalonej, żywiołowej i przekraczającej granice. Penteus reprezentuje skostniałość i sztywność, z kolei kult Dionizosa obiecuje radość i spełnienie, ale między szczęściem i zabawą a szaleństwem i dzikością granice okazują się być bardzo cienkie. Zapewne najlepiej jest być pośrodku.

Nie polecam tej pozycji dla osób, które chciałyby zacząć czytać literaturę tego typu, bo na pierwszy rzut oka tematyka wydaje się dziwaczna i dla nas obca. Ale dla mnie, kogoś, kto siedzi w tym temacie od lat, to była ciekawa przygoda.

,, Ktoś mądry dla głupiego zawsze będzie głupi.”

Jedna z wersji mitu o Dionizosie, który po dołączeniu do grona Olimpijczyków rusza w drogę po Grecji, by szerzyć swój kult. W końcu dociera do swojego ojczystego miasta, Teb, gdzie wraz z tytułowymi bachantkami ma odprawiać rytuały przez taniec, radość i szaleństwo. Nie wszyscy są zadowoleni z takiego celebrowania religii, włącznie z królem Penteusem, który odmawia uznania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trzeci tom Sagi Dworskiej. Julianna i Dominik od roku są małżeństwem, oczekują pierwszego dziecka. Mimo nowej szczęśliwej rodziny Dominik nie może zapomnieć o wydarzeniach, które wygnały go z Podhorowa i postanawia dowiedzieć się, co dzieje się w jego rodzinnym majątku. Tymczasem okazuje się, że jego pierwsza miłość Emilia wciąż żyje.

Jeśli miałabym uszeregować części tej serii, to pierwszy tom podobał mi się najbardziej, a ten jest na drugim miejscu. Fabuła jest chyba najbardziej wartka i pełna intryg, głównie za sprawą dochodzenia swoich praw przez Dominika oraz relacji Emilii z Brackim. Naprawdę z ciekawością przewracałam kartki i mimo lekkiego klimatu nie byłam pewna, jak całość się skończy. Bardzo podoba mi się droga, jaką przechodzi Julianna, jak dorasta i w swoich decyzjach zaczyna uwzględniać rodzinę i swoje nienarodzone dziecko. Julianna jest silna i zaradna, ale też wrażliwa i tkwi w niej ból odrzucenia przez rodziców, którzy po narodzinach syna prawie całkowicie ją od siebie odsunęli. Jestem bardzo ciekawa, jak ten wątek się skończy. Podobały mi się też przygody Józka i jego relacje miłosne, które chwilami zaskakiwały.

Ten tom mnie wciągnął, ale też frustrował. O ile Juliannę lubię coraz bardziej, tak Dominik strasznie mnie zirytował. Ma żonę, twierdzi, że ją kocha, ale cały czas myśli o swojej nawet nie pierwszej miłości, a szczeniackim zauroczeniu. Chwilami miałam wrażenie, że on bardziej próbuje przekonać samego siebie, że kocha Juliannę, a tak naprawdę na pierwszym miejscu stawia Emilię, co przy mojej niechęci do zakazanych romansów jest bardzo drażniące. Podejrzewam, że w kolejnym tomie ich relacja może zacząć przypominać tę między Rossem, Demelzą i Elizabeth w czwartym tomie Poldarku, ale Ross i Elizabeth przynajmniej naprawdę byli parą. Mam też mieszane uczucia co do zakończenia, za szybko się to rozwinęło i nie wiem, czy w czasie zaborów tak łatwo przyszłoby odzyskać majątek Polakowi. No i w ebooku było sporo błędów językowych.

Ta saga ma pewne wady, ale nie da się ukryć, że świetnie się ją czyta i jest w niej coś przyciągającego. Polecam ją tym, którzy lubią klimaty polskich dworków i perypetii szlachty walczącej o swoją ziemię, ale nie oczekują nowych klasyków, tylko potrzebują czegoś lekkiego i rozluźniającego.

,, (…) ludzie, mówiąc ,,kocham cię”, mają często na myśli bardzo różne rzeczy i nie dla każdego to słowo oznacza to samo.”

Trzeci tom Sagi Dworskiej. Julianna i Dominik od roku są małżeństwem, oczekują pierwszego dziecka. Mimo nowej szczęśliwej rodziny Dominik nie może zapomnieć o wydarzeniach, które wygnały go z Podhorowa i postanawia dowiedzieć się, co dzieje się w jego rodzinnym majątku. Tymczasem okazuje się, że jego pierwsza miłość Emilia wciąż żyje.

Jeśli miałabym uszeregować części tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od zakończenia poprzedniego tomu cyklu ,,Między światami” minęły dwa lata. Agata stworzyła związek z Bartkiem i właśnie szykują się do ślubu. Jednak Agata odkrywa, że półdemon Dawid, z którym łączyła ją magiczna więź, po raz kolejny naraża się światu Iskier i impulsywnie postanawia go odnaleźć i jeszcze raz mu pomóc. Sprawę komplikuje fakt, że jej narzeczony stracił wszelkie wspomnienia związane z magią i nie może wiedzieć, czym w trakcie przygotowań do wesela zajmuje się jego wybranka.

Jeśli jest coś, co naprawdę lubię w tej serii, to zdecydowanie jest to humor. W tym tomie jest go najmniej, czego żałuję, ale nadal uwielbiam te docinki bohaterów, niektóre skojarzenia i pewną wariackość całości. Pisałam nie raz, że ja lubię fantastykę bardziej baśniową, ,,dworską”, z dala od współczesności, ale tutaj bardzo mi się podobają nawiązania popkulturowe i cały pomysł na ukazanie funkcjonowania magicznych ludzi w naszym środowisku. Jest to ciekawe i świeże, a zarazem stanowi dla autorki impuls do rozważań nad odmiennością i koegzystencją skrajnie różnych grup. Myślę, że świat ma naprawdę duży potencjał i chętnie przeczytałabym jeszcze coś w nim – może już nie z Agatą w roli głównej, ale pokazującego jak magia i Iskry działają w innych miejscach. Jeśli chodzi o postacie, to całkiem fajny okazał się Ksawery, który wnosił trochę zdystansowania i rozsądku do szaleństw głównej bohaterki. Ale moją ulubienicą jest mała Marta – początkowo nieco przerażająca, ,,diabelska” dziewczynka, zdystansowana, która tak naprawdę kryje w sobie ogromną potrzebę bliskości i czułości i szuka tego u swoich najbliższych, chociaż ich rodzina nie funkcjonuje zbyt tradycyjnie. Nie jestem jakąś fanką wątków związanych z dziećmi, ale tutaj czekałam na sceny z Martą i byłam urzeczona jej portretem psychologicznym. Podoba mi się też pokazanie Angeli i jej niejednoznacznych postaw, zakończenie tego wątku i reakcje Agaty były bardzo dobrze opisane i w pewien sposób mnie poruszyły.

