-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
2017-07-26
2017-07-27
Książki Harlana Coben to dla mnie taki "pewnik", bowiem kiedy tylko mam ochotę na sensacyjno-kryminalną powieść to wiem, że ten autor nigdy mnie nie zawiedzie. Tak było i w tym przypadku, bo po całej serii sielankowo miłych i rodzinnych powieści, które miałam przyjemność ostatnimi czasy czytać, przyszła pora na morderstwo i przygody Myrona Boliter.
"Ostatni szczegół" Harlana Coben to szósty tom z serii przygód głównego bohatera Myrona Boliter,, którym tym razem nic nikomu nie mówiąc zaszywa się przed całym światem na Karaibach, by uleczyć złamane serce. Niestety jego urlop nie trwa zbyt długo i niespodziewanie odnaleziony przez swojego najlepszego przyjaciela, musi wracać do rzeczywistości. Jego wspólniczka i przyjaciółka Esperanza Diaz zostaje aresztowana i postawiono jej zarzut morderstwa jednego z klientów ich agencji sportowej. Bolitar oczywiście i automatycznie wierzy w niewinność wspólniczki, zatem natychmiast wyrusza z "ukrycia" by udowodnić to całemu światu, mimo że dowody świadczą o zgoła czym innym.
Ponadto sama oskarżona nie chce składać zeznań i milczy jak zaklęta, a wokół Boliter'a zaczynają pojawiać się dziwne zbiegi okoliczności. Zastanawiający staje się też fatt, iż obrończyni Esperanzy, Matka Bolitera oraz sama żona denata, całkowicie mu zabraniają dochodzenia prawdy. Pozostaje bohaterowi zatem tylko jedyna osoba, która jak zawsze i wiernie jest przy jego. Win jak się okazuje, jako jedyny potrafił namierzyć Myrona i dopóki nie było takiej potrzeby pozwalał mu odpoczywać i myśleć, że uciekł przed całym światem. Z drugiej strony uspokoił też najbliższych mówiąc tylko, że jest gdzieś cały i zdrowy, a w momencie zagrożenia też jako jedyny potrafił przywieźć go w najkrótszym możliwym czasie. To się nazywa przyjaciel!
Czy bohaterowie staną tym razem na wysokości zadania to już pozostawiam do sprawdzenia samemu czytelnikowi. Fakty są jednak takie, że z każdą następną przeczytaną stroną narasta wrażenie, że tym razem jednak Boliter pomylił się w ocenie sytuacji. Wszystkie poszlaki i piętrzące się przeciwności losu dosłownie wyprowadzają w manowce zarówno bohaterów jak i czytelnika
Przyznaję to było moje pierwsze spotkanie z Myronem Boliter i to dość nietypowo, bo zaczęłam od razu od tomu numer 6, ale miałam ochotę na dobrą sensację i znajoma poleciła mi właśnie tę książkę. Bardzo się ciesze z tego powodu, bo zapałałam sympatią do głównych bohaterów tak bardzo, że mam w planach cofnąć się i zacząć czytać serię z Myronem Boliter od początku.
Polecam zatem bardzo i gwarantuje nie tylko dobry kryminał z wartką sensacją ale również powieść, którą czyta się szybko i bardzo przyjemnie.
Polecam zdecydowanie!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/07/ostatni-szczego-harlan-coben-seria.html
Książki Harlana Coben to dla mnie taki "pewnik", bowiem kiedy tylko mam ochotę na sensacyjno-kryminalną powieść to wiem, że ten autor nigdy mnie nie zawiedzie. Tak było i w tym przypadku, bo po całej serii sielankowo miłych i rodzinnych powieści, które miałam przyjemność ostatnimi czasy czytać, przyszła pora na morderstwo i przygody Myrona Boliter.
"Ostatni szczegół"...
2017-07-29
Książkę wzięłam do ręki tylko i wyłącznie dlatego, gdy katem oka dostrzegłam coś żółtego mieniącego się w słońcu od razu się tam skierowałam i zobaczyłam "Sklepy cynamonowe" Brunona Schulz. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, a ponieważ byłam w tym miejscu tylko i wyłącznie podczas urlopu zatem musiałam szybko przeczytać bo niestety zbliżała się czas pakowania. Nie wiem czy to presja czasu czy zbytnio wakacyjne rozluźnienie spowodowała, że raczej nie mam w sobie tych ogromnych ochów i achów, które teraz po lekturze już czytam na LC.
"Sklepy cynamonowe" autorstwa Bruno Schulz to nic innego jak zbiór opowiadań wzbogaconych o jego twórczość jako grafika. Akcja tych opowiastek dzieje się w niewielkim galicyjski miasteczku, które raczej nie przypadkowo przypomina do złudzenia rodzinny Drohobycz Schulza.
Są to raczej specyficzne opowiadaniach w których to mam wrażenie brakuje chronologii, a jedyne co je łączy to narrator czyli Józef. Najdziwniejsze , że jest on czasami młodym chłopcem lub mężczyzną a nawet i dzieckiem. Świat owych opowiadań widziany jest właśnie jego oczami i w zależności od dojrzałości narratora czytelnik różnie spogląda na jego rodzinę czy rodzinne miasto.
Łatwo można dostrzec, że postać ojca jest w nich najistotniejsze a wręcz patriarchalna A pozostali członkowie rodziny stanowią wypełniające tło.
W tym momencie mogłabym zacząć rozpływać się nad geniuszem tej książki, no ale cóż nie będe zbytnio odbiegać od moich osobistych uczuć tylko dlatego, że zdecydowana większość czytelników jest na ogromne TAK. Tutaj sa moje epilogi i nie istotne w jakich okolicznościach sie we mnie obudziły, ale co w danym momecie czułam po lekturze.
No i niestety "Sklepy cynamonowe" raczej zbyt długo nie zagościły w mojej głowIe a przyjemność z czytania była raczej średnia lub poprawna. Natomiast fakt że odrobinę mnie to irytowało sprawił też ze raczej miaam przeciętną ochotę na kontynuowanie lektury.
Dobrnełam jednak do końca i przyznaję szczerze że coś z pewnością ma ta książka w sobie i nie skreślam tej pozycji też tak do końca. Podejrzewam mawet, że przyjdzie taki czas żeby się nad nią pochylić i pokomteMplowac jeszcze raz ale wakacje i słoneczna pogoda raczej mnie rozpraszały i nie umiałam odebrać tej pozycji w taki sposób jak inni zadowoleni czytelnicy.
Pozdrawiam serdecznie.
Zaczytana Joana
Książkę wzięłam do ręki tylko i wyłącznie dlatego, gdy katem oka dostrzegłam coś żółtego mieniącego się w słońcu od razu się tam skierowałam i zobaczyłam "Sklepy cynamonowe" Brunona Schulz. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, a ponieważ byłam w tym miejscu tylko i wyłącznie podczas urlopu zatem musiałam szybko przeczytać bo niestety zbliżała się czas pakowania. Nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-31
"Aleja Legend Kaszubskich" autorstwa Pana Romana Drzeżdżon to moje cudowne znalezisko podczas kolejnych wakacji na Kaszubach.
Jest to urocza książeczka zawierająca zbiór bajek kaszubskich, które związane są właśnie z tytułową Aleją Legend Kaszubskich. Dodatkowym atutem tej książeczki maleńkiej w rozmiarze, ale ogromnej w zawartości jest fakt, iż każda z zawartych w niej legend opatrzona jest uroczym rysunkiem autorstwa Pana Andrzeja Arendt oraz napisana została w czterech językach:
- Polskim,
- Kaszubskim,
- Angielskim,
- Niemieckim.
Dla mnie osobiście była to dodatkowa atrakcja, bowiem wszystko przeczytałam po polsku, potem podszlifowałam angielski a na końcu uczyłam się na nich języka kaszubskiego (niemiecki pominęłam, bo nie znam).
Wspaniałe jest również to, że owa Aleja naprawdę istnieje i znajduje się w Ostrzycach nad jeziorem Ostrzyckim. Otwarta została 18 czerwca 2015 roku i składa się z serii 20 tablic umieszczonych na chodniku wzdłuż jeziora tuż przy punkcie informacyjnym i gminnej plaży w Ostrzycach. Każda z tych tablic to wyryte w kamieniu nie tylko tytuły owych legend, ale również związane z nimi ilustracje.
Te Legendy kaszubskie dotyczą oczywiście wody i życia związanego z wodą czy przy wodzie, co widać już po samych tytułach:
- O bogu Gosku,
- Radunice,
- O pannie wodnej,
- Opowieść o klabaterniku,
- Bajka o ościach,
- Bałtyckie syreny,
- Co ksiądz proboszcz złowił na wędkę,
- O zaklętym podwodnym grodzie,
- Król ryb,
- O krzywym rybim pysku,
- Opowiadanie starego raka,
- Legenda o ukochanym,
- O rybaku i trzech życzeniach,
- Gwiazda żeglarzy,
- Trzy ropuchy w kałuży,
- Jak Pan Jezus chodził po wodzie,
- O dziewczętach, które były mewami,
- Jak Maciek został rybakiem,
- O dziurawej łodzi,
- Jak z Tuchomia płynęli do morza.
Włodarze Gminy szczycą się tym, że posiadają przepiękną aleję z kamiennymi grafikami miejscowych baśni, podczas gdy w innych miastach są tylko aleje z odciskami rąk gwiazd. Tak jak wspomniałam zaraz obok alei w biurze informacji turystycznej w Ostrzycach za jedyne 7 złotych można nabyć właśnie tę książeczkę - a ja jestem tego idealnym dowodem.
Polecam bardzo gorąco nie tylko "Aleję Legend Kaszubskich" autorstwa Pana Romana Drzeżdżan, ale przede wszystkim wizytę w Ostrzycach i spacer po owej Alei.
Polecam gorąco!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/07/legend-kaszubskich-roman-drzezdzon.html
"Aleja Legend Kaszubskich" autorstwa Pana Romana Drzeżdżon to moje cudowne znalezisko podczas kolejnych wakacji na Kaszubach.
Jest to urocza książeczka zawierająca zbiór bajek kaszubskich, które związane są właśnie z tytułową Aleją Legend Kaszubskich. Dodatkowym atutem tej książeczki maleńkiej w rozmiarze, ale ogromnej w zawartości jest fakt, iż każda z zawartych w niej...