Niestety, ten tom podobał mi się najmniej i trudno mi o tym pisać, bo poznałam autorkę i wiem, że to przeczyta, ale chcę być uczciwa. Osobiście żałuję, że nie został utrzymany klimat z pierwszego tomu, bardziej lekki i komediowy. Dodanie mroku i ,,szarości” wniosło pewne pozytywy, ale dla mnie zmniejszyło unikatowość tej historii. Największy problem miałam z wątkiem miłosnym. Z recenzji oraz sociali autorki wywnioskowałam, jak to się skończy, więc czytałam bardziej z myślą, czy zmienię zdanie na temat tego, co nie leżało mi w poprzedniej części, ale niestety nie. Agata i Dawid mają dobrą chemię i wierzę w ich pociąg do siebie, ale nie widzę ich jako pary ze wspólnym życiem, dla mnie za dużo złego się między nimi za działo, było za dużo ,,hate” w ,,hate-love” i też nie za bardzo widziałam, gdzie ten pociąg mógł przejść w prawdziwą miłość i jak przepracowali pewne kontrowersyjne kwestie. Sam trójkąt miłosny był dla mnie przewidywalny, a Bartek, który w drugiej części wydawał się barwną i przyjemną postacią, tutaj sprawiał wrażenie nijakiego i ciapowatego, niemogącego konkurować z Dawidem. I chyba wolałabym, żeby tak sympatyczna postać z potencjałem po prostu zniknęła z książki. W poprzednich częściach lubiłam Agatę, jej niezdarność i brak rozsądku mnie bawiły, ale też podziwiałam, jak troszczy się o bliskich. Natomiast tutaj trochę zrozumiałam jej ,,anyfanów” – dziewczyna stała się kompletnie zaślepiona zakochaniem, wszystkie inne wartości i relacje wydawały się dla niej nie istnieć, nie widziałam też u niej refleksji nad własnym postępowaniem, a wiecie, że takie wątki zazwyczaj mnie denerwują. Ale to moja personalna opinia i wiem, że jestem w mniejszości, więc jeśli sięgniecie po ,,Między światami”, to statystycznie jest większa szansa, że wątek romantyczny i zakończenie się Wam spodobają 😉

Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że ta trylogia mi się nie podobała. Uważam, że jako całość to jest świetna polska fantastyka, z pomysłem, humorem, dobrze wykorzystująca słowiańską mitologię i mieszająca ją z współczesnością. Nie wszystkie elementy ułożyły się tak, jakbym chciała, ale w mało której książce tak jest. Ostatecznie bardzo dobrze bawiłam się z całą serią i polecam ją osobom, które chcą się przekonać, że polska fantastyka może być świetna. A w tych trzech tomach jest tyle motywów, wątków i konwencji, że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.

,, Nie jestem bohaterem. Nigdy nie chciałem nim być. I potrzebuję kogoś, kto przy mnie po prostu będzie. Na dobre i na złe. Nawet w chwili, gdy kończy się świat.”

Od zakończenia poprzedniego tomu cyklu ,,Między światami” minęły dwa lata. Agata stworzyła związek z Bartkiem i właśnie szykują się do ślubu. Jednak Agata odkrywa, że półdemon Dawid, z którym łączyła ją magiczna więź, po raz kolejny naraża się światu Iskier i impulsywnie postanawia go odnaleźć i jeszcze raz mu pomóc. Sprawę komplikuje fakt, że jej narzeczony stracił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Są takie motywy i wątki, które mnie stalą przyciągają i nie znalazłam z nimi książki, która kompletnie by mi się nie podobała. Ale są też tematy, które wciąż mnie zawodzą, a jednak szukam kolejnych tytułów, wierząc, że w końcu jakiś mnie zadowoli. Tak sięgnęłam po ,,Litwina i Andegawenkę” Stefana Kuczyńskiego. W końcu za czasów autora nie było jeszcze szału na ,,Koronę Królów”, a pisarz podobno był specjalistą od mediewistyki.

Akcja zaczyna się w momencie, gdy Jagiełło jest jeszcze młodym księciem i ma dziedziczyć po swoim ojcu. Nie ma wiele czasu na przebywanie ze swoją młodzieńczą miłością Pojatą, ponieważ trapią go waśnie między członkami rodu, konflikt krzyżacki i ponaglania o przyjęcie chrztu. W tym czasie na Węgrzech na świat przychodzi Jadwiga, córka króla Ludwika. Od dzieciństwa przekonana, że wyjdzie za Wilhelma Habsburga i zostanie arcyksiężną w Wiedniu, po śmierci ojca Jadwiga zostaje wybrana na króla Polski, a jej nowi poddani nie chcą austriackiego pana.

Wspominałam już, że ostatnio odwykłam od takiego ,,staroświeckiego” sposobu pisania i chwilami raziły mnie własne uwagi narratora czy mieszanie tekstu fabularnego z fragmentami z kronik. Jednak ogólnie ,,Litwin i Andegawenka” było przyjemną lekturą, a opisy świata średniowiecznego czy dokładna archaizacja tworzyły klimat i naprawdę pozwalały sobie wyobrazić to wszystko. Autor bardzo dużo miejsca poświęca Litwie, zwraca uwagę na to, jak chrystianizacja i unia z Polską były postrzegane w tym kraju, podkreśla autonomię Litwinów i ich przywiązanie do własnych korzeni. Również wszelkie intrygi w rodzinie Jagiełły opisane były ciekawie. Bardzo fajnie wypada też część ,,węgierska”. Autor oddał sprawiedliwość dość niedocenionej Elżbiecie Bośniaczce, ukazał ją jako silną kobietę i matkę, która chce pokazać, co potrafi i być prawdziwą królową, ale zarazem jest kochająca i opiekuńcza wobec małych Jadwigi i Marii. Sama Jadwiga przez większość czasu była tu naprawdę ludzka, rzeczywiście zachowywała się jak dziecko, które jest czasami naiwne, które nie ma idealnego przygotowania do władzy i najchętniej zostałoby z mamą. Pozytywnie zaskoczył mnie brak wielkiej love story z Wilhelmem (przypominam, że on nie był dokładnym rówieśnikiem Jadwigi – więc jeśli oburza nas jej ślub z Jagiełłą, to wizja siedemnastolatka zalecającego się do dwunastolatki także nie jest zbyt smaczna i moralna). Tutaj jest pokazane, że ta dwójka naprawdę się nie znała, że małżeństwa dzieci i cała ich otoczka to było coś złego, a nie pięknego. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do wizji Wilhelma jako rycerza na białym koniu piszącego wiersze dla swojej Jadwini, to zapewne ten obraz księcia może go zgorszyć, ale dla mnie to był po prostu nastolatek i jestem w stanie wierzyć, że chłopak w tym wieku mógł mieć podobne zachowania i myśli, gdy kręciła się przy nim młodsza dziewczynka.

Niestety, całość mocno zniszczył bardzo sentymentalny wątek miłości Jagiełły do Litwinki Pojaty. Król nie był romantykiem, słynął raczej z chłodu i ukrywania uczuć, natomiast tutaj jest takim Werterem i Kordianem w jednym, który chce zrezygnować z władzy dla ślubu, każdy kawałek ziemi kojarzy mu się z Pojatą… Było to ckliwe, cukierkowe i niszczyło realistyczny, surowy klimat książki. A już opis Pojaty idącej do ślubu jak kloszard, bo przecież ona chce tylko miłości, a nie błyskotek, czy Władek prawie zrywający z abstynencją dla niej, to odruch przysłowiowego ,,rzygania tęczą”. W dodatku z historii wiemy, że trzecią żoną Jagiełły była Elżbieta Granowska, którą poślubił z miłości, natomiast tutaj mamy powiedziane, że jego serce będzie już zamknięte. Wielkim minusem jest także niesmaczna i absolutnie niepotrzebna scena praktycznie gwałtu małżeńskiego oraz stereotypowe przedstawienie średniowiecza jako czasów nieuświadomienia. W ogóle zakończenie mocno podkopało niezły początek, działalność polityczna i religijna Jadwigi praktycznie nie istnieje, wszystko jest bardzo uproszczone i streszczone. O ile pierwsza połowa ładnie zrywała ze stereotypami na temat króla-kobiety, tak końcówka znowu sprowadziła Jadwigę do kobiety, która została sławna i święta, bo miała złego starego męża. Swoją drogą, obraz Jadwigi w popkulturze to dla mnie ten sam trop co serialowa wersja pani Alicent Hightower, jeśli ktoś potrzebuje kontekstu 😉

Trochę żałuję, że ta książka nie wykorzystała w pełni swojego potencjału i za bardzo poszła w fikcyjne wątki i cierpiętnictwo. Na pewno dla dowiedzenia się czegoś o tych czasach i poczucia klimatu bardziej polecam ,,Litwina i Andegawenkę” niż współczesne powieści o Jadwidze, ale ostrzegam, że jeśli nie lubicie sentymentalnych romansów, to będziecie zgrzytać zębami.