2017-08-22
Już jakiś czas temu miałam przyjemność posłużyć się tą wymówką i podejrzewam, że jeszcze jakiś czas mi on posłuży. Otóż mojej rodzinnej młodzieży zawdzięczam właśnie pretekst do sięgania po tego właśnie rodzaju literaturę, żeby oczywiście wiedzieć co im w prezencie kupić. Natomiast fakt, że czytanie tych książek sprawia mi niepowtarzalność przyjemność to już druga strona medalu.
Seria "Endgame" autorstwa Panów James'a Frey i Nils'a Johanson-Shelton to właśnie fantastyka skierowana raczej do młodzieńczej strony czytelników. Chociaż teraz już po lekturze śmiało dodałabym więcej, że to raczej niesamowita sensacja z odrobiną fantasy na jej początku i końcu oraz wspaniałą fantastyczną przygodą przez cały jej środek.
"Endgame. Wezwanie" to pierwszy tom trylogii i jak sam tytuł wskazuje to początek czegoś niesamowitego, mimo że wygląda on wręcz katastroficznie. W ziemię bowiem uderza seria meteorytów, które oczywiście sieją spustoszenie w miejscach zderzenia się z ziemią. Niestety to nie wszystko i tylko garstka wybrańców zdaje sobie z tego sprawę.
Nadchodzi ENDGAME - oni usłyszeli WEZWANIE.
W ich rękach będzie spoczywał los całego świata, w ich żyłach płynie wzbogacona krew o mądrości starożytnych cywilizacji. Niestety wbrew pozorom, nie posiadają żadnych nadprzyrodzonych zdolności i nie posługują się magią. Po prostu od dziecka przygotowywano ich na ten dzień - na WEZWANIE!
Engame to gra w której uczestniczy dwunastu graczy a każdy z nich reprezentuje jeden z 12 starożytnych ludów. Mądrość pokoleń była przez lata przekazywana następnym graczom, by ten na którego przypadnie udział w wyzwaniu był gotowy je podjąć i zwycięzyć dla swojego społeczeństwa.
Endgame to gra i zwycięzca może być tylko jeden!
Dla mnie REWELACJA!
Zwłaszcza dlatego, że od początku do końca byłam w pełni świadoma, że sięgnęłam po literaturę typu fantasy i to właśnie otrzymałam. Bawiłam się świetnie dlatego nie do końca rozumiem stwierdzenia innych czytelników, że minusem była absurdalność scen. Przecież skoro sięgamy po fikcję typu fantasy czy science fiction to z założenia możemy spodziewać się różnych fikcyjnych scen, które tylko w realnym życiu mogą uchodzić za absurdalne ale nie w powieści tego rodzaju. Wspominam o tym bo gwarantuje, ze jeśli sięgniecie po tę książkę i do końca opowieści pozostanie wam z tyły głowy świadomość, ze to fantasy to gwarantuję świetną zabawkę, pełną akcji godnych najlepszych sensacji. Do tego niesamowita aura 12 starożytnych ludów, którzy zapoczątkowali i przekazywali z pokolenia na pokolenie świadomość nadchodzącego ENGAME, nadaje z pewnością tej powieści odrobinę magii i tajemniczości.
Powieść wciąga i zaskakuje wielokrotnie oraz gwarantuje udany wieczór w innej czasoprzestrzeni. Jeśli natomiast oczekujecie scen mniej absurdalnych, bądź powieści z morałem czy też głębokimi przemyśleniami pozostawiającymi czytelnika w zadumie przez następną dobę po zamknięciu książki to najzwyczajniej w świecie odsyłam do stosownego rodzaju literatury.
Engame to znakomita fantastyka z błyskawicznymi zwrotami akcji oraz szaleńczym tempem powieści, podczas którego nie tylko czytelnik się nie zanudzi, ale wręcz przeciwnie. Książka pochłania całą swoją okazałością bez reszty i kradnie wieczory z zabieganego realne świata rzeczywistości.
POLECAM bardzo gorąco a dla miłośników fantasy to będzie prawdziwa uczta.
Pozdrawiam serdecznie.
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/07/endgame-wezwanie-james-frey-nils.html
Już jakiś czas temu miałam przyjemność posłużyć się tą wymówką i podejrzewam, że jeszcze jakiś czas mi on posłuży. Otóż mojej rodzinnej młodzieży zawdzięczam właśnie pretekst do sięgania po tego właśnie rodzaju literaturę, żeby oczywiście wiedzieć co im w prezencie kupić. Natomiast fakt, że czytanie tych książek sprawia mi niepowtarzalność przyjemność to już druga strona...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-22
Nie pamiętam już skąd ta książka się u mnie wzięła i przyznaję też, że nie bardzo mnie do siebie przyciągała. Dlatego właśnie od bardzo długiego już czasu leży i czeka na swoją kolejkę. Na początku czytałam ją z doskoku i raczej z miernym zainteresowaniem, ale z drugiej strony w miarę upływu stron moja ciekawość wzrastała.
"Czarodziejka z Florencji" autorstwa Salman Rushdie to wspaniała powieść posiadająca przepiękne opisy, niesamowite przygody oraz magię i czary. To przede wszystkim historią kobiety, która chciała tylko kierować swoim własnym losem. Dzisiaj to raczej nic nadzwyczajnego, ale wówczas w tak zwanym świecie mężczyzn to był nie lada wyczyn. Ponad to jej opowieść w niesamowity wręcz sposób łączy dwa różne światy, czyli wschodnie miasto Sikri Mogołów oraz zachodnią i renesansową Florencję.
Dodatkowym atutem książki są z pewnością niesamowite filozoficzne rozmyślania jednej z głównych postaci.
Przyznaję że na początku ta lektura mnie odrobinę irytowała i nie bardzo miałam ochotę na dalsze czytanie. Dlatego też czytałam ją dosłownie z doskoku i to był właśnie mój błąd, bowiem to jest jedna z tych książek, które określam jako egoistyczne. Wymagają one od czytelnika pełnego skupienia i całkowitego oddania czasu oraz wszelkiej uwagi no i wówczas dopłaca się przyjemnością z czytania.
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
Nie pamiętam już skąd ta książka się u mnie wzięła i przyznaję też, że nie bardzo mnie do siebie przyciągała. Dlatego właśnie od bardzo długiego już czasu leży i czeka na swoją kolejkę. Na początku czytałam ją z doskoku i raczej z miernym zainteresowaniem, ale z drugiej strony w miarę upływu stron moja ciekawość wzrastała.
"Czarodziejka z Florencji" autorstwa Salman...
2017-10-31
Ta książka przeleżała u mnie na stoliku całe lato i nie doczekała się swojego momentu. Natomiast, teraz gdy pojawiły się pochmurne dni automatycznie, gdy na nią spojrzałam wiedziałam, że to jest czas na coś jaskrawego (w sensie okładki) i bez względu na tematykę. Okładka swym wyglądem nie tylko mnie przyciągnęła, ale i coś w pewien sposób obiecała no i muszę przyznać, że zastałam właśnie to co mi ona przepowiadała, Nie zawiodłam się ani przez chwilę a nawet więcej czas spędzony z tą lekturą był naprawdę przyjemny.
"Królowie Bourbona" autorstwa J.R.Ward to nic innego jak historia opływająca w luksusach, a dokładnie jej bohaterowie i członkowie rodziny Beadfordów. Swój majątek zawdzięczają produkcji jednej z najsłynniejszych marek bourbona i dzięki temu prowadzą uprzywilejowane życie.
Opowieść zaczyna się w momencie, gdy jeden z braci a dokładnie Tulane Bradford po odebraniu niezbyt przyjemnej wiadomości natychmiast wraca do rodzinnej posiadłości. Po dwóch latach jego nieobecności wydawałoby się, że nic nie uległo zmianie i rodzina nadal prowadzi intratny interes opływając w luksusach.
Piękna i stęskniona żona nadal wdzięczy się do Tulane udając, że dwa lata rozłąki nie istniały. Starszy brat przepełniony goryczą do świata i rodziny po życiowej tragedii w dalszym ciągu się nią karmi ciągnąc nieustannie siebie samego na dno. No i senior rodu, człowiek całkowicie pozbawiony zasad i norm moralnych skrywa nie tylko tajemnice, ale nieprzyjemne niespodzianki dla swoich bliskich.
Jest też w tej na pierwszy rzut oka, ponurej powieści tak zwane światełko w tunelu i nosi imię Lizzy.
Ta książka to naprawdę idealny przepis na wieczorny relaks, który podszyty jest dynamiczną akcją trzymającą w napięciu z nutką namiętnego romantyzmu. Książka ta sklasyfikowana została jako romans i ten też tutaj jest, ale w większej mierze autorka skupia się na rodzinnych intrygach i skandalach co sprawia, że pozostaje ciekawa do ostatniego jej rozdziału. Ponadto pokazuje je wszystkie z różnych punktów widzenie co nadaje książce dodatkowej atrakcyjności. Wielowątkowa fabuła sprawiła, że z ogromną przyjemnością śledziłam losy bohaterów, które dynamicznie i z niebezpiecznymi zakrętami losu podążały ku mecie. Autorka swym znanym już piórem sprawiła, że tak zwane romansidło zostało cudownie wzbogacone i ubarwione, zapowiadając niesamowicie wciągają nową serię.
Sięgając po tę książkę nie wiedziałam że to pierwszy tom z serii ,zatem tym bardziej ucieszył mnie fakt, iż będę miała okazję i możliwość poznać dalsze losy bohaterów. Książka zagwarantowała mi kilka miłych wieczorów, które z przyjemnością powtórzę czytając jej kontynuację.
Pozdrawiam serdeczne
Zaczytana Joana
Ta książka przeleżała u mnie na stoliku całe lato i nie doczekała się swojego momentu. Natomiast, teraz gdy pojawiły się pochmurne dni automatycznie, gdy na nią spojrzałam wiedziałam, że to jest czas na coś jaskrawego (w sensie okładki) i bez względu na tematykę. Okładka swym wyglądem nie tylko mnie przyciągnęła, ale i coś w pewien sposób obiecała no i muszę przyznać, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-15
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pana Andrzeja Pilipiuka i ku mojemu zaskoczeniu, niesamowicie udane. Nie miałam jeszcze nigdy do czynienia z tego typu bohaterem, więc moje obawy były w pierwszej chwili uzasadnione, by zaraz potem przejść w całkowicie zbędne.