,, Święta i coraz rzadsza jest szczera miłość między ludźmi…”

Są takie motywy i wątki, które mnie stalą przyciągają i nie znalazłam z nimi książki, która kompletnie by mi się nie podobała. Ale są też tematy, które wciąż mnie zawodzą, a jednak szukam kolejnych tytułów, wierząc, że w końcu jakiś mnie zadowoli. Tak sięgnęłam po ,,Litwina i Andegawenkę” Stefana Kuczyńskiego. W końcu za czasów autora nie było jeszcze szału na ,,Koronę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Młodziutka Eliana straciła dom i rodziców, ale nie wie, kim tak naprawdę jest i co ją spotkało. Trafia do ekskluzywnej akademii dla dziewcząt, która należy do tajemniczego hrabiego Dariana, który staje się jej przyjacielem i mentorem. Mijają lata, a Eliana powoli zaczyna widzieć w hrabim kogoś więcej. Tymczasem on znika w dniu jej urodzin…

Opowiadanie ma raptem czterdzieści pięć stron, ale jest pełne treści i nie czuję, żeby mi czegoś brakowało. Ciekawym zabiegiem jest to, że nie wiemy, gdzie dzieje się akcja, czy to nasz świat, czy fikcyjny, i co to za czasy. Dzięki temu całość jest uniwersalna. Autork fantastycznie oddała klimat luksusowej szkoły oraz wplotła wątki artystyczne, wspaniale opisując miłość bohaterów do muzyki i literatury. Ale najpiękniej wypada wątek miłosny. Może się wydawać, że relacja nauczyciela i uczennicy powinna nas gorszyć i budzić sprzeciw, ale Syryńska opisuje to ze smakiem i wrażliwością. Darian nie wychowuje Eliany jak dziecka, on chce jej pomóc i poznać jej potencjał. Nie ma tu scen erotycznych, ale jest niesamowita chemia, a wszystkie sceny opisane są zmysłowo i intensywnie. Zakończenie wzrusza i wzbudza wiele emocji. To nieco poetycka, bardzo subtelna opowieść, napisana w takim staroświeckim stylu, ale jest to plusem.

Polecam to krótkie opowiadanie osobom lubiącym motywy dark academia czy mistrz-uczennica.

,, — Wolałbym nigdy cię nie kochać, niż patrzeć teraz, jak cierpisz.
— A ja wolałbym umrzeć niż nigdy cię nie pokochać.”

Ps. Dziękuję autorce za ebooka do recenzji.

Młodziutka Eliana straciła dom i rodziców, ale nie wie, kim tak naprawdę jest i co ją spotkało. Trafia do ekskluzywnej akademii dla dziewcząt, która należy do tajemniczego hrabiego Dariana, który staje się jej przyjacielem i mentorem. Mijają lata, a Eliana powoli zaczyna widzieć w hrabim kogoś więcej. Tymczasem on znika w dniu jej urodzin…

Opowiadanie ma raptem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Eros i Psyche to chyba jedna z najbardziej lubianych par mitologicznych. Piękny symbol połączenia miłości zmysłowej i duchowej oraz para, która (dosłownie) była gotowa pójść za sobą do piekła. Nic dziwnego, że doczekali się własnego retellingu.

Psyche w tej wersji jest mykeńską księżniczką, której wyrocznia przepowiedziała zostanie heroską. Dlatego ojciec pozwala jej wyjść poza rolę narzuconą kobiecie i uczy ją walczyć. Jednak gdy dziewczyna dorasta, okazuje się, że ta niezależność jest tylko pozorna i niebawem przyjdzie jej wyjść za mąż za wybranego przez rodzinę mężczyznę. Nie wie też, że jej uroda i powodzenie wzbudziły nienawiść Afrodyty, która rozkazuje swojemu przybranemu synowi Erosowi rzucić na Psyche klątwę niemożliwej do spełnienia miłości. Przypadkowo jednak Eros sam kłuje się strzałą miłości do Psyche.

Ta powieść trochę różni się od retellingów, które dotąd czytałam. Zazwyczaj były one bardzo feministyczne i melancholijne. Tutaj też autorka chwilami chce wprowadzać taką atmosferę (o tym później), ale całość to raczej lekki romans w szacie mitycznej. I nie ma w tym nic złego, to nie jest ten poziom harlequinowatości, co w ,,Pamiętnikach Heleny Trojańskiej”! Dostajemy przyjemną i wiarygodną w danych realiach historię miłosną. Nie lubię motywu przeznaczenia łączącego kochanków, motywu ,,soulmates” – uważam, że zazwyczaj jest to pójście na skróty i sprowadzanie wszystkiego do losu, zamiast poświęcenia czasu na wiarygodne rozbudowanie relacji. Dlatego spodobało mi się jak McNamara bawi się tym wątkiem i zmusza Erosa i Psyche do odpowiedzenia sobie na pytanie, skąd naprawdę wzięła się ich relacja… i czym właściwie jest sama miłość. Fabuła jest wartka i wciąga, byłam naprawdę ciekawa, jak kolejne aspekty mitu zostaną zaadaptowane i co z tego wyniknie. Dużym plusem jest też ukazanie ciepłych i wspierających relacji między kobietami oraz odwrócenie drogi bohaterki. Zazwyczaj w tego typu powieściach postać damska na początku jest tłamszona i spychana w cień, by z czasem odkryć swoją siłę i stać się kimś wybitnym. Tutaj natomiast Psyche od początku łamie schematy, chce być wojowniczką, a potem uświadamia sobie, że w spokoju i postawieniu na szczęście prywatne nie ma nic złego.

Nie będzie to jednak mój ulubiony retelling. Mam z tą książką pewien problem, bo jako coś lekkiego i uroczego jest super, ale schody zaczynają się, gdy McNamara próbuje tworzyć z ,,Erosa i Psyche” coś innego, wprowadza bardziej refleksyjne czy feministyczne momenty. Moim zdaniem wyszło jej to średnio, wszystkie refleksje i złote myśli były bardzo generyczne i żywcem wzięte z innych retellingów. Rozumiem też, że mit o Psyche jest dość krótki i jeśli chce się zrobić z niego pełnoprawną powieść, należy dodać sporo od siebie, ale nie do końca mi odpowiadało, czym wypełniła go autorka. Wątek Atalanty czy Prometeusza były dobre i ciekawe, natomiast wojna trojańska to dla mnie zmarnowany temat – bardzo schematycznie, jak zwykle mamy cierpiącą Helenę i paskudnego Menelaosa (w tej wersji akurat chleje i gwałci), kilka dramatycznych momentów wypada nienaturalnie wobec optymistycznej całości, większość wątków jest ucięta i nic z nich nie wynika. Postacie bogów też są dość jednoznaczne, ich historie pojawiają się na chwilę bez wgłębienia, a Afrodyta w ogóle była mocno kreskówkowym złoczyńcą. Chwilami gryzł mi się też język, nie pasują mi tu słowa typu ,,topielica” czy ,,uprawiać seks”.

Nie jest to idealna pozycja, ale jest przyjemna i wciągająca. A czasem po prostu potrzebujemy czegoś, co nas wciągnie, ale nie sprawi, że zapomnimy o całym świecie.

,, (…) życie poświęcone temu, by chronić, co kocha się najbardziej, daje najwyższą satysfakcję.”

Eros i Psyche to chyba jedna z najbardziej lubianych par mitologicznych. Piękny symbol połączenia miłości zmysłowej i duchowej oraz para, która (dosłownie) była gotowa pójść za sobą do piekła. Nic dziwnego, że doczekali się własnego retellingu.

Psyche w tej wersji jest mykeńską księżniczką, której wyrocznia przepowiedziała zostanie heroską. Dlatego ojciec pozwala jej wyjść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Tuśka” Żebrowska, żona drobnego urzędnika i matka czwórki dzieci, w celu podreperowania zdrowia wyjeżdża z córką do Zakopanego. Dla żyjącej w mieszczańskich wartościach Warszawianki zetknięcie się z ludźmi niższych warstw oraz bawiących się w górach artystów jest szokiem. Tuśka początkowo stara się trzymać od tego z daleka, ale gdy poznaje aktora Porzyckiego, sama zaczyna łaknąć wolności i odrobiny zabawy.

Wspominałam już, że chciałabym wrócić do czytania klasyki, robić to częściej. Zdecydowanie wyszłam z wprawy, bo chwilami męczył mnie młodopolski, fantazyjny język, szybkie przeskoki z głowy bohaterów i dokładne tłumaczenia narratora, jak zinterpretować daną scenę. To te elementy, z którymi niektórzy będą mieć problem. Ale jako całość ,,Sezonowa miłość” jest aktualna. Chociaż mamy już za sobą czasy dziewiętnastowiecznego drobnomieszczaństwa, to nadal wielu ludzi godzi się na monotonię, rezygnuje z marzeń i żyje z myślą ,,byleby gorzej nie było”. Tuśka to na pozór bardzo przeciętna kobieta, która nie mogłaby stać się bohaterką powieści, ale Zapolska pokazała dramat takiego szarego życia, gdzie wszystko jest pod dyktando i nie ma miejsca na prawdziwe uczucia i głos serca. W relacji z Purzyńskim Tuśka dostaje szansę na spontaniczność i rozwój, ale zarazem środowisko teatralne nie jest tu idealizowane, widać też zagubienie w hedonizmie, krótkotrwałe związki i nadal panowanie mężczyzn nad kobietami. Również mąż Tuśki nie jest postacią zerojedynkową i chociaż w teorii jest nudnym urzędnikiem, ostatecznie budzi w odbiorcy sprzeczne emocje. Ale najlepiej wypada chyba relacja matki i córki. Tuśka do macierzyństwa podchodziła jak do obowiązku, nie stworzyła prawdziwej więzi ze swoimi dziećmi. Dopiero w trakcie akcji musi odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest dla niej własna córka. Bardzo delikatnie i dyskretnie, ale wnikliwie ukazano też dojrzewanie młodziutkiej Pity i jej zauroczenie Porzyckim. Nie jest to może pozycja, gdzie kochamy bohaterów i im kibicujemy, właściwie każdy w pewnym momencie budzi tu niechęć, a relacje są dość niezdrowe… Ale może właśnie dlatego ,,Sezonowa miłość” zmusza do myślenia.

Pod względem stylu ta powieść może nie jest najbardziej przystępna, ale fabuła jest jak najbardziej współczesna. Polecam tym, którzy chcą poznać klasykę z innej strony niż bale i eleganckie zaloty.

,, (…) większym poświęceniem jest dobrze dla innych żyć, niż wspaniale dla innych umrzeć.”

,,Tuśka” Żebrowska, żona drobnego urzędnika i matka czwórki dzieci, w celu podreperowania zdrowia wyjeżdża z córką do Zakopanego. Dla żyjącej w mieszczańskich wartościach Warszawianki zetknięcie się z ludźmi niższych warstw oraz bawiących się w górach artystów jest szokiem. Tuśka początkowo stara się trzymać od tego z daleka, ale gdy poznaje aktora Porzyckiego, sama zaczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Młody Oliver jest dowódcą załogi na statku. Zawsze obowiązkowy i oddany przełożonym zostaje wystawiony na próbę, gdy wydaje się, że jego ludzie zapadają na dziwną chorobę.

Opowiadanie jest krótkie, ale niesie ze sobą emocje i skłania do refleksji. Autorka najpierw ukazuje Olivera jako wręcz dowódcę idealnego, który patrzy szeroko, jest oddany zarówno załodze, jak i przełożonym. Potem stawia go przed wielkim dylematem moralnym. To opowieść o rozdarciu między lojalnością a obowiązkiem, o tym jak wielkim brzemieniem jest odpowiedzialność za innych i jak coś z pozoru pozytywnego (obowiązkowość) może stać się przyczyną tragedii i upadku. O tym, jak łatwo stać się służbistą i w pogoni za podporządkowaniem się ,,literze” zagubić człowieka i uczucia. O tym, jak bezwzględny może stać się człowiek mający wielkie możliwości i jak władza deprawuje.

Przyznam, że nie jestem fanką opowiadań, zazwyczaj czegoś mi w nich brakuje i wolałabym, żeby były bardziej rozwinięte. Tutaj też chętnie przeczytałabym o tym, jak Oliver osiągnął swoje stanowisko, poznała szerszy obraz świata. Z tego powodu nie czułam tak silnych emocji jak przy dylogii autorki o Alexandrze i Maybeth, ale nadal mi się podobało i domyślam się, że niektórym skrótowa forma i brak rozwinięcia przypadnie do gustu. Bo w sumie nie znając do końca bohaterów i nie wiedząc, w jakim świecie dzieje się akcja, mamy większy uniwersalizm.

Polecam ,,Olivera” tym, którzy lubią krótkie formy i dylematy moralne.

Ps. Dziękuję autorce za ebooka do recenzji.

Młody Oliver jest dowódcą załogi na statku. Zawsze obowiązkowy i oddany przełożonym zostaje wystawiony na próbę, gdy wydaje się, że jego ludzie zapadają na dziwną chorobę.

Opowiadanie jest krótkie, ale niesie ze sobą emocje i skłania do refleksji. Autorka najpierw ukazuje Olivera jako wręcz dowódcę idealnego, który patrzy szeroko, jest oddany zarówno załodze, jak i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Marek Antoniusz i Kleopatra VII to chyba jedna z najsławniejszych par w dziejach, do dziś krąży o nich wiele legend i teorii spiskowych. I chociaż sama warstwa historyczna ich dziejów wystarczyła do zagwarantowania im wiekuistej sławy, to zdecydowanie swoją cegiełkę dodał też William Szekspir swoją tragedią ,,Antoniusz i Kleopatra”. Jest to chyba jeden z bardziej znanych jego dramatów, biorąc pod uwagę, że ja o jego istnieniu dowiedziałam się jako dziecko za sprawą kreskówki ,,Amerykański Smok Jake Long”… Więc to daje pewien obraz XD

Akcja zaczyna się podczas pierwszego pobytu Antoniusza w Aleksandrii, gdy o jego romansie z Kleopatrą jest już głośno. Jednak narastające napięcie polityczne między Antoniuszem a Oktawianem zmusza kochanka królowej do powrotu do Rzymu, gdzie dla celów politycznych poślubia siostrę nowego cezara, Oktawię. Jednak on i Kleopatra nie mogą zapomnieć o swoim uczuciu i szukają sposobu, by znów się połączyć.