"Kroniki Jakuba Wędrowycza" autorstwa Pana Andrzeja Pilipiuka, to jak sam tytuł wskazuje przygody pewnego bardzo kontrowersyjnego bohatera - Jakuba Wędrowycza. Ten pierwszy tom otwiera również cały cykl przygód ów wiejskiego egzorcysty - bimbrownika.
Jakub to około osiemdziesięcioletni wiejski pijaczek, który też jest jednocześnie nieustraszonym i wyjątkowo skutecznym egzorcystą amatorem, a różnego pokroju sataniści, demony, duchy czy policja lub księża kompletnie mu nie zagrażają. Pewnego rodzaju wiarygodności dodaje mu jego osobisty i niepowtarzalny kodeks honorowy, a niesamowitego animuszu nabiera zawsze, gdy oddaje się swojemu hobby. Hobby jakim jest bimber i całe związane z nim pochodne, czyli ważenie, spożywanie i częstowanie kolegów.
Akcja książki toczy się wokół owego niesamowitego bohatera, który jakby przez przypadek i zupełnie od niechcenia doświadcza tych wszystkich niesamowitych przygód. Oblężenie posterunku policyjnego, uwięzienie satanistów w ciemnej piwnicy, czy pierwszy w życiu tego osiemdziesięciolatka niesamowity wyjazd na urlop oraz otwieranie własnego hotelu - to tylko kilka z przykładów, które swą wyjątkowością i specyficznym poczuciem humorów albo zachęcą czytelnika albo wręcz przeciwnie.
Przyznaję, ze zupełnie nieoczekiwanie dla mnie samej przypadł mi do gustu ów specyficzny humor autora. Natomiast przygody Jakuba Wędrowycza czytałam z wielkim poczuciem rozbawienia, bo miałam wrażenie, że gdyby nie ukryty w nich żart i sarkazm to mogłyby one być straszne, a wręcz makabryczne momentami. Sam autor natomiast w uroczy sposób podaje nam na tacy nasze polskie wady i przywary ubrane w zupełnie niecodzienny sposób - postać i zachowanie Jakuba Wędrowycza.
Powieść urzekła mnie już na samym jej początku, kiedy to przeczytałam skonstruowany przez Jakuba specjalnie dla mnie horoskop na rok bieżący, a brzmi on następująco, cytuję:
"WAGA - Produkcja w domowym zaciszu smacznej i niedrogiej gorzałki może przynieść niewielkie, ale pewne zyski. W tym roku obrodzą jęczmień, kartofle i buraki. Cukier nie powinien znacząco podrożeć. UWAŻAJ podczas drugiej destylacji. Układ planet sugeruje niebezpieczeństwo wybuchu oparów. Sąsiadów, którzy do tej pory pisali na ciebie donosy, najlepiej umiejętnie zaszantażuj..." po ciąg dalszy oraz inne znaki zodiaku odsyłam do lektury.
Dlatego też właśnie uważam, że książkę Pana Andrzeja Pilipiuka czyta się lekko i przyjemnie. Podszyta specyficzną dawką humoru sprawia, że nie raz uśmiałam się, czasami przeraziłam, ale z pewnością nie nudziłam. Powieść wciągnęła mnie tak bardzo, że z pewnością sięgnę po dalsze losy tego wyjątkowego egzorcysty-bimbrownika, zwłaszczy gdy przypomnę sobie między innymi pobyt Wędrowycza w celi więziennej, czy wyprawa na jego pierwszy w życiu urlop, nie wspominając już o "Hotelu pod Łupieżcą".
Polecam zatem "Kroniki Jakuba Wędrowycza" autorstwa Andrzeja Pilipieka ale ostrzegam jednocześnie przed specyficznym poczuciem humoru autora. Ja bawiłam się znakomicie, zwłaszcza gdy po całym dniu pracy i obowiązków mogłam się oderwać od rzeczywistości i zagościć w teoretycznie fikcyjnym świecie Jakuba. Na temat gustów nie wypada dyskutować dlatego tez dopuszczam myśl, że komuś może raczej nie spodobać się tego rodzaju literatura. Mimo wszystko uważam że jest to pozycja z pewnością godna nie tylko mojej uwagi ale i miejsca w mojej osobistej biblioteczce.
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Jana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/11/kroniki-jakuba-wedrowycza-andrzej.html
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pana Andrzeja Pilipiuka i ku mojemu zaskoczeniu, niesamowicie udane. Nie miałam jeszcze nigdy do czynienia z tego typu bohaterem, więc moje obawy były w pierwszej chwili uzasadnione, by zaraz potem przejść w całkowicie zbędne.
"Kroniki Jakuba Wędrowycza" autorstwa Pana Andrzeja Pilipiuka, to jak sam tytuł wskazuje przygody pewnego...
2018-01-03
"Czarna Madonna" autorstwa pana Remigiusza Mroza to książka, która chodziła mi po głowie przez ostatnie pół roku. Przyczyniła się z pewnością do tego jej nietypowa kampania reklamująca nową powieść tego autora, ale dla mnie głównie intrygujący był jej wygląd. W momencie, kiedy tylko zobaczyłam przepiękną czerwoną okładkę wiedziałam, że musze tę książkę mieć w swojej biblioteczce. Bez względu na jej treść, chociaż nie do końca w ciemno no bo to przecież książka Pana Mroza, przystąpiłam do przedpremierowych zakupów.
„Czarna Madonna” zaczyna się od tajemniczego wypadku lotniczego, otóż Boeing 747 irlandzkich linii lotniczych znika z radarów, a kontakt z pilotem utracono gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Na pokładzie znajdowało się 520 pasażerów i jedną z nich była narzeczona Filipa, głównego bohatera.
Łączność powraca po jakimś czasie, ale niestety sygnały dochodzą prawie jednocześnie z bardzo odległych zakątków świata. Filip w trosce o los narzeczonej, oczywiście zaczyna zastanawiać się nad sytuacją Boeinga i łączy fakty z tym co i jemu osobiście się zaczyna niespodziewanie przytrafiać
Skąd zbieżność sytuacji Boeinga 747 i katastrofy Air Japan 123 sprzed lat?
Dlaczego na pokładzie obu tych samolotów znajdował się wizerunek Czarnej Madonny?
Czy pasażerów obu maszyn czeka ten sam los?
No i co z tym wszystkim wspólnego ma Filip były duchowny, który dla miłości zrzucił sutannę.
Podeszłam do tej książki z ogromną rezerwą, ponieważ zanim do niej usiadłam to nasłuchałam się różnych opinii. Ponadto nie zachęcała mnie też przynależność jej do horroru, czyli gatunku, za którym delikatnie rzecz ujmując nie przepadam. Mimo wszystko postanowiłam w końcu przekonać się osobiście i myślę, że to było najlepsze co mogłam zrobić
Przyznaję, że początkowo nie zapałałam sympatią do bohaterów tej powieści, zwłaszcza do lekko zmanierowanej i ogromnie mnie irytującej narzeczonej Filipa. Natomiast ku mojemu zdziwieniu sytuacja Boeinga i powiązanie go z Air Japan naprawdę zainteresowało mnie tak bardzo, że w końcu książka nabrała wigoru. Nie odebrałam jej jednak jako horroru co mnie osobiście akurat ucieszyło, bo niestety nie przepadam za tym gatunkiem literackim. Potraktowałam ją raczej jako wciągającą sensacje o charakterze religijnym.
No i właśnie ta część religijna oparta na opętaniach i egzorcyzmach trochę mnie …. no właśnie sama nie wiem co, czy znudziła, czy zawiodła czy po prostu to nie moja bajka. Ciężko jest mi się zdecydować, ponieważ bardziej skupiłam się na tej sensacyjnej części, do której przyzwyczaił mnie Pan Mróz w innych powieściach, a tą religijną część potraktowałam jako tło powieści.
Może dlatego tez nie czuję, żeby książką mnie zawiodła, jak twierdzi większość zasłyszanych przeze mnie opinii, wręcz przeciwnie historia obu samolotów mnie wciągnęła. Nie zmieniam też zdania na temat twórczości Pana Remigiusza Mroza i nadal pozostaję jego fanką. Z taką tylko różnicą, że innego jego powieści pochłonęły mnie bez reszty a „Czarna Madonna” po prostu wciągnęła na tylko że nie zauważyłam, kiedy doczytałam się do jej końca.
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/12/czarna-madonna-remigiusz-mroz.html
"Czarna Madonna" autorstwa pana Remigiusza Mroza to książka, która chodziła mi po głowie przez ostatnie pół roku. Przyczyniła się z pewnością do tego jej nietypowa kampania reklamująca nową powieść tego autora, ale dla mnie głównie intrygujący był jej wygląd. W momencie, kiedy tylko zobaczyłam przepiękną czerwoną okładkę wiedziałam, że musze tę książkę mieć w swojej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-29
No tak przecież widziałam, że tak będzie, skończyłam czytać czwarty tom z serii i oczywiście pomyślałam, zerknę tylko n a pierwsze zdanie w następnej części. Nikomu kto tu zagląda chyba nie muszę tłumaczyć jak skończyło się to moje zerkanie.
"Inwigilacja" Remigiusza Mroza to już piąty tom z mojej ulubionej serii z Joanną Chyłką, ale z nowym tematem przewodnim. Tym razem autor wpasował swoją powieść w aktualny niestety temat, jakim jest obecnie terroryzm i od samego początku rzuca czytelnika na głęboką wodę.
W jednym z warszawskich osiedli pojawia się chłopak, który zaginął kilkanaście lat temu. Co prawda posługuje się inną tożsamością i twierdzi uparcie, że nie zna zaginionego, to jednak rodzice rozpoznają w nim swojego syna.
To niestety nie jest jedyny problem tego chłopaka, bowiem po przejściu na islam i powrocie do Polski automatycznie staje się numerem jeden do inwigilacji przez służby rządowe. Natomiast gdy zostają mu postawione zarzuty, że planuje zamach terrorystyczny zwraca się do jednej możliwej osoby, którą jest oczywiście Joanna Chyłka.
Jego wybór pada na prawniczkę tylko i wyłącznie dlatego, że zasłynęła już z obrony przedstawiciela mniejszości czyli pewnego Roma. Sama zainteresowana mimo że najczęściej decyduje się sprawy z góry już przegrane tylko po to by pokazać innym na co ją stać, to tym razem ma pewne wątpliwości.