Bez wątpienia ta sztuka ukształtowała nasze myślenie o tym okresie historycznym. O namiętnej, burzliwej relacji Antoniusza i Kleopatry, o tym, że on był odważny i dumny, ale zaślepiony sprawami osobistymi, a ona wybuchowa i kłótliwa. Sposób przedstawienia nowego cesarza i Oktawii także jest zgodny z tym, co obecnie widzimy w kulturze. To fascynująca obserwacja. Jako całość sztuka mi się podobała. Może chwilami źle się zestarzały przesadnie emocjonalne zachowania i wypowiedzi bohaterów (zwłaszcza Kleopatry – może i była gwałtowna i łatwo ulegała emocjom, ale jednak sądzę, że rządząc tyle lat Egiptem musiała mieć też zimną krew i pewną dozę wyrachowania), ale całość jest bardzo uniwersalna. To historia o tym, jak relacje międzyludzkie i uczucia wpływają na politykę, jak silne namiętności potrafią poruszyć lawinę zdarzeń, ale i przegrać w starciu z chłodną kalkulacją. Postawa Antoniusza chcącego pogodzić radość życia prywatnego z sukcesami politycznymi i ,,potykająca” się na tym, Kleopatry, której miłość zaćmiewa rozsądek, rozgrywającego wszystkich Oktawiana czy Oktawii z łatwością przyjmujące narzucone jej role, są realne i naturalne. Całe tło polityczne, gdzie intrygi i kalkulacje przeplatają się z romansami, kłótniami i pijatykami robi ogromne wrażenie.

Myślę, że jest to jedna z tych pozycji, które miłośnik klasycznej literatury musi znać.

,, Królestwa – błotem;
Na ziemskim gnoju rodzi się tak samo
Dla bydła strawa, jak dla ludzi. Z życia
Szlachetna cząstkę brać – to jest tak czynić.”

Marek Antoniusz i Kleopatra VII to chyba jedna z najsławniejszych par w dziejach, do dziś krąży o nich wiele legend i teorii spiskowych. I chociaż sama warstwa historyczna ich dziejów wystarczyła do zagwarantowania im wiekuistej sławy, to zdecydowanie swoją cegiełkę dodał też William Szekspir swoją tragedią ,,Antoniusz i Kleopatra”. Jest to chyba jeden z bardziej znanych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dwudziestoletnia Violet jest córką skryby i generałki (w książce nazywanej ,,generałą”, ale dla mnie osobiście pierwsza forma jest bardziej intuicyjna). Kocha książki i marzy, by pójść w ślady ojca, ale matka zmusza ją do podążenia jej śladem i udania się do elitarnej, ale niebezpiecznej i brutalnej akademii dla jeźdźców smoków. Violet jest przekonana, że nie ma tam szans. Co więcej, jej dowódcą staje się Xaden, syn jednego ze zdrajców skazanych przez jej matkę, który dyszy żądzą zemsty.

Książka ta zebrała baaardzo mieszane opinie i wcale mnie to nie dziwi, bo moim zdaniem była źle promowana. To jest typowy romans w świecie fantasy, tak zwane ,,romantasy”, od młodzieżowek różni się jedynie dużą ilością scen erotycznych. Nie ma w tym nic złego, sama lubię sobie od czasu do czasu takie coś poczytać, ale mam wrażenie, że patroni tej książki reklamowali ją jako takie epickie, rozbudowane fantasy na miarę Tolkiena czy Martina. A w moim odczuciu świat wypada tu dosyć słabo i jest pełen dziur. Mamy elitarną akademię, gdzie podobno bardzo trudno się dostać, chociaż podczas testów wielu studentów ginie – ale jednocześnie umieszcza się w niej dzieci rebeliantów ZA KARĘ, dzięki czemu mają szansę osiągnąć wysoką pozycję. Niby to takie policyjne, totalitarne państwo, a po szkole chodzi chłopak, którego każdy podejrzewa o niechęć do władzy i plany zabicia pani generał i jej rodziny, ale nikt z tym nic nie robi i Xaden rządzi dziećmi tych przyzwoitych obywateli. Potem jest to niby wyjaśniane, ale dla mnie w mało spójny sposób, taki przypominający teksty z Wattpada, gdy autorowi wytknie się jakiś błąd, więc on próbuje to poprawić w dalszej fabule. I o ile tam jest to zrozumiałe, to moim zdaniem redakcja powinna zadbać, żeby polityka świata była spójna i logiczna od początku do końca.

Jednak ja przed przeczytaniem widziałam kilka recenzji, które mi uświadomiły, że to ma być lekka książka nastawiona na romans. I naprawdę podeszłam do niej pozytywnie, liczyłam na dobrą zabawę i oderwanie od świata. Niestety, w moim przypadku się nie udało. Rozumiem, dlaczego wielu ta pozycja przypadnie do gustu, bo jest dość płynnie napisana, zawiera wątki, które dla mnóstwa osób są emocjonujące i intrygujące. Ale ja w ostatnich latach mocno odeszłam od czytania takich książek i nie kupuje mnie ta konwencja. Bohaterowie byli dla mnie nijacy – drugi plan praktycznie zlewał mi się w jedno, Xaden opierał swoją osobowość na nieustannym byciu wkurzonym i groźbach, a Violet była szalenie niespójna, raz delikatna i wystraszona, by po chwili pyskować do ludzi i łamać zasady bez chwili zastanowienia. W ogóle nie wierzę w ich relację, dla mnie ona opierała się na czystym pociągu fizycznym i to byłoby jako tako zrozumiałe, ale nie widzę ani jednego momentu, gdzie Vi i Xaden poznali się na tyle, by mówić o miłości. Nie podobały mi się opisy łóżkowe, niby Violet ciągle mówi o pożądaniu i że między nią i Xadenem jest chemia, ale ja tam nie czułam żadnej zmysłowości i intensywności, niektóre sceny wybrzmiewały dla mnie mocno niezręcznie Dla mnie też chwilami było za dużo opisów życia w akademii i zajęć, a za mało budowania relacji i charakterów, przez co jak na romans fantasy czytało się ciężko. Z plusów na pewno postacie smoków – zwłaszcza Tairn zdobył moje serce, był sarkastyczny, zabawny i jako jedyny zachowywał trzeźwe spojrzenie i stawiał główną bohaterkę do pionu. Polubiłam także Liama, też wprowadzał humor, świeżość i dawał przyjemną odskocznię od romansu. Spodobał mi się też wątek relacji Violet z matką, moim zdaniem był realistyczny i pokazywał, jak działa presja rodzicielska.

Mnie ta książka nie przypadła do gustu, ale nie chcę jej odradzać, bo wiem, że wielu tajemniczy męski bohater czy wątek hate-love przypadną do gustu. Sama pewnie czytałabym ją z wypiekami na twarzy, w czasach, gdy namiętnie czytywałam popularne paranormalne romanse. Wypisałam, co mi w tej pozycji nie pasowało, ale były pojedyncze fragmenty, gdzie prawie dobrze się bawiłam, dlatego chyba głównie zachęcam do wyrobienia sobie własnej opinii.

,, Nadzieja jest zdradliwa i niebezpieczna. Przez nią zaczynasz skupiać się na nierealnych możliwościach, zamiast na tym, co jest najbardziej prawdopodobne.”

Dwudziestoletnia Violet jest córką skryby i generałki (w książce nazywanej ,,generałą”, ale dla mnie osobiście pierwsza forma jest bardziej intuicyjna). Kocha książki i marzy, by pójść w ślady ojca, ale matka zmusza ją do podążenia jej śladem i udania się do elitarnej, ale niebezpiecznej i brutalnej akademii dla jeźdźców smoków. Violet jest przekonana, że nie ma tam szans....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Adaira po poznaniu prawdy o swoim pochodzeniu udaje się na Zachód wyspy Cadence, gdzie spotyka swoją biologiczną rodzinę. Jack tęskni za ukochaną, a jednocześnie staje się obiektem nienawiści Bane’a, ducha wiatru. Ten zsyła na wyspę klątwę zarazy i głodu.

Ten tom podobał mi się bardziej niż pierwszy. Nadal to nie jest moja ulubiona seria, nie angażuje mnie tak jak moje ukochane książki, a dla mnie to jest najważniejsze, bym przeżywała losy bohaterów i cały czas czuła silne emocje. Ale to bardzo dobra i klimatyczna książka, która wygrywa właśnie tym nastrojem. Atmosfera celtyckiej wyspy, rola muzyki tworzonej przez Jacka, magia żywiołów, która odgrywa ważną rolę, ale nie przesłania całości, to wszystko tworzy cudowną mieszankę. Wątek fantastyczny jest tu delikatny, bardziej w stylu low fantasy, i tylko dopełnia obraz realnego życia na wyspie, co kojarzy mi się nieco z serialem ,,Robin z Sherwood”. Jest to nieco mistyczne i bardziej kojarzy się z baśniami niż współczesną fantastyką.

Ten tom bardziej trafił do mnie emocjonalnie. Wątek tajemniczo-magiczny robił klimat, ale nie był moim ulubionym, natomiast relacje bohaterów są coraz bardziej wyraziste. Ross przepięknie opisała uczucia Jacka i Adairy, jej sposób pisania o miłości jest bardzo poetycki i poruszający. Widać, jak główna para dojrzewa i zaczyna rozumieć, ile znaczy dla nich ta relacja. Miło było też poczytać o Torinie i Sindrze, którzy bardziej się dotarli i jak umieją celebrować miłość w prostej, szarej codzienności. Bardzo lubię też wątki trudnych relacji rodzinnych, więc byłam pochłonięta przez trudną i bolesną więź Jacka z ojcem, ale przede wszystkim Adairy z jej biologiczną rodziną. Iness, jej matka, nie była idealna, popełniła wiele błędów, ale na swój niedoskonały sposób kochała córkę. Zakończenie nie było cukierkowe, miało trochę goryczy, ale było bardzo satysfakcjonujące i przyznam, że mnie wzruszyło. Ross jednocześnie pokazuje heroizm i dorastanie do wielkich czynów, ale też, że te małe radości i prywatne szczęście również jest istotne.

To był bardzo dobrze spędzony czas z tą powieścią i chętnie sięgnę po inne książki Rebecci Ross.

,, Ja w pierwszej kolejności jestem twój, ty jesteś przede wszystkim moja – a dopiero potem są wszyscy inni.”

Adaira po poznaniu prawdy o swoim pochodzeniu udaje się na Zachód wyspy Cadence, gdzie spotyka swoją biologiczną rodzinę. Jack tęskni za ukochaną, a jednocześnie staje się obiektem nienawiści Bane’a, ducha wiatru. Ten zsyła na wyspę klątwę zarazy i głodu.

Ten tom podobał mi się bardziej niż pierwszy. Nadal to nie jest moja ulubiona seria, nie angażuje mnie tak jak moje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Cecylia Neville, księżna Yorku, to matka aż dwóch królów: Edwarda IV i Ryszarda III. Ja kojarzyłam ją z cyklu o Wojnie Dwóch Róż Philippy Gregory i jego ekranizacji. Mimo że nie była tam do końca pozytywną postacią, od początku przykuła moją uwagę jako bardzo ambitna i aktywna politycznie kobieta, która nie wahała się przed konfliktami z własnymi dziećmi, naruszeniem swojej reputacji i nie zrezygnowała z działań do późnej starości. Dlatego gdy dowiedziałam się, że ukazuje się powieść typowo o niej, byłam niezwykle podekscytowana.

Cecylia Neville jako młodziutka dziewczyna zostaje wydana za Ryszarda, księcia Yorku. Szybko odnajduje się w nowej roli i mimo że oficjalnie jest tylko żoną, ma zamiar odgrywać ważną rolę w życiu politycznym Anglii. Popycha swojego męża ku kolejnym zaszczytom i funkcjom. Gdy okazuje się, że młody król Henryk VI wykazuje cechy chorego psychicznie, Cecylia jest coraz mocniej przekonana, że to jej małżonek powinien zająć jego miejsce.

Historia opowiedziana przez Annie Garthwaite wciągnęła mnie od początku i nie puściła do ostatnich stron. Co prawda, chwilami denerwowały mnie przeskoki czasowe, przez co nie wszystkie wątki w pełni wybrzmiały, szczególnie relacje Cecylii z jej młodszymi dziećmi, jedynie ta z najstarszą córką była ciekawa i niejednoznaczna. Ale jako całość powieść bardzo mi się podoba. Autorka bardzo umiejętnie wprowadza w świat i przemyca kolejne zdarzenia historyczne, więc wydaje mi się, że nawet jeśli nie znacie historii Wojny Dwóch Róż, nie pogubicie się w fabule. Wątki obyczajowe są płynnie przeplatane politycznymi, a całość ma taki surowy klimat, który bardzo kojarzy mi się ze średniowieczem.

Cecylia Neville została tu przedstawiona tak, jak ją sobie wyobrażałam. To bardzo silna, dumna i mądra kobieta. Sprawnie porusza się w politycznym bagienku, nie waha się przed intrygami i kłamstwami. Chwilami jest wręcz wredna, chociażby w stosunku do królowej Małgorzaty czy Jakobiny Luksemburskiej, a jej stawianie na pierwszym miejscu władzy i pozycji w dzisiejszych czasach może irytować. Ale ja w ostatnim czasie w powieściach czy filmach historycznych bądź ,,kostiumowych” natrafiam głównie na bohaterki, które nie rozumieją swojej epoki, są wiecznie nieszczęśliwe, i obowiązkowo mają podłych, narzuconych mężów. A ja wtedy mam wrażenie, że autor stoi mi nad głową i wrzeszczy: ,,Ta postać jest biedna, masz ją lubić”. Cecylia nie jest najsympatyczniejszą postacią, ale jest postacią wielowymiarową i taką, w którą da się uwierzyć. Nie myśli o prawach kobiet, ale zdecydowanie wyrasta poza epokę. Kocha swoje dzieci, ale serce matki wciąż walczy u niej z umysłem polityczki. Akceptuje aranżowane małżeństwo, nie marzy o zakazanej miłości i księciu na białym koniu. Jej relacja z mężem jest bardzo uczuciowa, ale nie brakuje w niej kłótni i rzucania się polityki na codzienność. Ryszard York jest mądrym i dalekowzrocznym człowiekiem, ale zdecydowanie spokojniejszym i mniej zdecydowanym od żony, co rodzi różne konflikty i zmusza bohaterów do konfrontacji. Ciekawie został przedstawiony młody król Henryk i cały jego dwór, gdzie nie ma miejsca na sentymenty i litość. Tutaj w pełni została ukazana bezwzględność władzy i zmagań o nią, a czytelnik sam musi zdecydować, czy jest w stanie sympatyzować z tymi postaciami.