Jak zwykle jednak podejmuję kontrowersyjną decyzję ale tym razem niestety będzie ona brzemienna w skutkach i to niestety bezpośrednio dla niej.
Po ostatnim czwartym tomie i jego klimacie w kręgach władzy przyszedł czas na inny z tematów, który utrzymują się niestety w czołówce wiadomości ostatnimi czasy. Mam tu na myśli niestety terroryzm, inwigilację oraz kolejny trudny wybór dobra publicznego nad dobrem mniej popularnej jednostki oraz słuszności w kontrolowaniu jej.
Oczywiście powieść wciągnęła mnie i przeciągnęła błyskawicznie po wszystkich jej zawiłościach, niedomówieniach, kolejnych zwrotach akcji, by na samym końcu sparaliżować jednym jedynym wydarzeniem.
Sama sprawa nie tylko zawiła i wyłaniająca wiele wątków, ale i bardzo emocjonalna, a zakończenie oczywiście paraliżujące. Pan Remigiusz Mróz co prawda już zdążył mnie przyzwyczaić do takich zakończeń to mimo wszystko tego się nie spodziewałam.
Polecam gorąco!
No tak przecież widziałam, że tak będzie, skończyłam czytać czwarty tom z serii i oczywiście pomyślałam, zerknę tylko n a pierwsze zdanie w następnej części. Nikomu kto tu zagląda chyba nie muszę tłumaczyć jak skończyło się to moje zerkanie.
"Inwigilacja" Remigiusza Mroza to już piąty tom z mojej ulubionej serii z Joanną Chyłką, ale z nowym tematem przewodnim. Tym razem...
2017-11-28
Tak przyznaję, że nie spodziewałam się tego co zastałam w poprzednim tomie tej serii, a nawet powiem więcej miałam ochotę napisać do autora. Napisać oczywiście z pretensją, bo życie Joanny pobiegło w najmniej oczekiwanym przeze mnie kierunku. Nie napisałam jednak bo stwierdziłam, że obojgu zarówno Joannie Chyłce jak i jej autorki dam jeszcze jedną szansę. Poszłam do księgarni i kupiłam "Immunitet" czyli czwarty tom z serii Joanna Chyła no i to było najlepsze co mogłam zrobić.
"immunitet" jak sam tytuł wskazuje będzie oscylował wokół kręgów władzy. Najmłodszemu sędziemu Trybunału Konstytucyjnego zostaje postawione oskarżenie o zabójstwo człowieka. Teoretycznie oskarżonego nic nie łączy z ofiarą, a nawet dzieli bowiem pochodzą z innego miasta i nigdy się nie spotkali. Niestety wszystkie dowody świadczą przeciwko sędziemu, a prokuratura zaczyna zabiegać o uchylenie immunitetu.
Oskarżony zwraca się o pomoc do koleżanki ze studiów i tak wkracza do akcji Joanna Chyłka oraz spekulacje czy winny jest na pewno winny, czy to spisek na szczytach władzy, a może jakaś polityczna zemsta. Na domiar złego nagle ktoś znika, tropy zaczynają prowadzić do miejsca gdzie raczej prawo nie istnieje, a Joanna nie tylko walczy o klienta ale przede wszystkim o siebie. Powracają bowiem demony z przeszłości, a choroba alkoholowa raczej w tym wszystkim nie pomaga.
Sięgając po immunitet zastanawiałam się czy nie przedobrzę, bo ile można tego Mroza czytać, ale i na to znalazłam złoty środek. Ponieważ mimo wszystko bardzo odpowiada mi styl tego autora postanowiłam, że zanim sięgnę po jego kolejną książkę zrobię sobie przerwę czytając innego autora. I to był idealny sposób na mnie, by nie znudzić się a nawet więcej, by nadal czytać z wielkim zainteresowaniem dalsze losy Joanny.
Zatem mój sposób na Mroza w duecie z jego kunsztem literackim sprawiają, że w moim przypadku sprawdza się to znakomicie. i dlatego teraz pławię się w coraz większej przyjemności bycia fanką Pan Remigiusza i jego głównej (w tej serii) bohaterki Joanny
Reasumując po raz kolejny jestem na tak.
Książka wciągnęła mnie tak bardzo, że oczywiście zarwałam dwie noce, bo nie mogłam się od niej oderwać. Napisana jak zawsze bardzo dynamicznie i z błyskawicznymi zwrotami akcji, które sprawiły że nie tylko się nie nudziłam ale wręcz przeciwnie. Dzieje się naprawdę dużo i intensywnie co mnie osobiście bardzo odpowiada no i jak to u Mroza specyficzne zakończenie. Takich fanów tej serii jak ja chyba nie muszę zbytnio przekonywać, dodam tylko że ten tom pochłonął mnie tak samo mocno jak pierwsza i niepowtarzalna cześć - Kasacja. Nowym czytelnikom natomiast radzę by zaczęli koniecznie od pierwsze części. Bowiem wbrew obiegowej opinii jaką usłyszałam w pewne sieci księgarni od Pani sprzedawczyni, że każda cześć jest o czym innym i można ją czytać oddzielnie polecam całą serię od początku i po kolei. Dodam tylko że akurat był w promocji czwarty tom - i pewnie stąd ta opinia.
Immunitet sprawił, że w końcu zrozumiałam dlaczego Joanna tak a nie inaczej postępowała w Rewizji, Polubiłam tę postać jeszcze bardziej mimo wszystkich jej wad, a Pan Remigiusz ponownie się zrehabilitował. Ponadto dodatkowej atrakcji powieści też dodał odrobinkę inny charakter tego tomu, bowiem autor przybliżył jej bieg do naszych kręgów władzy co sprawiło, że seria nabrała nowego blasku i rumieńców.
Pan Remigiusz Mróz ponownie zaskakuje, Joanna Chyłka znowu zadziwia, a ja nadal czytam z zapartym tchem pomimo już czwartego tomu serii.
Polecam zdecydowanie!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/11/immunitet-remigiusz-mroz.html
Tak przyznaję, że nie spodziewałam się tego co zastałam w poprzednim tomie tej serii, a nawet powiem więcej miałam ochotę napisać do autora. Napisać oczywiście z pretensją, bo życie Joanny pobiegło w najmniej oczekiwanym przeze mnie kierunku. Nie napisałam jednak bo stwierdziłam, że obojgu zarówno Joannie Chyłce jak i jej autorki dam jeszcze jedną szansę. Poszłam do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-04
To już moje trzecie spotkanie z Joanną Chyłką i przyznaję szczerze jeszcze mi się nie znudziło, bo inteligentna i ekscentryczna prawniczka gwarantuje całą gamę doznań. Bohaterów miałam już przyjemność poznać w dwóch poprzednich tomach "Kasacja" i "Zaginięcie", ale tym razem sprawy obierają z goła odmienny bieg. Na samy już początku okazuję się, że Zordon ulubiony podopieczny Chyłki, przestaje być jej uczniem i staje po przeciwnej stronie na sali sądowej. Zatem zapowiada się zarówno intrygująco jak i ciekawie.
Tym razem spotykam się z bohaterami w kolejnym tomie pod tytułem "Rewizja", gdzie Joanna ma zamiar bronić pewnego Roma. W jej przypadku nie powinno to nikogo dziwić, mimo że w pewnym momencie zaskoczyło ją samą.
Joanna nie pracuje już dla kancelarii Żelazny&McVaya tylko w pobliskim supermarkecie w boksie prawnym, gdzie udziela porad. Tam właśnie znajduje swojego nowego klienta.
Gdy dochodzi do brutalnego morderstwa kobiety i jej córki, pogrążony w żałobie mąż i ojciec dodatkowo dowiaduje się że firma ubezpieczeniowa wstrzymał wypłatę świadczenia z polisy na życie. Jakby tego było mało to ów mężczyzna romskiego pochodzenia zostaje oskarżony o zabójstwo swoich bliskich osób. Szukając pomocy trafia właśnie na Joannę, która podejmuję się tej oczywiście z góry przegranej sprawy.
"REWIZJA" Remigiusz MrózDodatkową atrakcję zapewne jest fakt, że firma ubezpieczeniowa zwraca się właśnie do kancelarii Żelazny&McVaya o reprezentowanie w sądzie. No i w taki oto sposób tym razem nie po jednej stronie ławy, a wręcz po przeciwnej, Joanna Chyłka i Konrad Oryński będą mimo wszystko wspólnie walczyć o wygraną klienta z tym że każdy o swojego.
Tradycyjnie już (żeby nie napisać do znudzenia) stwierdzam, że Pan Remigiusz umiejętnie wprowadza czytelnika w prawniczy świat, pozwalając jednocześnie cieszyć się każdą następną stroną. Autor umiejętnie pomija cały ten prawniczy bełkot, który niszczy niejedną powieść albo po prostu sprowadza do podręcznika dla studentów prawa. "Rewizja" to nie tylko meandry prawa ale i nauka o tolerancji podszyta ciekawą sensacją o ogólnym kryminalnym charakterze. Od samego jej początku dzieje się dużo i w zaskakującym tempie, a nowe wątki autor sypie jak z rękawa co tylko wzmaga zainteresowanie czytelnika. "Rewizja" ewidentnie sprowadza czytelnika na tematy tolerancji umieszczając Roma jako głównego bohatera, który zmaga się z uprzedzeniami. Jako szary zwykły obywatel wyrusza do walki z ogromną korporacją co już z góry skazane jest na niepowodzenie. No i niezaprzeczalnie dodatkową atrakcją jest niespodzianka - Chyłka kontra Oryński. Tego po prostu nie można przeoczyć.
To była prawdziwa przyjemność bo Pan Remigiusz Mróz przyzwyczaił już mnie do .zaskakiwania na każdej następnej przeczytanej stronie, Z przyjemnością stwierdzam , że kolejnym tom z serii z moją już ulubioną Panią adwokat nie tylko mnie nie zawiódł, ale przede wszystkim zaostrzył apetyt na twórczość jej autora.
Moje osobiste doznania nie muszą być niczym udowodnione bo to moje subiektywne odczucia, ale przyznaję iż ucieszyła mnie wiadomości że inni czytelnicy podzielają moją opinię. "Rewizja" bowiem została nagrodzona tytułem Książki Roku 2016 lubimyczytac.pl w kategorii Kryminał, Sensacja, Thriller. Oczywiście i całkowicie się z tą nagrodą zgadzam.