Mnie ta powieść urzekła i polecam ją wszystkim, którzy szukają w literaturze silnych postaci i dużego tła politycznego.

,, (…) jeśli kobieta staje do walki, musi być pewna wygranej.”

Cecylia Neville, księżna Yorku, to matka aż dwóch królów: Edwarda IV i Ryszarda III. Ja kojarzyłam ją z cyklu o Wojnie Dwóch Róż Philippy Gregory i jego ekranizacji. Mimo że nie była tam do końca pozytywną postacią, od początku przykuła moją uwagę jako bardzo ambitna i aktywna politycznie kobieta, która nie wahała się przed konfliktami z własnymi dziećmi, naruszeniem swojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Blanka jest młodą studentką do szaleństwa zakochaną w swoim chłopaku Sebastianie. Gdy podejmuje decyzję, że chce z nim zamieszkać i rozpocząć współżycie, dochodzi do tragedii – Sebastian ginie w wypadku samochodowym, a Blanka całkowicie zamyka się na świat i ludzi. W dodatku wydaje się, że ktoś bardzo próbuje doprowadzić do jej wypadku.

Pamiętam, kiedy ładnych parę lat temu znalazłam tę powieść w wersji wattpadowej i zaczęłam ją czytać skuszona pozytywnymi opiniami, chociaż nie lubię współczesnych romansów obyczajowych. Ale w historii Blanki od razu przepadłam. Kamila Śliwińska pisze bardzo emocjonalnie, znakomicie oddaje rozterki i przeżycia młodej dziewczyny po bolesnej stracie, która boi się zacząć od nowa. Mimo że Blanka czasem zachowuje się źle i rani innych, to wie się, z czego jej zachowania wynikają, nie ma też wrażenia, że autorka romantyzuje czy gloryfikuje trwanie w traumach. Wszystkie zmiany, jakie zachodzą w bohaterach, są naturalne i stopniowe. Mamy tu też motyw red flagów w związku i jak łatwo ich nie dostrzegać, godzić się z tym, że czasami czujemy się niekomfortowo, i że toksyczne relacje zazwyczaj na pierwszy rzut oka nie budzą obaw, a wręcz wydają się piękne i romantyczne. Poruszane tu problemy są realne i nie wydają się wydumane – pewnie jest wiele takich kobiet jak Blanka, które przymykają oko na wszystko, bo czują, że to jedyny sposób kochania, czy chłopaków takich jak Sebastian (nie zdradzę wiele, bo nie chcę spoilerować). Ale mamy tu też ukazanie, jak można budować zdrową i wartościową relację, która jest ukazana po prostu przepięknie. I mimo że znałam zakończenie, i tak poczułam ten sam ból, co przed laty.

Ale autorka nie epatuje tylko smutkiem, pozwala też nam na towarzyszenie bohaterom w ich codzienności i chwile radości. Bardzo pozytywny jest wątek rodziców Blanki, który pokazuje, że rozwód nie musi być tragedią, można się po nim lubić i szanować. Humor i lekkość wprowadzają też przyjaciele głównej bohaterki – Monika i Dominik, którzy są wobec niej naprawdę ciepli i kochani. Sama Blanka może irytować, ale jednocześnie budzi współczucie i po prostu jest taką normalną dziewczyną, która nie ma wyjątkowych talentów i ekscytującego życia, więc łatwo się z nią utożsamić. Sebastian z pozoru wydaje się ideałem, ale pod tą otoczką widzimy pewne subtelne sygnały, że jednak nie powinno się tak postępować. Doskonały wydaje się też troskliwy, serdeczny i wrażliwy Konrad, który cały czas wspiera Blankę i nie stara się na siłę przełamywać jej oporów, jednak on również ma swoje sekrety, które mogą wstrząsnąć. Całość tworzy historię, która po prostu wciąga, intryguje i trzyma w emocjach do końca. Minusy? Mam wrażenie, że czasem w narracji zbyt wprost padało, dlaczego bohaterowie podejmują takie, a nie inne decyzje i co nimi kieruje. Ale nie było to jakieś uciążliwe.

Wspaniale było powrócić do tej pozycji. Polecam ją, nawet jeśli nie przepadacie za obyczajowymi romansami i postrzegacie je jako nudne i z wydumanymi problemami. Tutaj jest poruszająco, chwilami sensacyjnie, a zarazem naturalnie.

,, Wiesz, że z każdego dołka można wyjść, prawda?(…) Albo się z niego wyczołgać, ewentualnie wypełznąć. Ale na pewno można sobie z tym poradzić.”

Blanka jest młodą studentką do szaleństwa zakochaną w swoim chłopaku Sebastianie. Gdy podejmuje decyzję, że chce z nim zamieszkać i rozpocząć współżycie, dochodzi do tragedii – Sebastian ginie w wypadku samochodowym, a Blanka całkowicie zamyka się na świat i ludzi. W dodatku wydaje się, że ktoś bardzo próbuje doprowadzić do jej wypadku.

Pamiętam, kiedy ładnych parę lat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Teresa Horvath dorasta w konserwatywnej katolickiej rodzinie. W ramach młodzieńczego buntu wymyka się na imprezę, gdzie dochodzi do przypadkowego stosunku między nią a chłopakiem, w którym od dawna się podkochiwała. Skutki są opłakane – Teresa zachodzi w ciążę, a rodzice, by uchronić się przed utratą dobrego imienia, przeprowadzają się i postanawiają uznać jej dziecko za swoje. Przez jakiś czas Teresa żyje izolowana od rówieśników oraz własnej córki. Jej los zmienia się, gdy wybiera się na casting filmowy i dostaje rolę Jo w ekranizacji ,,Małych Kobietek”. Tak rozpoczyna się jej kariera filmowa pod pseudonimem Tessy Kent.

To moja trzecia książka Krantz i póki co najlepsza. Nadal nie jest w mojej topce, ale zdecydowanie przemówiła do mnie bardziej niż ,,Tylko Manhattan” i ,,Córka Mistrala”. Wątek relacji rodzicielskich jest jednym z moich ulubionych, szczególnie gdy są one trudne i niejednoznaczne. Krantz unika sentymentalizmu i cukierkowości. Tessa czuje więź z małą Maggie, ale przez lata się jej wypiera, przekonuje samą siebie, że dziewczynka naprawdę jest jej siostrą i że nie powinna chcieć niczego więcej. Mimo że te uczucia są spychane, są bardzo mocne. W dalszej części również uczucia Maggie zostały podane bez ckliwości, ale wyraziście. Również budowanie ich relacji wypadło naturalnie i emocjonalnie, chociaż dla mnie zbyt skrótowo. Na dalszym planie obserwujemy też relację Tessy z własną matką, która była pełna bólu i pretensji, ale miała uzasadnienie i budziła przekonanie, że wybaczenie i zrozumienie są potrzebne do przerwania pokoleniowych traum. Jest to jedna z powieści z dość prostym morałem, że nie liczą się pieniądze i sława, a proste wartości, rodzina, miłość, poczucie wspólnoty, ale nie jest to podane w bardzo zerojedynkowy sposób. Fajnie też zostały połącznie filmowe losy Tessy z realnymi wydarzeniami i życiorysami prawdziwych aktorów, dzięki czemu łatwiej było uwierzyć, że taka aktorka mogła istnieć. Nawet jeśli jak zawsze główna bohaterka dostaje Oscara na początku kariery i oczywiście jest lepsza od czołowych gwiazd tamtych lat 😉

Jeśli chodzi o inne minusy, to nie da się ukryć, że pewne fragmenty książki źle się zestarzały. Nie jestem za cenzurą i rozumiem kontekst epoki, ale dzisiaj chyba trudno czytać bez zgrzytów scenę gdy niespełna czternastolatka przekonuje, że pod wpływem alkoholu, ale z własnej woli, odbyła stosunek seksualny, czy gdy kobieta postanawia nie informować męża o odstawieniu antykoncepcji i okazuje się, że jemu to odpowiada. Autorka w podziękowaniach wspomina też o researchu na temat katolicyzmu, ale i tak nie uniknęła błędów, chociażby twierdząc, że dzieci komunijne przyjmują krew Jezusa… No i jak dla mnie za dużo miejsca poświęcono początkom kariery Tessy, a za mało jej dalszym latom.

Polecam tę powieść osobom, które lubią wątki tajemnic rodzinnych i skomplikowanych relacji, ale też motywy kariery filmowej. Z tego co wie Judith Krantz była kiedyś wielkim fenomenem, teraz jest dość zapomniana, a moim zdaniem ,,Klejnoty Tessy Kent” wypadają lepiej od ,,Siedmiu mężów Evelyn Hugo” czy ,,Córki z Włoch”, gdzie mamy podobną tematykę.

,, (…) zwyczajna, codzienna miłość, najważniejsza rzecz pod słońcem…”

Teresa Horvath dorasta w konserwatywnej katolickiej rodzinie. W ramach młodzieńczego buntu wymyka się na imprezę, gdzie dochodzi do przypadkowego stosunku między nią a chłopakiem, w którym od dawna się podkochiwała. Skutki są opłakane – Teresa zachodzi w ciążę, a rodzice, by uchronić się przed utratą dobrego imienia, przeprowadzają się i postanawiają uznać jej dziecko za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Panna Stefania Ilnicka wraz z rodziną spędza wakacje w podkrakowskim dworku swojego narzeczonego Artura. Nie jest to sielankowy czas – Stefania kocha narzeczonego, ale nie jest pewna jego uczuć i czy nie była dla niego ,,rozsądnym wyborem”, a jego rodzina nie kryje niechęci do niej. W pewnym momencie w majątku dochodzi do morderstwa i kradzieży. O rozwikłanie sprawy zostaje poproszony Klemens Grabiński, były detektyw, którego dni do tej pory wypełniały zabawy z wnukami i doglądanie pszczół.

Jeśli lubicie kryminały w stylu Agathy Christie, to ta pozycja jest dla Was. Nie mam na myśli samego osadzenia akcji w dawnej epoce czy morderstwa, do którego doszło w zamkniętym środowisku. To jest taki ,,cosy kryminał”, bez wielkich dramatów, mocno pokomplikowanych postaci i ukazywania najmroczniejszych stron natury ludzkiej. Zagadka jest skonstruowana ciekawie i poprawnie, kolejne rozmowy z podejrzanymi i szukanie poszlak wzbudzają zainteresowanie, ale nie ma tu nerwowego zagryzania paznokci, czy nasza ulubiona postać nie okaże się potworem, a samo rozwiązanie zagadki nie budzi jakichś gwałtownych emocji. Natomiast jest tu humor, ciepło i wykorzystanie zagadki do odkrycia dość pozytywnych rzeczy – emerytowany detektyw uświadamia sobie, że przed nim jeszcze wiele przygód, a grzeczna panna z dobrego domu, że ma w sobie inteligencję i spryt.

Bardzo dobrze niosą też fabułę bohaterowie i ich relacje. Czytałam ,,Szkic zbrodni” po raz pierwszy jako beta-czytelnik, wtedy zaznaczyłam autorce, że nie czuję tu aż tylu emocji, co przy jej wcześniejszych książkach… I nadal nie czuję, ale teraz spodobała mi się jeszcze bardziej. Nie wiem, czego to kwestia, ale po prostu czułam większe przywiązanie do tych bohaterów, traktowałam ich jak dobrych znajomych i całe to ciepło i urok jakoś mnie otulało. Klemens Grabiński to zabawny starszy pan, który jest inteligentny i bystry i który odkrywa, że mimo wieku i doświadczeń nadal czuje pęd do przygody. Bardzo miłym elementem jest jego pasja pszczelarska. Natomiast Stefania to z pozoru typowa bohaterka z XIX-wiecznego domu: spokojna, nieco nieśmiała, dopasowująca się do otoczenia. Czuje się nijaka, nawet mimo swojej pasji malarskiej, zależna od narzeczonego. Z biegiem fabuły rozwija się i odkrywa, że też ma coś do powiedzenia. Bardzo podobał mi się wątek miłosny – nie jest klasycznie romantyczny, chociaż zaręczyny bohaterów nie zostały zaaranżowane, Stefania cały czas ma wątpliwości, czy Artur poślubia ją dla niej samej. Małgorzata Niemtur w moim odczuciu zwraca uwagę na wszelkie ówczesne problemy zalotów, które toczyły się na oczach tłumu i ciężko było wtedy o szczerość i intymność, ale też na to, że same uczucia nie wystarczą do stworzenia związku, brak rozmowy, zaufania i dopasowania nie wynagrodzi pociąg fizyczny czy zakochanie. Zauważyłam, że coraz więcej autorów porusza takie problemy w wątkach miłosnych i do mnie to bardziej trafia niż te wszystkie gromy z jasnego nieba i ,,miłość ci wszystko wybaczy”. Na uwagę zasługuje też kuzyn Karol, który podkochuje się w Stefanii, ale jego intencje nie są do końca jasne. Do tego tło historyczne, ukazanie perspektywy dosyć zwyczajnych, prowadzących spokojne życie ludzi, którzy skupiają się na ploteczkach i małych intrygach, oraz umiejscowienie akcji pod moim kochanym Krakowem.

Polecam ,,Szkic zbrodni” zarówno tym, którzy lubią klimaty a’la Jane Austen, z małą społecznością w dawnych czasach, gdzie konwenanse i opinie sąsiadów są wszystkim, ale jest to ukazane z ciepłą i lekką ironią, oraz kryminały w stylu tych lżejszych i zabawniejszych Agathy Christie. Może nie będzie to bomba emocjonalna, nie będziecie na tej powieści płakać, ale zdecydowanie umili Wam czas czy poprawie humor.

,, (…) zakochane przypominało spacer po zdradliwym bagiennym terenie – nigdy nie można być pewnym, czy stawia się stopę na bezpiecznym gruncie, czy na podłożu, które wciągnie w głąb i pochłonie.”

Panna Stefania Ilnicka wraz z rodziną spędza wakacje w podkrakowskim dworku swojego narzeczonego Artura. Nie jest to sielankowy czas – Stefania kocha narzeczonego, ale nie jest pewna jego uczuć i czy nie była dla niego ,,rozsądnym wyborem”, a jego rodzina nie kryje niechęci do niej. W pewnym momencie w majątku dochodzi do morderstwa i kradzieży. O rozwikłanie sprawy zostaje...

więcej Pokaż mimo to