Polecam zatem "Rewizję" i bardzo zachęcam do całej serii z Joanna Chyłką.
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/
To już moje trzecie spotkanie z Joanną Chyłką i przyznaję szczerze jeszcze mi się nie znudziło, bo inteligentna i ekscentryczna prawniczka gwarantuje całą gamę doznań. Bohaterów miałam już przyjemność poznać w dwóch poprzednich tomach "Kasacja" i "Zaginięcie", ale tym razem sprawy obierają z goła odmienny bieg. Na samy już początku okazuję się, że Zordon ulubiony...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-26
Ta Saga to kolejny przykład moich intuicyjnych zakupów, bowiem nie znając ani autorki ani tej sagi kupiłam od razu dwa pierwsze tomy. Potem oczywiście odleżały one swoje w mojej biblioteczce, ale na szczęście dla mnie przyszedł ich czas. Uwielbiam Sagi i już nie raz wyliczałam ich walory, ale niestety nadal nie umiem pozbyć się tego smutku i żalu gdy zamykam ostatni tom. Tak było i w tym przypadku, jedyną wadę jaką znalazłam w tej serii to fakt, że ma tylko cztery tomy.
Cała opowieść zaczyna się od gorzkiej opowieści o smutnych losach seniora tego rodu, aptekarza Franciszka Bernata. Jego nikczemne postępowania sprowadza też klątwę na rodzinę Bernat oraz najbliższe jej pokolenia. No ale po kolei.
Jest rok 1890 i tego samego dnia rodzą się dwie dziewczynki, które różni dosłownie wszystko, bowiem jedna rodzi się w czystym pokoju, jako córeczka Klementyny, żony aptekarza. Natomiast druga przychodzi na świat w brudnej piwnicy jako nieślubna córka służącej Hanki i tego samego aptekarza Bernata.
Córeczka Klementyny niestety zaraz po porodzie umiera, a córek Hanki jako kolejny bękart aptekarza jest automatycznie skazana na śmierć, bo tak rozprawia się z niechcianym potomstwem doświadczony już Bernat. Na szczęście akuszerka zna niechlubne zwyczaje pana domu i w tajemnicy przed wszystkimi zamienia dziewczynki, dając tym samym szansę małej Wiktorii nie tylko na przeżycie, ale i dorastanie jako oficjalne dziecko swojego ojca.
Hanka wycieńczona porodem, tuż przed śmiercią przeklina zimnego i bezwzględnego Franciszka oraz cały jego ród. Nieświadoma tego, że jej córeczka zyskała nowe życie w objęciach innej mamy, skazała również swoje dziecko na życie z piętnem owej klątwy.
Z takim widmem rzuconego pośpiesznie przekleństwa, wchodzimy w tę niesamowitą opowieść o potomkach zimnego aptekarza Bernata. Jest to niesamowita saga ze wszystkimi walorami, które uwielbiam w tego rodzaju powieściach. Rodzinna tajemnica, nietuzinkowe postacie, cała gama emocji oraz wspaniałe tło historyczne Polski, a zwłaszcza Krakowa. Powieść Pani Lucyny Olejniczak ma też swoje dodatkowe cudownie wciągające wątki, które mnie osobiści bardzo przypadły do gustu.
Franciszek Bernat nie jest moim delikatnie to ujmę ulubionym bohaterem, ale bez wątpienia zapoczątkował on wspaniałą sagę cudownych i silnych kobiet, które z przytupem i wielką odwagą szły przez życie. Jedyne co czasami kładło się cieniem na ich losach to owa nieszczęsna klątwa rzucona w wielkiej rozpaczy.
Wieczory spędzone z Hanką i jej rodziną to były cudowne spotkania i miałam wrażenie, że spędzam wieczory z najbliższymi przyjaciółmi. Opowieść pełna emocji, które owładnęły mną całkowicie i nie raz sprawiły, że uroniłam łzę smutku bądź miłości. Książkę Pani Lucyny Olejniczak czyta się z tak ogromną przyjemnością i wielką sympatię, że czytelnik ma wrażenie iż skrada najgłębsze tajemnice z pamiętnika babci a nie kolejne strony z wciągającej powieści
Po przeczytaniu pierwszego tomu natychmiast zerknęłam do drugiego, że sprawdzić jak się zaczyna, ale zanim usiadłam do jego czytania, pobiegłam w pierwszej kolejności uzupełnić braki i zakupiłam tom numer trzy i cztery. Wiedziałam już że nie tylko muszę w całości przeczytać "Kobiety z ulicy Grodzkie", ale też wzbogacić swoją biblioteczkę w te cztery wspaniałe tomy.
Pisząc tę pierwszą recenzję jestem już oczywiście po lekturze całej sagi ale dopiero teraz siadam do komputera, bo nic nie było w stanie mnie oderwać od tych powieści.
Polecam ją dosłownie wszystkim i gwarantuję cudowną historyczną podróż wzbogaconą w miłość, nienawiść i cała gamę uczuć, którym towarzyszą zawsze chusteczki.
Polecam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/09/kobiety-z-ulicy-grodzkiej-hanka-lucyna.html#comment-form
Ta Saga to kolejny przykład moich intuicyjnych zakupów, bowiem nie znając ani autorki ani tej sagi kupiłam od razu dwa pierwsze tomy. Potem oczywiście odleżały one swoje w mojej biblioteczce, ale na szczęście dla mnie przyszedł ich czas. Uwielbiam Sagi i już nie raz wyliczałam ich walory, ale niestety nadal nie umiem pozbyć się tego smutku i żalu gdy zamykam ostatni tom....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-31
To był świetny chwyt marketingowy, bo gdy tylko zobaczyłam tak inaczej wydaną książkę to od razu chciałam ją mieć. Jak pomyślałam tak też i uczyniłam, czyli pobiegłam i kupiłam. Książka wydana jest w taki sposób że z jednej strony czytamy opowieść o GEMMIE z niebieską okładką. Potem przewracamy ją do góry nogami i okładka robi się żółta oraz opowiada drugą równie wciągającą historię Liry.
Ja miała świetny, a nawet wręcz idealny plan na jej czytanie, otóż miałam zamiar czytać te dwie historie zamiennie. Czyli jeden lub dwa rozdziały o Gemmie bo od niej zaczęłam, by potem przełożyć książkę do góry nogami i zerknąć w jeden lub dwa rozdziały z życia Liry. Niestety plan pozostał na poziomie planowania, bowiem tak wciągnęłam się w historię pierwszej bohaterki, że książkę przełożyłam do górny nogami dopiero wtedy, gdy zakończyła się opowieść Gemmy.
Pomyślałam sobie wtedy, że mogłam zacząć od żółtej okładki, ale teraz już wiem, że opowieść Liry była równie wciągająca i efekt z pewnością byłby taki sam.
GEMMA - to nastolatka z ogromnymi kompleksami, które powstały w wyniku jej stałego przebywania w szpitalach. Od zawsze była chorowitym dzieckiem i niestety nosi po tym pamiątkę w postaci blizny w okolicach serca. Odbiło się to też dodatkowym echem w szkole Gemmy, bowiem koledzy czy koleżanki stale jej dokuczają i w związku z tym nie ma zbyt wielu przyjaciół.
Przewrażliwieni rodzice oczywiści z miłości trzymają ją pod kloszem i nigdzie nie pozwalają wyjeżdżać. Czego efektem jest odosobnienie Gemmy i wrażenie, że w swoim własnym domu czuje się jak w klatce.
Gdy nagle pojawia się wspaniała okazja wyjazdu na Florydę wraz z jedyną przyjaciółką, rodzice niestety w ostatniej chwili i dosłownie w przeddzień wyjazdu ponownie zakazują jej tej wycieczki.
Zrozpaczona dziewczyna nie wie co ma zrobić i wówczas podsłuchuje rozmowę rodziców o tajemniczej klinice Heaven. Gdzieś już coś słyszała o tym miejscu i nazwa też wydaje jej się znajoma, ale niestety nie umie połączyć ze sobą wszystkich faktów. Postanawia zatem uciec z domu i dowiedzieć się czegoś więcej, a późniejszy splot wydarzeń sprawi, że jej podróż nie tylko nabiera tempa ale i zaskakuje.
LIRA - mieszka właśnie w owej tajemniczej dla Gemmy klinice Heaven. Jest niczym innym jak klonem czy też tytułową repliką, którą "wyprodukowano" własnie w Haven i tam miałam mieszkać całe swoje życie. Niestety dziwny zbieg okoliczności sprawia, że Lira wydostaje się z klinik i poznaje nie tylko prawdziwy świat ale i prawdziwą siebie.
REPLIKA - to opowieść o dwóch skrajnie różnych dziewczynach, które teoretycznie nic nie może ze sobą łączyć. To dwie historie, które czyta się bardzo szybko i z ogromnym zaciekawieniem.
Każda z nich jest narratorką w swojej opowieści i przedstawia świat ze swojego punktu widzenia, dlatego gdy dochodzi do ich spotkania czytelnik ma nie tylko pełen pogląd na sytuację ale i podwójną przyjemność z czytania.
Oczywiście niektóre sceny się powtarzają w tych dwóch opowieściach, ale w niczym to nie umniejsza zainteresowania bowiem zawsze jest przedstawiony punkt widzenia tej drugiej strony. Moim zdanie Lauren Oliver miała wspaniały pomysł na fabułę, którą wzbogaciła tajemnicą, intrygami i ciekawością świta dwóch wydawałoby się skrajnych istot. Spodziewałam się lekkiej i przyjemnej powieści typu fantasy dla młodzieży, a zastałam niesamowitą historię widzianą dwoma różnymi parami oczu i poruszającą nie tylko serce ale i ważne tematy typu tolerancja czy moralność.
Ja jestem jeszcze pod wrażeniem nie tylko pomysłu na fabułę czy sposobu jej wydania, ale oryginalnego spojrzenia na zakompleksiony świat nastolatków i możliwości akceptowania siebie samego. Nie spodziewałam się, że w tak lekkiej sensacyjno-fanastycznej powieści znajdę przemycona tematy tego typu.
POLECAM zdecydowanie ponieważ samo czytanie sprawiło mi wielką przyjemność i niespodziankę. Jedyne co bym zmieniła to jednak spróbowałabym czytać te dwie historie zamiennie żeby jednocześnie mieć pogląd na rzeczywistość z obu punktów widzenia.
Polecam!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/08/replika-lauren-oliver.html
To był świetny chwyt marketingowy, bo gdy tylko zobaczyłam tak inaczej wydaną książkę to od razu chciałam ją mieć. Jak pomyślałam tak też i uczyniłam, czyli pobiegłam i kupiłam. Książka wydana jest w taki sposób że z jednej strony czytamy opowieść o GEMMIE z niebieską okładką. Potem przewracamy ją do góry nogami i okładka robi się żółta oraz opowiada drugą równie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-24
Tym razem można powiedzieć, że zaczęłam od końca. Ponad rok temu po raz pierwszy wzięłam do ręki książkę autorstwa Pana Remigiusz Mroza, ale dopiero dzisiaj czytam jego debiutancką powieść. Autor nie zaskoczył mnie specjalnie i jak zawsze wyśmienicie dozuje napięcie czym automatycznie wciąga czytelnika w rozwijającą się powieść. No i raczej nie zakwalifikowałabym tej powieści jako debiutu, gdybym nie wiedziała o tym wcześniej.
"Wieża milczenia" autorstwa Pana Remigiusza Mroza to sensacja i kryminał w jednym dlatego już na samym jej początku dochodzi do morderstwa. Podczas powrotu do domu ginie młoda kobieta Heather, a nieznany sprawca oczywiście nie pozostawia żadnego śladu. Pani detektyw Evelyn Thomas wraz ze Scott'em Winton osobliwym wykładowcą wyrzuconym z Yale, który też jest chłopakiem denatki, jednocześnie prowadzą śledztwa. Morderca niestety nie poprzestaje na jednej osobie i wkrótce pojawiają się kolejne ofiary, które łączy klucz znany tylko oprawcy.
Detektyw Evelyn wraz ze Scottem wpadają w wir przeróżnych wydarzeń, a odkryta nagle poszlaka doprowadza ich dosłownie na drugi koniec świata, gdzie nieubłaganie wszystkie wątki zaczynają zbiegać się w jedną całość.
"Wieża milczenia" Remigiusza Mroza to niewątpliwie powieść sensacyjno-kryminalna, która porusza się zarówno w środowisku politycznym jak i religijnym. Autor zaserwował czytelnikowi niesamowicie błyskotliwą i prawdziwą charakterystykę postępowań ludzkich, a najlepszym tego przykładem jest poniższy cytat:
"Bezgraniczne, ślepe oddanie jakiejkolwiek idei prowadzi do skrajnego zaślepienia i odbiera zdolność racjonalnego myślenia. Chrześcijaństwo, islam czy zoroastryzm, żadna różnica. Każda, nawet najbardziej szlachetna idea może zostać skrzywiona przez fanatyków."
Powieść ta jest pełna emocji, niespodzianek i to co ja lubię najbardziej, kilku wątków które oczywiście w pewnym momencie układają się w idealną całość. Ponadto świetna kreacja głównych bohaterów niewątpliwie zapada w pamięć zwłaszcza, gdy inteligenta i błyskotliwa Pani detektyw współpracuje z aroganckim i zarozumiałym byłym wykładowcą Yale. Zwłaszcza Scott, który przyznaję na początku mnie irytował, ale w miarę postępowania akcji moja sympatia do mnie wzrastała. Ten wydawało by się oziębły i cyniczny człowiek wykazał się niesamowitą inteligencją i pewnością siebie w dążeniu do celu, którym było dla niego oczywiście odkrycie mordercy Heather.
Powieść z pewnością zaskakuje czytelnika i jak już zdążył mnie przyzwyczaić pan Remigiusz, mknie niczym rozpędzony pociąg. Dodatkowymi atrakcjami w podróży są niewątpliwie pojawiające się znienacka niespodzianki i błyskawiczne zwroty akcji.
Książkę czyta się wbrew pozorom bardzo przyjemnie i szybko, a każda następna strona zaskakuje jeszcze bardziej niż mogłoby się wydawać. Ponad to akcja książki, która zaczyna się w Polsce, niespodziewanie przenosi się na drugi koniec świta co z pewnością jest dodatkową atrakcja.
Reasumując "Wieża milczenia" Pana Remigiusza Mroza to niesamowicie wciągająca powieść i w najmniejszym nawet stopniu i nie przejawia symptomów debiutu.
POLECAM bardzo gorąco i obiecuje same niespodzianki!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
Tym razem można powiedzieć, że zaczęłam od końca. Ponad rok temu po raz pierwszy wzięłam do ręki książkę autorstwa Pana Remigiusz Mroza, ale dopiero dzisiaj czytam jego debiutancką powieść. Autor nie zaskoczył mnie specjalnie i jak zawsze wyśmienicie dozuje napięcie czym automatycznie wciąga czytelnika w rozwijającą się powieść. No i raczej nie zakwalifikowałabym tej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-19
Ta książka trafiła w moje ręce z jednego powodu, otóż szukałam powieści z imieniem w tytule. Przeszukałam całą swoją biblioteczkę i okazało się, że uzbierałam niezły stosik. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tyle powieści z imieniem w tytule posiadam. Zatem nie będę dorabiać żadnych innych ideologii na wstępie, zabrałam się za czytanie z myślą, że moja biblioteczka zapewne jeszcze nie raz mnie zaskoczy.
"Natali 5" autorstwa Pani Olgi Rudnickiej to nic innego jak kryminał w których to ostatnio się zaczytuję. Tym razem jednak albo i na szczęście spotkała mnie już na samym początku niespodzianka, mimo że zaczyna się raczej standardowo. Policja otrzymuje zgłoszenie o samobójstwie, a na miejscu zbrodni wszystkie dowody na to właśnie wskazujące. Martwy mężczyzna w zamkniętym od środka pokoju, a na broni tylko i wyłącznie jego odciski palców. Mimo wszystko Pan komisarz stwierdza, że to nie mogło być samobójstwo i raczej też nie morderstwo, natomiast wynikająca z tego zagadka jest tylko początkiem nadchodzących wydarzeń.
Pierwszą konsekwencją powyższego zagadkowego morderstwa-samobójstwa jest spotkanie najbliższych osób zmarłego w kancelarii notariusz w celu odczytania oczywiście testamentu. To raczej nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt że te osoby to pięć kobiet o tym samym imieniu, identycznym nazwisku oraz wynikającym z testamentu jednoznacznym pokrewieństwie.
Każda z nich automatycznie też staje się podejrzaną, bowiem z założenia miały powód do popełnienia ewentualnej zbrodni. Każda z nich oczywiście zapewnia gorliwie o swojej niewinności i jakżeby inaczej prawa do spadku.
Nieboszczyk zgotował im nie lada niespodziankę oraz wyzwanie, a czytelnikowi niesamowitą frajdę z czytania tego komediowo-sensacyjnego kryminału.
To było moje pierwsze spotkania z twórczością autorki, chylę przed nią czoło z ogromnym uznaniem i w tym momencie miałam ochotę napisać, iż biegnę po kolejny tom tej powieści bo takowyż istnieje. Na szczęście dla mnie moja biblioteczka zaskoczyła mnie po raz kolejny i okazało się że nabyłam jakiś czas temu oba tomy jednocześnie. Nie pamiętam dlaczego je kupiłam ponieważ autorki wcześniej nie znałam, ale jestem wręcz pewna, ze to kolejny przykład mojej czytelniczej intuicji.
Nie wiem czy wypada napisać, że bawiłam się świetnie podczas czytania tego kryminału, ale tak właśnie było. Ten komediowy kryminał z nutką sensacji nie raz mnie zaskoczył i rozbawił, dlatego też tom numer dwa już czeka na swoją kolej.
POLECAM bardzo gorąco i obiecuje same niespodzianki!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/07/natalii-5-olga-rudnicka.html
Ta książka trafiła w moje ręce z jednego powodu, otóż szukałam powieści z imieniem w tytule. Przeszukałam całą swoją biblioteczkę i okazało się, że uzbierałam niezły stosik. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tyle powieści z imieniem w tytule posiadam. Zatem nie będę dorabiać żadnych innych ideologii na wstępie, zabrałam się za czytanie z myślą, że moja biblioteczka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-03
Tak, tak, tak i jeszcze raz TAK.
Sagi rodzinne to zdecydowanie te książki, które lubię najbardziej. Tu zawsze na pierwszym miejscu znajduje się rodzina i miłość, a na drugim planie jest wszystko inne co sprawia, że ten typ literatury nigdy mi się nie nudzi. "Stulecie Winnych" autorstwa Pani Ałbeny Grabowskiej jest tego najlepszym przykładem i jednocześnie jedną z najwybitniejszych powieści tego gatunku literackiego. To nie tylko przepiękna opowieść o rodzinie Winnych ale i sensacja z odrobiną kryminału, gdzie nie tylko króluje rodzinna miłość i przyjaźń lecz również zazdrość i zdrada. Jakby tego było mało to wszystko dzieje się na tle najważniejszych wydarzeń w historii Polski ostatniego stulecia.
Cała saga "Stulecie Winnych" to niesamowita opowieść o polskiej rodzinie Winnych na przełomie stu lat XX wieku. Wszystko zaczyna się wraz z wybuchem I wojny światowej i kończy na czasach współczesnych.
No ale po kolei.
Pierwszy tom tej sagi nosi znamienity podtytuł "Ci którzy przeżyli" i w wielkim skrócie nawiązuje do ciężkich lat dla tej rodziny podczas I wojny światowe i niestety bolesnej w konsekwencjach epidemii grypy hiszpanki.
Powieść zaczyna się w momencie, gdy na świat przychodzą dwie bliźniaczki w rodzinie Winnych - Maria i Anna. Niestety ich dzień urodziny będzie też niestety dniem śmierci mamy dziewczynek. Jest czerwiec 1914 roku, Stanisław Winny opłakując śmierć żony z ciężkim sercem patrzy w przyszłość swojej rodziny, bowiem oprócz osieroconych bliźniaczek ma jeszcze dwóch synów. Najbliższa rodzina zarówno bracia jak i rodzice Stanisława stawiają czoło tragedii i nie pozostawiają go bez pomocy.
Niestety na horyzoncie pojawia się widmo straszliwej wojny, która zaczęła ogarniać kraj. Rodzina Winnych jednoczy siły ale nawet w najśmielszych snach nie jest w stanie przewidzieć co złego przewidział dla nich los.
Początkowo powieść toczy się wokół całej rodziny Winnych, by potem głównie skupić się na osieroconych bliźniaczkach. Dziewczynki dorastają otoczone miłością rodziny i swoją wzajemną bliźniaczą więzią. Ania i Mania są zawsze razem ale to właśnie Ania urodziła się ze specjalnym darem, którego początkowo rodzina wydaje się nie zauważać bądź lekceważyć.
Pani Ałbena stanęła na wysokości zadania i stworzyła niesamowitą sagę rodzinna z całą gamą postaci, począwszy od rodziców i dziadków poprzez wujków i ciotki, by dobrnąć oczywiście do dzieci i wnuków. Ja osobiście początkowo byłam zła na Stanisława za jego wydawało mi się słabość, uwielbiałam od samego początku babcię Bronisławę i oczywiście pokochałam dziewczynki Manie i Anie. No ale to co najbardziej mnie uwiodło i niesamowicie zaskoczyło to dziadek Antoni. Początkowo drobny pijaczek nie zawadzający nikomu i też nie przyciągał zbytnio mojej uwagi, ale podczas wojennych tragedii okazał się wspaniałym bohaterem i obrońcą rodziny.
Niesamowita saga, wspaniała rodzina, cała gama uczuć oraz wartka akcja z niespodziewanymi jej zwrotami to doskonały przepis na arcydzieło literackie i wieczory pełne emocji. Właśnie to wszystko zagwarantowała czytelnikom Pani Ałbena Grabowska w pierwszym tomie swojej wciągającej sagi "Stulecie Winnych, Ci, którzy przeżyli".
Czyta się ją dosłownie jednym tchem, a minus który oczywiście i z zaskoczeniem nagle dostrzegłam to tylko to, że tak szybko się skończyła.
Pani Ałbena Grabowska nie tylko skradła moje serce ale zagarnęła wieczory i noce.
To powieść w której jeśli się nie zakochacie to z pewnością bez opamiętania oddacie jej kilka wieczorów lub zarwanych nocy. No i nareszcie moje ulubione zdanie, jak ja uwielbiam je pisać, otóż "Stulecie Winnych" to jedna z najpiękniejszych powieści, którą miałam przyjemność czytać!
POLECAM bardzo gorąco i obiecuję pełen wachlarz emocji!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/06/stulecie-winnych-ci-ktorzy-przezyli.html
Tak, tak, tak i jeszcze raz TAK.
Sagi rodzinne to zdecydowanie te książki, które lubię najbardziej. Tu zawsze na pierwszym miejscu znajduje się rodzina i miłość, a na drugim planie jest wszystko inne co sprawia, że ten typ literatury nigdy mi się nie nudzi. "Stulecie Winnych" autorstwa Pani Ałbeny Grabowskiej jest tego najlepszym przykładem i jednocześnie jedną z...
2017-06-30
Kupiłam te książeczkę zwabiona prześliczną okładką i świetnie zapowiadającą się opowieścią. Miała też ona stanowić prezent dla mojej siostrzenicy ale musiałam oczywiście w pierwszej kolejności zapoznać się z treścią. Nie znałam wcześniej tej autorki a ponad to "Wilcza księżniczka" to jej debiut, który została bardzo dobrze odebrany przez czytelników z Wielkiej Brytanii. Zatem wszystko zapowiadało się znakomicie i z wielkim entuzjazmem podeszłam do tej młodzieżowej powieści.
"Wilcza księżniczka" autorstwa Pani Cathryn Constable to urocza i bajeczna opowieść o trzynastoletniej Sophie, uczennicy angielskiej szkoły dla dziewcząt. Osierocona dziewczynka jest raczej zamknięta i samotna a jej jedynym marzeniem jest wycieczka do Rosji. Dlatego, gdy pewnego dnia wraz z dwiema koleżankami Delfiną i Marianną wygrywają wycieczkę do Petersburga, pękają z radości i podniecenia.
Przygoda jednak zaczyna się dopiero gdy przez dziwny zbieg okoliczności dziewczęta trafiają złotego pociągu tylko po to by wysiąść gdzieś w Rosyjskiej głuszy otoczonej ciemnym lasem. i to jest dopiero początek niesamowitych przygód trzech przyjaciółek, bowiem ich kolejnym przystankiem okazuje się Pałac Zimowy Wołkońskich.
Dodatkowej aury tajemniczości dodaje srebrzysty śnieg okalający ów Pałac oraz niesamowite wycie wilków, które podobno bez obaw podchodzą do bram.Dziewczęta początkowo podniecone całą przygodą zaczynają dostrzegać różne detale, które niestety sprawiają tylko że powieść zaczyna nabierać elementów grozy.
Autorce z powodzeniem udało się zbudować niesamowite napięcie, bowiem ta zupełnie niewinna wycieczka do Rosji nagle zmienia się w fascynującą i przerażającą jednocześnie przygodę. Do tego jeszcze wstrząsająca opowieść o wilkach, którą w pewien sposób uwierzytelnia dochodzące z lasu ich wycie.
Ponad to tajemnicze historie mieszkańców Pałacu, skrywane skrzętnie przed dziewczynkami nagle wychodzą na światło dzienne i wszystkie elementy zaczynają powoli układać się w jedną zaskakującą całość.
Przyznaję że autorce znakomicie udało się zbudować niesamowitą baśniową atmosferę połączoną z przygodą i odrobinką sensacji. Natomiast lekkie i przyjemnie pióro autorki sprawia, że powieść czyta się bardzo przyjemnie i z narastającym zainteresowaniem.
"Wilcza księżniczka" to powieść przeznaczona dla nastolatków i jestem pewna że znajdzie ona wśród nich swoich fanów. Niesamowita aura baśni, odrobina magii i powiew przygody z nutką sensacji to moim zdanie bardzo przyjemna mieszanka, która z pewnością zadowoli nie jednego młodzieżowego czytelnika.
Polecam!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/06/wilcza-ksiezniczka-cathryn-constable.html
Kupiłam te książeczkę zwabiona prześliczną okładką i świetnie zapowiadającą się opowieścią. Miała też ona stanowić prezent dla mojej siostrzenicy ale musiałam oczywiście w pierwszej kolejności zapoznać się z treścią. Nie znałam wcześniej tej autorki a ponad to "Wilcza księżniczka" to jej debiut, który została bardzo dobrze odebrany przez czytelników z Wielkiej Brytanii....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-06-28
Nie wiem co jest w tej okładce, ale to jedna z tych książek, która dosłownie mnie przyciągała do siebie swoim wyglądem. Moja mama całe życie mnie uczyła - "Joasiu nie oceniaj książki po okładce!" i oczywiście nie miała na myśli tylko książek :-). Przyznaję jednak, że w tym przypadku to okładka zagrała pierwsze skrzypce, tytuł dośpiewał swoje, a dyrygent w postaci autorki zagwarantował resztę.
No i tak oto nabyłam kolejną powieść Pani Magdaleny Witkiewicz, którą dodatkowo zdobi jej osobista dedykacja, napisana specjalnie dla mnie oczywiście :-)
"Ballada o ciotce Matyldzie" autorstwa Pani Magdaleny Witkiewicz to jak już sam tytuł podpowiada opowieść w której owa ciotka zajmuje ważna jak i nie najważniejsze miejsce. Powieść zaczyna się od tego, iż sama ona autorytatywnie stwierdza, że postanowiła właśnie już umrzeć i nikt z jej otoczenia nie śmiał nawet w to wątpić.
Joanna nazywana przez wszystkich Joanką najbardziej przeżywa postanowienie swojej ukochanej ciotki. Starsza Pani natychmiast sprowadza myśli dziewczyny na oczywiste dla niej tory, wypowiadając zdania, które rozbawiły mnie niesamowicie swoją prostotą i najzwyklejszym życiowym realizmem.
No i tak już pozostało do końca tej powieści. Ciotka Matylda skradła moje serce, a jej życiowe prawdy towarzyszą zarówno bohaterom, jak i czytelnikom od pierwszej przeczytanej strony.
Joanka zmaga się z codziennymi sprawami, które przynosi jej życie czyli małżeństwo, narodziny upragnionego dziecka, praca oraz mąż czy nie mąż, bo właściwie to nie wiadomo kim on bywa podczas tych sporadycznych wizyt w domu.
Pojawiają się też przyjaciele, na których jak widać zawsze można liczyć, a wraz z nimi do życia Joanki wkraczają z impetem po raz kolejny konsekwencje życiowych wyborów ciotki Matyldy i tajemnica pewnej piekarni.
Sama ciotka natomiast tak jak obiecała zerka i kontroluje wszystko z góry, a jedyne nieudogodnienie jakie w tej chwili ma, to problem z tym jak tu skontaktować z Joanką stąd z góry.
To już staje się powoli dla mnie regułą i z przyjemnością stwierdza, że spotkanie z tymi bohaterkami to była prawdziwa przyjemność, a Pani Magdalena Witkiewicz po raz kolejny udowodniła swój kunszt literacki. "Ballada o ciotce Matyldzie" to nic innego jak uroczy i dowcipny dowód na to, że w życiu jest najważniejsza rodzina, przyjaciele no i miłość. Bohaterki natomiast konsekwentnie udowadniają, że siła drzemie w nas kobietach zawsze i wszędzie, trzeba tylko pozwolić jej działać. Dlatego warto pochylić się nad tą powieścią i poświęcić jej chwilkę, bowiem wnosi ona znacznie więcej niż można by pozornie się po niej spodziewać.
No i na koniec żeby tradycji stało się zadość Pani Magdalena standardowo funduje czytelnikowi ogromną dawkę emocji, która w różnych powieściach wywołuje różne efekty. Bywa to złość czasami nawet wściekłość ale przede wszystkim radość, śmiech i łzy.
Co w tej powieści autorka funduje na zakończenie to już pozostawiam waszym subiektywnym odczuciom. Dla mnie to była niesamowita dawka pozytywnej energii i siły jaką może dać obcowanie z bliskimi. Polecam!
Dziękuję Pani Magdaleno, ja bawiłam się świetnie i do "zobaczenia" w innej powieści.
Polecam bardzo gorąco
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/
Nie wiem co jest w tej okładce, ale to jedna z tych książek, która dosłownie mnie przyciągała do siebie swoim wyglądem. Moja mama całe życie mnie uczyła - "Joasiu nie oceniaj książki po okładce!" i oczywiście nie miała na myśli tylko książek :-). Przyznaję jednak, że w tym przypadku to okładka zagrała pierwsze skrzypce, tytuł dośpiewał swoje, a dyrygent w postaci autorki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-06-26
To było dla mnie podwójne zaskoczenie, bowiem po pierwsze spotkanie z twórczością Pani Katarzyny Michalak okazało się niesamowitym sukcesem. Natomiast po drugie, gdy zerknęłam na tytuł "Wiśniowy dworek" to zasiadłam do tej lektury spodziewając się miłej, lekkiej i przyjemnej powieści o polskiej wsi. Jakież było moje zaskoczenie, że pod tak urokliwym tytułem kryje się wciągająca fabuła z niespodzianką na każdej stornie i wręcz sensacyjnym charakterem.
Już na samym początku "Wiśniowego dworku, czytelnicy poznają Danusię Wrzesień i Dankę Lucińska, który nie tylko skrajnie się od siebie różnią charakterem, sposobem bycia i zawodem ale i miejscem zamieszkania.
Danusia Wrzesień zamieszkuje właśnie ów tytułowy dworek w małej wsi gdzieś pod litewską granicą. Tam też jest nauczycielką, która kocha swoja pracę i z wielką pasją się jej oddaje. Wiejska szkoła nie liczy zbyt wielu uczniów ale Danusia poświęca się im całkowicie. Jest też osoba bardzo skrytą, która nie spoufala się z mieszkańcami wioski ale z drugiej strony nie wyobraża sobie życia gdzie indziej.
Danka Lucińska reprezentuje typowe przeciwieństwo Danusi, bo to dosłownie kobieta pistolet. Mieszka w Warszawie i jest przebojową biznesmenką spełniającą się w międzynarodowej korporacji. W przeciwieństwie do Danusi, ona nie wyobraża sobie życia poza miastem. To tutaj ma swój apartament w którym praktycznie tylko sypia bo praca wypełnia jej całe dnie.
Już po pierwszym rozdziale ewidentnie widać, że te kobiety nie może nic łączyć, a nawet wręcz wszystko je dzieli. No i wtedy właśnie pojawia się ów tajemniczy ON, człowiek z przeszłości obu Pań, który nie tylko zna je ale też mieszka w pobliżu i obserwuje codzienne ich życie. Dlaczego to robi, dlaczego bezmyślnie ryzykując życie, powraca do kraju tylko po to, by śledzić obie niczego nieświadome kobiety? Powód jest bardzo dla niego oczywisty - obie Panie mają coś co jemu przed laty odebrano!
Pierwszy rozdział nawet w najśmielszych oczekiwaniach czytelnika nie zdradza tego co autorka podstępnie planuje. W tym momencie zaczyna się tajemniczy "rollercoaster", a każda nowa strona jest zapowiedzią kolejnej niespodzianki, rodzinnych tajemnic, policyjnych pościgów oraz strzelaniny w najmniej spodziewanym momencie. Zapowiada się tak bajkowo, bo sam tytuł "Wiśniowy dworek" obiecuje w domyśle, że będzie miło, słonecznie, wiejsko i sielsko. - i tak też będzie ale po za tym autorka zafundowała czytelnikom niesamowitą niespodziankę.
Akcja powieści jest tak dynamiczna i pełna zwrotów akcji jak niejedna bestsellerowa sensacja. Do tego oczywiście pojawia się uczucie iskrzące namiętnością oraz wielka rodzinna tajemnica.
"Wiśniowy dworek" Pani Katarzyny Michala to niesamowite zaskoczenie, czyta się jednym tchem i zatraca bez pamięci w nowych błyskawicznie się pojawiających wątkach. Tego się naprawdę nie spodziewałam, bowiem zarówno tytuł jak i okładka już w pierwszej chwili wprowadziły mnie w maliny. Do tego wszystkiego lekkie pióro Pani Katarzyny sprawiły, że nie raz uśmiechałam się nad lekturą.
To było moje pierwsze spotkania z twórczością autorki, chylę przed nią czoło z ogromnym uznaniem i już biegnę po kolejne jej książki.
POLECAM bardzo gorąco i obiecuje same niespodzianki!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
To było dla mnie podwójne zaskoczenie, bowiem po pierwsze spotkanie z twórczością Pani Katarzyny Michalak okazało się niesamowitym sukcesem. Natomiast po drugie, gdy zerknęłam na tytuł "Wiśniowy dworek" to zasiadłam do tej lektury spodziewając się miłej, lekkiej i przyjemnej powieści o polskiej wsi. Jakież było moje zaskoczenie, że pod tak urokliwym tytułem kryje się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książki Pani Karoliny Wilczyńskiej już od jakiegoś czasu przeplatały mi się przed oczami przy różnych okazjach, ale dopiero teraz po nie sięgnęłam. Na szczęście dla mnie, kiedy to kupowałam tę książkę już jakiś czas temu nie pamiętam dlaczego ale zaopatrzyłam się automatycznie w jej kontynuację. Z czego w tej chwili ogromnie się cieszę, bo książka wciągnęła mnie na tyle, że mam ochotę na kolejną jej część.
"Zaplątana miłość" to pierwszy tom z serii; "Stacja Jagodno" autorstwa Pani Karoliny Wilczyńskiej. No i jak już sam tytuł podpowiada ta miłość zarówno partnerska jak i rodzicielska nie zawsze jest cukierkowa a wręcz najczęściej właśnie zaplątana.
W pierwszym tomie powieść toczy się się jednocześnie w miejskim zgiełku jak i urokliwej miejscowości Jagodno w Górach Świętokrzyskich.
Główna bohaterka Tamara, która prywatnie jest córką rygorystycznej matki i mamą zbuntowanej nastolatki a ponad to 36-letnią rozwódką. Zawodowo natomiast jest specjalistą od PR-u i te właśnie sprawy służbowe sprowadzają Tamarę do Jagodna. Otrzymuje ona bowiem zlecenia zorganizowania kampanii wyborczej dla kandydata na wójta gminy Jagodno. Wpada oczywiście w wir pracy i nawet nie zauważa kiedy jej córka Marysia zaczyna popadać w kłopoty. W szkole pojawiają się same zaległości, chłopak dziewczyny nie tylko domaga się dowodów miłości ale niebezpiecznie często zaczyna obracać się w towarzystwie narkotyków i innych niebezpiecznych substancji.
Do tego aktualny partner Tamary chyba nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, że związek z samotną matką to reakcja łączona i często powiązana z odpowiedzialnością rodzicielską.
Tamara właściwie nie jest samotna, bo otacza ją wiele osób, ale najważniejsze decyzje życiowe, które zaczynają przychodzić do niej wręcz parami, będzie musiała podjąć sama. Zwłaszcza zawalczyć o córkę, która z sumiennej uczennicy Marysi nie wiadomo kiedy przeistacza się w imprezującą Majkę. Czy aktualny partner poradzi sobie w nowej sytuacji no i skąd nagła wizyta Marka. Ponad to w sprawach służbowych tez pojawia się zgrzyt, gdy jeden z oponentów zarzuca Tamarze, że promuję politykę prorodzinną a sama nie potrafi zadbać o swoje więzy rodzinne.
No i najważniejsze, co ma z tym wspólnego oraz kim że jest zarówno urocza jak i tajemnicza babcia Róża?
Zabrałam tę książkę ze sobą na urlop, by podtrzymać tradycję, że w pierwszych wolnych dniach czytam słodki romansik, by nastroić się wakacyjnie i słonecznie. Tym razem jednak się pomyliłam, ale na korzyść dla siebie, bo to że książka nie okazała się przesłodzonym romansidłem było tylko jej ogromnym atutem.
Pani Karolina Wilczyńska w swojej nowej serii, którą własnie zaczytam tom "Zaplątana miłość" w bardzo przyjemny w obiorze sposób przedstawia relacja rodzinne i to nie tylko te słodkie i cukierkowe ale przede wszystkim trudy macierzyństwa. Pokazuje zarówno jakie obowiązki ciążą na matce wychowującej samotnie nastoletnią córkę oraz fakt, że nie zwalnia jej to z obowiązku zadbania o siebie i swoje przyjemności. W tym trójkącie Babcia - Mama - Córka, autorka fenomenalnie przedstawiła więzy i uczucia rodzinne. Udowadniając jednocześnie, że relacje matka-córka są ponad czasowe i nie mają znaczenia ile lat ma każda z nich.
Główny nurt powieści skupiony jest przede wszystkim na relacjach Tamary i jej córki Marysi, ale warto też skupić się na zależności pomiędzy Tamar i jej matką. No i ten promyczek nadziei oraz tajemniczości w postaci niesamowitej czwartej bohaterki, czyli babci Róży to dodatkowy watek, który wciąg czytelnika bez pamięci w kolejne strony tej powieści.
Dla mnie osobiście relacje rodzinne to największe wartości, a Pani Karolina Wilczyńskia w powieści "Zaplątana miłość" cudownie to wszystko przedstawiła. W tej książce nie tylko miasto przeplata się z wiejską sielanką ale niedoświadczona młodość spotyka się z doświadczenie starości a tradycja cudownie komponuje się z nowoczesnością przy uroczym akompaniamencie relacji damsko-męskich.
Przyznaję, ze nie zawsze jest miło i cukierkowo, ale to nie oznacza bynajmniej nic negatywnego, bowiem autorka udowadnia czytelnikowi na każdej stronie tej powieści, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Polecam bardzo "Zaplątaną miłość" wszystkim sympatykom serii bowiem to pierwsza część z wielu "Stacji Jagodno". Ja natomiast ubolewając, ze jest ona już za mną, cieszę się jednocześnie, bowiem spogląda na mnie z półki kontynuacja w postaci tomu numer dwa o pięknym tytule "Marzenia szyte na miarę".
POLECAM!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/
Książki Pani Karoliny Wilczyńskiej już od jakiegoś czasu przeplatały mi się przed oczami przy różnych okazjach, ale dopiero teraz po nie sięgnęłam. Na szczęście dla mnie, kiedy to kupowałam tę książkę już jakiś czas temu nie pamiętam dlaczego ale zaopatrzyłam się automatycznie w jej kontynuację. Z czego w tej chwili ogromnie się cieszę, bo książka wciągnęła mnie na tyle, że...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to